Religia

Oni są częścią naszej historii i tradycji

Spread the love

O poszukiwaniach informacji nt. unitów i stanie wiedzy Polaków na ich temat mówi Bogusław Niemirka, pracownik Polskiej Akademii Nauk, z wykształcenia i zawodu prawnik, z zamiłowania historyk, autor książek i wystaw o tematyce unickiej.

Z Bogusławem Niemirkiem, pracownikiem Polskiej Akademii Nauk, z wykształcenia i zawodu prawnik, z zamiłowania historyk, autor książek i wystaw o tematyce unickiej rozmawiała Jolanta Krasnowska-Dyńka

Skąd Pana zainteresowanie tematem unitów podlaskich?

Dzieciństwo i lata szkoły podstawowej spędziłem w Jabłonnie Lackiej pow. sokołowski, gdzie dotąd mieszka moja mama, emerytowana nauczycielka historii. W Jabłonnie i sąsiednich stronach nadbużańskich nie sposób było nie natknąć się na wątki unickie. Obok Jabłonny jest Gródek, gdzie do tej pory stoi drewniany kościółek, dawna cerkiewka unicka.

Z drugiej strony jest pounicki Czekanów, gdzie moja mama pracowała jako nauczycielka. Niedaleko wsi Liszki w parafii Skrzeszew, gdzie u dziadków Nasiłowskich spędzaliśmy z bratem niejedne wakacje, był Wirów, a z drugiej strony Sawice z drewnianym pounickim kościółkiem.

Oczywiście wiedza o unickich wątkach przychodziła stopniowo. W dzieciństwie mówiła mi o nich mama, ale i babcia Wiktoria Nasiłowska (rocznik 1900), która w wieczory lubiła wspominać minione dzieje, też opowiadała dawne historie o podlaskich unitach.

Taką wiedzę docenia się dopiero po latach…

Pamiętam, że babcia wspominała, jak za czasów Moskali unici byli prześladowani za wiarę. Doskonale wiedziała, kto z jej wsi pochodzi od unitów. Wieś była – co znamienne dla naszej części Podlasia – podzielona na część drobnoszlachecką i włościańską, pounicką. Wielce charakterystyczny był także fakt, że w czasach rosyjskich i długo potem część szlachecka należała do gminy w Wyrozębach, a część włościańska do gminy w Repkach; było także do 1972 r. dwóch sołtysów.

W Liszkach rzeczywiście było kilkanaście rodzin chłopskich o tradycji unickiej (dzisiaj oczywiście katolików obrządku łacińskiego), których Rosjanie po 1875 r. urzędowo próbowali „przepisać” na prawosławie. Babcia opowiadała o potajemnych ślubach i chrztach unickich oraz prześladowaniach rosyjskich. Wspominała też o „menaszkach” z Wirowa, gdzie Rosjanie osadzili siostry prawosławne w celach rusyfikacji mieszkańców, i o bezskutecznych efektach ich propagandy.

Z czasem postanowił Pan tę wiedzę zgłębić?

Oczywiście zainteresowania unitami klarowały się stopniowo, ale odkąd pamiętam, zawsze ciekawiły mnie te tematy. Na studiach w Warszawie miałem już kontakt z profesjonalną literaturą naukową. Studiując na Uniwersytecie Warszawskim, mogłem korzystać z przeogromnego zasobu biblioteki UW i już wtedy poznałem mnóstwo profesjonalnych pozycji z historii Podlasia, także tych XIX-wiecznych. Przeczytałem m.in. publikacje ks. Józefa Pruszkowskiego czy wspomnienia doktora Jarosińskiego ze Sterdyni. Ale na tym etapie byłem tylko czytelnikiem.

Moje kontakty z archiwami rozpoczęły się ok. 20 lat temu, kiedy zacząłem wertować oryginalne źródła archiwalne, przede wszystkim w archiwach diecezjalnych w Siedlcach, Drohiczynie oraz Archiwum Państwowym w Siedlcach i Lublinie. I od tego się zaczęła moja prawdziwa przygoda z historią, a także czas pogłębiania zainteresowania tematami unickimi. W ostatnich latach, po wielu kwerendach, przyszedł czas „żniw” autorsko-pisarskich.

Nie tak dawno ukazała się „Historia gminy Jabłonna Lacka”, gdzie sporo miejsca poświęciłem wątkom unickim związanym z Gródkiem, Czekanowem i Wirowem. Rok temu w Archiwum Państwowym w Siedlcach przygotowałem wystawę „Od likwidacji Unii do ukazu tolerancyjnego. 30 lat oporu unitów podlaskich 1875-1905”.

W przyszłym roku ukaże się monografia książkowa poświęcona tym wydarzeniom. W planach mam opracowanie historii Czekanowa, gdzie opór unitów przeciwko narzucanemu prawosławiu był wyjątkowo trwały.

Czy pamięć o tamtych wydarzeniach była powszechna, czy potrzeba było czasu, żeby je można było poznać?

Akty męczeństwa podlaskich unitów wydarzyły się niecałe półtora wieku temu. W czasach okupacji rosyjskiej pamięć o nich była powszechna, tyle że urzędowo tematu unitów jakby w ogóle nie było – dbała o to carska cenzura. Natomiast ogół polskiej ludności wiedział o męczeństwie unitów, tak samo jak wiedziano powszechnie o prześladowaniach polskiego Kościoła.

O nieludzkim traktowaniu unitów pisano za to dużo w Galicji i w zaborze pruskim. Sporo dobrego zdziałał tu ks. Władysław Chotkowski, który koordynował pomoc dla unitów zesłanych do Chersonia i na Syberię. Ks. Chotkowski wiele też uczynił dla rozpropagowania wiedzy o prześladowaniach w środowiskach katolickich w krajach zachodnich.

Po 1905 r. i wydaniu ukazu carskiego o wolności religijnej unici formalnie mogli powrócić do Kościoła katolickiego. Wtedy też o martyrologii unitów mogli pisać wybitni pisarze z Władysławem Reymontem i Stefanem Żeromskim na czele. Dopiero jednak klęska państwa rosyjskiego w I wojnie światowej spowodowała nareszcie kres prześladowań unitów.

Wraz z wojskiem rosyjskim zniknęli bezpowrotnie ze starych unickich kościółków prawosławni popi, ostatnie symbole obcego zniewolenia. Właśnie wtedy mieszkańcy podlaskich wsi zaczęli odzyskiwać swoje kościoły. Pamięć o tamtych wydarzeniach stała się wówczas naprawdę powszechna, pisały o tym podręczniki szkolne.

Bohaterska postawa weteranów unickich została specjalnie uhonorowana w 1927 r. podczas uroczystości kodeńskich powrotu obrazu Najświętszej Marii Panny do miejscowego kościoła. Uroczystości te miały wręcz państwowy charakter, z udziałem ministrów i generałów. Kilkudziesięciu unitów zostało wówczas odznaczonych papieskimi orderami Pro Ecclesia et Pontifice i państwowymi Krzyżami Zasługi.

Do tej pory w kościele w Polubiczach wisi dyplom orderu papieskiego dla zesłańca Marcina Szubarczyka. Bp Henryk Przeździecki wspomagał kombatantów unickich w nadawaniu im kościelnych Krzyży Laterańskich. Dla unickich kombatantów przyznane odznaczenia były najlepszym dowodem, że idea, za którą cierpieli, była słuszna.

Wciąż poszukuje Pan nowych źródeł, z których będzie można dowiedzieć się więcej o życiu i martyrologii unitów?

Okazuje się, że tematom unickim poświęconych jest szereg zbiorów w archiwaliach AP w Lublinie oraz archiwów kościelnych: diecezjalnego w Siedlcach, Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Małopolskiej Towarzystwa Jezusowego w Warszawie i Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Korzystałem ze źródeł ze wszystkich tych archiwów, niejednokrotnie byłem pierwszym czytelnikiem tych zbiorów.

W 2015 r. mijała 140 rocznica likwidacji unii przez władze carskie, 110 rocznica ukazu tolerancyjnego i 100 rocznica początku powrotu społeczności katolików dawnego obrządku greckounickiego do swych rodzimych świątyń na Podlasiu. Z dr. Grzegorzem Welikiem z siedleckiego archiwum doszliśmy wtedy do przekonania, że czas wrócić do tych tematów. Efektem naszych działań był wystawa w AP w Siedlcach: „Od likwidacji Unii do ukazu tolerancyjnego. 30 lat oporu unitów podlaskich 1875-1905” wraz ze specjalnym, bogato ilustrowanym katalogiem.

A jaki jest obecny stan wiedzy Polaków o męczeństwie unitów? Pamiętają o nim tylko mieszkańcy regionu czy całego kraju?

W czasach PRL temat unicki był tematem wielce niewygodnym dla władz. Bo jakże pisać o prześladowaniach unitów przez naszych „wyzwolicieli” Rosjan czy o nieugiętej wierze katolickiej unitów? Oczywiście nie zapomniano o unitach w Kościele katolickim, zwłaszcza w diecezjach wschodnich. Jeszcze w II RP bp H. Przeździecki zainicjował proces beatyfikacyjny unitów podlaskich. Po 1945 r. przez długi czas nie mógł on być kontynuowany. Ostatni etap nastąpił już w czasach współczesnych.

W 1990 r. dokonano ekshumacji ciał pomordowanych unitów z Pratulina. Potem zakończono proces beatyfikacyjny. Po przełomie 1989 r. ustały nareszcie wszystkie odgórne ograniczenia. W 1995 r. Archiwum Państwowe w Siedlcach zorganizowało bardzo ciekawą wystawę. Pamiętam ekspozycję z oryginalnym zdjęciem grupy unitów z podsiedleckiej Hołubli z 1890 r., przebywających od 1874 r. na bezterminowym zesłaniu w guberni chersońskiej na południu Rosji. Także fotografię wieloletniego zesłańca unickiego Piotra Zabuskiego z Hołubli z odznaczeniami wręczonymi mu w 1927 r. podczas uroczystości kodeńskich. Ukazało się też kilka ciekawych publikacji.

Oczywiście najbardziej pamięta się o unitach na wschodzie Polski, gdzie część mieszkańców ma korzenie unickie. Tyle że mamy już czwarte pokolenie od czasu wydania ukazu tolerancyjnego i najczęściej w pamięci rodzinnej pozostały tylko przebłyski dawnych historii. Ale tam, gdzie o historii unitów mówi więcej szkoła, jest zdecydowanie lepiej.

Jaki wpływ – Pana zdaniem – miały tamte wydarzenia na historię następnych pokoleń?

Pamięć o tradycji prześladowań unickich pozostawała w kolejnych pokoleniach dawnych unitów. Częścią tej pamięci było także trwałe przywiązanie do tradycji Kościoła katolickiego. Co ciekawe, mieszkańcy unickich wsi podlaskich, którzy byli przedmiotem największych prześladowań, stali się przykładem polskiego patriotyzmu w latach II wojny światowej i późniejszej walki z komunistycznym bezprawiem. I przykładem trwałej wiary katolickiej.

Powinniśmy mieć świadomość, że problematyka unicka jest częścią naszej narodowej tradycji, a zarazem częścią historii Kościoła polskiego. Dokonana w 1996 r. beatyfikacja męczenników z Pratulina, działalność tamtejszego sanktuarium sprawiają, że tematy te są ciągle aktualne.

Dziękuję za rozmowę.

Z Bogusławem Niemirkiem rozmawiała Jolanta Krasnowska-Dyńka

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 39. 2016)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code