Tygodnik "Echo Katolickie"

Łaska synodu

Spread the love

Łaska synodu

Ks. Piotr Sawczuk

Czekamy na rozpoczęcie II Synodu Diecezji Siedleckiej. Jak wiemy, ma ono nastąpić w niedzielę, 10 czerwca 2012 r. Wiążemy z tym dziełem wielkie nadzieje. Ale czym właściwie jest synod diecezjalny?

Termin „synod” wywodzi się z j. greckiego i powstał w wyniku połączenia przedrostka syn- (razem z, wspólnie) i rzeczownika hodόs (droga). Oznacza więc „zejście się”, „wspólne kroczenie”, „wspólną drogę”. Synod diecezjalny jest pomyślany jako narzędzie schodzenia się na wspólną drogę biskupa i wiernych, a ostatecznie schodzenia się dróg ludzkich z drogą Bożą.

Trochę historii

Świadectwa działalności synodalnej w diecezjach sięgają pierwszych wieków Kościoła. Przyjmuje się, że na Zachodzie pierwszy taki synod zwołał bp Aunariusz z Auxerre, pod koniec VI w. Postanowił, że w jego diecezji synody będą odbywały się co roku. A były i takie diecezje, gdzie zwoływano je nawet co pół roku. Dyscyplinę ujednolicił w odniesieniu do całego Kościoła Sobór w Bazylei, który w 1433 r. wydał normę nakazującą biskupom zwoływanie synodów przynajmniej raz w roku.

Oczywiście, jak możemy się domyślać, ówczesne synody wyglądały inaczej niż obecne. Przede wszystkim kiedyś biskup zwoływał wyłącznie osoby duchowne, a cały synod trwał najwyżej kilka dni. Przeważnie odbywał się w kościele katedralnym, a sposób jego odprawiania był szczegółowo określony w Pontyfikale Rzymskim. Na synodzie dyskutowano, stanowiono prawo, ale także załatwiano bieżące sprawy administracyjne czy dyscyplinarne – trochę był on podobny do dzisiejszych konferencji rejonowych księży proboszczów.

Od strony prawnej ważnym zadaniem synodów diecezjalnych było przeniesienie postanowień synodów metropolitalnych na grunt diecezji. Dokładano przy tym starań, aby dokumenty synodalne miały jak najlepsze przełożenie na życie. Były one niekiedy redagowane w formie bardziej obszernej, z częścią teologiczną i jurydyczną, a potem służyły duchownym jako swego rodzaju podręcznik duszpasterski.

Synody postrzegano jako sposób na jaśniejsze wyłożenie wiary i przeprowadzenie potrzebnych zmian w Kościele. Uwidoczniło się to po reformacji.

Ze szczególnie intensywnej działalności synodalnej w tym okresie zasłynął biskup Mediolanu św. Karol Boromeusz i biskup Genewy św. Franciszek Salezy, którzy przeprowadzili w swoich diecezjach po kilkanaście synodów. Od XVII w. następuje jednak spadek aktywności synodalnej. Przyczyn tego stanu rzeczy trzeba dopatrywać się nie tylko w czynnikach wewnątrzkościelnych, ale także w występujących w Europie prądach oświeceniowych, które budziły słuszne obawy o wykorzystanie synodów na szkodę Kościoła.

Rzeczywiście pojawiały się próby „organizowania” Kościoła według idei oświeceniowych – właśnie za pośrednictwem synodów diecezjalnych. Wiek XIX to okres niemal całkowitego zaniku synodów. Do ożywienia działalności nieco przyczynił się Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r., ale spojrzał realistycznie i obniżył częstotliwość ich zwoływania do dziesięciu lat.

Od początku synody dawały okazję do dwustronnej komunikacji. Biskupi przekazywali stanowisko Stolicy Apostolskiej i synodów metropolitalnych, co miało nieocenione znaczenie dla obrony czystości wiary i zachowania jedności Kościoła w okresie szerzących się herezji, ale mieli również okazję wysłuchać opinii wypowiadanych przez duszpasterzy, praktyków, znających realia życia wiernych. To z kolei było bardzo przydatne dla polepszenia skuteczności chrześcijańskiego przekazu wiary.

Synody diecezjalne po Soborze Watykańskim II

W dokumentach soboru nie została poruszona tematyka synodów diecezjalnych. Jedynie dekret o pasterskich zadaniach biskupów wspomina ogólnie: „Sobór wyraża życzenie, by czcigodne instytucje soborów i synodów nabrały nowej mocy” (DB 36). Zasługa soboru nie leży w konkretnych wskazaniach, ale w dokonanej reorientacji patrzenia na Kościół.

Było to patrzenie duszpasterskie. Taki charakter miał sobór i taki charakter zaczęto nadawać różnym lokalnym inicjatywom (wśród nich także synodom diecezjalnym), które stawiały sobie za cel wprowadzenie w życie jego postanowień. Oczywiście „pastoralny” to taki, który nie ma akcentów politycznych i ideologicznych, jak podkreślał biskup katowicki H. Bednorz, rozpoczynając u siebie synod w 1972 r. Ale oczywiście brak takich akcentów nie wystarczy.

Dostrzeżono potrzebę zaproszenia wiernych świeckich do prac synodalnych, rozumiejąc, że owocność synodu zależy w dużej mierze od ich zaangażowania. Można powiedzieć, że udało się to podczas synodu archidiecezji krakowskiej, rozpoczętego przez kard. K. Wojtyłę, a zakończonym już po wyborze na Stolicę Piotrową. Działało tam ok. 500 tzw. zespołów studyjnych, złożonych w przeważającej liczbie z osób świeckich. Poza tym synod krakowski trwał kilka lat (1972-1979) i nie polegał tylko na formułowaniu przepisów prawnych, ale na oddolnych spotkaniach, uczeniu się Kościoła, dialogu i modlitwie.

Kard. Wojtyła powiedział, że „droga jest poniekąd ważniejsza od dokumentów. Od dawna myślę, że dokumenty można by zrobić nawet lepsze, niż te, które my zrobimy (…). Można by zrobić o wiele krótszą drogą. Ale to nie jest ważne, ważna jest droga, jaką do tych dokumentów się dochodzi”.
Obecny Kodeks Prawa Kanonicznego (z 1983 r.) w kan. 460 określa synod jako „zebranie wybranych kapłanów oraz innych wiernych Kościoła partykularnego, którzy dla dobra całej wspólnoty diecezjalnej świadczą pomoc biskupowi”. Kodeks w kilku przepisach rysuje zręby tej instytucji.

Warto wspomnieć, że więcej szczegółów na temat synodów zawiera specjalna instrukcja Kongregacji ds. Biskupów z 1997 r. Zarówno Kodeks, jak i instrukcja podkreślają pierwszorzędną rolę biskupa diecezjalnego, który synod zwołuje, określa kwestie do dyskusji, przewodniczy sesjom i ostatecznie podpisuje statuty. Uczestnicy synodu mają tylko głos doradczy. Tym niemniej nie zwołuje się ich jedynie po to, by przyjęli do wiadomości to, co biskup im oznajmi.

Synod powinien być okazją do ukazania wspólnoty (communio) Kościoła partykularnego, jej zatroskania i apostolskiej zdolności. Ogromnie ważna jest możliwość wyrażenia swego zdania, skonfrontowania go z nauczaniem Kościoła, ale również z opiniami innych uczestników synodu. Tyle że na końcu decyzję podejmuje biskup. Nie ma w tym niczego dziwnego, bo taka jest jego rola w diecezji, taką ma zleconą władzę i taką podjął odpowiedzialność.

Synod w diecezji siedleckiej

Diecezja nasza czeka na synod już długo. Pierwszy i jedyny odbył się w 1923 r. W okresie pasterzowania bp. Jana Mazura próby były podejmowane dwukrotnie i za każdym razem nie udawało się przeprowadzić synodu do końca. Obecny biskup siedlecki Zbigniew Kiernikowski już dziesięć lat temu, na samym początku swojej posługi biskupiej, zadeklarował wolę zwołania synodu.

Po kilkuletnim okresie zapoznawania się z problemami diecezji, podjął w tym kierunku konkretne kroki przewidziane przez prawo kanoniczne. „Echo Katolickie” śledzi pilnie dotychczasowe działania, więc nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły. W każdym razie jest już data inauguracji, jest komisja główna, a w najbliższych dniach będą powołane komisje mające się zajmować poszczególnymi dziedzinami życia diecezjalnego, będą określone w specjalnym dokumencie obszary pracy (Instrumentum laboris). Możemy zaczynać.

Trzeba podkreślić, że wśród prawnych członków synodu będą duchowni, osoby konsekrowane oraz świeccy. W sumie uczestnikami II Synodu Diecezji Siedleckiej będzie nieco ponad 200 osób. Wiele z nich będzie pracowało we wspomnianych komisjach. Cała ta grupa członków synodu będzie zaś co jakiś czas zwoływana na sesje plenarne.

Tam, oprócz udziału w części liturgicznej, będą oni zapoznawać się z materiałami wypracowanymi w komisjach, dyskutować nad nimi i w końcu głosować. Taki będzie synodalny modus procedendi, zmierzający do stworzenia dokumentów końcowych. Zgodnie z obecnymi planami, synod potrwa kilka lat, a jego zakończenie ma się zbiegać ze świętowaniem 200 rocznicy istnienia diecezji siedleckiej.

To, co napisałem powyżej o organizacji i sposobie pracy, odnosi się do tzw. synodu właściwego. Raz jeszcze wypada tu jednak podkreślić, że wielką wagę ma drugi wymiar synodu, duszpasterski. Tutaj miarą „sukcesu” będzie skala, w jakiej uda się zaprosić do prac synodalnych szerokie kręgi diecezjan.

Zasadniczą formą ich zaangażowania ma być praca w zespołach synodalnych (parafialnych i ponadparafialnych). Nie ma tu żadnych limitów; im więcej osób zechce się włączyć, tym lepiej. Podejmowane prace synodu powierzamy Duchowi Świętemu, bo to Jego mocą żyje i rozwija się Kościół Chrystusowy. Obyśmy pozwolili Mu się poprowadzić i wykorzystali darowaną szansę.

Ks. Piotr Sawczuk

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 22. 2012)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code