Tygodnik "Niedziela"

Maestro

Spread the love

Maestro dla Ojca Świętego

Z Ennio Morricone o jego pierwszej skomponowanej mszy – rozmawiał Włodzimierz Rędzioch

Tą mszą świętujemy 200. rocznicę przywrócenia Towarzystwa Jezusowego, które miało miejsce w 1814 r.

A świętujemy tę rocznicę, gdy papieżem jest jezuita – to niesamowity zbieg okoliczności. (…) Ten utwór ma dla mnie tym większą wartość, ponieważ zawsze byłem osobą wierzącą, wychowałem się w rodzinie katolickiej.

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: Jak to się stało, że w wieku 84 lat, po ponad pół wieku działalności zawodowej, postanowił Maestro skomponować swoją pierwszą mszę?

ENNIO MORRICONE: – Już od dawna nosiłem się z zamiarem skomponowania mszy, bo prosiła mnie o to moja żona. Jednym słowem miałem takie pragnienie – nie robiłem tego, ponieważ obawiałem się, że trafi ona „do szuflady”. Pytałem żonę: Kiedy będę mógł ją usłyszeć?. Ale pewnego dnia w 2012 r., wychodząc z domu, spotkałem ks. Daniela Libanoriego SJ, rektora kościoła Il Gesù, który zaproponował mi skomponowanie mszy z okazji 200. rocznicy przywrócenia Towarzystwa Jezusowego. Najpierw odmówiłem, ale później poprosiłem o tekst i trochę czasu do zastanowienia, i powiedziałem: „Jeśli się zdecyduję, zadzwonię”.

W tym samym czasie został wybrany Franciszek, pierwszy papież jezuita. To był szczęśliwy zbieg okoliczności…

– To prawda. Z tego powodu postanowiłem poświęcić swoją mszę Papieżowi. Tak powstała „Missa Papae Francisci. Anno duecentesimo a Societate Restituta”. Ten utwór ma dla mnie tym większą wartość, ponieważ zawsze byłem osobą wierzącą, wychowałem się w rodzinie katolickiej.

To nie pierwszy utwór poświęcony jezuitom – wszyscy pamiętamy film „Misja”. W mszy skomponowanej przez Maestra dają się słyszeć motywy muzyczne z tego słynnego filmu…

– To nie przypadek, że w mszy słychać echa muzyki z „Misji”. Film Rolanda Joffégo mówi o pracy jezuitów w krajach misyjnych oraz o masakrach Indian dokonanych przez hiszpańskich i portugalskich kolonizatorów. Akcja filmu toczy się w 1750 r., tuż przed kasatą Towarzystwa Jezusowego w 1773 r., która miała podłoże polityczne. Dlatego jestem zadowolony, że tą mszą świętujemy 200. rocznicę przywrócenia Towarzystwa Jezusowego, które miało miejsce w 1814 r. A świętujemy tę rocznicę, gdy papieżem jest jezuita – to niesamowity zbieg okoliczności.

Komponowanie mszy było dla Meastra doświadczeniem czysto artystycznym, muzycznym, czy może również religijnym?

– Przede wszystkim było to doświadczenie muzyczne. Mimo że mam tendencję do „uświęcania” wszystkiego, co robię. Ale wie Pan, że wielu kompozytorów pisało msze, chociaż nie byli wierzący.

Po raz pierwszy będzie Maestro dyrygować w kościele. To też jest nowe doświadczenie…

– To jest dla mnie coś nowego i jestem tym zaniepokojony. Jako kompozytor jestem spokojny, ale jako dyrygent uspokoję się dopiero po wykonaniu utworu.

Msza na dwa chóry i orkiestrę składa się z tradycyjnych części. Jak scharakteryzowałby Maestro muzykę mszy?

– Msza odzwierciedla wszystkie moje doświadczenia muzyczne i mój osobisty styl. Partyturę charakteryzuje typowy dla mnie zestaw instrumentów: trąby i puzony, dużo perkusji, wiolonczele i kontrabasy, ale bez skrzypiec. Postanowiłem napisać ten utwór na dwa chóry, odwołując się do nauczania soboru trydenckiego. Czerpałem z muzyki Monteverdiego, Frescobaldiego oraz Strawińskiego. A zwłaszcza z kompozycji mojego nauczyciela Goffreda Petrassiego.

Z Ennio Morricone o jego pierwszej skomponowanej mszy – rozmawiał Włodzimierz Rędzioch

Źródło: Tygodnika„Niedziela”(Nr.29. 2015)

Zaprenumeruj tygodnik “Niedziela”

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code