Być albo nie być (we wspólnocie)

 
Rozważanie na Środę V tygodnia Wielkiego Postu, B2
 

Pozazdrościć można wiary tym, którzy zgodzili się, by wrzucono ich do rozżarzonego pieca. Nie chcieli oddać pokłonu złotemu posągowi, byli natomiast pewni, że cokolwiek się z nimi stanie, ich Bóg będzie z nimi.

Wspólnota Szadraka, Meszaka i Abed-Nega budzi podziw. Razem wyznają wiarę, razem w niej trwają, w końcu razem ponoszą jej konsekwencje. Czuwa nad nimi jeden anioł – to również wskazuje na ich jedność.

Wspólnoty kościoła katolickiego często są przedstawiane w krzywym zwierciadle. Kółka różańcowe są kojarzone z czymś archaicznym, lekko zakurzonym, bywają wyśmiewane przez współczesne mass media. Należą do nich jakoby głównie starsze kobiety, emerytki, lekko stetryczałe, niezbyt inteligentne, które bezmyślnie powtarzają swoje „zdrowaś Maryjo”.

Podobnie z Ruchem Światło – Życie, czyli z tzw. oazą. Dziewczęta do niej należące przedstawiane są najczęściej jako infantylne cnotki, uczesane w warkoczyki. Nie wspomnę już o podwórkowych kółkach różańcowych, które były publicznie wyszydzone.

To tylko przykłady. Inne wspólnoty są oceniane surowo, porównywane do sekt, wytykane palcami jako zgromadzenia tych, którzy mają za dużo czasu i z nudy angażują się w taką czy inną działalność przy kościele.

Wspólnoty kościoła katolickiego mają wiele wad, co nie jest dziwne – w końcu tworzą je ludzie, a tym daleko do ideału. Niektóre z tych grup odbiegają od sedna, od wartości, ba, czasami nawet od chrześcijaństwa, dbając tylko o własne, ludzkie i przyziemne interesy. Niestety, działalność takich wspólnot najczęściej jest omawiana na forum, bo budzi najwięcej emocji.

Tymczasem wiele organizacji skupionych przy kościele niesie nadzieję i pomoc w budowaniu więzi z Bogiem. Kółka różańcowe gromadzą nie tylko starsze panie, ale też mężczyzn i młodzież, w oazie działają wartościowi, inteligentni młodzi ludzie. Wspólnoty modlitewne dają ogromną siłę w drodze do świętości.

Zawsze powtarzałam, że wspólnota pomaga równać ku górze. Bo wspólnota mobilizuje i wyznacza jasną ścieżkę. Wspólnota daje wsparcie i pomaga rozwiązywać problemy. Przede wszystkim zaś ułatwia poznanie Boga i obcowanie z nim.

Niektórzy boją się zaangażowania, bo obawiają się zaszufladkowania, a także obnażenia swoich słabości. Bo przecież nie wypada tak publicznie „prać swoich brudów”, mówić o tym, że nie potrafimy się modlić albo o tym, że w Bogu widzimy wciąż swojego ojca, którego szczerze nienawidziliśmy. Wstyd poprosić o modlitwę, gdy w naszej rodzinie, domu czy w życiu dzieje się źle. Postępując tak, zamykamy się na ogromną łaskę, na dar, jakim jest wspólnota.

Myślałam o tym wszystkim wczoraj, stojąc w kościele. O tym, że niektórzy jednak – z różnych względów – nie chcą, nie potrafią, nie potrzebują. A jednak kościół i dla nich ma propozycję jednoczenia się we wspólnocie. Jaką? Duchową adopcję, czyli codzienną modlitwę za poczęte dziecko. Byłam świadkiem uroczystego przyjęcia takiej adopcji. Przy ołtarzu stali różni ludzie – młodsi, starsi, kobiety, mężczyźni. Każdy modli się indywidualnie, każdy ma „swoje” dziecko. Łączy ich idea i wiara w to, że Bóg zawsze ocala tych, którzy do niego się zwracają. Ci ludzie tworzą piękną, chrześcijańską wspólnotę, która prowadzi misterną działalność w zaciszu domów. Jej owoce będą obfite, chociaż widoczne i namacalne tylko dla nielicznych.

Obecność w kościele już jest obecnością we wspólnocie, chociaż często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pytanie tylko, na ile faktycznie w tą wspólnotę się angażujemy. Bo być może tylko w niej jesteśmy.

Wspolny_kosciola.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2012

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code