Tygodnik "Echo Katolickie"

Patriotyzm nie musi być nudny

Spread the love

Patriotyzm nie musi być nudny

Ks. Paweł Siedlanowski

Największe gwiazdy intelektu, takie jak Doda czy Monika Richardson, opowiadają wzruszająco, jak się męczą w Polsce i jak bardzo chcą stąd wyjechać.

Inna celebrytka, która chlubi się, że nie odda Polsce ani jednej kropli krwi, bo samo męczenie się w „tym kraju” już jest z jej strony wystarczającym poświęceniem, zapowiada, że jeśli Polska znajdzie się kiedyś w niebezpieczeństwie, ona nie zamierza zostawać jakąś łączniczką czy sanitariuszką, tylko „po prostu stąd sp…a”.

W swoim myśleniu wydają się być kulturowo blisko pierwszego kibica Rzeczypospolitej, który wyznał swego czasu, iż „polskość to nienormalność i garb”. Dziś tym „garbem” zarządza.
Przy okazji 94 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości powraca kwestia, jak świętować tego typu uroczystości, aby nie wiało nudą. Jak wyjść poza schematyczne akademie, gadające głowy i pompatyczność, którą mało już kto dziś rozumie. „Bez sensu jest oczekiwać zmiany, a zarazem robić wszystko, jak dotychczas” – mówił Einstein.

Brak kreatywności i przekonanie, że „tak być musi”, skutkuje tym, że nośne stają się hasła środowisk lewicowych, dla których „miłość do ojczyzny” jest totalną abstrakcją, zupełnie bezsensowną, a co najważniejsze – zagrażającą wizji nowoczesnego społeczeństwa. Ludzie ośmielający się twierdzić inaczej są traktowani jak leśni dziadkowie, którzy stracili kontakt z rzeczywistością i muszą wymrzeć, aby oczyścić „atmosferę”.

Żałobnicy i nudziarze

„Hard patriotyzm jak powietrza potrzebuje poczucia zniewolenia i walki. Słowo „patriotyzm” kojarzy się z agresją lub ze śmiertelną nudą – wyznała Magdalena Środa na łamach tygodnika „Wprost”. – Największymi „hard” patriotami są w Polsce kibice klubów piłkarskich. Starają się im dorównać członkowie innych klubów, na przykład „Dziennika Polskiego” oraz klubu żałobników z Krakowskiego Przedmieścia […] Bo „hard” patriotyzm jak powietrza potrzebuje poczucia zniewolenia (przez obce nacje, ewentualnie przez wrogi klub parlamentarny lub piłkarski), a także walki, niepomny na to, że nasze tradycje w tym względzie nie są najlepsze (więcej przegrywaliśmy niż wygrywaliśmy)”.

Przytaczam obszerny fragment tekstu, ponieważ jest on typowy dla sposobu myślenia wcale niemałej grupy Polaków „zaczadzonych” lewicową nowomową. I nieprawdziwy, jak intencje osób w taki sposób go definiujących. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że wersja „soft” patriotyzmu dla wspomnianych wyżej grup jest do przyjęcia. Nie! „Nie zawiera agresji, jest za to banalna, ckliwa i nudna jak flaki z olejem.

Młodych ludzi nie pociągnie” – dopowiada pani profesor. Co zatem może ich pociągnąć? „W Turcji nikt nie okaże dumy z imperializmu otomańskich walecznych przodków, lecz raczej będzie zachwalał nowoczesną, laicką republikę stworzoną przez Atatürka […] Francuzi bardziej dumni są z republiki, świeckości państwa, praworządności i innych cnót obywatelskich niż z wojen Napoleona […] Amerykanie cieszą się przede wszystkim „nowym obywatelstwem” czy polityczną więzią, która powstała wśród różnych narodów przybyłych na Nowy Kontynent”.

Pomijając oczywiste przekłamania pani Środy, selektywność w doborze ilustracji, uderza złowrogie nastawienie do historii całego jej środowiska. Traktowana jest jako balast, niepotrzebna martyrologia, a przede wszystkim zagrożenie dla wizji kosmopolitycznego, wyzwolonego z religii tradycji społeczeństwa, które od lat z maniakalnym uporem (pomimo porażek i kompromitacji) lewica próbuje budować.

Lawinowy przyrost osób traktujących „ten kraj” jako zło konieczne pokazuje, że idee są lotne. I podobnie jak kiedyś socrealizm fascynował poetów i pisarzy, dziś także znajdują posłuch.

Polskaaa biało-czerwonaa!

Jest jednak coś, co pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość. I nie chodzi o typową polską przekorę. Flagi powiewające coraz częściej w oknach tzw. zwyczajnych Polaków to nie bezkrytyczne naśladowanie amerykańskich wzorców (mąż mojej znajomej, emerytowany oficer marines, nawet gdy w telewizji przed meczem baseballa grany jest hymn, wstaje).

Podobnie – niepowtarzalna atmosfera meczów polskiej reprezentacji, setki tysięcy osób każdego roku odwiedzających Muzeum Powstania Warszawskiego, uczestniczących z całymi rodzinami w Marszu Niepodległości. To nie szukanie emocji czy tylko „narodowa fiesta”. Chodzi o wewnętrzną intuicję, która każe szukać poczucia wspólnoty narodowej głębiej niż perspektywa pełnej michy i pamięć ograniczająca się do sloganu „wybierzmy przyszłość”.

Jak zatem dziś mówić o Polsce, miłości do ojczyzny, aby nie nudzić? W którą strunę polskiej duszy uderzyć, aby zagrała pięknie, bez fałszywych tonów?

Faktem jest, że inaczej rozumieją wartość ojczyzny ci, którzy latami musieli zmagać się o jej wolność, inaczej pokolenia niepamiętające koszmaru totalitaryzmów. Kwestią otwartą jest wypracowanie nowego sposobu mówienia o przeszłości, a przede wszystkim podjęcie trudu wychowania w kręgu zasad ujętych w triadę Bóg – Honor – Ojczyzna. Dla wielu okazuje się zbyt pompatyczna, ogólna, aby mogła realnie wpływać na życiowe wybory. Konieczny jest zatem punkt zaczepienia, który ją urealni i zwiąże z konkretnym człowiekiem.

Rodzina rodzin

„Pojęcie «ojczyzna» rozwija się w bezpośredniej bliskości pojęcia «rodzina» – poniekąd jedno w obrębie drugiego – pisał w liście do młodych całego świata „Parati semper”, wydanym z okazji Światowych Dni Młodzieży, bł. Jan Paweł II. – Stopniowo też, odczuwając tę więź społeczną, która jest szersza od więzi rodzinnej, zaczynacie także uczestniczyć w odpowiedzialności za wspólne dobro owej większej «rodziny», która jest ziemską «ojczyzną» każdego i każdej spośród was”.

Wydaje się, że słowa papieża w bardzo precyzyjny sposób odnoszą nas do wcześniej postawionej kwestii. Najpierw trzeba odkryć wartość najbliższej sobie rzeczywistości, poczuć jej „ciężar gatunkowy”, aby móc ją ulokować w szerszym kontekście. Dlatego kryzys poczucia przynależności do wspólnoty narodowej jest ściśle powiązany z kryzysem rodziny. Nierealne jest zbudowanie więzi z kimś żyjącym kilkaset kilometrów dalej, jeśli brakuje poczucia wspólnoty z żyjącymi najbliżej: w tym samym mieście, miejscowości, regionie.

Aby czuć się wewnętrznie związanym z historią państwa, którego jest się obywatelem, w pierwszej kolejności trzeba poznać dzieje swojej małej ojczyzny, uszanować mogiły, które znaczą jej przeszłość, zidentyfikować się z jej losem. Poczuć solidarną więź z pokoleniami, które żyjąc na tej ziemi, przelewali za nią krew, odsiadywali długoletnie wyroki, zwyciężali. Wreszcie: aby włączyć się w działania, mające na celu budowanie pomyślności państwa, trzeba najpierw zatroszczyć się o dolę tych, których mija się codzienne, zadbać o sprawy tak prozaiczne, jak czyste place i ulice, wyrwać się z obojętności, marazmu i porzucić konformistyczne przekonanie, że inni mają zadbać o mnie.

Odpowiedzialność moralna

„Pocałunek złożony na ziemi polskiej ma dla mnie sens szczególny. Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki – albowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską […]. Polska jest matką szczególną. Niełatwe są jej dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Jest matką, która wiele przecierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do miłości szczególnej” – mówił bł. Jan Paweł II na lotnisku Okęcie 16 czerwca 1983 r.

Ojciec Święty zwrócił uwagę na coś, co często umyka nam w rachunkach sumienia i katechezie: być Polakiem, szanować swoją ojczyznę, modlić się za nią – to obowiązek wynikający z Dekalogu. „Jeśli pytamy o miejsce patriotyzmu w Dekalogu, to odpowiedź jest jednoznaczna: wchodzi on w zakres czwartego przykazania, które zobowiązuje nas, aby czcić ojca i matkę. Jest to ten rodzaj odniesienia, który język łaciński wyraża terminem pietas, podkreślając wymiar religijny, jaki kryje się w szacunku i czci należnym rodzicom.

Mamy czcić rodziców, gdyż oni reprezentują wobec nas Boga Stwórcę. Dając nam życie, uczestniczą w tajemnicy stworzenia, a przez to zasługują na cześć podobną do tej, jaką oddajemy Bogu Stwórcy. Patriotyzm zawiera w sobie taką właśnie postawę wewnętrzną w odniesieniu do ojczyzny, która dla każdego prawdziwie jest matką. To dziedzictwo duchowe, którym ojczyzna nas obdarza, dociera do nas poprzez ojca i matkę i gruntuje w nas obowiązek owej pietas” (Jan Paweł II, „Pamięć i tożsamość”).

Bardzo mocne słowa. Papież przypomniał coś, co w istocie od wieków było przez Kościół w Polsce konsekwentnie realizowane. Być może bez tej świadomości Polska nie przetrwałaby próby dziejów. Czy przetrwa kolejne?
Czas pokaże.

Ks. Paweł Siedlanowski

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 45. 2012)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code