Wiadomości KAI

Pierwsza Komunia

Spread the love

ANALIZA

Pierwsza Komunia

– między imprezą a przeżyciem duchowym

Alina Petrowa-Wasilewicz

Co roku w maju przetacza się przez media temat Pierwszej Komunii Świętej. Redakcje zamieszczają opisy obyczajów, odnotowują trendy i mody, stroje, przyjęcia i prezenty. „Komunia jak mały ślub” – czytamy na dużym portalu. Jak zostanie przeżyta komunia św. dziecka – jako zanurzona w komercji impreza czy autentyczne przeżycie duchowe, zależy od katechezy Kościoła, która wymaga coraz większego wysiłku i mobilizacji księży, rodziców i katechetów.

Loczki, fale, białe limuzyny

„Także i w tym sezonie modne są fale, loczki i upięcia ozdobione spinkami i perełkami. U toruńskich fryzjerów również wykonamy odpowiednie fryzury” – informuje portal ogólnopolskiej gazety. Na portalach internetowych wyliczone są koszty związane z prezentami, przyjęciem i oprawą uroczystości. Podane są ceny (sukienka kosztuje nawet 600 zł, ale kupuje się dwie, bo po uroczystości w kościele dziewczynka zmienia kreację). Podaje się też stawki godzinowe za wynajęcie białej limuzyny, którą dziecko podjedzie do Kościoła. „Grand finale” – podsumowuje wszystkie przygotowania artykuł w dużej gazecie ogólnopolskiej. I radzi: „Dzień przed pierwszą komunią warto omówić z dzieckiem przebieg ceremonii w kościele. Odbieramy tort, kwiaty i wszystko, co przez tygodnie zamawialiśmy. Uf, nadchodzi dzień zero. Lekkie śniadanie, fryzjer, sesja fotograficzna i czas radosnego otwierania prezentów”.

– Byłem zszokowany, gdy czytałem te artykuły, mam wrażenie, że nie jest to opis rzeczywistości, a narzucanie przez media nowej mody zgodnie z zasadą: „Reklamuj, reklamuj, aż kupią” – mówi KAI ks. Piotr Sadkiewicz, proboszcz parafii Leśna na Żywiecczyźnie.

Jest to zrozumiałe, gdyż według szacunków „Dziennika Gazety Prawnej” sprzed dwóch lat rynek towarów i usług komunijnych wynosi 3 mld zł. W tym roku do pierwszej komunii przystąpi blisko 300 tys. dzieci – jest więc o co zawalczyć. Dziesiątki stron internetowych zawierają propozycje prezentów, pamiątek, ubrań, firm organizujących przyjęcia – dla restauracji to czas zwiększonych obrotów.

– Cały ten zgiełk przykrywa istotę wydarzenia – że jest to pierwsze spotkanie dziecka z żywym Bogiem, a nie rodzinna imprezka – mówi KAI ks. prof. Piotr Tomasik, koordynator Biura Programowania Katechezy przy KEP. Jego zdaniem nowa sytuacja jest poważnym wyzwaniem dla Kościoła, zadaniem na długie lata katechizacji i pracy z rodzicami.

Zmiany są widoczne gołym okiem

Ksiądz Ryszard Jurak, proboszcz parafii pw. Świętej Rodziny w Lublinie, który pracuje tu od 40 lat, odnotowuje zmiany, które ostatnio zachodzą we wspólnocie parafialnej. Jest coraz mniej dzieci – jeszcze w latach 90. do Pierwszej Komunii Świętej w ok. 14-tysięcznej parafii przystępowało nawet 800 dzieci, dziś jest ich najwyżej setka. Coraz więcej dzieci pochodzi z rozbitych rodzin, wiele wychowuje się w rodzinach niepełnych z powodu emigracji zarobkowej ojca. Zmieniają się zwyczaje – coraz częściej rodzice pytają rok wcześniej o termin pierwszokomunijnej Mszy św., gdyż muszą zawczasu zarezerwować restaurację. Coraz powszechniejsze jest organizowanie przyjęć w lokalu. No i prezenty. To prawdziwa sztuka wymyślić coś oryginalnego, bo dzieci mają w zasadzie wszystko – rowery, zegarki, komórki, komputery. Pismo Święte też mają. A przecież sytuacja materialna mieszkańców w jego parafii nie odbiega od średniej krajowej. – Chrzestni mają problem, co kupić, rodzice dają dzieciom wszystko i robią to kosztem wielu wyrzeczeń – mówi duchowny.

Wszystko zależy od rodziców

Rozmówcy KAI są zgodni – czy dziecko odkryje żywą wiarę, w ogromnym stopniu zależy od postawy rodziców. Od kilku lat ks. Sadkiewicz dostrzega polaryzację postaw – jest grupa obojętnych, dla których Pierwsza Komunia Święta to tradycja oraz „fajna impreza z prezentami”, której mało istotną częścią jest półtoragodzinna Msza św. Druga grupa parafian przeżywa przystąpienie dziecka do sakramentu jako autentyczne przeżycie duchowe. Ci pierwsi pojawiają się tylko z powodu otrzymania sakramentu, po czym znikają, a ich dzieci nie uczestniczą nawet w Białym Tygodniu. I są tacy, którzy regularnie praktykują, modlą się wspólnie w domach, podejmują wysiłek przekazania dziecku wiary. Te rodziny przychodzą co niedziela razem do kościoła, modlą się i przystępują do sakramentów. Proboszcz z Leśnej ocenia, że każda grupa liczy po 50 proc., choć być może zaczyna przeważać ta pierwsza. Jego zdaniem presja społeczności lokalnej już nie odgrywa takiej roli jak kiedyś. Także w wioskach już nie ma większego znaczenia, czy ktoś praktykuje, czy nie, ważna jest „moja własna opinia, odczucia, decyzje itd.”.

Przygotowanie do sakramentu obejmuje od dwóch do czterech konferencji dla rodziców w ciągu roku, tuż przed pierwszą komunią przewidziane jest spotkanie także z chrzestnymi. Proboszcz warszawskiej parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski ks. Marcin Jurak MIC zapewnia, że rodzice chętnie współpracują z księżmi w przygotowaniu dzieci do sakramentu. W parafii jest sześć spotkań ogólnych w ciągu roku oraz siódme, które polega na indywidualnej rozmowie księdza z rodzicami. – Parafianom podoba się, że u nas nie ma kartek do spowiedzi i tego typu formalności, stwarza to klimat zaufania. Spotkania z rodzicami są zaś nie tylko szansą na lepsze poznanie parafian, lecz także na ponowienie pytań o wiarę.

Duszpasterze potwierdzają, że obecnie dziecko, które nie jest posyłane do pierwszej komunii, to absolutny wyjątek. Zdarza się, że przychodzi rodzic trzy tygodnie przed uroczystością, „żeby zapisać dziecko do komunii”. Zdarza się, że to potomek wymusza na rodzicach przystąpienie do sakramentu. – Rodzice zrobią wszystko dla dziecka – stwierdza ks. Jurak z Warszawy.

Biskup Edward Dajczak dzieli się doświadczeniem z własnej diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Zdarza się, że rodzice gotowi są jedynie dostarczyć dziecko na zajęcia przygotowawcze. Ale podkreślają, że ich to nie obchodzi, i proszą, żeby ich nie angażować w cokolwiek. To jednak absolutne wyjątki, zdecydowana większość podejmuje współpracę. Zdarza się też obojętność – ojciec podwozi dziecko samochodem, ale sam nie zostaje.

Polarnik Marek Kamiński na swoim profilu na Twitterze napisał 30 kwietnia: „Moja córka Pola jutro przystępuje do Pierwszej Komunii Świętej. Dlatego ostatnie dni są temu całkowicie podporządkowane. To dla mnie okazja, by być bliżej Boga i Kościoła. Chciałem podarować córce osobisty i ponadczasowy prezent, niekoniecznie o wartości materialnej. I myślę, że mi się udało”. Taka postawa rodzica dobrze rokuje – dziecko otrzymuje jasny sygnał, jaka jest hierarchia wartości.

Nie poddać się trendowi

– Walka o duchowe przeżycie pierwszej komunii jest poważnym wyzwaniem dla Kościoła – mówi ks. prof. Piotr Tomasik z UKSW. Jego zdaniem konieczna jest katecheza skierowana do rodziców, ale też do rodziców chrzestnych.

Ksiądz Sadkiewicz z Żywiecczyzny opowiada, że sporo czasu zajęło mu przekonanie parafian, żeby ubierać dzieci w jednolite stroje. – Już od 10 lat nie ma u nas rewii mody – stwierdza. Obecnie rodzice zadowoleni są z tego rozwiązania – stroje szyte hurtowo są tańsze, poza tym dzieci z bogatszych rodzin nie przytłaczają biedniejszych rówieśników. – Ale to problem autorytetu. Obecnie księża przestają nim być. Gdyby problem był pokazany w jakimś serialu, byłoby znacznie łatwiej. Żeby rodzice posłuchali księdza, potrzeba wiele czasu i cierpliwości.

Apelowanie o umiar w wydatkach jest uzasadnione, choć nikt z rozmówców KAI nie słyszał o braniu kredytów z okazji pierwszej komunii. Nikt nie widział też białej limuzyny, o której piszą media. Ksiądz z dekanatu Konstancin-Jeziorna, w którym osiedliło się wiele najbogatszych osób w Polsce, też nie potwierdza tej informacji. – Bogate rodziny wydają o wiele więcej na uroczystość, księża mają wpływ na stroje i pamiątki otrzymane z okazji uroczystości. Co zrobią dziadkowie i chrzestni – nie wiadomo – mówi duchowny.

– Organizowanie przyjęć w restauracjach jest normą – stwierdza ks. Jurak z Warszawy. W tym roku tylko jedna rodzina w parafii organizuje obiad w domu. – To konieczność, warszawiacy wciąż mieszkają w klitkach, w których przy stole nie zmieści się nawet kilkanaście osób – tłumaczy ks. prof. Tomasik.

Lokale trzeba rezerwować z rocznym wyprzedzeniem. Zdarza się, że na jednej sali zbiera się nawet pięć grup uczestników uroczystości, przedzielonych parawanami – to warszawskie doświadczenia, o których słyszą duszpasterze.

Prezenty są kolejnym punktem newralgicznym i trzeba do tego dużej roztropności. – Zegarek za 200 zł – mówi KAI Marek Grabowski, badacz rynku. Jego syn Tomek dostanie go od chrzestnego pod koniec przyjęcia komunijnego, które odbędzie się w domu, w obecności ok. 15 osób, przeważnie rodziców z małymi dziećmi. Marek Grabowski nie rozumie ludzi, którzy zapożyczają się z tej okazji. Jego zdaniem każdy powinien zorganizować uroczystość na miarę możliwości.

– Apelujemy do rodziców i chrzestnych, żeby prezenty wręczać na zakończenie Białego Tygodnia – mówi ksiądz z dekanatu konstancińskiego.

– Staram się w ogóle nie mówić o prezentach – wyjaśnia swoją strategię katechetka z niewielkiego miasta z południowo-wschodniej Polski. W regionie jest zwyczaj obdarowania prezentem rzeczowym, np. aparatem fotograficznym oraz kopertą. Jej znajoma, która jest chrzestną, wyda ok. tysiąca złotych – kupi aparat fotograficzny, a 500 zł włoży do koperty. Po komunii jej uczniowie licytują się, kto dostał więcej pieniędzy. – Ja im mówię, że dla mnie jest to nieistotne. Ale muszą to być spore sumy, bo słyszę nieraz matki planujące, na co wydadzą zebrane sumy. Na przykład na meble, więc w kopertach musi być kilka tysięcy – dedukuje.

Ksiądz Jurak z Lublina odwraca sytuację: – Tłumaczę dzieciom, że z okazji komunii to one powinny kogoś obdarować. Gdy dzieci przychodzą do pierwszej spowiedzi, przynoszą prezenty dla biednych rówieśników – słodycze, zabawki, dary na misje. W Białym Tygodniu zawsze organizuję spotkanie z misjonarzem, chcemy, żeby sobie uświadomiły, że są w dobrej sytuacji, że jest wiele osób, którym należy pomóc.

Decyzja należy do ciebie

Dla wielu Pierwsza Komunia Święta jest fajerwerkiem, po jego zakończeniu wracają do dawnych przyzwyczajeń. Zarówno księża, jak i rodzice są świadomi, że to początek drogi. Wiele rodzin znika zaraz po Mszy św. dla pierwszokomunijnych dzieci. Do tych, co zostają, skierowane są specjalne działania. Proboszcz z Lublina stara się, żeby ksiądz, który przygotowywał dzieci do komunii, kontynuował z nimi pracę przynajmniej przez rok. Zostały zadzierzgnięte więzy, ludzie się już znają, duchowny zna dzieci i problemy rodzin. To bodziec, żeby kontynuować formację.

Ksiądz Jurak z Warszawy informuje, że pięć par rodziców, którzy uczestniczyli w przygotowaniach do sakramentu, przyłączyło się do kręgu Spotkań Małżeńskich. Chcą uczyć się, jak prowadzić dialog między sobą, jak wychowywać dzieci. Mają dobrą pracę, świetnie zarabiają, ale dostrzegają swoje braki i widzą, że wiara jest fundamentem, na którym chcą budować dalej. Dla rodziców czas przygotowań jest szansą do pogłębienia ich własnej wiary i należy podtrzymać z nimi więź.

Ksiądz Sadkiewicz stwierdza, że z grupy, która przeżywa Pierwszą Komunię Świętą głęboko, rekrutują się później ministranci, dziewczynki idą do Dzieci Maryi.

– Przekonuję rodziców, że dają dziecku to, co najważniejsze, że nawet po młodzieńczych buntach będą miały do czego wrócić – mówi ks. Ryszard Jurak z Lublina. – Dlatego zachęcam, żeby się razem modlili i czytali Pismo Święte – dodaje.

Proboszcz z dekanatu konstancińskiego dodaje: – Pan Jezus pokazał nam drogę. I mówi: decyzja należy do ciebie.

Alina Petrowa-Wasilewicz

Tekst pochodzi z Wiadomości KAI

Zaprenumeruj ekai-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code