Tygodnik "Echo Katolickie"

Dla dobra dziecka

Spread the love

Dla dobra dziecka

O zmianach, jakie wprowadza nowa ustawa adopcyjna

Z Bożeną Sawicką, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Adopcyjnego w Warszawie, rozmawiała Monika Grudzińska

Jakie są główne założenia ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, która zaczęła obowiązywać 1 stycznia 2012 r.?

Najważniejszy cel, jaki przyświecał ustawodawcom, to wsparcie rodzin, by nie dochodziło do zabierania dzieci z domów, czyli ich środowiska naturalnego, i umieszczania w placówkach opiekuńczych. Ustawa wprowadza nowe osoby, które mają pomagać rodzinie. Na poziomie gminy będą to np. asystenci rodziny. Na szczeblu powiatów pojawi się również koordynator rodzin zastępczych. Bo z tymi rodzinami jest bardzo różnie – czasem przeżywają one trudności, zdarza się, że rezygnują z opieki nad dzieckiem. Chodzi o to, by skutecznie wspomagać je w wypełnianiu swoich ról. Wtedy nie będzie dochodziło do tragicznych sytuacji, kiedy rodzina nie funkcjonuje prawidłowo lub oddaje dziecko, bo sobie nie radzi. Inną zmianą jest oddzielenie wszystkiego, co wiąże się z rodzicielstwem zastępczym od adopcji.

W jaki sposób?

Ośrodki adopcyjne, które do 31 grudnia 2011 r. były ośrodkami adopcyjno-opiekuńczymi, zajmowały się pomocą zarówno rodzinom zastępczym, jak i adopcyjnym. W tej chwili te zadania zdecydowanie rozdzielono. Rodzinami zastępczymi, jak to było do tej pory, zajmą się powiatowe centra pomocy rodzinie, ale też organizatorzy rodzinnej pieczy zastępczej, czyli instytucje zatrudniające koordynatorów. Natomiast ośrodki adopcyjne skupią się tylko na adopcjach.

Czy właśnie z tego wynika likwidacja małych ośrodków adopcyjnych?

Nie do końca. Myślę, że zamierzeniem ustawodawców było raczej skupienie się na utrzymaniu pewnych standardów. Istniały ośrodki, które w ciągu roku prowadziły trzy, cztery lub pięć adopcji – zatrudniały osobę na pół etatu i kogoś dorywczo. Trudno wówczas mówić o utrzymaniu jakiegoś poziomu takiego ośrodka w kwestii adopcji, bo najczęściej zajmowały się one również innymi kwestiami i robiły to doskonale. Stąd pomysł, by istniały takie miejsca, które będą zajmowały się tylko i wyłącznie adopcjami i spełnią wysokie wymagania – zarówno instytucji, jak i potencjalnych rodziców. Zostały więc wyznaczone limity, by placówka mogła funkcjonować jako ośrodek adopcyjny od 1 stycznia 2012 r.: dziesięć potwierdzonych adopcji dla ośrodków publicznych w ostatnim roku funkcjonowania i 20 dla niepublicznych.

Co z parami, które starały się o dziecko w tych ośrodkach, które przestały działać?

Ustawa zabezpieczyła interesy tych osób. Zadania adopcyjne do tej pory były pod pieczą powiatów, od nowego roku to zadanie samorządów województw. Dokumenty tych rodzin trafiły do marszałka i ośrodków, które on utworzył.

To oznacza, że procedury adopcyjne wydłużą się?

Raczej nie. To, że ośrodków było więcej, wcale nie oznaczało krótszego czasu oczekiwania. Bo przecież wszystko zaczyna się i zależy od dziecka – jeśli nie ma dziecka, które można zaadoptować, nic tego procesu nie przyspieszy. Większa liczba ośrodków mogła pomóc w szybszym odbyciu szkolenia, a to przecież nie wszystko, gdy chodzi o adopcję.

Te procedury są rozłożone w czasie celowo…

Oczywiście – chodzi o to, by przez ten czas poznać rodzinę i jej motywacje. Czy ona naprawdę tego chce, co kieruje potencjalnymi rodzicami, czy są gotowi. To wiele skomplikowanych kwestii, które czasem udaje się poznać i rozwiązać podczas spotkań ze specjalistami z ośrodka adopcyjnego. Niektóre pary rezygnują w okresie diagnostycznym, ale są i takie, które wycofują się mimo pełnego przygotowania i wstępnej zgody na adopcję. To bardzo indywidualne przypadki.
Dla potencjalnych rodziców innością w tej ustawie jest wprowadzenie odpłatności za szkolenie – we wszystkich ośrodkach. Do tej pory były one bezpłatne w ośrodkach publicznych, a ośrodki niepubliczne ustalały odpłatność lub liczyły w zamian na jakieś formy darowizny. Naszym zdaniem nie jest to dobry pomysł i wiem, że są przygotowywane zmiany co do tego zapisu.

Eksperci chwalą zapisy, w wyniku których pojawią się asystenci rodziny.

To prawda – takie osoby z pewnością będą dobrym wsparciem dla rodzin potrzebujących fachowej pomocy. Asystenci rodzin mają różne zadania, ale przede wszystkim ich pracą będzie towarzyszenie w życiu codziennym rodziny, pomoc w sytuacjach kryzysowych, udzielanie wsparcia w rozwiązywaniu problemów wychowawczych z dziećmi, aktywizacja zawodowa członków rodziny oraz kierowanie do różnych instytucji, gdzie rodzina uzyska pomoc specjalistyczną. Asystenci mogą też powoływać zespoły specjalistów, które będą analizować i rozwiązywać pojawiające się problemy.

Czy to nie jest powielanie zadań ośrodków pomocy rodzinie?

Założeniem ustawodawcy jest, by była to dodatkowa osoba, która będzie miała maksymalnie 20 rodzin pod swoją opieką. Pracownik socjalny ma ich o wiele więcej. Asystent nie będzie też decydował o przyznawaniu środków finansowych, a jedynie wspierał rodzinę w rozwiązywaniu codziennych problemów. Te osoby muszą mieć odpowiednie studia i kwalifikacje – wykształcenie wyższe na kierunku psychologia, pedagogika lub średnie, jeśli udokumentuje co najmniej trzyletni staż pracy z dzieckiem albo rodziną. Ale patrząc na zadania asystenta, który ma wspierać rodzinę w różnych kwestiach, wydaje mi się, że wykształcenie średnie to jednak za mało. By pomagać w trudnych sprawach wychowawczych, służyć radą, trzeba mieć zarówno studia, jak i doświadczenie. Bo często pojawiają się dodatkowe kwestie – problem z alkoholem, przemoc.

Czy dla Was, jako ośrodka adopcyjnego, ustawa wprowadza jakieś utrudnienia?

Ustawa przeniosła nas na poziom innego samorządu i na razie mamy taki „okres rozpoznawczy”. Organizujemy się w nowych strukturach. Dobrze, że całe zadanie adopcyjne znalazło się w rękach jednego zleceniodawcy czyli marszałka – to zapewne pozwoli nam wypracować wspólne i jednolite standardy usługi adopcyjnej. Zmiany są ogromne – wcześniej naszym szefem był prezydent miasta, starosta, teraz – marszałek województwa. Czas pokaże, jak się wszystko ułoży.

Jednym z założeń ustawy jest stopniowe zmniejszanie liczby dzieci przebywających w domach dziecka. Dlaczego?

Ustawa zakłada likwidację domów dziecka, szczególnie dla małych dzieci – do siódmego roku życia. Generalnie chodzi o to, by były one umieszczane w rodzinach zastępczych, a nie w instytucjonalnych formach opieki. Oprócz limitu wiekowego podopiecznych pojawia się też kwestia liczby – do tej pory prawo pozwalało na utrzymywanie domów do 30 dzieci, a w tej chwili jest mowa o 14.

To raczej dobre rozwiązanie, jeśli mamy na uwadze dobro maluchów?

Tak, jak najbardziej. Tylko mam pewne obawy, jeśli chodzi o rodziny zastępcze – bo czy w tak krótkim czasie uda się stworzyć tyle nowych rodzin? Szczególnie w mniejszych miastach, gdzie zazwyczaj funkcjonują tylko rodziny spokrewnione z dzieckiem. Ale przecież są też takie przypadki, gdy dzieckiem nie mogą zająć się krewni. Tych rodzin niespokrewnionych, zawodowych jest bardzo mało w całej Polsce. Czy uda się szybko znaleźć nowe, by maluchy nie trafiały do domów dziecka, do tego w tak krótkim czasie? Nie jestem pewna, a ustawa zakłada, że od jej wejścia w życie nie wolno umieszczać małych dzieci w instytucjonalnych formach opieki. Czas pokaże, czy jest to realne.

Do adopcji jest sporo chętnych par, do bycia rodziną zastępczą – niekoniecznie. Z czego to wynika?

Bo mało kto chce zajmować się dzieckiem w sensie „usługowym”, na chwilę. Jest wiele par, które pragną przyjąć dziecko, ale na zawsze, by ono było naprawdę ich. A rodzina zastępcza zastępuje rodziców na pewien czas i zawsze trzeba się liczyć z tym, że takie dziecko może wrócić do swoich rodziców. Poza tym zadaniem rodziny zastępczej jest współpraca z rodziną biologiczną, co często stanowi duży problem – trzeba kontaktować się, umożliwić np. spotkania z dzieckiem, odwiedziny, zabieranie go na weekendy. To bardzo trudne, bo zazwyczaj są to ludzie, którzy uważają, że zostali skrzywdzeni poprzez zabranie dzieci. Ta współpraca po prostu nie układa się. Często powstaje pewne rozdwojenie wychowawcze: tu panują inne normy, zasady, a tu inne. Osobom zgłaszającym się do nas często najpierw proponujemy stworzenie rodziny zastępczej, ale zdecydowana większość jest świadoma trudności wynikających z tej formy pieczy i mówi, że wolą zaopiekować się dzieckiem na zawsze.

Dziękuję za rozmowę.

Z Bożeną Sawicką rozmawiała Monika Grudzińska

Źródło: Tygodnika „Echo Katolickie”(Nr. 10. 2012)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code