Bóg cierpienia, Bóg miłości, Bóg cudów

 
Rozważanie na Wtorek V Tygodnia Wielkiego Postu, C1
 

Stoję pod krzyżem. Krzyż Jahwe jest tak bliski, że jego drzazgi ranią moją twarz. Próbuje podnieść głowę, aby zobaczyć Tego, który za mnie umiera. Nie mogę! Czuję, że tracę kontrolę nad własnymi zmysłami… Nogi chwieją mi się coraz bardziej. Mam wrażenie, jakby moje krążenie ustawało, a krew spływała do stóp. Odczuwam drgawki… Cały się trzęsę. Chwilami mam problem ze złapaniem oddechu. Nagle moje ciało staje się sztywne, tak jakby złapał mnie ogromny skurcz. Moje łzy zlewają się z Jego krwią. Krew Chrystusa spływa na moją głowę i razem z mymi łzami pokrywa ziemię. To już nie jest tylko Krzyż Jezusa, Jego Krzyż jest moim Krzyżem, a mój Jego.

Z taką wizją wkroczyłem w ten Wielki Post. Kolejne zmiany w moim życiu były czymś, co zadało mi wiele bólu, odbiło głębokie piętno na każdej ze sfer życia. Strata czegoś, co mogło umacniać mnie w "przenoszeniu gór"… A jednak we wszystkim starałem się odnaleźć głębszy sens Krzyża. Na samym początku nie wiedziałem, jak przyjąć owo cierpienie z godnością. Z czasem jednak dostrzegałem jego sens, a świadectwo bliskich mi osób, które stały ze mną pod Krzyżem, było krokiem do pokochania całej tej sytuacji. Ból wydał obfity plon, bo Krew Jezusa, Jego Śmierć i nadchodzące Zmartwychwstanie przyniosły głęboką refleksję nad własnym życiem i w głębszym sensie cierpienie uzdrowiło mnie z wyniszczających decyzji…

Na Boga patrzę często przez pryzmat nadziei i dzięki temu kocham nasz wspólny Krzyż. Pan Bóg nie jest już tylko Bogiem cierpienia, to Bóg cudów!!! "

I Ja ciebie nie potępiam" (J 6, 11). Co to dla mnie znaczy? Zapewnienie to pozwala mi trwać przy Bogu. Jestem słaby, coraz bardziej widzę swoją niedoskonałość. Upadam więcej niż trzy razy, a upadki te ranią przede wszystkim mnie samego… Miłość Boga, która jest moją ostoją, w każdym z upadków uzdrawia moją świadomość. Czuję, że dojrzewam, pojawia się we mnie nowy człowiek. Człowiek, dla którego chrześcijaństwo nie jest prostą religią. Tu kochać trzeba nawet nieprzyjaciół…! To prawda, że łatwiej zauważyć mi braki u innych ludzi, że łatwiej mi pod osąd poddać cudze winy, niż z pokorą stanąć i publicznie wyznać : "Jezu, wyzwól mnie z tego, co tak bardzo potęguje cierpienie i zasmuca Twoją Duszę oraz rani bliźnich". Dzięki wierze czuję jednak, że Bóg kieruje moimi krokami i to ubogaca moją osobowość, pozwalając jej na zachowanie harmonii.

Od Boga uczę się kochać!

Kiedy największe rany zadają mi najbliżsi, mam ochotę rzucić w nich kamieniem nienawiści, pogrzebać w swojej głowie, odbyć krótką żałobę, zapomnieć… Przecież, zamiast nienawiści muszę stawać się świadkiem coraz bardziej żywej miłości. Są relacje, których sam nie jestem w stanie dźwigać… Czy wtedy przegrywam??? Nie wiem! Mogę jedynie złożyć je w wielkopostnej ofierze i prosić Boga, aby otworzył zamknięte serca tych, którzy i we mnie rzucają kamieniami…. Tych, dla których jestem tylko ciężarem, raną, a może nawet przekleństwem…Tym, którzy mi złorzeczą, ja życzę, ażeby spieniły się w ich życiu słowa Psalmu 84: „Niech wszyscy zamieszkają w Domu Pana i razem będą chwalić Pana“…

Głęboko ufam, że są osoby, w których życie udało mi się wnieść chociaż odrobinę światła… Ufam, że prócz ran i bólu przez to, jaki jestem, potrafię wnieść również prawdziwą miłość, żywą wiarę i niegasnącą nadzieję.

Robiąc rachunek nad własnym życiem, zachęcam do przyjęcia postawy Józefa, Oblubieńca NMP. W świecie, gdzie brak jest miejsca na ciszę, starajmy się ją zachować. Może chociaż na moment warto przestać mówić i w ciszy własnej duszy stanąć pod Krzyżem. Wyznajmy nasze winy, oczekując Zmartwychwstania Pana! On jest i nigdy nas nie zostawi…Czasami możemy odczuć Jego stałą obecność w postaci burzy, a innym razem w lekkim powiewie… On jest!!!

I za to wszystko chwała Panu!

Zachęcam do medytacji na słowami:

Ukrzyz__Jez__0.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2013

Rozważania Niedzielne

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code