Simone Weil

List do Antonia Atarsa

Spread the love

LISTY DO ANTONIA ATARÈSA

1941-1942

Simone Weil

W Marsylii Simone Weil niepokoi się, jaki los spotka obcokrajowców we Francji. Udaje jej się uzyskać dokumenty na temat obozu dla internowanych. Dowiedziawszy się od jednego ze swoich przyjaciół z La Révolition prolétarienne, Nicolasa Lazarévitcha, zatrzymanego w czerwcu i w lipcu 1940 roku, o godnym pożałowania losie Hiszpanów w obozie Vernet w Ariège, a szczególnie o niejakim Antoniu Atarèsie, który nie otrzymywał paczek ani nie był przez nikogo odwiedzany, postanawia przyjść mu z pomocą. W ten sposób rozpoczyna się korespondencja, której fragmenty są tutaj przedstawione. Antonio nie posiada niczego, ale droga ubóstwa i niedostatku najprościej, najpewniej prowadzi do piękna świata. To lekcja świętego Franciszka z Asyżu: „Włóczęgostwo, ubóstwo też były u niego poezją. Ogołocił się, aby być w bezpośrednim kontakcie z pięknem świata („Formy nieuświadomionej miłości Boga”, zob. niżej, s. xxx). Simone Weil pragnęła dzielić z kimś innym – przede wszystkim z najbiedniejszymi i najmniej posiadającymi – tajniki tej „sztuki poetyckiej”, która jest jedną ze ścieżek duchowości. Czuje się też w obowiązku przekazywać zgromadzone przez siebie humanistyczne i duchowe prawdy, które można streścić tak: w miłosnej żarliwości człowiek usiłuje objąć rzeczywistość. Poszukując przejrzystości i nawet bardzo bolesnego bezpośredniego kontaktu, ma on wrażenie, że wysila się na próżno. Tymczasem podtrzymując ten żywy ból, jeżeli nie upadniemy na duchu w wysiłku miłosnej uwagi, który każe nam oddalić się od samego siebie, to u kresu bólu odnajdziemy radość albo dokładniej, dostrzeżemy radość w głębi bólu, wbrew niemu i jakby nad nim. Ból jest bowiem nieomylnym znakiem, że przynajmniej na pewien czas pozbyliśmy się zasłony złudzeń.

Listy adresowane do biednego hiszpańskiego wieśniaka, internowanego niegodziwie jak wszyscy jego przepędzeni z Hiszpanii przez frankizm i odrzuceni przez reżim Vichy rodacy, stanowią wzruszające świadectwo właściwej Simone Weil zdolności przekształcania w proste obrazy czystego piękna, które dostrzegała i którym żyła. Czuje się tutaj niezmierzoną przestrzeń i ciszę.

PIERWSZY LIST
MARSYLIA, 21 LIPCA 1941

Drogi przyjacielu!

Otrzymałam Twój list. Szukałam słownika i gramatyki francuskiej po hiszpańsku. Nie mają ich w księgarniach, ale sądzę, że wkrótce będę mogła je zdobyć. Ale nie mam, niestety, po hiszpańsku książek filozoficznych i wartościowej literatury. Czy dość dobrze czytasz francuszczyznę, abym mogła wysłać Ci je po francusku?

Wysłałam Ci przekaz i będę to robić od czasu do czasu stosownie do Twoich potrzeb i moich możliwości. Nie powinieneś mieć, jak sądzę, skrupułów ani wahań w tej sprawie. Gdy mam w rękach trochę pieniędzy, nigdy nie odnoszę wrażenia, że te pieniądze są moją własnością. Po prostu tak się zdarza. Jeżeli je wysyłam, nie mam poczucia, że daję. Przechodzą one po prostu z moich rąk do rąk kogoś innego, kto ich potrzebuje, a ja mam poczucie, że nie żyję na darmo.

Bardzo chciałabym, aby pieniądze były jak woda i same z siebie przepływały tam, gdzie jest ich zbyt mało. Toteż gdy dojdzie do Ciebie przekaz, nie myśl, że coś ode mnie otrzymałeś, ale że po prostu wpadło Ci w ręce trochę pieniędzy. To nie powinno dla nas niczego zmieniać. Dajemy sobie nawzajem i otrzymujemy od siebie nawzajem pod postacią listów myśli oraz uczucia. Istnieje między nami ta wymiana, ponieważ w wielu sprawach czujemy i myślimy tak samo. Jeżeli chodzi o resztę, to mów mi zawsze, czego Ci potrzeba, a zrobię, co będę mogła, ale nie myślmy o tym więcej, bo nie ma to żadnego wpływu na nasze wzajemne osobiste stosunki. Myślę, że mnie rozumiesz i czujesz to tak jak ja.

Bardzo spodobał mi się wiersz, który przesyłasz i uczucie, które wyraża.

Dziękuję, że opowiedziałeś mi o swoim codziennym życiu. Czy wciąż tęsknisz za ptakami z Pirenejów? Nie wiem, czy cisza nie jest piękniejsza od jakiegokolwiek śpiewu. W rozległym krajobrazie, gdy słońce zachodzi albo wschodzi, cisza stanowi najpełniejszą harmonię. Nawet jeżeli ludzie rozmawiają i robią wokół siebie hałas, słychać ciszę, która unosi się w górze i sięga aż do nieba. Jestem szczęśliwa, że masz czystą wodę, bo czysta woda to świetna rzecz. Afrykańskie noce muszą być bardzo jasne i pełne gwiazd. 1 Czy przyglądasz się im wiele?

Czy je znasz? Według Platona wzrok jest naprawdę cenny tylko dlatego, że zapoznaje z gwiazdami, planetami, księżycem, słońcem. Ze wstydem przyznaję się, że prawie nie znam gwiazdozbiorów i ich nazw. Przed paroma miesiącami sprawiłam sobie mapę nieba, aby położyć kres mojemu nieuctwu. Ale nie przestudiowałam jej, bo później pomyślałam, że nie potrzebuję książek, aby przyglądać się niebu i że przyglądając mu się często i długo, zdołam może bez pomocy rozpoznawać grupy gwiazd oraz ruch nieba jak pasterze, którzy stworzyli astronomię przed tysiącami lat. 2 Nie ma dla mnie większej radości niż przyglądanie się niebu w jasną noc z tak skupioną uwagą, że wszystkie inne myśli znikają. Wydaje się wtedy, że gwiazdy wchodzą w duszę.

Masz przynajmniej słońce i gwiazdy. Chciałabym, abyś miał jeszcze inne piękne rzeczy, których nie masz, ale jak to uczynić? Znam trochę – niestety, niewiele – kogoś, kto zajmuje dosyć ważne stanowisko w Algierze. Powiedz mi, czy sądzisz, że to może Ci się przydać?

Wkrótce na pewno opuszczę Marsylię i wyjadę pracować na wieś. Jeżeli tak się stanie, nie zdołam być może już więcej do Ciebie napisać z powodu zmęczenia. Ale tym bardziej będę o Tobie myślała.

Z przyjacielskimi pozdrowieniami

Simone Weil

DRUGI LIST
WIOSNA 1942

Drogi przyjacielu!

Nadchodzi właśnie wiosna. Mam nadzieję, że tam, gdzie jesteś, klimat o tej porze nie jest jeszcze męczący. To czas prac na roli i być może przytrafi się coś dla Ciebie.

Czy jeżeli nie znajdzie się sposób, aby sprowadzić Cię do Francji, należy podejmować kroki, aby spróbować wyprawić Cię z Europy? Napisz.

Niezależnie od tego, co mówisz o posiadanych przez Ciebie źródłach otuchy, dobrze wiem, że Twoja radość to tylko zwycięstwo nad bólem. I właśnie ona jest najpiękniejsza. Znajdując tę radość, łączysz się tym samym z prawdziwymi mędrcami ery przedchrześcijańskiej i z prawdziwymi chrześcijańskimi świętymi. Potrafili oni wznieść swoją duszę do nieznanego większości ludzi miejsca, w którym ból jest radością, a radość jest bólem. Tam również wznieśli się prawdziwi poeci. Stamtąd zstępuje prawdziwa poezja. Jesteś bratem ich wszystkich. Bardzo bym jednak chciała, abyś poznał również trochę czystą radość, która wynika rzeczywiście z radości. Sądzę, że wystarczyłoby Ci do tego być wolnym na pięknej wsi. To tak niewiele. Czy osiągnięcie tego musi być takie trudne?

Nicolas [Lazarévitch] jest obecnie z żoną i z dzieckiem w małej miejscowości w departamencie Var. Myślę, że znowu razem są szczęśliwi. Oni długo cierpieli.
W tej chwili jest wiele cierpienia, ale bardzo rzadko znosi się je naprawdę dobrze. Znoszenie dobrze cierpienia, odnajdywanie radości poprzez cierpienie to na pewno coś równie cennego jak tworzenie pięknego poematu albo filozoficznego dzieła, albo naukowe odkrycie, albo wszystkie inne tego rodzaju rzeczy.

Z wyrazami braterskiej przyjaźni

Simone Weil

P.S. Oto tłumaczenie kilku greckich wersów Ajschylosa. 3 Wypowiada je Prometeusz, bóg, który według greckich wierzeń ocalił ludzi od zagłady, ukradł ogień, aby im go dać oraz nauczył ich języka, liczenia, astronomii, rzemiosł i sztuk. Został za to ukarany i przykuty do skały. Tragedie Ajschylosa rozpoczyna się sceną przykuwania. Prometeusz milczy w tym czasie, a następnie po odejściu katów mówi:

O, jasne, boskie niebo! Szybkoskrzydłe wiatry!
Rzek zdroje! Śmiechy morskich fal nieprzeliczone!
O, wszechmacierzy ziemio! I ciebie przyzywam,
Słońca kręgu promienny, który wszystko widzisz!
Patrzcie, jakie katusze – bóg – cierpię od bogów!

Takie oto – widzicie? – męczarnie i srom,
Taką straszną udrękę tysiące tu lat
Znosić będę! To on,
nowy król nieśmiertelnych na taki mię los,
takie więzy skazuje haniebne!

TRZECI LIST
ORAN, 18 MAJA 1942

Drogi przyjacielu!

Dzisiaj muszę napisać Ci coś, co jak obawiam się, sprawi Ci wiele przykrości. Myśl o tym rani moje serce. Mówiłam Ci w moim ostatnim liście o krokach, które poczynili moi rodzice, aby wyjechać do Ameryki i powiedziałam, że nie mogę odmówić im towarzystwa. Ale nie sądziłam, że te kroki zakończą się powodzeniem. Tymczasem zakończyły się i przypadkiem dostaliśmy bardzo szybko miejsce na statku.

Mam właśnie za sobą podróż morską, która wydała Ci się tak piękna. Podczas gdy cudowna obecność morza wokoło wypełniała moją duszę, myślałam o Tobie.

Martwi mnie, że listy z Ameryki potrzebują o wiele więcej czasu niż z Marsylii. Nasza korespondencja będzie utrudniona. Listy lotnicze są zbyt drogie, aby można je wysyłać często. Inne idą powoli.

Ale mimo wszystko będziemy nadal do siebie pisywać. Będziemy wciąż o sobie myśleli jako przyjaciele. Ja pomyślę o Tobie każdego dnia. Każdego dnia mów sobie: „Dzisiaj moja przyjaciółka pomyślała o mnie i pragnie, abym uzyskał pełnię radości”.

Czy napisałeś do meksykańskiego konsula? Jeżeli nie, zrób to szybko. Kazałam powiedzieć o Tobie komuś, kto pełni ważną funkcję w konsulacie.

Jeżeli to się uda, spotkamy się być może na kontynencie amerykańskim.

Zobowiązuję gwiazdy, księżyc, słońce, błękit nieba, wiatr, ptaki, światło, bezmiar przestrzeni, zobowiązuję to wszystko, co wciąż pozostaje z Tobą, zobowiązuję to wszystko do przekazywania Ci moich myśli i ofiarowywania Ci każdego dnia radości, której dla Ciebie pragnę i na którą tak bardzo zasługujesz.

Wybacz mi, że nic nie mogłam dla Ciebie zrobić i że odjeżdżam teraz daleko.

Jeżeli możesz, napisz do mnie zaraz na adres:

Mlle Simone Weil, chez Mlle Bercher, 148 rue Blaise-Pascal, Casablanca.

Z wyrazami głębokiej przyjaźni

Simone Weil

Przypisy:

1 Pod koniec maja 1941 roku Antonio został przeniesiony z obozu Vernet do innego obozu, do Dżelfy w Algierii.
2 W tym samym okresie Simone Weil odnotowywała w swoim ówczesnym zeszycie filozoficzne powody tego wyrzeczenia się wiedzy: „Niebo, które oddala się nagle – ale po uważnym wysiłku – w przeciągu paru chwil… Nie ma nazwy ani form. Obserwowanie gwiaździstego nieba. Niczym jest widzieć gwiezdny pył, nie posiadający formy pył. Ale widzieć formy to jeszcze gorsze spostrzeganie. Widzieć porządek bez formy. Stąd widzieć formy to upadek. Tak samo nazwy gwiazd, gwiazdozbiorów” (Cahiers, cz. I, s. 342, w: Œuvres complètes, t. VI, Gallimard, 1994). Zaznacza się tutaj głęboko przyswojone oddziaływanie myśli indyjskiej.
3 Fragment Prometeusza w okowach, w. 88 – 97. Inne tłumaczenie tych samych wersów Simone Weil przytacza w „Wyborze greckich tekstów przeznaczonym dla Joë Bousquet’a”, s. xxx. Przekład polski S. Srebrnego w: Ajschylos, Sofokles, Eurypides, Antologia tragedii greckiej, Kraków 1989, s. 35.

tłum. Małgorzata Frankiewicz

Inne teksty Simone Weil

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code