Będzie trwoga narodów bezradnych

Rozważanie na I Niedzielę Adwentu, rok C
 

Rozpoczynamy Adwent, dla chrześcijan mający być czasem radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie, kulminację owej radości. Ma być… Czy jest naprawdę? Zawsze są ludzie, którym trudno nie tylko o radość, ale nawet o cień uśmiechu, bo zostali ciężko doświadczeni przez los i zmagają się z rozmaitymi trudnościami. Właśnie oni wymagają troski, której zwłaszcza w tym okresie staramy się udzielać indywidualnie lub uczestnicząc w różnych przedświątecznych akcjach.

W tym roku jednak nasza adwentowa i bożonarodzeniowa radość staje pod szczególnym znakiem zapytania. Listopadowe zamachy w Paryżu spowodowały, że nie tylko Francuzom, ale większości Europejczyków trudno pozbyć się poczucia zagrożenia. Media oraz działania odpowiedzialnych za nasze bezpieczeństwo służb utwierdzają nas codziennie w przekonaniu, że strzały czy wybuchy bomb możemy usłyszeć niespodziewanie w każdym mieście, w restauracji, w supermarkecie, w sali koncertowej, na stadionie. Stara Europa po dziesięcioleciach spokojnego oddechu przypomina sobie, czym jest wojna. Do tego dochodzą u jednych obawy przed imigrantami, u innych – przed nacjonalistyczną agresją, ksenofobią, fanatyzmem. W takim klimacie nie nikną, a raczej nasilają się i mocniej dochodzą do głosu odwieczne ludzkie lęki: przed klęskami żywiołowymi, przed chorobami, przed śmiercią.

Zdrowy, naturalny ludzki odruch mówi: Trzeba działać! Toteż pojawia się mnóstwo mniej lub bardziej rozsądnych, realistycznych albo całkowicie oderwanych od rzeczywistości recept. Dyskutujemy, zagłębiając się w tematy, które jeszcze niedawno w ogóle nie wchodziły w zakres naszych zainteresowań. Tak, wszyscy wiemy, że nie jest dobrze, że powinno być inaczej. I robimy bardzo dużo, aby nie przyznać się do poczucia rozpaczliwej bezradności.

Dzisiejszy fragment Ewangelii mówi o ponownym przyjściu Chrystusa, ale nie skupia się wcale na radości. Zapowiada natomiast rozmaite klęski, zagrożenia, trwogę, która ogarnie ludzi w dniach poprzedzających to wydarzenie. Odniesienie do rzeczywistości, w której żyjemy, nasuwa się samo. Czytamy, odczuwamy grozę bardziej niż zwykle w poprzednich latach i zadajemy sobie pytanie: Co będzie z nami? Jak mamy postępować?

Tymczasem początek Adwentu wzywa nas do radości. Z tego, że Bóg chce być wśród nas. Wkrótce mamy przypomnieć sobie o tym i odczuć to szczególnie. Bóg chce być i jest zawsze obecny z nami – w takiej rzeczywistości, w jakiej przyszło nam żyć. Choćby ten świat nie podobał się nam z takich czy innych powodów, choćby przerażał nas i wyciskał nam z oczu łzy – Bóg jest z nami. Oto tajemnica Wcielenia – największe, nieskończone Dobro przenika nasz świat, nasze życie, także nasz ból i nasze troski, nasze lęki i naszą bezsilność.

Wkrótce Boże Narodzenie. Wszyscy – wierzący i niewierzący – będziemy próbowali przy okazji tych świąt odnaleźć zagubioną jakby ostatnio nadzieję. Doświadczymy ciepła w spotkaniach z bliskimi, wzmocnimy więzi, obdarowując się świątecznymi prezentami, uśmiechniemy się na widok kolorowych światełek i choinkowych ozdób, poczujemy się bezpieczniej, śpiewając znane od dzieciństwa kolędy. Chrześcijańska wiara daje nam jednak znacznie więcej. Dzięki niej odzyskujemy pewność co do naszego zbawienia, co do ostatecznego zwycięstwa miłości i dobra. „Nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie” (Łk 21, 28).

Wzmocnieni Bożą obietnicą wkraczamy w okres przygotowania i oczekiwania na jej spełnienie. A choć zło wydaje się mocne, napastliwe i zaborcze, nie jesteśmy bezradni. Dzisiejsze czytania pouczają, abyśmy na przyjście Jezusa utwierdzali się w świętości, abyśmy dzięki właściwemu postępowaniu i modlitwie stawali się coraz doskonalsi. Przypomina się uniwersalna prawda, że naprawianie świata trzeba rozpocząć od siebie. Na to mamy czas Adwentu. Odnajdźmy radość w codziennym podejmowaniu tego pięknego adwentowego wyzwania!

Rozważania Niedzielne

 

8 Comments

  1. zk-atolik

    Kasandryczna przypowieźć!

    Ponieważ Jezus powiedział: Ludzie mdleć będą, ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte.

    A więc to, co obecnie m.in. wskutek zgromadzonego potencjału nuklearnego, przez narody najbardziej "zaradne" – staje się coraz bardziej potencjalnym zagrożeniem ziemi, czyli zupełnie co innego, niż:

    "Będzie trwoga narodów bezradnych", czy "Stara Europa po dziesięcioleciach spokojnego oddechu przypomina sobie, czym jest wojna. Do tego dochodzą u jednych obawy przed imigrantami, u innych – przed nacjonalistyczną agresją, ksenofobią, fanatyzmem. W takim klimacie nie nikną, a raczej nasilają się i mocniej dochodzą do głosu odwieczne ludzkie lęki: przed klęskami żywiołowymi, przed chorobami, przed śmiercią.

    Dlatego Adwent w wspólnocie Kościoła jest czas (okres) nie tylko radosnego oczekiwania, ale również rzetelnego przygotowania, w tym oczyszczenia i nawrócenia, także pogłębionej refleksji i powrotu do dobrych postanowień.

    Proszę ujawnić: – które narody są obecnie najbardziej zatrwożone, zagrożone i bezradne?….. oraz – czy naród polski jest nim również?…..

    Ewentualnie wskazać zainteresowanym źródło, czy proroka, bądź zwiastunkę, tej wg. mnie kasandrycznej przepowiedni.

    Ps. Pani siebie znajduje wśród jednych, czy tych innych tj. zagrożonych nacjonalistyczną agresją, czy najbardziej ksenofobią i fanatyzmem, a może przede wszystkim katolicyzmem i "kaczystowskim faszyzmem"?…..

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  2. Malgorzata

    zagrożeni i bezradni

    Szanowny Panie,

    pisze Pan bardzo słusznie: "Adwent w wspólnocie Kościoła jest czas (okres) nie tylko radosnego oczekiwania, ale również rzetelnego przygotowania, w tym oczyszczenia i nawrócenia, także pogłębionej refleksji i powrotu do dobrych postanowień". O tym zresztą również wspominam w swoim tekście.

    Pyta Pan, które narody są obecnie najbardziej zagrożone i bezradne. Proszę przeczytać niedzielny fragment Ewangelii. Tam nie ma żadnej hierarchii ani też nie znajduję żadnych podstaw, które uprawniałyby mnie do jakiegokolwiek hierarchizowania. Jeżeli Pan potrafi sporządzić taką hierarchię w oparciu o rozsądne przesłanki, to proszę ją sporządzać. Tylko czemu miałoby to służyć?

    Czy naród polski jest zatrwożony i bezradny? Moim zdaniem tak. Mam wielu znajomych w różnych środowiskach, rozmawiam z nimi, widzę ich reakcje na różne społęczne i polityczne zdarzenia – ludzie boją się o przyszłość własną, swoich bliskich, kraju, świata… I jeżeli nawet mają gotowe recepty, to nie są w stanie wprowadzić ich w życie.

    A to, co nazywa Pan kasandryczną przepowiednią, jest tylko diagnozą. Moją osobistą diagnozą. Jak bowiem wielokrotnie podkreślałam, pisząc rozważania, zastanawiam się, co do mnie Pismo Święte mówi w danym życiowym momencie. Tego osobistego kontaktu ze Słowem Bożym oczekuję również od innych autorów rozważań.

    Pyta Pan o moje poczucie zagrożenia. Otóż moje poglądy, jak również poglądy Redakcji Tezeusza są powszechnie znane i jednoznaczne. Wielokrotnie i na różnych forach wypowiadaliśmy się i będziemy się wypowiadali przeciwko fanatyzmowi, nacjonalizmowi, ksenofobii. Tezeusz angażuje się również w obronę demokracji przeciwko różnym formom jej kwestionowania i podważania, w tym także przeciwko działaniom podejmowanym obecnie przez PiS.

    Pyta Pan, czy czuję się zagrożona katolicyzmem. Nie, nawet w okresie młodzieńczego buntu nie odczuwałam takiego zagrożenia, a tym bardziej nie odczuwam go teraz jako katoliczka. Wiem jednak, że wiele osób odczuwa zagrożenie ze strony katolicyzmu i religii w ogóle. Przykro to powiedzieć, ale winni są temu w pewnej mierze moi współwyznawcy, choć nie tylko oni. Rozumiem tę obawę i proszę mi wierzyć, że sporo uwagi, energii i czasu w mojej pracy poświęcam temu, jak przekonać tych przerażonych ludzi, że katolicyzm może mieć także oblicze przyjazne, rozumne, pełne współczucia i miłosierdzia. Zadaniem Tezeusza było zresztą, jest i nadal będzie pokazywanie takiego oblicza katolicyzmu.

     
    Odpowiedz
  3. zk-atolik

    Priorytetem jest obrona, ale – kogo i czego?……

    Dziękuję przede wszystkim za to, że w odróżnieniu, od innych autorów szanuje Pani swoich czytelników i znajduje, dla nich czas, a nawet usiłuje odnieść, do wybranych wątków w ich wpisach, czy komentarzach.

    Proszę zauważyć, że inspiracją, do mojego wpisu było przede wszystkim porównanie wypowiedzi Pana Jezusa i nie przypadkowo wybranych informacji, czy sformułowań lub tez, bądź sugestii z Pani tekstu m.in. zawartych w tytule, a wg. mnie rozbieżnych, wręcz sprzecznych z wypowiedzią Jezusa.

    Odnośnie stanu, czy dyspozycji i kondycji polskiego narodu, a ściślej jego większości bardziej interesującą, wręcz konieczną jest obecnie nie ocena, czy opinia znajomych, bądź ich recepta, lecz solidne ich rozeznanie i nie osobista, czyli subiektywna, lecz kompleksowa, rzetelna diagnoza tj. prawdziwa przyczyna m.in. owej trwogi i bezradności, oraz skuteczne i niezwłoczne ich eliminowanie.

    Propozycja zgodna z nauczaniem Pana Jezusa i Jego Kościoła, a przez to bliższa ludzkiemu sercu, oraz zdecydowanie bardziej racjonalna i użyteczna – to wielorakie zaangażowanie i obrona ludzkiego życia, niż owej demokracji, czy innych wymysłów pseudoautorytetów, czy różnych ideologów, demagogów itp.

    Ponieważ nie określiła się Pani w kwestii zagrożenia "faszystowskim kaczyzmem" i innymi podobnymi postawami i wyczynami ekipy aktualnie rządzącej, także elektoratu PiS-u, a nadal wymyślanymi i rozpowszechnianymi w wielu mediach, czy środowiskach, nawet w UE i świecie.

    Ponadto uważa Pani, że: katolicyzm może mieć także oblicze przyjazne, rozumne, pełne współczucia i miłosierdzia.  Dlatego jedynie mogę domślać się, że będąc zdeklarowaną katoliczką jest Pani wolna, od takich myśli i odczuć, jakie prześladują tych, co mają oblicze, a nie serce pełne współczucia i miłosierdzia.

    Szczęść Boże!

     

     

     

     
    Odpowiedz
  4. aharon-art

    Poczucie rozpaczliwej bezradności drogą do przebudzenia

    W tym blogu wyłowiłem  piękne zdanie . Oto one :

    …wszyscy wiemy, że nie jest dobrze, że powinno być inaczej. I robimy bardzo dużo, aby nie przyznać się do poczucia rozpaczliwej bezradności.

    Jakby się tak człowiek przyznał do poczucia rozpaczliwej bezradności, to co by się wtedy stało?

    Być może na chwilę doznał by głębokiego zakorzenienia w istnieniu,  a nie jak dotąd w mentalnym haosie myśli.  Uświadomił by sobie teraźniejszy moment życia.  Chodzi więc chyba  o docenienie tego momentu życia a nie tego,  który ma nastąpić gdzieś w przyszłości.  Spełnienie jest tu .  Kolejny moment tak naprawdę istnieje jedynie w głowie i tam egzystuje . Rzeczywistość i teraźniejszy moment są nierozłącznie ze sobą związane. Szukanie rozwiązania  polega na otwarciu się na to, co jest Tu i teraz. Wysiłek duchowy polega na znajdowaniu się w tu i teraz a nie w tam i później . Cokolwiek napotykam  mówię:  Jest jak jest  – nie osądzam tej chwili. Odnalazłem przestrzeń w tu i teraz dla tego co  się dzieje ze mną  .
    Nie szukam  tej przestrzeni w  tym co nadejdzie – w marzeniach i wyobrażeniach o przyszłości . Nie szukam ale znajduje tą przestrzeń tutaj. Człowiek jest przestrzenią dla myśli.

     Uwolniony od bezustannego utożsamiania z umysłem otwierasz się na  przestrzeń która staje się i jest tobą prawdziwym.

    Pomiędzy myślami , pomiędzy emocjami i tym co się myśli,  tworzy się coraz częściej przestrzeń jak czyste niebo pomiędzy dotąd ściśniętymi chmurami nieboskłonu.

     

     
    Odpowiedz
  5. zk-atolik

    Świadomość i….

    Arturze zdanie, czy sformułowanie, które oceniłeś i uznałeś, jako piękne wg. mnie nie jest prawdziwe, ani wiarygodne, lecz ewidentnie fałszywe, a nawet absurdalne, bo zawiera uogólnienie, że wszyscy wiemy……

    Przecież dzięki wysiłkom i staraniom tzw. służb informacyjnych, a właściwie dezinformacyjnych w państwie nie wszyscy wiemy…… to, co mamy prawo i powinniśmy znać, czy wiedzieć. A tym bardziej wszyscy jesteśmy świadomi i zorientowani w sprawach doniosłych, czy błachych w stopniu identycznym – jak rzeczywiście jest?…….

    No zgódźmy się, że już wielu, czy coraz więcej Polaków wie, że powinno być zdecydowanie inaczej, ale nadal jedynie zaufani i wtajemniczeni tj. mniejszość wie – jak powinno być?.... w państwie europejskim i demokratycznym, oraz narodzie chrześcijańskim i społeczeństwie ucywilizowanym. 

    Ponadto to, co czynimy i jak jesteśmy zaangażowani, bądź niewoleni, inwigilowani, krzywdzeni, a zatem zatrwożeni i bezradni jest uwarunkowane przede wszystkim ową świadomością. Dlatego nie brakuje tych, którzy profesjonalnie "troszczą się" o to, abyśmy nie chcieli być dostatecznie uświadomieni i zorientowani, ani właściwie edukowani i wychowywani. A tym bardziej zbyt wiele nie oczekiwali, czy wymagali, żądali – od m.in. władców, zarządców, czy choćby lokalnych bonzów np: burmistrzów, radnych i innych lepiej usytuowanych tj. obywateli sprytnych, czy bardziej zorientowanych i zaradnych.

    Pytasz:

    • Jakby się tak człowiek przyznał do poczucia rozpaczliwej bezradności, to co by się wtedy stało?

    Istotne wydaje się – komu ów człowiek, czy naród swój los, bądź takie wyznanie powierza?… – jeśli Panu Bogu to wg. mnie może spodziewać się radykalnej poprawy nie tylko istniejącej sytuacji, lecz i samopoczucia, bądź możliwości, pozycji i kondycji nie wszystkich obywateli, lecz większości narodu.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  6. aharon-art

    LĘK

    "Lęk w codziennym życiu może się obrucić w tzw paranoję , która jest kompletnie błędnym postrzeganiem rzeczywistości, kiedy widzi się inne osoby albo grupy ludzi jako swoich wrogów"

     
    Odpowiedz
  7. zk-atolik

    Przedmiot lęku i…..

    Arturze – akurat w/w przypadku wydaje się najbardziej znaczącym to, co staje się lub jest przedmiotem lęku. Rzeczywiście jeśli nie są nim uprawnione, a więc zagrożenia oczywiste i racjonalne, lecz urojenia prześladowcze lub inne podobne przyczyny –  to ludzka świadomość i percepcja, czyli postrzeganie rzeczywistości może być nie tylko ograniczone, czy zniekształcone, zabużone, lecz całkowicie absurdalne, paranoiczne tj. kompletnie błędne. Dlatego, że w chwili lęku, czy nawet nadmiaru emocji, a tym bardziej wskutek długotrwałego uczucia zagrożenia, lęku i trwogi – przestrzeń ducha zawęża się, a sprawność umysłu obniża.

    Ponieważ człowiek nie może liczyć na samego siebie, a jedynie w tzw. "sytuacjach bez wyjścia" tj. trudnych, ekstremalnych, bądź dramatycznych, traumatycznych chwilach życiowych – może mieć nadzieję na Bożą pomoc, w tym Boże miłosierdzie i nigdy nie pojętą do końca tajemnicę Jego miłości.

    Dlatego sądzę, że najlepszym zabezpieczeniem człowieka, przed utratą w/w nadzieji i ewentualnym obłędem, czy paranoją jest bezgraniczna i bezwarunkowa wiara w Boga, a w chwilach szczególnego zagrożenia, lęku i trwogi – żarliwa modlitwa i całkowite zawierzenie Jemu – oddanie się w Jego opiekę.

    Ps. Przypominam, że na świecie nigdy nie brakowało i nadal nie brakuje ludzi prawych i dobrej woli, także wrogów, a tym bardziej osobników uprzedzonych i wrogo usposobionych wobec chrześcijan.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  8. aharon-art

    Myśl na dziś

    "Wszystkie ludzkie nieszczęścia pochodzą od jednej rzeczy…a jest to ich niezdolność do swobodnego przebywania w sali"  Blaise Pascal

    Czyli swobodnie z samym sobą .

    Nie wszystko da się zdefiniować poprzez myślenie.

    Istnieje przestrzeń pomiędzy myślami,  która dla koncepcyjnego, myślącego umysłu jest kompletnie nieciekawa. Można być swiadomym luk między słowami. Co to zanczy? Co jest w tej luce? Tam jest świadomość że jest luka. Jednak w tej świadomości  nic się nie dzieje. Dlaczego?

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code