Czy Kościół jest instytucją sprzyjającą uzależnieniom?

Anne Wilson Schaef

Powoli i boleśnie uświadamiamy sobie rolę nałogów w naszym społeczeństwie. Dowiadujemy się nie tylko o uzależnieniu chemicznym, ale też o współuzależnieniu i o rolach odgrywanych przez członków dysfunkcyjnych rodzin.

Alkoholizm i narkomania to wierzchołek góry lodowej. Wielu ekspertów dostrzega, że istnieją różne inne formy uzależnienia. Niektóre wiążą się z takimi wprowadzanymi do ciała substancjami jak alkohol, narkotyki, nikotyna, kofeina, sól i cukier – substancje mogące zmieniać nastrój. Inne jednak dotyczą jakiegoś procesu: skrajnego zainteresowania międzyludzkimi relacjami, pieniędzmi, seksem, religią, grami hazardowymi, romantycznymi przeżyciami, przemocą, wyścigiem zbrojeń, telewizją itd. W takich wypadkach człowiek staje się uzależniony od „procesu” uzależnienia. Na przykład ktoś uzależniony od pieniędzy mniej troszczy się o ich posiadanie (lub nieposiadanie), niż o nie same. Obydwa typy uzależnień ograniczają ludzką zdolność kontaktu z innymi, z własną duchowością i ze światem. Uzależnienie zmienia zachowanie, zniekształca rzeczywistość i sprzyja egocentryzmowi. Każde uzależnienie może zabić, ale niektóre czynią to wolniej niż inne.

Nikt nie ma tylko jednego uzależnienia. Gdy uzależnieni zaczynają zdrowieć ze swojego głównego uzależnienia i osiągają stan pewnej trzeźwości, wyłaniają się inne uzależnienia. Proces uzależnienia przypomina podziemną rzekę. Głównym nurtem mogą być narkotyki i alkohol, ale gdy ten strumień zostaje powstrzymany (przez zdrowienie), rzeka znajduje sobie wciąż inne kanały. Dostrzegając podskórny uzależniający proces, przyznaje się, że samo społeczeństwo działa uzależniająco, że jego instytucje utrwalają ten uzależniający proces. Uzależnione jednostki charakteryzują się egocentryzmem, nieuczciwością, zaabsorbowaniem kontrolą, odbiegającymi od normy procesami myślenia, zakłopotaniem, zaprzeczaniem, perfekcjonizmem, osądzaniem, stłumionymi uczuciami i obniżeniem poziomu moralnego. Społeczeństwo wykazuje takie same cechy. Nie tylko sprzyja ono uzależnieniom, lecz uważa je za normalne.

   Ankieta_ID=201805#

Uzależniający proces można postrzegać jako część tego, co Jezus nazywał „zwierzchnościami i władzami” (Ef 6, 12). Odcinając nas od samoświadomości i duchowości, uzależnienia sprawiają, że łatwiej poddajemy się manipulacji i kontroli. Osoba najlepiej przystosowana do uzależniającego społeczeństwa jest jak zombi – ani nie umarła, ani nie żyje.

Kościół także można scharakteryzować jako uzależniony. Matthew Fox dowodził, że Kościół katolicki funkcjonuje jako uzależniona instytucja. Uzależnieni zwierzchnicy, jak mówi, „mogą doprowadzić instytucję na skraj zniszczenia”. „Watykańska obsesja seksu to powszechnie znany skandal, który ukazuje poważną psychiczną nierównowagę” – twierdzi Fox. Dostrzega on również „złudzenie wielkościowe” w Kościele, który jego zdaniem służy jako „działka” dla obsesyjnie uzależnionych od władzy. Przytaczając inną cechę uzależnionego zachowania, Fox mówi, że Kościół funkcjonuje w oparciu o „złudzenie kontroli”. Nie komunikuje się bezpośrednio z tymi, których cenzuruje, ale raczej – jak dysfunkcyjna instytucja – komunikuje się tylko pośrednio. Sądzi on również, że Kościół katolicki – jak typowa dysfunkcyjna rodzina lub instytucja – odmawia podjęcia samooceny i samokrytyki. „Odmienności są postrzegane jako atak” – mówi Fox. Dlatego Kościół izoluje się i znajduje wspólny język tylko z tymi, którzy myślą jak on.

Instytucja może wykazywać cechy uzależnienia na czterech poziomach. Te poziomy mogą występować równocześnie albo same, chociaż czwartego poziomu nie spotyka się zwykle bez pierwszego i drugiego. Uzależnienie staje się bardziej złożone na wyższych poziomach.

Pierwszy poziom pojawia się, gdy osoba uzależniona zajmuje kluczowe stanowisko. Ten poziom uzależnienia w Kościele oznacza zwykle, że duchowny albo przełożony jest osobą uzależnioną. Tacy ludzie mogą nadużywać różnych substancji, ale zwykle w przypadku kościelnych przełożonych problemem jest uzależnienie od pracy, seksu, romantycznych przeżyć, masturbacji, władzy i pieniędzy. (…)

Drugi poziom uzależnienia w instytucjach pojawia się, gdy ludzie wspierają uzależnionych w ich zachowaniu. W Kościele istnieje wiele form współuzależnienia, pojawiających się zwykle w przypadkach „miłych” ludzi. Ponieważ mają oni słabe poczucie własnej tożsamości, szukają swojej tożsamości i dowartościowania na zewnątrz, straszliwie obawiając się urazić innych. Chociaż są „mili” na zewnątrz, złoszczą się w środku i nigdy właściwie nie wiadomo, jakie są ich prawdziwe uczucia. Nauczyli się prawdopodobnie, że złość albo „negatywne” uczucia są niechrześcijańskie, toteż tłumią oni te uczucia i wyrzucają je z siebie pośrednio z wielką siłą.

Współuzależnieni albo pozostający w relacji uzależnienia nie potrafią rozróżnić między „opieką” (która wiąże się często z manipulacją i kontrolą, i może być bardzo destrukcyjna) i troską. Ludzie, którzy „opiekują się” innymi, wierzą często, że niedostrzeganie jakiegoś zachowania jest aktem troski. Duchowni i świeccy w pewnym Kościele, w którym alkoholik sprawował kluczowe świeckie stanowisko, tracili niezmiernie dużo energii, aby „nie dostrzegać” faktu, że nie wykonuje on swojej pracy w bardzo ważnym komitecie. Złościli się i narzekali za jego plecami, gdy nie spełniał swoich obowiązków albo przychodził na spotkanie pijany, ale wszyscy ukrywali to przed nim i nikt nie chciał „ranić jego uczuć”, ujawniając jego zachowanie albo prosząc go o rezygnację. Takie postępowanie nie pomagało mu wyleczyć się z alkoholizmu. (…)

Trzeci poziom instytucjonalnego uzależnienia występuje, gdy jakaś osoba uzależnia się od instytucji – gdy sama instytucja dostarcza narkotyku. Ten poziom uzależnienia obejmuje uzależnienie od pracy, uzależnienie od misji instytucji albo uzależnienie od dawanej przez instytucję obietnicy. Osoba uzależniona od dawanej przez instytucję obietnicy znosi chętnie wiele złych doświadczeń, aby sprostać tej obietnicy, która może rozciągać się od „życia wiecznego” do poczucia wspólnotowej przynależności albo bycia akceptowanym. Pewna młoda kobieta zwierzyła mi się, jak bardzo była samotna jako dziecko i nastolatka. Spodziewała się, że Kościół będzie rodziną, której nigdy nie miała, co doprowadziło ją do przekonania, że zostanie uznana, jeżeli będzie postępowała właściwie. Po okresie molestowania przez pastora i braku akceptacji ze strony swojej kościelnej „rodziny” dla jej słusznych skarg albo bólu, opuściła Kościół, uświadamiając sobie, że została złapana na lep pustej obietnicy.

Kościół jest szczególnie narażony na tego typu uzależnienia. Nawet jeżeli jest to uzależnienie od dobrej sprawy, dobrej instytucji czy wartościowej obietnicy, uzależnieni tracą kontakt ze swoją duchowością i swoją relacją z Bogiem, a uzależnienie opanowuje ich życie, ich relacje oraz ich byt.

Czwarty poziom instytucjonalnego uzależnienia występuje wtedy, gdy sama instytucja funkcjonuje jak ktoś uzależniony. W takich wypadkach mamy sprzeczność między tym, co instytucja mówi o swojej misji i tym, co rzeczywiście czyni. Znaki uzależnienia ujawniają się na podstawie praktyk personelu instytucji, nacisku kładzionego w niej na kontrolę, tego, jak interpretuje i wykorzystuje ona władzę.

Kościół chrześcijański opowiada się za teologią pluralizmu twierdząc, że nie ma dyskryminacji w oczach Boga, który kocha i szanuje wszystkie stworzenia. Jednak jakiś czas temu badano proces podejmowania decyzji w pewnej krajowej kościelnej instytucji, która opowiada się mocno za pluralizmem i dostrzeżono, że na każdym poziomie decyzje były podejmowane w sposób utrudniający pluralizm. Nie wszystkie mniejszości (w tym kobiety, geje i grupy rasowe) miały dostęp do najważniejszych komisji. Niektórzy jak geje musieli ukrywać tę część swojej tożsamości, aby uczestniczyć w działaniach. (…)

Innym przykładem takiej niekonsekwencji jest to, jak liczni zdrowiejący nałogowcy są ignorowani albo odrzucani przez Kościół. Jeżeli łaska jest dostępna wszystkim, to dlaczego ofiarowuje się ją tym, a nie innym? Pewien pastor, który jest zdrowiejącym nałogowcem, powiedział mi, że często doświadczał więcej łaski w najniższych warstwach Kościoła podczas spotkań grupy wsparcia Dwunastu Kroków, niż w świątyni.

Teologia kontrolowana również świadczy o uzależnieniu. Jak Kościół dzieli się Ewangelią? Ci, którzy narzucają swój system wiary innym, sprzeciwiają się poglądowi, że Ewangelia i nauczanie Jezusa są potężne same w sobie. Czy nie możemy ufać, że proste dzielenie się Ewangelią będzie wystarczająco potężne?

Kościoły będące zamkniętymi systemami uznają w swojej niepewności, że ich przetrwanie zależy od zniszczenia wszystkiego, co różni się od nich i nie wspiera ich. Takim Kościołom brakuje wiary w nieodłączną moc Ewangelii.

Funkcjonowanie osób uzależnionych widziałam na wielu poziomach Kościoła. Związane z uzależnieniami zachowanie ograbia chrześcijan i Kościoły z ich pełnej duchowości. Stanięcie twarzą w twarz z tymi uzależnieniami daje możliwość wyleczenia i łaski. To długi proces. Jak mówi Program Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików, uzależnienie jest przebiegłe, zaskakujące, potężne i wytrwałe. Pierwszy krok to nazwanie uzależnienia i stanięcie z nim twarzą w twarz.

Anne Wilson Schaef jest konsultantką do spraw uzależnień, związaną z Wilson-Schaef Associates w Boulder, Colorado. Ten artykuł ukazał się po raz pierwszy w Christian Century, January 3-10, 1990, s. 18-21.

Religion-online.org, Is the Church an Addictive Organization?

Tłum. Małgorzata Frankiewicz

 

Komentarz

  1. p.radzynski

    Benedykt XVI terapeutą Kościoła?

    Artykuł ma już dwadzieścia lat, więc pewnie wiele rzeczy się zmieniło. Benedykt XVI na pewno nie jest „uzależnionym zwierzchnikiem” jakby powiedział Matthew Fox. Ostatnie słowa i działania Papieża, związane ze skandalami seksualnymi w Kościele, wyraźnie pokazują pokorne podejmowanie „samooceny i samokrytyki”. Dodatkowo nie chowa się za pośrednikami, ale osobiście spotyka się z ofiarami molestowania. Są to z pewnością ciężkie chwile dla każdej ze stron, ale to oczyszcza.
    Jeżeli Kościół jest uzależniony i jeżeli uzależnia, to właśnie przebudza się z letargu. Przechodzi terapię. Jak każdy uzależniony spotyka na swojej drodze i pomocne ramiona, i bolesne kopniaki. Pewnie jeszcze nie raz upadnie…, ale będzie się podnosił!

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code