20 lat nowego życia – rozwój

20 lat nowego życia – rozwój
 
 
Kiedy Bóg dotknął się mojego życia, wtedy na tych Dniach Skupienia, wiedziałem już od razu, że przede mną wiele lat pracy nad sobą. Wiele lat które chcę przeżyć w Jego woli i pragnąłem, aby każda moja decyzja była Jego. Nie chciałem żyć po swojemu, tak już żyłem i do niczego dobrego nie doszedłem, a więc Boże prowadź.
 
Jak odbierać to co Bóg do mnie mówi, to było ważne, aby się tego nauczyć. Czytałem książki na ten temat, pytałem ludzi. No ale nie ma jak to własne doświadczenie. Czytałem tekst o młodym Samuelu i Helim, jak on rozpoznał, że to Bóg do niego mówi. Do tej pory po prostu byłem pewien kiedy On mówił, to było jak przeszycie strzałą, wiedziałem – Panie to Ty. Kilka zasad jednak nie zaszkodzi. Bóg jak mówi, to nie zaprzecza swojemu Słowu, po drugie kiedy mówi, to jest to zgodne z tym jak mnie prowadzi, po trzecie, przemawia w różne sposoby (przez okoliczności, innych ludzi, swoje Słowo, inne znaki) ale zawsze składa to się w jedną całość. Kiedy On mówi, to w sercu panuje pokój i pewność, że to On, to co mówi nie jest oskarżycielskie, On gdy mówi, jest to stałe i bardzo mądre. Tak to wówczas rozumiałem i słyszałem Go. Nasze rozmowy bywały długie, czasami zabierał mnie na spacer i przemawiał do mnie jak Ojciec, upewniał mnie co do mojego życia i wspierał.
 
Po moim chrzcie, którego bardzo pragnąłem, zaczęły się duże zmiany w moim życiu zawodowym. Całe moje życie do tej pory pracowałem w przemyśle, najdłużej pracowałem jako tokarz, ale byłem też magazynierem i kierownikiem magazynów, sprzedawcą, zaopatrzeniowcem. W Ryfamie, gdzie obecnie pracowałem byłem tokarzem a potem ze względu na mój nasilający się nałóg, przeniesiono mnie na obróbkę piłami. Przygotowywałem materiały dla moich kolegów. Jako osoba odrodzona Bóg dał mi takie pragnienie pracy, dokładności i gorliwości, że w pracy mnie nie poznawano. Kadra przychodziła i zastanawiała się czasami głośno, czy ja nie zwariowałem czasami. Wesoły, potrafiłem na raz obsługiwać 3 obrabiarki, moja praca była dokładna i wykonywałem ją w 250 procentach (taki był akord – czasowy). Pewnego dnia nie wiem skąd, ale otrzymałem propozycję pracy. Modliłem się o to, aby może Pan zabrał mnie z tych drelichów, ale nie wiedziałem, że to tak szybko pójdzie.
 
 
4 miesiące po moim nawróceniu, Pan dał mi pracę na stanowisku kierowniczym, zacząłem pracować w firmie, która obsługiwała hałdy górnicze, formując je ciężkim sprzętem. Zostałem kierownikiem już nie pamiętam czego, ale podobało mi się to. Zarabiałem dwa razy tyle co poprzednio i imponowało mi to. Jednak moja droga miała iść dalej, po kilku nieporozumieniach w pracy zwolniłem się. Zostałem bezrobotny i podjąłem się szkoleń, ukończyłem wpierw kurs księgowego, a potem kurs rzeczoznawcy wycen majątkowych. Pociągała mnie księgowość. Zatrudniłem się w biurze rachunkowym. Praca na komputerze (1994) nie była dla mnie trudna, gdyż już na Pomorzu pracowałem na nim (1990) ale ten był nowoczesny i szybszy. To były czasy przełomów i wielu ludzi naprawiało swoje biznesy. Przychodzili do biura ludzie, których już nie byliśmy w stanie obsługiwać, ale prywatnie jak najbardziej. Miałem kilku takich klientów, i zdecydowałem, że odejdę z biura i założę swoją firmę. I tak zrobiłem. Zarabiałem dobrze, przez trzy , cztery dni zarabiałem więcej niż wcześniej w przemyśle.
 
 
Dzięki nowej pracy, zyskałem czas, ten czas był dla mnie cenny. Poświęcałem go na modlitwę, czytanie Słowa, książek, spotkania z ciekawymi ludźmi, rozmowy z osobami zagubionymi. Jeździłem na odwyki i poznałem ciekawych ludzi, którzy byli nazywani nawigatorami. Sami o sobie nigdy tak nie mówili, ale inni owszem. Co to za ludzie? Z różnych wyznań, i baptyści i katolicy i inni, ale to nie miało dla nich znaczenia. Podobało mi się to, bo do tej pory musiałem wiele znieść od katolików, którzy mnie sekowali, naśmiewali się, wyszydzali, starali zdyskredytować. Od mojej rodziny począwszy, po pracę i przyjaźnie. A tu oni współpracują właściwie w jednym celu, aby promować osoby, które mają potencjał do służby dla Pana. Jedni prowadzili wspólnoty katolickie, inni organizowali spotkania wzrostowe w szkołach, gdzie pracowali. Inni prowadzili biznes i wspierali dobre inicjatywy, np. budowę kościoła na Syberii. Jedni byli nauczycielami Słowa i w ich obecności czułem jak moja owcza skórka się jeży, bo to wielka owca, czy baran Boży się odzywa. Poznałem też Andrzeja, doktora logiki, który na tamte czasy stał się dla mnie przyjacielem, przynależność wyznaniowa dla nich nie miała specjalnego znaczenia, nie mieli problemu, żeby być w takim czy innym kościele. Andrzej organizował grupę odrodzonych ludzi na wyjazd letni do Primorskiego Kraju a potem w drodze powrotnej do Tatarstanu. Było to ekscytujące. Pomyślałem, że to jest dla mnie, moje biuro rachunkowe przekazałem przyjacielowi do prowadzenia, a sam wyrobiłem paszport, dostaliśmy glejtu z Czerwonego Krzyża, ruszyłem z Andrzejem, Romkiem i Sławkiem w podróż. 10 dni jechaliśmy do Kawalerowa. Była to przygoda życia, Sławek i Andrzej raczej byli katolikami, ja z Romkiem protestantami, ale jechaliśmy do wspólnoty protestanckiej, aby zorganizować biwak dla młodzieży z kościoła.
 
 
To był wspaniały czas, kiedy wieczorami nad morzem Japońskim zwiastowałem Słowo Boże, pod koniec obozu, cała młodzieżówka, oddała swoje życie Jezusowi, płakaliśmy ze szczęścia, to było wspaniałe. Poznałem co to Rosja, piliśmy z sodowych źródeł wybijających wokół świetną wodę. Chodziliśmy do bani (sauny), które były praktycznie przy każdym domu. Rozmawialiśmy i głosiliśmy po rosyjsku. Oprócz tego, zaprzyjaźniliśmy się z tą wspaniałą młodzieżą. Smutno było wracać, ale nada – Tatarstan czekał.
 
Nabiereżnyje Czełny mi nic nie mówiły, ale okazało się, że to ponad milionowe miasto, nad Kamą, gdzie wzdłuż miasta ciągnęła się fabryka Kamaza. Wzrostowy obóz dla młodzieży, pomyślałem, że to chyba mi potrzebne bardziej niż im, ja byłem dopiero rok po nawróceniu. Cudowna młodzieżówka, rosyjska, niestety Tatarzy wówczas się nie nawracali, oni byli muzułmanami. Wspaniały czas uczyliśmy się od nich, a oni od nas. Do naszej czwórki dojechało jeszcze pięć osób, 4 katolików i jeden protestant (jakoś tak, nie dzieliliśmy się i nie było to ważne). Nie miało to jakiegokolwiek znaczenia, byliśmy jednego serca i jednego ducha i to było najważniejsze. Modliliśmy się, czytaliśmy Słowo, uważaliśmy, aby kogoś nie obrazić. Wróciliśmy do Polski a mój tata duchowy, po tym, jak pozwolił mi kilka razy na odwykach podzielić się przemyśleniami ze Słowa Bożego, stwierdził, chłopie wzrosłeś dzięki tej wyprawie o kilka lat. Tak też się czułem, moja wiara w Chrystusa ugruntowała się i byłem całkowicie w Niego zapatrzony. Z Andrzejem i innymi dalej się przyjaźniłem. Niestety Andrzej kilka lat temu zmarł na guza mózgu, był to wspaniały człowiek.
 
Teraz jeszcze jeden fakt duchowy, który miał kolosalne znaczenie dla mnie. Pięć miesięcy po moim nawróceniu, prosiłem Pana aby pokazał mi, powiedział czy jakkolwiek, co mam w życiu robić, gdzie mieszkać, do czego mnie powołał, w co mam się angażować, czy będę miał rodzinę, gdzie ma pracować. Byłem na Śląsku, a pochodziłem z Pomorza i nie znałem woli Boga dla mnie, a nie chciałem się mylić. Po kilku dniach postu, Bóg zabrał mnie gdzieś daleko, wysoko. Modlitwę zacząłem o jakieś 5 po południu i wydawało mi się, że minęły może 2 godziny, kiedy odkryłem się (miałem zwyczaj przykrywania się całkowicie kocem, kiedy się modliłem, aby się nie rozpraszać), okazało się że był wieczór, ale dnia następnego. Do dziś trudno mi ogarnąć to gdzie byłem i co widziałem. Ale napiszę krótko, byłem z Nim, moim ukochanym Panem, który mówił do mnie i okazywał mi swoją miłość. To wtedy powiedział mi o moich (dziś wiem, że 20 latach) przyszłych latach, o moim powołaniu i tych wszystkich rzeczach, o które prosiłem. To co mi powiedział, było szokiem. Moje miejsce docelowe to Pomorze, będę prowadził dobrze prosperującą firmę, On da mi żonę i 3 dzieci, będę pastorem, będę miał swój dom. To wszystko było jak bajka. Panie ale jak? Ten pastor, to było dziwne, kiedy ja dorosnę do tego, Panie ale jak mam nim być, to chcę najlepszym jakiego możesz ze mnie zrobić. Trenuj mnie Boże, w twoje ręce oddaję przyszłość, i teraźniejszość, zmieniaj mnie Boże.
 
To było mi potrzebne, wiedziałem ,że trzeba czasu i wielu, wielu zmian we mnie, aby Bóg mógł mnie doprowadzić tam, gdzie chce. Dziś mogę krótko, wszystko co On wówczas powiedział, wypełnił. A niedawno (2 mce temu) dał mi wizję na kolejne 20 lat. Każde zdarzenie, każde wyzwanie, traktowałem jako przygotowywanie mnie do tego co On mi objawił, może zbyt nieroztropnie się dzieliłem tą wizją mojego życia, bo często za to obrywałem, nie wiedziałem wówczas, że niektórzy słudzy Boży nie wierzą w proroctwa, że obce są dla nich objawienia Boże i moja wierność w przygotowywaniu się i uczeniu od Boga często była wystawiana na próby. Jedno wiedziałem, chcę iść z Panem , Jego drogą, którą dla mnie przygotował, chcę pełnić Jego wolę w każdej dziedzinie mojego życia.
 
Śląsk się kończył, tego już byłem pewien, Panie dokąd teraz, czy już na Pomorze? Aż trudno było uwierzyć, ale Bóg mnie posłał do Wrocławia, pragnąłem tam być, bo słyszałem, że tam zieloni służą na dworcu z narkomanami, to było to, pragnąłem tego. Jechałem do Wrocławia, głównie aby tam na tym dworcu, pracę miałem załatwioną w firmie telekomunikacyjnej, mieszkanie też w hotelu robotniczym, a więc na przód.
 
 
Po wojsku trochę pracowałem w fabryce Jelcza pod Wrocławiem, może 5 miesięcy w ramach współpracy między zakładami ,a więc nie było to tak całkiem nie znane mi miasto. Na początku pracowałem w szkole, malowałem ją, były wakacje, a więc dobry czas na porządki, dowiedziałem się, że to szkoła dla dzieci chrześcijan, katolików i protestantów, wspaniałe pomyślałem. Malowałem z oddaniem, i pytałem, gdzie tu jakiś kościół chrześcijański. Na Kazimierz Wielkiego jest Kościół mówimy u Franka, jedź jak chcesz. Pojechałem, bardzo pragnąłem spotkania z wierzącymi. Nie znałem miasta, Panie prowadź, idę tą ulicą i nie mogę znaleźć. Patrzę na zegarek 16,50 i patrzę na tablicę na ścianie Kościół Boży w Chrystusie spotkania środa 17,00 , chwała Ci Panie. Tak jakie spragnione było moje serce, te pieśni, Słowa głoszone w miłości, napiłem się znów, nakarmiłem Bogiem. Po nabo, a gdzie są zieloni, bo do nich mam iść, Pan mnie tam kieruje. Na Miłej, rany gdzie to jest?
 
Mapa w ręce i w niedzielę na Miłą. Mały kościółek, ale ludzi pełno, aż się wylewało. Zaczęli, ten śpiew, ta muzyka, jakbym był gdzieś wśród wodospadów, jak tu pięknie , jaka obecność Pana, aż trudno było mi ustać. Dla mnie bycie w tak dużym zgromadzeniu było szkoiem, przyzwyczajony byłem do wspólnot po 30 – 50 osób. A tu może 500 osób. Słowo Boże głoszone, przeszywało mnie do szpiku kości. Cudownie. Po nabo, idę do pastora, chciałbym służyć na dworcu z narkomanami, a co ty za jeden. No przyjechałem ze Śląska, ale jestem z Pomorza. Byłem na Syberii, służyłem wśród alkoholików, sam nim byłem. O, no to jutro jest spotkanie grupy Hosanna na Sępiej, bądź tam na 18, ok. Gdzie ta Sępia? Okazało się, że nie daleko mojej Stobrawskiej, chwała Bogu, grupa ludzi skupionych na modlitwie, gość w brodzie groźnie wygląda, młode dziewczyny rozmodlone. Po modlitwie ty nowy powiedz coś o sobie, no i mówię. I tak oto zaczęła się moja przygoda w Kościele Zielonoświątkowym, w którym jestem po dziś dzień. 
 
 
I na dziś może już starczy, kochani do następnego razu. Mam nadzieję, że was nie nudzę, to takie moje życie z Panem z okazji 20 lecia odnalezienia mnie przez Niego, ukochanego mojego Pana Jezusa Chrystusa.
 
 

 

 

17 Comments

  1. eskulap

    Panie Kazimierzu,
    lubię

    Panie Kazimierzu,

    lubię czytać odcinkową pańską drogę, jest to dla mnie żywe świadectwo, które jak wszystko co żywe, ożywia i daje radość. Dużo trudniej jest ożywić czysto  teologiczną spekulację, tchnąć w nią autentyzm przeżycia – umiał to np ks Tischner. Dziękuję za to co Pan pisze.

    i serdecznie pozdrawiam,

    Eskulap

     
    Odpowiedz
  2. aaharonart

    ROZWAŻANIE AHARONOWE NAD ŚWIADECTWEM PASTORA

     

    "planeta słowa" fotoaharon2013

     

      (Na końcu tego wpisu są pytania )

    W kolejnej odsłonie świadectwa Kazimierzowego , odnajduję przesłanie o tym, że Bóg wyciąga swą rękę , by ująć rękę człowieka i mieć z nim społeczność. W takiej chwili potrzebujemy mieć pustą rękę , by podać ją Bogu. Czasami bywa tak że w chwili gdy przyjęliśmy Boże dary zaczynamy się nimi zajmować jedynie z myślą o nas samych . Nasze ręce są pełne darów duchowych z którymi nie potrafimy się dzielić . Możemy również , tak zajmować się darami od Boga, że zapomnimy o Nim Samym. Dary boże wyrosną przed nami jak jakieś bóstwo i będziemy je uwielbiać i gloryfikować ponad Boga. Człowiek dość często zapomina , że jego doświadczenie duchowe nie jest czymś, na czym może się oprzeć jak na Bogu. Źródłem życia człowieka jest Bóg, a nie osobiste doświadczenie. Myślę że dość często ludzie trzymają się doświadczenia i zapominają przy tym , że Bóg jest Ojcem. Niekturym ludziom wydaje się , że oświadczenia duchowego życia są celem ich istnienia . Pokładają w nich tyle nadziei i oczekiwań co Abraham w Izaaku . Doświadczenia stają sie w oczach takich ludzi znakiem przychylności bożej i zapewniają o jego bliskości. Co jednak dzieje się w chwili gdy całe to przeżywanie Boga niemalże twarzą w twarz zostaje wystawione na próbę ? Doświadczanie Boga , jego bliskości , przychylności , błogosławieństwa, obfitości, w pewnej chwili naszego życia zostaje poddane próbie i musi pójść na górę Moria . To tam Abraham został poddany próbie w której to co było dla niego najcenniejsze musiał poświęcić Bogu . Tym najcenniejszym przeżyciem dla Abrahama był Izaak. Dar od Boga.
    Bóg zażądał od Abrahama ni mniej, ni więcej, jak całkowitego złożenia w ofierze swojego
    syna. Opowiadanie o Abrahamie i Izaaku ma na celu zobrazowanie tego jak ważna jest umiejętność puszczenia z rąk tego co wydaje się nam najcenniejszym przeżyciem i doświadczaniem bożej opieki. Bardzo często niektórzy Chrześcijanie obnoszą się przed innymi z darami duchowymi . Gloryfikują je i przechwalają się nimi przed tymi którzy takich darów jeszcze nie posiedli. Są oni podobni do ojca Abrahama, który na swoim synu Izaaku zaczął opierać swoją przyszłość. Izaak dla Abrahama był obiecanym przez Boga synem, nadzieją na następne pokolenia.
    Syn nie był dla Abrahama jedynie osobistą sprawą.
    Jeśli umarłby ten dziedzic obietnicy, na którym opierał się cały plan Boży, to cóż by wtedy zostało?
    Złożenie go w ofierze oznaczało złożenie w ofierze Bożego słowa przymierza. Całe świadectwo o Bogu pośród narodów zależało od tego chłopca, a on miał być złożony na ofiarę!

    Och ! już widzę miny co niektórych Chrześcijan , którzy opierają się na literze biblijnego słowa i obietnicy . Już widzę jak kiwają głowami i wołają jak to! ???
    Całe świadectwo pośród narodów zależy przecież od tego Bożego słowa – Biblii , a ono ma być złożone na ofiarę ?
    My biblijni chrześcijanie tak bardzo polegamy na tym słowie że każdy kto się mu sprzeciwia jest z góry przez nas naznaczony jako ten którego bóg nie prowadzi!
    Już widzę jak ci Biblijni Chrześcijanie wołają ze zdziwieniem i pukając się w głowę mówią czyż mamy się pozbyć bożego słowa i ofiarować je Bogu spalając święte księgi ?
    A jednak .
    Całe świadectwo o Bogu pośród narodów zależało od tego chłopca Izaaka , a on miał być złożony na ofiarę!
    Tak chciał bowiem Bóg doświadczyc Abrahama i sprawdzić czy opiera on swoją wiarę na literach słowa które do niego wypowiedział , a których Izaak był wypełnieniem , czy też na samym Bogu. Tu dotykamy się nagiej jaźni .
    Wielu z chrześcijan opiera się na literze biblijnego słowa jak Abraham na Izaaku . Wielu gloryfikuje słowa obietnicy do tego stopnia że stają się one przeszkodą w dziele zbawienia.

    Czasami przychodzi Anioł Jednak  i mówi :


    "Wypuść z rąk poznanie dobra i zła a trzymaj się Boga.
    Ogołocić Cię chcę jak Człowieka w Raju , abyś mógł zaznać nagiej jaźni, w której się objawiam dla wszystkich bez przykrycia."

    O tym mówi próba jaką przechodził Abraham oddający Izaaka. Izaak był obrazem daru który nie powinien w oczach sługi Bożego stać wyżej niż Bóg.
    Wszystko, co przedstawia dla nas prawdziwą wartość, nawet praca boża , którą Bóg nam zleca, i nawet
    nasze poznanie Bożej woli, musi przejść przez śmierć ku zmartwychwstaniu. W zmartwychwstaniu
    poznajemy, że jest to coś, co Bóg nam dał w sposób tak cudowny, że już nigdy więcej nie możemy
    zachłannie brać tego w swoje ręce. . Przychodzi taki czas gdy dar trzeba złożyć w ofierze .
    Problemem było to, że Abraham zbytnio zajął się Izaakiem. Nie możemy pozwolić, by wiązała nas chęć zatrzymania dla siebie Bożych darów. Abraham już nauczył się, że Bóg był Ojcem, aby mógł narodzić się Izaak – ten dar który jest Ci dany ; ale teraz musisz nauczyć się, że po jego narodzeniu, po narodzeniu tego daru w Tobie, Bóg jest
    nadal Ojcem, a nie dar który otrzymałeś.

    Często uznajemy ten fakt, zanim przyjdzie Izaak – dar boży , ale gdy spojrzymy na Izaaka – nie
    możemy żyć bez Izaaka!
    Problem jest następujący, co stanowi naszą wizję, co zajmuje nasze pole widzenia, Bóg czy Izaak?
    Przed narodzeniem się Izaaka Bóg i Izaak stanowili jedno. Teraz są to dwie różne osoby i każdy z nich
    pragnie przyciągnąć naszą uwagę. Sądzimy, że teraz, gdy Izaak przyszedł na świat, dokonało się dzieło
    Boże i wszystko nakierowane jest na Izaaka. Ale Boża obietnica nadal dotyczy Samego Boga a nie
    Jego daru. Boża obietnica dotyczy Samego Boga a nie jego słowa. Jest różnica między energią bożą płynącą z odczytywania bożych słów ukrytych w Biblii a samym Bogiem . Bóg to nie litera. Nawet jeśli jest ta litera jest boża.

    Wyobraźmy sobie że przychodzi taki dzień w którym z ziemi znikają wszelkie napisane Biblie. Wyobraźmy sobie że na wszystkich półkach współczesnego świata nie ma ani jednej Biblii. Ani jedna drukarnia nie posiada kopii Biblijnego słowa Bożego. Na czym wówczas opierali byśmy jako chrześcijanie swoją wiarę?
    Kto mógłby wtedy spisać ją na nowo? Kto we współczesnym religijnym świecie miał by wtedy prawo powiedzieć że to co mówi jest od Boga a to co spisuje będzie biblią która znikła ? Które osoby we współczesnym świecie religii Chrześcijańskich , mogły by być upoważnione do głoszenia woli bożej ? Wyobraźmy sobie takie zjawisko w którym nie ma spisanego słowa bożego.
    Komu moglibyśmy wtedy zaufać i powiedzieć że za tym głosicielem Boga stoi prawda boża? Czy byłby to Papież i Biskupi Kościoła Katolickiego a jeśli tak to na jakiej podstawie , a może Prawosławni Patriarchowie , a może Protestantcy Pastorzy? Przypominam że Biblii nie ma . Nie mamy spisanego słowa bożego .
    Kogo uznalibyśmy wtedy za tych którzy są godni przekazać nam i całemu światu prawdę bożą?
    Gdzie szukalibyśmy gremium Apostolskie , które mogłoby odtworzyć to co było spisane w Biblii?
    Wyobraźmy sobie taki dzień w którym nie ma na całym świecie spisanej Biblii. Idziesz do Pastora i mówisz mu np o czyśćcu a on chce sięgnąć po biblię na półce i pokazać Ci że tam nic nie pisze o czyśćcu . Jednak okazuje sie, że nie ma na półce Biblii. Zaczynacie szukać jej u znajomych ale oni też jej nie mają bo została ona zabrana przez Boga. Ani jeden egzemplarz na cyłym świecie sie nie zachował. Do kogo więc można by się wtedy udać by się dowiedzieć prawdy?
    Czy na świecie żyją takie osoby którym możemy ufać nawet wtedy gdy zniknie z półek Biblia ?
    Na czym opieralibyśmy swoją wiarę w Boga gdyby nie było spisanej Biblii , gdyby ona znikła zupełnie . Moglibyśmy ją odtworzyć z pamięci , jednak komu moglibyśmy zaufać że to spisane z pamięci słowo boże np przez Papieża albo przez Pastora jest tym samym które znikło? Nie było by żadnej kopii Biblii z którą moglibyśmy porównać prawdziwość słów Pastora bądź Papieża z oryginałem.

    PS. Powyższe słowa są moim osobistym rozważaniem które przyszło do mnie po przeczytaniu świadectwa mojego brata Kazimierza .

    Kaziu . Ja we Wrocławiu mam rodzinę wiza wi tego kościółka o kórym wspominasz na ul Kazimierza Wielkiego.

    🙂

    pozdrawiam i zachęcam do przemyślenia pytań zawartych w moim wpisie

    dziękuję / 

     

     
    Odpowiedz
  3. elik

    Wyznania, wizje, czy?……

    Kiedy Bóg dotknął się mojego życia, wtedy na tych Dniach Skupienia, wiedziałem już od razu, że przede mną wiele lat pracy nad sobą. Wiele lat które chcę przeżyć w Jego woli i pragnąłem, aby każda moja decyzja była Jego. Nie chciałem żyć po swojemu, tak już żyłem i do niczego dobrego nie doszedłem, a więc Boże prowadź.

    Czytając jedynie w/w akapit już można mieć, do autora kilka pytań, uwag lub zastrzeżeń:

    • czy Bóg zawsze doświadcza człowieka i przemienia ludzkie życie tylko w wybranych miejscach, czy określonych okolicznościach?….

    • czy człowieka świadomość i mentalność, w tym intelekt, wiedza, oraz  mniemania, przeświadczenia etc., oraz wola i myśli tj. intencje (chcenia, zamierzenia), a nawet pragnienia zmieniają się wyłącznie wskutek interwencji Boga?…..

    • skąd u Pana i osób podobnych ta rozbrajająca nie tylko szczerość: Pewnego dnia nie wiem skąd, ale otrzymałem propozycję pracy., oraz w wielu przypadkach zaskakująca pewność, że to zawsze jedynie Bóg?…..

    Przecież nie wszystkie osoby, a nawet wzorowi katolicy w w/w sposób otrzymują propozycje pracy, bo w RP katolicki pracodawca, a nawet ateista, agnostyk zatrudnia swoich wg. innych priorytetów i kryteriów, niż protestant, czy świadek Jehowy.

    Natomiast to jest mam nadzieję również, dla Pana oczywiste, że osoby usiłujące zdobyć zaufanie i przewodzić grupie wyznaniowej, czy wspólnocie tj. skutecznie wpływać, oddziaływać na innych – nie zawsze są ludźmi dobrej woli, czy uprawnionymi pasterzami wspólnoty Kościoła Św. i emisariuszami Ducha Świętego.

    A niedawno (2 mce temu) dał mi wizję na kolejne 20 lat. Wizja przyszłości, czy …..?…..  no tego to już nie będę rozstrzygał, ani komentował.

    Szczęść Boże

     
    Odpowiedz
  4. Kazimierz

    Eskulap

    Niedawno doczytałem, ze eskulap to znak medyczny, a takze bozek grecki, to pierwsze mi się lepiej podoba.

    Przez to wnoszę, ze jesteś pracownikiem medycznym,. moze lekarzem?

    Tak, czy inaczej dziękuję , za twoją zachętę. Mam zamiar napisac większość mojej historii, boi wiem, ze wielu ludzi jest ciekawych jak wygląda wzrost chrześcijański, jak chodzenie z Panem, jak bycie w słuzbie, takich zwyczajnych ludzi jak ja 🙂

    Pozdrawiam serdecznie Kazik

     
    Odpowiedz
  5. Kazimierz

    Artur

     Ja zwykle, twoje wypowiedzi są obszerne i zawiłe:)

    Ale lubie twój artystyczny styl, chociaz kazdy moze wyczytać z twoich tekstów co chce…

    Twój opis, jest czysto hipotetyczny i chyba nie ma co rozwazać, co by było, gdyby, bo to właśnie Bóg dał nam swoje Słowo i juz, abyśmy nie błądzili. Porównujesz ofiarę Izaaka do połozenia przed Bogiem darów, oczywiście w moim zyciu wielokrotnie tak się działo, tak mój drogi dary Boze nie są dla mnie wazniejsze niz On. Tak, Bóg uczył mnie tego, jest takla pokusa, zwłaszcza kiedy jest się młodym chrześcijaninem. Ale ja juz stary baran Bozy jestem Arturku, ogorzały, ha, ha

    Słowo Boze to jedno, a społeczność z Bogiem to drugie, wypełnianie Jego woli to kolejne, zycie z Bogiem jest ekscytujące.

    Oglądałeś teatr cieni? Zapominałem do tej pory cię pytać o to, uzywam go do moich zajęć, ludzie są zachwyceni, popatrz i wypowiedz się, jako artysta 🙂

    Pozdrawiam Kazik

     

     
    Odpowiedz
  6. Kazimierz

    zibik

     Pana pytania są retoryczne, i trochę bez sensu. Ludzie odrodzeni duchowo doskonale rozumieją o czym piszę, niestety legaliści religijni nigdy tego nie pojmą 🙁

    Ale k woli ścisłości, Bóg działa jak chce, kiedy chce i gdzie chce. 

    Człowiek jest istotą upadłą, złą od urodzenia, a więc na prawdę, tylko Bóg moze nas zmienić na trwałe i na zawsze. 

    Trzecie pytanie, to po prostu, niepamięć, nie było i nie jest to wazne, kto i kiedy, wazne , ze miałem pracę i wiedziałem, ze to Boza droga dla mnie. 

    Kolejne pana zdanie jest niezrozumiałe.Co tu ma zatrudnienie z wiarą? Ja prowadzę firmę i nie ma znaczenia dla mnie i zony, kto jakiego wyznania jest, ale czy jest dobrym pracownikiem, oczywiście wolimy odrodzonych ludzi i o takich się modlimy, bez względu na wyznanie, ale rzadko tak bywa, bo niewielu jest ludzi odrodzonych duchowo. 

    Rozmiem, ze nie wierzy pan w to, ze Bóg moze przemawiać do człowieka i być Jego przyjacielem? No cóz nie pan pierwszy i nie ostatni. Ale to moja sprawa co do mnie mówi Bóg, jeśli coś powie o panu, to napiszę. 

    Bóg jednak mówi –  Przypowieści Salomona 29,18: „Gdzie nie ma objawienia, tam lud się rozprzęga”, natomiast Biblia angielska powiada: „Gdy nie ma wizji, naród ginie”. i dlatego, tak wazne jest, aby człowiek wiedział dokąd Bóg go prowadzi, jest to jak paliwo w baku samochodu. 

    KJ

     
    Odpowiedz
  7. elik

    Replika

    Panie Kazimierzu ja wiem, że wielu nie lubi słuchać Boga, rodziców, siebie, a co dopiero uważnie czytać teksty, czy słuchać wypowiedzi innych. Chciałbym jednak podziękować, lecz zamiast odpowiedzi na pytania, czy rzeczowego ustosunkowania się, do moich kilku zastrzeżeń, uwag, odniesień – otrzymałem, jak zwykle ich krytyczną ocenę, oraz kolejną próbę uniku tj. ominięcia istoty zagadnienia i kilka oczywistości.

    Przecież nie ma sensu pisząc na forum nt. własnego zatrudnienia ukrywać tego, że w RP wielu mocodawców, czy pracodawców identyfikujących się, bądź sympatyzujących z poglądami, wyznaniami, przekonaniami, także intencjami i postawami radykalnie odmiennymi, niż katolickie – najchętniej zatrudniają na stanowiskach znaczących, wpływowych i odpowiedzialnych, a tym bardziej lukratywnych posadach – ateistów, czy agnostyków, bądź innowierców tj. przedstawicieli różnych mniejszości wyznaniowych, czy światopoglądowych.

    Mój poprzedni wpis, w tym pytania to jedynie odniesienie, do wybranych akapitów Pana obszernego tekstu. Dlatego nie mnie oceniać ich sens, czy charakter, znaczenie.

    Natomiast jestem przekonany, że wszyscy czytający uważnie Pana teksty i naszą wymianę myśli, a nie wybrani tj. tylko wzrastający duchowo potrafią samodzielnie rozpoznać – co i o czym piszemy?…..

    "Rozmiem, ze nie wierzy pan w to, ze Bóg moze przemawiać do człowieka i być Jego przyjacielem? No cóz nie pan pierwszy i nie ostatni. Ale to moja sprawa co do mnie mówi Bóg, jeśli coś powie o panu, to napiszę."

    Proszę Pana Boga nie wyręczać, ani nie przeceniać swoich wydumanych uprawnień, czy możliwości, a tym bardziej własnych projekcji przyszłości i kreacji o Nim. Chyba zbyt wiele usiłuje również Pan rozumować, a nawet kalkulować, zamiast pokornie poznawać, odkrywać i uznawać to, co jest Tajemnicą albo Tradycją, czy w relacji osobowej Stwórcy z stworzeniem ich intymnością.

    Szczęść Boże!

     
    Odpowiedz
  8. eskulap

    @Elik

    Panie Eliku,

    czy dostrzega Pan, że w swoich interrogacjach przyjmuje Pan wobec pastora Juszczaka postawę inkwizytora?

    Subtelnie i z zachowaniem etykiety, jednak, w tę rolę Pan wchodzi.

    Trochę to też zabawne :), że się Pan sroży tak i puszy.

    Lecz niewątpliwie ta postawa, to zjawisko, jest częścią planu bożego.

    Czy jest to częściowa chociażby odpowiedź na pierwsze pańskie pytanie?

    Ta sytuacja przypomina mi trochę kuszenie na pustyni:

    Wydaje się, że Pan jako inkwizytor chciałby, aby pastor Juszczak pękł i wyznał "jestem sekciarzem". Nie chodzi jednak o takie wyznanie wprost, lecz by chleb zmienił on w kamień, czyli by pastor odpowiedział pychą – uniósł się gniewem  i obruszył.

    To jest jedna strona medalu.

    Myślę i czuję, że jest jeszcze druga, tyle że skryta: fascynacja i podziw, gorączka serca.

    Czuję ją np. w pytaniu, które Pan tutaj przecież zadał:

    "czy człowieka świadomość i mentalność, w tym intelekt, wiedza, oraz mniemania, przeświadczenia etc., oraz wola i myśli tj. intencje (chcenia, zamierzenia), a nawet pragnienia zmieniają się wyłącznie wskutek interwencji Boga?….."

    Dręczy mnie to pytanie także, bo przecież to pytanie o wolną wolę.

    W dobrym miejscu Pan o to pyta.

    pozdrawiam,

    Eskulap

     

     

     
    Odpowiedz
  9. elik

    Obie strony medalu

    @Eskulap – dziękuję serdecznie za to, że stara się Pan być obiektywny i dostrzec obie strony medalu, oraz z należną uwagą czyta również moje wpisy, komentarze, które wg. mnie absolutnie nie są interrogacją lub czymś podobnym, lecz czasami mają charakter polemiczny, bądź kontrowersyjny i być może kłopotliwy,  ale napewno nie prześmiewczy, ironiczny, czy zabawny, a tym bardziej oszczerczy, złośliwy, czy inkwizycyjny.

    Ponieważ uczestnicząc w dyskusji, bądź polemice z autorem, czy interlokutorem, a nawet adwersarzem staram się przede wszystkim odnosić, do prezentowanych jego myśli i treści lub stawianych pytań, czy świadomie wybranych akapitów, wątków z tekstu autora.

    Natomiast unikam w dyskusji z Panem Kazimierzem i innymi osobami rewanżu tj. sformułowań, czy ocen tendencyjnych, złośliwych, nieuprawnionych, bezpodstawnych itp. , czy odniesień personalnych np.: mających znamiona interrogacji, czy pokusy, bądź inkwizycji.

    Dlatego kategorycznie kwestionuję Pana sugestie, że usiłuję Pana Kazimierza kusić, bądź dręczyć lub terroryzować. A potwierdzam Pana odczucia odnośnie stanu mojego ducha i postawy nie tylko na forum "Tezeusza" – wobec tych, co mając wolną wolę i dostateczną świadomość, a jednak sprzeciwiają się woli Boga i np.: uporczywie trwają w błędzie w imię zwykle skrzętnie ukrywanych racji, oraz  rezygnują z daru przynależności, do wspólnoty Kościoła RK.

    Szczęść Boże!

    Z poważaniem – Zbigniew

     

     
    Odpowiedz
  10. eskulap

    :)Ma Pan poczucie humoru

    🙂

    Ma Pan poczucie humoru … iście katolickie.

    serdecznie pozdrawiam  – szczęść Boże

    Eskulap

    PS

    Rozbawiony, spróbuję odwzajemnić się dowcipem w tym klimacie:

    Przychodzi dusza do nieba, bramy otwiera św. Piotr i mówi:

    – Chodź rozejrzymy się duszo święta za jakimś miejsce w raju dla Ciebie.

    Idą, idą. Idą, idą.

    Przechodzą koło złotych dachów spod których płyną chorały i zapach wosku.

    – Kto tutaj mieszka? – pyta człowiek.

    – Tu mieszkają prawosławni – mówi św Piotr

    idą dalej, słychać śpiew muzeina i niebieskie mozaiki

    – Tu mieszkają muzułmanie – wyjaśnia św Piotr

    idą dalej, słychać bluesa

    – a tu?

    – tu Afro-Amerykanie, protestanci i katolicy, ci którzy śpiewaja Gospel

    idą dalej, słychać brzęk liczydeł i skupioną ciszę:

    – tu ateiści, oni liczą tylko na siebie, czym też można chwalić dzieło Boże

    idą dalej…..

    W końcu przechodzą koło wspaniałego miejsca, wielkiej różnorodności i niezliczonych tłumów. 

    Św. Piotr kładzie palec na ustach i mówi "pssst , bądź cicho" i drepcze bezszelestnie na paluszkach.

    Gdy minęli miejsce dusza pyta – Kto tu był?

    – Katolicy – odpowiada św. Piotr

    – A dlaczego musieliśmy być tak cicho?

    – Bo oni myślą, że są w niebie sami.

     
    Odpowiedz
  11. elik

    Dobry żart tynfa wart

    @Eskulap nie ma trafnego sądu, bez korekty humoru, a prawdziwego i stosownego humoru, bez szczypty mądrości, miłości i dobroci.

    Dlatego śmiem twierdzić, że Pana i ewentualnie innych osób reakcja tzn. jedynie rozbawienie, wesołość, czy nawet rechot z powodu mojego wpisu jest znamienna, dla osób szczególnie oświeconych i nowoczesnych, oraz wystarczająco wymowna, dla pozostałych. Ponieważ w rozumieniu powszechnym poczucie humoru nie może być katolickie, czy moherowe, lecz musi być przede wszystkim stosowne tzn. nie może ranić, ani krzywdzić bliźnich.

    Natomiast całkowitym zaprzeczeniem dobrego humoru, jednocześnie totalną negacją właściwego wychowania i koniecznej kultury osobistej, a tym bardziej dobrej satyry, czy przedniej zabawy, udanego żartu lub dowcipu jest kult zła i rozpowszechnianie różnych form np.: wulgarności, brutalności, małostkowości, pospolitości, złośliwości, tendencyjności, podłości, nikczemności, czy głupoty, chamstwa i okrucieństwa, a szczególnie okazywanej publicznie, bądź tolerowanej wrogości, tendencyjności, napastliwości i radości z krzywdy bliźniego.

    Kompromitacją tzw. elit i najwyższych przedstawicieli organów państwowych w RP, czy deprecjacją naszej narodowej kultury, tradycji i obyczajowości jest promocja, aprobata, zachęta, czy jakiekolwiek przyzwolenie, do publicznego prezentowania, bądź rozpowszechniania szmiry, tandety, wszelkich dewiacji, patologii, czy niegodziwej rozrywki i zabawy.

    Szczęść Boże!

    Ps. Być może nie znam się na żartach, jednak proszę nie przeceniać roli św. Piotra w niebie, ani nie usiłować dowartościowywać innych dusz na forum kosztem katolickich. 

     
    Odpowiedz
  12. eskulap

    @Elik

    Nie było moją intencją Pana zranić i mam nadzieję, że tak się nie stało. Nie wiem jednocześnie jaką treść i wartość przypisać użytemu przez Pana epitetowi "znamienna" w odniesieniu do mojej i aaharonarta reakcji.

    Żywię wobec Pana wdzięczność, bo pokazuje mi Pan prawdziwy sens słów Jezusa "abyście byli jedno" (J17,21). Nie chodzi wszak o organizację, czy to katolicką czy protestancką bądź prawosławną, ale o jedność w miłości Chrystusa i jego Ewangelii.

    Myślę, nawet że wielość wyznań jest nieunikniona, jest wyrazem głębi planu Bożego i służy głoszeniu Ewangelii. Byłoby rzeczą okropną mieć jedną instytucję stojącą na straży …

    Piszę "instytucję", bowiem organizacja – biskupi, kapłani, diecezje, parafie etc – jest instytucją.

    Z tej instytucji płynie pożytek dla Ewangelii, w każdym wyznaniu.

    Jako katolik nie mam problemu wypowiadając słowa credo "wierzę w jeden święty powszechny i apostolski kościół", nie mam jednak wtedy na myśli instytucji rzymsko-katolickiej, która z urodzenia, wychowania i daru jaki otrzymałem jest mi najbliższa, lecz kościół Jezusa, w którym braćmi są ludzie dobrej woli.

    Szczęść Boże,

    Eskulap

     

     

     
    Odpowiedz
  13. aaharonart

    Zbigniewie i Eskulapie uwaga do wpisu

    Pragnę zauważyć że mój uśmiech który zamieściłem pod wpisem Zbyszka zupełnie nie nawiązywał do Jego wpisu!

    Na miłość boską , jak pojawia się wpis mój pod czyimś wpisem to nie znaczy że odnosi sie on do słów kogoś kogo zresztą bardzo szanuję. Już kiedyś pisałem że Zbigniew jest starszym ode mnie człowiekiem i nie śmiał bym się z niego śmiać ani z jego wpisów  . Jesli miałbym ochotę wyrazić swój humor uczyniłbym to w zupełnie otwarty sposób. Jeśli ktoś zapytał by się mnie co mnie u Zbyszka np w jego wpisach zachwyca i zarazem poprawia mój humor to te jego wyrazy bliskoznaczne którymi wymiata . Po prostu Zbyszku jesteś
    The Best

    Zbigniewie kochany , jesli chodzi o te bliskoznaczne wyrazy to jesteś w tym najlepszy w całym Tezeuszu .

    Masz Zbyszku swój niepowtarzalny styl pisania i to czasami przyznam się daje mi wiele radości i uśmiechu . Jednak nie jest w tym śmiechu nic z ironii. To nie jest ironiczny śmiech ale raczej coś z podziwu a zarazem z pogranicza zachwytu nad tym jak niezwykłym jesteś człowiekiem w tym  pisaniu bliskoznacznych wyrazów. Pozwoliłem sobie na dole mojego wpisu przytoczyć twoje rozbudowane zdanie w którym wytłuściłem to co mnie niezmiernie cieszy i dodaje humoru gdy czytam twój pisarski styl. Jak wiesz patrzę na swiat troszke inaczej niż człowiek normalny . Jestem troszkę rzekłbym nienormalny:):):) Jestem skrzywiony artystycznie do tego stopnia że śmieję sie czasami zupełnie bez sensu a to dla tego że ktoś mnie czymś  zachwyca , czymś się różni od całej sztywnej formy z jaką się ludzie w zyciu swym przechadzają.

    Oto twój wpis Zbyszku byś mógł zobaczyć jak niezwykłe jest to Twoje zdanie .

    Natomiast całkowitym zaprzeczeniem dobrego humoru, jednocześnie totalną negacją właściwego wychowania i koniecznej kultury osobistej, a tym bardziej dobrej satyry, czy przedniej zabawy, udanego żartu lub dowcipu jest kult zła i rozpowszechnianie różnych form np.: wulgarności, brutalności, małostkowości, pospolitości, złośliwości, tendencyjności, podłości, nikczemności, czy głupoty, chamstwa i okrucieństwa, a szczególnie okazywanej publicznie, bądź tolerowanej wrogości, tendencyjności, napastliwości i radości z krzywdy bliźniego.

    Więc jeśi już coś mnie wprawia w uśmiech to jest to forma-  styl twojego pisania a nie treść . Treść to zupełnie inna historia i z tej nigdy się nie śmieję albowiem każdy człowiek ma prawo wyrażać swoje poglądy i uwagi.

    To tyle jeśli chodzi o mój uśmiech pod wpisem Zbyszka mojego przyjaciela i katolickiego brata.

    Jak się czasem uśmiechnę to proszę mnie najpierw spytać dlaczego się uśmiecham i nie sugerować niczego za mnie /

    Z poczuciem bratniego humoru ściskam Was serdecznie

    art aharon
     

     
    Odpowiedz
  14. elik

    Intencje

    @Eskulap – dziękuję za życzliwe słowa, jednoznaczne oświadczenie odnośnie Pana intencji i czytelne określenie stanowiska wobec doniosłych spraw tj. Kościoła, czy wiary, wyznania i jedności. W dyskusji na forum chyba najtrudniej rozpoznać rzeczywiste intencje nowego interlokutora w kwestiach zasadniczych, wielowątkowych, kontrowersyjnych, czy sprawach skomplikowanych, bądź trudnych i złożonych.

    A owe postawy znamienne w sferze publicznej, a szczególnie w necie nie są czymś incydentalnym, stąd moja pomyłka, nieuprawniona uwaga i powstałe nieporozumienie – za co Pana przepraszam.

    Relacje osobowe Aharonka najbardziej życzliwe usposobionego współbrata i zawsze wzorowego uczestnika dyskursu – są w „Tezeuszu” bardzo dobrze znane nie tylko mnie.

    Szczęść Boże!

    Zbigniew, dawniej Zibik

    Ps. Czy dobra wola, a nawet szlachetne intencje wystarczają, aby np: bezwarunkowo Jemu zaufać, uznać Jego nauczanie, oraz rzetelnie wypełniać Jego przykazania i stanowić jedność w wspólnocie Kościoła?…..

     
    Odpowiedz
  15. elik

    Treść, forma i styl

    Aharonku  bratnia i artystyczna duszo  z pokorą wyznaję, że z formą (kondycją) jest coraz gorzej, a styl pisania to nie zasługa polonistki, lecz bardziej nauczycieli technicznego wykształcenia i chyba mojej szczególnej awersji w młodości, do czytania lektur obowiązkowych np: pt. "Soso", czy podobnych, a później odrabiania zaleglości w czytaniu.

    Natomiast treść jest przede wszystkim wykładnią wychowania, doświadczenia życiowego i odzwierciedleniem stanu ducha, oraz mojego Ja tj. nagiej jaźni, także wybranego i realizowanego stylu życia.

    Pozdrawiam Ciebie  jak zawsze serdecznie – Zibik

     

     
    Odpowiedz

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code