Tygodnik "Echo Katolickie"

Ela, śpiąca królewna

Spread the love

Ela, śpiąca królewna

Agnieszka Warecka

To tytuł bloga prowadzonego przez kochającego męża i ojca sześciorga dzieci, których mama od ponad czterech lat walczy o powrót do zdrowia. Rodzina otacza Elżbietę Osiak wielką miłością i troską, jednak do zapewnienia jej komfortowej opieki potrzeba środków finansowych. Stąd prośba o pomoc!

Jarosław Osiak swoją przygodę z blogiem – mającym być z zamierzenia płaszczyzną wymiany myśli i rodzajem pamiętnika obrazującego sposób funkcjonowania „domowego zakładu opiekuńczo-leczniczego” – zaczyna od refleksji na temat niepewności jutra. „Kiedy zasypiamy, nie myślimy o tym, że być może obudzimy się w innej rzeczywistości…” – notuje pod datą 10 stycznia 2013 r.

Do podzielenia się z internautami doświadczeniami choroby i rehabilitacji żony namówił ojca najstarszy syn. Pierwszy wpis pana Jarosława zawiera też opis – niemal sekunda po sekundzie – wydarzeń z pamiętnego 3 grudnia 2009 r. – poranka, który „jak za dotknięciem różdżki najgorszej na świecie czarownicy” odmienił życie całej rodziny.

Z tym można żyć?!

Z relacji męża wynika, że pani Elżbieta wstała, jak czyniła to zazwyczaj, o 6.25. Pięć minut później jej serce zatrzymało się. Mateusz krzyknął „Tato!”. – Wybiegłem z sypialni. Ela leżała na korytarzu przed garderobą chłopców.

Krzyknąłem do syna, by dzwonił na pogotowie, i natychmiast zacząłem ją reanimować – wspomina J. Osiak. Po przybyciu karetki, podaniu odpowiednich leków i czterech załączeniach defibrylatora, tj. dwudziestu paru minutach, serce pani Elżbiety na nowo zaczęło pracować. Kobieta została przewieziona do szpitala. „Tutaj kończy się moja pamięć szczegółowa. Odtąd zdarzenia dzieją się bez naszego udziału, jesteśmy tylko biernymi obserwatorami” – zapisał mąż i tata.

E. Osiak trafiła na oiom. Nawiązując do diagnozy, pan Jarosław nie ukrywa, że brzmiała ona najgorzej z możliwych – zatrzymanie akcji serca, prawdopodobnie w wyniku migotania komór. – Dwa lata wcześniej Ela miała komisję lekarską. Badający ją doktor stwierdził nadciśnienie i przepisał leki – wyjaśnia. – Niecałe dwa miesiące przed chorobą żona udała się do internisty, który nie zmienił leków, a jedynie ich dawkowanie. Wykonał też USG serca, a informację żony o skokach ciśnienia do dwustu skwitował stwierdzeniem: „Z tym można żyć…” (!).

Nawiązać kontakt

W jednym z blogowych wpisów J. Osiak nawiązuje do opartego na faktach filmu „Motyl i skafander” – obrazu traktującego o życiu mężczyzny po udarze mózgu – w stanie określanym „zespołem zamknięcia”, kiedy to pacjent zachowuje świadomość, jednak ze względu na paraliż niemal wszystkich mięśni nie jest w stanie się poruszać.

W przypadku bohatera filmowej historii jedynym sposobem porozumiewania się z otoczeniem pozostaje ruch powiek. „On i jego bliscy mieli to szczęście, że udało się im nawiązać kontakt. Nam, choć minęły już trzy lata – pisał przed rokiem – dopiero od niedawna wydaje się, że Ela zaczyna odpowiadać na próby nawiązania kontaktu”.

– Zachowanie naszej „Śpioszki” – jak żartobliwie, a zarazem z wielką miłością ją nazywamy – obecnie jest na poziomie ustabilizowanym. Spokojny nocny sen, dużo wypoczynku w dzień, zwłaszcza po ćwiczeniach rehabilitacyjnych… Także spożywanie posiłków dziś już nie sprawia większych kłopotów. Jednak aby to osiągnąć, trzeba było przejść wiele trudnych sytuacji i pokonać masę problemów, o istnieniu których wcześniej nie mieliśmy pojęcia – sygnalizuje J. Osiak.

Radość i nadzieja

Po kilku dniach pobytu pani Elżbiety w szpitalu rodzina dowiedziała się, że pacjentka powinna być rehabilitowana. Tyle że łatwiej o deklaracje, trudniej z realizacją… – Mimo zapewnień, że Ela będzie mieć dwie godziny ćwiczeń dziennie, wyegzekwowanie obiecanki graniczyło z cudem – panu Jarosławowi trudno ukryć gorycz. – Rehabilitant tłumaczył, że jest tylko on na cały szpital. Przy wypisie ze szpitala zaordynowano żonie aż dwadzieścia godzin rehabilitacji z NFZ, na które – jak się okazało po zarejestrowaniu zlecenia – miała szansę w… odległym o dziesięć miesięcy październiku.

E. Osiak znajdowała się w śpiączce… Mąż wyznaje, że przez prawie 50 lat nigdy nie przyszło mu go głowy, iż delikatne otwarcie się oka żony, a stało się to w dniu, gdy czuwał przy jej łóżku wraz z szóstką dzieci, może im sprawić tak wiele radości. Później drugie oko, reakcja na oczyszczenie gardła ze śluzu i pędzlowanie języka, aby zapobiec pleśniawkom – wskazując na oznaki świadomości, pan Jarosław potwierdza, że każdy kolejny dzień witany był z nadzieją, ale też nosił znamiona walki – choćby o dawkowane oszczędnie informacje na temat stanu zdrowia pacjentki.

Dzięki Bożej pomocy

12 lutego 2010 r. był ostatnim dniem pobytu pani Elżbiety w szpitalu. Jej powrotowi do domu – jak wspomina mąż – towarzyszyło westchnienie ulgi. – Sprowadziliśmy łóżko z regulowaną wysokością, różne maści, opatrunki przeciw odleżynom… – J. Osiak nie ukrywa, że początki „ery domowej” nie były proste. Żona cierpiała na infekcję dróg moczowych.

Podwyższona temperatura miała przełożenie na brak apetytu, w konsekwencji czego nastąpiło ogólne osłabienie organizmu. Nauka jedzenia – co akcentuje – trwała równo rok – do 12 lutego 2011 r., tj. dnia usunięcia sondy żołądkowej.
I tak „domowy ZOL” – opieka nad panią Elą w wydaniu najbliższych: męża i dzieci – zaczął powoli funkcjonować. „Brakowało już tylko rehabilitacji…” – sygnalizuje pan Jarosław. Na blogu relacjonuje starania o dostęp do fachowej pomocy, walkę o refundację lekarstw, wszelkie zmiany w leczeniu i każdy najdrobniejszy postęp… Internetowy dziennik-niecodziennik jest także swego rodzaju ukłonem wobec wspierających rodzinę przyjaciół, kolegów, sąsiadów, parafian – wszystkich ludzi dobrej woli – znanych z imienia i anonimowych.

– Jak przez to wszystko przeszliśmy, sam nie wiem. Chyba tylko dzięki Bożej pomocy – podsumowuje J. Osiak.

_______________________________________________________________

Świąteczna migawka

W pamięci Jarosława Osiaka przetrwał obraz przedświątecznej krzątaniny z czasów, kiedy pani Elżbieta była jeszcze zdrowa. Jak każda kobieta dwa tygodnie wcześniej zabierała się do sprzątania domu. Następnym punktem w programie było przygotowanie ciast, sałatek… W Wielki Piątek, po południu, w atmosferze ścisłego postu, miał miejsce finał kulinarnych bojów… Udział w nabożeństwie i powrót do domu o 22.00 – relacjonuje. „Wielka Sobota – przygotowywanie koszyczka ze święconką, adoracja Grobu Pańskiego. Niedzielna

Rezurekcja, kiedy nie pracowałem, całą rodziną, świąteczne śniadanie, wyjazd do rodziców, jak wszyscy to czynią. Zadziwiający jest fakt, że to wszystko, a właściwie tego brak, zauważamy, kiedy jest już za późno… Tego, co piękne, ciepłe i delikatne, jak rodzące się w wielkanocnym jajeczku życie, nie ogrzewamy i nie ochraniamy, a jeśli już, to zdecydowanie za mało – tak sobie myślę. Oby było dane jej w wielkanocny poranek usłyszeć dzwony, przejść w procesji, poczuć woń kadzidła. Z wiarą i nadzieją ufajmy, że Zmartwychwstały Chrystus da łaskę cudu obudzenia się ze snu wszystkim naszym „śpiochom” w rezurekcyjny poranek, by mogli zasiąść z rodzinami przy stole, dzieląc się tajemnicą odrodzenia” – pisze pan Jarosław.

_______________________________________________________________

Apel o pomoc!

Ela czuje to wszystko, co wokół niej się dzieje. Reaguje emocjonalnie na różne sytuacje dnia codziennego, nowe osoby pojawiające się w związku z rehabilitacją – podkreśla pan Jarosław. Wyjaśnia, że od listopada 2011 r. proces rehabilitacji został uzupełniony, a postęp w wyniku dodatkowych ćwiczeń jest ogromny.

Początkowo dwa przewroty przez prawe i lewe ramię oraz obrót głową w leżeniu na brzuchu zajmowały pani Elżbiecie prawie godzinę. Dziś takich ćwiczeń w ciągu godziny wykonuje – prawie samodzielnie – kilkadziesiąt. Począwszy od stycznia, dwa razy w tygodniu, E. Osiak odbywa też ćwiczenia logopedyczne, a efekty – co potwierdza mąż – stały się widoczne już po kilku sesjach.

Pan Jarosław nie ukrywa, że tak intensywna rehabilitacja możliwa jest tylko dzięki funduszom pozyskanym z darowizn dobrowolnych oraz 1% podatku. Zgromadzone środki w całości przeznaczone są bowiem na leczenie, rehabilitację oraz artykuły sanitarne i sprzęt rehabilitacyjny. Osobom, które zechciałyby wesprzeć rodzinę w walce o leczenie i rehabilitację Elżbiety Osiak, podajemy numer konta Caritas, na które można kierować wszelkie wpłaty:

CARITAS DIECEZJI SIEDLECKIEJ
KRS – 0000223111
koniecznie z dopiskiem: na leczenie i rehabilitację Elżbiety Osiak
nr konta bankowego 10 12402685 1111 0000 3656 2387

Agnieszka Warecka

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 14. 2014)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code