Być jak Jan Chrzciciel

Rozważanie na III Niedzielę Adwentu, rok B2
 
 
 

JCHnaucza.jpg

Janie, sam Jezus powiedział, że jesteś największym z proroków. A Ty mówiłeś, że jesteś tylko GŁOSEM WOŁAJĄCYM NA PUSTYNI, że nie jesteś godzien zawiązać rzemyka u sandałów Temu, kogo zapowiada Twoje działanie. I wyglądałeś jak siedem nieszczęść. Ubrany w skóry zwierząt, żywiłeś się miodem i szarańczą, pokarmem pustelników i ascetów. Nie zasiadałeś w świątyni na najlepszych miejscach, żyłeś na pustkowiu i stamtąd wołałeś do ludzi. A oni przybywali. Mimo że byłeś pokorny i nie robiłeś szumu wokół samego siebie. Mimo, że byłeś niewygodny i niebezpieczny dla spokojnego nieruszanego od lat sumienia wyznawców Boga Jedynego.

Nie bałeś się? Nie myślałeś o konsekwencjach? Wiedziałeś, jaki będzie Twój los? Nie wiedziałeś, jak to się skończy? Skąd czerpałeś siłę i moc do tego nauczania? Co sprawiło, że Twoja wiara nie zachwiała się nawet w więzieniu?

Janie, chrzciłeś ludzi wodą na znak ich nawrócenia i oczyszczenia. Wołałeś, aby przygotowali drogę Panu i prostowali Jego ścieżki. Aby weszli na nową drogę. Co miałeś na myśli? Co to znaczy prostować Jego ścieżki?

Janie, mówiłeś, że pośród nas stoi ktoś mocniejszy niż Ty, ktoś, kogo nie znamy, a kto będzie nas chrzcił Duchem Świętym. Wszyscy myśleliśmy, że chrzest z wody wystarczy, aby się nawrócić, a Ty mówisz o jeszcze jednym chrzcie, o jeszcze jednym odrodzeniu. Czy ten chrzest Ducha zobowiązuje bardziej i mocniej?

*

 Swiece_adwen_.jpg

Być jak Jan Chrzciciel. Jak by on wyglądał dziś? I czy jego los potoczyłby się tak samo? Być jak największy z proroków, działać tylko i wyłącznie dlatego, że narodził się Jezus – Mesjasz i Zbawiciel. Działać tylko i wyłącznie w odniesieniu do żywego Chrystusa. Czy to jest możliwe w dzisiejszych czasach? Czy nie jest pychą pragnąć takiego powołania, pragnąć być prorokiem?

Czasami nasze świadectwa wiary są skarłowaciałe, mierne i ledwo wytrzymujące najlżejsze próby. Nasza odwaga głoszenia Słowa nierzadko nie jest w stanie nawet zakiełkować na bazie chrztu, jaki otrzymujemy w dzieciństwie albo w wielu nieco starszym. Dlaczego tylu z nas, chrześcijan nie potrafi być chociaż w kilku procentach jak Jan Chrzciciel? Dlaczego nie stać nas na taką odwagę i na taką determinację? Dlaczego nie chcemy być prorokami w naszych rodzinach, wśród przyjaciół?

Z powodu strachu? Wygodnictwa? Pozornej pokory? Czy może po prostu z lenistwa?

Prostowanie ścieżek Pańskich to trudne zadanie w dzisiejszych czasach. Wyobraźmy sobie, że na posiedzenie Sejmu akurat debatującego nad ustawą o aborcji czy o finansowaniu in vitro, czy też środków antykoncepcyjnych nagle wstaje jakiś poseł i mówi: prostujcie ścieżki Pana, nie wolno nam zgadzać się na rozwiązania przeciwko ŻYCIU!!!

Wariat, pomyśleliby, i to jeszcze okazujący brak szacunku dla pluralistycznego społeczeństwa, które w świeckiej przestrzeni sali sejmowej nie życzy sobie świadectwa wiary. Pewnie niedługo by był popularny na salonach. I pewnie symbolicznie ścięto by mu głowę (czyt. oddalono poza nawias współpracy zawodowej) za to, że wołał donośnie o zgorszeniu i jeszcze mieszał do tego Boga.

Wyobraźmy sobie teraz coś bardziej dostępnego nam, szarym i maluczkim, mianowicie, że nasza córka osobista lub syn, jak kto woli, przychodzi do swoich rodziców i mówi – wprowadzam się do Grześka, wprowadzam się do Anki, nie chcemy ślubu. Wyobraźmy sobie, że nasza koleżanka chce usunąć ciążę i pyta nas o zdanie na ten temat. Albo nasz przyjaciel chce wziąć lub dać łapówkę i chwali się tym przed nami, jakby to był sukces. Albo dziadek nie chce zaprowadzić naszego dziecka do kościoła w niedzielę, kiedy zostawiamy je na wakacje bez naszej opieki. Albo mąż czy żona chce odejść z Kościoła. Albo dowiadujemy się, że nasze nienarodzone jeszcze dziecko ma wadę wrodzoną i urodzi się z niepełnosprawnością.

To są testy wiary.

chr.jpg

Takich sytuacji każdy z nas mógłby tu dopisać więcej. W takich właśnie zdarzeniach możemy być jak Jan Chrzciciel – odważnie i niezłomnie stanąć za życiem, za prawdą, na Kościołem i jego nauką – stanąć za JEZUSEM. Mimo lęku, mimo niepewności, możemy tacy być – wołać o nawrócenie i pomagać zbliżyć się do Boga. Albo sami przed sobą przyznać: czas na nawrócenie, czas na zmianę w moim życiu.

Potrzeba jednak narodzenia się nie tylko w wody, ale potwierdzenia decyzji w akcie narodzin z Ducha. Nie chodzi tylko o sakrament bierzmowania, ale o świadomy i wciąż ponawiany akt osobistego wyznania Jezusowi: jestem gotów, chcę być Twoim świadkiem. Łaska odwagi i świadczenia w prawdzie dostępna jest każdemu człowiekowi, ale wymaga ona odpowiedniego nastawienia i konkretnego przygotowania. Stylu życia.

Jan był bardzo charakterystyczną osobą. Oczywiście nikt z nas nie musi ubierać się w skóry wielbłąda i zmieniać nawyków żywieniowych. Chodzi raczej o dyspozycję wewnętrzną – o głęboką gotowość bycia nie tylko uczniem Chrystusa, ale też Jego świadkiem i sługą, czyli bycia do dyspozycji zawsze i wszędzie.

To nie jest łatwe zadanie i niestety, wielu chrześcijan nie podejmuje się trudu dodatkowej formacji oraz pogłębiania relacji z Chrystusem. Wielu z nas boi się odpowiedzialności za relację z żywym Bogiem. Odpowiedzialności, która prowadzi niejednokrotnie (nie zawsze, ale często) pod krzyż, a nawet na krzyż. Na drogach naszej codzienności Chrystus nieraz stawia nam Jana Chrzciciela, który wzywa nas do przemiany. Ale czasami Bóg stawia nas w roli Jana Chrzciciela i daje powołanie do „bycie głos wołającym z pustyni”

 nauka_na_wzgorzu.jpg

Często słyszę: ale ja nie mam prawa nikomu mówić, jak ma żyć! Ale ja nie mogę nikomu narzucać wiary! Ale jak ja mogę komuś wypominać grzechy i słabości? To nie moje zadanie!

Czasami słyszę też, że tylko kapłani i osoby duchowne mogą to robić, że świeccy są do innych zadań. Nieraz jako osoba dość aktywna duszpastersko w parafii, w szkole i w różnych innych miejscach słyszałam, że:

1. To nietypowe mieć taką odwagę, mówić i robić tyle rzeczy, które zastanawiają nawet księdza.

2. To nienormalne, żeby świecka kobieta tak się angażowała (zwłaszcza intelektualnie) w prace ewangelizacyjne, bo miejsce baby jest w domu albo na kółku różańcowym.

I ja też się często boję. Bo nieraz doświadczałam strachu przed trudami świadomej postawy wiary i nadal doświadczam. I wiem, że każde moje: „tak, Panie” zaprowadzi mnie tam, gdzie nie chcę. Tam, gdzie On zdecyduje, jak rozporządzać moimi talentami i moimi niedoskonałościami, aby mogła się Jego chwała objawić.

*

Z rozważań abp. Stanisława Nowaka, metropolity częstochowskiego na III niedzielę Adwentu

Chrystus musi być dla nas „istotą rzeczy”, jak mawiał Oliver Cromwell. Trzeba przeżyć „rozgrzanie serca”, bo to jest istotne w naszym odniesieniu do Chrystusa. Nawrócenie, ciągłe nawracanie się, a także nawracanie innych przez dawanie świadectwa o Bogu jako jedynej Światłości – oto wielki program na czasy odnowy życia religijnego w naszych czasach.

Św. Jan Chrzciciel staje dziś ze swoim orędziem przed nami i woła: Stań się jeszcze bardziej żywym odniesieniem do Chrystusa. Upadaj do Jego nóg w pokornym odniesieniu sługi zawiązującego rzemyki u Jego sandałów. Stań się Jego cząstką, głosem mówiącego do nas Boga, tym światełkiem, które jest częścią Boga Światłości. Przygotuj ciało i duszę na przyjście Pana.

                     Abp Stanisław Nowak, „Chwała… i Synowi…”, Częstochowa 2008

w_ramionach_ojca1__jarekj_eu.jpg

Rozważania Rekolekcyjne

Rozważania Niedzielne

 

15 Comments

  1. jadwiga

     Wyobraźmy sobie teraz

     Wyobraźmy sobie teraz coś bardziej dostępnego nam, szarym i maluczkim, mianowicie, że nasza córka osobista lub syn, jak kto woli, przychodzi do swoich rodziców i mówi – wprowadzam się do Grześka, wprowadzam się do Anki, nie chcemy ślubu. Wyobraźmy sobie, że nasza koleżanka chce usunąć ciążę i pyta nas o zdanie na ten temat. Albo nasz przyjaciel chce wziąć lub dać łapówkę i chwali się tym przed nami, jakby to był sukces. Albo dziadek nie chce zaprowadzić naszego dziecka do kościoła w niedzielę, kiedy zostawiamy je na wakacje bez naszej opieki. Albo mąż czy żona chce odejść z Kościoła.

     

    Nie bardzo rozumiem w czym  problem.Zawsze możemy powiedziec swoje zdanie – co nie znaczy, ze dana osoba się do niego dostosuje. Dla mnie to akurat coś normalnego i codziennego.

    A swoją drogą właśnie zastanawiałam się przed chwilą czemu Jezus nie uratował czy nie wskrzesił Jana Chrzciciela? Przecież tyle osób uzdrowił, wskrzesił. Śmierć Jana – o ile dobrze pamiętam, nie była jakimś proroctwem ST, które się miało wypełnić.

     
    Odpowiedz
  2. Halina

    To nie jest takie trudne do wyobrażenia

    -dla kogoś kto zna przypowieść o " Synu Marnotrawnym" Młody człowiek odrzucił wszystko, prowadził rozwiązłe, lekkomyślne życie, ale w końcu wrócił ze skruszonym sercem, tylko dlatego, że Ojciec czekał na niego z miłością, a nie groził palcem. Miłość Boga często wykorzystuje ludzkie upadki ku naszemu dobru, a nie po to, by nas wpędzać w depresję z powodu grzeszności, oskarżać czy potępiać. Dlaczego miłość ziemskiego rodzica miałaby być inna. Nigdy nie uzależniam swojej miłości do bliskich mi osób, od stopnia spełniania moich oczekiwać. Trzeba mieć wyrozumiałość dla dziadka, może nie ma już siły ani ochoty na wypełnianie za nas obowiązków. To rodzice prowadzili dzieci do Jezusa, nie czekali, że załatwi to za nich państwo, społeczeństwo etc. Jesteśmy dziećmi Boga, a nie Jego niewolnikami. Syn ( córka) jest kochany. akceptowany i doceniany z powodu tego kim jest.  Jezus mówił-" jeśli chcesz, pójdź za mną" Jego naśladowcy mają obowiązek dzielić się Dobrą Nowiną, zapraszać do wspólnej podróży, a nie wpychać na określone życiowe tory.

    Polska, to nie Sudan, Kościół nie jest tutaj Kościołem Prześladowanym. " Pod górkę"-to mają wszystkie mniejszości zamieszkujące nasz piękny kraj.

     
    Odpowiedz
  3. ostatni

    To prawda

     Jezus powiedział : – mnie prześladują i was prześladować będą.

    Jan chrzciciel mówił głośno prawdę i głowa poleciała.

    Tylko głoszona prawda budzi kontrowersie i sprzeciw , a prostowanie dróg Pańskich to zwyczajne sprowadzanie wiary do prostoty- zamiast zakrętów matactwa przykazań Bożych i komplikowania tego co jest proste i oczywiste.

    Pani Jolu nawet tu na Tezeuszu widać jak wielu ludzi wpadło w pułapkę oceniania i krytykowania tego co Bóg powiedział i zamiast przybliżać ludziom prostotę wiary, przez komplikowanie interpretacji Słowa zaciera sie różnicę między dobrem a złem.

    Niech się pani nie przejmuje krytykami , to Bóg rozdaje talenty , Kiedy po śmierci Judasza Apostołowie wybrali jego nastepcę , Jezus wybrał swojego kandydata na apostoła, kandydata,którego nigdy nie wybrali by apostołowie,dlatego że w  Saulu [Pawle] widzieli tylko prześladowcę, a Bóg widział w nim potecjał i prawdziwe oddanie.

    myślę że nie tylko mnie ten wpis posilił duchowo , dziekuje.

     
    Odpowiedz
  4. jadwiga

    i jeszcze jedno

    Owszem, możemy ludziom mówic nasze zdanie na dany temat. Nie możemy jednak oceniac postepowania drugiego człowieka, gdyż nie wiemy  szczegółów, dlaczego tak czy inaczej postępuje. Może, jeżeli w naszym mniemaniu postępowanie jest naganne – dana osoba wybrała tylko mniejsze zło? Nie wiemy jak bysmy my sami postapili w danej sytuacji. Owszem mamy prawo powiedzieć własne zdanie – ale nie mamy prawa osądzac. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić co w danej sytuacji jest słuszne a co nie jest. W życiu nie ma bieli-czerni, ale są rozmaile odcienie szarosci. Czasem wybiera się szarość, aby nie wybrać czerni. Bo inny wybór jest niemozliwy. 

    Jan Chrzciciel nikogo siłą do wody nie wprowadzal aby ochrzcic.

     
    Odpowiedz
  5. mal

    Jezus nie biegł za tymi, którzy od Niego odchodzili.

    Pani Jolu,
     
    Pan Jezus nie biegł za tymi, którzy mówili, że trudna jest ta mowa i odchodzili. On zawsze pytał czy chcesz, abym cię uzdrowił … A uczniów zapytał tylko "Czy i wy chcecie odejść ?"
     
    "A spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli, wielu mówiło: «Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?» Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: «To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są , co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca». Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga». " J 6;60-71
     
    Możliwe, że nauka KK będzie zawsze konserwatywna. Są wspólnoty chrześcijańskie, których nauka jest bardziej otwarta i ukazuje inne oblicze chrześcijaństwa.

    Każdy z nas jest inaczej ukształtowany i dokonuje wyboru zgodnie z własnym sumieniem.

    U Marka są słowa Jana
     
    "Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym»." Mt 3,12
    "O gdybyś w Szeolu mnie schował, ukrył, aż gniew Twój przeminie" Hi 14,13
     
    Przy końcu to co w nas plewą będzie oddzielone od tego co dobre.
     
    Każdy ma swoją drogę do poszukiwania prawdy i może każdy z nas jest synem marnotrawnym, który codziennie musi powracać, a jednocześnie tym synem, który trwa przy ojcu w jego miłości.
     
    Mocne są dla mnie te poniższe słowa.
    "Bo myśli moje nie są myślami waszymi
    ani wasze drogi moimi drogami" Iz 55,8
     
     
    Dokonujemy wyboru według naszego rozeznania i mam nadzieję wszyscy jesteśmy bożymi dziećmi miłości
     
    "Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza." Mt 12,30
     
    "Wtedy Jan rzekł do Niego: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami». Lecz Jezus odrzekł: «Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody." Mk 9,38-41 
     
     
    A to jest tajemnica.
    "beze Mnie nic nie możecie uczynić." J 15,5
     
    Odpowiedz
  6. jorlanda

    To nie problem, ale wyzwanie

    tu nie chodzi o MOJE zdanie, ale o odwagę opowiedzenia za Chrystusem. Czasami (albo i często albo i zbyt często) moje zdanie jest takie: Kościół przesadza. Bóg na pewno tak by nie postąpił.

    I potem to właśnie MOJE zdanie przekłada się na to, co @ostatni genialnie ujął: zaciera się dobro i zło, a prostota wiary przestaje być atutem. Chrystus też zadawał proste pytania, o których piszecie: czy pójdziesz za Mną? Czy chcesz nawrócenia? Czy chcesz…?

    I – niestety, może to dla Was niewygodne – tym, którzy za Nim poszli, stawiał warunki. Każda prawdziwa miłość wymaga zaangażowania na rzecz prawdy. Uczeń Chrystusa nie może być miękką kluchą i udawać, że nie wie, o co chodzi Mistrzowi, tylko dlatego, że jego inni uczniowie róznych stanów popełniają czasem błędy i nadużycia.

    A my z tego co mówi Jezus, robimy jakies zagadnienia filozoficzne i ustawiamy sobie naukę Kościoła pod nasze zdanie. I tak to chrześcijaństwo czasem gryzie swój własny ogon.

    Wg mnie Jana Chrzciciela osobiście guzik obchodziło co król robi w swoim łóżku. Ale ze względu na swoje powołanie, był zobowiązany do głośnego upomnienia. Zauważmy: skąd się wziął Jan Chrzciciel? To było dziecko poczęte cudownie, urodzone przez kobietę niepłodną, namaszczone i przeznaczone przez Boga do określonego zadania od samego początku swojego istnienia. Ale może on miał inne plany? Może wolałby mieć żonę, dzieci, być zwykłym człowiekiem, nie brać na siebie roli proroka. Dożyć sędziwego wieku w spokoju i radości, a nie skończyć w więzieniu i stracić głowę (dosłownie) dla Chrystusa? Któż to wie?

    Myślicie, że prorokom łatwo było żyć? Że ot Bóg ich wezwał, a oni tak po prostu radośnie się z tym zgodzili? Nie sądzę. To musiało ich przerażać i wiedzieli, że nie będzie łatwo.

    Ale ufali Bogu, który ich wysyłał do ludzi jako znak sprzeciwu. Podjęli wyzwanie.

    Czego sobie i Państwu życzę.

     
    Odpowiedz
  7. Halina

    Uczniowie Jezusa są znakiem miłości Bożej

    Postawa Jana Chrzciciela zaiste godna podziwu i nikt nie twierdzi, że prorokom było łatwo. Tylko, że cała misja Jana skierowana była na przygotowaniu DROGI DLA PANA JEZUSA. Ale Jezus już przyszedł i to dawno temu, a uczniowie Jana zostali uczniami Jezusa. Z natury naszego powołania powinniśmy głosić Ewangelię, mówić o Miłości Bożej, o której Jan Chrzciciel nie miał jeszcze wyobrażenia, a nie być głosem sprzeciwu. Jan swoją wielkość zawdzięcza raczej ogromnej otwartości na Słowo Boże. Potrafił przyjąć je bez zastrzeżeń i uznać. Dla wielu istnieje pokusa, aby pod mianem Słowa Bożego przemycać kościelne doktryny, dogmaty, a nawet tradycję. Uczeń Jezusa nie może być  " kluchą kościelną",  ponieważ  nauka Pana Jezusa nie miała charakteru ani doktrynalnego czy dogmatycznego, ale odnosi się do Życia. Ona jest Mądrością. Tylko w ten sposób przyjęta nauka jako Żywe Słowo Boże, staje się dla nas żywa.  Myślę, że dobrze rozumieli to bohaterowie wiary, tacy jak;  Jan Hus, który walczył o oczyszczenie Kościoła z żądzy władzy świeckiej, a  w swoim wyznaniu wiary- adresowanym do papieża – napisał; " Wolę pokładając nadzieję w Głowę Kościoła Pana Jezusa Chrystusa, raczej ponieść karę śmierci niż twierdzić coś co sprzeciwia się Jego woli". Ewangelizowanie,  jak to  ujął tarfnie- (chyba  Charles Spurgeon),  można porównać do sytuacji,  gdy jeden żebrak-pokazuje drugiemu żebrakowi, gdzie można znaleźć chleb. Uczeń Jezusa wie, gdzie ten Chleb Żywota można znaleźć i podzielić się tym chlebem, pomagając bliźnim zbliżyć się do Boga. Po to nas Bóg posyła do ludzi. A kto pokocha -stara się Bogu służyć z miłości i w   Duchu Miłości, którego każdy naśladowca Mistrza mieć powinien.

     
    Odpowiedz
  8. ostatni

    Różnorodność w Kościele

     Myślę że roli chrześcijanina w kościele nie można sprowadzić jedynie do ewangelizacji , ciało Chrystusa składa się z wielu członków , które są potrzebne. Dar proroctwa jest jednym z ważniejszych darów.

    Jan chrzciciel nie był ostatnim prorokiem, po zesłaniu Ducha Świętego proroctwo jak i inne dary stały się bardziej powszechne i dostępne, 

    ""….a kto pokocha stara się Bogu służyć w miłości …. "" –  używając talentu ,który otrzymał.

     
    Odpowiedz
  9. Halina

    @ ostatni

    Nikt nie twierdzi, że rolą chrześcijanina jest tylko ewangelizowanie i może jeszcze metodą " od drzwi do drzwi " . Skąd ten pomysł?. To chyba oczywiste, że uczeń naśladuje Mistrza  -Jego styl życia i postawę. Dary i owoce Ducha oraz ich zastosowanie w życiu Kościoła, to chyba nieco inny temat.

    Autorka posługuje się niewłaściwymi przykładami-do tego odnoszą się moje wpisy. Posłowie wrzeszący przeciw in vitro, czy antykoncepcji w Sejmie-w mojej ocenie, to zaprzeczenie postawy Jana Chrzciciela. To jakiś instytucjonalny wymiar religijności, obcy zupełnie Pismu Św. Czy ktoś zmusza katolika aby stosował te grzeszne środki? Religia, która posiada aspiracje bycia" alfą i omegą" w życiu publicznym , politycznym całego społeczeństwa, powinna nieco uwzględniać wiedzę medyczną. Już nie chce mi się tłumaczyć p. Joli, że nie wszystkie środki antykoncepcyjne uszkadzają zarodki, niektóre zwyczajnie powodując skurcze jajowodów, zagęszczają śluz utrudniając tym wnikanie plemników. I nie  w każdej metodzie in vitro występuje potrzeba  bezcelowego zamrażania nadliczbowych zarodków. A gdyby tak państwo zaczęło ingerować w treści wiary, doktryny, katechizm? Ta prosta zasada " Bogu co boskie, cesarzowi, co cesarskie"-powinna działac w obydwie strony.

    Taka pazerność aby wpływać na sprawy świata, nie jest postawą Janową. Jan pozostawił ten świat, pozwolił by prowadził go Duch Św. W swoim sercu cały czas robił miejsce dla Jezusa. My " prostujemy ścieżki dla Pana", gdy tak jak Jan bez zastrzeżeń przyjmujemy Jego Słowo ( a z tym najczęściej są problemy w KK). Kiedy mówimy-On musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym. Gdy szukamy w służbie nie chwały ludzkiej, ale chwały Jezusa.

     
    Odpowiedz
  10. jorlanda

    Znakiem miłości jest też walka o nią

    "Uczeń Jezusa nie może być kluchą kościelną…"

    Owszem, zgadzam się, trafna riposta na moje chrześcijańskie kluchy

    Ale czy od razu chrześcijanin starający się wypełniać wolę Bożą i realizować wymagania Ewangelii we wspólnocie Kościoła, staje się podejrzany i "bez-krytycznie-myślący"? Jan przygotowywał drogę dla Pana. I Kościół nie bez przyczyny do dziś woła Jego słowami – przygotujcie drogę Panu, prostujcie Jego ścieżki.

    Przykład z salą sejmową wydaje mi się bardzo trafny, bo jest analogiczny do tego, co wypominał Jan władcy – niemoralność i dawanie złego wzoru poddanym! Jeżeli chrześcijaństwo zamknęłoby się w swoich świątyniach i nie starało się mieć żadnego wpływu na kulturę, edukację, obyczajowość, podejrzewam, że Kościół nie przetrwałby w świeckim świecie, że zupełnie inaczej by wyglądał dzisiaj.

    To właśnie chrześcijanie – podkreślam tu pozytywy rzecz jasna – od wieków mają za zadanie dawać świadectwo PRAWDZIE. Nie tylko w swojej prywatnej klitce, ale i w społecznym życiu. Jeżeli chrześcijanin pracuje w środowisku, które ewidentnie wymaga co jakiś czas opowiadania się po stronie Prawdy Słowa, po stronie Boga, to czy ma udawać, że w pracy wiarę odkłada się na bok, a morlaność chrześcijańska obowiązuje tylko w domu i w kościółku w niedzielę? Jeżeli pracuje w Sejmie, czy ma milczeć, kiedy większość głosuje przeciw życiu? Czy ma milczeć jako lekarz, kiedy przychodzi do niego kobieta z prośbą o in vitro, antykoncepcję, aborcję? (przepraszam, że to zestawiam w jednej linijce, to przykład zbiorczy) Czy chrześcijanin powinien milczeć i mijać się z prawdą w imię "nie zaburzania światu świętego spokoju sumienia"?

    Nie zgadzam się z tym, że Jan Chrzciciel zostawił świat Duchowi Świętemu. On zmienił wielu ludzi, którzy byli naprawdę daleko od Boga. Zmieniał ludzi wiary, pogłębiając w nich głos Słowa. Przygotowywał drogę Chrystusowi właśnie w taki sposób, że nie stał obojętnie obok biernie czekających na Mesjasza. Krzyczał na nich, upominał, mówił rzeczy niewygodne. Część przyszła ochrzcić się w Jordanie, część nie przyszła. Za to, co głosił – zginął.

    Znakiem miłości Jana była pokorna – fakt – ale jadnak walka o ludzi, chrześcijańskim sposobem. Mówienie, że nie mamy prawa pokazywać (podkreślam, że nie chodzi o narzucanie, tylko wzór i przykład) światu, jak żyć, bo to nadużycie, prowadzi do "skluchwacenia". Twardym trzeba być, żeby miłość mogła zmiękczać ludzkie serca, żeby w ogóle mogła być w centrum życia. Chrześcijanie dziś muszą być bardziej stanowczy w swoim świadectwie. I nie mówię tu tylko o salach sejmowych, ale o naszych codziennych drogach. Cieszę się, że są w Polsce i na świecie chrześcijanie, którzy stają na straży zasad w miejscach, gdzie decyduje się o kształcie ustaw i konstytucji. To dobrze, że chrześcijanie mają Kościół (kościoły), które popierają ich postawy obywatelskie w walce z aborcją, z metodami wychowania prowadzącymi do wypaczeń moralnych. Walka to słowo, które może nie każdemu się kojarzy z chrześcijaństwem. Ale wg mnie zawsze w kwestiach morlanych działa zasada: na wojnie i w miłości wszystkie chwyty dozwolone. I niestety nie dotyczy to tylko chrześcijan, ale i środowisk lobbujących za zupełnie inną wizją świata. Dziś miłość to słowo, które ma tak wiele znaczeń, że nie może zabraknąć chrześcijańskiego opowiedzenia się w tej kwestii za konkretną postawą MIŁOŚCI.

    Chrystus był bardzo twardy w kochaniu ludzi, i bardzo Mu brakowało tych, którzy odeszli. Zrobił wszystko, co mógł i nadal robi, żeby ratować człowieka, upominać go do ostatnich dni. Chrystus nadal żyje i nadal posyła Janów aby nas zawołali na drogę nawrócenia. Ale trzeba się trochęnad tym głębiej zastanowić… rozejrzeć, usłyszeć….

     

     
    Odpowiedz
  11. ostatni

    Pani Halino.

     Oczywiście ma pani racię , rozmawiamy o tym samym tylko nie rozumiemy się , pani Jolanta słusznie nakreśliła różnicę między zdecydowaną postawą chrześcijańską a narzucaniem innym swoich przekonań.

    Żyjemy w bardzo trudnych czasach , myślę że są to najgorsze czasy dla Kościoła- gorsze niż wczasach największych prześladowań- dlaczego?

    Prześladowanie jawne i wrogie Kościoła powodowało jego wzrost i zakreślało wyraźną różnicę między dobrem a złem- człowiek miał łatwiejszy wybór , dziś Kościół jest zwodzony przez zacieranie tej granicy dobra i zła , w efekcie powstają podziały na denominacje ludzie są zdezorientowani i gubią się , nie wiedzą co jest słuszne, nikomu nie można zaufać ,  trzeba naprawdę bardzo pragnąć poznawać prawdę by nie błądzić.

    Dlatego potrzebna jest zdecydowana postawa chrześcijanska w życiu codziennym , kiedyś w dawnych czasach za taką postawę mordowano i palono na stosach , dziś się ludzi oczernia, pluje w twarz pogardą, przekręca się posłuszeństwo Bogu w nietolerancję , a najgorsze jest to że właśnie świat wkracza w Kościół i próbuje zmienić go na swą modłę. Często sam Kościół staje sie już zagrożeniem dla wartości chrześcijańskich-np  Kościół Anglikański toleruje Pastorów o orientacji homo.

    Dziś twarde  stanowisko moralne [ czyli oporne na złe wpływy ] przedstawiane jest jako atak na wolny i tolerancyjny świat.

    Ciekawe że świat wszystko toleruje tylko nie chrześcijan.

    pozdrawiam obie panie 

     
    Odpowiedz
  12. Halina

    Nie zgadzamy się-trudno.

    Teologiem nie jestem, ale wydaje mi się, że Jan Chrzciciel walczył z konkretnymi grzechami, które wyznacza Dekalog. W przypadku Heroda był to grzech cudzołóstwa. Należałoby wykazać, że in vitro i niektóre formy antykoncepcji, są zawsze grzechem, czyli przestąpieniem przykazania. Jakiego konkretnie przykazania, że piszesz Jolu o walce przeciwko życiu? Przykazania "nie morduj?" O jakiej i czyjej niemoralności mówimy? Dlaczego wychodzimy z założenia, że Jan Chrzciciel na pewno byłby ortodoksyjnym katolikiem, poddanym nauczaniu biskupów i katechizmewemu ujęciu wiary? A ja myślę, że bliżej byłoby mu do luteran, ponieważ wyznają zasadę tak jak i Jan-sola scriptura. Oczywiście, że chrześcijanie mają dawać swoim życiem świadectwo Prawdzie , ja tylko nie bardzo wiem, o jakiej prawdzie tutaj mowa.

    http://www.ekumenizm.pl/content/article/20090419125200591.htm

    Ja też nie uważam ,że Jan zostawił świat Duchowi Św. Napisałam, iż to on ( Jan) pozostawił świat, sam oddając się prowadzeniu Ducha Św. To podstawowa prawda, że duch tego świata, nie jest duchem chrześcijanina. " Nie jesteście z tego świata". mówił Jezus. Jednak żyjemy na tym świecie, i wydajemy jakieś świadectwo swoim życiem, postępowaniem. Na pewno pisaniem trochę też, ale " papier cierpliwy-wszystko przyjmie" 🙂

    Ależ ja nie piszę nigdzie, że mamy  być niewidoczni czy ukrywać się ze swoimi poglądami. Jak najbardziej chrześcijanin powinien być widoczny dla swego otoczenia, a kto zechce niech naśladuje.

    O drugiego człowieka( szczególnie młodego)- można walczyć TYLKO miłością, w kwestiach moralnych przede wszystkim- ale, żeby w myśl angielskiego przysłowia ;" All’s fair in love and war?" Hymn o Miłości, to jest dla mnie wzór miłości, którą należy naśladować. Chrystus posłał swoich apostołów na świat:.Piotrów, Pawłów, Janów, Jakubów etc. mówiąc " posyłam was jak owce między wilki". Na pewno nie po to, aby nas wilki pozjadały na tym świecie,ale po to, by owce swą łagodnością  i roztropnością , zmieniły wilki . Patrząc tak z dystansem na różne " akcje sejmowe" wierzących posłów- odnieść można nieodparte wrażenie,  że to owieczki robią sie takie pazerne jak wilki:)

    Miejmy nadzieję, że lekarze, pozostaną nadal lekarzami i nie będą swoich pacjentów odsyłać do teologów  czy na kozetkę 🙂 To lekarz dysponuje wiedzą i chistorią choroby pacjenta. Zapewne odpowiedzi bedą różne; innej odpowiedzi udzieli kobiecie po kilku cesarskich cięciach, z przewlekłymi chorobami, posiadającej już kilkoro dzieci, żyjącej z zasiłku socjalnego, bezrobotnej, żonie alkoholika, młodej dziewczynie, bezpłodnej kobiecie etc. etc. Te dylematy i decyzje na szczęście nie są naszym udziałem.

    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  13. aaharon

    Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem

    Najbardziej podoba mi się obrazek na samym dole tej strony blogu. Błękitna bodajże tunika zmęczonej życiem dziwczynki . Dłoń z rozstawionymi palcami jakby wbijały się w ciało postaci ją przytulającej. Jak by chciała go szponami chwycić i przytrzymać przy sobie jak by się bała że zaraz ją opuści i odejdzie . Piękny obraz  …

     

     Abraham Joshua Heschel – Rabin żydowski , uczy że prorok nie jest USTNIKIEM  Boga , ale Osobą stającą na przeciw Najwyższego – Nie jest instrumentem na którym Bóg sobie pogrywa , ale partnerem –  współpracownikiem Boga" .

     

    Ps . Pozdrowienia wszystkim tu piszącym i komentującym

    a*

     

     
    Odpowiedz
  14. walka

    Pani Halino, parę

    Pani Halino, parę uwag.

    Proszę przy opisywaniu pewnych spraw (chodzi mi o te sprawy kontrowersyjne: antykoncepcja, aborcja, eutanazja, "niechciane ciąże" i inne kontrowersyjne sprawy) posługiwać się WSKAŹNIKAMI.

    Rozumie Pani ? Nie suche liczby, czyli: – u nas jest więcej niechcianych ciąż, itd. ale WSKAŹNIK.

    Przykład wskaźnika:   ilość niechcianych ciąż / liczba protestatnów,   ilość niechcianych ciąż / liczba katolików, lub

    ilość aborcji / liczba niewierzących,   ilość aborcji / liczba katolików. Rozumie Pani ? Chodzi mi o to, żeby nie manipulować ludźmi, a tak właśnie ROBI PANI. Posługuje się pewnymi sformułowaniami aby przestraszyć ludzi aby w to uwierzyli. To jest typowe dla pewnych ludzi – UWIERZ.

    Tak niestety robią ludzie – "uwierz mi". No i wierzy się w to co podają różne środowiska, czyli np.

    – "używanie środków antykoncepcyjnych zmniejsz ilość niechcianych ciąż

    – "używanie prezerwatyw zmniejsza ryzyko zakażenia HIV

    – "wychowanie sexualne wpływa  na "odpowiedzialność ludzi".

    To są FRAZESY, ponieważ są niesprawdzone, jeżeli Pani chce to udawadniać to proszę się zająć poważnym badaniem tego na tle statystycznym a nie powtarza FRAZESÓW, czyli – bo "takie są liczby".

    Mówię tak, bo Pani non stop podkreśla, że "wychowanie katolickie" i religijne wpływa na "nieszczęśliwość ludzi", gdyż później mają różne problemy.

    SKĄD PANI TO WIE ? – SKĄD ? Suche liczby NIC NIE MÓWIĄ, mogą powiedzieć tylko WSKAŹNIKI i porównanie ich, czyli np. porównanie wielowyznaniowego USA do Katolickiej Polski, lub innego kraju.

    Ok, bo pewnie dostanę inne zarzuty, typu – katolicka Francja, Hiszpania, Włochy, tylko proszę sobie zadać pytanie, czy one naprawdę są jeszcze "katolickie"?

     

     
    Odpowiedz
  15. Halina

    Misjonarz

    Rozumiem Cię jak najbardziej, ale uwag nie przyjmuję:) Piszesz coś tam " przed siebie", tym swoim pseudonaukowym językiem. A rób sobie człowieku i pomiary wskaźnikowe, jak  jest  Ci to do czegoś potrzebne. Możesz też dla odmiany- odprawić nade mną egzorcyzmy:) Mój filtr poznawczy funkcjonuje prawidłowo i nie mam zaburzeń w testowaniu rzeczywistości. Nie podaję żadnych liczb, faktów-manipulant z Ciebie, że ho ho. Toż ponoć ponad 95% społeczeństwa-to katolicy -kieruj walkę we właściwym kierunku 😉  Nigdzie nie piszę o aborcji, eutanazji. A tak oczywiste  fakty, że właściwie dobrana antykoncepcja- zmniejsza liczbę niechcianych ciąż, a edukacja seksualna  uczy odpowiedzialności,opóźnia inicjację seksualną i zapobiega nieplanowanym ciążom -nie muszą być oparte na moich prywatnych badaniach.  O prezerwatywach- jako jednym ze sposobów zmniejszania ryzyka zakażenia wirusem HIV, coś tam ostatnio papież Benedykt XVI wspominał. Czyżbyś i jego nie słuchał?  Proszę zapoznać się najlepiej z badaniami  prof. Izdebskiego czy innych znawców tematu.

    Sama otrzymałam wychowanie katolickie i nie czuję się z tego powodu nieszczęśliwa. Ale wtedy Kościół był innym Kościołem. Religia w salkach, codzienna modlitwa w kościele przed lekcjami, bo tak chciało serce. A teraz…żyjemy niby w kraju katolickim, ale kościoły świecą pustkami. Szkolna katecheza odbywa się   " na ochotnika,  pod przymusem", bo stopnie z religii wliczane są do średniej. Młodzież dość niechętnie uczestniczy w tych  zajęciach, ponieważ lekcje bywają czasami- porażająco nudne. Nikt nie kontroluje ani treści, ani też sposobu ich prowadzenia. Takie są skutki   tej fanatycznej WALKI. To nie katolickie wychowanie powoduje problemy, tylko FANATYZM RELIGIJNY, a ten występuje także I w rodzinach protestantów.

    W przeciwieństwie do Ciebie, nikim nie manipuluję i nie straszę -mam prawo, tak jak każdy do wyrażania własnego zdania.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code