Realizm siewcy


38. Wieczór Biblijny w Kasince Małej

 W tym tygodniu rozmawialiśmy o następującym fragmencie Ewangelii:

Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej /pozostając/ na jeziorze, a cały lud stał na brzegu jeziora. Uczył ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:

Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na miejsce skaliste, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i nie mając korzenia, uschło. Inne znów padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne w końcu padły na ziemię żyzną, wzeszły, wyrosły i wydały plon: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny. I dodał: Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha.

A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. On im odrzekł: Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana /tajemnica/. I mówił im: Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże zrozumiecie inne przypowieści?

Siewca sieje słowo. A oto są ci /posiani/ na drodze: u nich się sieje słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi szatan i porywa słowo zasiane w nich. Podobnie na miejscach skalistych posiani są ci, którzy, gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Gdy potem przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to są ci, którzy słuchają wprawdzie słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne. W końcu na ziemię żyzną zostali posiani ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny. (Mk 4, 1 – 20)

Małgorzata: Z jednej strony mamy ogromny tłum, który słucha Jezusa, przyszedł za Nim. Tylko po co? Nie wiadomo, co ci ludzie z Jego nauki zrozumieją. Z drugiej strony mamy przemawiającego Jezusa, który jak potem powie do swoich uczniów, wcale nie jest przekonany, że słuchacze zdołają zrozumieć Jego naukę.

Warto zastanowić się, dlaczego ci ludzie przychodzą, czego oczekują od Jezusa. Może przyszli dlatego, że rozrosła się Jego sława jako cudotwórcy, uzdrowiciela. Ale też potrzebują słuchać Jego nauki, potrzebują, aby ktoś dał im życiowe wskazówki, aby uporządkował ich trudne sprawy, pomógł załagodzić konflikty rodzinne czy sąsiedzkie. Może potrzebują nadziei, wykładu o sensie życia, jak powiedzielibyśmy dzisiaj. Wysłuchają, a następnie wrócą do domów dumni, ze widzieli to, co należało zobaczyć. Innych to nie obejdzie wcale, jeszcze inni będą zawiedzeni i powiedzą: „Oczekiwaliśmy mistrza, który pokaże nam, jak żyć, a Jezus mówił o siewie zboża, co wszyscy znamy doskonale i lepiej umiemy, bo mamy większe doświadczenie”. Ten tłum w swojej masie jest bierny, niepodatny na jakąkolwiek naukę.

My z kolei od Jezusa moglibyśmy oczekiwać, że skoro jest Bogiem, to w swojej boskiej genialności powinien dobrać odpowiednią formę do swojej nauki – formę, która mimo wszystko trafiłaby do tych ludzi, przemówiłaby do nich, nawróciłaby ich wszystkich.  Tymczasem On wybiera przypowieści, które przemówią tylko do wybranych. Pozostawia niejako dwa obszary swojej nauki: powierzchowny dla większości i mistyczny dla niewielu. Św. Jan Chryzostom w homilii poświęconej przypowieści o siewcy pyta w trochę inny sposób o tę właściwą formę wypowiedzi zastanawiając się, by tak rzec, nad rozrzutnością Jezusa. Rolnikowi mianowicie można by wytknąć, że rozsiewa ziarno byle gdzie, nie oszczędzając materiału siewnego. Natomiast w życiu duchowym „skała może stać się żyzną ziemią, droga nie będzie deptana przez przechodniów, ale może stać się uprawnym polem, a ciernie mogą zostać wyrwane i ziarno będzie mogło swobodnie wydawać owoce”. Jezus jest rozrzutny, ponieważ zdaje sobie sprawę, że nie wiadomo właściwie, co, kiedy i do kogo trafi.

Równocześnie Jezus daje swoim uczniom lekcję, że idąc i nauczając, będą mieli do czynienia z różnymi przypadkami, a ich wysiłek nie zawsze zostanie zwieńczony sukcesem. Nie zawsze ludzie zechcą przyjąć tajemnicę i poddać się procesowi, w którym przenikałaby ona do ich wnętrza, jak ziarno muszące wejść w glebę, aby zaowocować. Jezus daje również nadzieję, że może zdarzyć się wiele dobrego, że warto nauczać, nawet gdyby tylko 25% albo jeszcze mniej miało zrozumieć głębszy sens.

Nie będę skupiać się na analizie tego, co dzieje się z kolejnymi ziarnami. Na zakończenie chciałabym pomodlić się, abyśmy byli zawsze glebą, która przynosi owoc przynajmniej trzydziestokrotny; abyśmy prowadząc pracę ewangelizacyjną chociażby w „Tezeuszu”, trafiali zwykle na gleby żyzne; aby wreszcie starczyło nam cierpliwości, gdy ziarna będą padały na gorszy grunt i nie przyniosą widocznych owoców.

Andrzej: Dzisiejsza Ewangelia wydaje mi się niezwykle tajemnicza. To jest przypowieść Jezusa o tajemnicy współpracy między łaską Boga i wolnością człowieka. Jezus okazuje się być wielkim realistą, a nawet głębokim pesymistą, jeśli idzie o to, jak zaowocuje Jego mesjańska misja wśród ludzi, wśród narodu wybranego, który był przecież przez stulecia przygotowywany na Jego przyjście. Widać, że jako ludzie jesteśmy z gruntu powierzchowni. Powierzchowność, rozproszenie, brak centrum, brak uważności są powszechniejsze niż głębia, niż uważność, niż zdolność do przyjmowania Boga w Jego słowie i w Jego obecności.

Dlaczego mówię o wielkiej tajemnicy? Gdyż tak naprawdę nie wiemy, dlaczego jedni z nas przyjmują łaskę Bożej miłości, Bożego promieniowania głęboko i poważnie, a inni coś usłyszą, potem drobne przeszkody wystarczą, że to odrzucą, nieraz w ogóle do nas nie dociera Boża obecność, a najczęściej te krzewy, czyli nasze doczesne troski, dyskomfort, prześladowania sprawiają, że porzucamy drogę Ewangelii, drogę Jezusa. Jest to tajemnica, którą trzeba kontemplować. Znamy własną drogę życia i wiemy, że też nierzadko byliśmy głusi na Słowo Boże, zamknięci na nie z różnych powodów. To powinno nas uczyć pokory, przypominać, że ta Ewangelia nie dotyczy tylko innych, ale jest o nas, o naszych skłonnościach.

Ostatnio bardzo przeżywam, że im ważniejsze teksty piszę i jestem więcej czytany, tym mniej czuję się rozumiany.  A tutaj sam Jezus nie zraża się tym, że dając w najlepszej formie świadectwo Słowu, jest odrzucany i niezrozumiany jak każdy śmiertelnik. Jezus z całą swoją mocą nie chce zniewalać ludzi, lecz pozostawia im wolność. Szczególną zachętą i lekcją jest więc dla mnie dzisiaj, aby nie zrażać się w tym sianiu, gdy nie ma rezonansu, gdy rezonans jest słaby, gdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie odpowiedź i czy w ogóle przyjdzie. Mimo realizmu, a nawet pesymizmu odnośnie natury człowieka, coś jednak powinno napawać nas nadzieją. Przykład samego Jezusa jako siewcy wyraża tę wielką nadzieję. 

Wydawałoby się, że Jezus mówi specjalnie w przypowieściach, aby nie być rozumianym, co raczej byłoby absurdem. Przypuszczam, że Jezus mówi w przypowieściach do tłumów, ponieważ przypowieści zawierają w sobie pewną zagadkę, są pewną metaforą i paradoksalnie dla prostych, niewtajemniczonych umysłów mogą być bardziej skuteczne pedagogicznie, działają mocno na wyobraźnię i mogą być tymi ziarnami, które kiełkują powoli jakimiś wglądami, jakimś zrozumieniem. Dla nas też jest to ważne, aby używać metafor, aby szukać analogii w naturalnej rzeczywistości, mówiąc o Bożych sprawach czy o głęboko ludzkich sprawach, ponieważ właśnie metafory, przypowieści wydają się odpowiadać lepiej pedagogicznemu charakterowi ewangelizowania. 

Ja też chciałbym się modlić, abyśmy nie byli powierzchowni, płytcy, rozproszeni, zamknięci na to, co ważne w naszym życiu; abyśmy pozbywali się tego rysu ludzkiej postawy, który każdemu z nas dokucza, który nas kusi, który jednocześnie powoduje wielką nudę i znużenie życiem; abyśmy pragnęli  stawać się glebą żyzną, żyć na głębi, nasłuchiwać Boga, innych ludzi, siebie na głębi; aby ziarno Słowa, czyli sam Bóg i Jego łaska owocowały w nas.

A co jest owocem? Owocem jest po prostu dobre życie: życie Ewangelią, życie jako dar dla innych, życie jako miłość, jako budowanie jedności, budowanie wspólnoty. Jest to mistyka, życie dobrej tajemnicy, pozytywnych relacji z ludźmi, wzajemnego wspierania się, troski, czułości. Ten owoc jest czymś namacalnym. Gdy kusi nas powierzchowność, gdy Bóg nuży nas w swej powadze, warto sobie uprzytomnić, że bliskość Boga jest taką dobrą wrażliwością w nas, dzięki której inni ludzie – w naszej obecności i dzięki naszej postawie – czują się bardziej godni, bardziej autentyczni, bardziej ludzcy, bardziej Jezusowi. 

Wieczory Biblijne w Kasince Małej

Moje blogi na YouTube
 

 

Komentarze

  1. jadwiga

    jezeli już przypowiesciami

    to może w ten sposób napiszę. Było trzech siewców. Jeden siał gdzie popadnie i jego ziarna trafiały na różna glebe, niektóre obumarły na glinie lub kamieniach  niektóre pięknie wykiełkowały. Nie patrzył gdzie sieje tylko siał.

    Drugi zaś siewca najpierw przygotował glebę. Dodał nawozu, glinę staral sie wymienić na czarnoziem postarał sie wszelakie kamienie pozabierac i wykorzystac np na budowe domu – aby nie przeszkadzały ziarnom. I zasiał…A gdy juz cos wzeszło pielegnował troskliwie…

    Trzeci zas siewca chodził po polu w pieknych złoconych szatach, przyjechał super samochodem.Cos tam z glebą zrobił, ale "po łebkach"siał co prawda i to sporo, ale cokolwiek wyrosło chciwie zrywał przedwczesnie bo chciał tym plonem wzbogacic swoje i tak bogate szaty i kupic nowy samochód..Nie troszczył sie o kiełkujace nasionka.Tak ze wyzbierał wszystko i nic nie pozostawało aby rodzic nastepne ziarno, na nastepne lata. Ale siewca jakos nie martwił sie o to ze moze przyjdzie mu sprzedac samochod aby kupic ziarno na nastepny siew..

     

    Pytania:

    1/Który siewca miał lepszy plon?

    2/ Czy plon zalezy tylko od samej ziemi czy ma w tym wkład takze siewca? ( to tak na marginesie obecnego kryzysu w kosciele)

     
    Odpowiedz
  2. Andrzej

    Jadziu, dzięki za przypowieść 🙂

     Jadziu, 

    na pewno masz rację, że plon nie jest jedynie sprawą gleby i ziarna, ale też odpowiedzialnością siewcy-rolnika, który przygotowuje glebę, same ziarna, itp.

    Zastanawiam się jednak, o co chodziło samemu Jezusowi w tej przypowieści: i myślę, że siewcą z tej przypowieści jest sam Bóg, który przychodzi do człowieka na różne sposoby. To jest taki siewca idealny, choć zupełnie prawdziwy, jak prawdziwy jest sam Bóg właśnie. Ale nie jest to realny pośrednik Słowa, jak np. ksiądz czy Kościół. Natomiast realizm w przypowieści jest po stronie gleby i ziaren: tu następuje zróżnicowanie i jest mowa o nas, realnych ludziach z różnymi trudnościami i pokusami w przyjmowaniu Boga. 

    Pozdrawiam Cię serdecznie

    Andrzej

     
    Odpowiedz
  3. jadwiga

    oczywiscie Bog Andrzeju

    ale niemniej jest powiedziane

    A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. On im odrzekł: Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby patrzyli oczami, a nie widzieli, słuchali uszami, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im wydana /tajemnica/.

     

    Czyli są wybrani, którzy zrozumieją i ci którzy nie zrozumieją. To nie zalezy od wolnej woli ale wlasnie od przygotowania tejze gleby. W niektórej wiec glebie ziarno nie zakiełkuje, nie nasz –  ale Bozy wybór….

     

    Moze…..biblijna Ewa za mało jabłek zjadła z zakazanego drzewa poznania i dlatego tak jest:)

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code