Bóg powołuje w każdym czasie

Rozważanie na V Niedzielę Okresu Zwykłego, rok C2
 

Dzisiejsza liturgia przedstawia nam trzy postaci; można powiedzieć, że są to trzy filary Kościoła. Pierwszy to prorok Izajasz, będący "ustami" Pana Boga tu na ziemi. Drugi to święty Paweł, Żyd, gorliwy wyznawca swojej religii i prześladowca chrześcijan. Ostatni to święty Piotr, uczeń Jezusa, który stał się skałą i kamieniem węgielnym pod Chrystusowy Kościół. Wszystkich trzech mężów powołuje Bóg, aby pełnili jego wolę. 

Powołanie Izajasza dokonuje się "w roku śmierci króla Ozjasza", gdy przebywa on w świątyni Pana. Izajasz ma wizję panowania Boga w wieczności. Bóg siedzi na wielkim tronie, a ponad Nim unoszą się aniołowie – Serafiny i wyśpiewują jeden przez drugiego: „Święty, święty, święty jest Bóg Zastępów, a ziemia cała jest pełna Jego chwały”. Izajasz, stając w obliczu takiej wizji Boga, zdaje sobie sprawę ze swojej małości, z nieczystości swojej i ludzi mieszkających na ziemi. Pewnie lęka się, co teraz zrobi Bóg, trwoży się jego serce, czuje się niegodny oglądania chwały Bożej. Pełen ufności Bogu czeka, co stanie się dalej. Okazuje się, że Bóg jest miłosierny i łaskawy. Wysyła jednego z Serafinów, aby ognistym węglem zgładził jego grzechy i zmazał jego winy. Potem Pan pyta, kogo ma posłać do innych. Izajasz odpowiada bez zastanowienia, z wielkim zapałem i ufnością: "Oto ja, poślij mnie".

Inne okoliczności towarzyszą powołaniu Piotra na „rybaka ludzi”. Jezus – Bóg Człowiek – prosi Piotra, aby po nocnym połowie odpłynął od brzegu jeziora Genezaret pustą łodzią wraz z Nim, by mógł głosić słowa Bożej Miłości i Miłosierdzie zebranym tłumom. Pewnie Piotrowi zmęczonemu całonocnym połowem i rozczarowanemu tym, że nic nie złowili, wcale się nie chciało wyruszać znów na jezioro, może nawet był zły, że Mistrz tego wymaga. Ale spełnił prośbę Jezusa. Po wygłoszonym kazaniu Jezus nakazuje zarzucić sieci i łowić ryby o poranku. Pewnie trudno nawet wyobrazić sobie zdziwienie Piotra na taką prośbę. Jednak mówi tylko: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. W ten sposób okazuje wielkie zaufanie i uległość, które zostają nagrodzone obfitością połowu. Piotr pada na kolana wołając: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Rozpoznaje w Jezusie wszechmocnego Boga, Jego miłość i miłosierdzie, rozpoznaje obfitość Jego łaski. Podobnie jak Izajasz nie czuje się godzien tak wielkich darów. I tak jak Izajasza Bóg powołuje Piotra: „Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. Również tutaj odpowiedź jest natychmiastowa. Piotr i jego towarzysze, „przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli na Nim”.

Powołanie Pawła dokonuje się już po śmierci Jezusa. Paweł i jego rodzina należeli do stronnictwa faryzeuszów, czyli do najżarliwszych patriotów i wyznawców religii mojżeszowej. Wyznawców Jezusa uważał Paweł za odstępców od wiary i zdrajców jego narodu. Gdy osiągnął pełnoletniość, udał się do najwyższego kapłana i poprosił o listy polecające do gmin żydowskich w Damaszku. Pod bramami miasta zjawił mu się Chrystus, pokazując swoją światłość i moc. Nie oskarżał Pawła o prześladowania, nie wypominał, nie groził i nie karał. Zapytał tylko: "Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?" i przedstawił się mu: "Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz". Paweł padł na ziemię i dzięki łasce Boga nawrócił się. Od tej pory stał się gorliwym wyznawcą Jezusa, by z mocą głosić Jego Ewangelię. Przyjął miłość i miłosierdzie Boga i przekazuje je dalej: "Chrystus umarł – zgodnie z Pismem – za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim Apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi". Paweł staje się strażnikiem Bożej miłości i miłosierdzia, staje się gorliwym orędownikiem zmartwychwstania Jezusa i odkupienia człowieka dzięki łasce Boga. Nazywając siebie poronionym płodem, czyli kimś niegodnym, aby żyć, Paweł zdaje sobie sprawę z tego, że to dzięki Bożej łasce może dzielić się doświadczeniem miłości i miłosierdzia Boga. Dzięki temu, że otrzymał i przyjął z pokorą łaskę Boga, może teraz głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie i zachęcać innych do przyjęcia tej łaski.

W każdej sytuacji, w której objawia się Bóg, człowiek ze swej strony może stwierdzić tylko własną nicość, nędzę, odczuwać głęboką potrzebę upokorzenia się. A On objawia się w każdych czasach i każdemu człowiekowi. W obliczu Bożej wszechmocy człowiek jest tylko marnym pyłem, ale uświadomienie sobie tego jest trudne i często bardzo bolesne. Jednak jeśli człowiek odważy się przyjąć łaskę Boga, biorąc wzór z przedstawionych postaci dzisiejszej liturgii to wszystko może się zdarzyć. Zarówno czas działalności Izajasza, jak też czas życia i powołania Piotra, czy też działalność Pawła naznaczone były różnego rodzaju trudami, troskami, niebezpieczeństwami. Tak jest i dziś. Mamy tylko trochę innego rodzaju niedogodności, ale z mocą i łaską Bożą można je pokonać, i pełnić wolę Boga, głosząc Jego miłość i miłosierdzie braciom i siostrom.

Czy mam odwagę za Izajaszem powiedzieć: "Oto ja, poślij mnie"? Czy mam odwagę zostawić wszystko tak jak Piotr i jego towarzysze, i pójść za Jezusem? Czy mam odwagę pomimo przeszkód i trudności naszych czasów, głosić z Pawłem Bożą miłość i miłosierdzie? Ale wpierw trzeba by zapytać: czy mam odwagę dziś przyjąć łaski Pana Boga i dzielić się nimi z innymi?…

Rozważania Niedzielne

 

8 Comments

  1. zk-atolik

    Przyjąć łaskę Boga

    Pani Agato rozważając cały tekst, a szczególnie to pytanie:

    • Czy mam odwagę zostawić wszystko tak jak Piotr i jego towarzysze, i pójść za Jezusem?

    Sądzę, że to nie jest tylko kwestia odwagi, aby zdedcydować się świadomie i dobrowolnie zostawić wszystko i pójść za Jezusem, a zatem przyjąć łaskę Boga i starać się naśladować m.in. ukazane w dzisiejszej liturgi postacie albo jeszcze inne osoby w Kościele błogosławione i święte.

    Ps. Proszę Panią i innych czytelników tekstów Pana Kazimierza, aby zwrócili szczególną uwagę na prezentowany na czarnym tle obraz i wpis dot. fałszywych nauczycieli.

    Tam nie są ukazani ci, którzy na całym świecie, także w UK stanowią struktury tajne i najbardziej wspierają poczynania owych nauczycieli. A więc w rzeczywistości istnieją, choć w życiu publicznym trudno ich dostrzec.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. aniedzwiecka

     Dziękuję za ten

     

    Dziękuję za ten komentarz.

    Może najpierw trzeba by zastanowić się co to znaczy "zostawić wszystko" .

    Świat i ludzie żyjący na nim oferują różnego rodzaju atrakcje i bardzo mocno zabiegają o czas człowieka, o jego uwagę. Często widzę jak ludzie żyjący wokół biegają z jednego miejsca na drugie, chociażby poszukując kolejnych rekolekcji, kolejnej Mszy z modlitwąo uzdrowienie lub innych mniej lub bardziej wzniosłych wydarzeń….. W pracy trzeba być dyspozycyjnym, najlepiej przynajmniej z 18 godz na dobę. Chce się coś osiągnąć, czegoś dorobić. Przychodzisz do domu, a tu znów od Ciebie coś chcą. No tak…czujesz się wtedy bardzo potrzebny, niezastąpiony wręcz…a to ważne, tylko na ile? na jak długo?

    Moim zdaniem to "zostawić wszystko" to zatrzymać się chociaż na chwilkę, aby przyjąć łaskę Boga, usłyszeć Jego słowa, zaktualizować je w swoim życiu, zobaczyć do czego tak naprawdę Bóg mnie powołuje i świadczyć tym o Jego wielkiej miłości i miłosierdziu.

    A co do naśladowania postaci dziciejszej liturgii czy też innych świętych i błogosławionych to wydaje mi się to raczej nierealne. Każdy człowiek ma swoje powołanie i odpowiednie do niego wyposażenie np. jeden dobrze gotuje, ale nie umie pięknie szyć; inny głosi piękne i porywające kazania, ale trudno mu prowadzić auto…. można wymieniać bez końca. Wyobraźmy sobie tego kucharza, który musi zacerować przysłowiową dziurę w skarpecie… ile się na denerwuje, ile mu to czasu zajmie…. albo wyobraźmy sobie teraz przeciętnego Polaka, który wyprowadza się od rodziny, ubiera w skóry i żyje na pustyni…..Moim zdaniem warto czytać i wiedzieć o tym co zrobili święci i błogosławieni, ale nie po to aby ich naśladować, ale po to aby móc odnaleźć swoją drogę świętości. A jeśli chcemy ich naśladować to tylko w odczytywaniu i gorliwym wypełnianiu woli Boga.  

    I jeszcze kwestia fałszywych nauczycieli…

    Otóż Pan Bóg daje się rozpoznać w swoim działaniu i kierowanym ku człowiekowi powołaniu. Zawsze działa z miłością i mocą, nie przymusza człowieka. Izajaszowi i Pawłowi ukazał się w wizji, z Piotrem przebywał. Dotknął ich serca i powołał pomimo ich słabości. Wszyscy trzej, tak jak i inni błogosławieni i święci Kościoła wydali owoc, który trwa do dziś; są żywym świadectwem Bożej miłości i wierności do człowieka, Jego miłosierdzia. Święty Mateusz pisze, że "poznacie ich po owocach"(7, 16) i tak jest. Oni wydali dobry owoc.

    Poza tym proszę zauważyć co o sobie i swojej pracy mówi św. Paweł: "Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną." Tak naprawdę to Bóg swoją łaską powołuje i uzdalnia do współpracy z Bożą łaską. Wystarczy powiedzieć: TAK

    Każdy człowiek został wyposażony w rozum i wolną wolę. Z pomocą Boga i jego łaski, rozumem jesteśmy wstanie rozpoznać dobre i złe owoce głoszonych przez nauczycieli prawd, wolną wolą opowiadamy się za jednymi czy drugimi. Jezus w przypowieści o chwaście (Mt 13, 24-30) pozwala rosnąc i przenicy i chwastom, by gdy przyjdzie żniwo oddzielić jedno od drugiego. Moim zdaniem przyjmując łaskę Boga i poznając nauczanie świętych i błogosławionych, które przyniosło dobre owoce pozwoli nam dotrwać do żniwa i przynieść doorodny owoc pomimo tego, że wokół rosną chwasty i nauczają fałszywi nauczyciele.

    Pozdrawiam i życzę odwagi w przyjmowaniu obfitości łask Bożych. Agata

     

     

     

     

      

     

     
    Odpowiedz
  3. zk-atolik

    Jego wola i droga

    No właśnie owo pójście za Jezusem i zostawienie wszystkiego chyba nie tylko w współczesnym świecie, lecz zawsze było niezwykle trudne, a nawet heroiczne, dramatyczne, bądź kłopotliwe, wymagające itp.

    Ponadto nadal bywa opacznie rozumiane, bo osoby przeświadczone i deklarujące, że są chrześcijanami i tak czynią – nie zawsze świadomie i dobrowolnie chcą Jezusowi przyznać miejsce nadzwyczajne, wyjątkowe tj. jedyne, ani uznać(-wać) wymagane kryterium ostateczne – jakim jest Jego wola i droga na której On nas wyprzedza i miłosiernie wspiera, a nieraz dźwiga.

    A co do naśladowania postaci dziciejszej liturgii czy też innych świętych i błogosławionych to wydaje mi się to raczej nierealne.

    Dobrze, że tylko to Pani wydaje się, bo Jezus Chrystus pragnie mieć naśladowców tj. chrześcijan, którzy idą za Nim sumiennie i rozważnie, oraz mających świadomość dostateczną i jasną – czego się od nich oczekuje?…….

    Pan Jezus przedkłada te warunki nie tylko tym nielicznym, których szczególnie wybrał, ale również wielkim rzeszom ludzkim, które Mu towarzyszą. Te warunki i kryterium są ważne i obowiązujące nie tylko dla wybranej grupy, czy wspólnoty, ale dla wszystkich chrześcijan.

    Ps. Również Panią pozdrawiam i życzę wszystkim chrześcijanom owocnego naśladowania Jezusa Chrystusa i Jego Matki, czy najwierniejszych uczniów, bądź choćby dostatecznie świadomych i gorliwych wyznawców – Zbigniew.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  4. aniedzwiecka

    Naśladowanie Jezusa

    Panie Zbigniewe. Moim zdaniam naśladowaćJezusa, a naśladować postaci Biblijne czy świętych to dwie różne sprawy. 

    Naśladować Jezusa to uznać Go za Pana i Króla swojego życia, głosić Miłość i MIłosierdzie Boga i starać się żyć tymi prawdami, które głosimy. Moim zdaniem postaci Biblijne oraz święci i błogosławieni wszystkich czasów naśladowali w tym Jezusa, każdy w powołaniu jakim go obdarzył Bóg. Mogą oni być dla nas przykładem w odkrywaniu swojego powołania oraz w gorliwości naśladowania Pana Jezusa. Niemniej jednak kazdy z nas ma swoje powołanie od Boga i nie powinien ślepo naśladować innych, ale starać się je wypełniaćjak umie najlepiej.

    Jeśli chodzi o ocenę ludzi, którzy się deklarująjako chrześciajanie to ja nie mam do niej prawa. To oni będą odpowiadaćza swoje uczynki wiary czy też niewiary przed Bogiem i to on ich osądzi. A bywa, że człowiek uznaje swoją grzeszność tuż przed śmiercią i tylko Bóg wie o tej skrusze serca i tylko on daje taką zapłatę (zbawienie) jaką chce osobom, które powołuje(Mt 20, 1-16).

    Poza tym czasem nasze czyny przynoszą inne skutki niż zamierzone, czy też mamy dobre intencje w tym co robimy i ta intencja naszego działania się u Boga liczy, a człowiek ocenia tylko sam efekt działania.

    Chciałabym jeszcze dodać, że Pan Jezus głosi przede wszystkim miłość Boga, a skoro miłość to i Jego Miłosierdzie. Miłość jest wymagająca i stawia warunki, ale człowiek nie zawsze umie te warunki wypełnić. Zatem Bóg czeka ze swoim Miłosierdziem, aby człowiek przyznał się do swojej słabości i prosił o wybaczenie ufając Bożemu Miłosierdziu.

    Szczęść Boże. Agata

      

     

     

     
    Odpowiedz
  5. zk-atolik

    Replika

    Chyba tym razem Pani pomyliła adresata albo niezbyt uważnie przeczytała mój wpis. Przecież o naśladowaniu Jezusa już pisałem chyba dość sensownie i przekonywująco.

    Ponadto absolutnie nie twierdziłem, ani sugerowałem, że naśladowanie Jezusa i postaci Biblijnych, czy osób świętych może być, bądź jest tożsame, czy choćby podobne.

    Również staram się nie oceniać ludzi, a tym bardziej ich lekceważyć, zniesławiać, dyskredytować, czy bezpodstawnie oskarżać. Jeżeli już to usiłuję coraz lepiej poznawać i rozróżniać ich postawy i zachowania albo oceniać ich dokonania i czyny tzw. owoce, także piętnować brzemienne w skutkach zaniedbania. 

    A dopiero na podstawie poznanych czynów m.in. artykułowanych myśli tj. prezentowanych na forum tekstów, wpisów, czy komentarzy –  określać wolę, bądź demaskować ukrywane ich intencje – to chyba nie jest naganne, ani zabronione?……

    Nagannym i godnym potępienia wg. mnie  jest działanie w RP środowisk, czy tzw. elit dekonstrukcyjnych albo nagminne, bądź uporczywe trwanie w grzechu (błędzie), oraz w imię poprawności politycznej uchylanie się, od oceny postaw i czynów znaczących m.in. tolerowanie, wręcz schlebianie, pobłażanie złoczyńcom i aprobowanie ich wyczynów.

    Natomiast uważam, że w życiu człowieka same intencje, czy dobre chęci to stanowczo zamało – potrzeba jeszcze wiernej i ofiarnej służby, rzetelnej współ-pracy i dokonań tj. jak najlepszych owoców, dla dobra osobistego i wspólnego. 

    Ps. Proponuję w dyskusji starać się przede wszystkim odnosić, do omawianych treści, czy kontrowersyjnych stwierdzeń lub już zainicjowanych wątków.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  6. aniedzwiecka

    ……………

    No cóż…. każdy z nas rozumie i pisze jak umie najlepiej…..a moim zdaniem dyskusja to spotkanie i wymiana myśli, poglądów, wrażeń, odczuć, wniosków czasem nawet emocji….  a nie krytykowania, oceniania i udzielania dobrych rad… Pozdrawiam i życzę nam wszystkim łaski patrzenia na ludzi Bożymi oczami Miłości i Miłosierdzia. Agata

     

     
    Odpowiedz
  7. januszek73

    ????

       No i jak zwykle pytajniki :-). Będę się uśmiechał, bo w życiu coś zauważam – mianowicie – WIELKIE MIŁOSIERDZIE BOŻE i jego działanie !!! Jest z tym jednak pewien problem :-), można go spuentować w ten sposób – gdy ja szukam Miłosierdzia, to ono się oddala, ale gdy Boże Miłosierdzie, nagle i niespodziewanie mnie znajdzie, to nie mam wyjścia :-), mam wręcz obowiązek z Niego skorzystać :-). 

     Och, czemu to tak sobie "filozuję" ? :-), bo to jest ciekawe, ale przecież – cyt. "grzeszyć zuchwale w nadziei Miłosierdzia Bożego" to grzeszyć przeciwko Duchowi Świętemu. Natomiast mnie uczyli i to na medytacjach i kontemplacjach – "słowa Bożego", iż trzeba działać "agere contra". No więc mnie uczyli, iż w przypadku, gdy w mojej głowie, nadmiernie "kłębią" się myśli o Miłosierdziu, to wtedy muszę myśleć o Jego sprawiedliwości. No i działa to też w drugą stronę :-). Powiem szczerze, że tego się uczyłem i wciąż uczę, no i dam przykład, który wydaje się dziwny :-).

      Przykład będzie się opierał, również o to co ODŚ, prawie zawsze przyjmuje pozytywnie a więc dar łez. Już nie chce mi się liczyć ile razy go doświadczyłem :-), w swojej lżejszej formie – wczoraj :-). Noo, ale, ODŚ (w/g mnie, chociaż tego nie sprawdziłem), uważa "dar łez", iż pochodzi od Pana. Osobiście sądzę, iż nie, bo już niejednokrotnie mój spowiednik (naprawdę doświadczony kierownik duchowy – o.S), kazał mi go tłumić siłą woli. Naprawdę tak było – cytuję "możesz to zatrzymać" ? No i zatrzymywałem, no bo…………….. ach właśnie………………………

      Inny przykład, o wiele kontrowersyjny – komunia święta i dar łez. Osobiście, uważam, że Chrystus daje mi takie "cosik" często, ale……………… (już wyjaśnię, ale po kropce :-), bo długie te zdania :-). Pewnego razu, albo i nie pewnego :-), po przyjęciu komunii św, nagle poczułem wzruszenie, co zaczęło objawiać się "darem łez" , jednak wstydziłem się ich i nie chciałem !!! Jak nie chciałem, no to zacząłęm się modlić – cyt. prawie dosłownie:  nie rób mi tego, idz już sobie, no nie rób szopki. Efekt takiej modlitwy był natychmiastowy – natychmiast ustępowało wzruszenie a ja się uspokajałem :-). No i co ?, no nie wiem :-), wiem, iż coś nagle zaczęło się zmieniać. Noo, ale nie zawsze tak było, gdy pewnego razu Bóg nie chciał mnie wysłuchać, to dosłownie uciekłem ze świątyni 🙂 (ale nie z mszy św.), no i dopiero po drodze do domu uspokoiłem się, oczywiście modląc się przy tym. No dobra, ale co z tego wynika ? Oj, nie wiem, wie, iż ważniejsza jest Wola Boża a nie nasze wyobrażenia, nawet o Miłosierdziu Boga. Jednak pomimo wszystko, pewne niedoskonałem wyobrażenie Jego Miłosierdzia, wciąż mi pomaga – a jest nim obraz :-), z podpisem "Jezu ufam Tobie". Hmm, obraz, obrazem, ale to nie za obrazem tęsknię i i jego pragnę – ja pragnę Chrystusa pod postacią chleba :-). Coraz więcej uważam, iż odpowiednie przyjmowanie takiego "ubogiego Chrystusa", jest niezwykle ubogocające, co nie znaczy, iż kiedyś znów nie pomodlę się, w stylu:

    idz już sobie, nie rób "szopki", bo spalę się ze wstydu :-), no i amen.

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  8. aharon-art

    Ta chwila i piekło naszych myśli

    Bóg powołuje teraz.

    Ludzie bezustannie krążą dookoła własnego życia analizując , etykietując, interpretując rzeczy tak szybko , jak tylko wejdą one w ich pole świadomości.
    Ludzie robią to ludziom, robią to sytuacjom, które w swoim życiu napotykają. Natychmiast, mają jakąś osobistą reakcyjną zależność do tego. Robią to naturze i nie mogą już postrzegać świętości , która jest .
    Ponieważ , docierają do tego co jest tylko poprzez myślenie o tym co jest.
    To jest okrutne więzienie w którym kończy ludzkość.
    Więzienie własnego umysłu. Takie życie jest zredukowane do koncepcyjnej , pojęciowej rzeczywistości w głowie opierającej się na myślach które mają w swojej głowie. Punkty widzenia, opinie a nawet ta wiedza , która czasami jest tylko naklejką, która daje ludzkości iluzje że "wie". Bezustannie kładziemy na czymś myśli i właśnie wtedy to co staramy się opisać swoim umysłem traci swoją głębię i żywotność. Powstaje wtedy zasłona myślenia , taki rzekłbym ubiór w który się człowiek przebiera niezdając sobie sprawy z tego że jest to jedynie jego pojęciowe postrzeganie świata w którym żyje. Egotyczna jaźń ze swoją niezaspokojoną osobistą historią – swoimi pragnieniami , obawami i frustracjami , nadziejami na to że kiedyś nadejdzie ostateczne spełnienie swojego niezaspokojonego poczucia siebie w przyszłości.

    Życie jest święte . Kiedy jestem zatracony w myślach świętość jest bez znaczenia a czas , w którym żyję, TERAZ umyka mi bezpowrotnie.

    zachęcam do wysłuchania poniżej wykładu. Proszę jedynie o to by jeśli ktoś zechce wysłuchać niech to uczyni powoli i do końca z należytą uwagą i spokojem  , w przeciwnym razie można wyciągnąć zbyt pochopne wnioski …

    http://www.youtube.com/watch

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code