Boję się Boga przechodzącego

Rozważanie na XXIII Niedzielę Zwykłą, rok B2
 

        Timeo Deum transeuntem… Boję się Boga przechodzącego… – z lękiem wyznawał święty biskup Hippony Augustyn. Boję się Boga przechodzącego, bo mogę się z Nim rozminąć, nie zauważyć, nie rozpoznać… i zostanę jak Beckettowi bohaterowie, czekając na kogoś, coś, co być może nigdy nie nadejdzie… Może się zdarzyć, że człowiek ma wielkie tęsknoty i pragnienia Boga, ale tak się na tym zafiksuje i zatrzyma, że będzie to ważniejsze od rzeczywistego spotkania z Bogiem. Można przechadzać się po najpiękniejszej nawet świątyni i nigdy nie doświadczyć obecności Pana. Można uczestniczyć we wszystkich kursach, rekolekcjach i spotkaniach, i nie poczuć ani razu bijącego serca Boga żywego. Jak

On przychodzi? Jak się z Nim nie rozminąć? Jak Go spotkać?  

Daj się prowadzić dzisiejszej Ewangelii, zapomnij na chwilę, kim jesteś i… zostań głuchoniemym…. Zapomnij, że widzisz i słyszysz. Poczuj się bezradny i odrzucony, samotny i we wszystkim zależny od innych.

Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. Inni przyprowadzili Cię do Jezusa, nie wiadomo nawet, kto Ci pomógł, ale na pewno byli to inni. Twoja wiara wzrasta we wspólnocie, to inni prowadzą Ciebie do Niego. Możesz sobie wmawiać i z uporem maniaka powtarzać, że wiara to tylko Twoja prywtana sprawa… Zobacz, jak wiele otrzymałeś od innych…, jak Ci podawali pomocną dłoń, jak dyskretnie prowadzili Cię za rękę. Nawet to, że czytasz ten tekst, jest tego delikatnym potwierdzeniem. Drugi człowiek jest Tobie potrzebny i Ty też jesteś potrzebny innym. Jesteś w Kościele potrzebny, aby całym sobą prowadzić innych, idąc ramię w ramię. „Gdyby Pan Bòg potrzebował samotnej pieśni, poprzestałby na Adamie” (G. Ravasi).

Powiesz, że ta wspólnota raz poda rękę, a raz przywali kamieniem w głowę? Masz rację, ale czy to wszystko nie pochodzi od Niego? Abyś nie wił sobie wygodnego gniazdka, ale nadzieje miał w Kimś większym?

Powiesz, że pasterz zamiast karmić owce na zielonych pastwiskach, sam wyjada im najlepszą trawę i z pasterza staje się elektrycznym pastuchem? A On Cię zapyta: czy nie ulękniesz się Mnie, gdy przyjdę w takiej formie? Czy odrzucisz prezent tylko dlatego,że pudełko Ci się nie podoba? Idź w głąb i nie lękaj się Mnie!

On wziął go na bok osobno od tłumu. Ci, którzy przyprowadzili głuchoniemego do Jezusa, chcieli, aby On nałożył na niego ręce i uzdrowił Go. Tymczasem Jezus wziął go na bok osobno od tłumu. Nie wiemy, dlaczego Jezus tak uczynił. Może chciał uniknąć taniej sensacji i rozgłosu, a może nie chciał, aby inni dyktowali Mu, co i jak ma robić? Tak łatwo przyciąć Boga do naszej miarki, zamykając pod złotym kloszem naszych wyobrażeń. Tak łatwo zaakceptować i uwierzyć w Boga, który będzie spełniał nasze, nawet dobre, zachcianki. Słodka Bozia, taki duchowy automat… Ja Mu modlitwę, On mi pomoc. Ja poposzczę, On mnie uzdrowi… Tyle, że to ja stawiam warunki… Ja…

Jezus wziął głuchoniemego na bok, aby pokazać, że to On jest Bogiem i jedyne, co się liczy, to moja więź z Nim. W ostatecznym momencie człowiek zostaje sam na sam z Bogiem i w tej relacji nikt go nie zastąpi, nikt go z niej nie zwolni. Wszystko dokonuje się w miłosnym dialogu dwóch serc, a decyzja o wejściu w dialog jest zawsze moja. Dlatego żadne tanie wymówki o przeciwnościach losu, butnych proboszczach i pompatycznych ceremoniach nie tłumaczą i nie usprawiedliwiają mojej obojętności wobec Boga przechodzącego.

Włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka. Czynność wykonana przez Jezusa wydaje się być nadzwyczaj prosta i żeby delikatnie powiedzieć…, nieestetyczna… Ale tak przychodzi Pan…w tym, co codzienne, zwyczajne, proste.

Można powiedzieć: „ to tylko zbieg okoliczności, przypadek”, a można też zauważyć delikatną obecność Kogoś Innego. Spotkane osoby, wydarzenia mogą być przejawem walki Boga o mnie, o moje serce. Pozostaje pytanie, czy umiem te znaki odczytywać, czy nieustannie szukam tego, co nadzwyczajne? Czasami oczekujemy wielkich rzeczy, jesteśmy nawet gotowi zrobić wszystko dla Chrystusa…, a tymczasem potrzeba jednego – wierności w szarej codzienności, świętości w zwyczajnych obowiązkach, zatrzymania się przed Nim.

Bóg jest blisko przybitych do ziemi i tych, co nie są w stanie wznieść się ku Niebu. Przedziwne jest Boża pedagogia. Wychodzenie naprzeciw strudzonym, chorym, przybitym do ziemi, bez nadziei… On wybiera to, co kruche, słabe, bezsilne, jednym słowem po ludzku myśląc Bóg wybiera takie dno, zero. Uwielbiam tę Bożą logiką bezsilności, bo jest to nadzieja także dla mnie. Gdy jestem przybity problemami – On jest blisko. Gdy pełzam niczym robak w swoich grzechach i słabościach – On jest blisko. Gdy niczym z pękającego wrzodu wypływa ze mnie jad starego człowieka – On jest blisko. Nie gorszy się, nie ocenia, nie odwraca głowy…, nie liczy moich potknięć, ale spogląda czule na moje poranione człowieczeństwo i pokopane życie. Zobacz to czułe spojrzenie Boga na ciebie. Spojrzenie pełne troski i życzliwości, miłosierdzia, co podnosi w górę, wydobywa spod wszelkich nawarstwień twardej skorupy ciągle tych samych grzechòw i słabości. Bóg jest ci przychylny i patrzy na ciebie życzliwe, z czułością.

Zatem Effatha – otwórz się tu i teraz. Nie czekaj na lepszy moment, lecz otwórz się i wznieś jak Jezus oczy ku Niebu. Wyzbądź się swoich myśli, stereotypów i uprzedzeń, i otwórz się, patrz odważnie w Niebo. Otwórz się, a wówczas „przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy jak jeleń wyskoczy i język niemych wesoło krzyknie”. Wznieś oczy ku niebu, a „trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie; spieczona ziemia zmieni się w staw, spragniony kraj w krynice wód”.

Timeo Deum transeuntem… Boję się Boga przechodzącego… Dlatego chcę się otworzyć i patrzeć wysoko w Niebo, bo On jest mi życzliwy i , „przychodzi, aby mnie zbawić”.

uzdr__gluch_.jpg

Rozważania Niedzielne

 

8 Comments

  1. elik

    Druga strona medalu i wyznanie.

    Ks. Adamie dziękuję za Twoją obecność wśród nas, oraz kolejny refleksyjny, pouczający i ubogacający tekst. Jednak wg. mnie istnieje druga strona medalu i to wszystko nie pochodzi, od Niego. Przecież na świecie jest również zły duch, także jego słudzy tj. złoczyńcy i ich zło.

    Przede wszystkim zło istnieje z powodu naszej - podopiecznych, także rodziców i pasterzy obojętności, czy grzechów zaniedbania. A w wielu przypadkach również głupoty, lenistwa, gnuśności, naiwności, oraz bezsilności i bezradności. To nie my, lecz oni w sferze publicznej, czy medialnej tj. w wpływowych środowiskach coraz bardziej dominują, a w wielu regionach świata, państwach, czy narodach nawet znajdujdują uznanie i stanowią struktury władzy.

    Kogo z nas, a tym bardziej największych przywódców, bądź pasterzy, przewodników stać, aż na takie wyznanie?.....

    Boję się Boga przechodzącego, bo mogę się z Nim rozminąć, nie zauważyć, nie rozpoznać...

    Rzeczywiście ludzie światli, prawi, otwarci i wolni mogą wiele rzeczy, nawet być wiarygodnymi świadkami i innych przyprowadzać, do Niego lub zachęcać, aby dali się prowadzić.

    Miłość i ufność - wiara w Boga Trójjedynego owszem wzrasta w wspólnocie Jego Kościoła, lecz istnieją również inne gremia, a nawet zbory, wspólnoty, czy sekty, gdzie nie zawsze występują u przełożonych, pasterzy i podopiecznych - pozytywne i pożądane doświadczenia, doznania, odczucia, także właściwe procesy i przemiany.

    Przecież wielu z nas nie zawsze w pełni poznaje i uświadamia, ani zbytnio nie interesuje to - jakie występują na świecie potencjalne tendencje i zagrożenia?...... Dlatego łatwo ulega pokusom świata i zniewoleniu złego ducha, przez to nie doświadcza w pełni Jego Boskiej Miłości - obecności i bliskości tj. nie czuje bijące serce Boga żywego.

    Jego Boską Miłość i życie wieczne, każdy człowiek może otrzymać za darmo, musi spełnić tylko jeden warunek: w ciemnościach wiary całkowicie zaufać i zawierzyć Jezusowi całe swoje życie. To jest jedyna recepta na pełnię szczęścia i osiągnięcie życia wiecznego w niebie. Zmarnować taką szansę byłoby szczytem bezmyślności i głupoty.

    Całość TU: http://adonai.pl/wiecznosc/?id=6

    Ps. Katolicy i chrześcijanie znajdują się obecnie w niezmiernie trudnej sytuacji. Nasi pasterze, przewodnicy, ojcowie, obrońcy zbyt często składają broń. Mało tego. Sami się poddając w/w złoczyńcom, nas również zmuszają do poddaństwa.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. adi

    Elik coz powiedziec? tak

    Elik coz powiedziec? tak rzeczywiscie jest, co mozemy na to poradzic? walczyc o swoje serce i o swoich bliskich, bo tu chodzi o zbawienie. Walczyc o siebie, nie z innymi i pytac co to znaczy dla mojego serca. I miec jeszcze ewangeliczna cierpliwosc: " pozwolcie rosnac obu az do zniw".

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Co możemy na to poradzić?…..

    @ks.Adamie  owszem takie cnoty, jak pokora, cierpliwość, czy roztropność, sprawiedliwość, szczerość, także opanowanie, odwaga i inne są konieczne i bezcenne w życiu doczesnym ludzi prawych.

    Natomiast w kwestii – co możemy na to poradzić?…..może zamiast kłócić się, spierać, czy walczyć – no bo z kim?……, lepiej starać się integrować, jednoczyć i razem współtworzyć dobro m.in. troszczyć, pomagać, bądź zawsze upominać o naszych bliźnich – tych, którzy nie są ubodzy, czy bogaci w rozumieniu świata.

    Jednak są w wielkiej potrzebie, bo egzystują w totalnym zakłamaniu i uporczywie trwają w błędzie (grzechu), oraz za wszelką cenę starają się być znaczący, majętni, czy układni, tolerancyjni i poprawni politycznie albo usiłują być wrogo usposobieni wobec oponentów, czy obojętni wobec spraw doniosłych i brzemiennych w skutkach, czy nawet ludzkiej podłości, nikczemności, także tragedii, krzywdy etc.

    A przez to są na złej drodze i w duchowej nędzy, biedzie, także zniewoleniu, osamotnieniu i rozpaczy, czyli w coraz większej potrzebie – nawrócenia, a nawet opamiętania. 

    Przecież na świecie, także w RP bliźnich – potrzebujących (świeckich i duchownych) nie brakuje, bo wg. mnie najwięksi egoiści tj. przede wszystkim władcy świata i ich sojusznicy, sprzymierzeńcy, poplecznicy – wszyscy wobec nich ulegli, czy spolegliwi – jedynie troszczą się o siebie, czy osoby bliskie lub zwierzątka.

    Szczęść Boże!

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  4. adi

    Podzielam, tyle ze gdy jest

    Podzielam, tyle ze gdy jest zle i swiat jest taki a nie inny to rzezywiscie "nadszedl czas osoby" tj osobistej odpowiedzi na Boga, ktory przychodzi. Wszystko rozstrzyga sie w sercu, a ja moge  w tym innym jedynie pomoc, doprowadzic, wskazad droge. Bo Ten, co zna ludzkie serce to Pan. Istnieje wielkie niebezpieczenstwo zamkniecia sie w postawie warczaco- gryzacej weszac zlo i wroga, zamiast dac swiadectwo, ze mozna naprawde tak zyc, zwyczajnie ale na wysokim poziomie, zawsze z Chrysusem. Byc Jego, przylgnac, zakorzenic sie w Nim. To kierunek dazen chrzescijanina.

     
    Odpowiedz
  5. Jadzia

    mozemy chciec, ale nie wszystko od nas zalezy

    Sadze, ze wiele tutaj moze zrobic sam Bóg. Możemy chciec, ale…

    A co mozna powiedzieć – co prawda juz nie teraz ale znacznie znacznie wczesniej – o stosunku Kościoła i duchownych do dzieci nieslubnych? Odmawianie im czegokolwiek związanego z Bogiem? Czy dziecko jest czemuś winne? Owszem Kosciół czy duchowni mógł miec negatywny stosunek  do rodziców – owszem, ale czym zawiniło samo dziecko? Czy to dziecko w dawnych czasach nie rozmijało sie z Bogiem tylko i wyłacznie przez stosunek do niego samego Kościoła?

     
    Odpowiedz
  6. elik

    Postawy i zachowania

    @Ks.Adamabsolutnie zgadzam się, że od chwili przyjścia Syna Człowieczego – Jezusa Chrystusa na Ziemię, obowiązuje wszystkie istoty powołane do zbawienia i życia wiecznego – czas wiarygodnych świadków i nawracania się złoczyńców!

    Natomiast postaw warcząco – gryzących nie brakuje nawet na forum "Tezeusza". Jednak wg. mnie w życiu codziennym, a szczególnie sferze publicznej – zdecydowanie groźniejsze i coraz bardziej powszechne są w/w  postawy i zachowania tj. egoistyczne, bądź hedonistyczne, czy dwuznaczne, zakłamane, pozornie dobre (faryzejskie). W wielu przypadkach jednocześnie tolerancyjne, liberalne, bądź obojętne (letnie) wobec złoczyńców i ich zła, oraz szczególnie wrogie (zawistne, agresywne) nie wobec wszystkich, lecz wybranych członków wspólnoty Kościoła RK.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  7. elik

    Jakie ale?…..

    Droga Jadziu – jeśli człowiek (świecki lub duchowny) naprawdę (bezgranicznie) ufa Bogu i wyłącznie pragnie dobra, to wówczs nie ma zła, ani żadnego ale….

    Pozdrawiam Ciebie serdecznie – Zbigniew

     
    Odpowiedz
  8. adi

    Jadziu, podzielam opinie o

    Jadziu, podzielam opinie o bledach i pewnych sytuacjach gdzie zabraklo uszanowania godnosci drugiego, szczegolnie niewinneo  dziecka. Na szczescie tych sytuacji jest coraz mniej. Pamietaj tylko, ze warunkiem chrztu dzieci w pierwotnym Kosciele byla wiara rodzicow i zaufanie wspolnoty do rodzicow. Oczywiscie ze slub niczego nie gwarantuje , ani zadne deklaracje, bo ostatecznie chodzi o serce i czas osoby tj osobista odpowiedzialnosc osoby wobec swojego Przeznaczenia tj zycia z Bogiem. Chodzi o zaufanie i poddanie sie Bozemu prowadzeniu. Dzieki za glos i pozdrawiam. x. AW

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code