Miesięcznik "Tryby"

Olimpiada sportów

Spread the love

Olimpiada sportów

Michał Chudziński

Igrzyska olimpijskie i paraolimpijskie zakończone. Większość sportowych dyscyplin w społecznej świadomości odchodzi właśnie w zapomnienie. Do ramówki mediów powraca stały skład, czyli piłka nożna, siatkówka, skoki narciarskie, itd. Mimo że podczas igrzysk Polacy wiernie i liczebnie (nawet do 6 mln widzów) oglądali występy rodaków we wszystkich dyscyplinach sportu. Może warto nie poprzestawać na olimpiadzie i nadal śledzić losy Polaków w różnych rodzajach sportu? Albo taki sport samemu zacząć uprawiać?

Taka jest właśnie geneza tego działu, który na stałe zagości na łamach „Trybów”. W ciągu całego roku przedstawiać będę dyscypliny znane większości tylko z olimpiady, a które warte są większego zainteresowania. Przyjrzę się im z perspektywy osoby rozpoczynającej trenowanie. Gotowa recepta na ciekawsze życie dla znudzonych wykładami.

Sztuka fechtunku

Brzmi orientalnie, ale jest to tradycyjna nazwa szermierki. Właśnie od tej dyscypliny zaczniemy podróż w olimpiadę sportów. Trochę przekornie, bowiem to właśnie w tej dyscyplinie z Polski nie przywieźli Londynu żadnego krążka (pierwszy raz od 1976 r.). Szermierka ma długą historię, jest jednym z czterech rodzajów sportu, które były do tej pory rozgrywane na wszystkich nowożytnych igrzyskach olimpijskich. Jest sztuką walki bronią białą, rozgrywaną w trzech różnych konkurencjach: szabla, szpada i floret. Różnią się one rodzajem broni oraz wielkością pola punktowanych trafień przeciwnika. Walki rozgrywane są zarówno indywidualnie, jak i w trzyosobowych drużynach.

Nie tylko teoria

Szermierka, nazywana z angielska także fencingiem, wygląda w telewizji bardzo przyjaźnie dla oka. Wydaje się być przyjemnym i lekkim sportem, ale jak się okazuje – tylko w teorii. Aby to sprawdzić, postanowiłem wybrać się na trening szermierzy oraz wcielić się w rolę osoby chcącej zacząć uprawiać ten sport.

KKS

Najbliższym okazał się Krakowski Klub Szermierzy (). W Krakowie działają jeszcze 3 inne kluby, Warszawa może poszczycić się aż 18 ośrodkami szermierki. W całej Polsce szermierkę można uprawiać w ponad 70 miejscach. Adresy i namiary łatwo odnaleźć w Internecie. W Krakowie wspomniany klub trenuje w budynku Gimnazjum nr 9 przy ul. Kazimierza Odnowiciela. Treningi odbywają się popołudniami i wieczorami.

Szermierka życiowo

Na początku, w charakterze widza, zawitałem na treningu grupy seniorów, trenującej codziennie już od kilku, a nawet kilkunastu lat. Są to zawodnicy, którzy swoje życie poświęcili szermierce, zaczynając ją uprawiać systematycznie od wczesnych lat dziecięcych. W tym gronie odnalazłem m.in. aktualną Mistrzynię Polski Renatę Knapik. Aby odnosić sukcesy takie jak ona, dla mnie (i wszystkich czytających ten artykuł) jest już za późno. Nasi rodzice niestety zdecydowali, że nie zostaniemy szermierzami.

Wersja rekreacyjna

Całe szczęście, działacze tego klubu, jak i wielu innych, pomyśleli o takich jak ja, pragnących rozpocząć przygodę z tym sportem już grubo po dwudziestce. W KKS istnieją dwie grupy rekreacyjne, do której zapisać może się każdy. Właśnie w takim treningu wziąłem udział. Tym razem czynnie, jako kandydat na wojownika szermierki.

Szpada w dłoń!

Nie od razu. Trening rozpoczął się od niemal 30-minutowej rozgrzewki. Stosunkowo intensywnej, a kilku dyscyplin sportu w życiu próbowałem. Spodziewałem się zdecydowanie lżejszej. Kilkanaście biegowych okrążeń sali, rozciąganie i inne ćwiczenia pozwoliły się dobrze rozgrzać. Następnie przyszła pora na ćwiczenia szermierczych kroków i postawy. Nogi odpowiednio ustawione, ugięte w kolanach i specyficzne kroki. Otrzymałem woreczek na głowę, tenisową piłkę do podrzucania prawą ręką, a nogami wykonywać miałem dwa kroczki szermiercze w przód, jeden w tył, dwa w przód, jeden w tył itd. I tak się nieźle naskakałem w tej śmiesznej pozycji. Ale nie mogło być inaczej, bo praca nóg jest w tej dyscyplinie niezwykle istotna.

No nareszcie!

Po serii szermierczych ćwiczeń „na sucho” udałem się z grupą na wycieczkę do składu broni. Jak każdy zawodnik, dobrałem sobie pasującą maskę, rękaw, szermierczą bluzę, rękawicę, szpadę i tajemniczy kabelek. (Wszystko to oraz dwa treningi tygodniowo gwarantuje klub za 80 zł miesięcznie.) Ubranie się w te elementy nie odbyło się bez pomocy trenera, zwłaszcza kabelka, który służy do połączenia linki z bronią, aby trafienia były odpowiednio sygnalizowane na tablicy. Zanim rozpocząłem walkę, musiałem jeszcze nauczyć się ukłonu szermierczego, na który składa się krótka seria ruchów. Teraz już mogłem podpiąć się do kabelka i ubrać maskę.

Pierwszy pojedynek

Jako przeciwnik przypadł mi Jakub – student Uniwersytetu Rolniczego, który miał identyczny staż jak ja – 60 minut. Pierwszych kilka uderzeń było bardzo ciekawych i przyjemnych. Po chwili jednak odczuć można było narastające zmęczenie i zalewający ciało pot. A walczyć trzeba do 15 trafionych uderzeń! Sama szabla nie jest ciężka – waży około 770 g, ale konieczność ciągłego ruchu dawała o sobie znać. Ostatecznie, resztkami sił uległem jednym trafieniem. Walka była jednak przyjemnością. Każde trafienie dawało mnóstwo satysfakcji, choć nie przychodziło łatwo. Jako nagrodę za porażkę otrzymałem upragniony odpoczynek, a moje miejsce na planszy przeciwko Jakubowi zajęła inna osoba.
Uff…

Greczynka

Drugi pojedynek stoczyłem z bardziej doświadczoną zawodniczką – córką kryzysowego kraju. Joanna trenuje szermierkę trzeci rok, a zaczynała w Belgii, gdzie na uniwersytecie odbywały się treningi. Obecnie pracuje w jednej z korporacji tytoniowych w Krakowie i kontynuuje swoją szermierczą pasję. Nie przesadzając, w trakcie tego meczu pot zalewał mnie bez końca. Zupełnie nowym doznaniem było uczucie słonego potu zalewającego oczy, mając maskę na głowie. Ale przecież rycerz w czasie walki nie zdejmuje przyłbicy. Greczynka wypunktowała mnie bezlitośnie 15:0, a ja pozostałem ze szczypiącymi oczami i siniakiem na żebrach. Sport uczy pokory.

Sport siłowy

Następnie, ze zmiennym szczęściem stoczyłem jeszcze dwa pojedynki. Każdy coraz wolniej i bardziej ociężale. Skakanie na nogach, uniki, wypady nie miały końca – aż brakowało tchu. Teraz było jasne, dlaczego taka a nie inna rozgrzewka. Sport walki to jednak sport walki. Dopiero systematyczna praca przynosi rezultaty. Doskonały detox dla organizmu, siłownia dla facetów i dieta-cud dla pań w jednym. W tym miejscu muszę wyrazić wyrazy uznania dla wszystkich szermierzy – za hektolitry wylanego potu. Ja do nich dziś dolałem swój litr. Ale było warto – i chyba tu jeszcze kiedyś wrócę. Polecam każdemu to wyzwanie!

Michał Chudziński

Teksty pochodzą z miesięcznika “Tryby. Katolicki miesięcznik studencki” nr
7(16)/2012

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code