Miesięcznik "Tryby"

Projektowanie bez barier

Spread the love

Projektowanie bez barier

Z prof. Czesławą Frejlich
rozmawiali Marcin Nowak, Michał Wnęk

Prof. Czesław Frejlich:
Czerwony czajnik – przykład pospolitego przedmiotu, spinacz – idealny wynalazek. Komu ma służyć projektowanie? Czy istnieje etyka przedmiotów?

Zajmuje się Pani projektowaniem ergonomicznym. Co to właściwie jest?

– To rodzaj projektowania, w którym czynnik ludzki jest najważniejszy. Każdy produkt powinien zostać dostosowany do cech psychicznych i fizycznych człowieka. Inaczej mówiąc, punkt ciężkości położony zostaje na relację człowieka z obiektem, natomiast na drugi plan schodzą inne elementy, co nie oznacza, że nie są ważne. Projektowanie polega na syntezie wszystkich czynników, zarówno estetycznych, technologicznych, jak i ekonomicznych.

Czy w świecie, w którym już prawie wszystko zostało wymyślone, istnieje przestrzeń niezagospodarowana?

– Myślę, że tak. Wbrew pozorom jeszcze długa droga przed nami. Jeśli popatrzymy na długie regały z odkurzaczami w markecie, to można powiedzieć, że faktycznie wszystko już jest, bo różnorodność wzorów przyprawia o zawrót głowy. Z drugiej jednak strony, kiedy w godzinach szczytu w Krakowie chce się dojechać z jednego miejsca do drugiego, choć liczba i różnorodność samochodów jest duża, wcale niełatwo to zrobić. Oznacza to, że nie został rozwiązany problem najważniejszy, czyli skuteczny sposób transportu. Samochód, choćby najlepiej zaprojektowany, nie jest celem sam dla siebie. Warto zauważyć, że przedmioty, których jest rzeczywiście coraz więcej, same coraz częściej stają się problemem i często wcale nie zaspokajają potrzeb, dla jakich zostały stworzone.

Czy technika, produkty, rzeczy mogą być humanitarne i niosące humanizm? Możemy w ogóle mówić o etyce przedmiotów?

– Nawet trzeba mówić, szczególnie w moim zawodzie, i to na wielu płaszczyznach. Panująca obecnie nadkonsumpcja wcale nie wzbogaca człowieka. Zdarza się, że wymyślone nowe przedmioty w ogóle nam nie pomagają, tylko my zaczynamy wokół nich krążyć. Zostają zachwiane wartości, które są nieodzowne, aby życie było wygodne i godne. Kapitalistyczny priorytet, aby produkować jak najwięcej, również niczemu dobremu nie służy. Powoduje, iż mamy coraz mniej surowców, co oznacza, że nasze dzieci będą ich pozbawione. Dlatego też mówi się o projektowaniu i produkowaniu odpowiedzialnym, czyli zapewniającym następnym pokoleniom taką samą ilość surowców, jaką zastaliśmy. Warto także podkreślić, że nasza nadmierna produkcja i konsumpcyjny styl życia realizują się kosztem innych ludzi z ubogich krajów świata. To również nie jest w porządku. Produkty, technika, nowe technologie nie tylko mogą, ale powinny mądrze służyć człowiekowi. Jeżeli tak nie jest, to praca nad nimi nie ma sensu.

Na okładce albumu „Rzeczy pospolite. Polskie wyroby 1899–1999” widzimy czerwony, metalowy czajnik. Dlaczego właśnie on?

– Nie jest to polski wzór, pokazał się on nagle w wielu krajach prawie jednocześnie i do dzisiaj nie wiadomo, skąd przywędrował do Polski. Został bardzo szybko zaakceptowany przez rzeszę użytkowników i po jakimś czasie znajdował się już prawie w każdym gospodarstwie. Wydaje się, że u nas jest bardzo ciekawe podejście do wzornictwa. Sami nie tworzymy zbyt dużej liczby rzeczywiście nowych wzorów, za to szybko i łatwo przyswajamy to, co jest na świecie, a po jakimś czasie niektóre wyroby uznajemy wręcz za swoje. Podobnie ten czajnik – w wielu domach był traktowany jak „domownik”, bez którego trudno było sobie wyobrazić poranną kawę zbożową. Dlatego uznałam, że będzie on symbolem rzeczy pospolitych, które zawarte są w albumie. On jest właśnie bardzo pospolity.

Co roku studenci prezentują w ramach zaliczeń oraz prac dyplomowych swoje pomysły. Czy któreś z nich zasługują na wyróżnienie?

– Powstało kilkanaście takich przedmiotów, które sobie bardzo cenię i uważam, że są znakomite. Ostatnio Natasza Sałańska w ramach pracy dyplomowej zaprojektowała zestaw naczyń stołowych dla swojego dziadka. Przestał on widzieć, będąc już osobą starszą. Wnuczka zauważyła problem polegający na tym, że spożywanie posiłków, szczególnie przy wspólnym stole, było dla niego krępujące, gdyż często zawartość talerza trafiała na obrus. Postanowiła zaprojektować je w taki sposób, aby mógł ze wszystkimi usiąść i jeść bez dyskomfortu z tych samych naczyń co reszta rodziny. Powstał rzeczywiście bardzo piękny komplet, który obecnie jest wdrażany do produkcji. Został tak przemyślany, aby służyć i osobom niewidzącym, i pełnosprawnym.

Na czym polega różnica między talerzem zaprojektowanym przez Pani studentkę, a dostępnym w sklepie?

– Na tacy zostały wykonane reliefy, dzięki którym talerze zawsze pozostają w tym samym miejscu, oraz zamontowano małe magnesy, stabilizujące naczynia, co zapobiega przypadkowemu wylaniu np. zupy. Naczynia mają specjalne wypustki, tak aby osoba niewidząca mogła bez problemu przytrzymać talerz. Ważne jest również to, że ten komplet niewiele się różni od zwyczajnego zestawu i może być atrakcyjny dla wielu nabywców.

Gdyby miała Pani wybrać jeden przedmiot przeznaczony dla osób starszych, biorąc pod uwagę jego ergonomię, co by to było?

– Wybrałabym sztućce z roku 1980 projektu Marii Benktzon i Sven-Erica Juhlina ze szwedzkiej grupy Ergonomi Design Gruppen. Te przedmioty to klasyka. Trzy komplety sztućców dla osób starszych przeznaczone są dla użytkowników o różnym stopniu niepełnosprawności rąk. W jednym z kompletów pogrubiono i wydłużono uchwyty. Ta niewielka zmiana znacznie poprawia stabilizację chwytu palcowego oraz umożliwia pełny chwyt dłoniowy, z natury swej znacznie stabilniejszy. Podobne modele sprzedaje się dzisiaj, a ich nabywcy często nie są świadomi, w jakim celu były projektowane.

Jako projektant spotykała się Pani zapewne z wieloma ciekawymi i użytecznymi przedmiotami. Który z nich zapadł Pani najbardziej w pamięć?

– Dla mnie bez wątpienia najbardziej fantastycznymi produktami są te najprostsze, jak spinacz – to przecież kawałek wygiętego, cienkiego drutu, ale jak wspaniale spełnia swoją funkcję. Patrząc z punktu widzenia projektanta, jest to ideał przedmiotu, ponieważ proste rozwiązania, które odpowiadają na skomplikowane potrzeby, są najbardziej pożądane.

Czesława Frejlich – prof. nadzwyczajny. Absolwentka Wydziału Form Przemysłowych ASP w Krakowie. Od 2006 r. kierownik Katedry Kształtowania Środków Pracy. Od tego samego roku pracuje na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie. Specjalność: projektowanie ergonomiczne. Autorka wielu publikacji z zakresu dizajnu. Od 2001 r. redaktor naczelna ogólnopolskiego kwartalnika „2+3D grafika plus produkt”.

_______________________________________________________________

Ludzie starsi to my za kilkadziesiąt lat

Starość to obrzydliwy deser podany po doskonałym posiłku – napisał Stephen King. Czy naprawdę?

Z dwiema absolwentkami Politechniki Wrocławskiej, Joanną Biedną i Joanną Kowalczyk, laureatkami międzynarodowego konkursu rozmawiał Michał Wnęk.

Dziewczyny na politechnice to wciąż rzadki widok. Jak zrodził się Wasz pomysł na studia techniczne i to wcale niełatwe, bo architekturę?

Joanna Biedna: Chyba od zawsze wiedziałam, co chcę robić w życiu. Już jako dziecko zajmowałam się budowaniem, projektowaniem, rysowaniem, wycinaniem i klejeniem np. z papieru; myślę, że mam umysł projektanta i inżyniera. A wybór uczelni? To proste: wydziały architektury znajdują się na politechnikach! We Wrocławiu miałam to szczęście, że już na pierwszym roku trafiłam na grupę bardzo ambitnych, otwartych, chętnych do pracy młodych ludzi, z którymi znalazłam się na roku. Dzieliliśmy przyjaźń i pasję do architektury.

Joanna Kowalczyk: W szkole podstawowej uwielbiałam sztukę i przez prawie osiem lat podążałam za rysunkiem i malarstwem. Tak naprawdę, pierwszy kontakt z architekturą miałam dopiero w liceum, kiedy rozpoczęłam kursy rysunku i było to doskonałe przygotowanie do podjęcia studiów na Politechnice Wrocławskiej.

Wygrałyście międzynarodowy konkurs PRO.F.USE (ang. project friendly and usefully), na który zaprojektowałyście gadżety dla ludzi starszych. W jaki sposób przygotowywałyście się do niego?

J.B.: Dla mnie wszystko zaczęło się od tego, że grupa dwunastu osób postanowiła zrealizować dodatkowy temat, który rzucili nasi prowadzący na zajęciach z projektowania elementarnego. Po pierwszym roku zrobiliśmy instalację z żywej rolowanej trawy we wrocławskiej Mediatece, a kolejnym etapem było przyłączenie się naszego zespołu do już istniejącego i działającego na Wydziale Architektury, koła naukowego o nazwie SpaceUnusual_Society (Grupa Przestrzeni Niecodziennej). Razem z nimi spotykaliśmy się po zajęciach, aby rozwijać swoją pasję, którą stało się projektowanie. Na początku zajmowaliśmy się małymi tematami. Uczyliśmy się pracy na różnych etapach: od określenia problemu, przez research i analizy, po wyciąganie z nich wniosków. To właśnie grupa SpaceUS wygrała konkurs PRO.F.USE. Pomysł udziału w konkursie podsunęli nam nasi opiekunowie, a miał on na celu zaprojektowanie produktu przyjaznego i użytecznego, skierowanego szczególnie do osób niepełnosprawnych, ale jednocześnie uniwersalnego.

J.K.: Prace nad tym projektem rozpoczęły się dwa lata przed planowanym zakończeniem konkursu. Przychodząc na Politechnikę, dołączyłam do już istniejącego i rozpoczynającego pracę koła interdyscyplinarnego, które zajmowało się nie tylko wspomnianym pomysłem, ale również badaniami społecznymi, psychologicznymi, architekturą i medycyną. Pierwszy etap był najtrudniejszy. Mozolna praca kilkunastu osób z zespołu polegała na zbieraniu danych dotyczących ludzi z przedziału wiekowego 65+. Uczestniczyliśmy w spotkaniach ze „studentami” Uniwersytetu Trzeciego Wieku, chodziliśmy na dancingi przeznaczone dla osób starszych, prowadziliśmy dla nich warsztaty, robiliśmy wywiady. Wszystko po to, aby dowiedzieć się, czego oni potrzebują, jakie mają problemy, co sprawia im największą trudność. Badania te trwały około roku, i po tym czasie wydaliśmy taką swoją „biblię”, w której opisaliśmy nasze obserwacje, sugestie, pomysły. Drugi etap to raj dla nas, czyli architektów. Mogliśmy zacząć się realizować w projektowaniu, pamiętając, oczywiście, o tym wszystkim, czego udało nam się wcześniej dowiedzieć.

Skąd u młodych ludzi zainteresowanie osobami starszymi? Dużo łatwiej byłoby Wam wymyślić przedmioty dla rówieśników.

J.B.: Głównym założeniem konkursu było stworzenie przedmiotów dla osób niepełnosprawnych. Po przeprowadzonych dyskusjach, rozmowach z ludźmi dotkniętymi kalectwem czy chorobami doszliśmy do wniosku, że do grupy osób niepełnosprawnych często należą również osoby starsze; niestety, to naturalna kolej rzeczy. Społeczeństwo starzeje się i wg prognoz w 2050 r. co trzeci Europejczyk będzie miał więcej niż 65 lat. Nasz target, czyli grupa osób o ograniczeniach związanych z wiekiem, będzie się powiększać. Wreszcie zrozumieliśmy, że za tych 50 lat to my będziemy w tej grupie, więc tak naprawdę projektowaliśmy dla siebie. Ta myśl, że wyniki naszej pracy będą w przyszłości nam służyć, dodała całej grupie skrzydeł do projektowania.

J.K.: Podczas planowania i wymyślania pomysłów na konkurs przyjęliśmy zasadę, aby skupić się na podróżowaniu – na tym, co jest do niego potrzebne oraz problemach z nim związanych – i możliwości zaoferowania jak największej pomocy ludziom starszym. Myśleliśmy nie tylko o naszym polskim środowisku, bardzo często wychodziliśmy poza granice naszego kraju. Badania, jakie prowadziliśmy, były przeprowadzone w wielu miejscowościach Europy. Trzeba przyznać, że temat był dla nas wyzwaniem. Zwróciliśmy uwagę, że rynek dba przede wszystkim o konsumentów młodych i w średnim wieku, natomiast grupa 65+jest zaniedbywana pod względem dizajnu, mody i funkcjonalności. Niestety, często się zdarza, że podczas tworzenia produktów, nie są oni w ogóle brani pod uwagę jako target dla firm. My postanowiliśmy to zmienić.

Taki konkurs to nie tylko olbrzymie doświadczenie, ale także nowe obowiązki. Na jaką pomoc mogliście liczyć ze strony uczelni?

J.K.: Opiekunami naszego koła była para wykładowców Politechniki, pracujących równocześnie jako architekci, mających swoje własne pracownie, dzięki czemu mogliśmy liczyć na wiele kontaktów. Zorganizowane zostały dla nas warsztaty z psychologiem Jackiem Santorskim, braliśmy udział w spotkaniach z lekarzami różnych specjalności m.in. ortopedą, chirurgiem, traumatologiem. Czuliśmy dużą aprobatę dla naszych działań ze strony uczelni.

J.B.: Koordynatorem projektu było także Wrocławskie Centrum Transferu Technologii Politechniki Wrocławskiej. Zajmowało się ono całą formalną częścią tego konkursu, pozostawiając nam swobodę projektowania. Swoją pomocą służyli także specjaliści ergonomiści, materiałoznawcy, do których zwracaliśmy się z pytaniami.

Który z waszych pomysłów został nagrodzony pierwszym miejscem?

J.K: Z mnóstwa projektów, jakie powstawały po drodze i przeszły nasze wewnętrzne głosowania, wybraliśmy pomysł okładki na kartę pokładową, która funkcjonuje nie tylko na lotniskach polskich ale też światowych. Mankamentem kart pokładowych jest to, że są mało czytelne zarówno dla osób, które pierwszy raz z nich korzystają, jak również ludzi starszych, mających problemy z odczytaniem drobnego druku i gubiących się w ilości informacji na nich zawartych. Chcieliśmy, aby potrzebne dane takie jak: numer lotu, miejsce w samolocie, numer bramki, do której mamy się zgłosić można było łatwiej znaleźć. Miały być one lepiej wyeksponowanie, a informacje mniej przydatne przykryte przezroczystą pleksi.

J.B.: Mieliśmy także pomysł, aby na tej okładce pojawiły się napisy w alfabecie Braille’a, ponieważ sama lotnicza karta pokładowa takich możliwości nie daje, a wprowadzenie tego typu rozwiązania wiązałoby się z poniesieniem kosztów przez lotniska. Gdy rozmawialiśmy z pracownikami LOT-u twierdzili, że taniej jest zapewnić osobistą opiekę osobie niewidomej, niż drukować bilety także w alfabecie Braille’a.

W czasie waszej pracy nad zwycięskim pomysłem powstawały inne gadżety. Możecie powiedzieć o najciekawszych?

J.K.: Studenci podczas prac mieli wpadali na przeróżne pomysły. Badaliśmy to, jak osoby z reumatyzmem, którym dłonie powoli odmawiają posłuszeństwa, radzą sobie z zakupami. Bardzo często, szczególnie panie, obciążały staw łokciowy zakupami, więc stworzyliśmy rękawiczkę z haczykiem która pomagała nosić siatki. Zaprojektowaliśmy chwytaki, a dzięki zamontowanym w nich przyssawkom można było je przymocować do różnych powierzchni i wspomóc się podczas wstawania. Pojawiały się także dizajnerskie modlitewniki i różańce dla osób starszych.

J.B.: Do konkursu były zgłoszone także plastry antypoślizgowe, które nakleja się na małe lub śliskie przedmioty, dzięki czemu osoby w podeszłym wieku bez problemu mogą je chwytać, nie obawiając się wyślizgnięcia. Wymyśliliśmy małe, poręczne urządzenie wyposażone w dozownik. Po dotknięciu go ręką zostawałaby na dłoni substancja antypoślizgowa. Gdy zaplanowana czynność została wykonana, substancję tę można by było łatwo odkleić lub zdjąć z ręki. Kolejną koncepcją był projekt plastrów zabezpieczających bagaż przed kradzieżą. W skład jednego produktu wchodziły dwa plastry: po założeniu jednego plastra na torbę, drugi można przymocować do ręki, na portfel, zegarek. Gdy odległość między dwoma nadajnikami przekroczy ustaloną granicę, włącza się alarm. Pomysł ten nie był przeznaczony tylko do walizek, równie dobrze można go stosować w domu przy odnajdywaniu kluczy czy pilota, a nawet na spacerach z dziećmi, które uwielbiają biegać i się gubić.

Dwa lata pracy, wysiłku, setki pomysłów – o co walczyliście w tym konkursie?

J.K.: Główną nagrodą były profity pieniężne, które miały nas zmobilizować do dalszego działania, oraz umożliwić znalezienie osoby, która zainwestowałaby swoje środki w opracowanie prototypu, produkcję i dalszą promocję.

J.B.: Nie możemy też zapomnieć o samym doświadczeniu, jakie zdobyliśmy dzięki temu konkursowi. Zaprojektowaliśmy produkt od początku – od przeprowadzenia wywiadów środowiskowych, poprzez samo projektowanie, aż do końcowego efektu, jakim był prototyp.

Jakie są wasze marzenia związane z projektowaniem?

J.B.: O marzeniach nie lubię mówić, mam takie poczucie, że wypowiedziane tracą magię… Wolę je realizować. Jeśli chodzi o mnie jako architekta i projektanta, to chciałabym, żeby moja praca zmieniała na lepsze przestrzeń i życie ludzi, a także, co wydaje mi się szczególnie ważne w Polsce, kształtowała estetyczne gusta społeczeństwa – użytkowo i funkcjonalnie.

J.K.: Projektuję od chwili pojawienia sie na studiach na wydziale architektury i moje kroki ciągle podążają w tym kierunku. Od dwóch lat prowadzę małą pracownię architektury i grafiki użytkowej. Również od roku tworzę nową gałąź swojego studia – projektowanie i wykonawstwo mebli z drewna litego. Jeśli chodzi o marzenia – dobrze będzie, jeśli w przyszłości ktoś powie o moich produktach, że są to funkcjonalne, ergonomiczne i wyjątkowe, ponadczasowe przedmioty.

Joanna Biedna – absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, zatrudniona w pracowni KWK Promes. Jej największą pasją jest podróżowanie, odwiedzanie miejsc stanowiących inspirację do projektowania. Ze swoich wypraw przywozi setki nowych pomysłów, które czekają na realizację.

Joanna Kowalczyk – absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, prowadzi własną pracownię grafiki użytkowej i architektury – Studiomess oraz pracownię mebli z drewna litego. Wolne chwile spędza pod żaglami lub na nartach.

Z Joanną Biedną i Joanną Kowalczyk rozmawiał Michał Wnęk.

_______________________________________________________________

Komentarz

Starzejąca się Polska

Według Głównego Urzędu Statystycznego liczba ludności w Polsce do roku 2035 zmaleje z obecnych 38 mln do niecałych 36, a polskie społeczeństwo jest jednym z najszybciej starzejących się w Europie. Problem ten dotyka nie tylko naszego kraju, ale większości państw na świecie, dlatego potrzebna jest zmiana podejścia rządzących zarówno do osób starszych, jak i młodych małżeństw.

Państwa rozwinięte dbają o to, aby obecnie panujący trend rodziny 2+1 zamieniać na 2+2. Zachętą są nie tylko ulgi podatkowe i przywileje, lecz także dostępność przedszkoli i żłobków, pomoc rodzinom wielodzietnym czy preferencyjne kredyty mieszkaniowe. Nawet władze Kremla zaniepokoiły się statystykami podającymi, że co roku z terytorium Rosji ubywa 700 tys. obywateli. W styczniu 2007 r. wprowadzono tam program „becikowy”, zapewniający rodzicom na drugie i kolejne dziecko kwotę 350 tys. rubli (około 34 tys. złotych), które mogą zostać przeznaczone na mieszkanie, wykształcenie dziecka lub emeryturę rodziców.

Za 25 lat w Polsce będzie prawie 8,5 mln osób z przedziału 65+ i na barkach zarówno państwa, jak i całego społeczeństwa, powinno spoczywać zapewnienie im godnego życia. Właśnie naprzeciw tym problemom wyszły nie tylko bohaterki mojej rozmowy (którą publikujemy obok), ale również naukowcy z największych koncernów mechanicznych jak Honda czy Toyota. Inżynierowie tej pierwszej opracowali system powiązanych ze sobą uprzęży mocowanych w pasie i udach wyposażonych w silnik, który podczas stawiania kroku pomoże unieść nogę.

Wynalazek ten przeznaczony jest szczególnie dla osób chodzących, a z racji wieku posiadających osłabione mięśnie nóg. W Japonii naukowcy z National Institute of Advanced Industrial Science and Technology, opatentowali również 70-centymetrowego humanoida o nazwie Taizo. Ten ważący niespełna 7 kg robot ma kilkadziesiąt mechanicznych stawów i został zaprogramowany tak, aby wykonać 30 ćwiczeń. Jaką korzyść mają z niego osoby starsze? Otóż wprowadzając odpowiednie ustawienia, seniorzy mogą ćwiczyć razem z nim naśladując jego ruchy, nie potrzeba więc wynajmować osobistego trenera.

Dużym minusem, jak na polskie warunki, jest cena robota – ok. 24 tys. zł. W naszym kraju również powstają prototypy maszyn, które mogą pomagać osobom w podeszłym wieku. Doktorant Michał Mikulski z Politechniki Śląskiej pracuje nad egzoszkieletem, czyli konstrukcją przypominającą rusztowanie wokół kończyn, a specjalne elektrody przymocowane do rąk i nóg odbierają nawet najmniejszy impuls elektryczny, który po wzmocnieniu umożliwia wykonanie ruchu.

Należy przyznać, że wszystkie wspomniane wynalazki i gadżety znacznie ułatwią życie osobom starszym. Nie zapominajmy jednak o najważniejszym: nawet najwspanialszy i najbardziej zaawansowany robot nigdy nie zastąpi odwiedzin ukochanego wnuczka, złożenia życzeń na święta, czy wspólnego obiadu i rozmowy. Prawda, babciu?

Michał Wnęk

_______________________________________________________________

Teksty pochodzą z miesięcznika „TRYBY”numer październikowy 2011

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code