Simone Weil

Odpowiedź na pytanie Alaina

Spread the love

ODPOWIEDŹ NA PYTANIE ALAINA

1936

Simone Weil

W Vigilance (nr 34, 20 marca 1936), biuletynie Komitetu Czujności Antyfaszystowskich Intelektualistów (CVIA) Alain opublikował dziesięciopunktową „Ankietę dotyczącą niedawnych międzynarodowych wydarzeń”, gdy militaryzacja Nadrenii przez Hitlera była postrzegana jako pierwszy groźny krok w kierunku wojny. Wewnątrz CVIA pacyfiści i antyfaszyści kłócili się, jak należy odpowiedzieć na ten akt przemocy, który unicestwił ostatnie obowiązujące jeszcze punkty pokojowych traktatów.
Simone Weil, która uznawała tezy całkowitego pacyfizmu, odpowiedziała na dziesiąte pytanie: „Czy ludzie, którzy mówią, że honor i godność są cenniejsze niż życie, potrafią pierwsi narazić swoje życie na niebezpieczeństwo? I co o nich pomyśleć, jeżeli nie potrafią?”

Odpowiem tylko na ostatnie z pytań Alaina. Ma ono według mnie duże znaczenie. Sądzę jednak, że trzeba je postawić szerzej. Słowa „godność” i „honor” są być może dzisiaj najbardziej zabójcze w całym słowniku. Bardzo trudno dokładnie stwierdzić, jak francuski naród zareagował w rzeczywistości na ostatnie wydarzenia. Aż nazbyt często zauważałam jednak, że we wszelkiego rodzaju środowiskach wezwanie do godności i honoru na polu międzynarodowym wciąż porusza. Budzącej złowrogie wspomnienia formuły „godny pokój” albo „honorowy pokój”, która pod piórem Poincarégo 1 stanowiła bezpośredni wstęp do rzezi, używa się jeszcze powszechnie. Nie jest pewne, co spotkałoby mówców, którzy zalecaliby nawet niehonorowy pokój i czy byłoby to życzliwe przyjęcie. To poważna sprawa.

Słowo „godność” jest niejasne. Może ono oznaczać szacunek dla samego siebie i nikt nie odważy się wówczas zaprzeczyć, że godność ma przewagę nad życiem, bo przyznać przewagę życiu to „żyjąc stracić racje życia”. Ale szacunek dla samego siebie zależy wyłącznie od działań, które się wykonuje, swobodnie o nich zadecydowawszy. Znieważony człowiek musi być może bić się, aby odzyskać osobisty szacunek, a dzieje się tak jedynie, gdy nie może biernie znosić zniewagi, nie uważając się za tchórza. To oczywiste, że w tego rodzaju sprawie każdy jest sędzią i to jedynym sędzią. Nie można wyobrazić sobie, że jakiś człowiek przekaże innemu problem osądu, czy zachowanie osobistego szacunku wymaga, aby sam zaryzykował życie. Jest jeszcze bardziej oczywiste, że obrona tak rozumianej godności nie może zostać przymusowo narzucona, bo gdy przymus wkracza na scenę, szacunek dla samego siebie przestaje wchodzić w grę. Z drugiej strony od wstydu uwalnia nie zemsta, lecz zagrożenie. Zabicie obrażającego podstępnie i bez ryzyka nie jest na przykład nigdy sposobem chronienia osobistego szacunku.

Trzeba stąd wyciągnąć wniosek, że wojna nie daje szansy uniknięcia pogardy dla samego siebie. Nie może być szansą dla niewalczących, ponieważ zagrożenie nie dotyka ich wcale albo w stosunkowo niewielkim stopniu i wojna nie może niczego zmienić w przekonaniu, jakie sami sobie wytwarzają o własnej odwadze. Nie może to być również szansa dla walczących, ponieważ ulegają sile. Większość wyrusza pod przymusem, a nawet ci, którzy wyruszają dobrowolnie, pozostają pod przymusem. Władza rozpoczynania i kończenia działań wojennych znajduje się wyłącznie w rękach tych, którzy nie walczą. Wolna decyzja o poświęceniu własnego życia jest istotą honoru, więc honor nie wchodzi w grę tam, gdzie jedni decydują bez ryzyka, a inni umierają jako wykonawcy. A skoro wojna nie może chronić niczyjego honoru, trzeba stąd również wyciągnąć wniosek, że żaden pokój nie przynosi wstydu niezależnie od jego warunków.

W rzeczywistości wyraz „godność” w odniesieniu do stosunków międzynarodowych nie oznacza poszanowania dla samego siebie, które nie może wchodzić w grę i nie przeciwstawia się on pogardzie dla samego siebie, lecz upokorzeniu. To odrębne rzeczy, bo jest naprawdę różnica między utratą szacunku dla samego siebie i byciem traktowanym bez szacunku przez kogoś innego. Epiktetowi, z którym jego pan obchodził się jak z zabawką, 2 Jezusowi, którego znieważono i cierniem ukoronowano, niczego nie ubyło w ich własnych oczach. Gdy woli się śmierć od pogardy dla samego siebie, jest to podstawa wszelkiej moralności, ale gdy woli się śmierć od upokorzenia, jest to zupełnie coś innego, jest to po prostu feudalny punkt honoru. Można zachwycać się feudalnym punktem honoru, a można również, i to nie bez słusznych powodów, nie chcieć uczynić z nich zasady życia. Nie jest to jednak sedno sprawy. Trzeba zobaczyć, kogo wysyła się na śmierć, aby bronił tego punktu honoru w międzynarodowych konfliktach.

Wysyła się masy ludowe, te same, które nie mając żadnego majątku, nie mają w zasadzie prawa pod żadnym względem. Żyjemy co prawda w Republice, ale mimo to upokorzenie jest w istocie chlebem powszednim wszystkich słabych. Żyją oni jednak i nie przeszkadzają żyć. Niech człowiek podporządkowany znosi pogardliwą wymówkę, nie mogąc dyskutować; niech robotnik będzie wyrzucany za drzwi bez wyjaśnień, a jeżeli zapyta o to swojego kierownika, niech usłyszy odpowiedź: „Nie muszę się wam tłumaczyć”. 3 niech wezwani do urzędu zatrudnienia bezrobotni dowiadują się po godzinie oczekiwania, że niczego dla nich nie ma; niech właścicielka wsi ze swojego zamku wydaje rozkazy biednemu chłopu i przyznaje mu pięć su za dwugodzinne zamieszanie; niech więzienny strażnik bije i obraża więźnia; niech urzędnik sądowy kpi sobie z podejrzanego albo nawet z ofiary – nie poleje się przecież krew.

Lecz robotnik, bezrobotni i inni są nieustannie narażeni na to, że będą musieli zabijać i umierać, ponieważ obcy kraj nie potraktuje ich kraju lub jego przedstawicieli ze wszelkimi pożądanymi względami. Gdyby chcieli przystąpić do zmywania krwią hańby na swój własny rachunek, jak zachęcani mają czynić na rachunek swojego kraju, jakież codzienne hekatomby przynosiłby pokój! Wśród tych, którzy posiadają dużą lub małą władzę, być może przeżyliby bardzo nieliczni, a na pewno zginęłoby wielu dowódców wojskowych.

Największym paradoksem współczesnego życia jest bowiem to, że nie tylko w cywilnym życiu depcze się osobistą godność tych, których wyśle się pewnego dnia, aby umierali za narodową godność, lecz właśnie w chwili, gdy ich życie bywa w ten sposób poświęcane w obronie wspólnego honoru, bywają narażani na o wiele jeszcze cięższe upokorzenia niż przedtem. Czym są zniewagi uważane przez poszczególne kraje za przyczyny wojny wobec zniewag, jakimi oficer może bezkarnie obrzucać żołnierza? Może on go obrażać, a żadna odpowiedź nie jest dozwolona. Może go kopać – czy pewien autor wojennych wspomnień nie przechwalał się, że to robił? Grożąc rewolwerem, może mu wydać dowolny rozkaz, w tym także zastrzelenia kolegi. Jako karę może stosować wobec niego najpodlejsze szykany. Może prawie wszystko, a każde nieposłuszeństwo jest lub może być karane śmiercią. Obłudnie wychwalanych na tyłach jako bohaterów traktuje się w rzeczywistości jak niewolników. A pozostali przy życiu biedni żołnierze, oswobodziwszy się z niewoli wojskowej, popadają w niewolę cywilną, w której niejeden musi znosić grubiaństwa wzbogaconych bez ryzyka ludzi.

Bezustanne i prawie systematyczne upokorzenie jest zasadniczym składnikiem naszego społecznego systemu zarówno podczas pokoju jak podczas wojny, ale podczas wojny w wyższym stopniu. Gdyby wewnątrz kraju została zastosowana zasada, zgodnie z którą należałoby usuwać upokorzenie nawet za cenę życia, doprowadziłaby do upadku każdy społeczny ład, a zwłaszcza niezbędną przy prowadzeniu wojny dyscyplinę. Naprawdę szczytem niewiedzy pozostaje, że ktoś w tych warunkach ośmiela się uczynić z tej zasady regułę w polityce międzynarodowej. Słynne sformułowanie mówi, że można w ostateczności mieć niewolników, ale uważanie ich za obywateli nie jest dopuszczalne.

Czynienie z nich żołnierzy jest jeszcze mniej dopuszczalne. Oczywiście zawsze występowały wojny, ale wojny prowadzone przez niewolników to właściwość naszej epoki. Co więcej, te wojny, podczas których niewolników zachęca się, aby umierali w imię nieprzyznanej im nigdy godności, stanowią istotne ogniwo w mechanizmie ucisku. Ilekroć przyglądamy się konkretnie i z bliska sposobom rzeczywistego zmniejszania ucisku i nierówności, zawsze trafiamy na wojnę, następstwa wojny, wymogi, które narzucają przygotowania do wojny. Nie rozwiążemy tego węzła i trzeba go przeciąć, jeżeli w każdym razie jest to możliwe.

Przypisy:

1. 1 sierpnia 1914 roku francuski rząd nakazał powszechną mobilizację po mobilizacji na terenie Rosji, Austro-Węgier, Niemiec i Belgii. W wygłoszonym tego samego dnia „Apelu do narodu francuskiego” prezydent Poincaré oświadczył: „Mobilizacja to nie wojna. W obecnych okolicznościach wydaje się ona najlepszym sposobem, aby zapewnić honorowy pokój”. O godzinie 19 Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji.
2. Rzymski niewolnik Epiktet był według niektórych torturowany przez swojego pana i miał pozostawać później kulawy.
3. Simone Weil opowiada o tym dotyczącym ją wydarzeniu w artykule „Życie i strajk hutników”: „Zwalniają mnie z fabryki, w której przepracowałam miesiąc, chociaż nie postawiono mi nigdy żadnych zarzutów. […] Jest kierownik warsztatu. Proszę go bardzo grzecznie o wyjaśnienie. Słyszę w odpowiedzi: . Odchodzi natychmiast”.

Simone Weil

tłum. Małgorzata Frankiewicz

Inne teksty Simone Weil

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code