, ,

Boże Narodzenie zaczyna sie jesienią? – refleksje niepopularne

 

Mimo, iż Święta jeszcze daleko przed nami, mam nieprzyjemne odczucia, gdy pomyślę o tym co się zaczęło już w listopadzie dziać z ludźmi dookoła.

Już wszędzie widać świąteczne reklamy, wszystko oczywiście można dostać w promocji. Są plakaty z Mikołajem uśmiechniętym od ucha do ucha, jelonki i reniferki obwieszone dzwonkami, skrzaty pluszowe przechadzające się po ulicach z reklamowymi kuponami świątecznymi. Czy mieszkamy na wsi czy w mieście – dopada nas komercja, szum i hałas przedświątecznej atmosfery. Telewizja i sklepy nie pozwolą nam zapomnieć – nie ważne, że jesień jeszcze i listopad – już zaraz święta!!!

Ten szum … taki po którym rzadko kto jeszcze ma siłę zauważyć, że już właśnie są święta, że właśnie teraz można odpocząć zadumać się i…no właśnie. Po co są te święta, przecież fajniejsze są te iluzje – zapowiedzi i reklamy, ciekawsze są zakupy i promocje świąteczne. Niż sama wigilia. Toż to czasem koszmar – trzy dni z rodziną przy jednym stole, obżarstwo i kilkudniowa sztywność w krzyżu od ciągłego siedzenia. I mimo promocji, jeszcze ten problem – znowu mamy kupić dwadzieścia upominków, a jak zwykle portfel świeci pustką. Harcerze mogą jeszcze sami zrobić coś ładnego, tylko… no właśnie kiedy haftować, rzeźbić i malować, kiedy w grudniowe wekeendy tak często mamy akcje zarobkowe typu „zbieramy w sklepach do puszki”. Kto jeszcze pamięta o wigiliach drużyny, na której wykonuje się razem prezenty dla rodziny czy kolegów z domów dziecka?

Nic tylko wrzasnąć „Ratunku!” i uciec gdzie pieprz rośnie albo może raczej zabrać św. Mikołajowi ten jego magiczny wózek i pognać renifery na skraj świata, może tam będzie trochę spokoju… i tej ciszy, jaka panowała przy żłóbku, gdy Sprawca obecnego świątecznego zamieszania przychodził na świat. Bo nawet jeśli tę cisze przerwali aniołowie i pastuszkowie gromko nawołujący się w ciemnościach, rozświetlonych niebywałym blaskiem Gwiazdy Betlejemskiej – to na pewno milsza była dla ucha niż dźwięk reklamy coca coli w świątecznych sześciopaku.

Kiedy w harcerskiej drużynie zaczynają się święta? Czy umiemy uniknąć tej pośpiesznej krzątaniny, czy umiemy jeszcze stworzyć wokół swoich drużyn, rodzin taką prawdziwą świąteczną atmosferę? Czy my jako instruktorzy i instruktorki potrafimy pomóc rodzinom naszych harcerzy w przeżywaniu świąt w dobrej, duchowej atmosferze?

Boże Narodzenie bardzo często jest w świadomości Polaków najważniejszym świętem w roku. Nie ma takiego drugiego i nie ma nikogo, kto przykładałby więcej uwagi i siły do przygotowania kolacji i wieczornych niespodzianek pod choinką, co w grudniowy wieczór wigilijny. Dlaczego więc – skoro to takie ważne tak łatwo pozwalamy się omamić i oszukać? Dlaczego zapominamy o sensie – prawdziwym znaczeniu tych kilku dni?

Bo to właśnie o spokój i klimat radosnego oczekiwania na Wielką Zmianę chodzi w świętach Bożego Narodzenia. To święto nadziei i radości. I miłości.

Pamiętam taki jeden rajd świąteczny, na który pojechałam z drużyną starszych harcerzy i wędrowników. Szliśmy 6 km przez ciemny las roziskrzony pierwszym śniegiem. Drogi były śliskie, musieliśmy iść ostrożnie , trzymać się razem. Co chwilę ktoś się wywracał, co oczywiście było dla wszystkich świetną okazją do zabawy. Nieśliśmy plecaki pełne potraw wigilijnych. Nic nie jest fajniejsze od plamy wigilijnego barszczu na plecaku, były też uszka z grzybami, kutia, nawet karp w galarecie który Aśka zalała w pojemnikach po jogurtach, żeby były wygodniejsze do przeniesienia. Kiedy wszyscy już doszli na miejsce wigilii – mała szkoła z kuchnią w której był kaflowy piec, od razu zabieraliśmy się do ustawiania stołów, podgrzewania potraw. Były nawet talerze i widelce, nie mówiąc o szklankach z kompotem z suszonych śliwek.

Mimo iż w naszym gronie byli ludzie różnych opcji światopoglądowych, wszyscy zgodnie śpiewaliśmy kolędy, składaliśmy sobie życzenia. To był czas pokoju, czas radości, zabawy. Zwłaszcza gdy zaczynała się część z Mikołajem losowanym spośród nas, który musiał rozdawać prezenty przyniesione przez wszystkich. Prezenty robiliśmy własnoręcznie. Dostałam kiedyś haftowany obrazek z choinką. Niektóre prezenty były niesamowicie zabawne – np. Prawdziwym hitem było pudełko po butach przerobione na kalejdoskop. Fajny też był stary pluszowy miś w małym harcerskim wdzianku.

Czy ktoś jeszcze pamięta, że w Betlejem narodził się Ktoś, na kogo świat czekał odkąd usłyszał proroctwo o Zbawicielu? Jakże ważne to musiało być, skoro ludzkość zmieniła się pod wpływem narodzin, wydarzeń życia i zaskakującej śmierci jednego człowieka. Człowieka, który żył wśród nas. Człowieka, który… okazało się, że jest Bogiem. Boże Narodzenie to pamiątka najdziwniejszych urodzin jakie miały miejsce na świecie. Najdziwniejszych i jakże niezrozumiałych dla współczesnego zachodniego świata, który na kanwie skromnych, choć niezwykłych wydarzeń w Betlejem sprzed ponad 2000 lat robi właśnie niezły interes. Wyobraźcie sobie, że Jezus z Nazaretu rodzi się w Hollywood i cały świat monitoruje uroczyste przybycie trzech króli. Herodowi jest na tyle głupio się od tego wszystkiego odciąć, że w końcu postanawia nie zabijać wszystkich pierworodnych w kraju tylko sam osobiście idzie złożyć hołd temu dziwnemu Dziecku. Bo pewnie tak by to wyglądało, gdyby Jezus narodził się dziś. Może dlatego narodził się w samotności, zapomnieniu, w kraju odległym, który obecnie z tego właśnie powodu jest szarpany przez wojnę i nie kończące się roszczenia o jego ziemie, o jego znaczenie.

A czy w naszej świadomości On – Dziecię z Betlejem – w ogóle jeszcze ma miejsce przy tych wszystkich symbolach wigilijnej nocy?

Myślę, że w harcerskim gronie możemy spróbować ominąć przedświąteczną bieganinę i chaos medialny jaki serwuje nam współczesna rzeczywistość. Może warto zachęcić naszych wychowanków, aby jak trzej mędrcy wyruszyli w osobistą podróż za Gwiazdą, w poszukiwaniu Nowonarodzonego – źródła miłości w swoim własnym życiu? Może zorganizować grę terenową, dłuższy spacer przed wigilijną zbiórką okraszony gawędami na temat pokoju, optymizmu, wiary w przyszłość, w ludzi i w siebie. A może formami typu: ognisko z kolędami (wśród nocnej ciszy na mroźnym niebie na pewno widać gwiazdy), pokaz tradycji świątecznych na przykładzie potraw czy ozdób na choince? Może zamiast skupiać się tylko na prezentach i błogim nicnierobieniu przy zastawionym stole, zaproponować harcerkom i harcerzom, aby spróbowali wyruszyć z rodzinami na świąteczny spacer, świąteczną pogawędkę, świąteczną generalnie wyprawę w głąb siebie. Mamy do dyspozycji tyle narzędzi: sprawność Mężnego czy Chwata, może warto zmierzyć się z własnym nastawieniem konsumpcjonistycznym do świąt? Może warto zwalczyć w Adwencie jakąś swoją słabość: może lenistwo duchowe, które skazuje nas na zbyt łatwe interpretacje czasu świątecznego, może wygodnictwo, które powstrzymuje nas przed zachęceniem naszej drużyny do zaniesienia Betlejemskiego Światła Pokoju do miejsc mniej i podzielenia się opłatkiem z ludźmi osamotnionymi, chorymi? Mamy też sprawności Strażnika Betlejemskiego Światła Pokoju, czy np. pomocną dłoń, opiekun chorych. A co z wyczynem u wędrowników? Może warto w grudniu rozpisać jakiś ciekawy Projekt dotyczący służby ludziom, służby Bogu? A może przypomnieć sobie Znaki Służb, jest ich tak wiele…

Zastanówmy się, głęboko, szczerze. I nie róbmy niczego na siłę dla tzw. świętego spokoju. Ale raczej osiągajmy spokój ducha przez uczciwe podejście do tych świąt. Przez uświadomienie sobie, ze to święto narodzin Boga. Święto pokoju i radości, które przecież są wartościami bardzo ściśle związanymi z harcerskim stylem życia.
„Pierwsza Gwiazdka na niebie, z ognia sypią się skry…”
Mimo, że jeszcze listopad, wypowiadam życzenia przeniknięte głęboką nadzieją – życzenia udziału w sile duchowej, jaka towarzyszy nam w osobie Dziecka Bożego – Jezusa narodzonego w Betlejem. Abyśmy my – harcerscy instruktorzy umieli czerpać ze źródeł tej Siły i mieli odwagę przekazać ją zuchom, harcerkom i harcerzom.

Normal
0

21

false
false
false

PL
X-NONE
X-NONE

MicrosoftInternetExplorer4

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;}

Czuwaj. Miesięcznik instruktorów ZHP nr 12/2005

P.S. Ten tekst ukazał się w "Czuwaj. Miesięczniku dla instruktorów ZHP" w 2005 r. Ale nie tylko harcerzom chcę życzyć rozsądku i pogody ducha, cierpliwego czekania na adwent i Święta z duchowym dystansem do promocji i handlowego podejścia do rocznicy narodzin Boga na ziemskim łez padole. Niech autorzy i czytelnicy "Tezeusza" również zaznają pokoju serca, siły płynącej od Tego, Który Się Narodził i niech mają odwagę świadczyć o tym pokoju i o miłości nie tylko w swoich środowiskach, ale też i w labiryntach tezeuszowych dyskusji.

 

Komentarz

  1. zibik

    Postulat świąteczny – więcej Boga, mniej konsumpcjonizmu !

    W wielu krajach misyjnych Ewangelia przemienia kulturę pogańską, wypełniając obrzędy pogańskie treściami chrześcijańskimi, bądź całkowicie wypierając zwyczaje sprzeczne z przesłaniem Ewangelii.

    Natomiast w niektórych tzw. krajach chrześcijańskich ma miejsce proces odwrotny. Otóż tradycje religijne – chrześcijańskie, bywają coraz częściej wypierane, przez obyczaje neopogańskie,. Które widoczne są  m.in. w życzeniach świątecznych, wystawach sklepowych, nazewnictwie świąt i wreszcie w kuriozalnych decyzjach władz. Tkwi za nimi postulat świąt bez Boga, za to wypełnionych zakupami i konsumpcją.

    W przeżywaniu Świąt Bożego Narodzenia ważny jest element spotkania z ludźmi, także miłej atmosfery i odpoczynku. Jednak to wyjątkowe święto pozbawione głębszego, właściwego wymiaru nadprzyrodzonego staje się „wydmuszką”. Tendencja deprecjacji chrześcijańskiego wymiaru świąt wpisuje się w szerszy proces dechrystianizacji współczesnej kultury.

    Człowiek jest istotą, która nie znosi próżni. Wypieranie pierwiastka religijnego ze świąt katolickich i  chrześcijańskich, a nawet afirmacji symboli wiary z życia społecznego. Skutkuje współegzystowaniem lub zastępowaniem wiary religijnej, przez zabobony i przesądy.

    Laicka wersja świąt ukazuje Boże Narodzenie bezosobowo jedynie, jako święto rodzinne i tradycyjne, oraz dni wolne, od pracy, a przeznaczone na TV i rozrywki, ewentualnie relaks, czy wypoczynek.

    Zabrzmi to groteskowo, a może sarkastycznie, ale być może za jakiś czas katolickie dzieci nie będą wiedziały, że Boże Narodzenie, to urodziny Jezusa. Podobnie, jak niektóre dzieciaki z miast są przekonane, że mleko pochodzi z kartonika lub ze sklepu, a nie od krowy.

    Postępujący proces zeświecczenia i laicyzacji jest widoczny w życiu i artykule Pani Joli, także osobiście dostrzegany i doświadczany, choćby w okresie poprzedzającym Świąta Bożego Narodzenia, które dotychczas w RP były wizytówką katolicyzmu.  

    Czy święta religijne w świecie, także w  RP są nadal uroczystym, powszechnym i publicznym wyznaniem przeżywanej wewnętrznie wiary w Boga Trójjedynego?….

     

    Szczęść Boże !

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code