Adam

 

 

                                 Nie wiem , jak to nazwać? On jakby nie był w swojej skórze, jakby nie był sobą a także jakby stale na coś wyczekiwał. Na coś co ma się stać, albo co powinno się stać, co powinno się wydarzyć a się nie staje i się nie wydarza. „Trwający w oczekiwaniu”, tak … tak bym go nazwał, nawiązując do znanego filmu „Tańczący w wilkami”. Tyle, że tańczący z wilkami był wolny, jego taniec był manifestacją jego wolności. Natomiast postawa Adama wyrażała jakieś jego zniewolenie, jego udrękę. Widać to było w jego ruchach, mimice, chodzeniu, gestykulacji, sposobie zakładania ręki na rękę … On się męczył ze sobą, z czymś co w nim siedziało w środku … nie dawało mu spokoju, raz to podrywało do chodzenia szybkimi krokami po pomieszczeniu a innym razem powalało na godziny całe na tapczanie w oderwaniu od wszelkich sygnałów z zewnątrz. Coś go nosiło, odbierało spokój, panowanie nad sobą. To c o ś, to raczej oczekiwanie na coś co miałoby nastąpić ale i obawa przed tym co miałoby nastąpić. Owo rozdarcie właśnie, oczekiwanie i obawa – było źródłem jego niepokoju. Były takie chwile, kiedy mówił o tym wprost, ale my wszyscy jakoś nie nadawaliśmy jego słowom dostatecznego znaczenia albo ich nie pojmowaliśmy albo je bagatelizowaliśmy. Aaa … takie tam wynurzenia. Aaa … takie tam psychologizowanie. Tak to postrzegaliśmy i tak to kwalifikowaliśmy właśnie. To zadziwiające, że ludzie mogą żyć obok siebie, całkiem blisko, a jednocześnie przebywać w bardzo odległych od siebie światach – naprawdę, odległych jak galaktyki. Ludzie będący obok siebie na odległość wyciągniętej dłoni bywają mieszkańcami różnych galaktyk. Adam o tym wiedział, tego doznawał i cierpiał z tego powodu. My, postawieni na drogach jego życia, o tym nie myśleliśmy, nie wzbudzało to w nas emocji. Cierpienie Adama nie wzbudzało w nas głębszej refleksji, byliśmy skupieni  na sobie, najchętniej rozmawialiśmy … o sobie, opowiadaliśmy o … sobie – i z tego powodu Adam cierpiał swoją samotność.

Samotność w małżeństwie, samotność w rodzinie, samotność pośród znajomych, samotność w sieci internetowej …, samotność w tłumie. Czy są takie samotności? Oczywistość odpowiedzi sprowadza takie pytanie do granicy głupoty. Przecież nawet tutaj, pod jedną tylko zakładką; /Blogi Tezeusza/ , psycholog znalazłby mnóstwo materiałów do pracy doktorskiej, na przykład, do tematu samotność w sieci. Internet przeobraża świat. To fakt. To przeobrażenie obejmuje nie tylko nasz świat zewnętrzny, ale również naszą psychikę. Cierpienie z powodu samotności chyba się z tego powodu nie zmniejsza. A może wręcz przeciwnie. Może się zwiększa.

Zapewne i Adam oczekiwał kogoś kto się w końcu pojawi w jego galaktyce, z kim będzie miał wspólny temat, z kim będzie podzielał wspólne wartości i śmiał się z tych samych dowcipów. Wypatrywał końca udręki jaką jest poczucie samotności

 

Adam leży na OIOM-ie. Ufam, że o tym wszystkim będę mógł z nim jeszcze rozmawiać.

 

 

11 Comments

  1. zk-atolik

    Źródła samotności i …..

    A więc podstawowym żródłem samotności, odosobnienia, a nawet wyobcowania i ludzkiego cierpienia jest/może być osób bliskich lub innych – zanik pożądanej miłości, serdeczności, braterstwa, a nawet i codziennej grzeczności, życzliwości. Natomiast występuje zatrważający wzrost, wręcz dominacja w relacjach osobowych – obojętności, bezduszności, czy prostactwa, infantylizmu i egoizmu, a nawet wrogości.

    Papież Benedykt XVI wskazywał na jeszcze inne żródło i coraz powszechniejsze zagrożenie – redukujące rozwój i wzrost człowieczeństwa, a jednocześnie powiększające poczucie samotności i odosobnienia.

    Całość TU: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1371,title,Papiez-internet-moze-poglebic-samotnosc-i-wyobcowanie,wid,12847277,wiadomosc.html?ticaid=11422e

    Ps. O czym może świadczyć brak zainteresowania uczestnictwem w wzajemnym rozważaniu na prezentowany, przez autora temat?……

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  2. jantadeusz

    Zbigniwie

    Pozdrawiam Cię serdecznie. Dziękuję za wskazanie adresu.

    Pozdrawiam również serdecznie innych czytelników bloga i Tezeusza

    Samotność to rzeczywiście jest chyba wielki problem naszych czasów. Relacje pobieżne (internetowe) nie zastąpią nigdy prawdziwych więzi międzyludzkich.

    Dzisiaj z radością dostrzegłem za oknem znajomą srokę.

     

     

     
    Odpowiedz
  3. zk-atolik

    Dwa oblicza samotności

    Arturze wiem, że Twoja dusza i serce są wyjątkowo wrażliwe i czułe na dobro i piękno, także ludzkie zło i krzywdy, czy strapienie lub cierpienie,  a w tym przypadku stany doświadczane z powodu złej samotności.

    Wiem również, że doświadczasz dobrej samotności, która zwykle towarzyszy w ciszy np: podczas modlitwy, kontemplacji, czy aktu tworzenia.  

    Dlatego oprócz romansu , czy wybranej piosenki, bądź utworu muzycznego – polecam Tobie i wszystkim zainteresowanym chyba bardziej skuteczniejsze antidotum na złą samotność – Zbigniew

    Całość TU: http://www.niedziela.pl/artykul/81114/nd/Dwa-oblicza-samotnosci

     
    Odpowiedz
  4. arturah

    DAM UPUST PIÓRU

    Nie lubię tematu o samotności bo mnie dołuje:)

    Ale skoro na tezeuszu wieje nudą to i ja przynudzę 🙂

    otóż nie wiem jak jest z Tobą Zbyszku i czy czujesz się mało romantyczny i samotny:) . Być może tak , być może nie. Ludzie są różni i różne są ich nastroje. Każdy je ma . Każdego dnia przez dwanaście godzin płyniemy przez niebiosa na swej jaśniejącej łodzi. Nocą  przybieramy  kształt boga o głowie barana, Amona:)który przy każdym zachodzie słońca znika w gorących, mrocznych i bezwietrznych Zaświatach, aby walczyć tam z siłami chaosu naszych umysłów i zapobiec zachwianiu się równowagi ludzkiego świata, który ma postać że żyje a jest umarły. Tak jak z pseudo kościołem ,ma imię że żyje a jest umarły 🙂

     

    Ostatnio będąc w Kościele poczułem się tak samotny jak nigdy wcześniej. Pustka większa niż ta buddyjska osaczyła mnie ze wsząd a kazanie księdza przybijało mnie coraz mocniej do ziemi z której z trudem mogłem się podnieść. Po powrocie do domu obiecałem sobie, że nigdy więcej nie będę się katował pobytem w miejscu, które mnie tak wewnętrznie dołuje . W świątyni wyznania rzymsko katolickiego panował taki smutek i takie przygnębienie, że z trudem starałem się przypominać sobie ,że to okres świąt bożego narodzenia , okres radości . Tak  myślę czuje się wiele osób na świecie , w miejscach gdzie parafie dotykają bruku . Po otrzymaniu chrztu i wszystkich tych sakramentów ludzie  czują się baaardzo samotni . Samotność tą zabijają alkoholem, romansami, narkotykami, zabawami, biznesem, zakupami w sklepach , żarciem , seksem, wycieczkami , pięknymi samochodami itd itd  wszystkim tym co tylko może w jakikolwiek sposób znieczulić człowieka współczesnego na bezsens życia którego bezustannie doświadcza w tej szarej i wilgotnej strefie parafialnej .

    Oczywiście są ludzie którzy siedząc na pustyni rzymsko katolickiej potrafią cieszyć się piakiem w gębie i mówić że piją wodę ze źródeł Pańskich . Jednak tak naprawdę wątpię czy tacy ludzie są i czy ta ich wiara na pustyni jest tym szczęściem do którego zostaliśmy powołani w chwili zaistnienia na tym padole łez.

    Wystarczy spytać katolickich górników czy czują braterstwo w Rzeczypospolitej albo ludzi którzy zostali zwalniani z pracy z PGRów i wyrzucani na zbity pysk ….

    Zastanawiam się czy na tej planecie istnieje jeszcze prawdziwa wiara w Boga i czy coś takiego jak braterstwo w polsce ,  prawdziwe ma wogóle miejsce w kościele który rości sobie prawo być tym jedynym i prawdziwym . Mało tego . Coraz bardziej obawiam się że kościół w polsce  to fikcja …a ci co o nim opowiadają to tak naprawdę opowiadają o własnych dupach podpartych polityczną ławką .

     

    Dobra kończę bo mnie poniosło 🙂

    PS.

     Oczywiście są miejsca gdzie kościół rzymsko katolicki jest jak światło na świeczniku ale póki co jakoś mało tych co to światło przed nami odkrywają. Papież Franciszek coś tam skrobie po ścianach Sri lanki ale czy ktoś go słucha?

     

     
    Odpowiedz
  5. januszek73

    samotność ?

    Jak zwykle zadaję pytanie, już we wstępie, bo zastanawiam się cóż znaczy owa "samotność" ? Naprawdę :-), bo patrzę na to również liczbowo, sam to – jeden, no ale może 2, 3 4 5 6 ?, no ile to jest samemu ? Inaczej :-), bo czasem czułem tę samotność :-), we wspólnocie (liczba ok. 30 +), gdzie każdy z każdym gada, każdy z każdym śmieje się, czy nawet przytula. Czasem jak tak każdy z każdym "gada" ( to oznaka niesamotności ? ), to powstaje taki szum ( a nawet wrzawa), iż zastanawiałem się jak oni mogą się w tym odnaleźć i rozumieć się w czasie dialogów, lub wymiany zdań. No a może to tylko wrzawa ?, może oni się nie rozumieją a tylko "wydają dźwięki" ? Uważam, że duża część tej niesamotności to tylko "wydawanie dźwięków". Dlaczego tak to opisuję ?, no temu, iż nauczyłem się ciszy zewnętrznej – oczywiście na rekolekcjach Ignacjańskich – czyli wiecie :-), chodzi sobie po domu takich 50 ludzi, którzy wogóle do siebie nie odzywają :-). No mówię – wogóle "cichosza" 🙂 a pomimo tego, właśnie nie czuje się wtedy samotności. To tak, jak w tym "cichym – ciemnym kościele" w którym "wieje chłodem". No i dlatego zastanawiam się wciąż, co znaczy owa "samotność" a może istniej jej dobry i zły wymiar ? a może największa samotnośc to ta odczuwana w rodzinie ? Hmm uważam, że tu jest największy problem, bo człowiek niesamotny w rodzinie w czasie innej samotności nie będzie cierpiał i na odwrót. Wiem co piszę, w mojej rodzinie istnieje taka samotność, chociaż w koło pełno szumu i wiele się dzieje. Zła samotność, to opuszczenie w rodzinie a to potem przekłada się na relacje międzyludzkie. Zła samotność to również "bombardowanie niesamotnością" wtedy gdy człowiek potrzebuje odizolowania, wyciszenia, gdy potrzebuje spotkania z Bogiem. No właśnie, bo właściwie, dobrze przeżyta samotnosć pozwala na kontakt z Bogiem, tak, jak Jezus, który był samotny ale wciąż rozmawiał ze swoim Ojcem, co oczywiście nie zabezpieczyło go przed poczuciem osamotnienia, opuszczenia przez Ojca w czasie konania na krzyżu. Ano właśnie a właściwie dlaczego "uciekać przed samotnością cierpiąc" ? a może właśnie to pogłębia odczucie samotności ? – ból, smutek, opuszczenie, tylko pytanie co jest źródłem tych doznań ? Ktoś kiedyś powiedział, że "pustynia" uruchamia "demony", które w tych momentach przyczepiają się do ludzi najbardziej i to one pogłębiają złe uczucia. Czy można sobie z tym poradzić i wciąż radzić ? Jezus daje wskazówkę – " aby nie ustawać w modlitwie" a bodajże św. Paweł dodaje " w każdym położeniu módlcie się", lub "umiem głód cierpieć i obfitować", co można przełożyć na "umiem smucić się i umiem się radować". Na koniec, ale uważam, że tzw. osamotnienie, to skutek niedojrzałości człowieka, który nie potrafi poradzić sobie z emocjami, występującymi przy myślach i uczuciach w takich momentach a przecież wystarczy np. – cyt. "wystawiać się na promienie słońca" :-), aaa właśnie wczoraj wystawiałem się na "promienie Jezusa" i dzisiaj też pójdę – pooadorować Jezusa w pustym, lekko ciemnawym i chłodnawym kościele, ale blask Jezusa eucharystycznego wszystko rozświetla, również "mroki serc".

     
    Odpowiedz
  6. arturah

    Dopiszę jeszcze o braterstwie

    Janusz . Jest wiele prawdy w tym co piszesz.  Zastanawiam się jednak nad tym czym się różni chrześcijaństwo od innych religii? Otóż chrześcijaństwo tym się różni od innych religii że wszyscy jesteśmy czymś jednym w Chrystusie.  Braterstwo w wydaniu chrześcijańskim to nie tylko samozadowolenie z siebie ale również zadowolenie z brata i siostry w kościele. Jeśli twój brat, który jest wierzący Bogu ma ciężko ,a Ja jako Katolik czuje się przy tym wybornie, bo mam relację z Bogiem w zaciszu domowym , to taka relacja jest fałszywa i nie odpowiada pojęciu jednego ciała w chrystusie.

    Nie może ręka czuć się komfortowo kiedy plecy zbierają razy . Kościół to wspólnota braterska w której nie ma samotnych wysp – wyizolowanych pustelni które nie czują np jak matka z dziećmi niema co do garnka włożyć…itd itd.

    nie chodzi więc o mój spokój ani o Twój spokój ale o nasz spokój i nasze szczęście. Dlatego modlitwa pańska rozpoczyna się od słów " Ojcze NASZ" a nie Ojcze MÓJ.

    Można więc czuć się komfortowo emocjonalnie jedynie w Buddyzmie , natomiast w Katolcyzmie Prawdziwym nie można odczuwać szczęścia, gdy Cierpi Bliźni…

    a

     
    Odpowiedz
  7. jantadeusz

    właśnie teraz

    Właśnie teraz w telewizji Trwam jest ciekawa rozmowa z Ks. Prof. Guzem.

    Och dobrze, że jest ta telewizja TRWAM. Oj bardzo dobrze.

    Pozdrowienia dla wszystkich.

     
    Odpowiedz
  8. zk-atolik

    Konwersacje u Pana Jana

    Drogi Arturze – no rzeczywiście Ciebie poniosło, bo to nie jest prawdą, że kościół wyobrażany, czy doświadczany i widziany, przez Ciebie – rości sobie prawo być tym jedynym i prawdziwym.

    Nawet Kościół ustanowiony, przez Jezusa Chrystusa, choć jest w wszechświecie nie tylko jedyny i prawdziwy, lecz również powszechny i apostolski. Absolutnie nie musi rościć sobie, tego czym z woli Boga jest, ani o ironio – niby, od kogo?…..ma domagać się, czy oczekiwać, jakiś nadzwyczajnych, czy szczególnych uprawnień, wyróżnień, czy przywilejów.

    Od tych, co właśnie z premedytacją marnotrawią nasz wspólny majątek  i nie tylko zawłaszczają dobro narodowe – zajmując lukratyne posady w państwie i korzystając z różnych – nie zawsze należnych im apanaży, czy przywilejów?……. 

    Ponieważ czytamy własne teksty, czy wpisy – zapewne miałeś sposobność zorientować się, że nie jest moją domeną, ani specjalnością zabawianie innych, ani nie usiłuję ich zbytnio "dołować", czy zanudzać  długimi wywodami.

    Natomiast chętnie z ludźmi rozmawiam, czy uczestniczę w dyskusji albo polemice z takimi interlokutorami, jak Ty i nie tylko na forum Tezeusza. Niezbyt dobrze czuję się wśród osób wymagających adoracji jednostronnej, czy asymetrycznej, które w zamian od siebie nic albo mało oferują. Najczęściej jedynie zdawkowe wypowiedzi lub gesty obojętności, czy sztuczny uśmiech i pozory dobra albo usiłują zachowywać się niezbyt kulturalnie, bądź nie całkiem swobodnie, naturalnie np: poprawnie politycznie, czy nawet apolitycznie.

    Ponieważ nasze doznania i doświadczenia bywają bardzo różne, to również i odczucia. Napewno Twoje są diametralnie inne, niż moje , bo Ty masz duszę artystyczną, a ja chyba bliżej nie określoną, bo nie ma duszy inżynierskiej, choć jest górnicza.

    Zwierzyłeś się, że nie jest Ci obca "pustka buddyjska", która wg. Ciebie jest mniejsza, od tej w Twoim parafialnym Kościele. To proszę napisać coś wiecej na jej temat, bo może być to nie tylko, dla mnie bardzo interesujące.

    Papieża Franciszka również słucha bardzo wiele ludzi, chyba jednorazowo rekordowa ilość w dziejach Kościoła, lecz jeszcze nie wiemy na ile uważnie i ze zrozumieniem.

    Szczęść Boże!

     

     
    Odpowiedz
  9. arturah

    Papież o tym wie

    Śmiało Zbyszku nie żałuj sobie pisania 🙂

    To zapewne wyjątkowa cecha którą posiadłeś – pisanie do ludzi , uczestniczenie w dyskusji i wypowiadanie swojego zdania na ten czy inny temat.

     

    Jeśli chodzi o to co piszesz w ostatnim swoim wpisie o Kościele to rzeczywiście Kościół prawdziwy nie musi sobie rościć prawa bycia tym czym jest . Jednak z doświadczenia historycznego wiemy że rościł sobie nie raz i nie dwa ten fałszywy i podszywający się pod ten prawdziwy 🙂

    Czy to prawda Zbyszku że szczuci przez Kościół katoliccy fanatycy w roku 1658 odstępstwo od katolicyzmu zaczęli karać banicją z kraju (wygnanie Braci Polskich), a w 1733 r. odebrali ewangelikom i prawosławnym prawa publiczne? Oj rościł sobie rościł Kościół pseudo Katolicki prawa w polsce ale nie mam teraz czasu o tym pisać więcej .

    jeśli chodzi o budyzm to źle mnie Zbyszku zrozumiałeś. W ostatnim moim zdaniu chodziło mi o to że istnieje różnica między chrześcijaństwem który jest oparty na braterstwie w Kościele  a pustką budyjską którą osiąga się w pojedynkę . Kościół to coś innego niż pustka Buddyjska . Tu idzie sie z bratem ramię przy ramieniu tam medytuje się samemu. W kościele chodzi o to że jesteśmy wszyscy ze sobą powiązani miłością i nikt i nic nie może się wynosić nad tego kto jest naszą głową a tą jest Jezus Chrystus i do niego należy władza którą nikt sobie przypisywać nie powinien ,  Papież o tym wie 🙂

    art

     

     
    Odpowiedz
  10. zk-atolik

    Marnotrawienie i……

    Janie wszelkie formy należnej pochwały są budujące, czy inspirujace, do czynienia innego dobra, szczególnie wobec  dzieci i młodzieży. Jednak bywa i tak, że ktoś nie zasługuje na nie, wręcz przeciwnie uporczywie domaga się krytycznej uwagi, a nawet koniecznego upomnienia, czy zasłużonej nagany.

    Natomiast w przypadku Radia Maryja, czy TV Trwam, także listów pasterskich, czy kazań, homili głoszonych w katolickich Kościołach. Dostrzegam chyba nie tylko mnie wyjątkowo bulwersującą, czy irytującą rzecz.

    A mianowicie – nie zawsze, lecz zbyt często marnotrawienie tzw. "spędzanie" czasu antenowego, przez osoby duchowne, a szczególnie świeckie zapraszane, bądź notorycznie dzwoniące, do tych mediów albo zbyt częste nie docenianie reglamentowanej, czyli nadzwyczajnej sposobności dotarcia, do jeszcze wielu w RP ludzkich serc, także sumień, poprzez już nie głoszone, lecz nagminnie czytane z innym skutkiem teksty kazań, czy homili.

    Szczęść Boże!

    Ps. Proszę wybaczyć jeśli być może mój wpis stanie się pretekstem, do innych nie koniecznie uprawnionych i krytycznych odniesień.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code