Benedykt XVI wobec pedofilii – apele o prawdę

Ankieta_ID=201415#

Od wczoraj wiele polskich mediów cytuje podane przez PAP fragmenty wywiadu, jaki opublikowano w niedzielnym wydaniu włoskiego dziennika „La Stampa” z George’em Weiglem, amerykańskim pisarzem, biografem Jana pawla II. W Internecie jest już również pełny tekst wywiadu w języku włoskim.

Poniżej przedstawiamy wcześniejszą o kilka dni wypowiedź Weigla w internetowej wersji czasopisma „First Things”:

Łajdackie czasy, łajdackie media

Seksualne i fizyczne wykorzystywanie dzieci oraz młodych ludzi to globalna plaga. Jej przejawy obejmują całą gamę: od nauczycielskich czułości poprzez gwałty ze strony wujków, aż po uprowadzenia i handel o charakterze seksualnym. Tylko w Stanach Zjednoczonych odnotowano 39 milionów ofiar seksualnych nadużyć wobec dzieci. 40 – 60% dzieci było wykorzystywane przez członków rodziny, w tym ojczymów lub mieszkających razem z nimi przyjaciół matki – co nasuwa myśl, że wykorzystywane dzieci to główne ofiary seksualnej rewolucji, rozpadu małżeństwa i kultury konkubinatu. Profesor Charol Shakeshaft z Uniwersytetu Hofstra podaje, że 6-10% uczniów państwowych szkół średnich było molestowanych w ostatnich latach (ok. 29 000 między 1991 i 2000 rokiem). Według najnowszych badań 2% tych seksualnych nadużyć popełnili katoliccy księża – to zjawisko nasilało się od połowy lat sześćdziesiątych do połowy lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, ale wydaje się zanikać (podczas corocznej biskupiej kontroli w 2009 roku w Stanach Zjednoczonych odnotowano sześć wiarygodnych przypadków seksualnych nadużyć ze strony księży na 65 milionów wiernych Kościoła katolickiego w tym kraju).
 
Wzorując się na psim zachowaniu z Księgi Przysłów 26. 11, światowe media uznają seksualne nadużycia niemal wyłącznie za sprawę Kościoła katolickiego, który przedstawiają jako epicentrum tych nadużyć, uwikłanych dodatkowo w zbrodniczy kościelny spisek przestępców kontynuujących wciąż swoje praktyki. Dla tej historii nie ma znaczenia, że olbrzymia większość przypadków nadużyć w Stanach Zjednoczonych miała miejsce parę dziesięcioleci wstecz. Opowiadającym chodzi nie tyle o ochronę młodzieży (dla której Kościół katolicki jest, co widać z doświadczenia, najbezpieczniejszym środowiskiem w dzisiejszej Ameryce), ile o pognębienie Kościoła i ostatecznie wykluczenie go finansowo oraz jako wiarygodnego uczestnika z debaty o sprawach publicznych. Jeżeli bowiem Kościół katolicki jest ogólnoświatowym zbrodniczym spiskiem seksualnych przestępców oraz ich protektorów, to nie może domagać się miejsca przy stole, przy którym rozmawia się o publicznej moralności.
 
Kościół jest w pewnym stopniu za to odpowiedzialny. Karygodne przykłady seksualnych nadużyć ze strony duchownych oraz zły nadzór ze strony biskupów okazały się skandalem w Stanach Zjednoczonych w 2002 roku, a jeszcze gorsze przykłady zepsucia wyszły na jaw niedawno w Irlandii. Klerykalizm, tchórzostwo, wiara w zdolność psychoterapii do „naprawienia” seksualnych przestępców – wszystko to spowodowało, że seksualnie wykorzystujących przywracano do kapłaństwa, a biskupi nie zdołali przeciwstawić się olbrzymiemu załamaniu przekonań i dyscypliny po II Soborze Watykańskim. Przecież kryzys seksualnych nadużyć w Kościele to kryzys wiary. Księża żyjący szlachetnymi przyrzeczeniami ze swoich święceń nie popełniają seksualnych nadużyć, a biskupi, którzy poważnie traktują opiekę nad Pańskim stadem, chronią młodzież i przyznają, że ludzkie czyny mogą tak wypaczyć kapłana, że musi być odsunięty od publicznej posługi albo wydalony ze stanu duchownego. Kościół katolicki zbyt późno dostrzegł skandal seksualnych nadużyć wśród duchowieństwa i zaniedbał obowiązków władzy, co doprowadziło do bardzo źle odebranego skandalu. Przyznali to szczerze biskupi ze Stanów Zjednoczonych w 2002 roku oraz papież Benedykt XVI w niedawnym liście do Kościoła katolickiego Irlandii. W ostatnich latach żadna znajdująca się w podobnym położeniu instytucja nie przedstawiła tak jasno swoich błędów i nie uczyniła tak wiele dla wewnętrznego oczyszczenia. Pewnie, że trwało to zbyt długo, niestety.
 
Te fakty nie przeniknęły jednak do świadomości uważnej ani masowej publiczności. Nie ma ich w stereotypowych opowieściach. Co więcej, utrudniają one realizację programu, którym wyraźnie kierują się pewni ludzie w tych polemikach. Kryzys spowodowany seksualnymi nadużyciami i wykroczeniami biskupów jest bowiem skwapliwie wykorzystywany przez wrogów, aby moralnie i finansowo sparaliżować Kościół oraz jego zwierzchników. Taki był podtekst sprawy bostońskiej z 2002 i tak dzieje się w ostatnich tygodniach, gdy ogólnoświatowe media zaatakowały papieża Benedykta XVI po ujawnieniu odrażających przypadków nadużyć w Europie. W Niemczech, rodzinnym kraju papieża, Der Spiegel domagał się jego rezygnacji. Podobny kryzys wybuchł w Irlandii – kraju niegdyś katolickim, a obecnie siedlisku najbardziej agresywnej zsekularyzowanej prasy w Europie.
 
Jednak dopiero tytułowa strona New York Timesa z 25 marca pokazała, jak podle są gotowi postępować ludzie zdecydowani na poniżenie Kościoła.
 
Rembert Weakland jest emerytowanym arcybiskupem Milwaukee, powszechnie znanym z tego, że zapłacił setki tysięcy dolarów jako zadośćuczynienie dla swoich dawnych kochanków. Jeff Anderson to adwokat z Minnesoty, który zarobił duże pieniądze na „rozliczaniu” seksualnych nadużyć i jest zaangażowany w toczącym się procesie o przekazanie watykańskich środków do dyspozycji prawników ze Stanów Zjednoczonych. A przecież te dwa całkowicie niewiarygodne i ze wszech miar zdyskwalifikowane dla dziennikarza źródła zostały wykorzystane przez Timesa w artykule o tym, że Benedykt XVI, będąc jeszcze jako Joseph Ratzinger prefektem Kongregacji Nauki Wiary, przeszkodził sankcjom wobec ojca Lawrence’a Murphy’ego, demonicznego księdza z Milwaukee, który parędziesiąt lat temu wykorzystywał seksualnie 200 głuchych dzieci, pozostających pod jego duszpasterską opieką. Nie było to oczywiście prawdą, jak pokazują sądowe dokumenty ze sprawy Murphy’ego, które Times przedstawił na swojej stronie internetowej. Fakty, niestety, wydają się mało interesować tych, dla których najważniejsze jest snucie opowieści o powszechnych zbrodniach katolików, mających swoje centrum w Watykanie.
 
Jak ohydne było zejście Timesa na poziom źródeł oraz insynuacji rodem z tabloidów, widać w świetle najnowszych wiadomości, które podkreślają, że papież Benedykt XVI jest zdecydowany wykorzenić to, co kiedyś nazwał „plugastwem” w Kościele. Na przykład list papieża z 20 marca do Kościoła katolickiego w Irlandii bezlitośnie potępił duchownych seksualnych przestępców („…Sprzeniewierzyliście zaufanie, jakie pokładali w was młodzi niewinni ludzie i ich rodzice, i musicie odpowiedzieć za to przed Bogiem wszechmogącym, jak również przed właściwymi do tego sądami”) i w bezprecedensowy sposób skrytykował nieudolnych biskupów („Popełniono poważne błędy w traktowaniu zarzutów. Zdaję sobie sprawę, jak trudno było zrozumieć zakres i złożoność problemu, uzyskać wiarygodne informacje i podjąć właściwe decyzje w świetle sprzecznych porad ekspertów. Mimo wszystko trzeba jednak przyznać, że popełniono poważne błędy w ocenie i były niedociągnięcia w podejmowaniu decyzji. Wszystko to poważnie nadszarpnęło waszą wiarygodność i skuteczność”). Ponadto papież zapowiedział apostolską wizytację irlandzkich diecezji, seminariów i religijnych zgromadzeń, co jasno wskazuje, że właśnie następuje istotna zmiana irlandzkiego zwierzchnictwa. Poprzez tak mocne sformułowania Benedykt XVI zdołał przeciwstawić się tradycyjnemu watykańskiemu uprzywilejowywaniu podwładnych w sytuacjach tego rodzaju, a także żalom irlandzkich biskupów, że nie pozwala im odetchnąć, gdy u siebie podlegają ostrym naciskom. Uciszając burzę, papież nie dopuścił do głosu kurialnego oraz irlandzkiego sprzeciwu, co powinno jasno uwidaczniać, że jest zdecydowany rozwiązać problem seksualnych nadużyć oraz złych rządów biskupich przy pomocy najsurowszych metod. Lecz tym, którzy zastanawiają się uparcie, czy papież ostatecznie „przeprosi” za coś (jak gdyby Jan Paweł II nie poświęcił piętnastu lat temu, co nazywał „oczyszczaniem historycznego sumienia Kościoła”), takie niedwuznaczne sygnały umknęły. (…)
 
Gdyby w ostatnim czasie Watykan znacznie szybciej reagował na nieodpowiedzialne doniesienia i ataki mediów, byłoby lepiej. Udokumentowane kalendarium tego, jak archidiecezja monachijsko-fryzyngijska poradziła sobie ze sprawą popełniającego nadużycia księdza, którego skierowano do Monachium na terapię, gdy Ratzinger był arcybiskupem, wzmocniłoby na pewno obydwa kategoryczne zaprzeczenia, ze strony Watykanu i archidiecezji, że Ratzinger świadomie przywrócił znajomego przestępcę do duszpasterskiej pracy, co było jeszcze jednym zarzutem wymyślonym przez Timesa i innych. Przydałoby się również więcej jaśniejszego tłumaczenia, dlaczego wprowadzone kilka lat temu w Kongregacji Nauki Wiary kanoniczne procedury nie przeszkodziły dyscyplinowaniu popełniających nadużycia duchownych, lecz przyspieszyły ten proces.
 
Przydałaby się oczywiście także elementarna uczciwość ze strony ogólnoświatowych mediów. Wydaje się ona nieprawdopodobna ze strony dziennikarzy i redaktorów New York Timesa, którzy porzucili wszelkie pozory utrzymywania dziennikarskich standardów. Lecz inni medialni wydawcy nie powinni mieć kłopotu ze zrozumieniem, że liczne niedawne doniesienia New York Timesa na temat Kościoła były poważnie wypaczone i że należy je odpowiednio traktować.

Tekst oryginalny: Scoundrel Time(s)

Tłum. Małgorzata Frankiewicz

***

Zamieszczamy również apel, który podpisało kilkunastu francuskich intelektualistów, artystów i dziennikarzy oraz ponad 13 000 osób z różnych krajów.

 
Apel o prawdę
 
Sprawa pedofilii w Kościele jest dla wszystkich katolików źródłem głębokiej troski i największego bólu. Członkowie hierarchii Kościoła, o czym świadczą dokumenty, dopuścili się poważnych wykroczeń i nieprawidłowości. Z zadowoleniem przyjmujemy wolę papieża, aby wyjaśnić te sprawy.
 
Wraz z biskupami, jako członkowie tego samego Kościoła, świeccy dźwigają ciężar karygodnych czynów niektórych księży i słabości ich przełożonych. Opowiadają się stanowczo, jak zachęca Chrystus, po stronie tych, którzy cierpią najbardziej, czyli ofiar, modląc się jednocześnie za winnych.
 
Z całego serca pragniemy, aby prawda została ujawniona i aby przy współdziałaniu wszystkich mężczyzn i kobiet dobrej woli spokojnie, po bratersku rozważono w Kościele katolickim wszystko, co umożliwiło te uchybienia, godzące również w Chrystusa.  
 
Jednocześnie wyrażamy żal z powodu towarzyszącego tym sprawom podniecenia i przesady w mediach. Nie kwestionując słusznego demokratycznego prawa do informacji, możemy tylko stwierdzić ze smutkiem, że liczne media w naszym kraju (i w ogóle na Zachodzie) omawiają te sprawy stronniczo, z niezrozumieniem albo z dużym upodobaniem. Sprowadzony do uogólnień wizerunek Kościoła, który przedstawia obecnie prasa, nie odpowiada temu, czym żyją katolicy.
 
Podkreślając jeszcze raz dezaprobatę wobec karygodnych czynów księży pedofilów oraz solidarność wobec ofiar, apelujemy do mediów o etykę odpowiedzialności, która odwoływałaby się w tych sprawach do najlepszych zawodowych zasad. Zjawiska medialnego podniecenia bynajmniej nie dotyczą jedynie Kościoła, lecz tym razem jesteśmy znużeni i umęczeni. Myślimy o mnóstwie księży, którzy odważnie, a niekiedy w samotności niosą przesłanie Chrystusa.
 
Jesteśmy z nimi.
 
Z radością witamy list francuskich biskupów do papieża Benedykta XVI i pragniemy zobaczyć, jak Kościół katolicki będzie ze spokojem i odpowiedzialnością wydobywał się z obecnego bolesnego doświadczenia.

Appel à la vérité

Tłum. Malgorzata Frankiewicz

 

Komentarze

  1. gresabe

    Zgadzam się z George?em

    Zgadzam się z George’em Weiglem iż Kościół stał się celem brutalnego ataku. Nie jest to jednak dla mnie zaskoczenie. Ujawnione przypadki pedofilii wsród księży katolickich i próby zatajenia problemu przez niektórych hierarchów, posiadają wszelkie znamiona skandalu zdolnego szczelnie wypełnić szpalty gazet na długie miesiące. I tylko to się liczy aby zaspokoić niewybredne gusta masowej, niestety w przeważajacej części bezkrytycznej gawiedzi, bezwzględnej i gwałtownej w ferowaniu wyroków oraz zasad zbiorowej odpowiedzialności…. Sytuacja przypomina trochę miejsce średniowiecznej każni albo rzymskich igrzysk, gdzie zgromadzony tłum w napięciu oczekuje widoku toczących się ściętych głów. Gdyby powyższą krótką charakterystykę sytuacji można bylo zakończyć w tym miejscu to nie byloby jeszcze najgorzej. Niepokoi fakt, że pod powierzchnią typowych dla tłumu zachowań można dostrzec coś w rodzaju atawistycznej nienawiści do KK, gromadzonej przez pokolenia, dla której pożywkę przez wieki stanowiły pruderia i arogancja oraz sprzeniewierzenie się kapłańskiemu powołaniu niektórych przedstawicieli kleru, wykorzystujących bezwzględnie swoją pozycję aby osiągnąć własne bardzo przyziemne cele. Dzisiejszy Kościół choć daleki od doskonałości, jednak się zmienia i mocno bije w piersi, za grzechy przeszłości i terazniejszosci, a niedostrzeganie tego jest zwykłym brakiem dobrej woli, albo traumą odciśniętą w świadomości społecznej tak głęboko, że obiektywna ocena sytuacji staje się niemożliwa. Dzisiaj KK stawia się bezlitośnie pod pręgierzem, pamiętajac mu wyłącznie jego grzechy, zapominając jednocześnie o całych rzeszach ludzi dobrej woli, zakonników i zakonnic prowadzących szpitale, sierocińce, przytułki dla biednych i bezdomnych, o tysiącach akcji charytatywnych. Dostrzegając i piętnując zło, nie można milczeć i zapominać o dobru, wyświadczonym przez tenże Kościół, w przeciwnym razie trudno się oprzeć wrażeniu iż obecna krytyka jest w rzeczywistości brutalnym i tendencyjnym atakiem, najczęściej uprawianym przez ludzi wrogich Kościołowi, wykorzystujacych bez skrupółów dla własnych celów zranione uczucia katolików. Pewien znany mi ksiądz, dzisiaj już śp. (jeden z tych co to całe życie w połatanej sutannie przechodził) mając na myśli kondycje KK, zwykł pocieszać mowiąc “ im gorzej tym lepiej “. Stwierdzenie to dobrze odzwierciedla pogląd albo raczej nadzieję grupy katolików iż obecne wstrząsy i zawirowania staną się inicjatorami prawdziwej Odnowy Kościoła.

     
    Odpowiedz
  2. zibik

    Istotą wydaje się to, kto……

    Podzielam większość Pana uwag, przekonań, poglądów i szczególnie dziękuję za te słowa :

    "Niepokoi fakt, że pod powierzchnią typowych dla tłumu zachowań można dostrzec coś w rodzaju atawistycznej nienawiści do KK, gromadzonej przez pokolenia……"

    "Dostrzegając i piętnując zło, nie można milczeć i zapominać o dobru….."

    Owa atawistyczna nienawiśćwrogość i wszelkie jej odmiany, do Boga Trójjedynego i założyciela Kościoła Świętego. Zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa – Syna Człowieczego, oraz wspólnoty Jego Kościoła, nie zawsze jest widoczna, afirmowana i dostrzegana, choć występuje w świecie, od ponad 2000 lat.  

    Istotą wydaje się to, kto oprócz złego Ducha był i nadal jest inicjatorem, sprawcą, kreatorem takich wrogich, agresywnych, czy obojętnych albo groźnych, gorszących tzn. nagannych, podłych i nikczemnych postaw u wielu ludzi?…….

    Poszukiwanie i ustalanie prawdy, demaskowanie i publiczne piętnowanie zła, oraz największych, najgroźniejszych złoczyńców, nie jest domeną funkcjonariuszy państwowych, ani mocodawców, dysponentów większości mediów w świecie, a tym bardziej redaktorów, dziennikarzy – ich podwładnych.

    Szczęść Boże !

     

     
    Odpowiedz
  3. gresabe

    Panie Zbigniewie, w moim

    Panie Zbigniewie, w moim przekonaniu ważniejsza jest przyczyna niż skutek, dlatego zapytałbym raczej Co ? a nie Kto ? jest inicjatorem wrogich, niegodnych człowieka zachowań.Walka dobra ze złem a tym samym ludzka niegodziwość jest chyba równie stara jak stary jest gatunek homo sapiens. Na długo przed powstaniem chrześcijanstwa niektórzy greccy filozofowie (Sokrates) dopatrywali się żrodeł zła i ludzkich nieszczęść w niewiedzy i ignorancji. Biedny Sokrates za demaskowanie głupoty i ignorancji, za prawość i wierność zasadom stracił życie. Dzisiaj ignorancja ma się równie dobrze a może nawet lepiej niż w przeszłości, tuczona bezkrytyczną konsumpcją każdej informacji kunsztownie przyprawionej półprawdami serwowanymi przez media, w swoim rozleniwieniu niezdolna do wyjścia poza krąg własnych uprzedzeń, z definicji nie mająca większego zrozumienia otaczającej jej rzeczywistości, rośnie krzepko i zdrowo, wspierana konsekwentnie przez groteskowy socjalliberalizm zawsze gotowy stoczyć krwawe boje w obronie każdego absurdu, przewrotnie nazywająca samowolę w kreowaniu półprawd i niedopowiedzeń wolnością słowa, ignorancja brzydząca sie głębszą intelektualną refleksją, lubiaca tylko ślizgać sie po powierzchni. W takim świecie człowiek obdarowany (albo pokarany) przez naturę nieco głębszym widzeniem świata i swoich wobec niego obowiązków, człowiek odważny, broniący swojego systemu wartości postrzegany jest jako frajer, oszołom w najlepszym wypadku dziwak, nierzadko ktoś kogo należy zniszczyć. Nie jest to dobra pogoda dla obdarowanych przez nature bogaczy Panie Zbigniewie.

     
    Pozdrowienia Tomasz
     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code