Tygodnik "Echo Katolickie"

Zaproszenie do muzeum

Spread the love

Zaproszenie do muzeum

Monika Lipińska

Chociaż muzea to instytucje niekomercyjne, również muszą zabiegać o klientów. A ponieważ ze statystyk wynika, że zaledwie połowa Polaków odwiedza placówki związane z kulturą, większość z nas po prostu nie zna oferty najbliższych muzeów. W naszym kraju działa blisko 800 takich placówek.

Zbiory to skarb muzeów. Dlatego przypisane im zadania: przechowywanie przedmiotów zabytkowych, ich konserwacja, udostępnianie do celów naukowych, badawczych czy nawet zwykłego szkolnego referatu, pozostają niezmienne. Do tego obliguje Ustawa o muzeach. Jej zapisy mówią poza tym o szeroko pojętej działalności naukowej i popularyzatorskiej, wydawaniu publikacji czy organizowaniu wystaw.

Kto chodzi do muzeum?

Można spotkać się z opinią, że „klienci” tych placówek to ludzie świadomi swoich oczekiwań. Kiedy odwiedziłam Muzeum Regionalne w Siedlcach, dwoje ludzi dopytywało o informacje o Adolfie Ganiewskim (Gancwolu). Przyszli tu, bo informacje o pasjonacie fotografii znaleźli przypadkiem na tablicy wmurowanej w kamienicy na ul. Sienkiewicza. Odwiedzający Muzeum Diecezjalne w Siedlcach na wstępie pytają o el Greca, a do Muzeum Południowego Podlasia w Białej Podlaskiej ciągną pasjonaci ikon, których jest tutaj około 1500, albo malarstwa Bazylego Albiczuka. – Każde muzeum ma swoją wizytówkę – stwierdza Małgorzata Nikolska, od sześciu lat kierująca bialskim muzeum. Z drugiej strony – ta swego rodzaju „łatka” dowodzi, jak niewiele wiemy o tym, co w muzeum można zobaczyć ponad to.

Ruch w muzeum

Najwięcej widzów przyciągają wernisaże. Mówi się, że właśnie wystawy czasowe – ich ilość i jakość – są takim motorem napędowym, ale też świadczą o kondycji danego muzeum. – Staramy się urozmaicać ofertę wystawienniczą z myślą o różnych grupach i kręgach odbiorców, począwszy od koneserów sztuki, po tych, którzy są mniej z nią obeznani, a chcą po prostu zobaczyć coś z wyższej półki na miejscu, w swoim mieście – mówi M. Nikolska. Muzeum Południowego Podlasia rocznie organizuje około dziesięciu wystaw, z czego dwie w Oddziale Historyczno-Martyrologicznym. Muzeum Regionalne w Siedlcach rocznie otwiera ich 20 (oprócz tych prezentowanych w oddziałach: Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince oraz Muzeum Pożarnictwa w Kotuniu). Sławomir Kordaczuk, zastępca dyrektora, przyznaje, że na część próśb o zorganizowanie wystawy autorskiej dyrekcja musi przesuwać wystawy w czasie.

Przyciągnąć widza

Zabiegi o odbiorcę nie mają wiele wspólnego z zarabianiem. – Wpływy ze sprzedaży biletów nie są w naszym przypadku znaczącą sumą. Wielkie muzea rezydencjonalne, jak zamek w Malborku, Zamek Królewski w Warszawie czy Pszczynie, owszem – stwierdza S. Kordaczuk. – Musimy dbać o to, by oferta dla zwiedzających była cały czas bogata i zróżnicowana. Tylko wtedy zapewnimy sobie większą frekwencję – dodaje. Służą jej także inne formy zaznajamiania z tym, co proponują muzea: Noce Muzeów, organizowane 19 maja, bezpłatne niedziele czy cała gama zajęć dla dzieci i młodzieży: warsztaty plastyczne, garncarskie, tkackie, wykonywanie prac związanych z rokiem obrzędowym, jak pisanki, stroiki świąteczne, spotkania plenerowe, konkursy.

Przez Muzeum Regionalnym w Łukowie w dwa tygodnie przed tegoroczną Wielkanocną przewinęło się 800 osób – uczestników takich spotkań. – Musieliśmy ściągnąć posiłki. Z pomocą naszej kadrze przyszły twórczynie ludowe – przyznaje Grzegorz Osial. Edukacja jest tym, co robi się niejako przy okazji. – Kleimy z dziećmi modele samolotów, opowiadając o historii Białej Podlaskiej. Także o fabryce samolotów, która tutaj kiedyś działała – mówi. M. Nikolska. S. Kordaczuk podaje przykład prelekcji połączonych z pokazem. – 17 września 2010 r. w Siemiatyczach na dwóch spotkaniach, w których łącznie wzięło udział 400 uczniów, mówiłem o akcji V-1, V-2 na Podlasiu. Przybliżyłem tematykę nieznaną szerzej i pobieżnie traktowaną w szkołach, pokazałem przeźrocza. Nie sądzę, żeby wszystkim, którzy chcieliby obejrzeć największą w Polsce kolekcję elementów rakiet balistycznych V-2, udało się przyjechać do Siedlec na taką lekcję historii. To muzeum czasami musi pojechać do widza – stwierdza.

Zaznacza przy tym, że „najtrudniejszym” – najrzadziej goszczącym w muzealnych murach widzem są… studenci. Satysfakcjonujące byłoby, gdyby przynajmniej 10% tych, którzy uczą się w Siedlcach, bywało u nas. Wówczas ogólna frekwencja także by się znacznie poprawiła. M. Nikolska potwierdza, że ta kategoria młodego widza jest najbardziej wymagająca. Dużo zależy od tematu wystawy. Ta zatytułowana „Re:interpretacje. Idee z odzysku”, łącząca kilka ważnych dla młodego pokolenia haseł, jak ekologia i tradycja, organizowana w Białej Podlaskiej, faktycznie cieszyła się sporym „wzięciem”. Tworzeniu społeczności osób sympatyzujących z muzeami służą ich strona internetowa czy obecność na Facebooku.

Nowocześnie o historii

Podpytywani o trendy w muzealnictwie, moi rozmówcy przyznają, że podstawowa forma pracy muzeów – zachowanie dziedzictwa naszych przodków – powinna być kontynuowana. – Chodzi o to, żeby młodzież szkolna na danym terenie mogła uczyć się historii i nabywać cech własnej tożsamości na podstawie kontaktu z obiektami wytworzonymi na danym terenie, w małej ojczyźnie. W związku z czym wszystkie obiekty zabytkowe pozyskane z danego terenu powinny być przechowywane w najbliższym muzeum regionalnym – podkreśla S. Kordaczuk. Pytanie natomiast, czy nasze muzea powinny i mogą wzorować się na tych dużych, nowoczesnych w zakresie stosowania technik multimedialnych (jakie znamy choćby z Muzeum Powstania Warszawskiego czy krakowskiej Fabryki Schindlera). Oczywiście forma prezentacji jest ważna. Jednak nie może stać się celem samym w sobie i przesłonić istoty tego, co się przy jej pomocy pokazuje. –

Ma wzbogacać ofertę muzealną, uprzyjemniać kontakt z obiektem zabytkowym – szczególnie dla dzieci i młodzieży – stanowiącym ciekawą formę nauki historii – stwierdza S. Kordaczuk. – O ile sztuka nie potrzebuje multimediów, to historię można przedstawić z wykorzystaniem filmu, muzyki, makiety itp. – przyznaje M. Nikolska, zdradzając, że w bialskim muzeum z powodów lokalowych nie ma stałej wystawy związanej z historią miasta i Radziwiłłów. – Gdyby plany modernizacji budynku powiodły się, moglibyśmy w końcu pokazać nasze stałe zbiory, i to w sposób nowoczesny. Na pewno przyciągnęlibyśmy wtedy szerszą rzeszę zwiedzających – mówi.

Sale nie będą puste

W muzeum kierowanym przez M. Nikolską na dniach ruszają prace remontowe, co zmusza do rezygnacji z Nocy Muzeów, być może także pracy w wakacje. – Poza zmianami „liftingowymi” – odnowieniem elewacji i stolarki okiennej, przydałoby się zrobić coś jeszcze. Marzy mi się zorganizowanie tarasu widokowego, ponieważ nasz budynek jest jednym z najwyższych w mieście. Można by bardziej wykorzystać wieżę bramną, z myślą o turystach, a przede wszystkim – mieszkańcach miasta – mówi o planach pani dyrektor.

Szansę na realizację tych bardziej dalekosiężnych planów stwarza norweski program pomocowy dotyczący zabytków i kultury, ruszający w ministerstwie kultury. Kryzys dotykający wszystkie dziedziny naszego życia pozostawia też ślad na instytucjach związanych z kulturą. – Muzeum bialskie formalnie podlega gminie miejskiej. Mamy dość skromny budżet, dlatego skutki kryzysu odczujemy, i to bardzo. Trzeba będzie oszczędzać na wydawnictwach. Raczej na pewno nie będzie nas stać na taką wystawę, na którą eksponaty ściągamy z kilku ośrodków – mówi Małgorzata Nikolska.

Patronat samorządu województwa mazowieckiego, któremu podlega siedleckie Muzeum Regionalne, sprawia, że w ogólnopolskim środowisku muzealnym jest ono obiektem zazdrości – mówi szczerze S. Kordaczuk, zapewniając, że niższy budżet nie odbije się na ofercie. – Nie będzie ona skromniejsza. Mimo że musieliśmy zrezygnować z ciekawej wystawy związanej z fizyką, jednak w jej miejsce przygotujemy inne. Sale muzealne nie będą świeciły pustkami – kończy wypowiedź.

Monika Lipińska

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 18. 2012)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code