Tygodnik "Echo Katolickie"

Z Nią czujemy się bezpieczni i odważni

Spread the love


„Pragniemy, aby Maryja towarzyszyła nam w przygotowaniu do tego wyjątkowego czasu, bo przecież Ona jest naszą Matką, z Nią czujemy się bezpieczni i odważni” – napisał w liście na Adwent, w kontekście zbliżającego się Jubileuszu 200-lecia diecezji siedleckiej, pasterz diecezji bp Kazimierz Gurda. Obecność Matki Bożej sprawia, że stając przed Wszechmocnym Bogiem, nabieramy szczególnej śmiałości.

Ks. Paweł Siedlanowski

„Macierzyńska rola Maryi w stosunku do ludzi żadną miarą nie przyćmiewa i nie umniejsza tego jedynego pośrednictwa Chrystusowego, lecz ukazuje jego moc” – czytamy w encyklice św. Jana Pawła II „Redemptoris Mater”. „Obecność Jej pośród Izraela – dyskretna i chyba przez współczesnych Jej niezauważona – rozważa dalej papież – pozostawała równocześnie przejrzysta i jawna wobec Przedwiecznego, który z tą ukrytą Córą Syjonu związał swój zbawczy plan, obejmujący całe dzieje ludzkości”.

Niewątpliwie słowa powyższe da się „przełożyć” na skalę Kościoła siedleckiego: patrząc na jego dzieje, liczne sanktuaria, gorącą miłość mieszkającego tu ludu do Maryi, można powiedzieć, iż Bóg związał jego losy z Matką Jezusa. Musimy to na nowo „zauważyć”, odkryć. Nie wystarczy tylko wiedzieć.

Dzięki Maryi będziemy w stanie odkryć na nowo, kim jesteśmy i czym, w swojej istocie, jest Kościół, dostrzec jego piękno! Spróbujmy zrozumieć, że podobnie jak w Niej, dokonuje się w nim wewnętrzna „pielgrzymka wiary” – może udając się na pieszą pielgrzymkę do Jej Jasnogórskiego Tronu lub pielgrzymując do któregoś z Jej pięknych podlaskich sanktuariów?

W centrum dziejów zbawienia

Szatan wie, że ma mało czasu, dlatego jego destrukcyjne działania nabrały dziś potwornej intensywności. Dostrzegamy to, stajemy często bezsilni wobec jego siły. Nie jesteśmy jednak sami. „Maryja, Matka Słowa Wcielonego, została wprowadzona w samo centrum owej nieprzyjaźni, zmagania, jakie towarzyszą dziejom ludzkości na ziemi, a zarazem dziejom zbawienia” – pisał papież (RM 11).

W Niej mamy potężną Wspomożycielkę. Ogłaszając przed laty Rok Różańca, św. Jan Paweł II przypominał o sile modlitwy różańcowej, wprost nazywając ją egzorcyzmem. Warto wracać do niej. Gromadzić się w Kołach Żywego Różańca, odnawiając tym samym czcigodną tradycję naszych rodziców, dziadków. Nie bójmy się zobowiązań – one utwierdzają w wierności, wzmacniają Kościół! Otwierają na Bożą łaskę.

Pośród wielu kryzysów, jakie dotykają ludzkość (wojny, egoizm, obojętność, pogarda dla ludzkiego życia itd.), znajduje się też niezrozumienie istoty kobiecości. Tymczasem „Bóg we wzniosłym wydarzeniu Wcielenia Syna zawierzył się wolnej i czynnej posłudze niewiasty”. Kobieta, spoglądając na Maryję, może w Niej odkryć sekret godnego przeżywania swej kobiecości i prawdziwego realizowania siebie. „W świetle Maryi Kościół widzi w kobiecie odblaski piękna, które odzwierciedla najwznioślejsze uczucia, do jakich zdolne jest serce ludzkie” (RM. 46).

To ważne przesłanie dla tych, którzy uważają, że „czarne marsze” czy domaganie się prawa do zabijania poczętego życia służą wzmacnianiu godności kobiety.

Nadzieja dla poszukujących

Maryja może stać się przewodniczką dla zagubionych i poszukujących Boga. Poniekąd zna to uczucie z autopsji: Ona i Józef także zgubili Jezusa (Łk 2,41-50)! Odnaleźli Go w świątyni, wskazując kierunek „współczesnym zabłąkanym”. Stąd wynika zadanie dla nas, tworzących Kościół: tak żyć, aby inni, patrząc na nas, zatęsknili za Bogiem! Aby Go odnaleźli w naszych rodzinach, w świątnicach, w stylu i formach pracy duszpasterskiej.

Maryja wreszcie jest nadzieją dla zrozpaczonych. „Będzie On wielki […] Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”- usłyszała od Symeona (Łk 1,32-33). Stojąc u stóp Krzyża, była świadkiem całkowitego, po ludzku patrząc, zaprzeczenia owych słów. A jednak wytrwała. „Jakże wielkie, jak heroiczne było wówczas posłuszeństwo wiary, które Maryja okazała wobec niezbadanych wyroków Boga! Jakże bez reszty powierzyła siebie Bogu, okazując pełną uległość rozumu i woli!” (RM. 13). Jak potężne było działanie łaski w Jej duszy! Czyż to nie jest inspiracja dla tracących nadzieję, opłakujących śmierć najbliższych, mierzących się z chorobami i cierpieniem?…

„Maryja pozostaje wciąż obecna w dziele Kościoła, który wprowadza w świat królestwo Jej Syna – pisał św. Jan Paweł II. – Ta obecność Maryi znajduje wielorakie środki wyrazu zarówno w naszych czasach, jak w całych dziejach Kościoła. Posiada ona też wieloraki zasięg działania: poprzez osobistą wiarę i pobożność wiernych, poprzez tradycje rodzin chrześcijańskich, czyli «kościołów domowych», wspólnot parafialnych czy misyjnych, instytutów zakonnych, diecezji, poprzez przyciągającą i promieniującą moc wielkich sanktuariów, w których nie tylko jednostki czy środowiska miejscowe, ale niekiedy całe narody i kontynenty szukają spotkania z Matką Pana, z Tą, która jest błogosławiona, ponieważ uwierzyła, jest pierwszą wśród wierzących – i dlatego stała się Matką Emmanuela” (RM. 28).

Zaprośmy Ją do siebie, do naszych rodzin, szkół, miejsc pracy i odpoczynku – razem z Jej Synem. Ona jest naszą Matką. Z Nią poczujemy się bezpieczni i odważni.
____________________________________________________________

Świadectwo

Wiedzieć – to nie to samo, co odkryć

Jedną z podstawowych potrzeb człowieka, gwarantujących jego prawidłowy rozwój, jest poczucie bezpieczeństwa. Dotyczy to nie tylko sfery fizycznej życia, ale także sfery ducha.

Imię Boga brzmi „Jahwe” – Ja Jestem, Który jestem. Najświętsze, wręcz onieśmielające, porażające swoją potęgą i mocą! Żydzi Go nie wymawiali, Mojżesz stojący przed płonącym krzewem zdjął sandały. Usłyszał, że nawet ziemia, naznaczona Obecnością, jest święta! Może dlatego Miłosierny Bóg, pragnąc stać się bliskim – chcąc nas ośmielić, skrócić dystans – posłał na świat swojego Syna Jezusa. Nazwano Go Emmanuel – „Bóg z nami”. Pod krzyżem otrzymaliśmy też Maryję za Matkę. Nie był to gest li tylko symboliczny, nie chodziło o ornament. Jej opieka jest nazbyt realna i prawdziwa, by tak sądzić…

Kilka lat temu Pan Bóg postawił na mojej kapłańskiej drodze młodą kobietę. Przyszła z rozpaczliwą prośbą o pomoc: wplątała się w koszmarne relacje. Jak się potem okazało, ludzie, z którymi miała do czynienia, czcili szatana. Odejść nie było łatwo, została opleciona szeregiem zależności. Rozpoczęły się dręczenia, demoniczne manifestacje. Robiłem, co mogłem, ale starałem się nie przekraczać pewnych granic. Sprawą zajął się egzorcysta.

Zły duch jednak nie odpuścił. Ponieważ świetnie posługuje się technologiami informatycznymi, zacząłem dostawać od niego (posługiwał się telefonem mojej podopiecznej) dziesiątki SMS-ów, zawierających bluźnierstwa, groźby, obietnice profitów w zamian za rezygnację z walki o duszę tej młodej kobiety. Ataki nasilały się zazwyczaj w sobotę wieczorem, w święta maryjne i podczas wizyt w którymś z Jej sanktuariów. W trakcie jednej z pielgrzymek na Jasną Górę, tradycyjnie, w całej serii otrzymanych na tę okoliczność bluźnierstw, przeczytałem i takie zdanie: „Zniszczyłbym cię klecho, ale chroni cię ta, którą poślubiłeś”.

Tzn. Maryja (nie był w stanie wypowiedzieć Jej imienia). Jakiś czas potem spotkałem się z tą kobietą. Poprosiła o rozmowę, sakrament pokuty. W pewnym momencie jej oczy (naturalnie błękitne) stały się czarne. Wiedziałem, że to już nie jest ona. Zauważyłem też, że w którymś momencie zacisnęła pięści, chcąc mnie uderzyć. Skuliłem się, czekając na cios! W ostatniej chwili demon jakby czegoś się przestraszył! Uciekła z kościoła. Za kilka minut dostałem „pozdrowienia” na komórkę: „I co? Przy….bym Ci klecho! […] i znowu ta [bluzgi] nie pozwoliła mi cię dotknąć!!”

Od tego czasu nie ma we mnie lęku. Maryja mnie chroni! To doświadczenie tak fizyczne, dotykalne, że granica wiary została przekroczona. Stała się pewnością. Wiem o tym, czuję Jej opiekę! – znaków Jej obecności jest wiele. Kiedy o tym opowiadam, jedni się uśmiechają, inni słuchają z niedowierzaniem. Rozumieją ci, których nieraz ratowała, brała w obronę. Nie mam wątpliwości, jak wielką wartością jest Różaniec. Jak wielka siła w nim jest ukryta! Zły duch boi się go panicznie, ponieważ nie ma szans z Tą, którą podczas tej modlitwy przyzywam.

Kiedyś przeczytałem zdanie: „wiedzieć – to nie to samo, co odkryć”. Można zgłębiać teologię, poznać Biblię niemalże na pamięć, czytając ją „od deski do deski”, a nie spotkać nigdy Tego, o którym opowiada. Otrzeć się – jak Piłat! – o Jezusa i nie rozpoznać w Nim Mesjasza. Recytować słowa Psalmu 23 o Panu, „który jest moim pasterzem”, a jednocześnie nie znać Pasterza.

Mówić o Maryi, wspominać potop szwedzki i cud nad Wisłą, czcić Ją, niczym talizman nosić przy sobie różaniec i jednocześnie nie zauważać, że jest tuż obok – że Jej macierzyńska troska to nie strofy poezji, słowa hymnów, ale konkretna obecność. Bliższa, niż komukolwiek może się to wydawać. Realna aż do bólu, matczyna, pokorna, a zarazem niezwykle skuteczna.

Kto ją odkryje, przestanie się czegokolwiek bać. I pozna, co to miłość…

Ks. Paweł Siedlanowski

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 49. 2016)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code