Bez strachu

Rozważanie na I Niedzielę Adwentu, rok C1
 

Czuwajcie każdej chwili, modląc się o to, abyście byli zdolni wyjść cało z tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym (Łk 21,36).

Wszystko wskazuje na to, że w grudniu po raz kolejny przeżyję koniec świata. Oczywiście nie będę sam, razem ze mną wiekopomne wydarzenie przeżyje cała rzesza ludzi, z których znaczna część nawet specjalnie się do owego końca przygotowywać nie będzie. Ja także tego nie uczynię, ponieważ nie bardzo wierzę w te doniesienia o kolejnej zbliżającej się nieuchronnie katastrofie, która według Majów ma nastąpić 21 grudnia. Podobne informacje pojawiały się już nieraz i jak zauważył na portalu wprost.pl Piotr Rodzik – ludzkość przepowiadała sobie swój koniec już ponad 200 razy.

Czy promowana obecnie przepowiednia na pewno będzie tą ostatnią, właściwą? Wątpię. I wierzę, że nie jestem w swej opinii osamotniony. Niestety jednak, jest też spora grupa ludzi, którzy na takie wieści jest bardzo podatna. A i media potrafią umiejętnie wpływać na czytelników, potęgować napięcie, budzić w nich strach. Na łamach prasy przeczytać możemy nawet, jak ów kataklizm może wyglądać, jak się do niego przygotować, gdzie się przed nim schronić. Na wielu to działa.

Jak doniósł Super Express należący do przodowników w informowaniu o zbliżającej się katastrofie, niestety, na niektórych te apokaliptyczne informacje działają nawet tak, że targają się oni na życie swoje oraz bliskich. To podobno właśnie strach przed końcem świata kazał Mirosławowi G. z Koszalina zrzucić z balkonu swoją siedmioletnią córeczkę, a następnie skacząc za nią, usiłować zabić i siebie. Na szczęście oboje przeżyli. Co ciekawe, według Super Expressu przed tragicznym zdarzeniem Mirosław G. zwrócił się rzekomo ku Bogu. “Miewał lęki, przerażało go obecne życie, wydawało się, że ratunek i nadzieję znalazł w modlitwie. Był religijny jak nigdy dotąd”. Wydawało się.

W jednej ze swych powieści Raymond Chandler stwierdził, że “wiemy diabelnie mało o tym, co siedzi w środku człowieka, nawet jeśli chodzi o naszych najbliższych przyjaciół”. Chandler ma rację. Warto pamiętać, że postępowanie innych osób nie zawsze będzie dla nas zrozumiałe, ale nie znaczy to też, że nie możemy próbować się nawzajem zrozumieć, tłumaczyć.

Czy Mirosław G. faktycznie odnalazł pociechę w Bogu? Raczej nie, albowiem gdyby tak się stało, nie dopuściłby się usiłowania zbrodni, jaką jest próba zabójstwa własnego dziecka oraz siebie. Nie odnalazł Go i się od Niego odwrócił. Niekoniecznie świadomie. Było coś, co spowodowało, że mimo swej wiary nie dostrzegł, że wieści o końcu świata nie muszą wcale oznaczać jego zagłady. Uwierzył fałszywym prorokom. Nie dostrzegł, że otaczają go tylko puste słowa, nic nieznaczące medialne zapowiedzi, a nie prawdziwe znaki, które nie dość, że wcale nie muszą zapowiadać katastrofy, to mogą być dla nas sygnałem czegoś radosnego. Bez strachu.

W dzisiejszej Ewangelii (Łk 21,25-28.34-36) możemy odnaleźć słowa, które przemawiają do nas bardzo wyraźnie…

“Pojawią się znaki na słońcu, i księżycu, i gwiazdach, a na ziemi udręka narodów z powodu bezradności wobec szumu morza i naporu fal. Ludzie mdleć będą ze strachu i z oczekiwania na to, co przyjść ma na ziemię, bo moce niebieskie zakołyszą się. Wtedy zobaczą Syna Człowieczego, jak przybywa w obłoku z mocą i wielkim majestatem. Gdy to zacznie się dziać, wyprostujcie się i podnieście swoje głowy, bo zbliża się wasze odkupienie".

Nasza godzina próby nadejdzie i nie powinna być ona dla nas czymś strasznym. Znaki ją poprzedzające mogą być sygnałem nadejścia Jezusa. Nie ma tu bólu, strachu, tragedii. Dla wielu jest to upragniony, radosny czas – czas odkupienia. Pamiętać jednak należy, aby czuwać.

"Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie stały się ociężałe przez opilstwo, obżarstwo i starania o życie, aby nie zaskoczył was ów dzień niespodziewany jak potrzask. Bo on nagle przyjdzie na wszystkich, którzy znajdują się na obliczu całej ziemi. Czuwajcie każdej chwili, modląc się o to, abyście byli zdolni wyjść cało z tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym".

Mirosław G. wcale nie jest symbolem zła, ale jest symbolem zagubienia człowieka we współczesnym świecie, w którym nie zawsze wszyscy sobie radzą i który nie dla wszystkich jest zawsze przyjazny. Nie wszyscy mogą dostrzec prawdziwe znaki.

Confirmation_BN.jpg

Rozważania Niedzielne

 

Komentarze

  1. beszad

    Rozbudzanie paraliżującego lęku

     W istocie, wspomniany człowiek nie jest zadnym wcieleniem zła, ale jednym z wielu zagubionych, być może zwiedzionych przez media, które tak hipnotycznie działąją dziś swym przekazem – z jednej strony oferując zamknięcie w doraźnych przyjemnościach: szybko zmieniający się obraz "kina akcji", nienaturalnie wyeksponowany smak kuchni, obsesyjna rozkosz sypialni… itd., itp. Z drugiej zaś strony ekscytują się zjawiskami paranormalnymi – w tym rozmaitymi horoskopami i przepowiedniami, rozbudzając chorobliwą ciekawość, a wraz z nią – paraliżujący lęk. Bo jak może inaczej działać lęk, który serwowany jest w atmosferze beznadziejności… To właśnie jest coś, co nazwałbym rodzajem anty-adwentu – czekaniem na najgorsze, z panicznym czepianiem się tego, co jeszcze może dać jakąś namiastkę przyjemności… Dzięki za tą inspirarację do adwentowych rozwazań!

     
    Odpowiedz
  2. MichalPiatek

    @Beszad

    Owszem, prawda, ale dodałbym jeszcze, że nie tylko media nas zwodzą. Często niestety zwodzimy się też sami oraz pozwalamy na to aby nas zwodzono. Coraz mniej zastanawiamy się nad  światem, który nas otacza, jego mechanizmami, także nad innym człowiekiem.

    Pozdrawiam serdecznie.

    MP

    Przepraszam za opóźnioną odpowiedź – w podróży.

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Strach, czy lęk?…..

    Adamie dziękuję za to, że w swoim wpisie odniosłeś się nie, do strachu, lecz lęku, który jest znaczącym i jednym z powszechniejszych zjawisk życia duchowego, oraz należy, do najtrudniejszych chwil w codziennym – doczesnym bytowaniu człowieka.

    Przenika życie każdego z nas, a nawet jest największą niemal udręką, bo dezintegruje, paraliżuje, niszczy itp. Ponadto  w chwili lęku całe ludzkie istnienie ogarnia niezmierny chaos i bezsilność na to, że nie można pomóc samemu sobie.

    Natomiast to, co jest anty i z premedytacją serwowane w sferze publicznej, także w mediach chyba należy znacznie rozszerzyć, bo dotyczy nie tylko adwentu, lecz wszystkich istotnych okresów, wymiarów i dziedzin naszego życia. 

    Dlaczego autor i inni nie chcą dostrzec istotnych różnic między strachem, a lękiem?….

    Przecież lęk, czy stany lękowe, ani jego/ich geneza, objawy nie są tożsame ze strachem, czy jego przyczynami, objawami, skutkami i nastepstwami.

    Szczęść Boże!
     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code