Katarzyna Pająk, Kobieta i mężczyzna jako temat mitologiczny

Zdarzyło mi się ostatnio uczestniczyć w spotkaniu towarzyskim. Uczestnicy to w większości pary małżeńskie z większym lub mniejszym stażem. Ponieważ córeczka jednej pary miała w szkole omawianą na lekcji bajkę o rybaku i złotej rybce, powstało wiele różnych wersji morału, z której najbardziej zapamiętałam jedną. W sumie winna całej sytuacji, że para rybaków znowu była biedna nie była kobieta. Mimo że co rusz żądała od męża nowych bogactw, winny był rybak, bo nie potrafił oprzeć się swojej żonie. Powinien wręcz się postawić, twardo uderzyć pięścią w stół i pokazać babie, gdzie jej miejsce. A nawet jeśli rybak był tak nieudolnym mężczyzną, to przynajmniej ta mądra, dobra rybka powinna potrafić powiedzieć temu rybakowi, ‘słuchaj jesteś d*** nie chłop, nie spełnię tego życzenia, bo nie jest twoje, tylko twojej zachłannej baby’. Całość towarzystwa przyjęła tę opowieść ze śmiechem. Bo tak mniej więcej tolerują się wzajemnie kobiety i mężczyźni. Chociaż w rozmowach o wiele częściej słyszy się ‘baba’ i ‘facet’. Ale to temat na inne rozważania.

W artykule 33 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, czytamy, że:

1. Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym.

2. Kobieta i mężczyzna mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń .[1]

Tak więc, przynajmniej na papierze w ramach ustawy zasadniczej, a więc najważniejszego aktu prawnego w kraju, mamy zagwarantowaną równość wobec prawa i nie tylko kobiety i mężczyzny. Ale czy naprawdę jest tak sielankowo, jak nam gwarantuje Konstytucja? Dawno już mądrzy ludzie zbadali i dowiedli, że kobieta, mając to samo wykształcenie i pracując na tym samym stanowisku zarobi mnie j niż mężczyzna. Co więcej, kobiety zazwyczaj są lepiej wykształcone niż mężczyźni, a mimo to nie są tak samo wynagradzane. Magdalena Środa, skądinąd jedna z moich ulubionych komentujących obserwatorek paradoksów życia codziennego w Polsce, zawarła w swojej książce Kobiety i władza [2] kilka myśli, które bardzo mocno wpisały mi się w pamięć. W eseju Cienie i blaski rynku pisze ona, że rynek został przystosowany do tego, kto go stworzył, a więc do mężczyzn. Ponieważ mężczyźni nie rodzą dzieci i są dyspozycyjni, rynek wymaga dyspozycyjności. [3] Pisze także o oczywistym wyborze pracodawcy pomiędzy młodą mężatką a młodym żonatym mężczyzną: żona kandydata jest gwarantem stabilizacji i dyspozycyjności swojego męża, mąż kandydatki stwarza niebezpieczeństwo, że kandydatka rychło zajdzie w ciążę i będzie brać zwolnienia do opieki nad dzieckiem. [4] Jest to z całą pewnością przejaw braku równości. A tych można mnożyć. Od prawa pracy, gdzie szczególnie wyraźnie pokazane są dysproporcje między pracą kobiet a mężczyzn, w szczególności jeśli chodzi o urlop macierzyński, poprzez uprawnienia w związku z ciążą jeśli chodzi o ubezpieczenia społeczne, aż po preferencje kobiet w przypadku orzekania o opiece nad dzieckiem w przypadku rozwodu rodziców. Dobro dziecka jest w takim przypadku jednoznacznie definiowane, jako życie u boku matki, która nieważne jak się zachowuje, jakie życie prowadzi i czy jest uzależniona, ważne, że dziecko urodziła. Prawo matki, jaka by ona nie była, jest stawiane ponad prawo ojca, który przecież był przy poczęciu, który niejednokrotnie pracuje na utrzymanie swojej żony i dziecka, troszczy się o nie bardziej niż matka, jednak w sądzie ma on zdecydowanie mniejsze szanse jeśli chodzi o objęcie prawomyślnej opieki nad dzieckiem. Czy to jest równe traktowanie? Zdecydowanie nie. Tutaj pojawia się podstawowy problem w relacji kobiety – mężczyźni w Polsce. Jest to problem głęboko zakorzenionych stereotypów, gloryfikacji roli nawet najbardziej zaniedbującej dziecko matki, mit kobiety ‘w stanie błogosławionym’, który uprawnia ją do nadużywania zwolnień lekarskich. Brutalnie rzec można, ‘mit świętej krowy’. Jednocześnie i mężczyźni zatopieni są w stereotypach, bo przecież ‘chłopaki nie płaczą’, ‘prawdziwy mężczyzna musi posadzić drzewo, zbudować dom i spłodzić syna’, ale nie może wylewać za kołnierz, ma kochać ojczyznę i stanąć w kamasze, kiedy potrzeba(albo i nie) i pomachać szabelką, żeby pokazać Niemcowi/Ruskowi/Żydowi kto tu rządzi i kto jest panem. Taki z kolei ‘mit pana szlachcica’ połączony z ‘mitem klocka drewnianego’. Bo niejednokrotnie na pokaz, nasi panowie mają mentalność kawałka drewna. I nie jest to wyłącznie moja opinia, ale kilku moich znajomych panów też. A receptą na to wszystko wydawałby się umiar, zdrowy rozsądek i wyjście poza krainę mitu. Ale przecież w świecie mitu wszystko jest bardziej proste. Tyle, że czas się obudzić – rzeczywistość mityczna nie istnieje.

Jakiś czas temu zostałam posądzona o ‘feministyczne singlostwo’. Mojemu dalekiemu znajomemu wystarczyło kilka przesłanek, żeby stwierdzić, że jestem zagorzałym singlem, co więcej zapewne też feministką (i miało to brzmieć w jego ustach jako obelga). Przesłankami, które według niego konstytuują singla są: samodzielne/z koleżanką/z przyjacielem-gejem mieszkanie, samodzielna praca, doktorat i to najlepiej z filozofii, żeby móc elokwentnie się wypowiadać, grube i koniecznie czarne oprawki okularów korekcyjnych oraz, last but not least, kino hiszpańskie. Dziwnie mi było, bo spełniam może dwie z tych przesłanek, zaprzeczając reszcie, ale podobno jestem singlem, i to singlem ekspansywnym, bo takich podobno jest dookoła coraz więcej. Znajomy mówił mi też, że kobiety teraz już nie chcą jak kiedyś, po bożemu, wychowywać dzieci, teraz one chcą uczyć się, studiują, mądrzą się, zażywają środki antykoncepcyjne i w ogóle nastawione są antymęsko i antydziecięco. I w ogóle są złe i paskudne, i feministki. Nie wiem, czy mój znajomy dostrzegł, że popadł w kolejny mit. Może powinno mu się wybaczyć, gdyż nasze polskie społeczeństwo coraz częściej popada w rozmaite mity, najbardziej nośne są te najbardziej przesadzone. I tak, pomiędzy ‘mitem matki polki’ a ‘mitem singielki’ zupełnie nie dostrzega się tych kobiet, które do swojego macierzyństwa podchodzą w zupełnie normalny i zdroworozsądkowy sposób. Moja koleżanka, która jest moją idolką jeśli chodzi o współczesne macierzyństwo właśnie, ma dwójkę dzieci, nie zamęcza nas nigdy przysłowiowymi kupkami i zupkami, a kiedy się z nią rozmawia, że jest taką nietypową matką, bo nie opowiada cały czas o swoich dzieciach. Mówi, że jej też by się nie chciało słuchać o cudzych dzieciach. Poza tym, ona dzieci ma cały czas, cały dzień, więc po co jej opowiadać o tym jeszcze w gronie bezdzietnych znajomych? Bez przesady. I to jej bez przesady wielbię i czczę. Można mieć jak widać zdrowe podejście do macierzyństwa.

Jednakże wgłębiając się w te mity, można odnaleźć to, czego u kobiet się nie toleruje. A więc zaniedbania swojego wyglądu, zamknięcia swoich zainteresowań w kręgu dzieci i męża, a z drugiej strony pogoni za karierą i samodzielności. Bo kobieta powinna być raczej krucha i naiwna, taka do opiekowania się nią. A z drugiej strony, mity ciążące nad mężczyznami każą mu być mądrymi, roztropnymi, walecznymi, ale nie mogą okazywać uczuć, pozwalać sobą rządzić babie, muszą umieć porządnie wypić, a jak i trzeba to stanąć w obronie swojego (i nie tylko) honoru. Przy czym to wszystko, co wymieniłam zakrawa o jakieś niezrozumiałe dla mnie ekstremum. Dlaczego mężczyzna nie może być dobrym opiekunem własnych dzieci, podczas gdy to kobieta zarabia na utrzymanie rodziny? Stereotypy, stereotypami Polska stoi. A szkoda. Tak kobiety jak i mężczyźni pełni są stereotypów, przy czym mnie szczególnie dotyka stereotyp ‘baby’.

Czym jest ten ‘stereotyp baby’. Otóż, nie raz i nie dwa zdarzyło mi się słyszeć o ‘babie za kierownicą’, i nie było to adresowane do mnie, ale do kierowcy, którego płci nie można było dostrzec jadąc za nim. Zazwyczaj ową ‘babą’ okazywał się mężczyzna, ale wtedy zmieniał się on z ‘baby’ na ‘faceta’. I przestawał być oceniany negatywnie, bo przecież jeśli jeździ jak jeździ, to widocznie był ku temu jakiś powód. Nieudolność drogową mężczyzny racjonalizuje się jakimiś wyższymi przesłankami, które wcześniej nie były znane. Jeśli jednak ową ‘babą za kierownicą’ faktycznie okażę się kobieta – no to wtedy nie ma zmiłuj. Baba to baba i kto jej dał prawo jazdy. Smutne, że od ‘bab za kółkiem’ wyzywają innych kierowców nie tylko mężczyźni, ale i kobiety. I gdzie tutaj ta przysłowiowa ‘solidarność jajników’? Smutne też, że wielu panów, pomimo że, jak już wcześniej wspominałam, kobiety są generalnie lepiej wykształcone, ciągle cierpi, jeśli jakaś pani okaże się lepszym specjalistą w danej dziedzinie niż oni. Sama usłyszałam kiedyś z ust chłopaka, który dopiero uczył się dziennikarskiego fachu, że nie będzie mnie poprawiała baba i to na dodatek młodsza niż ja. Mimo, że chciałam mu pomóc redagując jego tekst do potrzeb redakcji, którą znałam. Zostałam sprowadzona do roli mądrzącej się baby.

Ostatnio coraz częściej mam wrażenie, że w Polsce żyjemy w coraz głębszym otoczeniu mitów, czarownic i wiedźm. W te mity wpisują się też matki-polki, polki-singielki, ‘macho z warzywniaka’ i kilka innych typów. Można toczyć wojny słowne, wychwalać mit matki ponad mit singiel ki i na odwrót, segregować kobiety na bizneswoman i kury domowe, tylko po co? Czy ktoś poczuje się lepiej, jeśli nazwie kobietę spełniającą się w domu kurą? Albo czy ktoś poczuje się lepiej, jeśli nazwie samotną kobietę bezduszną singielką, zimną babą-chłopem? A może tym, którzy tak mówią czegoś brakuje, może osobie mówiącej o kobiecie domowej brakuje ciepła domowego ogniska, może nie spotkała odpowiedniego partnera, a może po prostu nie stać jej na to, żeby nie pracować? Może to, tylko i aż, zwykły resentyment? Dlaczego w wypowiedziach różnych ludzi, często publicznych, jest tyle jadu i oskarżeń? A może łatwiej byłoby po prostu tolerować, a prościej mówiąc, szanować wybór życiowy innych? Czy szacunek jest aż takim nadludzkim wysiłkiem? Nie przesadzajmy. Pozwólmy żyć innym tak, aby czuli się szczęśliwi, dopóki swoim zachowaniem nie krzywdzą innych.

Przypisy:

 

[1] Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 27 kwietnia 1997r.

[2] Środa M., Kobiety i władza, wyd. W.A.B., Warszawa 2010.

[3] Środa M., Ciebie i blaski rynku, w: Kobiety i władza, wyd. W.A.B., Warszawa 2010, s. 328.

[4] Środa M., Ciebie i blaski rynku, w: Kobiety i władza, wyd. W.A.B., Warszawa 2010, s. 328.

Zobacz też teksty pozostałych autorów:

Sebastian Duda, Feminizujące katoliczki

Paweł Dybel , Matki, żony, kapłanki

Anna Karoń-Ostrowska , Kobieta i mężczyzna – w zaklętym kręgu inności

Elżbieta Radziszewska , Jaśniejsza strona Polski

  

Zalecenie Komitetu Ministrów Rady Europy  

 

 

Komentarze

  1. Malgorzata

    Kobiecy i męski wzorzec roli społecznej

     Katarzyno!

    Słusznie opisujesz pewne stereotypy, które określasz też mianem mitów. Nie da się ukryć, że one funkcjonują i mogą być bardzo denerwujące – nie tylko zresztą dla kobiet. Problem jednak w tym, że tak naprawdę nie wiemy, jaka powinna być rola społeczna współczesnej kobiety i współczesnego mężczyzny. Apele do rozsądku i umiaru niczego tutaj nie załatwią.

    Kobiety próbują odnajdywać się między domem i pracą zawodową, stają do rywalizacji z mężczyznami, a jednocześnie oczekuje się, aby zachowały kobiecy wdzięk i delikatność. Z kolei mężczyzna ma być partnerem współwychowującym dzieci, sprzątającym, gotującym itp., a jednocześnie ma zarobić, zapewnić status i bezpieczeństwo rodzinie, zachowywać się delikatnie i nie być, broń Boże, pantoflarzem czy podporządkowanym kobiecie kawałkiem drewna…

    Niewątpliwie mamy takie czasy, że role społeczne, związane z płcią zmieniają się, są bardzo płynne i to chyba wiele osób odczuwa najboleśniej. To powoduje, że wzajemne oczekiwania płci nie wytrzymują w kontakcie z rzeczywistością.

    Dyskusje teoretyczne na ten temat mogą sporo pomóc dla uświadomienia sobie problemu. W codziennym życiu najważniejsze jest jednak to, aby nie postrzegać osoby innej płci głównie przez pryzmat społecznej roli mężczyzny czy kobiety. Każdy z nas niezależnie od płci to przede wszystkim człowiek – i nawet jeżeli ma inną wrażliwość, nawet jeżeli funkcjonuje czy usiłuje funkcjonować według innych stereotypów, to tylko szacunek dla tej odmienności i prawdziwe zainteresowanie innym z całym jego/jej niezgłębionym bogactwem daje gwarancję "pokojowego współistnienia".

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    M. F.

     
    Odpowiedz
  2. Halina

    Czasy uniseksu

     Modelem aktualnie realizowanym przez społeczeństwo jest uniseks, ze wskazaniem na ewentualne dalsze możliwości przejść. Ten lansowany obecnie model emancypacyjny ma podłoże nie tyle społeczne, a raczej polityczne i jest prostą ekstrapolacją hasła " kobiety na traktory". Takie " spłaszczenie"ról społecznych w żadnej mierze nie rozwiąże problemu równouprawnienia kobiet. Wynika to z prostej przyczyny, iż nie wszystkie kobiety pojmują czym jest prawdziwy feminizm oraz same nieświadomie przyjmują i powielają męskie stereotypy na swój temat..Kobieta musi być świadoma tego, iż bycie różną, nie znaczy gorszą, i nie znaczy lepszą. Każda z nas powinna być świadoma swego wewnętrznego męskiego aspektu, i być zdolną do tego, aby go w sobie rozwijać i wzmacniać. Feminizm, który cenię-nie widzi w mężczyznach wroga. Nie potrzebuje ich do odwracania uwagi kobiet od tego, co mają same ze sobą do zrobienia. Taki feminizm zarówno programową walkę z mężczyznami jak i zabieganie o ich przychylność,-uznaje za stratę czasu. Zycie, to przecież spójny system naczyń połączonych. Jeśli energia kobiet zostanie wprzęgnięta w wewnętrzną przemianę, to nieuchronnie zmieni się rodzina, dzieci, mężczyzni, instytucje społeczne, kultura etc. 

    Nie tylko kobiety, ale również współcześni mężczyzni zaczynają mieć trudności z samookreśleniem się w męskiej roli. W przeszłości istniało rozdzielenie świata męskiego i kobiecego, podział ról, obowiązków, a temu wszystkiemu pomagały mity i stereotypy, a także postawy wobec płci w wielkich religiach świata. W obecnym świecie dominującego uniseksu; gdzie nie tylko ubrania, perfumy ( dla niej i dla niego), o tym samym zapachu- mają podobno być "odpowiednie i zawsze trafione"-wydawać się może, że poza fizjologią różnic między płciami w zasadzie już nie ma. W przeciwieństwie do płci biologicznej, którą determinują geny, płeć kulturową ( gender), a co za tym idzie tożsamość nabywamy stopniowo, stajemy się bardziej kobietami niż się nimi rodzimy. Wg. mnie dominujące zachowania typu uniseks zacierają różnice między znaczeniem słów; kobieta, mężczyzna oraz pozbawiają pewnego kulturowego, symbolicznego wyobrażenia, co to znaczy być mężczyzną/kobietą. Istotny wpływ na rozwój uniseksu, miało coraz większe otwieranie się i kosmopolityzacja społeczeństwa, w którym mogły ujawnić się osoby niepotrafiące dopasować się do stereotypowych ról przypisywanym danej płci.

    Jak pokazują badania kobiety chcąc dorównać mężczyznom albo, żeby być podziwianymi -dały się zatrudnić na 3 etatach; zawodowym, macierzyńskim i małżeńskim. Zapewne dojdzie do zachwiania w realizacji którejś z tych ról, co niewątpliwie zostanie wykorzystane i może skazać kobietę na ostracyzm którejś ze stron. Dlatego już na początku warto wiedzieć, które pole samorealizacji jest dla mnie najistotniejsze. Bycie feministką nie musi nakładać na kobietę tylu obowiązków. Nie musimy upodabniać się do mężczyzn i przerabiać się  na" lepszą wersję faceta", ani nie robić z mężczyzn kobiet . Taki mężczyzna nie może być interesujący, przynajmniej dla mnie.  Od zawsze tak było i będzie, że kobieta tęskni za kimś zupełnie innym, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie od niej samej. Te słowa piosenki są ponadczasowe: gdzie ci mężczyzni, prawdziwi tacy.. na miarę czasu..orły, sokoły..herosy, gdzie te chłopy?:)

     
    Odpowiedz
  3. p.radzynski

    kwestia przekonania

    Dyskryminacja kobiet w obszarze stereotypów, widocznych zwłaszcza w języku (np. „jeździsz jak baba”, „kura domowa”, „singielka”) dotyka zwłaszcza te panie, które nie do końca są przekonane do tego co robią, kim są. Żonie i matce wychowującej czwórkę dzieci i prasującej koszule męża, kobiecie, która prowadzi Dom, bo tak postanowiła (razem z mężem) nie będzie przeszkadzało, gdy przy kawie koleżanki robiące kariery w biznesie będą mówiły o niej „kura domowa”. To prawda, że takie „gadanie” może drażnić, ale przekonane o słuszności swojego wyboru drogi życiowej panie będą to potrafiły obrócić w żart lub przymknąć na to oko.

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code