"Tygodnik Powszechny"

Wołanie na puszczy

Spread the love

WIARA WNIEBOWZIĘCIE NMP

Wołanie na puszczy

Józef Majewski

Sens ikony jasnogórskiej ukazuje się w dłoni Madonny, wskazującej na Dziecko. Ale w Polsce modne są obrazki bez Syna.

Jakiś czas temu namawiałem księdza znanego z głębokiej pobożności maryjnej do lektury książki „Spór o Matkę”, pióra o. Stanisława C. Napiórkowskiego. W oczach duchownego błysnęło sceptyczne zwątpienie: „Eee, mam czytać książkę tego… protestanta. Przestrzegano nas przed jego poglądami i książkami o Maryi”.
Ojca Napiórkowskiego, najwybitniejszego polskiego mariologa, od dawna oskarża się o rozliczne „herezje”. Kiedyś za artykuł, w którym krytycznie odniósł się do jednej z wypowiedzi prymasa Wyszyńskiego, ważyły się losy jego teologicznej głowy. Dzięki wstawiennictwu pewnego biskupa uniósł ją całą, ale zarządzono wzmocnienie cenzury teologicznych tekstów franciszkanina. W swojej najnowszej książce „»Ja, służebnica Pana«. Problemy – poszukiwania – perspektywy” o. Napiórkowski pisze: „Nie jest łatwo mówić na te tematy. Tak łatwo być źle zrozumianym! Tak trudno dźwigać ciężar oskarżania o atak na cześć Czcigodniejszej!”.

Mariologia na cenzurowanym

Skąd ta „niedobra” sława najlepszej w Polsce mariologicznej myśli? Stąd, że o. Napiórkowski walczy o uzdrowienie – w duchu Soboru Watykańskiego II – pobożności maryjnej. Problem w tym, że aby ją uzdrowić, trzeba najpierw zdiagnozować chorobę, a w tym dziele franciszkanin nie ma sobie równych, czym ściąga na siebie krytykę promotorów pobożności maryjnej.

W książce „Ja, służebnica Pana” również znajdziemy sporo miejsc, które przywołują wspomnianą „krytyczno-oskarżycielską” aurę wokół mariologii o. Napiórkowskiego. Przykładowo w 2005 r., podczas pewnego sympozjum na Jasnej Górze, wiedziony doświadczeniem, już na początku swego wystąpienia (zamieszczonego w książce) tłumaczył, że nie jest wielbłądem: „Najpierw, gwoli jasności, oświadczam, że uznaję jedyną i niepowtarzalną rolę Matki Pana w dziejach zbawienia. Niewypowiedziany i najszczodrobliwszy Bóg, ineffabilis et munificentissimus Deus, wyznaczył Jej miejsce w samym sercu dziejów zbawienia, w samym oku dziejozbawczego cyklonu, od Jej fiat uzależnił wcielenie.

Gdyby nie stało się nic więcej, wystarczyłoby to, by na wieki stać przed Nią w zdumieniu, wdzięczności i szacunku. Składam (…) na starcie drugą ważną deklarację: Jestem głęboko przekonany, że maryjna pobożność ludowa należy do wielkich i cennych skarbów Kościoła, analogicznie do pobożności ludowej w ogóle. Atakowanie ich czy próby wykorzenienia zasługują w moim głębokim przekonaniu na stanowczy protest”. Nie chodzi więc o. Napiórkowskiemu o atak, ale o odnowę.

Choroba swoistego monofizytyzmu

Klasyczna doktryna o Chrystusie głosi, że spotkały się w Nim natury boska i ludzka, „bez zmieszania, bez zamiany, bez podzielenia i bez rozłączenia” (Sobór Chalcedoński, 451 r.). Monofizytyzm w to uderza: mówi, że obie natury uległy „zmieszaniu” w takim sensie, że natura boska wchłonęła ludzką. Jezus Chrystus ma zatem jedną naturę: boską. Potępiony jako herezja monofizytyzm wciąż w pewnej formie dochodzi do głosu w pobożności maryjnej.

Na styku starożytności i średniowiecza chrześcijaństwo, walczące z herezją arianizmu, akcentowało prawdę o bóstwie Jezusa z taką siłą, że w cień poszło człowieczeństwo. A ponieważ uważano, że boski Chrystus jest daleki i niedostępny, pobożność zaczęła szukać ludzkich, tj. zdolnych zrozumieć nas (grzesznych i słabych ludzi), pośredników. Wśród nich – z oczywistych względów – pierwsze miejsce zajęła Maryja.

W średniowieczu takie (psychologiczne, a nie teologiczne) stawianie sprawy przypieczętował św. Bernard z Clairvaux, największy kaznodzieja maryjny wszechczasów. Jego rozumowanie biegło takim torem: Chrystus jest Bogiem, a Bóg – jak to Bóg – swoim majestatem wzbudza lęk, strach, przerażenie, tym bardziej że Chrystus jest też Sędzią, a sędzia – jak to sędzia – musi być sprawiedliwy, wydaje wyroki i karze. Ponadto Chrystus jest mężczyzną, a mężczyzna – jak to mężczyzna – jest szorstki, surowy, zasadniczy… Tymczasem Maryja nie jest ani Bogiem, ani sędzią, ani mężczyzną. Do Niej więc uciekajmy się w naszych potrzebach.

Od takiego stanowiska już tylko krok do przeciwstawiania miłosiernej Maryi sprawiedliwemu Chrystusowi: Maryja jest łagodna, łaskawa, dobra, matczyna, może ustrzec nas przed sprawiedliwością, gniewem, surowością Syna. Mariologia wiążąca się z podszytą monofizytyzmem chrystologią niesie wiernym ciepło, pociechę i bliskość Maryi. Tylko przez Nią – bliską ludziom, znającą ich smutki i słabości, miłosierną i łagodną – ludzie mogą mieć przystęp do Boga.

Lekarstwo Soboru

Z doktryny i pobożności chrześcijańskiej nie da się wyrugować prawdy o pośrednictwie Maryi (i świętych), ale ważne jest, jak się je rozumie i praktykuje. Pobożność maryjna nie może pomniejszać czy gubić prawdy o człowieczeństwie Chrystusa i o bezpośrednim dostępie ludzi do Niego: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy pracujecie i jesteście obciążeni, a ja was pokrzepię” – mówi Jezus w Ewangelii Mateusza (11,28). Nie może lekceważyć nauczania św. Pawła o Chrystusie jedynym Pośredniku: „Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus” (1 Tm 2,5). Nie może negować prawdy o Chrystusie łaskawym i miłosiernym, Bogu, który jest Miłością, o tym, że Jego sprawiedliwość jest refleksem Jego miłosierdzia.

Pośrednictwo i rolę Maryi należy ujmować w schemacie nauczania Soboru Watykańskiego II. Sobór przypomniał – pisze o. Napiórkowski – „że jedynym i doskonałym Pośrednikiem jest Jezus Chrystus. Jeśli mówimy o pośrednictwie Maryi, winniśmy mówić w taki sposób, by uszanować tę podstawową zasadę pośrednictwa w ortodoksyjnym rozumieniu chrześcijańskim. (…) W pobożności maryjnej sobór bardziej zaleca naśladowanie Maryi niż modlitwę błagalną o Jej wstawiennictwo. (…) Element wstawiennictwa i modlitwy o nie został wyraźnie wyciszony i przesunięty na dalszy plan”.
Pośrednictwo i rolę Maryi Sobór widzi „w” tajemnicy Syna.

Jeśli więc pośrednictwo Maryi, to „w” pośrednictwie Chrystusa; jeśli dobroć Maryi, to „w” dobroci Chrystusa; jeśli miłosierdzie Maryi, to „w” miłosierdziu Chrystusa. „Jesteśmy miłosierni – pisze o. Napiórkowski – również Matka Boża, o ile uczestniczymy w miłosierdziu Bożym i miłosierdziu Syna Bożego. Nie trzeba stwarzać nawet pozorów, że Matka Boża jest lepsza od Nich”.

Grzech odbierania dziecka matce

Maryi nie można więc oddzielać od Chrystusa. Właściwie rozumiemy Jej rolę, gdy ujmujemy ją w misterium Syna. Tak ukazuje Maryję np. ikona jasnogórska: na jednej ręce trzyma Ona swego Syna, a drugą wskazuje na Niego, bo On jest tu najważniejszy. Dziecko zawsze jest na pierwszym planie; wielkość Matki płynie z wielkości Dziecka, Matka jest dla Dziecka, Zbawcy. A w Polsce modne są obrazki Pani Jasnogórskiej bez Syna i bez rąk – sama głowa Maryi.

O. Napiórkowski opowiada o wizycie w Niepokalanowie: „Zajrzałem do kiosku i do przykioskowego magazynu. Oczy przyciągała złocona ikonka Matki Bożej Częstochowskiej – sama główka, z odrąbanymi rękoma i odrąbanym Panem Jezusem… Że to zbrodnia na Jasnogórskiej Pani, że to objaw choroby czci maryjnej, że to boleśniejszy zamach na Jasnogórską Panią niż grzech paulina Macocha sprzed wojny (kradzież koron)…, przekonywać (…) nie trzeba. Niech jednak Niepokalanów nie kolaboruje w promocji takiej »pobożności« maryjnej”.

W innym miejscu o tej „pobożnościowej” zbrodni odbierania Matce Syna o. Napiórkowski pisze: „Może zorganizować specjalne sympozjum na ten temat: wyjaśnić genezę »sprawy«, wskazać odpowiedzialnych, jeśli żyją, zapytać o motywację? Wyjaśnić stanowisko ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego? On sam wpadł na ten pomysł, czy mu go pobożnie podrzucono? Kto zawiesił taką okaleczoną ikonę w pałacu Księdza Prymasa przy ul. Miodowej w Warszawie? Jaką drogą taka okaleczona Jasnogórska znalazła się w kaplicy Jana Pawła II w Watykanie? (…)

Czy ta relikwia po Papieżu ma stać się przedmiotem kultu w zakopiańskim sanktuarium [na Krzeptówkach], co znaczyłoby mocną promocję Pani Jasnogórskiej bez Chrystusa? Czy nie poradzić, by ją umieścić w muzeum z pamiątkami po Janie Pawle II? (…) Kiedy przed wojną skradziono korony z Jasnogórskiego Obrazu, wybuchło wielkie oburzenie. Kiedy za naszego życia zabrano nie korony, ale samego Jezusa, trzeba budzić protest i nie godzić się na to”.

S. C. Napiórkowski, „Ja, służebnica Pana. Problemy – poszukiwania – perspektywy”, Wydawnictwo KUL, Lublin 2009

Józef Majewski

Tekst pochodzi z „Tygodnika Powszechnego”

Nowy “Tygodnik” numer 34/09 już w kioskach, a w nim trzy dodatki specjalne:

– na 20 rocznicę przełomu roku 1989 pt. „Rok 1989. Solidarność”,

– z okazji 65 rocznicy likwidacji getta Litzmannstadt dodatek poświęcony wielkiej i tragicznej historii Żydów łódzkich,

– oraz dodatek z cyklu „Ucho igielne” – „Droga do euro” zatytułowany „W przedsionku i za drzwiami”, o przygotowaniu do przyjęciu euro w Polsce.

Zaprenumeruj e-tygodnik!

Dodaj komentarz

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code