Bóg jest – medytacje szarodzienne

/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-priority:99;
mso-style-qformat:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin-top:0cm;
mso-para-margin-right:0cm;
mso-para-margin-bottom:10.0pt;
mso-para-margin-left:0cm;
line-height:115%;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:11.0pt;
font-family:”Calibri”,”sans-serif”;
mso-ascii-font-family:Calibri;
mso-ascii-theme-font:minor-latin;
mso-hansi-font-family:Calibri;
mso-hansi-theme-font:minor-latin;
mso-bidi-font-family:”Times New Roman”;
mso-bidi-theme-font:minor-bidi;}

Czasami ludziom wydaje się, że Ciebie nie ma.

Oskarżają najbardziej realną rzeczywistość o to, że jej nie ma. Oskarżają Ciebie za to, co robią ludzie ludziom. Patrzą na stworzony przez Ciebie świat, rozszarpany złem i egoizmem i mówią: Boga nie ma.

Kiedyś polubiłam historię. Bardzo mnie wciągnęła, bo uczyła mnie kojarzyć fakty. Uczyła jak wyciągać wnioski z przeszłości, jak interpretować to, co jest dziś na świecie w świetle faktów, które wydarzyły się wczoraj i przedwczoraj. Lubiłam historię i nawet chciałam ją zdawać na maturze. Ale coś mnie zniechęciło i sprawiło, że znienawidziłam historię. To znaczy – przedmiot w szkole zwany historią. Dlaczego? Bo nauczycielka, która nas historii uczyła, uwzięła się na mnie. Powstała nawet klasowa anegdotka: "Lekcja historii w kl. II c, hisotryca-demonica zabiera się do pytania: do odpowiedzi panna Zającówna. Po serii pytań: kiepsko kwiatuszku, jedynka. Na następnej lekcji, nauczycielka mówi: Zającówna do odpowiedzi. Po odpytaniu: nie najlepiej słonko, jedynka. Na następnej lekcji historii: dziś odpowie nam Zającówna. Klasa mówi: nie ma Zającówny. Na co historyca: no to nie pytamy."

Miałam mnóstwo „jedynek” z historii, które nauczycielka nieustannie kazała mi poprawiać. Poprawiałam na piątki. Zniechęciła mnie, znienawidziłam historię do tego stopnia, że przestałam się w ogóle jej uczyć, czytać cokolwiek spoza szkolnego programu. I zmieniłam przedmiot maturalny na biologię (pół roku przed maturą). Taka była siła fobii. Trwa ona do dziś, bo jak mi tylko znajomi podsuną pod nos książkę historyczną, powieść historyczną, fantastykę historyczną – mam dreszcze, i od razu mówię: pas!

Potem poszłam na studia teologiczne, gdzie połowa przedmiotów była historią o czymś lub o kimś. Załamałam się, ale uczyłam się mimo to. Ledwo mi się udawało tróje i czwórki czasem otrzymać, jakoś to szło. Robiłam to, bo chciałam studiować teologię. Ale nie lubiłam uczyć się historii. Nie miała dla mnie sensu. Po jakimś czasie zauważyłam jednak, że filozofia i teologia lepiej mi wchodzą, jeśli znam fakty historyczne. Zaczęłam kojarzyć – układać puzzle, rozumieć konteksty i wyciągać wnioski. Zobaczyłam, że idee i myśli wynikają z tego, co się wydarzało. Że ludzie w miarę trwania historii ich narodów i wymiany myśli w procesie tej historii, dojrzewali, docierali do wniosków, które tworzyły przyszłość. Czasami lepszą czasami gorszą, ale tak to właśnie się dokonywało. Historia okazała się znowu nauką uczącą wyciągania wniosków. I to teologicznych.

Przełamałam się ostatecznie dzięki świadkom – ludziom, którzy przeżyli historyczne wydarzenia i opowiedzieli o nich. Wspomnienia powstańców na harcerskich spotkaniach, mrożące krew w żyłach gawędy 80-latków z rodziny i z kręgu przyjaciół o ich dzieciństwie z początków wojny, fascynujące historie poszukiwania rodziny zaginionej podczas wojny, uciekania z obozów zagłady (moi dziadkowie poznali się właśnie w taki sposób)… to mnie bardziej przekonało do historii, niż książki. Ale to właśnie ich opowieści sprawiły, że zaczęłam oglądać programy historyczne, czytać prasę poświęconą historii. Wszystko czytam oprócz książek, powieści itp. I słucham.

Powoli zaczynam znów lubić historię. Ale to wymagało przełamania się. Zobaczenia, że nie inni są winni, ale moje własne granice.

I tak samo jest z dylematem: Bóg jest – Boga nie ma.

Proste założenie, że skoro tyle zła na świecie, to logiczne, że Boga nie ma, jest głupie. I nielogiczne. Zło na świecie nie wynika z woli Boga, ale z woli człowieka. Z tego, że Bóg nam dał wolność. Mówienie, że Boga nie ma, tylko dlatego, że ktoś nie widzi i nie czuje Jego obecności jest najprostszym oszustwem umysłu i niestety też woli. Z drugiej strony można powiedzieć, że zakładanie iż Bóg istnieje może być takim samym złudzeniem. Jeśli się tak zastanowić głębiej, to na płaszczyźnie argumentów rozumowych nastąpi taki moment zarówno dla ateisty jak i osoby wierzącej, w którym oboje stwierdzą: tak w gruncie rzeczy to nie można udowodnić że Bóg jest ani że Go nie ma.

Dlaczego tak jest? Bo wiara nie jest tylko i wyłącznie kwestią logiki i wyciągania wniosków z tego, co nas otacza. Wiara jest darem i łaską. Ale niestety można samego siebie wewnętrznie doprowadzić do stanu, który spowoduje, że nawet stojąc w obliczu Boga twarzą w twarz – nie zauważy się nic.

Też czasem mnie przeszywa dreszcz buntu. Kiedy patrzę na zdjęcia – historyczne – ciał zagazowanych w obozach ludzi, które to ciała wrzucano do głębokich dołów i posypywano chemikaliami… Kiedy czytam „Medaliony” Zofii Nałkowskiej – to chyba była pierwsza książka w moim młodym jeszcze wtedy życiu, która mi uświadomiła dno ludzkości i przerażającą prawdę o naszej kondycji. Kiedy widzę, co Europa i kraje tzw. zachodnie zrobiły Afryce. Kiedy patrzę na powtarzane jak mantra złe wieści w mediach… Też się czasem zastanawiam: dlaczego Bóg na to pozwala?

Ale kiedyś przyszła inna refleksja: dlaczego człowiek zadaje takie pytanie? Bo nie zgadza się na ból i cierpienie. Dlaczego się nie zgadza, bo ból i cierpienie przerażają, zwłaszcza jeśli nie mają sensu, ani szans na zakończenie. Dlaczego przerażają? Bo człowiek w bólu i cierpieniu dotyka granicy swoich możliwości. Granicy istnienia. A dlaczego właśnie w bólu i w cierpieniu człowiek poznaje ograniczenia i kres siebie samego?

Dlatego, żeby mógł sięgnąć nieco dalej poza siebie. Nie w nicość i niebyt jak sądzą pesymiści egzystencjalni, ale w Boga. W tę najbardziej z realnych rzeczywistości, która otacza nas w każdej chwili naszego istnienia, zwłaszcza w najtrudniejszej z nich jaką jest ból i cierpienie.

Każdy z nas Go spotka. Jeżeli nie za swego życia, to w chwili swej śmierci. I pozna odpowiedź na pytanie: czy On jest.

Ja jednak dawno temu postanowiłam nie czekać aż tak długo i żyć w nieznośnej niepewności. Bóg jest. Wiem o tym, to nie tylko założenie. Bóg jest tam gdzie ludzi głodują i tam, gdzie ludzie mogą nie głodować i dzielić się tym, co mają. Bóg jest tam, gdzie ludzi się więzi i torturuje, i jest też tam, gdzie ludzie są wolni i walczą o prawa uciśnionych, mimo że mogliby spokojnie żyć i się tym nie zajmować. Bóg jest wśród niepełnosprawnych, nieszczęśliwych, niewierzących, dyskryminowanych. I jest też wśród pełnosprawnych, którzy pomagają budować świat bez barier, wymyślają alfabety i urządzenia dla tych, którzy nie mają oczu, rąk, nóg. Bóg jest wśród szczęśliwych, którzy dzielą się swoim czasem z opuszczonymi. I jest Bóg wśród wierzących, którzy dzień i noc czuwają na modlitwie i w działaniu, starając się świadczyć o obecności miłującego Stwórcy. Wśród wierzących, którzy modlą się w intencji tych, którzy nie wierzą.

Bóg jest. I jest zachwycający, piękny, cudowny dla tych, którzy Go widzą. Jest też straszny i przerażający, surowy i niezłomny w walce ze złem i z tymi, którzy zło na świat wprowadzili. Niezrównany w tej walce i niezwyciężony. Bo potrafi samego siebie oddać ludziom w ich podłe i okrutne ręce, aby Go upokarzali, bili, pluli na Niego, negowali Jego istnienie. Miłuje nas do szaleństwa. Do tego szaleństwa, które zaprowadziło Go do wcielenia, do życia wśród nas i do strasznej, straszliwej samotności. I potem do śmierci pełnej cierpienia na krzyżu, obok łotrów i szubrawców. W gronie najpodlejszych z nas.

Bóg jest. Czy tego naprawdę nie widać? Rozejrzyjmy się po świecie. Posłuchajmy opowieści wierzących, tych, którzy Go spotkali i przeżyli z niejedno. Zasłuchajmy się w naturę, w stworzenie, w rytm wszechświata i przyrody. I nie patrzmy tylko na ludzi, bo oni są tylko marną marniutką częścią stworzenia, które świadczy o istnieniu swego Stworzyciela.

Problem tylko w tym, że człowiek, korona stworzenia, niszczy świat i stworzenia w imię wolności. To może boleć i zniechęcać. Ale pomyślmy. Bóg to przewidział, i chyba mimo wszystko miał nadzieję. Bóg wierzy w człowieka. BÓG W NAS WIERZY.

Inaczej nie dałby się ukrzyżować. Nie przybrałby ciała ludzkiego. Nie narodziłby się.

Muszę codziennie pokonywać uprzedzenia, zniechęcenia. Tak jak z historią. Ważniejsze jest to, co naprawdę się wydarzyło i to, co jest w wierze ŻYWE. Ja w to wierzę, w to że On jest i że stworzył najdoskonalszy ze światów.

Bóg jest. Naprawdę.

 

 

 

79 Comments

  1. ahasver

    Boga nie ma.

    Wszystkie argumenty, które wymieniłaś, Jolu, na rzecz Jego istnienia, zakładają, po pierwsze, kategorie ontologiczne dotyczące Boga, wedle których Absolut redukowany jest do perspektywy orzekania o jego ontycznym statusie wedle miar i kryteriów logicznych stosowanych przez skończony, ludzki umysł. Jest to nielogiczne i wewnętrznie sprzeczne z ideą jego nieskończoności. Godniej byłoby przyjąć, że Bóg ani istnieje, ani nie istnieje. Struktura jakichkolwiek możłiwych rozważań na temat Boga jest me-ontyczna, jeśli już nie chcemy traktować agnostyckiej pustki jako ouk-ontycznej nicości totalnej. Z resztą Mistrz Eckhart twierdził, że Bóg jest Nicością; można wykazywać wiarę, bez wierzenia-w-coś (kiedy to tworzymy złote cielce na własne wyobrażenie).

    Po drugie, jeśli Boskie miłosierdzie jest nieskończone, to argument na rzecz rzekomej wolności danej człowiekowi przez Boga musiałby zakładać, że miłosierdzie owo przekracza doczesną, stworzoną dzięki opcji, jakiej bez Szatana nie byłoby, wolność, a jedyną prawdziwą wolność dałby Bóg człowiekowi wyłącznie w samym sobie – jak ponoć właśnie jest. Argument przeciwko Teodycei nie jest naiwny i pozbawiony logiki. Nielogiczna jest za to moralność wybierając wolność kosztem miłosierdzia przy jednoczesnym przyjęciu a’priori definicji Boga jako czystej Miłości. Zarazem argument Jana Pawła II, wedle którego Bóg jest tym, który nachyla się nad najbardziej maluczkim bytem, jest zupełnie nietrafiony. Bóg nie nachyla się nawet nad człowiekiem. Bóg nie daje człowiekowi wolnego wyboru.

    Jeśli miałbym trafić do piekła za to, że oskarżam Boga o tyranię, a przede wszystkim odmawiam mu możliwości zaistnienia w oparciu o jakiekolwiek argumenty wysnute z logiki ludzkiego rozumowania, to niech tak się stanie: Uważam, że CZŁOWIEK JEST WAŻNIEJSZY OD BOGA, że NIC NIE JEST W STANIE USPRAWIEDLIWIĆ CIERPIENIA MAŁYCH DZIECI W SOMALII, KTÓRE UMIERAJĄ, KIEDY TYLKO SIĘ NARODZĄ. Bóg nie jest usprawiedliwiony, nawet jeśli Jego rozumowanie nieskończenie – tłumaczone jako paradoksy i tajemnice – przekracza myśl człowieka. Bóg jest usprawiedliwiony przed samym sobą. Przed człowiekiem nie jest. Jest za to obwarowany tajemnicami i innym okultyzmem dla wtajemniczonych, mądrych głów. Nie wierzę w Jego miłość. Nie wierzę w to, że daje człowiekowi wybór – ponieważ małę dzieci w Somalii nie mają żadnego wyboru. Niepotrzebnie się narodziły. Ich życie to od początku piekło. Ich matki nie są wysłuchiwane przez Boga. Bóg się nad nimi nie nachyla. Bóg tym dzieciom nie daje wyboru pomiędzy dobrym i złym, ponieważ one nie mają siły się pomodlić.

    BOGA NIE MA – to hipoteza, a może idea regulatywna. Prowadzi ona to konkluzji przeciwnej zakładowi Pascala: Żyjmy tak, jakby Boga nie było. Przestańmy się modlić, porzućmy teologię i filozofię. Tym ludziom trzeba pomóc, a nie teoretyzować. Sam myślałem o wyjeździe na misję, choć lepszy jestem w pomaganiu ginącej przyrodzie. Nie rozdwoję się… Jeśli ktoś chce udowodnić swoją miłość, niech tam wyjedzie i nie miesza w to Boga, bo Boga być może NIE MA. Liczy się praktyka miłości i czyn, a nie nawoływanie do miłości w imię Boga – bo miłość w imię Boga potrafi przybrać przeróżne odcienie, nawet z miłością sprzeczne. Nie porzucę doktoratu, ponieważ chcę uzyskać większy wpływ i większy autorytet w celu zebrania większej ilości głosów i wsparcia w słusznym celu, niemniej traktuję to pragmatycznie, nie idealistycznie. MIŁOŚĆ DO DRUGIEGO CZŁOWIEKA I DO PRZYRODY JEST CZYMŚ NATURALNYM, OCZYWISTYM, NIE PODLEGAJĄCYM WĄTPLIWOŚCI, JEST CZYMŚ ZWIERZĘCYM, BYTOWYM, MATERIALNYM; mieszanie w to Boga jest niepotrzebne. Jeśli ktoś nie kocha, tylko nienawidzi, jest wynaturzony, chory – nie trzeba tłumaczyć tego Bogiem. Wytłumaczyli to już psychiatrzy i neurobiolodzy…

    Musimy radzić sobie na Ziemi sami, tak jakby go nie było. Jeśli naskuteczniejszą modlitwą jest czyn, to być może w ten sposób Bóg udowodni swoje istnienie. W innym wypadku nie jest usprawiedliwiony. Mógł uczynić nasze umysły bardziej potężne. Jego epifania mogła być bardziej skuteczna niż ofiara Chrystusa, która jak widać, nic ludzkości nie dała. Cierpienie Chrystusa na krzyżu jest niczym w stosunku do cierpienia jednego małego somalijskiego dziecka.

    http://www.youtube.com/watch?v=4HY1ywAZ_wE

    Niestety nie będę miał czasu odpowiadać na mój post, za co przepraszam, kochani. Mam bardzo dużo zajęć, a swojego zdania nie zmienię w żaden sposób bez interwencji Samego Boga. Jeśli zmienię zdanie, to znaczy, że Bóg istnieje. Chciałbym Jego wysłuchać, ponieważ człowiekowi na tematy Boskie nigdy nie zaufam. Jeśli Bóg jest, to mnie nawróci. Wyspowiada się przede mną. Wpierw jednak powinien wyspowiadać się przed chłopczykiem z powyższej fotki. Powinien dac mu wybór. Obronić przed wyborem innych ludzi.

    Moja hipoteza:

    BOGA NIE MA

    Chłopczyk z fotki jest wystarczającym argumentem. Reszta to mrzonki teologów i filozofów, których religijne ego wystarczy, aby napędzać ich autosugestię.

    Bardzo was wszystkich kocham

    B.

     

     
    Odpowiedz
  2. Halina

    @ Bartosz B

    Ten chłopczyk jest dowodem na to, że życie na tej ziemi nie jest sprawiedliwe. Takie i inne obrazy ukazują aspekt rzeczywistości niezależy od Bożej woli. Głodujące dzieci to " ludzkie dzieło". Dziełem Boga jest determinacja, solidarność, współczucie i odwaga- tych wszystkich ludzi, którzy próbują coś zmienić. Nie powinno tak być. Człowiek zasługuje na lepszy los. Bóg dał nam ziemię, która może i powinna wyżywić wszystkich. Dlaczego Bóg nie odwraca klęski głodu spowodowanej działalnością człowieka? Nie wiem. Być może dlatego, że dając nam wolną wolę-MUSI powstrzymywać się przed ingerencją do określonego czasu. Nie trzeba jechać do Somalii, by ujrzeć podobne obrazy. Wystarczy wejść na oddział onkologii dziecięcej…Niektórzy widząc niesprawiedliwość życia, dochodzą do wniosku, że Bóg nie istnieje, a świat jest tylko chaosem. Inni widząc  te same niesprawiedliwości, pytają; " Skąd się bierze Twoje, moje oburzenie i instynktowne współczucie, gdy widzimy obce nam- głodujące i chore dzieci? Skąd się bierze poczucie sprawiedliwości i niesprawiedliwości?" Czyż nie otrzymalismy tego od Boga?. Czy nie zasiał w nas cząstki swojego boskiego oburzenia na istniejącą niesprawiedliwość? A może to właśnie nasze współczucie i słuszne oburzenie na niesprawiedliwość życia-są być może najpewniejszymi dowodami na istnienie Boga?

    Pisze Pan- " Musimy radzić sobie na Ziemi sami, tak jakby go nie było.."W ten sposób nie uratuje pan ani ziemi , ani człowieka. Może uda się uratować pewne ginące gatunki, pewne obszary i chwała za to, ale to za mało. Wiara w Boga-ratuje człowieka. Nie mówię o płytkiej, tandetnej religijności, ale o pogłębionej duchowości, która wielu chorym i cierpiącym przynosi nadzieję oraz potrafi nadać sens wszystkim doświadczeniom, nawet tym najgorszym. Tylko pozytywny obraz Boga, nasycony ufnością daje nadzieję na lepszą przyszłość, co pozwala na zachowanie równowagi psychicznej. Obszar moich zainteresowań obejmuje także psychoonkologię. Właściwie to zajmuję się nią od kilku dobrych lat. Gdy widzę człowieka powoli umierającego na raka, nie składam na Boga odpowiedzialności za jego chorobę i ból. Inne są ich przyczyny. Ale widziałam Boga dającego takiemu człowiekowi nadnaturalne siły, albo radość z każdego dnia przeżytego bez bólu. Kiedy ludzie, którzy nigdy wcześniej sami nie odznaczali się siłą, w obliczu przeciwności losu stają się niezwykle silni-zadaję sobie pytanie; skąd biorą te przymioty, których-jak sami przyznają-wcześniej nie mieli. I myślę, że to jeden z głównych sposobów w jaki Bóg człowiekowi pomaga, gdy cierpienia przekraczają naszą wytrzymałość. 

    Nie można nie doceniać wiary jako stanu zaufania Bogu. Pomaga ona człowiekowi zredukować lęk, zwłaszcza lęk przed śmiercią. Nie ma lepszego antidotum na redukcję lęku tanatycznego, kiedy człowiek musi przekroczyć swoją biologię, swoje człowieczeństwo. Zastanawiający jest ten najlepszy z psychologicznych mechanizmów obronnych człowieka, który pojawia się w sytuacjach granicznych, gdy trzeba przejść samemu i nie można  ich złożyć na barki innego człowieka-wiara w Boga, która najpełniej odpowiada na ludzką potrzebę bezpieczeństwa( otwierając perspektywę transcendencji) i sensu życia.

    Nie trzeba odpisywać ani też zmieniać zdania.

    pozdrawiam serdecznie.

     
    Odpowiedz
  3. jadwiga

    nieco fałszywe wnioski

    To że na świecie jest ból i cierpienie nie jest żadnym dowodem na istnienie lub nieistnienie Boga. Jedynie może być dowodem na to, ze Bóg nie miesza sie do ziemskich spraw. Większość ludzi zamiast zabrać się "do roboty" i "posprzątać świat" z tego zła – po prostu ucieka i się modli, zwalając tym samym całą sprawę "zamiatania brudów" – do których przyczynili się mniej lub wiecej – na Boga. Zrobiliśmy bałagan? No to co…jest miłosierny Bóg On posprząta, wystarczy tylko posiedzieć w ciepełku i złożyc rączki do modlitwy….

    Bóg nie posprzątał? Zapewne nam chce coś przez to przekazać , powiedzieć własnie NAM – wykorzystując do tego pokazania niewinne dzieci z Somali lub w szpitalach onkologicznych. Cierpieniem niewinnych chce coś nam powiedzieć – no bo my jestesmy najważniejsi. Prawda? Czy to nie jest egoistyczne ludzkie myślenie? 

    Taka jest mentalnosć wielu osób. Módlmy się za to, za tamto, nawet za kapłanów grzeszących, ale nie róbmy nic, niech wszelkie zło naprawia Bóg jako nasz "robol". Bo…tak nam wygodniej. 

    Poza tym – jezeli juz neurobiolodzy naukowo udowodnili, że miłosć, empatia i takie sprawy – zależą od czysto chemicznych substancji w naszym materialnym ciele – to jak miłość może istnieć u niematerialnego Boga, który materialnego ciała nie postada? Zapewne jest to inny rodzaj "duchowego ciepła" którego nie możemy sobie wyobrazic jako istoty materialne, na dodatek uwięzione w trójwymiarowej czasoprzestrzeni – przepraszam czterowymiarowej bo tym czwartym wymiarem jest czas. Czas który Boga nie obowiazuje.

    To my sami stworzylismy Boga, który według nas ma pozamiatać świat z naszych śmieci – bo nam sie nie chce.Boga pełnego naszych ludzkich przywar, a wiec karzącego czy wybaczajacego po dobrej spowiedzi.Boga, który posługuje się czyimś cierpieniem, by nam – tylko nam cos przekazac.

    Inny wymiar jednak – tam gdzie przebywa Bóg – nie ma nic wspólnego z czasem , uczuciami i sprzątaniem tego świata. 

     
    Odpowiedz
  4. jorlanda

    Egzystencja Boga to nie hipoteza…

    Przeczytałam wczoraj książkę. Jednym tchem niemal. Tytuł ‘Chata" – autor William P. Young. Odrzucało mnie od niej pół roku (koleżanka mi pożyczyła), bo okładka była oklejona "ochami" i achami" p.t. bestseller i cudo i Bóg wie co.

    Ale z racji poświątecznej traumy i w akcie noworocznej desperacji wzięłam do ręki i przeczytałam. Polecam. Lekko przegadana, trochę naiwna, ale wg mnie bardzo dobrze pokazuje na dość brutalnych przykładach na czym polega miłosierdzie Boga. Historia o gościu, którego Bóg zaprasza na weekend do chaty w górach. Do miejsca, gdzie zamordowano jego małą córeczkę. Zastanawiam się, czy to właśnie nie popkultura odpowie ludziom zagubionym na niektóre pytania o Boga.

    Bóg jest, kiedy moja rodzina walczy o przetrwanie. Bóg jest, kiedy szłam na studia nie mając grosza przy duszy. Bóg jest i wspiera mnie, kiedy totalnie się wszystko wali i nic nie ma sensu. Bóg jest i żyje w moim życiu, pokazując mi siłę zaufania Jego Prawu WOLNOŚCI. Bóg jest i nigdy nie opuszcza człowieka, nawet tego, który Go nienawidzi.

    Bóg jest w pytaniach i w odpowiedziach. W istnieniu i nieistnieniu też jest. Jego głównym atrybutem jest to ŻE JEST i jest Bogiem, który działa, żyje, nieustannie się porusza w historii życia ludzkości i w historii życia każdego z nas.

    W moim życiu Bóg jest i nie jest to złudzeniem, czy stworzoną na różne potrzeby filozofią. Życie tak jakby Boga nie było jest możliwe właśnie dlatego, że On jest i zgadza się na taką WOLNĄ decyzję człowieka.

    Moje życie obfituje w przygody, zdarzenia i relacje, które są dla mnie dowodem na istnienie Boga. Mimo, że ja dowodu nie potrzebuję, Bóg mi je daje. Po co? Może po to, bym o nich pisała, może to komuś pomoże zauważyć, że ON JEST.

    P.S. do Bartosza. Doktoraty humanistyczne nie są po to, aby uzyskać autorytet i dzięki nim realizować jakieś wyższe cele. Od razu pozbądź się złudzeń. To raczej przygoda odkrywania z pasją czegoś ważnego dla Ciebie, mająca na celu udowodnienie garstce utytułowanych ludzi za biurkiem, że każdą hipotezę można metodycznie uzasadnić i zgodnie z jakąś tam metodą opisać. Tylko co z tego? Co to da ludziom w zakresie miłości, pomocy im? Moim odkryciem było, że doktorat z teologii nie jest mi potrzebny do podbudowania mojego autorytetu, że nie jest mi potrzebny do niczego, jeśli tylko chcę iść za wolą Boga. Więcej dobrego robię w katechezie i w parafii, niż na katedrze. Oczywiście moja pycha cierpi z tego powodu, ale co tam, dobrze jej tak.

    Ludzie mnie nieustannie pytają kiedy zrobię habilitację. Nauczyłam się prawidłowej odpowiedzi: pokazuję na moje trzecie dziecko i mówię: to jest moja habilitacja z teologii, a to moja profesura – dodaję pokazując moje czwarte dziecko. Oni mnie więcej nauczyli o życiu z Bogiem niż książki i odkrycia intelektualne.

    Jeśli chcesz znać moje zdanie, to wolałabym jechać na misje do Somalii niż chronić wilki i trawę w lesie Ale zrobisz jak chcesz.

    Pozdrawiam wszystkich.

    A Bóg jest. Czy wierzymy czy nie, ON JEST. I to nie jest hipoteza. To odkrycie.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  5. Halina

    Cierpienie niewinnych

    Nic tak nie porusza serca człowieka, jak cierpienie niewinnych dzieci- chyba szczególnie wtedy, gdy jest się matką, ale na to nie ma reguły.Nie wszyscy mogliby być " lekarstwem " dla innych, to zależy od poziomu dojrzałości duchowej i nie tylko. Pewna stara chińska przypowieść mówi o kobiecie, która bardzo cierpiąc po śmierci syna poszła do wiekowego mędrca prosząc, aby przywrócił synowi życie. Mędrzec podumawszy nad jej losem rzekł: " Przynieś mi ziarno gorczycy z domu, w którym nikt nie cierpiał; tym ziarnem uwolnię twoje życie od cierpienia". Kobieta ruszyła w drogę, ale szybko przekonała się, że w każdym domu rozegrał się jakiś dramat. Widząc cierpienia innych ludzi zapytała samą siebie; " Któż może lepiej zrozumieć i pomóc tym nieszczęsnym ludziom lepiej niż ja, która sama tak ciężko zostałam doświadczona?" I zaczęła pocieszać innych. Tak zaangażowała się w pomaganie innym w ich cierpieniu, że zapomniała o dalszym poszukiwaniu magicznego ziarna. Zapomniała o swoim bólu, który przesunął się na dalszy plan w jej życiu.  Nie sądzę Jadwigo, by Bóg chciał coś przekazać człowiekowi poprzez cierpienia niewinnych. Raczej zaprasza swoich naśladowców do współuczestniczenia w tym bólu. Do tego popycha nas miłość, którą Bóg nas obdarował i która mieszka w człowieku. Myślę, że ta cała chemia mózgu, potrzebna jest, by człowiek mógł wejść w stan zakochania, zauroczenia. Jest to pierwszy etap, który dość szybko mija. Potem powinna rozwinąć się miłość, a to już nie jest sprawa li tylko hormonów, ale zaangażowania w sferze duchowej. Prawdziwy związek polega na tym, że partnerzy wybierają siebie nawzajem jako towarzyszy wędrówki prowadzącej do świadomości. W takim związku gest miłości wobec drugiego człowieka i wobec siebie wynika z zabiegów, które partnerzy podejmują dla siebie samych i dla siebie nawzajem w drodze do świadomości, ale które mogą spełnić swoją rolę tylko jeśli stanowią część pewnego kontekstu sytuacji i postaw, z których wynikają. Związek miłosny dwojga osób, to docieranie  nie tylko wgłąb siebie, ale też wgłąb drugiego człowieka. I tu już chemia nie jest potrzebna, by skupić się na stałości, wierności, harmonii. Życie, które jest przeżywaniem istoty rzeczy z drugim człowiekiem-nigdy nie męczy, wręcz przeciwnie. Istotą życia jest właśnie Miłość i jej świadomość. Kiedy dochodzimy do istoty rzeczy-nie potrzebujemy słów, wystarcza sama obecność drugiego człowieka. Tylko tyle i aż tyle.

    pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  6. fizyta29

    Między sztuką a wiarą

     @ Bartosz –  Rozmawialiśmy już o szatanie. Stwierdziłeś wtedy, że sztuka opisuje relacje miedzy "Bogiem-Stwórcą, Przyrodą, Człowiekiem i Szatanem".  Artyści to nie wyrocznie, ale przyznasz chyba, że trudno jest przejść do porządku dziennego nad tym zdaniem. Artyści to nie kuglarze i raczej nie chcą stępienia naszych władz umysłu i wyobraźni. Po co zatem mieliby opisywać relacje między spreparowanymi bytami? Czy po to by wyobraźnię karmić symbolami, by tworzyć język uniwersalny dla kultury przesiąkniętej przesądami?

    Artysta potrafi wznieść się ponad rzeczy bez pogardzania nimi. Tak też Bóg unosi się nad ludzką biedą nie pogardzając najuboższymi. To tylko my w swojej ślepocie rzucamy w Boga oskarżenie o to On pogardza swoim stworzeniem.  Bóg woła o czyny miłosierdzia i jest to głos mocniejszy niż kolejne odmiany egzystencjonalizmu wg. Sartre’a, Camus’a czy Bednarczyka.

    A tak na marginesie to jestem ciekaw czy święty Franciszek, odzyskawszy wzrok, wpatruje się w oczy tych dzieci i modli się byśmy nie stali z boku.  

     
    Odpowiedz
  7. jadwiga

    Jolu

     Moje życie obfituje w przygody, zdarzenia i relacje, które są dla mnie dowodem na istnienie Boga. Mimo, że ja dowodu nie potrzebuję, Bóg mi je daje. Po co? Może po to, bym o nich pisała, może to komuś pomoże zauważyć, że ON JEST.

    Problemem jest to, ze Twoje zycie obfituje w takowe zdarzenia, a innych nie. Ten co widzi słońce jest pewien, ze istnieje, ten który nie widzi – ma problem i za bardzo w to słońce nie jest w stanie uwierzyć.

    Problemem jest tez to, że w takie zdarzenia, relacje, czy zbiegi okoliczności obfituje równiez życie niechrzescijan – życie każdej religii – muzułmanów, buddystów, hinduistów i wszelkich maści – jeżeli modlą sie do ich własnego Boga. Każdy wiec z nich mógłby powiedziec, ze to własnie jego Bóg i tylko jego istnieje, bo ma na to dowody w postaci tychże zdarzeń.

    Dlatego to są trudne sprawy. Nie mozna do takiego człowieka powiedzieć – nie Twój Bóg to uczynił bo go nie ma tylko mój, aby Ci pokazac , ze to on jest. Kazdy mógłby tak powiedziec. 

    No i są jeszcze tacy – jak napisałam na początku, którzy takich dylematów nie mają z powodu braku zdarzen.

     
    Odpowiedz
  8. Halina

    Bóg jest i nigdy nie opuszcza człowieka,

    nawet tego, który Go nienawidzi". W takim razie co z grzechem przeciwko Duchowi Świętemu? Konsekwencją takiego stanu jest przecież opuszczenie człowieka przez Duch Św.  ( chyba, że Duch św.nie jest Bogiem). Tak było m.in w życiu pierwszego króla izraelskiego Saula-" a gdy odstapił od niego Duch Pański, zaczął go trapić duch zły", tak było w przypadku króla Heroda, Judasza. Nie wierzę też, że Bóg był z Hitlerem i innymi oprawcami. Zatwardziałosć serca-często prowadzi do tego,że człowiek  może zniszczyć jedyny kanał pomiędzy sobą, a niebem, pozbawiając się przez to ratunku.

     
    Odpowiedz
  9. elik

    Wystarczający argument.

    @ Bartosz i inni.

    "Chłopczyk z fotki jest wystarczającym argumentem", aby przekonać się i upewnić, że nadal na świecie istnieje nie tylko szatan i ludzie złej woli, którzy świadomie i dobrowolnie oddalają się nie, od nicości, czy przedmiotu tajemniczego, lecz od konkretu i absolutu, jakim jest Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty i podmiotu powszechnego – wspólnoty Jego Kościoła na świecie. 

    Wówczas w/w istoty ludzkie zamiast urzeczywistniać Jezusa Chrystusa człowieczeństwo tj. stawać się coraz lepszymi i bytować, współtworzyć strutury dobra, także czynić, pomnażać dobro (dobrobyt) tzn. starać się indywidualnie i zbiorowo wypełniać wolę Boga, coraz częściej ulegają pokusom szatana – złego ducha i wegetują, oraz czynią wszelkie, także najbardziej potworne zło na świecie. 

    A zatem mając rozum i wolną wolę zagubione, bądź uwiedzione, przez szatana osoby w różny sposób buntują się i sprzeciwiają woli Boga, który pierwszy ich umiłował, także stworzył im raj, wszechświat i jest, istnieje.  Ponadto nadużywając, przez Boga danej im władzy, czyli nie tylko mordują, głodują, wykorzystują, gorszą, deprawują – krzywdzą dzieci i innych ludzi, ale nawet usiłują z siebie czynić bóstwo albo usprawiedliwiać swoje podłe i nikczemne czyny, także negować istnienie Pana Boga – Stwórcy Wszechświata.

    Czy można w pełni świadomie negować istnienie Pana Boga Miłosiernego, który wszystkie istoty ludzkie powołał, do zbawienia i życia wiecznego, oraz je pierwszy umiłował, a jednocześnie bezwarunkowo nie ufać Jemu, lecz kochać inne osoby?….

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  10. jorlanda

    Każdy może widzieć i czuć Boga

    Jadwigo, to że ktoś nie widzi słóńca, nie oznacza, że go nie ma, prawda? Poza wzrokiem mamy inne zmysły. Dlatego osoby niepełnosprawne mogą mimo braku jakiegoś zmysłu czy jakiejś sprawności próbować żyć i realizować swoje powołanie do życia wspaniałego, jesli tylko zdecydują się korzystać z innych zmysłów i sprawności.

    Nie nazywałabym Boga moim czy Twoim czy muzułmańskim czy hinduskim cz "innej maści". Bóg jest jeden, ale wielu z nas, niezależnie od doświadczeń religijnych (w różnych tradycjach kulturowych) odczuwa Go podobnie. Kiedy spotykają się autentycznie wierzący ludzie, którzy czują i wiedzą że Bóg jest, przestaje mieć znaczenie, gdzie Go odkryli.

    Jako religioznawca zastanawiam się raczej nad tym, jak to jest wspaniale ze strony Boga, że nie narzucił swojego wizerunku, objawienia, rozumienia siebie w jeden tylko znany sposób. Tajemnicze objawianie się Boga w różnych tradycjach religijnych docenia nawet Sobór Watykański II, który – przypomnę – jest wydarzeniem katolickim. Kto nie wierzy, niech poczyta dokumenty soborowe dotyczące tych kwestii międzyreligijnych.

    Jeżeli ktoś otrzymał dar widzenia Boga, wiary i praktyki tej wiary, powienien czuć się zobowiązany do podzielenia się tym jak dobrem najwyższym. To miałam na myśli pisząc o moich doświadczeniu Boga.

     
    Odpowiedz
  11. jorlanda

    Bóg trwa nawet przy najgorszym grzeszniku

    Tak Halino, jestem tego pewna, że nawet Herod, Judasz, Hitler – mimo, że byli potwornymi grzesznikami na granicy opętania, na pewno byli objęci uwagą Boga do ostatniego tchnienia. Myślę, że to co piszesz o zatwardzialości serca nie jest tym samym co opuszczenie przez Boga.

    Odstąpienie Ducha Pańskiego (ad sytuacji Saula) – tu chodzi o pozbawienie go darów Ducha, a nie o to, że Bóg Go opuścił. Kiedy człowiek na własne życzenie oddala się od łaski i darów Boga, sam się skazuje na działanie złego ducha. Traci jakby zbroję, broń, narzędzia, ale to nie oznacza, że Bóg człowieka opuszcza.

    Dlaczego jestem tego pewna? To nie tylko intuicja, to biblijnie uzasadniona sytuacja, której przykładów jest w Piśmie mnóstwo. Najbardziej przejmujący z nich to scena na krzyżu ‘Elli, Elli lamma sabachtani!" – czy Jezus został opuszczony przez Boga? Nie. On odczuwał Jego brak, to było mistyczne przeżycie PUSTKi.

    Ale jest też odwrotność tej pustki – brak odczucia Boga, kiedy grzech nasz osobisty oddziela nas od Stwórcy. Oddziela nasze spostrzeganie duchowe, ale nie nas samych. W Starym Testamencie warto spojrzeć na treści psalmów, które mówią o ludziach wiernych Bogu i o tych, którzy nie są wierni – zobacz jak psalmista opisuje skutki relacji z Bogiem i jak opisuje skutki jej zrywania. Tradycja twierdzi, że to król Dawid napisał większość psalmów – on też jest przykładem człowieka, który po latach wierności odwrócił się od Boga i potem nawrócił się. Psalmy opisują tę duchową przemianę w bardzo ludzki sposób.

    To trochę chyba tak, jak z relacją małżeńską. Jak się małżonkowie czasem tylko pokłócą czy sobie krzywdę zrobią, to odczuwają brak, wyrzut, smutek – mimo że ona czy on jest obok, nie czują więzi. Ale po naprawieniu krzywd, rozmowie, próbie sklejenia serc, można do jedności i odczucia miłości wrócić.

    Kiedy jednak małżonkowie systematycznie się żrą, zdradzają, robią sobie krzywdę i doprowadzają swoj związek do stanu rozkładu – mimo że nadal razem mieszkają, nie czują swej obecności, żyją osobno, nie czują nawet tęsknoty, wyrzutu sumienia, a już na pewno nie brakuje im współmałżonka. Nawet po rozstaniu czy rozwodzie wciąż pamiętają o sobie latami, ale więzi nie ma. Już na siebie nie wpływają.

    Chyba o to chodzi też w relacji z Bogiem. On jest tym, który nawet zdradzony i skopany zawsze będzie do ostatniego tchu człowieka trwał przy Nim i starał się Go ratować z opresji. Skoro Chrystus po śmierci krzyżowej zszedł najpierw do piekieł, to chyba nie było to bez znaczenia dla relacji z najgorszymi łotrami.

    Osobiście nie ogaraniam tego ogromu miłości Boga do grzesznikówm moim małym egoistycznym umysłem i sercem jeszcze mniejszy. Ale staram się to sobie wyobrazić i naprawdę to robi na mnie wrażenie.

     
    Odpowiedz
  12. jorlanda

    Ciekawostka filozoficzna

    Bóg woła o czyny miłosierdzia i jest to głos mocniejszy niż kolejne odmiany egzystencjonalizmu wg. Sartre’a, Camus’a czy Bednarczyka.

    Ostatnio mnie olśniło, że egzystencjalizm, z którego to m.in. wypełzł filozoficzny ateizm ma wspólnego przodka z filozofią Boga, jaka mnie fascynuje czyli z fenomenologią religii.

    Ten wspólny przodek to fenomenologia w czystej odmianie. Ciekawe, w jaki sposób jedni ludzie od tej samej idei poszli w stronę egzystencjalizmu i zanegowania istnienia Boga. A inni w tej samej fenomenologii odnaleźli ścieżkę do odkrycia Jego istnienia w doświadczeniach ludzkiej religijności.

    To oczywiście ogromny skrót myślowy i pewnie zaraz jakis filozof mi szereg błędów wytknie w myśleniu logicznym (z góry dziękuję za posądzenie mnie o takowe), ale mimo to bardzo mnie to zastanowiło.

    Bo wniosek końcowy mam następujący (żadne to odkrycie, ale zawsze warto sobie prawdę kiedyś odkrytą utrwalić) – człowiek za pomocą rozumu nie ogarnie sposobu istnienia Boga. Ani Jego istnienia ani ewentualności nieistnienia.

    I to jest niezwykłe.

     
    Odpowiedz
  13. fizyta29

    Majowie, fenomenologia i egzystencjonaliści

     @ Jolanta – Oglądając kiedyś program o odczytywaniu pisma Majów zapamiętałem w jaki sposób Majowie opisywali kontakty ze zmarłymi przodkami. Symbolem jaki wymyślili były dwie dłonie trzymające tułów ryby. Ten obraz symbolizuje według mnie różnicą pomiędzy osobą wierzącą i niewierzącą. Osaba niewierząca nie potrafi otworzyć dłoni by pochwycić tułów ryby. Egzystancjalizm zaciska człowiekowi dłonie podkreślając, że Boga nie ma ponieważ Jego istnienie zagrażałoby wolności człowieka. 

    Fenomenologia nie odbiera człowiekowi prawa do otwierania rąk, a nawet zachęca do myślenia wolnego od sztucznych podziałów: tego co subiektywne od tego co obiektywne, świata ludzkich myśli od przedmiotów. Egzystencjonaliści spłycili myśl fenomenologiczną i  jak romantycy, przypisali ludzkim uczuciom intencjonalność. Stąd taki strach przed utratą wolności.  

    “Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre czyny i chwalili Ojca” (Mt 5, 16).  Uczynione dobro zamienia to co nieuchwytne w konkret. Ale to co nieuchwytne nie przestaje być istotą. 

     
    Odpowiedz
  14. aaharon

    “Dusza śpiewa Bogu”

    Jest taka piosenka Ireny Jarockiej ze słowami Duszy śpiewającej Bogu pt "wymysliłam Cię "…oczywiście nie dosłownie jednak ….

    można z niej odczytać pewne myślę istotne przesłanie o tym jak Dusza powodowana miłością którą zostawił w niej stwórca pragnie widzieć Boga więc go "wymyśla" a On widząc ją – tę duszę wcale się z tego powodu nie gniewa ,że ona widzi go tak a nie inaczej , że Go wymyśla , pozwala jej odkrywać siebie, poznawać powoli poprzez codzienne tęsknoty – pragnienia , aż osiągnie pełnię widzenia Boga takim jakim on jest w swej istocie. "Każdy człowiek ma przypisane do serca "prawo" ku Temu,  który go stworzył . To Prawo w nim wołające ,to prawo nazywa się miłość,  prawo, które  istnieje w nim i przez niego i dla niego , to prawo pezez swe istnienie wywołuje w człowieku chcenie – tęsknotę za Tym jedynym Ojcem, za tą jedyną Matką, za tym jedynym Oblubieńcem ….  z Pieśni nad Pieśniami (Biblia . ) A wszystko przez miłość,  bez której nie było by Stwórcy , bo stwórca jest wtedy gdy jest stworzenie , które się do swego stwórcy przyznaje ,  stworzenie,  które stało się osobą, osobą  na wzór i podobieństwo  Stwórcy,   właśnie po to,  aby wyrazić Stwórcy jak bardzo Go pragnie i jak za swym stwórcą tęskni…i jak Go miłuje …Bo tam gdzie istnieje osoba więcej niż jedna tam objawia sie miłość. Świat został powołany właśnie po to by miłość mogła się objawić. Tej miłości człowiek uczy się na nowo od chwili w której zapragnął czegoś innego niż miłość  zrywając z drzewa poznania w ogrodzie Eden. Skierował swój potencjał ku poznaniu Boga przez rozum , a to bardzo długa droga,  droga którą widzimy w codziennych błędach naszego ludzkiego życia, błędach  które każdy z ludzi  popełnia ,  tworząc relacje z kimś lub z czymś innym niż stwórca , który wciąż woła : "Adamie gdzie jesteś? ! …

    "Tylko ten ,  kto nie potrafi się przebudzić do  miłości takiej  jaka ona jest  , nie potrafi  również "wymyślić" Boga takim jakim On jest". 

    Poprostu Biblijna pieśń nad pieśniami …

    A tu poniżej jest ta piękna piosenka o Tym Bogu,  którego Dusza ludzka "wymyśliła" bo On Bóg ją stworzył , ona będzie go tak wymyślać do końca tego świata i jeden dzień dłużej w swoich orkiestrach światecznej pomocy , swoich dni aż ujży go przez miłość czystą …takim jakim On jest .

     

    Jan od Krzyża pisał o tym bardziej mistycznie niż ja tutaj więc zachęcam do lektury jego pieśni duchowej …

    pa

     

    http://www.youtube.com/watch

     
    Odpowiedz
  15. Kazimierz

    Jolu

    Jeśli można, tuz przed wyjazdem na Dni Skupienia do Wisły (kolejne), poczytałem komentarze i chciałbym co nieco napisać.

    Piszesz, że odstąpienie Ducha Pana od Saula, to pozbawienie go darów, otóż trudno się z tym zgodzić – Biblia wyraźnie mówi o Duchu – 1 Sam. 16 (Tysiąclatka) (14) Saula natomiast opuścił duch Pański, a opętał go duch zły, zesłany przez Pana. Brytyjka – (14) A gdy od Saula odstąpił Duch Pański, zaczął go trapić duch zły, też od Pana. Choćby w tych dwóch przekładach wyraźnie czytamy, że Duch Święty odstąpił od Saula, dlaczego ?  Z powodu nieposłuszeństwa. Duch jednak spoczął na Dawidzie, wybrańcu już nie ludu, ale Boga.

    Dary DŚ. nie mają tu nic do rzeczy, gdyż takich Saul (przynajmniej w rozumieniu nowotestamentowym – nie posiadał), a oprócz tego Biblia uczy, że dary i powołanie są nieodwołalne – Rz. 11.29. Bóg pewnie dalej kochał Saula, ale w dobie ST , gdzie Ducha Świętego posiadał jedynie król i prorok, Bóg składał na tego, na kogo chce. NT to zmienił, Chrystus przez Swoja śmierć i zmartwychwstanie przygotował drogę dla Ducha Świętego, który zstąpił w dzień Zielonych Świąt na apostołów, i wszystkich, którzy byli zgromadzeni w górnej izbie, a potem na innych i na pogan ostatecznie, no i na nas w XXI wieku, jeśliśmy tylko oddali życie Panu.

    Co do Jezusa, myslisz, że On na krzyżu kłamał? Jego słowa to, Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Oczywiście, że Jezus dalej był umiłowanym Boga, ale w tym momencie cały grzech wszystkich ludzi spoczął na Nim i oddzielił Go od Ojca. Jednak w śmierci Chrystusa, jest również śmierć nasza, jeśli tylko przyjmiemy Jego ofiarę jako naszą własną. Jego śmierć uwolniła nas z grzechu, jeśli tylko z Nim a może raczej w Nim zmartwychwstaniemy do życia w wierze z Łaski Bożej tu i teraz.

    Co do psalmów, najwymowniejszym jest 51, w którym Dawid woła do Boga, aby mu nie odbierał Ducha Świętego, a więc uważał on, że jest to możliwe.

    Co do zdradzania Boga, to nie byłbym taki pewnien, że On patrzy przez palce na wszystko co robimy, nie znajduję takiego uzasadnienia w Biblii. Raczej czytam Hebr. 6 . (4) Jest bowiem rzeczą niemożliwą, żeby tych – którzy raz zostali oświeceni i zakosztowali daru niebiańskiego, i stali się uczestnikami Ducha Świętego, (5) i zakosztowali Słowa Bożego, że jest dobre oraz cudownych mocy wieku przyszłego – (6) gdy odpadli, powtórnie odnowić i przywieść do pokuty, ponieważ oni sami ponownie krzyżują Syna Bożego i wystawiają go na urągowisko. (7) Albowiem ziemia, która piła deszcz często na nią spadający i rodzi rośliny użyteczne dla tych, którzy ją uprawiają, otrzymuje błogosławieństwo od Boga; (8) lecz ta, która wydaje ciernie i osty, jest bezwartościowa i bliska przekleństwa, a kresem jej spalenie.

    Bóg jest miłosierny, ale też sprawiedliwy.

    Pozdrawiam – Kazik – wracam w niedzielę wieczorem.

     

     

     

     
    Odpowiedz
  16. jadwiga

    i tu sie Jolu zgadzamy

    Nie nazywałabym Boga moim czy Twoim czy muzułmańskim czy hinduskim cz "innej maści". Bóg jest jeden, ale wielu z nas, niezależnie od doświadczeń religijnych (w różnych tradycjach kulturowych) odczuwa Go podobnie. Kiedy spotykają się autentycznie wierzący ludzie, którzy czują i wiedzą że Bóg jest, przestaje mieć znaczenie, gdzie Go odkryli.

    Jako religioznawca zastanawiam się raczej nad tym, jak to jest wspaniale ze strony Boga, że nie narzucił swojego wizerunku, objawienia, rozumienia siebie w jeden tylko znany sposób. 

    I tutaj się zgadzamy. Tak postawiona sprawa kryje jednak wiele niebezpieczeństw. Mianowicie, przyjmując, ze jest tylko jeden Bóg objawiający się nieco inaczej w każdej religii i kulturze – musimy również przyjać, ze to co wyznania dzieli i różni – to mało znaczące szczegóły. Ja zresztą tak wierzę, ale to wyrzuca mnie poza nawias jakiejkolwiek religii, gdyż przywódcy kazdej z nich są szaleńczo przywiązani właśnie do szczegółów. Nawet nie do Boga, ale do tych dzielacych szczegółów. Nie uznając tychże – jesteś wyklęta. Momo, ze wiwerzysz i odczuwasz Boga.Tego jednego.

    Pytanie. Czy to temu Jedynemu Bogu chodziło o to, aby ludzi podzielic szczegółami? A moze to ludzie wymyślili sobie te szczegóły, aby czynic się bogami i móc pokazać swoją władze i gardzić innymi ludzmi?

     
    Odpowiedz
  17. elik

    Szczegóły są różne, lecz zawsze ważne!

    Jadziu zgadzasz się, że Pan Bóg jest jeden, chyba również, że jest Trójjedyny, a  wspólnota Jego Kościoła na świecie winna być nie tylko powszechna, lecz również jedyna i prawdziwa, także najbardziej prawa i sprawiedliwa, oraz wiarygodna i święta. 

    ALL – moje pytanie: dlaczego wspólnota Jego Kościoła, akurat taka jeszcze nie jest, oraz nie zawsze dostatecznie usilnie stara się taką być?……

    Ponadto Jadzia wg. mnie słusznie dostrzega istotne i potencjalne zagrożenia, oraz niebezpieczeństwa w szczegółach, które występują w rzeczach, bądź sprawach, czy kwestich również pozornie błachych, lecz wcale nie przypadkowo artykułowanych, formułowanych i rozpowszechnianych, także celowo kontestowanych m.in. w różnych mediach, także na forach internetowych.

    Ponoć nie tylko Pan Bóg, lecz również diabeł tkwi i lubuje się w szczegółach, czego nie zawsze jesteśmy w pełni świadomi.

    Przykład: "Deus meus kosmateus……"  to początkowy fragment pozornie niewinnej wyliczanki, być może znanej wielu czytelni-czkom(kom) z dzieciństawa.

    Kto z osób dorosłych  zna treść i prawdziwy sens tego tekstu?…..

    Ps. Szczegóły są różne, lecz zawsze ważne, bo stanowią lub tworzą nie tylko sprawy wielkie i doniosłe, czy rzeczy prawdziwe, dobre, piękne i wartoścowe, lecz także pozorne, czy ewidentnie i diametranie inne.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  18. danael

    Bóg jest, kiedy moja rodzina walczy o przetrwanie. Bóg jest…

    Witaj, Jolu. Nie mieliśmy okazji poznać się osobiście, lecz wiele o Tobie słyszałem – łączy nas poniekąd najbli.ższa mi osoba, która dla mnie opuściła stolicę i znalazła się na południowo-wschodnich rubieżach kraju. Zresztą to ona wstawiła w zakładkach odnośnik do Twojego bloga, a ja czasem zaglądać sobie nań pozwalam. Czasem znajdując sprawy dobre, a czasem, tak jak dziś, treści powodujące zgrzyt zębów. Tyle tytułem wstępu bądź protekcji. 😉

    Bóg jest.

    Po przyjęciu tego następne, co w głowie się rodzi, to pytanie – Jaki jest? I nie zawsze daje się z doświadczeniami własnymi pamiętać o tym, jak przedstawia Go Kościół. A kiedy przeczytałem zwrot, któy umieściłem  w temacie… Coż. Czasem zastanawiam się, czy aby nie patrzy teraz na mnie i moją rodzinę uśmiechając się z przekąsem. Teraz mam wytrąconą z ręki broń – nie mogę o przetrwanie rodziny walczyć, a przecież to, jak potoczył się mój los pół roku temu najbliżsi określają mianem o ile nie cudu, to szczególną łaską Opatrzności Bożej… Czegoś nie potrafię się z niej cieszyć. Tak jak nie potrafię teraz cieszyć się z odkrycia już wcześniej Jego Obecności.

    Skowycząc, by w końcu objawił mi celowość wszystkiego, co mnie spotyka, próbując w jakiś sposób znaleźć  się na ścieżce, którą mi przeznaczył, potykając się o to, co pod nogi rzucają mi ci, którzy nomen omen powinni być pomocą największą, balansuję na krawędzi odrzucenia Jego obecności w moim życiu.

    Tak, wiem, że powinienem zastanowić się nad tym, co by było, gdyby Go przy mnie nie było… Ale to akurat pocieszenie z rzędu tych, które serwuje się komus, kto stracił nogę, mówiąc – popatrz, tamten stracił obie nogi. Kiedy widzę, jak zasłaniając się Bożymi planami i działalnością "dla dobra" kręci się swoje małe karierki, interesiki, zamiary, w poważniu głębokim blokuje się to, co powinno być zrobione, ale niepopularne będzie.

    I cóż. W sumie nie o tym miałem pisać, ale jakoś tak na te "gorzkie żale" nad sobą mi wyszło. Więc kończę.

    Bóg jest w walce o przetrwanie. Jest. Tylko jaki?

     
    Odpowiedz
  19. jadwiga

    Eliku

    Jadziu zgadzasz się, że Pan Bóg jest jeden, chyba również, że jest Trójjedyny, a wspólnota Jego Kościoła na świecie winna być nie tylko powszechna, lecz również jedyna i prawdziwa, także najbardziej prawa i sprawiedliwa, oraz wiarygodna i święta 

    Tak, zgadzam się, ze Bóg jest jeden. Wierze tez, ze jest wieczny a co za tym idzie nie istnieje w czasie. Jest ponadczasowy i ponadwymiarowy. Czas i 3 wymiary -to czysto materialny ziemski aspekt. Zatem, jezeli Bóg jest niematerialny i ponadczasowy może istniec w Trzech osobach lub jakiejkolwiek innej liczbie osób – w zalezności od tego jak On sam zechce. No bo jeżeli jest niematerialny to musi przybrac jakaś materialną ziemska postac, aby sie ujawnić w materialnym świecie.

    Szczegóły zaś – wg mnie wymyślili tylko i wyłacznie ludzie. I nie po to by przypodobać sie Bogu, ale aby walczyc o władze, tworzyc ziemskie wrogie ( w tych szczegółach)kościoły i miec własnie ziemską władze w tych różniacych się szczegółami kościołach.

    ALL – moje pytanie: dlaczego wspólnota Jego Kościoła, akurat taka jeszcze nie jest, oraz nie zawsze dostatecznie usilnie stara się taką być?……

    No właśnie dlatego. Bo tę wspólnote tworza ludzie.

     
    Odpowiedz
  20. Halina

    @ Jolanta

    Najgorsze, że sam Hitler miał przeświadczenie, że Bóg z nim jest. Kiedy oprowadzał Mussoliniego po miejscu, w którym nieudanego zamachu dokonał hrabia Stauffenberg, mówił; " To prawdziwy cud,że żyję. Opatrzność mnie ocaliła, abym doprowadził swoje dzieło do końca". A Mussolini tylko potakiwał: " "Tak mein Fuhrer, to prawdziwy cud"….Myślę, że Bóg wie , kogo należy opuścić, a przy kim trwać. Zgodzę się, że nawet najgorszy grzesznik, w chwili, gdy zrozumie swój stan i ohydę swojego dotychczasowego postępowania, i zwróci się ze skruszonym sercem do Boga-ma szansę na przebaczenie. Ale u Hitlera tego nie widać. Zagłuszył swoje sumienie na głos Boga aż do chwili śmierci, kiedy to palnął sobie w łeb ze strachu, że Rosjanie będą obwozić go jak małpę po jarmarkach. Tacy ludzie dopuszczają się grzechu przeciwko Duchowi św., a ten rodzaj grzechu jest niewybaczalny w tym, ani w przyszłym życiu. Mt. 12, 31 -32.  Znajdują się poza punktem, gdzie Bóg może działać na ich sumienie i przebywać w nich. Jest to zwyczajna przepaść między Bogiem, a człowiekiem, To tak jakby mąż z Ameryki wołał do głuchej żony, ktora stoi na brzegu Atlantyku i chce się utopić. Żona jest głucha, nie ma w jej życiu obecności męża.

    Przeżycia pustki mistycznej-pozostawmy mistykom. Żaden z nich nie wziął na siebie grzechów całego świata i nie poniosł na krzyż. Ofiara Jezusa na krzyżu była jedyna i niepowtarzalna i związane z tym przeżycia nie mogą być znane naśladowcom Mistrza.

    Krzyż jest miejscem integracji całej teologii.Bez właściwego zrozumienia teologii Krzyża-nie ma żadnej teologii, ponieważ na nim dokonało się zbawcze odkupienie ludzkości. Wszyscy najwybitniejsi teolodzy ;Barth, Tillich. J.Moltmann są zgodni co do tego, że Jezus w momencie przejęcia na siebie grzechów całej ludzkości został autentycznie na ten czas odzielony od Boga. Wybitny katolicki teolog Hans Urs von Balthazar również mówi o rzeczywistym opuszczeniu Jezusa przez Boga. " Kiedy Syn Boży dzwiga w sobie grzeszników i bierze na siebie ich grzechy doświadcza zamknięcia wobec Bożej miłosci. Doświadcza poprzez to bezsensu ich opozycji wobec Boga, ale także Bożego bezkompromisowego " nie" wobec grzechu (..) Dramat odkupienia osiąga swoje apogeum w okrzyku opuszczenia, jaki wydaje z krzyża Jezus oraz w Jego upadku w noc śmierci grzeszników." Skrajne oddzielenie od Boga , jak pisze Balthazar jest udziałem grzesznika, może być ono chwilowe, a nawet całkowite. Cierpienie Chrystusa wg. Balthazara było ogladaniem tego, co Apokalipsa nazywa " drugą śmiercią’-Ap.2.11. W związku z tym musiał doświadczyć opuszczenia przez Boga- Teologia H. Urs von Balthazar s.47, 48. Zstąpienie do piekła wg. myśli Balhazara świadczy o solidarności Jezusa poza granice smierci. Nie można tego rozumieć, jak pisze Balthazar jako formę komunikacji, bo takiej nie ma, chodzi o doświadczenie całego stanu smierci. Opuszczenie na krzyżu nie stanowi zakończenia historii, jest jej centrum.

    Wg. Moltmanna Bóg opuszcza sam siebie i sam sobie zadaje cierpienie. Bliska mi jest myśl Moltmanna o Bogu cierpiącym. Moltmann zadaje pytanie -kim jest Bóg w krzyżu Chrystusa opuszczonego przez Boga?. Odpowiedzią na wołanie z Krzyża Chrystusa należałoby szukać w głębokim cierpieniu Boga związanego ze śmiercią syna na Golgocie, w cierpieniu nieskończonej miłości. Wg. Moltmanna Bóg opuszcza sam siebie i sam sobie zadaje cierpienie-"Ukrzyżowany Bóg"

    " Jedynie wraz ze zmartwychwstaniem zmarłych, zabitych, zagazowanych, jedynie wraz z uleczeniem udręczonych i zamęczonych w tym życiu; jedynie wraz ze zburzeniem wszelkiej władzy i panowania wraz z unicestwieniem śmierci, Syn przekaże Królestwo Ojcu, jak zapowiada ap. Paweł w 1 Kor 15. Wtedy więc Bóg przemieni swój ból w wieczną radość"-J Moltmann, Der gekreuzigte Gott s.266. Tylko w ten sposób myśląc człowiek może przezwyciężyć własne cierpienie i mieć nadzieję na wyzwolenie ludzkości z ogromu cierpienia.

    Miłość Ojca i Syna musiała zostać głęboko rozdzielona w opuszczonym i przeklętym umieraniu Zbawiciela na krzyżu.

    Jeżeli chodzi o tak bliskie związki osobowe jak małżeństwo, to analogii możemy poszukiwać w jedności Ojca i Syna. O takiej jedności , opartej na miłości mówił Jezus. Albo ona jest, albo jej nie ma.    

    Ludzie często mówią: mam dobre relacje z Bogiem, z mężem, z dzieckiem i z panem Kowalskim co mieszka vis a vis-tylko czy coś głębszego z tej mowy wynika?

     

     
    Odpowiedz
  21. Kazimierz

    Bartoszu

    Właśnie wczoraj wróciłem z Dni Skupienia z pobliskiej ci Wisły. Gdybyś tam był, posłuchał świadectw ludzi wyzwolonych przez Boga, albo uczestniczył w wykładach, ewangelizacjach, to już nigdy tak nie powiedziałbyś.

    Ok. 300 osób w większośći alkoholików, wyzwolonych przez Boga. W czasie tych dni, Bóg uzdrawiał na ciele, tak, tak. Bóle nerek, kręgosłupa, opuchlizny, depresja a nawet jeden przypadek raka. Oczywiście, to wszystko musi trwać i zachęciłem do pójscioa do lekarza, żeby to medycyna stwierdziła uzdrowienie, aby nie było, że to chwilowa halucynacja. Kobieta chora na raka np. z przerzutami, która juz jedynie myslała o śmierci, ona ją pochłaniała. Po modlitwie , ale może wcześniej stało się jeszcze cos fascynującego. Bóg objawił, że jest taka kobieta, na wezwanie o "ujawnienie się" niestety nie ujawniła się, ale w czasie modlitw podeszłą i powiedziała, to ja jestem tą kobietą. W nocy po modlitwie nie mogła spać do 3, wzięła relanium i nic. o 4 nagle, jak to opisywała coś aż hukło i złamało się w jej ciele. Nic z tego nie rozumiała, ale jedno wiedziałą, że jest leciutka jak piórko, że coś się stało, że wydarzyło się coś, czego nie jest w stanie pojąć. Ja wierzę, że została przez Jezusa Chrystusa uzdrowiona, czas pokaże, ale nie jest to jedyny, czy pojedynczy przypadek. Gdybyś zobaczył jej twarz, na drugi dzień rozpromienioną, radosną, powiedziałbyś, to inna kobieta, pełna radości i szczęścia i to nie od tabletek, już ich nie potrzebowała.

    Jezus Chrystus wczoraj i dziś i na wieki ten sam!

    Teorią nie poznasz Boga, to tak jakbyś chciał poznać bawoła, nigdy o nim nie słysząc. Boga trzeba doświadczyć, przeżyć w swoim życiu, otworzyć swoje serce przed nim, a wtedy zobaczysz, wtedy poczujesz i pojmiesz, że On jest.

    Pozdrawiam cię serdecznie – Kazik

    Jeśli chcesz posłuchać świadectw ludzi, którzy doświadczyli Boga , z samych głębin piekła – to tu – tu też możesz posłuchać m.in. moich wykładów, czy zwiastowania. Pewnie za kilka dni będą z tych dni, które właśnie minęły…  http://www.fundacjaelim.com/

    To dla ciebie, ta piękna pieśń –

     

     
    Odpowiedz
  22. jadwiga

    dzieci z Somalii…

    Z ksiażki Wojciecha Cejrowskiego – o puszczy Ameryki Łacińskiej

    " W tropikalnej puszczy rosna drzewa, których kora zraniona maczetą wydziela białą żracą żywicę. Kropla na skórze szczypie, podrapiesz to miejsce, a potem nieopatrznie zatrzesz oko i pozbawi cię wzroku na zawsze. 

    Widzisz krzak porośniętry dziwacznymi kwiatami w kolorze zielonym, chcesz podejsć i zrobic zdjęcie. Lepiej nie, bo od zapachu najpierw zakreci ci się w głowie, a potem zwymiotujesz w nagłym ataku choroby morskiej – pyłki tej rośliny atakują błędnik. Na pół dnia. Od jadu skolopendry chorujesz kilka tygodni, rana obiera i gnije. Po ukaszeniu mrówki giganta zwala cię goraczka, na szczeęscie tylko na 2-3 dni. A jeżeli ugryzło cię 5 – twoje problemy zdrowotne zakoncza sie jeszcze tego samego dnia. Na zawsze. I nie zdążysz napisac testamentu…" 

    No cóż dobry Bóg stworzył też takie rzeczy. Dla zabawy? Z przekory? Po co? A może to szatan po stworzeniu swiata zabawiał się i poprawiał ten stworzony przez Boga świat? A Bóg się temu przygladał…Tyle, ze w Biblii nic nie napisano, jakoby były jakieś "poprawki".

     
    Odpowiedz
  23. Kazimierz

    Jadwigo

    Czy myslisz, że Bóg wszystko stworzył przeciwko człowiekowi?

    W przyrodzie rośliny, czy zwioerzęta żyją swoim życiem. Człowiek poznaje ten tajemiczy świat zwierząt i roślin , jest fascynujący. Ale do życia w sensie egzystencjonalnym jest mu kompletnie nie potrzebny. Świat stworzony, to nie jedynie człowiek, ale on tak by chciał (człowiek) z powodu swojego egoizmu. Problem jednak w tym, że widząc wszędzie zagrożenie, którym obwinia Boga, sam nie widzi swojego grzechu…

     
    Odpowiedz
  24. Kazimierz

    Bartoszu

    Nie jestem adwokatem Boga, ale Jego uczniem i czasami herodem, ogłaszającym Jego Słowo. Izaaka, którego wstawiłeś na fotografii nie zginął, przeżył, a nawet nie wiemy, czy tak ta scena wyglądała, czy wiedział co Abraham chciał zrobić.

    Zadam ci kilka pytań – czy ty, albo ja kiedy przynosisz zgryzotę z powodu swojego życia swoim rodzicom, nie mordujesz ich? Czy ty, albo ja, kiedy przeklinasz, bluźnisz, pijesz i na to wszystko patrzą twoje dzieci – nie zabijasz ich? Wiesz co to jest DDA np?

    Czy matka pijąca alkohol w ciąży i rodząca dziecko z FAS – nie skaząła go na śmierć?

    Czy mąż bijący swoją żonę i zmuszający do różnych rzeczy niew zabija jej?

    Bóg tak nie uczynił, On dał Swego Syna – bezgrzesznego Jezusa na okup za człowieka.

    A tu kilka scen –

     

    Powiedz, czy to Bóg ukarał te dzieci?

     
    Odpowiedz
  25. jadwiga

    no wiesz…Kazimierzu

    W przyrodzie rośliny, czy zwioerzęta żyją swoim życiem. Człowiek poznaje ten tajemiczy świat zwierząt i roślin , jest fascynujący. Ale do życia w sensie egzystencjonalnym jest mu kompletnie nie potrzebny. 

    Wybacz, ale piszesz jak całkowity ignorant. Własnie ten świat jest w sensie EGZYSTENCJALNYM (tak, tak )- tym ludziom i potrzebny i niezbędny. Bo w tej właśnie puszczy w Ameryce Południowej żyją ludzie. Plemiona indiańskie, niektóre zresztą zschrystianizowane, po dobremu lub na siłę. I żyja. I w tej własnie puszczy zaopatruja się w niezbędne pozywienie – nie idą z cieplutkiego ( z cieplutkiego to może tak bo tam klimat goracy ) domu do sklepiku bezpieczną drogą po chlebek z szyneczką. Oni muszą to zdobyc stąpając wśród tej trującej przyrody i tylko metodą prób i błedów, doświadczeń nierzadko smiertelnych – uczą się tej przyrody, jak w niej przetrwać aby życ.

    Problem jednak w tym, że widząc wszędzie zagrożenie, którym obwinia Boga, sam nie widzi swojego grzechu…

    Byc moze plemiona indiańskie grzeszą. Ale napewno nie są to grzechy pychy, władzy czy skrajnego materializmu.Wiec czemu dobry Bóg na ich drodze postawił taką przyrodę?

    Radzę poczytac na temat zycia tychże ludzi. Chciałam przesłać zdjęcie Krzyża zrobione przez mojego syna w zeszłym roku gdzies w Peru, ale nie wiem jak się na Tezeusza przesyla obrazek..

     
    Odpowiedz
  26. aaharon

    @Jadwigo + zdjęcie

    Jadwigo . Napisałaś że chcesz zamieścić zdjęcie na Blogu ale masz z tym trudności więc chcę Ci pomóc … 

    Jeśli chodzi o wysyłkę zdjęć na Blogi tezeusza to trzeba takie zdjęcie zmniejszyć przed wysyłką  do rozdzielczości np 550 x  

    Do tego potrzebny jest program do zmniejszania zdjęć . Nie wiem czy kiedykolwiek to robiłaś więc zaglądnij proszę tutaj aby zmiejszyć zdjęcie bez zbędnych programów …instalowanych na komputerze…

    http://www.youtube.com/watch

     

    Po zmniejszeniu zdjęcia poprostu zapisz je na swoim komputerze a następnie tak jak zwykle wejdź w edytor Tezeusza czyli naciśnij przycisk "skomentuj " – ukaże Ci się EDYTOR a w nim taki mały kwadracik z żółtym tłem i góreczkami . Jak go znajdziesz to naciśnij , ukaże ci się przycisk przeglądaj. Naciśnij go …ukąże ci się przycisk wybierz, naciśnij go i odnajdź zdjęcie które chcesz dodać w swoim komputerze w tabliczce która sie wyświetli. Zaznacz zdjęcie i naciśnij przycisk otwórz . Okienko zniknie. Wtedy należy naciskąć przycisk załaduj (znajdujący się obok przycisku wybierz)…Jak wysztko jest ok to pojawi sie zdjęcie . Wtedy należy odszukać je u góry w polu nazwa i naciskąć przycisk WSTAW( obok przyciskku usuń). Djęcie pokaze się w miejscu w którym postawiłaś kursor podczas pisania swojego wpisu czyli w moim przypadku poniżej tekstu …

    Mam nadzieje że sobie poradzisz jeśli nie to może prześlij mi zdjęcie a ja je zamieszczę w twoim imieniu …

    Pozdrawiam serdecznie

    a*


     

     

     

     
    Odpowiedz
  27. aaharon

    @Bartosz

    Bartoszu wracając wieczorem z podróży zastanawiałem się nad tym zdjęciem które zamieściłeś na początku wpisów z tym dzieckiem tak wychudzonym i jakoś tak doszły mnie słowa :

    "jeżeli kłamca mówi, że kłamie, to zarazem kłamie i mówi prawdę"

    "byłem głodny w Somalii , a daliscie Mi jesc?
    byłem spragniony w Somalii , a daliscie Mi pic?

    byłem nagi w Somalii , a przyodzialiscie Mnie?

    byłem chory w Afryce a odwiedziliscie Mnie? 

     

    A*

     
    Odpowiedz
  28. jadwiga

    aaharonek i zdjecie cos nie tak ale gdzie??

    Po zmniejszeniu zdjęcia poprostu zapisz je na swoim komputerze a następnie tak jak zwykle wejdź w edytor Tezeusza czyli naciśnij przycisk "skomentuj " – ukaże Ci się EDYTOR a w nim taki mały kwadracik z żółtym tłem i góreczkami . Jak go znajdziesz to naciśnij , ukaże ci się przycisk przeglądaj. Naciśnij go …ukąże ci się przycisk wybierz, naciśnij go i odnajdź zdjęcie które chcesz dodać w swoim komputerze w tabliczce która sie wyświetli. Zaznacz zdjęcie i naciśnij przycisk otwórz . Okienko zniknie. Wtedy należy naciskąć przycisk załaduj (znajdujący się obok przycisku wybierz)

     

    Tak jest zawsze ale nie na Tezeuszu.  Bo owszem loguję się i edytuję. Jest kwadracik z żółtym tłem i góreczkami i po naciśnięciu jest przycisk "przeglądaj". Ale po nacisnieciu "przeglądaj" ukazuje sie tylko i wyłacznie strona internetowa z logo Tezeusza i napis

    Musisz się zalogować!
    Nie jesteś uprawniony do przeglądania tej strony. 

    I co mam wybierac ze strony Tezeusza jak chce wgrac zdjecie z mojego dysku?

    Cos jest źle, ale u mnie czy w Tezeuszu? Ja na innych stronach wgrywam bez problemu…..Jak widac "diabeł tkwi w szczegółach".

    Aaaa jeszcze z wylogowywaniem sa kłopoty. Ukazuje się pusta karta i trzeba ja zamknąc i dopiero otworzyć nową by się znaleźc w internecie.

     
    Odpowiedz
  29. aaharon

    @Jadwigo

    Jadwigo

    To co piszesz wskazuje na jakies problemy z przeglądaniem stron. Nie wiem …ale przyczyna jest być może w przeglądarce , więc spróbuj na internet eksplorer jesli z niej nie korzystasz…może trzeba zainstalowac na nowo przeglądarkę?

    U mnie też po wylogowaniu pojawia się taka pusta karta o której piszesz a wczesniej tego nie było , dopiero po zmianie serwera o którym wspominano na tezeuszu cos takiego zaczeło się dziać. Dziwne . Tak więc u mnie zdjęcia się ładują ale z tą kartą mam tak jak Ty …

    Może warto skożystać z serwisu internetowego na który mozna przesyłać foty na swoje konto . A z niego pokazywać linkiem foty? zobacz poniżej link do takiej strony gdzie można prezentować swoje zdjęcia tylko trzeba się zalogować czyli założyć tam konto. Mogłabys wtedy z tamtąd pokazywać linkiem tu na tezeuszu to co tam masz…

    imageshack.us/

     to chyba  jednak przyczyna przeglądarki  u Ciebie bo skoro ja mogę dodawać zdjęcia to przyczyna leży raczej po stronie nadawcy …spróbój zaktualizować przeglądarkę….

    to tyle ile mogę napisać …

    pozdrawiam serdecznie

    a:))

     

     

     

     
    Odpowiedz
  30. mal

    @Bart

    Bartosz,
     
    jeśli doszedłeś w swoich poszukiwaniach do odkrycia, że Boga nie ma
    to konsekwentnie byłoby zaprzestanie pisania i udziału w forum Chrześcijan w świecie.
     
    W przeciwnym razie powtarzanie w tym miejscu tezy, do której doszedłeś, zdaje się być malkontenctwem
    lub jednak poszukiwaniem Boga.

    Ateista bowiem zdaje się nie znajduje odpowiedzi na pytanie o zło świata. Nie może obwiniać o nie także Boga

    ponieważ właśnie w Niego nie wierzy. Zarówno ateista jak i osoba wierząca przyjmuje zło świata jako fakt,
    któremu może starać się jakoś przeciwdziałać. Osoba wierząca ma jednak nadzieję
    na 8 błogosławieństw.
     
    Odpowiedz
  31. jadwiga

    aaharonek i chyba do Redakcji

    Niestety to nie u mnie tkwi błąd. Ani w Operze, ani w IE ani w Google Chrome ( mam te trzy przegladarki) nie da się przesłac obrazka bo dzieje sie to samo  – przy przeglądaj ukazuje się strona Tezeusza.

    na dodatek wyskakuje taki napis

    W witrynie wystąpił błąd podczas pobierania strony http://nowy.tezeusz.pl/logout. Może być ona wyłączona na potrzeby konserwacji lub nieprawidłowo skonfigurowana.

     

     
    Odpowiedz
  32. aaharon

    @Jadwigo

    W takim razie myślę że to Błąd serwera przy rejestracji użytkownika i powinnaś poprosić o pomoc kogoś z działu technicznego Tezeusza. 

    Być może powinnaś Jadziu założyć nowe konto na Tezeuszu bo te które teraz masz być może nie dokońca się uwierzytelniło a po przenoszeniu bazy Tezeusza na inny serwer poprostu być może się zagubiły pliki uwierzytelniające czy coś takiego…nie wiem ..Mam nadzieję że ktoś Ci pomoże …

     

    aharonek*

     

     

     

    "ioncube"

     
    Odpowiedz
  33. jadwiga

    Kazimierz FAS

    A FAS jak wytłumaczysz, też Bóg winien? 

    Fas czyli alkoholowy zespół płodowy – rozumiem. No cóz chyba jest różnica pomiędzy tym zespołem a trującymi motylemi czy rośliną i innymi takimi. Zespół powstał przez czlowieka a motyl, czy roślina – przez Boga – chyba, ze uważasz, ze przez ewolucję i to była jego obrona przed rzeczywistością.

     

    No chyba, że zaczniesz dochodzić ze Jezus w koncu tez w jakis sposób reklamował wino a co za tym idzie alkohol. W koncu gdy przemienił wode w wino nie powiedział, że ciężarnym nie wolno pić.

     
    Odpowiedz
  34. Kazimierz

    Jadwigo

    No już widze jakiś postęp, skoro uważasz, że jednak człowiek jest też za coś winny, czy odpowiedzialny 🙂

    No to kolejne pytanie – czy tu –  

    Tu też Bóg zawinił – jest to masakra w Rwandzie w 1994 roku – milion ludzi zabitych przez jedynie 100 dni. Jedno plemię zamordowało drugie – czy to Bóg uczynił?

     

     

     
    Odpowiedz
  35. aaharon

    “Po za tematem i w temacie “

    Piosenka dla przyjaciół  Tezeusza … 

    http://www.youtube.com/watch 

     

    aharonek*:)

    I pokazał mi rzekę wody życia, czystą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka środkiem szerokiej ulicy miasta. A po tej i po tamtej stronie rzeki Były drzewa życia, wydające dwanaście zbiorów owocu, rodzące swe owoce każdego miesiąca. A liście drzew służyły do leczenia narodów. I już nie będzie tam żadnego przekleństwa. Ale będzie w mieście tron Boga i Baranka…

    (apokalipsa)

     
    Odpowiedz
  36. jadwiga

    aaharonek i Kazimierz

     aaharonku, czy uważasz, ze człowiek, który przezył apokalipsę i został wybrany – byłby szczęśliwy pamietajac przez calutką wieczność co spotkało innych, a może i jego bliskich? Noie byłabym taka pewna. W kazdym razie wolałabym apokalipsy nie przeżyć

    Kazimierz – dwie rózne sprawy mieszasz. To co robia ludzie, którzy jako taki rozum mają i to co robią rosliny. Które raczej nie myślą.

     
    Odpowiedz
  37. ahasver

    Pragnę wiedzieć.

    1. Co to znaczy wierzyć w Boga?

    2. Czy wiara różni się od wierzenia-w-coś? / Czy wiara jako afirmacja różni się od wiary jako projekcji?

    3. Jak Bóg istnieje? Co znaczy, że istnieje? Chyba nie jest wyimaginowanym bytem oddzielonym od pozostałych bytów zgodnie z platońską spuścizną dualistycznego błędu albo manichejskim dwupodziałem dobrego i złego? Chyba nie jest długobrodym starcem stąpającym po chmurach?

    4. Na ile Pismo Święte jest zbiorem metafor? Czy bezpośrednie wierzenie-w-słowo nie jest jakimś pogańskim bałwochwalstwem?

    5. Jak czytać Pismo Święte, aby nie odnajdywać w nim paradoksów, sprzeczności, braku logiki i informacji zupełnie niepotrzebnych, nic nie znaczących i nic nie wnoszących? Przeczytałem całe Pismo Święte i nie znalazłem w nim niczego poza ludowymi porzekadłami, gusłami i zabobonem.

    6. Gdzie leży różnica między pogaństwem i chrześcijaństwem?

    7. Dlaczego chrześcijaństwo, a nie np. islam? Przecież każda religia wywyższa się ponad inną, roszcząc sobie pretensje do posiadania depozytu wiary. Dlaczego mam ufać chrześcijanom, a nie np. wyznawcom latającego potwora spaghetti?

    8. Dlaczego Kościół Katolicki nie jest sektą? Czym różni się KK od sekty, skoro był (miliony zabitych pogan, współpraca z nazistami i pedofilia) i niejednokrotnie jest tak samo szkodliwy jak sekty? Ma – podobnie jak sekty – swojego guru: Papieża, który przecież jest nieomylny.

    9. Jak człowiek ma się nawrócić na wiarę, skoro wiara jest łaską, spadającą na człowieka bądź nie – co jest przecież niezależne od niego, tylko od Boga?

    10. Dlaczego chrześcijanie twierdzą, że modlitwy są wysłuchiwane, skoro Bóg jest na nie na tyle obojętny, że nie jest w stanie pomóc dzieciom w Somalii, a w moim przypadku – nie jest w stanie sprawić, bym zaczął wierzyć?

    11. Na czym polega paranoja większości form protestantyzmu, który podporządkował Tamten Świat prawu cesarskiemu i wbrew porzekadłu, że łatwiej przejść wielbłądowi przez ucho igielne niż dostać się bogatemu do nieba, lansuje kapitalistyczne przekonanie, że mamona jest wyznacznikiem bożej łaski? Gdzie tu logika?

    12. Czym różni się Bóg od autosugestii człowieka? Czy jesli uwierzę, to będę miał pewność, że nie wmawiam sobie czegoś przy pomocy wewnętrznej psychomanipulacji i nakręcania się urojoną ideą fixe?

    13. Wyprawy Krzyżowe, III Rzesza (Gott mit uns!), Hiroshima i Nagasaki, Somalia, Rwanda, Srebrenica: Tutaj nie chodzi o to, kto zawinił. Zawinił człowiek, ponieważ człowiek ma wolny wybór. Zawinił Bóg, ponieważ nie pochylił się nad dziećmi, któe zginęły w rozpaczy. Na czym więc polega boże miłosierdzie, skoro nie może polegać na daniu człowiekowi wolnego wyboru – bo dzieci w Somalii tego wyboru NIE MAJĄ, ani na wysłuchiwaniu modlitw – bo modlitwy matek somalisjkich dzieci nie są wysłuchiwane, ani na ingerencji Bożej łaski w życie – bo dzieci w Somalii rodzą się i umierają, nie przepraszam, nie umierają – one zdychają z głodu gorzej niż zwierzęta, a Bóg nie ingeruje w ich życie, bo ich życie nie jest darem, nie jest łaską, tylko piekłem? Jak możemy mówić, że ich życie jest darem, za który powinny być wdzięczne? 

    14. Co miał na myśli Jan Paweł II twierdząc, że Bóg pochyla się nad najmniejszym z istnień? Jak to pochyla się? Nad dziećmi w Somalii się nie pochyla.

     

    Ja tylko pytam. Nie potrafię zrozumieć, uwierzyć. Wydaje mi się to wszystko jakąś upartą pychą ludzi wierzących, którzy wbrew logice i rozumowi perswadują innym swój światopogląd oparty na religijnym ego. Czy ponownie zostanę wyrzucony z Tezeusza za to, że umieściłem zdjęcie rekwizytu z czasów II wojny światowej pomimo, że nie jest to fotomontaż, tylko nagi fakt? Nie ma we mnie złośliwości, nie chcę tutaj nikogo prowokować. Mam dobrą wolę. Pragnę zrozumieć. Chciałbym uwierzyć. Zamiast moralizowania, wypominania mi, jakim to jestem złym, prowokującym ateistą, oczekuję odpowiedzi na zadane powyżej pytania. Punkt po punkcie, bez owijania w bawełnę, bez odnoszenia się do rzekomych Bożych tajemnic.

     
    Odpowiedz
  38. aaharon

    Bartoszu

    Fajnie że zadajesz te wszystkie pytania. Myślę że nie będzie powodów aby kto kolwiek miał chęć Cię wyżucać z Tezeusza. Ze swojej strony mogę jedynie napisać że jestem z Tobą na dobre i na złe . Możemy wspólnie zastanowić się nad tymi pytaniami i być może uda nam się co poniektóre z nich "wyspowiadać" – znaleźć przyczynę twoich  pytań opierając sie na całokształcie życia .  Trudno jest bowiem dojść prawdy o czymś nie znająć powiązań skutku z przyczyną. "Spowiadanie" Twoich ciekawych pytań należało by chyba zacząć od przyczyny każdego zdarzenia jakie się pojawia w Twoich pytaniach. Jaka jest przyczyna myśli i działań ? Myslę że Twoje pytania nie są obce każdemu z nas . Kazdy z nas przecież mierzy się w swoim życiu z takimi pytaniami więc zapewniam Cię że nie jesteś sam Bartoszu jest nas pytających znacznie więcej na tym świecie …Pamiętaj proszę że jestem z Tobą i razem z Tobą a nie osobno chcę się dowiedzieć jak być szczęśliwym …mam bowiem wrażenie że w Twoich pytaniach pojawia się właśnie ta ukryta nuta – pytasz poprostu o szczęście – o to jak być szcześliwym we współczesnym świecie …i czy do tego szcześcia potrzebna jest świadomość osobowego stwórcy…

    Myślę że kazdy z nas tu piszących podejmie się jeśli nie odrazu to z czasem odpowiedzi na niektóre z Twoich pytań . Chciałbym Cię zachęcić do rzeczowej dyskusji i spokojnego dochodzenia prawdy o rzeczywistości i świadomości tego co jawi się naszym oczom jako zło, cierpienie , smutek itd…

    Osobiscie nie czuję się teraz na siłach by  odpowiadać na Twoje pytania. Poprostu nie ma szybkiej odpowiedzi…

    Widzisz Bartosz …ja się zastanawiam nad tym dlaczego On Jezus powiedział ,że był głodny w Somalii a nie  nakarmiliście mnie, dlaczego On Jezus utożsamiał się z tym dzieckiem w Somalii? Czy myślisz że Jezus nie wiedział co mówi ?Ja się nad tym zastanawiam i trudno mi to zrozumieć jak On mógł to powiedzieć ? 

    Bo byłem głodny, a nakarmiliście Mnie, byłem spragniony, a daliście Mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście Mnie.
     Byłem nagi, a przyodzialiście Mnie, byłem chory, a odwiedziliście Mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie.
     Wtedy sprawiedliwi odpowiedzą Mu: Panie, kiedyż to widzieliśmy Ciebie głodnym, a nakarmiliśmy Cię? Spragnionym, i daliśmy Ci pić? 
     I kiedyż to widzieliśmy, żeś przybył, i przyjęliśmy Cię? Albo żeś był nagi, i przyodzialiśmy Cię? 
      Kiedyż to widzieliśmy Cię chorego albo w więzieniu, i przyszliśmy do Ciebie?
      A król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Coście uczynili dla jednego z tych najmniejszych moich braci, uczyniliście dla Mnie. –
      Wtedy powie tym po lewej stronie: Precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, zgotowany dla diabła i jego aniołów!
      Bo byłem głodny, a nie nakarmiliście Mnie. Byłem spragniony, a nie daliście Mi pić.
      Byłem przychodniem, a nie przyjęliście Mnie. Byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie. Byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.
     Wtedy i oni powiedzą: Panie, kiedyż to widzieliśmy Cię głodnego albo spragnionego, albo przybysza, albo nagiego, albo chorego, albo w więzieniu, i nie usłużyliśmy Ci?
     Wtedy On odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Czegoście nie zrobili dla jednego z tych najmniejszych, nie zrobiliście dla Mnie.

    Dlaczego On utożsamiał się z tymi chorymi ? Głodnymi i spragnionymi ?

     

     
    Odpowiedz
  39. aaharon

    Jadwigo

     W Twoim pytaniu do mnie widzę zalążek prawdy o to jaka będzie świadomość człowieka po śmierci lub w chwili w której dojdzie do przełomu . Ten przełom to objawienie sie stwórcy na końcu czasu. Apokalipsę już przeżywamy.:) Jesteśmy jej świadkami i udziałowcami . Apokalipsa właściwie rozpoczęła się już w chwili w której Adam i Ewa opuścili Eden. Całe to życie które nasi przodkowie wiedli przed nami aż do naszch czasów i po nas jest wspinaniem się po stopniach do świadomości świata takim jakim on jest . Po drodze pozbywamy się iluzji i naszego o Bogu wyobrażenia . Pozbywamy się naszych pomysłów na to jakim On jest -i jakim my go widzimy. Każda Era ma swoją zasłonę i te zasłony opadają dając miejsce tej kolejnej przez którą musimy się jako stworzenie przebić czyli zrobić kolejny krok na drabinie do " nieba" . Nie ma innej drogi jak przejście wszystkich szczebli , ominięcie jednego szczebla nie jest możliwe. Musimy poprostu doświadczyć każdego szczebla bo nasza kondycja z jaką przechadzamy sie w tym życiu nie pozwala nam zrobić więcej niż jeden krok w stecz. TAK. Myślę że tak naprawdę to cofamy się do tego pięknego stanu w jakim zostaliśmy stworzeni,do tego miejsca  które Biblia nazywa EDENEM. Na początku Biblii widzimy drzewo życia i na końcu tej Biblii a więc w Apokalipsie świętego Jana też jest to drzewo życia ukazane. 

    Drzewo życia – rajskie drzewo, którego owoce darzyły nieśmiertelnością. Typ drzewa kosmicznego, występujący w świętych księgach judaizmu (Tora) i chrześcijaństwa (Biblia).

    Drzewo życia pojawia się ponownie w księdze Apokalipsy, kiedy po ponownym stworzeniu wszechświata nastanie rajska rzeczywistość. W opisie Nowego Jeruzalem czytamy: "Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia, rodzące dwanaście owoców; wydające swój owoc każdego miesiąca; a liście drzewa [służą] do leczenia narodów" (Obj 22:2) Drzewo życia było podobne do cedru, tylko znacznie większe. Stało ono na wysepce połączonej z resztą ogrodu groblą. Owoce koloru złota leżały w liściastych łuszczkach jako pączek róży.

    🙂

    aharonek mysli ,że to co siejemy to i rządź będziemy 🙂 jaka nasza karma taka nasza przyszłość .

    aharonek mysli że  to czyny tworzą przyszłe doświadczenia i przez to każdy jest odpowiedzialny za własne życie, cierpienie i szczęście jakie sprowadza na siebie i innych. Czasami jednak wydaje się nam że zyjemy tylko ten eon ale przecież to co za nami pozostało to jest to co nas ukształtowało. Nie jesteśmy "bogami" jednego życia. Mamy wiele eonów za sobą . To co widzimy dzisiaj jako siebie , jako swoje JA jest wypadkową tych żywotów jakie są za nami w ledźwiach naszych praojców. Jesteśmy inkarnacjami ich życia , ich genotypów itd. To co nazywasz dziś Jadwigą jest tak naprawdę kosmosem przeszłości . Jadziu czy wiesz że w Tobie żyje niezliczona przeszłość związków chemicznych i biologicznych , uczuciowych i tego wszystkiego co stanowiło o życiu Twojej Babci , dziadka , pradziadka itd w stecz? To co zrobisz ze swoim życiem zaowocuje w innych których dziś masz okazję spotkać i dzielić z nimi życie. Oni poniosą w przyszłość odrobinkę Twojego istnienia która stanie się niezbędna do tego by się spełniło to co Bóg zamierzał .. . Każdy z nas jest niezbędną kroplą w rzece życia. 

     

     

     
    Odpowiedz
  40. jadwiga

    Bartoszu

    5. Jak czytać Pismo Święte, aby nie odnajdywać w nim paradoksów, sprzeczności, braku logiki i informacji zupełnie niepotrzebnych, nic nie znaczących i nic nie wnoszących? Przeczytałem całe Pismo Święte i nie znalazłem w nim niczego poza ludowymi porzekadłami, gusłami i zabobonem. 

    Miło mi, że ktoś zadaje pytania takie jak ja –  i na te pytania juz od 25 lat poszukuję bez skutku odpowiedzi.Co prawda nie znalazłam akurat porzekadeł, guseł i zabobonów, ale mnóstwo sprzeczności. Nie wiadomo zresztą co gorsze.

    Przeczytałam Pismo Swięte. Trwało to chyba ponad 3 lata – codziennie wieczorem. Mało tego – porównywałam tłumaczenia 2-3 Biblii i zauważyłam znaczace róznice. W sensie oczywiście, a nie w słowach. 

    Wtedy chciałam koniecznie z kimś porozmawiać, wyjaśnić.Ale…nikt nie chciał rozmawiać i wyjaśniać.. Księża katoliccy z mojej parafii zamykali mi drzwi przed nosem, gdy tylko próbowałam o cos zapytać ( obecnie nawet próbowałam kilku ojcom zadawać pytania mailem – bez jakiegokolwiek skutku, wymijające odpowiedzi). Nie pisałam jako osoba anonimowa, podpisywałam się imieniem i nazwiskiem – ale traktowano mnie jak zadżumioną.

    Tyle, że ja jestem uparta. Wtedy  20 kilka lat temu nawet pisałam kurs korespondencujny biblijny, Adwentystów Dnia Siódmego. Oczywiscie wszystko OK – jak pisałam jak oni chcieli. Zadawać pytania? Było niemozliwe – jak conajmniej u nas w komunie – tajemnice – propaganda sukcesu. 

    Czytałam na temat ówczesnych czasów – aby nie zarzucono mi, że w tamtych czasach było tak, a tak, a ja o tym nie wiem. Ja po prostu za dużo wiedziałam. I nikt nie chciał i nie chce rozmawiać.

    Trafiłam nawet na Świadków Jehowy – którzy tak bardzo chcą dyskutować. Zaprosiłam ich do siebie na dyskusję. Jednak po kilku moich pytaniach – jakos dziwnie zamilkli i juz nie za bardzo chcieli sie ze mną umawiać. Owszem znaja Biblię- ale po swojemu. Dziwili sie, jak im pokazywałam niektóre cytaty, ze wogóle istnieją – w ich własnej Biblii. Zaznaczam, byłam miła i grzeczna zawsze, bez żadnej agresji, czy obrażania kogoś.

    No cóz, chyba dyskusja na tematy biblijne jest rzecza zakazaną. Czy warto zreszta po tylu nieudanych próbach – jeszcze czegos szukac? Szukajcie a nie znajdziecie?

     
    Odpowiedz
  41. Kazimierz

    Bartosz i Jadwiga

    Bartoszu,

    jeśli pozwolisz, to mogę zająć się twoimi pytaniami. Pomyślałem, że dobrze byłoby napisać 14 artykułów, a każdy dotyczyłby twojego pytania, pod wspólnym tytułem – Dla Bartosza. Co ty na to?

    Jadwigo,

    bardzo chętnie porozmawiam z tobą o Bibli i twoich rozterkach, nie ma problemu, jedyne o co prosze to o poważne podejście do sprawy i argumentów. Jak do tej pory rozmawialiśmy ze sobą o kilku kwestoich, ale ty jakby jesteś zamknięta na argumenty inne niż własne, a tak do nikąd nie można dojść.

    Na początek ciekawy film – http://video.google.pl/videoplay?docid=-5228711823083860688&hl=pl#  proszę abyście obejrzeli i się wypowiedzieli, ok?

     

    Kazik

     
    Odpowiedz
  42. jadwiga

    OK Kaziu

     OK Kaziu, ale jak tę dyskusję widzisz?

    Trzeba by założyć nowy wątek – blog. Moge to zrobic, ale nie wiem czy tego rodzaju dyskusja będzie mile widziana na Tezeuszu.Może Redakcja się wypowie zanim nas wywali  Możesz też Ty zaczac taki wątek. . Muszę jeszcze rozwikłac sprawe wklejania tych obrazków, jezeli się nie da założę nowy profil.

    I jeszcze jedno – tak na marginesie filmiku. W przeciwieństwie do Bartosza, który jak rozumiem, ma problemy i widzi konflikt  religia – świat, ja mam nieco inne problemy.. Nie konfrontuję religii i Słowa Bożego ze swiatem, ale konfrontuję Słowo Boże ze Słowem Bożym. Czyli Biblię z Biblią. Jaśniej – słowa napisane ze słowami sprzecznymi napisanymi w późniejszych Ksiegach Biblii.A to jest znacznie gorsze do wyjaśnienia.

     

    Buziek mi tez nie wkleja…beeee

     
    Odpowiedz
  43. Kazimierz

    Jadzia

    Ok, napisze pierwszy temat dla Bartosza i poruszajmy się w tej tematyce na moim blogu. Czyli pierwszy temat – Co to znaczy wierzyć w Boga? OK? Możemy się poruszać w różnych kontekstach i róznych kierunkach, ale zawsze wokól tego pytania. Mam nadzieję, że inni sie dołaczą

     
    Odpowiedz
  44. mal

    B

     

    Bart,
     
    Ty daj sobie spokój z szukaniem Boga
     
    i pracuj całym sobą dla przyrody.

     

     
    Ona wystarczy.
     
     
     
     
     
     
    ps. jeśli chcesz pytać najlepiej w bezporedniej rozmowie z osobą człowiekiem Kościoła.
    Jeśli wyrażasz chęć dialogu mogę Ci przesłać na maila kontakt @ do osoby duchownej
    zakonniczka wrażliwego intelektualisty do którego można przyjechać i spędzić troche czasu
    nawet kilka dni na debacie, rozmowie. Myślę, że warto o to wszystko też zakonniczków przepytać
    zdaje mi się wyjdzie to też im na zdrowie:)
    A debatę na Tezeuszu i odpowiedzi na wszystkie Twe dylematy i pytania pewnie najlepiej rozpocząć
    w osobnym wątku na Twym profilu.

    good luck:)

     
    Odpowiedz
  45. jorlanda

    @Kazik

    Piszesz, że odstąpienie Ducha Pana od Saula, to pozbawienie go darów, otóż trudno się z tym zgodzić – Biblia wyraźnie mówi o Duchu. (…)  Dary DŚ. nie mają tu nic do rzeczy, gdyż takich Saul (przynajmniej w rozumieniu nowotestamentowym – nie posiadał), a oprócz tego Biblia uczy, że dary i powołanie są nieodwołalne – Rz. 11.29. Bóg pewnie dalej kochał Saula, ale w dobie ST , gdzie Ducha Świętego posiadał jedynie król i prorok, Bóg składał na tego, na kogo chce. NT to zmienił, Chrystus przez Swoja śmierć i zmartwychwstanie przygotował drogę dla Ducha Świętego, który zstąpił w dzień Zielonych Świąt na apostołów, i wszystkich, którzy byli zgromadzeni w górnej izbie, a potem na innych i na pogan ostatecznie, no i na nas w XXI wieku, jeśliśmy tylko oddali życie Panu.

    Tak, Biblia mówi o Duchu. Ale tu nie chodzi tylko o trzecią osobę Trójcy, bo zwrot "Duch Jahwe" został użyty w kontekście czasow starotestamentalnych czyli mowa też o darach takich jak męstwo i odwaga, kórych Saulowi zabrakło by ostatecznie pokonać Filistynów. I nie masz racji pisząc, że w dobie ST darów Ducha Św. nie znano. W końcu to w tekście Izajasza wymienione są dary Ducha. Jeśli chodzi o Saula, zwrot "Duch Jahwe odstąpił od Saula, a opanowywał go duch niepokoju zsyłany przez Jahwe" (Biblia Poznańska) jest wstępem do opowieści o tym, jak Dawid trafił na dwór Saula. Doczytaj proszę, kto i dlaczego grą na harfie pomagał Saulowi uspokoić się? Przecież to był Dawid, o którym chwilę wcześniej Biblia mówi: "A duch Jahwe zstąpił na Dawida począwszy od tego dnia i na całą przyszłość. (po namaszczeniu przez Samuela 1 Sam 16,13).  I jak dalej toczyły sie losy tych dwóch osób wybranych przez Boga. (1 Sam 16,14-23 i dalej do końca). Nie można czytać Biblii wyrywkami, trzeba znać konteksty i odwołania. Zresztą Nowy Testament non stop sie do ST odwołuje. Tak to jest skontruowane, tak chciał Bóg nas nauczyć tropić prawdę o Sobie.

    A co do Twoich pytań typu "czy Chrystus kłamał na krzyżu?" (chyba nie rozumiem pytania) i wątpliwości co do miłosierdzia Boga, o którym pisałam – jeszcze raz podkreślę, że wyrywasz zdania biblijne z kontekstu. Chrystus naprawdę czuł się opuszczony przez Boga, ale to dobrze opisała już Halina – sięgając do wielkich teologów. Badając Pismo warto też sięgnąć do oryginalnych języków Biblii i do znaczeń poszczególnych słów, jakich Jezus używa. Są o wiele głębsze w znaczeniach, niż polskie przekłady. Są takie przekłady w bibliotekach, są też ludzie którzy chętnie o tym opowiedzą. Mnie zawsze takie wykłady i takie lektury uczyły wielkiej pokory wobec Pisma. I lekkiej nieufności do znaczenia słów w polskich przekładach Biblii.

    Pozdrawiam

     

     
    Odpowiedz
  46. jorlanda

    Bóg i szczegóły stworzenia

    Myślę, że szczegóły, o ktorych piszesz Jadwigo (to co dzieli i różni wyznania) są istotne dla konkretnej ścieżki religijnej. Też mnie zastanawiało nieustannie swego czasu, czy Bóg ludzi chciał podzielić specjalnie, czy sami sobie to zafundowali. Myślę, że odpowiedzią jest np. historia o wieży Babel. Ludzie zostali ukarani za pychę i za chęć górowania nad samym Stwórcą. Wg mnie sami się o to prosili. Postanowili sami kontrolować wszystko, zbudować symbol swej wielkości. Zapomnieli o pokorze. Czyli o stanięciu w prawdzie przed samym sobą i przed Bogiem.

    Tajemnica Boga objawiającego się w różnych czasach i kulturach kojarzy mi się z tajemnicą różnorodności w przyrodzie, w ludzkości. Zobacz, ile jest typów charakteru, osobowości. Ile ludzie mają różnych zainteresowań. Dzięki temu relacje jakie ludzie nawiązują są dynamiczne, ludzie mogą się sobą fascynować, reagować jakoś na siebie, poznawać coś innego niż siebie samego. Ale też unikać tego, co im nie odpowiada. Mogą szukać, dopasowywać się, pogłębiać znajomości. Bóg kocha różnorodność. I może dlatego jest tyle różnych religii. Niestety nie każda doprowadza do pełni człowieczeństwa. Tam gdzie zabrakło objawienia, pozostało odkrywanie praw życia duchowego niejako "po omacku". Objawiający się Bóg jest Bogiem często trudnym do przyjęcia. Bo zakłada jakies wymaganie zmiany, przemiany swego życia. I pewnie dlatego nie wszyscy jeszcze Go znają takim jakim jest naprawdę. Ze strachu, z lenistwa, z wygodnictwa, może też z niewiedzy i braku zaangażowania. Tak jak w relacjach.

    Nawet w religiach takich jak judaizm, chrześcijaństwo i islam – są ludzie przeginający w stronę fanatyzmu albo religijności letniej i niejakiej. Relacja z Bogiem zawsze jest JAKAŚ. Ale na pewnie nie nijaka.

    I chyba po to są rytuały i poszczególne zwyczaje i obrzędy, żeby ludziom różnych kultur ułatwić wejście na drogę poznania Sacrum gdzie Bóg ma mieszkanie. Czasami warto zacząć od zwyczajów i obrzędów

    No a co do szczegółów typu Pan Cejrowski, o których pisałaś. Od razu mi sie to skojarzyło z tym, co pisał Kazik (Wasza dyskusja o grzechu, powodach zła i o tym, za co odpowiedzialni są ludzie a za co Bóg). Pan Cejrowski ostrzega, mówi o tym, co poznał. A tego nauczył się od ludzi różnych kultur, wśród których często przebywał. Gdyby nie widział, czego wąchać nie wolno i czego raczej nie dotykać, nie zobaczylibyśmy jego wspaniałych programów podróżniczych. To samo dotyczy życia duchowego. Im bliżej jest się natury Boga, im lepiej się Go poznaje i Jego prawa, które są ludziom dane dla ich bezpieczeństwa, tym łatwiej nam ominąć trucizny duchowych pokus. Szatan nie jest jak trująca roślina, ale raczej jak ten z przypowieści złodziejaszek (czy też wróg, róznie to Jezusa tłumaczą) co to ogrodnikowi sypnął chwastów w zboże. Ogrodnik zakazał robotnikom wyrywać chwasty, żeby nie naruszyć kłosów zboża. Kazał czekać do żniwa. Nasze życie obfituje też w wady czy też predyspozycje do nich. Nasze duchowe życie to gleba, na której Zły może nam wsiać niejedno kiepskie ziółko, przez które stracimy wzrok, albo i życie całe.

    Ja tak patrzę na niebezpieczeństwa natury i życia. Taka ekologia ducha bardzo prywatna. Ale to moje bardzo osobiste odkrycie. Nie musisz się z tym zgadzać.

     
    Odpowiedz
  47. jorlanda

    Bóg jest w walce o przetrwanie

    Nie wiem skąd mnie znasz i co Ci się dokładnie przytrafiło @danael. Oprę się pokusie zapytania co też o mnie słyszałeś i od kogo, zapytam raczej czy Twój wypadek czy też choroba, bo to chyba to? – sprawiły że tracisz zaufanie do Boga i wiarę w Jego istnienie?

    Ostatnio dostaję do znajomych dużo próśb o pomoc. A to oddać krew, a to oddać wózek, a to sprzedać coś tam dla kogoś tam, rózne rzeczy się ludziom zdarzają, inni starają się im pomóc. Ostatnio dostałam list z prośbą o rzeczy na aukcję dla osoby potrzebującej. Oto link do jego historii: HISTORIA ARTURA

    Nieustannie podziwiam ludzi, którzy nie tracą optymizmu i wiary w siebie, w ludzi, w Boga. Pytam siebie czasami, czy ja miałabym tyle siły i determinacji, gdyby zdarzyło mi się w życiu stracić nogi, ręce, wzrok, ciało? Nie znam odpowiedzi. I mam nadzieję, że nie będę musiała jej szukać.

    Widzę też w moim mieście ludzi na wózkach, dzieci sparaliżowane w wyniku błędu lekarskiego, choroby wrodzonej. I ich rodziny, matki, które się nimi nie tylko zajmują, ale też walczą o przetrwanie. Kombinują, by zdobyć pieniądze na leczenie i na przedłużenie życia. Pomysły im się nie kończą. Są to ludzie praktykujący, często widzę ich na niedzielnej mszy, na nabożeństwach w ciagu roku. Wnioskuję więc, że to m.in. wiara w Boga daje im duże wsparcie w tej walce. Bóg wspiera ludzi, którym zdarzają się złe rzeczy.

    Mam czwórkę dzieci i nie raz były one o krok od kalectwa lub śmierci nawet (do dziś mam dreszcze). Głęboko wierzę, że wszystkie wypadki, z których wyszły bez szwanku, że wszystkie "o mały włos nie wypadł z okna", "o cal dalej i straciłby oko", "o sekundę wcześniej i byłoby po nim" nie były dziełem przypadku. Moją rodzinę często z mężem polecamy opiece Boga i Jego świętych. Naprawdę z nami są. I to jest niesamowite doświadczenie.

    Mam nadzieję, że się w końcu kiedyś ogarnę i napiszę parę książek o moich przygodach z życiem, w których Bóg grał rolę Ochroniarza. Ja sama też nie raz cudem ocalałam. Jest co opowiadać.

    Więc nie trać wiary, danael, Bóg jest z Tobą w walce o przetrwanie i o wszystko, o czym marzysz

     
    Odpowiedz
  48. jorlanda

    Rozmnażają się wątki

    Cieszę się Halino, że przypomniałaś mi o wielkich teologach. Zawsze mi jakoś to myślenie rozjaśnia. Moje teologiczne rozważania nie sięgną nigdy tego poziomu, ale cieszę się że inspirują Was do tak ciekawych i wielowątkowych dyskusji.

    Pytania Bartosza też mam zamiar rozwinąć w jakiejś formie. Ostatnio nawet mnie ten wredny ateista zainspirował do napisania wiersza (dzięki B.).

    Bardzo Wam wszystkim dziękuję za tak obszerną polemikę. Staram się odpisywać, ale ostatnio choroby nękają moje małolaty i ciężko mi ogarnąć rzeczywistość z powodu nadmiaru obowiązków i niedospania. Że się tak publicznie zwierzę. A ostatnio testując prezent od Św. Mikołaja namazałam mój stan obecny:

    Wasze rozmowy są dla mnie natchnieniem do pisania dalszych tekstów w "Tezeuszu".

    Bardzo Wam za to dziękuję.

    P.S. Do MMadej – nie namawiaj ateistów do opuszczania strefy rozmów "Tezeusza". Ten portal nazywa się "Chrześcijanie w świecie". A świat składa się nie tylko z ludzi wierzących. Poza tym ateiści nie zawsze są niewierzący. Może nie są chrześcijanami, ale to nie dyskwalifikuje nikogo w tym gronie. Po to chyba został stworzony "Tezeusz", aby każdy kto chce rozmawiać o Bogu i problemach związanych z Jego obecnością i działaniem – miał taką szansę. Nawet jeśli uparcie opowiada, że Boga nie ma. Dialog chrześcijanina ze światem wymaga czasami wielkiej cierpliwości i wytrwałości. A tutaj jest kuźnia dialogu (i sporów też). I to mi się tutaj najbardziej podoba.

    Pozdrawiam wszystkich

     
    Odpowiedz
  49. Halina

    Jola

    Właściwie Jolu,  to chyba zasługa mojego nieżyjącego już ojca, który był teologiem katolickim, że wiem do jakich źródeł sięgać 🙂 Życzę zdrowia dzieciakom , to na pewno i stan mamy się poprawi:)

    pozdrowienia

     
    Odpowiedz
  50. Kazimierz

    Jolu

    Dzieki za połajanki teologiczne, ale dalej twoje argumenty mnie nie przekonuja, ale myslę, że nie warto spierać się o słowa, gdyż chyba nie o to chodzi.

    Ale tak g woli sprawiedliwości, prosze nie traktuj mnie jak ignoranta, nie wyrywam słów z kontekstu, ale ze względu na forme blogową używam skrótów, które każdy teolog powinien rozumieć, nie musze chyba wobec ciebie używać ABC teologii. A teologię wyobraź sobie równiez studiowałem i dobre oceny uzyskiwałem. Rozkoszuję się życiem Dawida, Samuela i nnych mężów Bożych i doczytałem kilkaset razy ich historie, jak równiez nauczam innych prawd wynikających z ich dróg za Panem. Czytam zawsze kilka przekładów Biblii, Poznańską również mam w swojej kolekcji obok tysiąclatki, Warszawsko – Praskiej czy Warszawskiej i innych.

    Zapewne często będziemy się różnić, pewnie z powodu Tradycji, która w katlickiej teologii gra rolę taka jak Słowo Boże, a której ja w pełni przyjąć nie mogę, i to nie ze względu na moją konfesję.

    Pozdrawiam cię i życzę zdoria dzieciakom, moje już wracają do zdrowia w poniedziałek do szkół i przedszkola :0

    Kazik

     
    Odpowiedz
  51. elik

    Kogo Pan Bóg kocha, a co pragnie, uznaje i akceptuje?…..

    Pani Jolanto nie wiem, dlaczego, ale akurat ten fragment Pani wpisu: Bóg kocha różnorodność. I może dlatego jest tyle różnych religii. Niestety nie każda doprowadza do pełni człowieczeństwa. Tam gdzie zabrakło objawienia, pozostało odkrywanie praw życia duchowego niejako "po omacku".

    Zainspirował mnie najbardziej, do pogłębionej refleksji i zadania kilku pytań, oraz wyartykułowania własnych odniesień – za co Pani serdecznie dziękuję. 

    Otóż w kwestii rzeczywistości, w tym "różnorodności", którą Bóg stworzył i tworzy, także ustanowił i stanowi w wszechświecie, a tego wszystkiego co ludzie usiłują nie tylko współ-tworzyć lub urzeczywistniać, czynić zgodnie z Jego wolą, czyli Słowem Bożym i nauczaniem Jezusa Chrystusa, ale również realizować wg. sugestii, pokusy, podpowiedzi złego ducha tzn. własnego widzimisię m.in. ignorować i zmieniać Boże Prawo, także istniejący w świecie Boży Ład i Porządek, czy dewastować i degradować planetę Ziemię, a nawet kosmos – wszechświat.

    Ponieważ istnieje nie tylko Bóg Trójjedyny, lecz również Słowo Boże, także Jego miłość w prawdzie, oraz nauczanie Jezusa Chrystusa i jedyna choć różnorodna wspólnota Jego Kościoła, dlatego pytam:

    • kogo Pan Bóg kocha, a co pragnie, uznaje i akceptuje?…..
    • którą i jaką Bóg kocha różnorodność?……
    • która wiara i religia, także cywilizacja, tradycja i kultura najbardziej sprzyja istotom ludzkim i "doprowadza do pełni człowieczestwa", a nawet zapewnia zbawienie duszy i życie wieczne?….

    Proszę nie mieć wątpiwości, ani złudzeń, że Bóg – Stwórca wszechświata, a nawet ludzie dostatecznie światli, prawi i sprawiedliwi uznają i akceptują każdą różnorodność, czy inność, różność, dowolność, bądź fakt nie istnienia zgodności i jedności w Jego Kościele, także istnienia na świecie wielu różnych sekt, kościołów, czy wyznań i religii.

    Szczęść Boże!

     

     

     

     

     
    Odpowiedz
  52. danael

    Kwestia nie utraty wiary a …

    No właśnie – czego?

    Pisałem – nie jest dla mnie pocieszeniem, że ktoś nie ma nóg. Mnie boli ząb. I nie chcę żeby bolał. O rodzicach chorych dzieci – też ich widzę wokół siebie i podziwiam – myslę, że fakt istnienia choroby w rodzinie mobilizuje ich w sposób niemalże cudowny. I Opatrzność Boża też daje im więcej.

    A ja po prostu mam dość codziennego szarego wiązania końca z końcem, radzenia sobie "jakoś", stawania nierzadko przed wyborami typu zakombinować coś nie do końca uczciwie,  żeby było na chleb, czy też w zgodzie z sumieniem chodzić głodnym. Mam dość tego "jakoś". I miałem dość już dawno. Dlatego też zależy mi na poznaniu celowości tych moich wysiłków. I też dlatego wątpię w wielką miłość Bożą. We wszechmoc, mądrość i wieczność nie. 

    Czasami czuję się przez Niego wykiwany. Po prostu.

     

    Też mam czworo dzieci.

    Pozdrawiam z Przemyśla. Moja Ania też pozdrawia.

     

     
    Odpowiedz
  53. Halina

    @ danael

    To niech Pan zwątpi we wszechmoc, a wierzy w miłość.to powinno przynieść Panu ulgę. Rodzice też chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, kochają ponad życie, a nie mogą pomóc. To życie pana żle traktuje, nie Bóg. To tylko małe dzieci mają nierealne nadzieje, że Bóg wszystko za nich załatwi. Nie załatwi, ale może wesprzeć w biedzie. Dać siłę. W końcu Biblia mówi wielokrotnie  o Bogu jako specjalnym obrońcy biednych, wdów i sierot, nie wdając się w szczegóły skąd się biorą biedni, wdowy i sieroty. Warto się cieszyć z faktu, że dzieci są zdrowe. Nie chciałby Pan chyba zamienić się rolą z rodzicami dziecka np. nieuleczalnie chorego. Życie nie rozpieszcza, bolący ząb można i trzeba leczyć. Bieda jest wszechobecna, ale niemoc wobec niej jest najgorsza. Ma Pan dzieci, tu nie ma ględzenia-mam dość wiązania końca z końcem. Trzeba go wiązać. Jak źle stoimy na nogach, to trzeba stanąć na głowie. Nikt nam nie obiecał, że życie będzie nas rozpieszczać. Bóg, to nie automat do spełniania naszych życzeń, ani ochroniarz przed wszystkimi nieszczęściami. Takie magiczne myślenia, przynosi więcej szkody niż pożytku. Trzeba ruszyć głowa i rękami-po to je mamy.

    powodzenia

     
    Odpowiedz
  54. mal

    Jol

    Joluś,

    życie jest najważniejsze.

    Doceniam przestrzeń Tezeusza, szanuję pracę wielu osób, których wkład i wysiłek powoduje, że może ona zaistnieć.
    Także wkład każdego człowieka, który jest ogromny we współtworzeniu Tezeusza.

    Nie przeceniam jednak tego miejsca.

    Czasem trzeba być szczerym ze sobą i wybrać własne życie. Ono jest najważniejsze.

    Podziwiam decyzję Tomasza Sz., który dba o wewnętrzną harmonię, szanuje siebie i inne osoby.

    Pozdrowienia dla Ciebie i rodzinki

     
    Odpowiedz
  55. mal

    Barteczek

    Bartku,

    mam nadzieję, że masz pragnienie prowadzenia dialogu nie tylko na forum Tezeusza.

    Dla mnie prawdziwy dialog to nie jedynie dialog wirtualny, logiczne argumenty, ale to przede wszystkim poznanie osoby
    i wspólne rozważenie argumentacji, także ukazanie i podzielenie się wewnętrznym osobistym doświadczeniem
    jeżeli ktoś pragnie je przyjąć. Wówczas nawet owo wewnętrzne doświadczenie można poddać krytyce i je rozważyć.

    To wszystko może się dziać w rzeczywistym spotkaniu osób. Dlatego nie będę odpowiadać na Twe pytania dzieląc się filozoficzno – teologicznymi argumentami
    i wewnętrznym doświadczeniem na Forum Tezeusza.

    Zapraszam Bartku na wykład Dominikańskiej Szkoły Wiary we Wrocławiu 28.01.2012 o g.17stej w refektarzu oo. dominikanów
    wykład wygłosi dr Sebastian Duda a temat: "Miłosz i Nowosielski – manichejskie trucizny ?". http://www.szkolawiary.pl
    Po wykładzie będzie debata i byłoby wspaniale gdybyś miał możliwość, czas i chęć w niej uczestniczyć.
    To taki pretekst do spotkania. Później można pójść gdzieś na herbatę i pogadać, jest nas kilka osób, które tworzą DSW.
    Z jedną osóbką z tego co wiem miałeś okazję trochę porozmawiać. Można wówczas porozmawiać o pytaniach, które zadałeś.

    pozdr serd:)

     
    Odpowiedz
  56. jorlanda

    Wiązać koniec z końcem

    @danael – ja o tym napiszę szerzej w jakimś nastepnym blogowym wpisie. I pozdrowienia dla Ani. Teraz już wiem, kim jesteś

    Proza życia to największy test wiary. My nieustannie z moim mężem doświadczamy siły naszego zaangażowania w Boże plany. Im mniej buntu i więcej zaufania, tym dziwniejsze rzeczy się dzieją.

    Kiedy byliśmy w ciąży po raz pierwszy, mieliśmy mnóstwo planów. Było tak stabilnie, że rezygnowałam z pracy, żeby skończyc szybko studia, bo mąż miał bardzo dobrą pracę. Mieliśmy więc i kasę i własne mieszkanie. Żyć nie umierać. Pół roku przed porodem zamówiliśmy wymarzoną kuchnię. Zaczęliśmy urządzać pokój dla dziecka. A potem nagle już po zapłaceniu zaliczki, kiedy to nie mogliśmy się z niczego wycofać – bach! – nagle mąż stracił pracę. Dostaliśmy takiego kopa w twarz od życia, że dech nam zaparło.

    Kuchnię spłaciliśmy z pożyczonych pieniędzy, które oddawaliśmy wieki. A potem żyliśmy z jednej marnej pensji i studenckiego stypendium przez kilka lat. W międzyczasie mąż łapał się dosłownie każdej pracy. Mnie się czasami udawało też coś złapać, ale bardzo rzadko i to w chwilach największej potrzeby – zlecenie nagle spadało z nieba, gdy już naprawdę nie wiedzieliśmy co dalej. Pomagali nam rodzice, przyjaciele, nawet parafia. Naprawdę nie mieliśmy za co przeżyć od pierwszego do pierwszego.

    Przetrwaliśmy to. I nie tylko to. Kolejne porażki, dramaty, wtopy zawodowe, przypadki i małe nieszczęścia, które sprawiały, że ciężko było jak cholera. Ale nie poddawaliśmy się. Mąż pracował, i to na granicy wyczerpania, ja studiowałam i byłam z dziećmi, i też powoli wróciłam do pracy dzięki pomocy teściów.

    Na mojej obronie doktoratu pewien ksiądz profesor wesoło zapytał: "A jakim cudem Pani zrobiła doktorat w terminie, zdobywając nagrodę i jeszcze pracując i wychowując dzieci? Moi doktoranci księża nie mogą nawet zacząć, a już dziesiąty rok mija."

    Odpowiedziałam bez wahania: to kwestia organizacji i dyscypliny, ale przede wszystkim – podstawa to wsparcie rodziny, przyjaciół i pracodawców. Wszyscy tu dziś z nami siedzą – i pokazałam na około 20 osób, które przyszły na obronę. Na mojego męża, rodziców i teściów, rodzeństwo, przyjaciół, sąsiadów, szefową.

    Gdybyśmy się jako rodzina nie otwierali na pomoc Boga, która przychodzi w postaci pomocy od ludzi bliskich i dalekich – kto wie, czy nie stracilibyśmy wiary w życie i w świat.

    Teraz, mając naprawdę sporo kłopotów podjęliśmy decyzję o poszukania nowego lokum dla naszej gromadki. Odwaga, strategia i otwarcie się na możliwości ukryte w nas samych – to nasza siła.

    A rodzina zawsze pomoże. A jak nie rodzina, to Bóg kogoś innego nam przyśle z pomocą albo jakiś genialny pomysł podsunie. Jak mam doła i przestaję w to wierzyć, sięgam do Biblii do najbardziej nieprawdopodobnych historii ocalenia typu Józef czytający sny, Mojżesz wyprowadzający lud izraelski z Egiptu czy też opowieści o Marii i Józefie, rodziacach Jezusa, którym non stop kłody pod nogi i wiatr w oczy życie szykowało.

    Wiązanie końca z końcem można potraktować jako grę w zaufanie Bogu. Bo w sumie jakie mamy inne wyjście? A tak przynajmniej jest ekscytująco, nawet jeśli męcząco. Inspirują mnie nie tylko historie biblijne, ale też autentyczne historie ludzi – trzeba tylko z nimi pogadać

    Pozdrawiam

     
    Odpowiedz
  57. jorlanda

    Bóg objawiający się pełnie

    dlatego pytam: kogo Pan Bóg kocha, a co pragnie, uznaje i akceptuje? którą i jaką Bóg kocha różnorodność? która wiara i religia, także cywilizacja, tradycja i kultura najbardziej sprzyja istotom ludzkim i "doprowadza do pełni człowieczestwa", a nawet zapewnia zbawienie duszy i życie wieczne?

    Pytania zadaje Pan jak zwykle podchwytliwie i sugeruje odpowiedź

    Wydaje mi się, że Bóg kocha wszystkich ludzi, nawet tych, których zachowań i decyzji nie może uznać i zaakceptować. Czego Bóg pragnie? Chyba naszego szczęścia. Daje nam świat, prawa i wskazówki jak do niego dotrzeć i jak stać się człowiekiem w pełni szczęśliwym. Problem polega tylko na tym, że człowiek czasami źle interpretuje to, czym jest wolność.

    Jaką Bóg kocha różnorodność? Taką jaką stworzył i zaplanował, abyśmy poznawali. Ludzie na różne sposoby odkrywają Jego obecność i działanie. Słyszałam kiedyś smutną myśl, i to w środowisku chrześcijańskim, że skoro Bóg kocha różnorodność to można tak uzasadnić istnienie zachowań homoseksualnych i różnych patologii na tle ludzkiej seksualności. Że skoro Bóg kocha różnorodność, to pewnie nie ma nic złego w tym, że ktoś może mieć dwie żony, trzech kochanków i nie wiem co tam jeszcze w swoim łóżku. Smutne – bo czasami właśnie w takich wnioskach końcowych widać jak człowiek błądzi w rozpoznawaniu Bożej woli, prawa do wolności dotyczącego naszej moralności.

    To że Bóg stworzył nas tak skomplikowanych nie oznacza, że Jego wymagania są skomplikowane. Tak mi się wydaje, że to my ludzie komplikujemy miłość. Ona jest prosta – kochać i już.

    A która tradycja i kultura najbardziej sprzyja doprowadzenia do człowieczeństwa?

    Niestety dochodzę ostatnio do wniosku, że żadna konkretna. Chyba że każdą z nich przemieniłby Chrystus, co w sumie powoli od czasów Jego śmierci i zmartwychwstania się dokonuje z większym lub większym sukcesem. Najlepsza kultura to osobista 😉 a ja wierzę głęboko, że jak się dobrze przeżywa Ewangelię i idzie za Chrystusem, to to każdego z nas, niezależnie od tradycji i kultury w jakiej nas wychowano, doprowadzi do pełni człowieczeństwa.

    I do zbawienia.

     
    Odpowiedz
  58. elik

    Jaka wielkość, doskonałość i świętość?…

    Dziękuję za próbę doprecyzowania wcześniejszych stwierdzeń i odpowiedź na moje pytania, które nie są podchwytliwe, lecz raczej wynikające z Pani poprzedniego wpisu.

    Skąd u Pani tym razem to wydaje mi się  – chyba zbędna asekuracja?….., przecież ON pierwszy nas umiłował i nadal wszystkich kocha, choć w sposób bardzo indywidualny i nie zawsze, przez wybranych ludzi w pełni pojęty i należycie doceniany. Jednak Bóg zawsze szanuje i uznaje daną człowiekowi wolną wolę i jednocześnie pragnie, także uznaje i aprobuje to, co jest nie zawsze proste, łatwe i przyjemne, lecz wartościowe, prawdziwe, jednoznaczne, pouczające, ubogacające tzn. konieczne i najlepsze, dla nas.

    Pani sposób odniesienia i wnioskowania w kwestii całego dziedzictwa wielu pokoleń chrześcijan, w tym również wybitnych przedstawicieli wspólnot Kościoła RK, także potężnej armii męczenników, świętych i błogosławionych tj. prymatu w świecie chrześcijańskiej cywilizacji m.in. religii, tradycji, kultury, a nawet obyczajów wydaje się conajmniej nonszalancki i zdumiewający.

    Sposób wychowywania, a nawet edukacji nie zawsze jest właściwy, ani dobry, choć zawsze w sposób znaczący uwarunkowany wyznawaną wiarą, także poznawaną, uznawaną i praktykowaną lub ignorowaną, negowaną religią, kulturą, tradycją i obyczajowością.

    Kultura osobista jest tylko elementem, składową kultury rodzinnej, społecznej, czy narodowej. A wyrazem urzeczywistniania Jezusa Chrystusa człowieczeństwa przede wszystkim indywidualne, bądź wspólnotowe poznawanie, zrozumienie i uznawanie Słowa Bożego, także wypełnianie woli Boga Trójjedynego, oraz świadome i dobrowolne dążenie nie, do różnej, czy dowolnej, lecz chrześcijańskiej, bądź katolickiej wielkości, doskonałości i świętości.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  59. mal

    Daniel

    Drogi Danielu,

    są też i tacy, którzy bardzo by pragnęli dla kogoś wiązać `koniec z końcem`.
    Znam wiele osób samotnych, obu płci, wspaniałych osób, które wciąż w tej sprawie knockin on heaven`s door

     

    Wspaniale, że macie siebie!

    Kiedyś słyszałam o takiej modlitwie dziękczynienia "W każdym położeniu dziękujcie" 1 Tes 5, 18,
    by dziękować, także za zło, czy braki których człowiek doświadcza. "W każdym położeniu"
    lub "Za wszystko dziękujcie" oznacza, że nie tylko za dobro, którego doświadczamy, ale za to co złe.
    Nie pamiętam nazwiska księdza który wygłaszał te rekolekcje. Podawał on świadectwa różnych osób
    min. kobiety która do niego przyszła i powiedziała, że jej córka jest prostytutką i co ma robić
    bo jako matka jest zrozpaczona. Ow kapłan powiedział tej kobiecie by wróciła do domu i podziękowała
    Bogu za to, że jej córka jest prostytutką. Kobieta była zszokowana odpowiedzią księdza i nie rozumiała
    dlaczego ma za to dziękować, tym bardziej że to budziło w niej złość, brak akceptacji. Wróciła jednak do domu,
    uklękła, przemogła się i zaczęła dziękować, że jej córka jest prostytutką.
    Była zdziwiona, kiedy córka wróciła tego dnia i powiedziała, że już nie chce w ten sposób pracować, że wychodząc
    z pracy podszedł do niej jakiś starszy człowiek, który widział skąd ona wychodzi, i zapytał się co ona robi i dlaczego
    tak pracuje i odprowadził ją pod sam dom. Ta rozmowa z nim uświadomiła jej, że nie chce w ten sposób pracować.

    W świadectwach podawanych przez księdza było wiele osób, które przez kilka miesięcy dziękowały za to, że nie mają pracy,
    którą w końcu znalazły.

    Czasem modlę się tą modlitwą i przynosi mi to ulgę, że mogę podziękować także za to co jest jakimś brakiem,
    czego nie mam, także to czego nie akceptuje.

    Danielu, myślę że ogromną wartością są przyjaźnie i o dobre przyjaźnie też trzeba się modlić.
    Przyjacielowi można powiedzieć o troskach i wspaniale jeśli on dobrze doradzi, udzieli mądrych rad,
    wesprze. Osobiście czuję w przyjaciołach Boże wsparcie i zrozumienie. Wiele osób dzisiaj zmaga się z różnymi sytuacjami.

    Nie wiem co jeszcze mnie czeka, jakie wyzwania, ale tak to już jest, że o wszystko mamy prosić.
    Czasem to jest może i upokarzające, że się prosić trzeba Boga o wszystko i można się nawet przeciwko temu buntować.
    Ale myślę, że jak już człowiek zrobił wszystko co mógł to czasem jest po prostu bezradny i wówczas to już może tylko oddać wszystko Bogu i Zawierzyć.
    Myślę, że tak się człowiek uczy ufności Bogu we wszystkim.
    Mi osobiście w takiej rozpaczliwej chwili modlitwy z całego mojego jestwestwa, Bóg przyszedł z pomocą natychmiast.
    I czasem w bardzo trudnych chwilach odwołuję się w pamięci do takiej Jego pomocy ufając, że przyjdzie z pomocą i przychodzi.

    Są też takie prośby których nie wysłuchuje:) i w których moja ufność czasem podupada. Jednak mimo wszystko uczę się jej tutaj w inny sposób,
    trwać przy Nim.

    Myślę, Danielu, że ważne są też wspólnoty i duszpasterstwa. U nas duszpasterstwo jest dużym wsparciem. Ludzie przekazują sobie nawzajem info o pracy
    na wspólnej liście mailowej także jesli szukaj pracy też piszą w jakim charakterze. Pomagają sobie w różnych trudnych sytuacjach życiowych,
    także takich bardzo dramatycznych kiedy np. ktoś myśli nad oddaniem do dobrej rodziny kolejnego dziecka do adopcji ponieważ jest w tak tragicznej sytuacji.

    Osób wierzących nie omijają też trudne choroby i dobrze mieć wówczas wsparcie, przyjaciół i życzliwych osób.

    Tak się zastanawiam może miałbyś, mielibyście pragnienie by na Tezeuszu powstał jeden osobny blog dotyczący pomocy w sytuacji kryzysowej,
    gdzie możnabyłoby się podzielić własnymi troskami i też poszukać wsparcia. Jeśli jakieś osóbki zechciałyby taki blog Tezeuszowy współtworzyć
    to można by się nad nim zastanowić.
    Czasem ktoś drugi, może dobrze doradzić, nawet wesprzeć w poszukiwaniach pracy ukazać inne rozwiązania to może być cenne.
    To taka wzajemność jaką tworzyły pierwsze wspólnoty chrześcijan. Także wsparcie w modlitwie.
     

    Pozdrowienia dla Was serdeczne!

    Bogu, który moca działajaca w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż
    prosimy czy rozumiemy, Jemu chwała w Kosciele i w Chrystusie Jezusie po
    wszystkie pokolenia wieku wieków! Amen. /Ef 3, 20-21/

     
    Odpowiedz
  60. ahasver

    @Małgorzata M.

     Droga Małgorzato. Nie uczestniczę w spotkaniach społecznych, które nie polegają na wymianie faktów dowodliwych naukowo, ponieważ są to psychomanipulacje. Mam fobię odnośnie spotkań z chrześcijańskimi grupkami. Uczestniczyłem kiedyś w kursie alfa. Byłem na trzech spotkaniach, po czym stwierdziłem, że po pierwsze nie dowiaduję się niczego nowego poza wzniosłymi ludzkimi deklaracjami o radosnym nawróceniu, podczas modlitw chciało mi się śmiać, oazowego brzdękania na gitarach nie dało się słuchać, a rozmowy o Bogu sprowadzały się do nadętego radowania siebie nawzajem o odkrytych, głębokich tajemnicach, a po drugie podobnie działają partyjne wiece, gdzie przyjmuje się pewne a’priori i zamiast przyjmować możliwość jego obalenia robi się wszystko, aby przekonać oponenta do własnych racji, tn. racji grupowych. NIE SZUKAM ŚWIADECTW WIARY INNYCH LUDZI. Szukam BOGA. Albo SAM GO SPOTKAM albo w Niego nie uwierzę. Wiece chrześcijan uważam za spotkania kółek wzajemnej adoracji, gdzie ludzie "onanizują się" poczuciem przynależności, budując swoją tożsamość jako właśnie takie poczucie, a nie na byciu sobą-samym, na emocjonalnych mrzonkach, a nie na prawdzie własnej samotności. 

    Pozdrawiam

    BB.

     
    Odpowiedz
  61. mal

    BB.

    Bartku, zgadzam się z Tobą jeśli chodzi o kurs alfa i grupy charyzmatyczne.
    Zupełnie się w takich klimatach nie odnajduję, właśnie z tych powodów o których pisałeś.
    Mam jednak przyjaciół, całkiem rozsądnych, którzy jakoś potrafią być tam sobą.
    Słucham Hillsong, ale nic poza tym. Nie przemawia do mnie wyznawanie spektakularne
    Jezusa jako Pana, podczas koncertów. To nie moja osobowość, nie moja duchowość.
    Choć modlitwa wiernych podczas Eucharystii to także wspólne wyznanie wiary.
    Nie jestem u dominikanów związana z żadnym duszpasterstwem.
    Nawiązuję personalne relacje z ludźmi. Jest to kilka osób, które dzięki dominikanom poznałam
    i z którymi bardzo dobrze się rozumiem. Mam także wspaniałych znajomych nie związanych z Kościołem.
    U dominikanów śpiewam w scholi i to mi bliskie, śpiew porusza całego człowieka.
    Śpiewamy też na Pasterce i Triduum, a próby przed są dobrym czasem Adwentu i Wielkiego Postu.
    Sobotni wykład był o twórczości Nowosielskiego i Miłosza, gdzie przyjaciel tego ostatniego powiedział,
    że ten popadł w mistycyzm, o "egotycznych warsztatach".
    Manicheizm mnie zmęczył na tyle, że wychodząc po wykładzie i podbiegając do tramwaju,
    kiedy kierowca specjalnie dla mnie otworzył drzwi i mu podziękowałam, w jednej chwili
    byłam wdzięczna za dobro, które mnie dopadło, które się po prostu spontanicznie wydarza.
    Każdy "onanizuje się" taką emocjonalnością, także muzyką, jaką chce.
    Każdy z nas miewa problemy z szacunkiem do drugiego,
    ale jeśli nie szanujemy drugiego człowieka to wówczas nie szanujemy także siebie.
    Zadałeś powyżej pytania i skierowane one są do człowieka.
    Jeśli pragniesz o tych pytaniach porozmawiać z osobą otwartą na wszelkie możliwości obalania,
    porozmawiać jak brat z bratem to przekażę Ci kontakt do mniszyska.

    Pozdrawiam serdecznie

    http://w153.wrzuta.pl/audio/35mJHB0J9vK/13_milujcie_sie_wzajemnie

     
    Odpowiedz
  62. jorlanda

    Połajanki teologiczne

    Dzieki za połajanki teologiczne

    Proszę bardzo, na mnie zawsze możesz liczyć.

    Tylko, że to bardzo dziwne, że poczułeś się łajany i uznany za ignoranta. Gdzie ja to napisałam?

    A różnice między nami nie wynikają z tego jak podchodzimy do Tradycji. To było zwyczajne podyskutowanie na temat tekstu pisanego i symboliki w kulturze Izraela. Każdy etnolog i kulturoznawca to potwierdzi. Biblistyka korzysta w większości ze źródeł historycznych i sama nic nie wymyśla na potrzeby uzasadnienia nauki Kościoła. To kwestia znajomości języków starożytnych i symboli zawartych w kulturach, w których tworzono Pismo Święte.

    Dziś nawet uczniom na katechezie to mówiłam i oczy otworzyli ze zdumienia, że nauka Kościoła opiera się głównie na nauce Chrystusa i tym, co mówi Pismo. Teologia czyli nauka o Bogu nie jest potrzebna do zbawienia. Najważniejszy jest kontakt z Bogiem, postępowanie w prawdzie, naśladowanie Chrystusa.

    Może to Ty mi łatkę przypinasz? Skoro jestem teologiem to wszystko co piszę uznajesz z góry za spieranie się i nauczanie z ambony?

    Zastanów się nad tym proszę.

    Pozdrawiam JŁ

     
    Odpowiedz
  63. jorlanda

    Asekuracja? czy może rozsądek

    Skąd u Pani tym razem to wydaje mi się  – chyba zbędna asekuracja? (…) Pani sposób odniesienia i wnioskowania w kwestii całego dziedzictwa wielu pokoleń chrześcijan, w tym również wybitnych przedstawicieli wspólnot Kościoła RK, także potężnej armii męczenników, świętych i błogosławionych tj. prymatu w świecie chrześcijańskiej cywilizacji m.in. religii, tradycji, kultury, a nawet obyczajów wydaje się conajmniej nonszalancki i zdumiewający.

    Panie Zbigniewie, jaka asekuracja? Sądzi Pan, że tylko kultura chrześcijańska uwzniośla człowieka? A wszystkie inne są upadlające dla ludzkości?

    Ideałem byłoby, gdyby wartości chrześcijańskie promowano wszędzie i zawsze tak jak to robili najwybitniejszi i święci chrześcijanie w całej historii religii. Ale tak nie jest. Dlatego napisałam to co napisałam. Uważam, że w założeniach nauka Chrystusa jest najlepsza i wprowadza prawdę w życie każdego człowieka. Przemienia ludzi i może doprowadzić do przemiany całych społeczeństw. Ale to, co dzieje się w praktyce chrześcijańskiej czasami niestety nie idzie w parze z ideałem. Stąd wiele czarnych kart w historii Kościołów chrześcijańskich, stąd rozłamy, nieporozumienia. Dziś chrześcijaństwo niestety nie jest znakiem jedności i pokoju, choć stara się jak może rzesza wiernych w różnych kościołach chrześcijańskich.

    Jestem praktykującą chrześcijanką w Kościele Katolickim i robię co mogę w moim życiu aby świadczyć o Chrystusie i o sile Jego nauki, o tym jak wspaniałe i piękne jest życie z Nim. Ale czy to od razu zmieni cały świat i poprawi kulturę wokół mnie? Tu raczej chodzi o to, czy ktoś kto mnie spotka, spotka też Chrystusa i czy moje świadectwo zachęci kogoś do pójścia za Nim czy nie. I nie ma znaczenia w jakiej kulturze będzie ten ktoś wychowany. W mojej własnej wspólnocie pośród ludzi fundamentalnych nie raz doświadczam ostracyzmu, a zrozumienie znajduję coraz częściej u ludzi wątpiących i zagubionych. To ciekawe, prawda? Dlaczego tak jest? Właśnie dlatego, że ludzie lubią "krzepnąć" w swoich grajdołach. Proszę zauważyć, że chrześcijaństwo i kutlrua chrześcijańska zaczęła się rozwijać i rozszerzać na cały świat dopiero wtedy kiedy apostołowie wyszli ze swojej kultury, tak jakby zmienili trochę tożsamość. Doświadczenie misji nauczyło Kościół (co też rozwija Sobór Watykański II), że nie należy kultur zastanych w świecie zmieniać i niszczyć ALE PRZEMIENIAĆ I ZACHĘCAĆ BY POSZŁY ZA CHRYSTUSEM.

    Nie chcę Pana martwić, ale jeśli trafimy oboje po śmierci do Raju czego Panu i sobie  całego serca życzę, na pewo spotkamy tam ludzi różnych kultur. Mam nadzieję spotkać tam księcia Siddharthę Gautamę znanego bardziej jako Buddę i zapytać go o kilka rzeczy

    Chrystus właśnie tym dokonał duchowej rewolucji, że powiedział PÓJDŹ ZA MNĄ dokładnie do każdej osoby na świecie. Nie czynił wyjątków. Dlatego posłał apostołów na cały świat zlecając im głoszenie Dobrej Nowiny.

    Nie powiedział: idźcie budować nową kulturę. Powiedział: idźcie na cały świat i głoście Ewangelię. Czyli głoście, że wszystkich zbawiłem i że daję im moją naukę, by wiedzieli jak przeżyć życie w szczęściu i pokoju.

    I niech mi Pan nie mówi, że powinniśmy się zamknąć na wyspie szczęśliwości w jakiejś miłej wspólnocie, gdzie wszyscy się będą zachwycać tym, jakimi jesteśmy rzetelnymi katolikami – Bartosz gdzieś wyżej doskonale oddał klimat niektórych takich grup.

    Chrześcijaństwo wymaga wyjścia z wieczernika i wymaga głoszenia Chrystusa tam, gdzie Go ludzie nie chcą lub nie mogą poznać. Wspólnoty są po to, by się razem nawzjem w tym wspierać, a nie tworzyć enklawy i elity, do których nikt poza wybranymi nie wstępu.

    Trudna nauka, ale tak jest.

    I ja ją odkrywam ostatnio właśnie w takim nieco mało komfortowym znaczeniu.

    Dlatego często wybieram rozsądek w miejsce egzaltacji moją wspólnotą. Trzeźwo staram się patrzeć na mój Kościół, co nie oznacza, że Go lekceważę jak Pan raczył zasugerować.

    Kiedy widzę błędy tego, kogo kocham, czy mam milczeć i udawać że jest doskonały?

    To nie byłaby miłość tylko oszustwo.

    I tak też traktuję Kościół i moje życie osobiste. Angażowanie się w sprawy wiary angażuje też mój intelekt i psychikę oraz wszystkie słabości i talenty. Całość albo nic, inaczej to nie ma sensu. Przynajmniej ja tak uważam.

    Poruszam w mojej wypowiedzi wiele wątków, wiem. Mam nadzieję, że uda mi się wyjaśnić ewentualne niedopowiedzenia w dalszej dyskusji.

    Pozdrawiam JŁ

     
    Odpowiedz
  64. danael

    Od stawania na niej,

    Pani Halino,

    głowa popsuła się. Sorki. Stad też póki co brak mozliwości rusznia rączkami zawodowo. 🙂 O ględzeniu można dużo napisać. Stawiać do pionu też można. Nawet trzeba. ALe nie wszystko jest takim, jakim się wydaje.

    Pozdrawiam.

     

     

     
    Odpowiedz
  65. Halina

    danael

    " Ale nie wszystko jest takim , jakim się wydaje". I dobrze. Czas też na szczęście nie stoi w miejscu i świat wokół się zmienia. Niech Pan zrobi wszystko co w ludzkiej mocy, żeby nie wpaść w " czarną dziurę"-trzeba szukać wsparcia. Jeśli nie w sobie, to w innych. Człowiek w życiu nie tylko staje na głowie, czy utrzymuje zawsze nienaganny pion, ale czasami też się przewraca, powstaje, klęczy-wiem coś o tym. Byleby się nie dać rozłożyć na łopatki.  A tak, przyznaję się bez bicia-każdy ma swój czas ględzenia:) Potem przychodzi czas działania:)

    Człowiek powinien i musi wpływać na poprawę swojej sytuacji. Praca jest bardzo ważna, ale chwilowo trzeba uruchomić inny zestaw myśli, nie tylko ten dotyczący braku pracy.Rodzina może  wspierać się na wiele różnych sposobów. Rączkami można ruszać , nie tylko zawodowo:) Z całego serca życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

    pozdrawiam serdecznie

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code