Tragedia smoleńska

Pozwólmy, by nas bolało

Spread the love

Pozwólmy, by nas bolało

Andrzej Miszk

Czy z tragedii może narodzić się dobro? Czy śmierć tak wielu, nagła, absurdalna, symboliczna, może mieć sens? Jak przeżywać smoleńską katastrofę, by czyniła mnie ona bardziej ludzkim, Polskę lepszą, a świat przytomniejszy?

Wpierw trzeba dopuścić do siebie prawdę. Boli. Boli. Boli. Nie chcę, żeby bolało. Chcę ten czas przespać, przeżyć w dystansie, w nirwanie, w emocjach jakby poza mną, w techniczno-politycznych spekulacjach, albo zanurzyć się w tłumnym amoku mediów i ludzi, potoku informacji, doniesień, obrazów. Dopuszczam prawdę do siebie, jeśli biorę osobistą odpowiedzialność za wydarzenie, jego przyczyny i konsekwencję. Gdy dopuszczam do siebie rozrywający ból cierpienia i śmierci moich bliźnich, tych, którzy zginęli, i tych, którzy płaczą po nich. Gdy pozwalam, żeby cierpiała we mnie Ojczyzna, która w poległych utraciła ludzi dźwigających brzemię ważnych odpowiedzialności.

Dopuszczam prawdę do siebie, gdy w politycznych przeciwnikach widzę moje siostry i braci, kruche istoty, skazane na śmierć. Dopuszczam prawdę w jej absurdalnym bólu, gdy w ułomności ludzkiej decyzji pilotów i złej pogodzie dostrzegam też tajemniczą symbolikę Czasu i Miejsca tragedii. Oktawa Zmartwychwstania Chrystusa, dzień przed świętem Miłosierdzia Bożego, 5 rocznica śmierci Jana Pawła II, Katyń – miejsce zamordowanych przed 70 laty 20 tysięcy polskich oficerów, mogiła męczenników, Rosja – nasz historyczny wróg. Ta symbolika nie jest tanim mistycyzmem, uśmierzającym ból – tak mogą myśleć ludzie zamknięci w skończoności i niewrażliwi na Tajemnicę – przeciwnie, symbolika Czasu i Miejsca sprawia, że ból staje się nieznośny. Śmierć Setki zostaje spotęgowana przez śmierć Pomordowanych, śmierć wszystkich Ofiar: Polaków i ludzi innych narodów, i czasów. Śmierć samego Boga. Czy chcę tego, czy nie, Oni umarli też za mnie. I dla mnie. Dla Polski, dla świata. Dla Boga.

Dlaczego ktoś musi umierać za mnie, żebym żył? I to w tak przypadkowy i absurdalny sposób? Jeśli ta śmierć ma mieć jakiś sens – a wierzę, że ma – to jest ona tajemniczym wołaniem o jakieś dobro, wskazaniem na jakiś brak we mnie, mojej Ojczyźnie, świecie. Ta dzisiejsza Katyńska Śmierć wpierw dopomina się o prawdę ofiar sprzed 70 lat. Jest ostrzeżeniem, że nie można budować światowego pokoju na kłamstwie i zgodzie na nie, na świadomym zamykaniu ust prawdzie o zbrodni i męczeństwie w imię politycznych kompromisów. Jest apelem o to, by Rosja i Polska budowały swoje sąsiedzkie stosunki w oparciu o wzajemne uznanie bolesnych prawd historycznych, szacunek i empatię między narodami. Katyńska Śmierć jest tragiczną niezgodą na wewnętrzne stosunki w polskiej polityce i życiu między ludźmi, pełne wzajemnej pogardy, niechęci, nieufności i wrogości. Stawia pytanie o moją osobistą i naszą narodową współodpowiedzialność za jakość relacji z innymi, zwłaszcza tymi, którzy różnią się od nas i z którymi nie zgadzamy się, którzy nas krzywdzą i których my krzywdźmy.

Zdziczenie polskiej polityki ostatnich lat przy dopingu i akompaniamencie coraz bardziej oszalałych mediów jest objawem głębokiej choroby duchowej Polaków jako społeczeństwa, a zwłaszcza jego elit, czyli tych, którzy dźwigają większą niż inni odpowiedzialność za dobro wspólne.Żywimy tę chorobę, jeśli karmimy się pogardą, niechęcią, wrogością, nieufnością, sensacją, bezmyślną rozrywką, żądzami władzy i pieniądza, niewrażliwością i obojętnością lub aktywnym krzywdzeniem innych. Żywimy tę polską chorobę, gdy nie pracujemy nad sobą jako ludźmi, by stawać się lepszymi, bardziej ludzkimi, solidarnymi, bezinteresownymi, ufnymi.

Cóż takiego jest w Śmierci, że przywraca ona, choć na chwilę, właściwe proporcje życia i dobra? Śmierć mówi jedno: istnieje Kres i Sąd. Kres – moment skończoności, który sprawia, że niczego już do swego i cudzego życia nie można dodać, zmienić, naprawić. Sąd – ostateczne podsumowanie dobra i zła, piękna i brzydoty, prawdy i kłamstwa naszego życia. Jako chrześcijanie wierzymy, że ten Sąd jest sądem Miłości, która swoje dzieci sądzi z życia w miłości i dla miłości. Dlatego Kres i Sąd przywracają właściwe proporcje życiu, które zginęło.
I jeśli powierzamy się prawdzie i bólowi Śmierci, przeżywamy ją do głębi, doświadczamy też łaski prawdy Kresu i Sądu, która sprawia, że widzimy ludzi i sprawy Wzniośle, czyli tak, jak się mają w perspektywie Wieczności. I Boga.

Jeśli Polska potrzebowała tak wielkiej Ofiary jak Katyńska Śmierć Druga, to znaczy, że znaleźliśmy się – być może – na dnie, jako naród, społeczeństwo, wspólnota, państwo. Zżerani przez małość, powierzchowność i nicość. Brak głębi. Albo jesteśmy wezwani do większego dobra, niż to, do którego przywykliśmy jako Wspólnota. A może jedno i drugie. Polskie Państwo jest słabe: katastrofa w Smoleńsku – poza całą symboliką, a może jako jej istotna część – pokazała, że całość uwarunkowań polityczno-mentalnych organizacji państwa powoduje, że nie postępujemy racjonalnie i bezpiecznie w stosunkowo prostej sprawie, jaką jest logistyka przejazdu władz państwowych i wojskowych w oddalone miejsce za granicą. Jak Państwo, które nie potrafi skutecznie ochronić członków najwyższych władz państwowych i wojskowych w trakcie pokoju, może być bezpieczną i racjonalną przestrzenią dla zwykłych obywateli? Druga Śmierć Katyńska uderzyła w najczulszy i najsłabszy punkt Polski: Państwo jako symbol wspólnego dobra.

Katastrofa prezydenckiego samolotu w Smoleńsku w sensie faktycznym i symbolicznym wydaje się być efektem naszych zbiorowych zaniedbań jako wspólnoty. Zaniedbań, które zaczynają się w najprostszych relacjach człowieka z człowiekiem i Bogiem, a kończą na budowaniu niestabilnych i nieefektywnych instytucji życia publicznego kraju. Tragiczna śmierć Prezydenta, jako symbolu Państwa Polskiego, jest znakiem i wskazaniem, że to wspólne dobro, jakiemu na imię Polska, jest najbardziej zagrożone. I niekoniecznie przez zewnętrznych wrogów, ale przez nasz brak dostatecznej troski o wspólne dobro.

Dla Rosji Druga Śmierć Katyńska jest okazją i łaską, by spojrzeć na ból narodu polskiego z większym zrozumieniem i empatią. Rosja solidarna w cierpieniu z Polakami, może przebudować paradygmat naszych sąsiedzkich stosunków i oprzeć ja na większym niż dotąd wzajemnym szacunku, prawdzie i ludzko-słowiańskiej więzi. A Polacy poruszeni współczuciem Rosjan mają okazję zobaczyć inną twarz Rosji i okazać jej więcej zaufania i sympatii.

To prawda, mamy już dość bycia ofiarami i życia w logice ofiarniczego męczeństwa. Chcemy się uwolnić od brzemienia przeszłości i stawać nowocześni bez nadmiernego bagażu historycznych martyrologii. A dzisiejsza Śmierć jedynie dokłada nam więcej bólu i ofiar, wydaje się wikłać w zamkniętą logiką obolałej pamięci i długu wobec Wielkich Poległych. A jednak wierzymy, że właśnie dzięki tej jednej Ofierze zostajemy zbawieni, uwolnieni do zła i śmierci, powołani do udziału w Zmartwychwstaniu. Jeśli Bogu się spodobało, dopuścił i tę Ofiarę Katyńską nie po to, by dorzucić nam kolejne brzemię, ale wyzwolić ku Prawdzie, Dobru i Miłości. Ofiary Drugiej Śmierci Katyńskiej uczestniczą przecież w Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa, jedynej skutecznej Ofiary. A poniekąd są tą samą Ofiarą, jej aktualizacją w wiecznym TU i TERAZ. To Chrystus poległ w prezydenckim samolocie pod Smoleńskiem. Dla nas. By nas uzdrowić i w nas zmartwychwstać.

Nie łagodźmy tego bólu i nie uciekajmy od niego. Nie popadajmy w iluzję nirwany czy dystansu, czy zbiorowego amoku. Przyjmijmy prawdę Katyńskiego Bólu i Śmierci do końca. Jak potrafimy, osobiście i jako wspólnota. Pozwólmy Chrystusowi przeniknąć ten ból Jego łaską. To nas przemieni, bardziej niż wszelki obraz, słowo, i dobre chęci. Spojrzymy wówczas na siebie i świat innymi, przemienionymi oczami. Z nadzieją na odnowioną Polskę i nas, bardziej ludzkich.

Andrzej Miszk

Podyskutuj na blogu

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code