Bezradne czekanie

 
Rozważanie rekolekcyjne na Wielką Sobotę
 

Czasami myśląc o powołaniu człowieka do świętości, możemy się zastanawiać, jaka jest relacja między łaską Boga, który zaprasza do wspólnoty ze sobą, a wiernością człowieka, który na to wezwanie odpowiada. Granica między tymi dwiema rzeczywistościami nie jest łatwa do przeprowadzenia. Z jednej strony wierzymy, że wszystko jest łaską, i bez zakorzenienia w Jezusie – na kształt latorośli wszczepionej w krzew winny – nic sami uczynić nie możemy. Wszak to Bóg jest w nas sprawcą i chcenia, i działania. Tylko jeśli tak bardzo wyakcentujemy rolę łaski, to czy od człowieka nic już nie zależy, czy jego wysiłki i starania nie mają żadnego znaczenia? Dla równowagi możemy posłuchać Pelagiusza i jego następców, którzy będą nas przekonywać, że człowiek może o własnych siłach dojść do zbawienia, że to jego wybory i decyzje decydują o świętości.

Różnie próbowano odnaleźć drogę pomiędzy obiema skrajnościami. Klasycznym przykładem jest zdanie mówiące, że człowiek jednocześnie ma wierzyć tak, jakby nic od niego nie zależało i działać tak, jakby wszystko zależało od niego. Inne zdanie mówi, że wszystko jest ważne i nic nie jest ważne. Raniero Cantalamessa porównuje relację między działaniem Boskim i ludzkim do sytuacji dziecka, które za pieniądze włożone przez tatę do jego kieszeni kupuje mu prezent na imieniny. Z jednej strony bez kieszonkowego otrzymanego od taty dziecko nie kupiłoby prezentu, ale gdyby nie jego samodzielna decyzja, tato nie dostałby żadnego prezentu, bo dziecko mogłoby wydać pieniądze na kino i lody.

Wielka Sobota zawiesza tę dyskusję. Albo raczej ukazuje nowy jej aspekt. Czas pomiędzy złożeniem ciała Jezusa w grobie, a odkryciem, że grób jest pusty, to czas niezwykły, którego nie można porównać do żadnego innego. Na apostołów przychodzi chwila próby. Dotychczasowe nadzieje legły w gruzach. Jezus wcale ich nie spełnił. Został zabity. „A myśmy się spodziewali”. Jakże trudno było im połączyć słowa Mistrza, Jego zapowiedzi, znaki i cuda z tym, co się stało. I wcale nie było wiadomo, co z tym zrobić. Jak potraktować miesiące, które spędziło się z Jezusem? Jako przerwę w życiorysie? Jako wakacje od codziennych obowiązków? Przecież wraz z Jego śmiercią całe jego gadanie straciło sens. Z drugiej strony słowa Jezusa trudno było przekreślić. Była w nich przecież mądrość, była w nich moc. Co powinien zrobić uczeń Jezusa, gdy zabito Mistrza? Jak w takiej sytuacji realizować wezwanie „Świętymi bądźcie, jak ja jestem święty”? Jeśli dziś wydaje się nam, że znamy odpowiedź na to pytanie, jeśli dziś możemy opowiadać o Maryi, która ani na chwilę nie zwątpiła, to tylko dlatego, że dotarła do nas wieść o zmartwychwstaniu. Nie trzeba jednak wielkiej wyobraźni, by wczuć się w położenie apostołów po piątkowej masakrze, doświadczyć ich bezradności.

Dziś wyznajemy, że w czasie, gdy uczniowie trwali w bezradności, Jezus zstąpił do otchłani. Co to znaczy? To znaczy, że Jezus przez swoją śmierć i złożenie do grobu zszedł na samo dno ludzkiego losu, doświadczył unicestwienia przez śmierć. Został oddzielony od Boga i dotknął tych wszystkich sytuacji, gdy śmierć zawłaszczyła człowieka. Zstąpił do otchłani, by stamtąd Boską mocą wyprowadzić ludzi z mroków grzechu i śmierci, i przyprowadzić do domu Ojca, do nowego życia, do pełnej wspólnoty z Bogiem po trzykroć świętym. Jeśli zatem pytamy, jaka jest relacja między świętością a duchowością i moralnością, między powołaniem Boga a zdolnością człowieka do odpowiedzi, to trwając przy grobie Jezusa i wierząc w Jego zstąpienie do otchłani, możemy powiedzieć, że pole działania człowieka jest ograniczone do krótkiego czasu doczesności.

Wielka Sobota przypomina nam prawdę, że najwięksi herosi ducha i geniusze moralności mogą dokonywać wielkich dzieł Bożych tak długo, jak poruszają się po tym świecie. Wobec potęgi śmierci okazują się równie bezradni, jak apostołowie po ukrzyżowaniu Jezusa. Ich wielkie czyny i autentyczna świętość mogą być wychwalane przez potomnych, ale nie gwarantują im życia po śmierci. Dopiero ratunek, z którym spieszy Jezus, może sprawić, że ich życie zabłyśnie pełnym blaskiem, a oni sami zostaną wprowadzeni na ucztę Baranka, do wspólnoty świętych. Gdyby Jezus nie zstąpił do otchłani, nie wyprowadził stamtąd ludzi, których umiłował, na wieki byliby skazani na ciemność, bez nadziei świętych obcowania.

Trwając w milczeniu Wielkiej Soboty i współczując bezradnym apostołom, pomyśl, że czasem dążenie do świętości może polegać tylko na czekaniu, aż Jezus okaże miłosierdzie. Pomyśl, jak prawdziwe są słowa Krzewu Winnego: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić”.

grave.jpg

Rekolekcje Wielkopostne 2011

 

Komentarze

  1. aaharon

    Bracie Pawle “On dotyka”

     Bracie , Ojcze Pawle…nie wiem jak na Ciebie wołać więc napiszę …dobry człowieku choć dobry jak mnie uczono jest tylko Bóg…

    Dziękuję Ci za słowa które piszesz. Nie wiele umiem rozumem objąć to co piszesz ale jest w tym co piszesz nuta miłości i współczucia dla ludzkiej kondycji. 

    To takie dobre co uczynił Pan Jezus, że nie brzydził się dotknąć ludzi grzesznych i potrafił usiąść do stołu.

    Wiem, że daleko mi do przebywania z Bogiem twarzą w twarz , że nie domagam i raczej ze mnie marnotrawny syn , ale przy całej swojej nędzy i grzesznej naturze mam nadzieję patrząc na Jezusa serce że On kiedyś mi wybaczy tę moją kondycję ludzką . Tak jakoś mi smutno , bez Niego. Poprostu smutno mi że Pan Jezus jest w niebie . Czasami chciałbym by On już do nas przyszedł , przytulił nas do siebie by już nie było rozłąki miedzy tymi którzy się miłują…

     

    Twój brat aharon* artur aharon*

    Mały fotografik.

    "Byłem nad wodą , świeciło słońce a ja pochyliłem sie nad taflą wody w której się odbijało światło które powołał do istnienia Bóg. Mój palec zanużył się w odbitym od wody swietle i poczółem się jak w księdze Genesis w której on dotknął bezmiaru wód …"

    wiosna rok 2011. 

    "Oj będzie sie działo na tym świecie…"

     

     

     
    Odpowiedz
  2. krok-w-chmurach

    Świętość. Wszystko

    Świętość. Wszystko zależy od Boga. A ode mnie? Nawet moja odpowiedź na Jego  wezwanie jest ode mnie niezależna, jest Jego łaską.

    Św. Ignacy Loyola powiedział:  Ufaj Bogu tak, jakby wszystko zależało do ciebie, a nie od Boga; a działaj tak, jakby wszystko zależało od Boga. Ufać, wierzyć, że to Bóg działa przez mnie, że jestem Jego narzędziem – życie staje się prostsze…Po prostu zaufać. Ufać.

     
    Odpowiedz
  3. aaharon

    @Inko

    Och Inka ale z Ciebie Kabalistka:)

    Nie rozumiem tego zdania cytuję:

    " Ufaj Bogu tak, jakby wszystko zależało do ciebie, a nie od Boga;…"

    Co to znaczy zależeć do "mnie"? 

    NIesamowicie Kabalistycznie napisane ! zależeć do mnie …a nie odemnie..:)

    Jeśli to tylko przejęzyczenie to byłoby szkoda…bo to przecież piękne gdy światło do nas zależy a nie od nas..

    Piękne jest to "Naczynie z pragnieniem otrzymywania" jakim niewątpliwie jest człowiek…do którego zalega światło Boże…

    ale jak tak głębiej wejść w wieloznaczność wyrazów to z chwilą napełnienia światło od nas zależy i odbija się jak od tafli wody świetlistość słonecznego splotu wydarzeń..oddając Bogu chwałę i cześć 

     

    a*

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code