Simone Weil

Czy Europa ma bić się za Czechosłowację?

Spread the love

CZY EUROPA MA BIĆ SIĘ ZA CZECHOSŁOWACJĘ?

1938

Simone Weil

Feuilles libres de la Quinzaine, rok IV, nr 58, 25 maja 1938, przedruk w: Écrits historiques et politiques, cz. III, s. 81 – 90, w: Œuvres complètes, t. II, Gallimard, 1989.

Przedstawione tutaj przez Simone Weil studium sytuacyjne zostało opublikowane w Feuilles libres de la Quinzaine, piśmie, które założyli Michel Alexandre i Léon Émery, dwaj członkowie Komitetu Czujności Antyfaszystowskich Intelektualistów. Ilustruje ono to, co autorka w 1843 roku nazwała swoją „zbrodniczą pomyłką sprzed 1939 roku na temat pacyfistycznych środowisk […], grzechem zbrodniczego zaniedbania wobec ojczyzny”. Wpisuje się też w logikę argumentów, zawartych w pokojowych apelach, które Simone Weil podpisywała w dramatycznym roku układów monachijskich (30 września 1938), kierując się przekonaniem, że pokój należy chronić za wszelką cenę. Skłonna była nawet pogodzić się z niesprawiedliwościami. „Czesi mogą zakazać działania partii komunistycznej i odsunąć Żydów od nieco ważniejszych funkcji, niczego nie tracąc ze swojego narodowego życia”. Karmiony (przerażającą) myślą o prawdopodobnej wojnie duch kapitulacji zatruł refleksję pacyfistów.

Wielu popełnia wobec czechosłowackiego 1 problemu błąd, nie zastanawiając się uważnie, jak będzie wyglądał, jeżeli przybierze najostrzejszą postać. Aby nie ulec żadnemu niepokojowi, trzeba możliwie najwnikliwiej wypracować sposób działania zarówno na najlepszą jak na najgorszą okoliczność. Poniższy tekst odnosi się do najgorszej z okoliczności, to znaczy do wypadku, gdyby Hitler z wewnętrznych lub zewnętrznych powodów zdecydował się osiągnąć uderzający i ostateczny sukces w Europie Środkowej.

Każdą sprawę międzynarodową można rozpatrywać w czterech, często zresztą związanych aspektach: prawa jako takiego, stosunku sił i ich równowagi, przyjmowanych przez Francję zobowiązań oraz możliwości wojny i pokoju. Z żadnego z tych punktów widzenia utrzymanie takiego czechosłowackiego państwa, jakie obecnie istnieje, nie wydaje się mieć przypisywanej mu doniosłości.

Z punktu widzenia prawa Czechosłowacja naprawdę otrzymała kawałki niemieckiego terytorium i nie da się chyba zaprzeczyć, że niemiecka ludność
jest tam do pewnego stopnia szykanowana. Można dyskutować, do jakiego stopnia. 2 Z tych rozproszonych terytoriów trudno utworzyć oddzielną prowincję, korzystającą z pełnej autonomii w ramach czechosłowackiego państwa. Skoro jednak stanowią one pas między granicą niemiecką i dawną granicą austriacką, łatwo chyba powiększonym świeżo Niemcom zaanektować je po prostu w imię korekty granic.

Warto zadać sobie pytanie, czy Niemcy chcą zająć również czeskie terytoria. Prawdopodobnie wystarczyłaby im korekta granic, zwłaszcza gdyby Francja i Anglia wystąpiły jednocześnie w Berlinie i w Pradze, akceptując taką korektę i zakazując jakiegokolwiek ambitniejszego przedsięwzięcia. Na samym początku bowiem Hitler ogłosił przecież, że chce w Europie niemieckich terytoriów i niczego innego. 3 Ponadto terytoria niemieckiej ludności obejmują z jednej strony znaczną część przemysłowych zasobów Czechosłowacji, a z drugiej strony broniące jej masywy górskie. Aneksja tych terytoriów przez Niemcy uzależniłaby od nich Czechosłowację, toteż Niemcy nie musiałyby wcale targnąć się na jej niepodległość, aby urzeczywistnić wszystkie swoje dyplomatyczne, gospodarcze i wojskowe cele, które jej dotyczą. Pewnego rodzaju protektorat lepiej odpowiadałby ogólnej polityce Hitlera niż aneksja czeskiego terytorium. Przypuszczalnie też zwykła zmiana dyplomatycznego nastawienia ze strony Czechosłowacji wystarczyłaby, aby usunąć każdy problem mniejszości. Najistotniejsze dla Hitlera jest to, aby Czechosłowacja, podzielona lub nie, stała się satelitarnym państwem Niemiec.

Jakie byłyby niedogodności tej sytuacji? Można uważać, że zależność, w jaką popadłaby Czechosłowacja wobec Niemiec, to coś niesprawiedliwego. Niewątpliwie, ale status quo z drugiej strony jest niesprawiedliwością wyrządzaną mieszkańcom Sudetów. Dowodzi to po prostu, że prawo narodów do samostanowienia 4 napotyka naturalną przeszkodę, ponieważ trzy mapy Europy, fizyczna, gospodarcza i etnograficzna, nie pokrywają się.

Bądź osłabiona odcięciem niemieckich terytoriów, bądź aby uniknąć takiego odcięcia, Czechosłowacja może oczywiście stać się satelitą Niemiec, nie musząc poświęcać swojej kultury, swojego języka albo swoich narodowych cech, a to ogranicza niesprawiedliwość. Narodowosocjalistyczna ideologia jest czysto rasistowska i oprócz antykomunizmu oraz antysemityzmu nie ma w sobie nic uniwersalnego. Czesi mogą zakazać działania partii komunistycznej i odsunąć Żydów od nieco ważniejszych funkcji, niczego nie tracąc ze swojego narodowego życia. Krótko mówiąc, niesprawiedliwość dla niesprawiedliwości, bo skoro już jakaś musi być, wybierzmy tę, która najmniej naraża nas na wojnę.

Czy zresztą nawet przy większej niesprawiedliwości nie ma gorzkiej ironii w tym, że Francja przywdziewa swoją zbroję jako obrońca uciśnionych? Uniemożliwiając przez dwadzieścia lat Anschluss, sama naruszała w najbardziej rażący sposób słynne prawo narodów do samostanowienia. 5
A Bóg jeden wie, że nie brakuje w Afryce i w Azji narodów, które wymagają emancypacji, jeżeli prawa narodów ich dotyczą.

Rzeczywiście zaspokojenie roszczeń Niemiec w Czechosłowacji oddałoby całą Europę Środkową pod ich wpływ. To każe nam inaczej spojrzeć na sprawę: z punktu widzenia stosunku sił. Nie jest to już kwestia prawa.

Możliwe, że wola Hitlera dąży do jednego celu: do ustanowienia niemieckiej hegemonii w Europie przez wojnę, jeżeli trzeba, a bez wojny, jeżeli można. Francja nie uznaje tradycyjnie żadnej hegemonii w Europie oprócz swojej własnej, gdy może ją ustanowić. Dzisiaj między zwycięską Francją sprzed dwudziestu lat i Niemcami w pełni rekonwalescencji, jeżeli można tak powiedzieć, istnieje chwiejna równowaga. Czy trzeba dążyć do utrzymania tej równowagi? Do przywrócenia francuskiej hegemonii?

Jeżeli zastanowimy się, to wyraźnie widać, że wielka zasada „europejskiej równowagi” jest zasadą wojny. W imię tej zasady kraj czuje się pozbawiony bezpieczeństwa i postawiony w nieznośnej sytuacji, gdy tylko jest najsłabszy w stosunku do ewentualnego przeciwnika. Skoro zaś nie istnieje mierząca siłę narodów waga, kraj lub blok krajów ma tylko jeden sposób, aby nie być najsłabszym: być najsilniejszym. Gdy spośród dwóch krajów lub dwóch bloków każdy odczuwa nieodpartą potrzebę bycia najsilniejszym, można przepowiedzieć wojnę, nie ryzykując pomyłki.

Jeżeli w środku Europy musi występować hegemonia, zgodnie z naturą rzeczy jest to niemiecka hegemonia. Siła jest po stronie Niemiec. W 1918 roku została z trudem pokonana, i to za sprawą znacznej koalicji. Dlaczego zresztą niemiecka hegemonia jest gorszą ewentualnością niż francuska hegemonia? Niemcy są wprawdzie „totalitarne”. Ustroje polityczne są jednak nietrwałe i kto może powiedzieć o Francji i o Niemczech, który z tych krajów będzie za trzydzieści lat dyktaturą, a który demokracją? W tej chwili niemiecka hegemonia byłaby dławiąca. Ale czy mogłaby dławić bardziej niż nawet nie wojna, a pokój z nerwowym, przerażającym napięciem, z poczuciem stanu wyjątkowego, z materialnym i moralnym zubożeniem, którego coraz bardziej doświadczmy?

Przyjmując, że Francja posiada jeszcze kulturę, tradycje, właściwego sobie ducha, szlachetne ideały, jej duchowe promieniowanie może być o wiele większe, gdy pozostawi ona Europę Środkową niemieckim wpływom, niż wówczas, gdy uparcie będzie walczyła z trudną do uniknięcia przemianą. Poza tym nie ma przykładu, aby hegemonia nie osłabiła ostatecznie kraju, który ją uzyskał. Jednakże dotychczas zdobywanie hegemonii, a następnie wynikające stąd osłabienie następowały zawsze, o ile się nie mylę, za sprawą wojen. Czy nie byłby to prawdziwy postęp, gdyby tym razem taki sam proces mógł mieć miejsce bez wojny?

Wiele dyskutuje się o zobowiązaniach Francji wobec Czechosłowacji. Ale nawet wyraźne zobowiązanie nie stanowi przecież na polu międzynarodowym wystarczającego powodu działania. Mężowie stanu ze wszystkich krajów wiedzą o tym, chociaż to przemilczają. Gdyby o tym nie wiedzieli, to jak można by pogodzić się z tym, że cała młodzież umiera za pakt, którego nie ratyfikowała? Pakt Ligi Narodów stanowi wyraźne zobowiązanie, a jednak trzeba przyznać, że nie spowodował nigdy żadnego działania i milcząco uznawano go za nic, ilekroć dorzucano do niego szczegółowe warunki. Mija nieco więcej niż ćwierćwiecze od chwili, gdy Francja zbezcześciła swój podpis i zajęła Maroko, narażając przez to na niebezpieczeństwo europejskiej wojny. 6

Dzisiaj mogłaby tyle samo zrobić, aby uniknąć wojny. To prawda, że jej prestiż u małych państw ległby wtedy w gruzach, a od czasów Talleyranda Francja tradycyjnie na nie liczy. 7 Ta polityka stanowi zastosowanie równowagi sił w Europie. Francja próbuje za pośrednictwem małych państw poradzić sobie z własną niższością. Jednocześnie nakłada sobie pewnego rodzaju aureolę idealizmu, aureolę bardzo niezasłużoną, bo jakichże okropnych nieszczęść nie spowodowało rozdrobnienie Europy Środkowej przez ostatnie dwadzieścia lat!

Jakkolwiek by było, nigdy polityka nie poniosła bardziej krwawej porażki, skoro właśnie „mała Serbia” pogrążyła Europę w rzezi, której następstw doświadczamy. 8 Po przemyśleniu nie wydaje się to przypadkiem, lecz koniecznym skutkiem. Małe kraje są nieodpartą pokusą dla żądzy władzy niezależnie od tego, czy przybiera ona postać podboju, czy – co jest pod każdym względem korzystniejsze – tworzenia stref wpływów. Pomiędzy dwoma narodami to naturalne, że jeden dostaje się pod bardziej lub mniej ukryte panowanie najsilniejszego, a jeżeli drugi próbuje się przeciwstawiać, zastosowanie wojska jest prawie nieuniknione.

Oto istota sprawy. Czy szansa pokoju zwiększy się, jeżeli Francja i Anglia – zakładając, że będą zgodne – na nowo uroczyście zagwarantują nienaruszalność Czechosłowacji albo jeżeli ustępując z zachowaniem właściwych form, pozostawią Czechosłowację własnemu losowi? Rzekomo w pierwszym wypadku Hitler wycofałby się. Być może. Ale strasznie jest zdawać się na taką możliwość. Hitlera porywa do działania podwójny dynamizm: jego własny oraz ten, który umiał przekazać swojemu narodowi i który musi podtrzymywać w temperaturze rozżarzonego do białości żelaza, aby zachować swoją władzę.

To prawda, że Hitler dotychczas nie naraził się na niebezpieczeństwo wojny, ale dotychczas nigdy tego nie potrzebował. Nie można stąd wcale wyciągać wniosku, że postanowił zawsze unikać tego niebezpieczeństwa. Szaleństwem byłoby z jego strony, jak mówią, zaryzykować powszechną wojnę, aby zaatakować Czechosłowację. Tak, ale równie wielkie szaleństwo ze strony Anglii i Francji to podjęcie takiego samego ryzyka w jej obronie. Jeżeli one zdecydują się na ryzyko, to dlaczego on nie miałby tego zrobić? Widać coraz wyraźniej, że nawet połączona z propozycjami powszechnych rokowań niezłomna postawa w czechosłowackiej sprawie nie przyniosłaby obecnie odprężenia dla Europy.

Materialnie rokowania, ugody, gospodarcze porozumienia byłyby bardzo korzystne, a nawet konieczne dla Niemiec. Moralnie jednak – a moralne względy znacznie przeważają przy tego rodzaju dyktaturze – Hitlerowi nie potrzeba żadnej z tych rzeczy, ale potrzeba mu powtarzających się okresowo i brutalnych potwierdzeń istnienia oraz siły jego kraju. Nie jest prawdopodobne, że ktoś zdoła powstrzymać go na tej drodze inaczej, niż przy pomocy wojska.

Gdyby chodziło tylko o zmuszający wroga do odwrotu blef, któż by tego nie pragnął? Jeżeli jednak ma chodzić, jak to jest co najmniej możliwe, o rzeczywiste wojskowe działanie, to zastanawiam się, ile znaleźlibyśmy podlegających mobilizacji młodych ludzi, ich ojców, matek i żon, uważających za rozsądne i słuszne, że francuska krew płynie z powodu Czechosłowacji. Byłoby ich niewiele, jak sądzę, jeżeli w ogóle są. Spowodowana przez wydarzenia w Europie Środkowej wojna byłaby nowym sprawdzianem gorzkich, lecz mocnych słów Mussoliniego w jego przedmowie do Machiavellego: „Nawet w krajach, w których mechanizmy (demokracji) mają wielowiekową tradycję, przychodzą podniosłe chwile, gdy ludu nie pyta się o nic więcej, ponieważ wiadomo, że odpowiedź miałaby opłakane skutki. Zdejmuje mu się dobrą na zwykłe czasy kartonową koronę wszechwładzy i każe mu się po prostu zaakceptować rewolucję albo pokój, albo maszerować ku nieznanemu na wojnie. Ludowi pozostaje tylko jedna sylaba dla wyrażenia zgody i posłuszeństwa. Widzimy, że wspaniałomyślnie przyznawaną ludowi wszechwładzę odbiera mu się w momentach, w których mógłby odczuwać jej potrzebę… Czy ktoś wyobraża sobie wypowiadanie wojny przez referendum? Referendum jest bardzo dobrą rzeczą, gdy chodzi o wybór najodpowiedniejszego miejsca dla wiejskiej studni, ale gdy wchodzą w grę najważniejsze interesy ludu, nawet ultrademokratyczne rządy wystrzegają się przed poddawaniem ich ocenie samego ludu…”. 9

W sprawie Czechosłowacji istnieją natomiast tylko dwa jasne i dające się obronić stanowiska: albo Francja i Anglia oznajmią, że zdecydowały się na wojnę, aby utrzymać jej nienaruszalność, albo oficjalnie zaakceptują zdolną zaspokoić główne niemieckie ambicje przemianę czechosłowackiego państwa. Poza tymi stanowiskami mogą być wyłącznie straszliwe upokorzenia albo wojna, albo prawdopodobnie obydwie rzeczy. Wydaje mi się oczywiste, że drugie stanowisko jest nieskończenie korzystniejsze. Cała angielska opinia jest gotowa przyjąć takie rozwiązanie, a nie tylko prawica.

Przypisy:
1 Czechosłowacja jako państwo założone pod koniec pierwszej wojny światowej i liczące 14 milionów mieszkańców obejmowało w swoich granicach, ustalonych przez traktaty w Wersalu i w Saint-Quentin w 1919 roku, znaczne mniejszości: 3,3 miliona Niemców w rejonie Sudetów, 2 miliony Słowaków, 1 milion Węgrów, 700000 Rusinów i 100000 Polaków.
2 W Czechach sudeccy Niemcy zajmowali kluczowe pozycje zarówno ze strategicznego jak z gospodarczego punktu widzenia. W Nouveaux Cahiers (nr 22, 1 kwietnia 1938 roku) Édith Bricon przedstawiła drobiazgową analizę ich sytuacji, przypominając nieposzanowanie danych im przez czechosłowacki rząd obietnic i wagę dotykającego ich bezrobocia. Według niej mieszkańcy Sudetów mogli się uważać za „obywateli drugiej strefy”.
3 20 lutego Hitler oświadczył w Reichstagu: „Tylko w dwóch sąsiadujących z naszymi granicami państwach żyje ogółem ponad 10 milionów Niemców… Traktaty pokojowe uniemożliwiły im wbrew ich własnej woli zjednoczenie się z Rzeszą”. W maju 1938 roku rozkazał Wehrmachtowi przygotowywać się do wojskowego rozwiązania czechosłowackiego państwa 1 października
4 Prawo narodów do samostanowienia wypływało z 14 punktów, które amerykański prezydent Woodrow Wilson przedstawił w styczniu 1918 roku jako podstawę przyszłych pokojowych rokowań.
5 Na mocy traktatu z Saint-Germain (10 września 1919) alianci pod wpływem Clemenceau zabronili Austriakom wyzbywania się niepodległości i wiązania się z Niemcami, mimo że w Austrii właśnie temu sprzyjały wszystkie polityczne prądy.
6 Simone Weil czyni aluzję do francusko-niemieckiego kryzysu z 1911 roku, wywołanego przez wkroczenie francuskich wojsk do Fezu i Meknesu (przy naruszeniu ugody z Algeciras z 1906 roku) i odpowiedź Wilhelma II, który wysłał kanonierkę do Agadiru.
7 Po pierwszej wojnie światowej francuska dyplomacja bazowała na skomplikowanym systemie przymierzy w Europie. Popierała Małą Ententę, jednoczącą Czechosłowację, Jugosławię i Rumunię, a także miała dwustronne porozumienia z większością krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Od 1932 roku zaczęło się zbliżenie z ZSRR, które doprowadziło w 1935 roku do podpisania francusko-radzieckiego paktu o wzajemnej pomocy, usiłując jednocześnie wyrwać Włochy Mussoliniego z niemieckiej orbity.
8 Trudno przypisywać Serbii odpowiedzialność za rozpętanie wojny z lat 1914 – 1918, gdyż wielkie mocarstwa, a w pierwszym rzędzie wspierane przez Niemcccy Austro-Węgry ponoszą za to na pewno większą odpowiedzialność.
9 Machiavelli, Le Prince [Książę], przedmowa Benita Mussoliniego, Paris, Helleu et Sergent, 1928. Przekład Simone Weil różni się od tego, którego dokonał Noël Pinelli; korzystała ona prawdopodobnie z włoskiego tekstu, ponieważ przedmowa Mussoliniego została opublikowana w kwietniu 1924 roku w czasopiśmie Gerarchia.

Simone Weil

tłum. Małgorzata Frankiewicz

Inne teksty Simone Weil

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code