Nadzieja wbrew nadziei.

Nadzieja, wbrew nadziei.

 Czy jest nadzieja, czy możemy ją mieć, czy jest ona dla każdego, na ile w nadziei pewności, a ile pobożnych życzeń? Oto pytania, które zapewne wielu ludzi sobie zadaje.
 
W potocznym rozumieniu, przynajmniej dla mnie kiedyś nadzieja, pomimo tego, że istniała i była nawet dość namacalna, często bywała określana mianem – „nadzieja to matka głupich i nieszczęśliwych”.
 
Dlaczego istnieje?
Mamy nadzieję, że siadając na krzesło nie rozpadnie się ono, mamy nadzieję, że jedząc kolację nasycimy się, mamy nadzieję, że dziecko wróci całe ze szkoły, mamy nadzieję, że znów będzie wieczór i ranek. Nadzieja właściwie towarzyszy całemu naszemu życiu i gdy tak głęboko się rozglądnąć, to bez nadziei nie byłoby życia, zamknęlibyśmy się w swoich czterech ścianach i bali się, gdyż nadzieja daje odwagę.
 
Dlaczego niektórzy mówią, że jest matką głupich i nieszczęśliwych?
Myślę sobie, że przede wszystkim nadzieja, może być różnoraka, zapewne:
 

Nadzieja będąca pewnością, czyli wiem, że tak będzie, ale pomimo tego musze mieć nadzieję, że tak będzie, gdyż do końca niczego nie mogę być pewien. Przykład jadąc rano do pracy, mam nadzieję, że mój samochód mnie tam zawiezie, ma paliwo, jest sprawny technicznie, ja jestem kierowcą od wielu lat, rano nie ma wielkiego ruchu, aby było zagrożenie drogowe, a więc mam prawie pewność, że będzie ok., ale jednak muszę nieco wziąć pod uwagę fakty, że zapewne wiele samochodów dziś nie odpaliło swoim właścicielom, że paliwo może być zanieczyszczone, że nagle mnie może dotknąć jakaś choroba w czasie jazdy, że nagle na drodze znajdzie się jakiś pirat drogowy, albo zaspany gość, który stworzy zagrożenie dla mnie, a więc muszę mieć nadzieję, że będzie jednak ok., a nawet jeśli tak nie będzie, to jakoś sobie poradzę. Mam nadzieję.

Nadzieja będąca przypuszczeniem, czyli domyślam się, że będzie dobrze, ale mam wiele obaw. To takie sytuacje, w których czuję się nie tak pewnie, to sytuacje nowe, nieznane, które są wyzwaniem. Przykład – mam poprowadzić prelekcję na temat przemocy w rodzinie, nie znam publiki, nie znam warunków w jakich przyjdzie mi tę prelekcję wygłosić, mało tego nie wiem nawet, czy będą zainteresowani, czy jedynie mocno zainspirowani przez „górę” do takiej prelekcji. Co przygotować, jak mówić, czy prowadzić dialog, ot pytania, które mogą znaleźć odpowiedź jedynie już na miejscu, kiedy spotkam się z odbiorcami twarzą w twarz i będę wyczuwał ich problemy, starał się wejść w tematykę, która ich dotyczy. Oczywiście poprzez moje doświadczenie, mogę przypuszczać z czym się zmagają, mogę a nawet powinienem poczytać na ten temat, w końcu wiem wiele na ten temat i mam przygotowaną prezentację na czas dwa razy dłuższy niż dany mi do dyspozycji. Ale mam nadzieję, że wszystko ułoży się dobrze, że dam sobie radę, że publika nie będzie jakoś niesamowicie wymagająca, a moja wiedza wystarczająca.

Nadzieja, bez nadziei, licząca na cud. Również i takowa istnieje, wystarczy pójść na oddział paliatywny szpitala, na oddziały onkologiczne, w końcu spotkać się z ludźmi, którzy zatracili już nadzieję będącą pewnością, czy przypuszczeniem. Będzie wszystko dobrze, mówimy osobie chorej na raka, zobaczysz, jeszcze tylko tę chemię i trochę odchorujesz i będzie dobrze, jeszcze będziesz tańczyć na weselu. Babciu pożyjesz jeszcze bardzo długo, nie martw się wszystko będzie dobrze. Nie bój się, przecież on cię kocha, na pewno przestanie pić, tylko wytrwaj i miej nadzieję, wierz w niego, a będzie dobrze. W każdym z tych przypadków, można jedynie liczyć na cud, albo mówienie o nadziei jest mówieniem pocieszającym, ale dla odbiorców naszych życzeń, taka nadzieja wypatrywana jak najwyborniejszy miód, jak bardzo jej potrzebują, jej i nas, którzy ją dajemy. Jak bardzo w szpitalach oczy pacjentów wypatrują tej nadziei w słowach lekarzy. Lekarze, to chyba grupa zawodowa, która szafuje największą ilością nadziei, warto byłoby aby się jakiś lekarz wypowiedział na ten temat. Ja będąc pedagogiem, również często mówię ludziom o nadziei. Córka odeszła z domu, może ją ktoś porwał? Proszę się nie martwić, na pewno się znajdzie, pewnie z chłopakiem pojechali pod namiot, albo w odwiedziny, odezwie się, odreaguje kolejną powtarzaną klasę i będzie dobrze. Pamiętam moją siostrę chora na raka, tak bardzo potrzebował naszych słów, że będzie dobrze, żeby mocno trzymała się Pana, bo choćby i miała odejść, to pójdzie do Niego, do lepszej rzeczywistości. Tak bardzo patrzyła w nasze oczy, szukają w ich głębi nadziei, żyje, po dwóch nawrotach choroby, nadal żyje ale z trwogą patrzy na każdy następny dzień. Ma nadzieję wbrew nadziei, liczy na kolejne miesiące cudu.

 
Czy istnieje nadzieja, która nie jest oparta o naszą nadzieję i jak się rodzi i co ją poprzedza – słowem czy istnieje chrześcijańska nadzieja?
 
 
 
Biblia mówi o nadziei – może kilka cytatów –
 
18 On to (Paweł pisze o Abrahamie)  wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo. 19 I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe – miał już prawie sto lat – i że obumarłe jest łono Sary. 20 I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. (Rz 4)
 
A nadzieja nie zawodzi, bo miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany” — List do Rzymian 5,5
 
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość-te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 1-13)
 
Rz. 5.1 – Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, 2 dzięki któremu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. 3Ale nie tylko to, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość (cierpliwość), 4 a wytrwałość – wypróbowaną cnotę (doświadczenie), wypróbowana cnota zaś – nadzieję.
 
 
Oto kilka cytatów z Pawła, właściwie większość z listu do Rzymian 4 i5 rozdziału. Przyjrzyjmy się im.
 
A więc nadzieja biblijna jest po pierwsze – jedną z trzech obok wiary i miłości cech chrześcijańskich, które trwają i są pożądane. W takim zestawie, wiedząc, że człowiek jest z łaski Boga przez wiarę zbawiony, a miłość jest i darem od Boga i owocem relacji z Nim, jak i stanem pożądanym i upragnionym przez ludzi, jest to bardzo doborowe towarzystwo. W takim zestawieniu nie możemy powiedzieć, że „nadzieja jest matką głupich i nieszczęśliwych”, gdyż podważylibyśmy i miłość i wiarę.
 
Po drugie ojciec wiary, Abraham był zwolennikiem nadziei wbrew nadziei, a więc był zwolennikiem cudów Boga. Mając 100 lat, chyba musiał być takim, ale był człowiekiem wiary, nie chodził w oglądaniu, ale w wierze, co dało mu wiele szczęścia i pamięci, choćby naszej, a jest to też element nadziei, że ktoś o nas będzie pamiętał i, że zapiszemy się w annałach historii, aby potomność o nas pamiętała. Czy Abraham był głupcem, zapewne nie, czy był nieszczęśliwcem ,zapewne nie. Lecz jego nadzieja, była ukryta w Bogu, nadzieja, pełna ufności.
 
Po trzecie jak wykuwana jest nadzieja w nas? Najpierw jest wiara, która daje dostęp do łaski. Następuje ucisk, który wyrabia w nas wytrwałość lub cierpliwość, ta natomiast prowadzi nas do wypróbowanej cnoty czyli doświadczeniu, dopiero teraz po tych elementach pojawia się nadzieja.
Przeanalizujmy więc tą drogę – wiara jak widzimy nie jest oparta w tym momencie na nadziei lecz prowadzi do Łaski Bożej, bo czyż grzesznik może mieć nadzieję na niebo, gdy nie skorzystał z Łaski Boga, który „dał swojego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne” (J. 3.16). Tak więc wiara jest oparta, zakorzeniona w Łasce Boga, który ją dał. Tak więc nie możemy mieć wiary, jeśli nie ufamy Jezusowi.
 
Dalej, ucisk – cóż to znaczy – uświęcenie, inaczej zapieranie się samego siebie, swojej grzeszności, walka z grzechem w naszym życiu, aby żyć życiem poddanym Chrystusowi, czy jesteśmy sami w tej walce, nie, Duch Święty daje nam siły, odwagi i prowadzi nas ku zwycięstwu. Po co te zmagania? Aby odziedziczyć obietnice, aby wypełniać wolę Boga, która jest dla nas najlepszym planem na życie. Aby dojść do pełni poznania, aby poznawać Boga, aby dojrzewać i wzrastać w Nim. Czy ucisk powoduje w nas większą świętość? Być może, ale nade wszystko pozwala przechodząc przez „ciemne doliny” razem z Panem uczyć się Go, w każdej sytuacji, mało tego uczy nas empatii wobec innych, prowadzi ku współczuciu, ku miłości, ku Wspólnocie, gdyż odkrywamy, że sami jesteśmy słabi i niewystarczający. Ciekawe, że starzy ludzie często boją się, że będą zdani na kogoś, innego człowieka, boją się tego, nie chcą, chcą być samodzielni do końca dni. Ale tak nie jest, musimy ufać innym.
 
Ucisk powoduje, że w nas wyrabiana jest cierpliwość lub wytrwałość w innych tłumaczeniach Biblii. Och jak bardzo jej dziś potrzeba, w świecie instant, wszystko musi być już i natychmiast. Nie wiem, kto dziś wytrzymałby doświadczenia Hioba, czy nie prosiłby o eutanazję, a skrócenie cierpień. Nie lubimy być wytrwali, szczególnie widać to na naszych dzieciach, ja chcę już natychmiast! Czasami bywa, że ustalamy z dziećmi prezenty i kupujemy wcześniej, czy to na urodziny, czy Święta, o jak ciężko dotrwać dzieciom do tego dnia, jak bardzo nalegają, żeby już, żeby dziś. Nauczyliśmy się, że nie trzeba dzieciom mówić, że prezent jest już w domu, bo nie wytrzymają, albo my z nimi – tato, mamo, tato……
 
Cierpliwości uczymy się, gdy nie mamy innej alternatywy, gdyż wówczas owa cierpliwość połączona jest z uciskiem. Dlaczego mam czekać na samolot dwa dni? Bo strajkują kontrolerzy ruchu, czy mam inne wyjście, może, ale nie skorzystam, więc „uzbrajam się w cierpliwość” – cóż za słowa – uzbrajam się – ale myślę, że słuszne. Jeśli się uzbroję, to coś ze mną może się stać, Bóg wypali w tym czasie, to co Jemu się nie podoba, i pokaże mi to, abym mógł definitywnie odrzucić.
 
Doświadczenie (wypróbowana cnota) – tak jak bardzo, potrzebujemy doświadczeń, ale jak bardzo również ich unikamy. Bywa, że ludzie obawiają się podejmować decyzje, bo one wiążą się z wejściem w doświadczenie. Na przykład dziś bardzo modne wole związki, brak decyzji o małżeństwie powoduje, że mogę w każdej chwili wejść do związku, jak również i z niego wyjść, bez zobowiązań. Czy nie jest to ucieczka przed doświadczaniem, tylko, że czasem a nawet często, osoby w takich związkach zapominają, że z takich związków również rodzą się dzieci i co wtedy? Kto wówczas zostaje z doświadczeniem? Kiedy natomiast godzimy się na doświadczenie, kiedy bierzemy odpowiedzialność, ale mając również świadomość naszej niedoskonałości, pozwalamy Bogu na trenowanie nas w doświadczeniu – w wypróbowywaniu  nas, które wytwarza w nas cnotę, cierpliwość, umiejętność znoszenia ucisku.
 
Nadzieja, dlaczego dopiero teraz, po tylu dniach, miesiącach, latach doświadczenia, ćwiczenia cierpliwości i uciskach, dlaczego teraz dopiero rodzi się nadzieja?
Bo nadzieja, to pewność, nadzieja to wpatrzenie się w Chrystusa, nadzieja, to pewność tego, że cokolwiek On czyni w naszym życiu, choćby nie wiem jak nam się nie podobało, jest ku naszemu dobru. Nadzieją jest Chrystus, Pan naszej wiary, która ma swoje źródła w Jego Łasce, którą nam okazał na krzyżu Golgoty, i którą nam okazuje każdego dnia prowadząc nas w swoim Duchu Świętym.
Nadzieja oczyszczona w ucisku (cierpieniu), wytrenowana w cierpliwości oraz wyheblowana doświadczeniem daje pewność, że jesteśmy w rękach Boga, że nie warto iść na skróty, że warto pójść czasami na pustynię, że warto ten krótki czas na ziemi spędzić słuchając Boga, czyniąc Jego wolę, gdyż ta nadzieja staje się jakby przeniknięciem przez zasłonę życia tu i teraz do życia w wieczności, kiedy wyczekujemy Pana, kiedy jak Szczepan możemy powiedzieć – „Oto widzę niebiosa otwarte i Syna Człowieczego stojącego po prawicy Bożej…’ dodam czekającego na niego, współczującego i kochającego.
Taka nadzieja nie zawodzi, gdyż właśnie miłość Boża, miłość do naszego Pana jest rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego, ta miłość, za którą tak tęskniliśmy, która jest nam tak bardzo potrzebna, która jest jedyna i wspaniała – tej miłości na imię Jezus Chrystus.
 
 

Tak więc, czy warto mieć nadzieję? Tak, bez niej nie da się żyć, bez Chrystusa nie można żyć , życiem pełnym i spełnionym.

Pozdrawiam serdecznie Kazik J

 

 

Komentarz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code