Wiadomości KAI

Wybrane wypowiedzi Benedykta XVI

Spread the love

Wybrane wypowiedzi Benedykta XVI z książki

„Światło świata. Papież, Kościół, znaki czasu”

Jak modli się Benedykt XVI

Jeżeli chodzi o papieża, jest on zwykłym żebrakiem przed Bogiem – nawet bardziej niż inni ludzie. Oczywiście modlę się przede wszystkim do naszego Pana, z którym wiąże mnie stara znajomość. Ale przyzywam również wszystkich świętych. Jestem zaprzyjaźniony z Augustynem, Bonawenturą, Tomaszem z Akwinu. Do nich zwracam się „Pomóżcie mi!” Także Matka Boża jest zawsze wielkim punktem odniesienia. W tym sensie oddaję się towarzystwu świętych. Z nimi, przez nich wzmocniony, rozmawiam potem z Umiłowanym Bogiem, głównie żebrząc, ale również dziękując lub po prostu radując się.

Papież – absolutny i nieomylny suweren?

Jest zupełnie na odwrót. Pojęcie nieomylności rozwinęło się w ciągu wieków. Powstało w świetle pytania, czy gdziekolwiek istnieje instancja ostateczna, która rozstrzyga. Sobór Watykański I pozostał w końcu przy pierwotnej tradycji chrześcijańskiej: Nie wszystko pozostaje otwarte! Istnieje ostateczne rozstrzygnięcie!

Papież może podjąć, w pewnych okolicznościach, spełniając odpowiednie warunki, ostatecznie obowiązującą decyzję, dzięki której stanie się jasne, co jest wiarą Kościoła, a co nie. Co nie znaczy, że papież ciągle może „produkować” nieomylność.

Sytuacja Kościoła

Kościół żyje. Patrząc tylko z pozycji Europy, wygląda na to, że jest w stanie upadku. Ale to tylko fragment całości. W innych częściach świata rośnie i żyje, jest pełen dynamiki. Liczba nowych księży wzrosła w ostatnich latach, tak jest też z liczbą seminarzystów. Dostrzegam tę dynamikę w czasie swych podróży i podczas wizyt biskupów.

O molestowaniu seksualnym

To był dla nas wielki wstrząs. Nagle tak dużo brudu. To był naprawdę niemal krater wulkanu, w którym doszło do erupcji. Ogromna chmura brudu, wszystko pociemniało i pogrążyło się w brudzie. Doszło do tego, że Kościół nagle stał się miejscem wstydu, a każdy ksiądz podejrzanym, uchodzącym za jednego z „nich”. Niektórzy księża opowiadali, że nie śmieli nawet podawać dzieciom ręki na przywitanie, nie mówiąc już o tym, by z nimi organizować obóz wędrowny.

Ta sprawa nie była dla mnie zaskoczeniem. Pracując w Kongregacji Nauki Wiary miałem do czynienia z przypadkami z USA; widziałem również, jak narastała sytuacja w Irlandii. W tym całym wielkim nieuporządkowaniu był to niesłychany szok. Od czasu mojego wyboru na Stolicę Piotrową spotykałem się wielokrotnie z ofiarami nadużyć seksualnych. Trzy i pół roku temu, w październiku 2006 roku, zażądałem w swoim wystąpieniu do biskupów irlandzkich, aby wyjawili całą prawdę i uczynili wszystko, co konieczne, aby tego rodzaju straszne przestępstwa więcej się nie powtórzyły, aby była przestrzegana zasada prawa i sprawiedliwości, a przede wszystkim, aby uleczyć ofiary.

Widok duchowieństwa nagle tak zbrukanego, jak również Kościoła katolickiego w jego wnętrzu, był trudny do zniesienia. W tym momencie ważne jednak było, by nie odwrócić wzroku od faktu, że w Kościele istnieje dobro, a nie tylko te straszne rzeczy.

Kiedy papież powinien ustąpić

Jeśli papież dojdzie do wyraźnego przekonania, że nie może fizycznie, psychicznie i duchowo sprawować już swojego urzędu, wtedy ma prawo, a w pewnych okolicznościach wręcz obowiązek, ustąpić.

Związki księży z kobietami, celibat i małżeństwo

Nie może tak być. Wszystko, co jest kłamstwem i zatajeniem, nie może mieć miejsca. Niestety w historii Kościoła jest wiele okresów, w których takie sytuacje występują i szerzą się, zwłaszcza wtedy, kiedy występują w połączeniu z duchowym klimatem danego czasu. Stanowi to oczywiście szczególne wyzwanie dla nas wszystkich. Tam, gdzie ksiądz żyje z kobietą, powinno się sprawdzić, czy jest chęć zawarcia małżeństwa i czy może być zawarte dobre małżeństwo. Jeżeli tak jest, powinni pójść tą drogą. Jeżeli zawodzi moralna wola i nie występuje rzeczywista wewnętrzna więź, należy próbować znaleźć drogi uzdrowienia dla niego i dla niej. W każdym wypadku należy zadbać o dobro dzieci – one są najważniejszym dobrem.

Podstawowym problemem jest uczciwość. Druga sprawa to szacunek do prawdy obojga ludzi i dzieci, aby znaleźć dobre rozwiązanie. Po trzecie: jak młodych ludzi wychowywać ponownie do celibatu? Jak można wspierać księży, aby mogli go przeżywać i pozostawał on znakiem w tych pogmatwanych czasach, w których nie tylko celibat, ale również małżeństwo znajdują się w głębokim kryzysie? Wielu twierdzi, iż nie istnieje już monogamiczne małżeństwo. Wspieranie celibatu i małżeństwa jest wielkim wyzwaniem. Małżeństwo monogamiczne jest fundamentem, na którym spoczywa cywilizacja zachodnia. Jeżeli się rozpadnie, rozpadnie się w sposób istotny nasza kultura.

Nietolerancja w imię tolerancji

Rzeczywistym zagrożeniem, przed którym stoimy, jest likwidacja tolerancji w imię tolerancji. Istnieje niebezpieczeństwo, że rozum, tak zwany zachodni rozum, uzna, że rozpozna to, co jest słuszne, będzie uzurpował sobie prawo do całości… Tymczasem myślenie takie jest wrogiem wolności. Uważam za konieczne usilne obnażanie tego zagrożenia. Nikt nie jest zmuszany do bycia chrześcijaninem. Nikt jednak nie może być zmuszany do życia zgodnie z „nową religią”, jak gdyby była ona jedyną i obowiązywała całą ludzkość.

Chrześcijaństwo i nowoczesność

Na ile to tylko możliwe, musimy dążyć do tego, aby pogodzić jedno i drugie, gdyż chrześcijaństwo i nowoczesność uzupełniają się wzajemnie. Bycia chrześcijaninem nie można sprowadzać do przynależności do pewnego rodzaju archaicznej warstwy, którą się w jakiś sposób utrzymuje i która poniekąd żyje obok nowoczesności. Bycie chrześcijaninem jest samo w sobie czymś żywotnym, nowoczesnym – formuje i kształtuje moją całą nowoczesność.

Temu, że wiąże się z tym wielkie zmaganie duchowe, dałem wyraz, powołując ostatnio Papieską Radę ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji. Ważne jest, że próbujemy tak przeżywać i przemyśleć chrześcijaństwo, aby przyjęło ono w siebie dobrą i prawą nowoczesność, a zarazem oddzielało i odróżniało to, co jest antyreligią.

Priorytet – pytanie o Boga

Naszym wielkim zadaniem jest przede wszystkim ukazywanie w nowym świetle priorytetu Boga. Dzisiaj istotne jest to, co się na nowo zauważa, że Bóg istnieje, że Bóg jest dla nas ważny i że odpowiada On na nasze pytania. I odwrotnie: jeżeli On odpadnie, wszystko inne może być, nie wiem, jak mądre, ale człowiek straci wtedy swoją godność i swoje właściwe człowieczeństwo, dlatego też to, co istotne, rozpadnie się. Dlatego też jestem przekonany, że priorytetem jest dzisiaj pytanie o Boga.

Czy potrzebny jest III Sobór Watykański?

Mieliśmy w sumie dwadzieścia soborów, pewnie kiedyś w przyszłości będzie następny. W obecnej chwili nie widzę takiej potrzeby. Moim zdaniem, dziś właściwym narzędziem są synody biskupów, w których reprezentowany jest cały episkopat i ma za zadanie poszukiwać, skupiać cały Kościół i prowadzić go naprzód. Czy w przyszłości nadejdzie taki moment, kiedy zorganizujemy następny sobór, to powinniśmy pozostawić przyszłości.

Przed jakim wyzwaniem stoi papież

Powiedziałbym, że nie należy historii tak bardzo dzielić. Przędziemy wspólne płótno. Karol Wojtyła został Kościołowi podarowany przez Boga w pewnej konkretnej, krytycznej sytuacji; gdy z jednej strony pokolenie marksistowskie i pokolenie 1968 roku zakwestionowały cały Zachód, a drugiej strony był to również czas, gdy zaczął rozpadać się realny socjalizm. To zamieszanie z poplątaniem dokonało przełomu wiary i ukazało ją jako środek i drogę, był to bardzo szczególny moment historyczny.

Nie każdy pontyfikat musi podejmować nowe zadania. Teraz chodzi o to, żeby kontynuować to, co rozpoczęte i zrozumieć dramatyzm czasu, i w nim Słowo Boże postawić jako słowo decydujące, i równocześnie przywrócić chrześcijaństwu jego prostotę i głębię, gdyż bez tego nie może ono działać.

Stosunki z prawosławiem

Myślę, że bardzo ważne jest, aby ten wielki świat prawosławia ze swoimi wewnętrznymi napięciami widział też swoją wewnętrzną jedność z tak odmiennym łacińskim Kościołem powszechnym. Abyśmy – przy wszystkich różnicach między nami, które powstawały w ciągu stuleci – spojrzeli znowu na naszą wewnętrzną duchową bliskość i ją zrozumieli. Myślę, że w tym obszarze robimy postępy. Nie są to żadne postępy taktyczne czy polityczne, lecz prawdziwe zbliżanie. Uważam, że jest to bardzo pocieszające.

Spotkanie z patriarchą moskiewskim

Prawosławna opinia publiczna w Rosji musi być na coś takiego przygotowana. Ciągle obecna jest tam pewna obawa przed Kościołem katolickim. Należy to z cierpliwością odczekać, nic na siłę. Ale z obu stron jest dobra wola i poszerza się kontekst, w ramach którego może się to pozytywnie rozwinąć.

Stosunki z protestantyzmem

Musimy stwierdzić, że protestantyzm poczynił kroki, które go od nas oddaliły: ordynacja kobiet, akceptacja par homoseksualnych i tym podobne. Istnieją także odmienne etyczne stanowiska konformistyczne, poglądy idące z duchem dzisiejszych czasów, które utrudniają dialog. Oczywiście we wspólnocie protestanckiej są również osoby, które nie aprobują stanowiska swojego wielkiego Kościoła.

Dlatego powinniśmy powiedzieć: musimy jako chrześcijanie znaleźć wspólną podstawę; musimy jako chrześcijanie być w stanie w obecnych czasach mówić wspólnym głosem. Nie osiągniemy szybko pełnej jedności, ale róbmy to, co w naszej mocy, aby wspólnie jako chrześcijanie dawać świadectwo, co jest przecież naszym zadaniem.

Stosunki z Żydami – „ojcami w wierze”

Muszę powiedzieć, że od pierwszego dnia moich studiów teologicznych nad treścią ksiąg Starego i Nowego Przymierza, obu części naszego Pisma Świętego było to dla mnie natychmiast jasne. Uważałem, że możemy czytać Nowy Testament tylko w nawiązaniu do przeszłości, inaczej go nie zrozumiemy. Potem oczywiście nas jako Niemców spotkało to, co wydarzyło się w III Rzeszy i wówczas naprawdę zaczęliśmy patrzeć na naród Izraela z pokorą, ze wstydem i z miłością.

Te rzeczy, jak już powiedziałem, połączyły się w moim wykształceniu teologicznym i uformowały moją drogę myślenia teologicznego. Dlatego było dla mnie jasne – także w pełni kontynuując spuściznę Jana Pawła II – że ta nowa, kochająca, rozumiejąca się wzajemność Izraela i Kościoła, szanująca istnienie drugiej strony i jej własny sposób funkcjonowania musi być ważna dla mojego głoszenia wiary chrześcijańskiej.

Żydzi nie najlepiej odbierają wyrażenie „starszy brat”, którego używał już Jan XXIII. A to dlatego, że w tradycji żydowskiej „starszy brat” – Ezaw – jest też „zepsutym moralnie bratem”. Mimo to można tego określenia używać, bo mówi ono o czymś ważnym. Ważne jest jednak to, że Żydzi są naszymi „ojcami w wierze”. I być może to wyrażenie określa dobitniej nasze wzajemne stosunki.

Wykład w Ratyzbonie

Przemyślałem i wygłosiłem to przemówienie jako czysto akademickie, nie zdając sobie sprawy, że przemówienia papieża traktowane są jako polityczne, a nie akademickie. Ze względu na to spojrzenie polityczne przestano zwracać uwagę na delikatną materię tego referatu, wyrwano go z kontekstu i zrobiono tekst polityczny, którym nie był. Traktował on o sytuacji wywodzącej się ze starego dialogu, który – jak mniemam – wzbudzał i wzbudza duże zainteresowanie.

Cesarz Manuel, którego cytowałem, był już w tamtych czasach wasalem Cesarstwa Ottomańskiego. Nie mógł więc dążyć do atakowania muzułmanów. Ale mógł w intelektualnym dialogu zadawać żywotne pytania. Niestety dzisiejszy sposób politycznego komunikowania się jest taki, że nie pozwala na zrozumienie tego rodzaju delikatnych kontekstów.

Ale zdarzenia te, po wszystkich przykrych rzeczach, jakie się wydarzyły i z których powodu mogę być tylko smutny, zakończyły się ostatecznie pozytywnie. Podczas wizyty w Turcji mogłem pokazać, że żywię głęboki szacunek do islamu, że postrzegam go jako dużą rzeczywistość religijną, z którą musimy rozmawiać. I tak ze sprawy kontrowersyjnej narodził się naprawdę intensywny dialog.

Stało się jasne, że islam w oficjalnym dialogu musi odpowiedzieć na dwa pytania, a mianowicie, jakie jest jego stanowisko wobec przemocy i rozumu. Ważne jest to, aby znalezienie odpowiedzi na oba pytania zostało odebrane jako obowiązek i potrzeba i aby tym samym rozpoczęła się wewnętrzna refleksja uczonych islamu, która potem przerodziła by się w dialogową refleksję.

Dialog z islamem

Wiemy, że zmagamy się dzisiaj wspólnie na jednym ringu. Wspólne dla nas jest to, że z jednej strony bronimy wartości religijnych – wiary w Boga i posłuszeństwa Bogu – z drugiej strony musimy w dzisiejszej rzeczywistości znaleźć sobie odpowiednie miejsce. Tym zajmują się rozmowy prowadzone przez rady ds. dialogu. Chodzi o pytania: co to jest tolerancja? Jaki jest związek między prawdą a tolerancją? Z tym związane jest pytanie: czy należy tolerować prawo do zmiany religii. Uznanie tego przychodzi naszym islamskim partnerom ciężko. Uważają, że ten, kto znalazł prawdę, nie może zawrócić.

W każdym razie weszliśmy w intensywny i szeroki dialog, w którym zbliżamy się do siebie i uczymy się lepiej nawzajem rozumieć. I dzięki temu też może uda nam się wypracować pozytywny rezultat w tych trudnych godzinach historii.

(…)

Istnieją bardzo różne rodzaje islamu, w zależności od ich tradycji historycznej, pochodzenia i relacji sił. W Czarnej Afryce, a przynajmniej w jej dużej części, istnieje bardzo pocieszająca tradycja bycia razem. Możliwa jest tu też zmiana religii, a dzieci islamskiego ojca mogą być chrześcijanami. Istnieje tu pewna zbieżność w podstawowym rozumieniu wolności i prawdy, która nie zamąca intensywności wiary.

Ale tam, gdzie – powiedzmy – islam jest monokulturowy, sam rządzi, niepodzielnie, bez obcych wpływów w swojej tradycji, tożsamości kulturowej i politycznej, łatwo postrzega siebie jako przeciwwagę do świata zachodniego i w pewien sposób jako obrońca religii – występuje przeciw ateizmowi i zeświecczeniu. Świadomość prawdy może stać się wówczas tak ograniczona, że prowadzi do nietolerancji i tym samym bardzo utrudnia współpracę z chrześcijanami. Ważne jest, abyśmy pozostawali w intensywnym kontakcie ze wszystkimi siłami islamskimi, chętnymi do dialogu, aby mogła również dokonywać się zmiana świadomości tam, gdzie islam rości sobie prawo do prawdy i przemocy.

Pius XII

Uznanie heroiczności cnót nie jest oceną jego dokonań politycznych i historycznych. Nie składałem na początku swojego podpisu, tylko zarządziłem przegląd niepublikowanych materiałów archiwalnych, aby się rzeczywiście przekonać. Oczywiście nie można było tych setek tysięcy dokumentów oceniać według surowych norm naukowych. Ale można było dzięki temu zyskać jeszcze raz wgląd i zobaczyć, że to, co wiemy pozytywnego, potwierdziło się, a to co było negatywne i co było zakładane z góry, nie potwierdziło się.

Pius XII uratował życie tysiącom Żydów na przykład przez to, że otworzył rzymskie klasztory i klauzury, co tylko papież sam osobiście mógł uczynić. A uczynił je eksterytorialnymi. Nie było to do końca prawnie zabezpieczone, ale Niemcy to tolerowali.

Chodziło tu o wiele istnień ludzkich, które tylko w ten sposób mogły zostać uratowane. Dopiero niedawno wyszło na jaw, że Pacelli już w 1938 r. jako sekretarz stanu pisał do przywódców krajów na całym świecie, aby bezproblemowo wydawały wizy Żydom, którzy wyemigrowali z Niemiec. Ze swojej strony czynił wszystko, by ratować życie ludzkie. Oczywiście można zawsze zadawać pytanie: „dlaczego nie protestował zdecydowanie?” Uważam, że wiedział, jakie skutki miałby otwarty protest. Wiemy, że bardzo cierpiał osobiście z tego powodu. Wiedział, że właściwie powinien mówić, ale sytuacja na to nie pozwalała.

Mamy teraz wielu mądrych ludzi, którzy mówią, że co prawda uratował wielu ludzi, ale miał staroświecki pogląd o Żydach, że nie stał na wysokości II Soboru Watykańskiego. To nie jest właściwe stawianie sprawy. Decydujące jest to, co zrobił, co próbował zrobić, sądzę, że mogę uznać, że był jednym z wielkich sprawiedliwych.

AIDS i prezerwatywy

Podróż do Afryki została publicystycznie zdominowana przez jedno jedyne zdanie. Spytano mnie: dlaczego Kościół w sprawie AIDS zajmuje nierealistyczne i nieskuteczne stanowisko. W związku z tym poczułem się rzeczywiście wezwany, ponieważ czyni on znacznie więcej niż inni. Jest jedyną instytucją, która jest bardzo blisko i bardzo konkretnie z tymi ludźmi – zapobiegawczo, wychowawczo, służąc pomocą i radą oraz towarzysząc im. Opiekuje się chorymi na AIDS, zwłaszcza chorymi dziećmi, jak nikt inny. Miałem okazję odwiedzić jeden taki ośrodek i rozmawiałem z małymi chorymi.

Właściwą odpowiedzią było: Kościół czyni więcej niż inni, ponieważ przemawia nie tylko z trybuny prasowej, ale na miejscu pomaga siostrom i braciom. Przy tym nie zająłem zasadniczo stanowiska w sprawie prezerwatyw, co potem stało się wielkim zgorszeniem, tylko powiedziałem, że nie można rozwiązać tego problemu przez rozdawanie prezerwatyw. Musi wydarzyć się o wiele więcej. Musimy być bliżej ludzi, prowadzić ich, pomagać im; i wszystko to czynić zarówno przed, jak i po zachorowaniu.

(…)

Skupianie się tylko na prezerwatywie oznacza banalizację płciowości. Dlatego walka z banalizacją płciowości jest częścią ogromnego wysiłku, aby seksualność mogła wywierać swój korzystny wpływ na istotę ludzką jako całość. Mogą występować pojedyncze usprawiedliwione przypadki, na przykład kiedy prezerwatywy używa męska prostytutka i może to stanowić pierwszy krok w kierunku moralizacji, pierwszy odruch odpowiedzialności, by rozwinąć nową świadomość faktu, że nie wszystko wolno i że nie można robić wszystkiego, na co ma się ochotę. Nie jest to jednak prawdziwy sposób pokonania zakażenia HIV. Naprawdę konieczna jest humanizacja seksualności.

(…)

Kościół nie postrzega prezerwatywy jako rzeczywistego i moralnego rozwiązania. W jednym czy drugim przypadku chodzi o zmniejszenie ryzyka zakażenia, jednakże jako pierwszy krok na drodze do inaczej przeżywanej, bardziej ludzkiej płciowości.

Rozczarowania

Oczywiście, że jestem rozczarowany. Przede wszystkim tym, że w świecie zachodnim istnieje niechęć do Kościoła, że sekularyzm się nasila, rozwija formy, przez które odciąga ludzi coraz bardziej od wiary, że ogólna tendencja naszych czasów jest przeciwna Kościołowi. Ale ta walka dwóch kultur, dwóch różnych rodzajów miłości była zawsze – i raz jest jedna strona silniejsza, a raz druga.

Paweł VI i „Humane vitae”

Paweł VI miał proroczą wizję. Był przekonany, że społeczeństwo okrada samo siebie z wielkich nadziei – jeśli przez usuwanie ciąży zabija się ludzi. Jak wiele zabitych dzieci mogłoby w przyszłości zostać geniuszami, które dałyby coś nowego ludzkości – Mozarta, nowe wynalazki techniczne? Należy w końcu przemyśleć, jaka ludzka zdolność twórcza zostaje tutaj niszczona – nie mówiąc o tym, że nienarodzone dzieci są osobami ludzkimi, których godność i prawo do życia musimy szanować.

Paweł VI chciał powiedzieć i to pozostaje wielką wizją, że jeżeli rozdzieli się seksualność od płodności, jak to się dzieje w przypadku stosowania pigułki antykoncepcyjnej, wtedy seksualność stanie się dowolna. Wtedy wszystkie jej formy staną się równoprawne. Od stanowiska, według którego płodność traktuje się jako coś, dzięki czemu „powstają” dzieci, bardzo szybko dochodzimy do równouprawnienia homoseksualizmu.

Celibat

Celibat jest zawsze, by tak powiedzieć, atakiem na to, co człowiek normalnie myśli; czymś, co daje się realizować i jest wiarygodne, jeśli istnieje Bóg i dzięki czemu dostąpię Królestwa Bożego. Z tego punktu widzenia celibat jest szczególnego rodzaju znakiem. Skandalem, który pokazuje, że są ludzie, którzy wierzą w jego sens. W tym znaczeniu skandal celibatu ma swoje pozytywne strony.

Kapłaństwo kobiet

Sformułowanie Jana Pawła II jest bardzo ważne: Kościół nie ma „żadnego pełnomocnictwa”, żeby wyświęcać kobiety. To nie jest tak, że mówimy, iż nie chcemy, tylko: nie możemy. Pan ukształtował Kościół z dwunastoma Apostołami i potem z ich następcami: biskupami, prezbiterami, księżmi. Tej postaci Kościoła nie stworzyliśmy, to On ją ukonstytuował. Takie postępowanie jest aktem posłuszeństwa, w obecnej sytuacji być może uciążliwego posłuszeństwa. Ale właśnie to jest ważne, że Kościół pokazuje: nie jesteśmy samowolnym reżimem. Nie możemy robić, co chcemy, ale dla nas istnieje wola Boża, której się trzymamy, nawet jeśli w tej kulturze i tej cywilizacji jest to uciążliwe i trudne.

Homoseksualiści

Po pierwsze, są oni ludźmi ze swoimi problemami i radościami, i jako ludzie mają takie skłonności. Należy im się szacunek i nie mogą być z tego powodu odrzuceni. Poszanowanie drugiego człowieka jest czymś podstawowym i decydującym.

Lecz równocześnie wewnętrzny pociąg do seksualności jest czymś innym. Można by powiedzieć, że ewolucja dokonała podziału na płeć w celu reprodukcji gatunku. Tak też jest to widziane teologicznie. Pociąg seksualny ma za zadanie zbliżyć do siebie mężczyznę i kobietę po to, by mieli potomstwo, dzieci, by dawali przyszłość. To jest wewnętrzna determinacja, leżąca w ich naturze. Wszystko inne jest skierowane przeciw wewnętrznemu poczuciu płciowości. Musimy się tego trzymać, nawet jeśli nie jest to popularne.

Chodzi o wewnętrzną prawdę, co płciowość oznacza dla bycia człowiekiem. Jeśli ktoś posiada głęboko zakorzenione skłonności homoseksualne – nie wiadomo do dziś czy są one wrodzone, czy powstają we wczesnym dzieciństwie – jeśli działają na niego z ogromną siłą, to jest to dla niego wielki egzamin i tak jak inne egzaminy może obciążać ludzi. Nie oznacza to, że dzięki temu homoseksualizm jest moralnie słuszny, ale jest czymś, co przeciwstawia się temu, czego chciał pierwotnie Bóg.

(…) Homoseksualizm jest nie do pogodzenia z powołaniem kapłańskim.

Liturgia

Liturgia nie jest żadnym widowiskiem, teatrem, żadnym przedstawieniem, ale żyje z Innego. To musi być wyraźnie powiedziane. Dlatego jest tak ważne narzucenie form kościelnych. Forma ta może być w poszczególnych przypadkach zmieniana, ale nie tworzy jej wspólnota. Nie chodzi o samowytwarzanie. Chodzi o to, aby wyjść z siebie i ponad siebie, oddać się Jemu i pozwolić dać się przez Niego poruszyć.

Ważna jest wspólnotowość tej formy. Może się ona różnić w rytuałach, lecz zawsze musi posiadać to, co wywodzi się z całej wiary Kościoła, z całej Tradycji, i w żadnym wypadku nie jest zależna od chwilowej mody.

Tekst pochodzi z Wiadomości KAI

Zaprenumeruj ekai-tygodnik!

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code