Kwartalnik "Więź"

Jan Paweł II widziany z Afryki

Spread the love

Jan Paweł II widziany z Afryki

Z abp. Henrykiem Hoserem rozmawia Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski
Czy dla ludzi, z którymi pracował Ksiądz Arcybiskup w Afryce, ważny był fakt, że Jan Paweł II był Polakiem?

Abp Henryk Hoser
Jan Paweł II był tam bardzo szybko identyfikowany jako Polak. Przede wszystkim ludzie tamtejsi odkrywali, że pochodził z kraju, który nie miał przeszłości kolonialnej. Sam ten fakt prowadził do braku negatywnych konotacji wobec osoby Jana Pawła II i jego kraju pochodzenia. Afrykańczycy nie mieli wcześniej dużego doświadczenia z polskimi misjonarzami, których, do lat sześćdziesiątych XX wieku, było tam bardzo mało. Wcześniej niekiedy były to wybitne jednostki, jak o. Jan Beyzym, jezuita zwany apostołem i Samarytaninem Madagaskaru, ale to przypadek wyjątkowy. Kościół w Polsce stracił przecież od strony zaangażowania misyjnego cały XIX wiek. Nie mieliśmy własnej państwowości, a Kościół był zorganizowany nie w perspektywie misji zagranicznej – jak w innych krajach w tym samym czasie – lecz pod kątem przetrwania pod zaborami.
Dla Afryki Jan Paweł II był w pewnym sensie rewelacją. To był człowiek, który – można powiedzieć – przychodził z zupełnie innych horyzontów niż były im znane, nie z dawnych metropolii kolonialnych jak Paryż, Berlin czy Londyn. Jego wybór spotkał się z reakcją zupełnie entuzjastyczną zarówno ze strony świeckich, jak i księży.

Z. Nosowski
Jak pamięta Ksiądz Arcybiskup dzień 16 października 1978?

Abp H. Hoser
Gdy tylko przyszła wiadomość o wyborze kard. Karola Wojtyły na papieża, to wieczorem do naszego pallotyńskiego domu w Kigali przyjechali chyba wszyscy księża z okolicy – zachwyceni, entuzjastyczni. Chcieli się czegokolwiek dowiedzieć o tym nowym papieżu, a naszym rodaku. Wiedzieli, że w tym domu są Polacy i coś o tym papieżu powinni wiedzieć.

Z. Nosowski
Jak później reagowano na polskość biskupa Rzymu?

Abp H. Hoser
Najpierw przyjmowano to jako wielką nowość. Nasza historia była tam wcześniej oczywiście kompletnie nieznana, bo przecież w dawnych koloniach metropolie uczyły swojej wersji historii. Na belgijskich terytoriach kolonialnych w szkołach uczono historii Belgii. W koloniach francuskich wszyscy uczyli się z podręczników francuskich historii Francji, i to w tej wersji, która mało mówi o Francji monarchicznej, a bardzo dużo o Francji republikańskiej. Później stopniowo mieszkańcy Afryki zaczęli odkrywać, że Polska to kraj jakoś im bliski – bo również był okupowany, można rzec: kolonizowany przez inne potężne państwa.

Z. Nosowski
A na jakie aspekty pontyfikatu czy osobowości Jana Pawła II najbardziej zwracano uwagę?

Abp H. Hoser
Muszę to wyjaśnić poprzez ukazanie mentalności ludów afrykańskich. Są to społeczeństwa zwane tradycyjnymi. One żyją tradycją, czerpią całą mądrość i wiedzę o życiu właśnie z tradycji. W Afryce – im ktoś był starszy, tym bardziej doświadczony, a więc tym bardziej mądry, w związku z tym bardziej ceniony. Ta kultura cechuje się ogromnym szacunkiem dla osób starszych, które są niejako żywą pamięcią. Nam w Europie trudno wyobrazić sobie, czym była kultura oralna, która nie znała pisma. Otóż w każdej grupie etnicznej byli nosiciele pamięci – wyspecjalizowane osoby, które znały genealogie królów, historię wojen, wszystkie wierzenia, poezję, literaturę. W latach międzywojennych ludzie ci dyktowali misjonarzom (m.in. ojcu Gerardowi Van Overschelde MA) to, co pamiętają, czasem po osiem godzin dziennie przez cały tydzień. Każdy recytował wszystko z pamięci. Misjonarze to wszystko spisywali. Szacuje się, że tym sposobem zostało ocalone około 60% tradycyjnej literatury oralnej. Później zresztą również pierwszy rodzimy rwandyjski biskup dawnego Konga belgijskiego, ks. Alojzy Bigirumwami, kontynuował tę pracę. Prosił też, by katechiści zapisywali wszelkie zagadki, przysłowia, wiersze, poematy, pieśni.

W takim społeczeństwie ludzie żyją w tradycji i żyją tradycją – mądrością odwieczną, przekazywaną od pokoleń, od niepamiętnych czasów. Dla tego społeczeństwa matrycową instytucją, modelem całego życia społecznego, jest rodzina. Rodzina rozrasta się w klan, klan rozrasta się w plemię i tak nakładają się na siebie kolejne kręgi przynależności, kręgi identyfikacji. Zawsze jednak osoba ojca, później szefa klanu czy króla plemienia, jest osobą emblematyczną, będącą jednocześnie symbolem i ikoną, która wszystko w sobie skupia. W kulturze afrykańskiej pozycja króla była wyjątkowa. Przyjmowano, że królowi się nie kłamie. Tak jak nie można kłamać Bogu, bo On i tak wszystko wie… Można więc było kłamać w relacjach zwyczajnych, codziennych, nawet z jakimiś lokalnymi przełożonymi, ale królowi się nie kłamało.

Dla tych ludzi Jan Paweł II uosabiał ojca, uosabiał mądrość, uosabiał troskę o swoje dziedzictwo. On niejako adoptował wszystkich i ludzie bardzo łatwo intuicyjnie to dostrzegali. Dzięki jego pielgrzymkom wielu miało z nim przecież kontakt bezpośredni – Jan Paweł odwiedził 41 spośród pięćdziesięciu krajów afrykańskich. Ci, którzy go słuchali, od razu chwytali, że to jest ojciec, którego im potrzeba. Tym bardziej, że – również tam – świat tradycji i kultu ojca zaczyna zanikać, pod wpływem kosmopolitycznej kultury, która ojca nie ceni.

Z. Nosowski
Najważniejsza zatem była w tej perspektywie osobowość Jana Pawła II?

Abp H. Hoser
Niewątpliwie osobowość odgrywała wielkie znaczenie. Ale był też inny aspekt – w Afryce stopniowo odkrywano osobistą historię Karola Wojtyły. Ludzie dowiadywali się, że on przeżył dwa reżimy totalitarne, że wiele cierpiał, że właściwie nie miał rodziny. Zwłaszcza brak rodziny jest tam traktowany jako wielkie nieszczęście. Tym samym Jan Paweł II wzbudzał naturalną sympatię. Identyfikowano się z nim jako człowiekiem, który przeżył coś podobnego jak my. Bo my też ciągle byliśmy łupieni i sprzedawani. Trzeba pamiętać, że historia niewolnictwa ogromnie zaciążyła na historii Afryki i jej dzisiejszej sytuacji. Stamtąd po prostu przez wieki masowo wywożono najcenniejszych ludzi: młodych, silnych, produktywnych. Gdy zatem dostrzegano, że ten papież pochodzi z kraju, który był kolonizowany, że przeżył wojnę światową, że cierpiał ze swoim narodem ze względu na najeźdźców – to wzbudzał on sympatię, zaufanie i otwarcie. Widziano w nim obrońcę wobec agresji dzisiejszego świata.

Z. Nosowski
A na ile istotna była kwestia inkulkuracji? Ten aspekt stosunku Jana Pawła II do Kościoła w Afryce był najłatwiej dostrzegalny z naszej perspektywy. Papież często i chętnie wprowadzał do liturgii elementy tradycyjnych kultur.

Abp H. Hoser
To aspekt bardzo ważny, ale nie zapominajmy, że inkulturacja jest pojęciem technicznym, używanym przez wykształconych teologów. Ludzie prości, żyjący w parafiach, nie myślą takimi kategoriami. Oni ją realizują, ale tak tego nie nazywają. Według mnie syntezą tego, co Jan Paweł II zrobił dla Afryki, jest adhortacja posynodalna Ecclesia in Africa. Uważam, że jest to jedna z najlepszych adhortacji, jakie opublikowano po synodach dotyczących poszczególnych kontynentów. Miałem szczęście uczestniczyć w tym Synodzie Biskupów jako ekspert i muszę powiedzieć, że widzę, iż Jan Paweł II włożył swoją ogromną, osobistą pracę w napisanie tej adhortacji. Zazwyczaj adhortacja jest tekstem zbiorowym, bo najpierw przygotowuje ją komisja posynodalna. Ale wystarczy przeczytać Ecclesia in Africa, by dostrzec specyficzny Wojtyłowski spiralny styl rozumowania i zrozumieć, że cała kompozycja dokumentu pochodzi od niego. Pewne wątki stale tam wracają, tak jak w pismach Karola Wojtyły…

W tekście tej adhortacji widać, że Jan Paweł II bardzo dużo wniósł do refleksji nad Afryką. Jednym z przewodnich tematów tej adhortacji jest właśnie kwestia inkulturacji. Można tu nawet znaleźć najpełniejszą definicję inkulturacji. Papież skorzystał pod tym względem z propozycji Synodu, pisząc następująco: „Jako droga do pełnej ewangelizacji inkulturacja ma sprawiać, aby człowiek mógł przyjąć Jezusa Chrystusa całym swoim życiem osobowym, kulturowym, ekonomicznym i politycznym, dążąc do pełnej wierności Bogu Ojcu i do świętości życia dzięki działaniu Ducha Świętego”. Można powiedzieć, że jest to holistyczna koncepcja inkulturacji, to znaczy obejmująca całe życie. Jeden z biskupów rwandyjskich, zresztą rozstrzelany pod koniec tej strasznej wojny, Joseph Ruzindana, powiedział, że inkulturacja to nie operacja nakładkowa: przyjmujemy coś z zewnątrz i się do tego upodabniamy. To jest po prostu wyrażenie ewangelii i wiary poprzez własną kulturę.

Z. Nosowski
W adhortacji Ecclesia in Africa do nauczania Kościoła przeniknęła też fascynująca afrykańska idea teologiczna Kościoła pojmowanego jako Rodzina. Czy dla Księdza Arcybiskupa ma to duże znaczenie?

Abp H. Hoser
Oczywiście, jest to wprowadzenie nowego obrazu eklezjologicznego. Obok znanych obrazów Kościoła – jako ludu Bożego, jako winnicy, jako owczarni, jako ciała mistycznego – Synod afrykański wprowadził nową kategorię: Kościół jako Rodzina Boża. To jest nowość także wobec II Soboru Watykańskiego.

Już mówiłem o znaczeniu rodziny w Afryce, ale dla mnie wizja Kościoła jako Rodziny Bożej jest też wizją bardzo biblijną. Rodzina jest podstawą naszej egzystencji, jest naszym naturalnym środowiskiem, jest szkołą relacji międzyludzkich. Rodzina jest miejscem, w którym realizuje się rodzicielstwo i biologiczne, i – poprzez wychowanie – także duchowe. Tym żyją Afrykańczycy. Dodatkowym motywem wprowadzenia obrazu Kościoła jako Rodziny Bożej był kontekst Synodu – odbywał się on w czasie ludobójstwa w Rwandzie. Okrutne wiadomości codziennie dochodziły do auli synodalnej. Biskupi byli przerażeni. Nie mogli zrozumieć, jak taka rzeź stała się możliwa wśród ludzi, którzy tak cenią życie, tak kochają dzieci… Ten szok spowodował, że trzeba było uświadomić sobie, iż ponad wszystkimi różnicami i podziałami plemiennymi jest przecież zasadnicza jedność – jednej rodziny, jednej kultury ludzkiej, która jest Rodziną Bożą. Jako chrześcijanie dodamy, że jesteśmy wszyscy dziećmi tego samego Ojca i tej samej Matki-Kościoła. Trzeba zresztą pamiętać, że na północy Afryki, np. w Algierii, odkrywa się często napis Ecclesia Mater, czyli Kościół Matka. Myślę, że dostrzeżenie rodzinnego aspektu Kościoła to bardzo ważne odkrycie, również dla kultur innych kontynentów, w tym także dla naszej – cierpiącej na uwiąd starczy – kultury europejskiej.

Z. Nosowski
Ale czy w samym Kościele afrykańskim dostrzeżono znaczenie tego synodu i tej adhortacji? W Europie synody biskupów odbywają się raczej ponad głowami przeciętnych katolików i niewiele synodalnych refleksji dociera na dół…

Abp H. Hoser
W Afryce dużo łatwiej śledzić, co się dzieje na świecie, ponieważ informacje docierają nieco bardziej uhierarchizowane, bardziej wyselekcjonowane. W Europie napływ informacji każdego dnia jest tak potężny, że powoduje zagubienie, niewydolność asymilacji i przerobienia tego wszystkiego. Dzięki temu w Afryce łatwiej dostrzec to, co ważne.

Adhortacja Ecclesia in Africa w wielu krajach była po prostu dokumentem studyjnym, służącym formacji na wszystkich poziomach życia Kościoła. Zainteresowanie tym tekstem było ogromne, pojawiały się jego wydania lokalne. W dziesiątą rocznicę podpisania adhortacji organizowano specjalne celebracje w Afryce języka angielskiego i języka francuskiego. Sam uczestniczyłem w takiej uroczystości w Yaounde w Kamerunie i mam przekonanie, że te minione lata nie są latami straconymi. Teraz przygotowywany jest drugi synod dla Afryki, ale będzie on już dużo węższy tematycznie, bo ma się zająć sprawą rozwoju i sprawiedliwości społecznej. Jest to tematyka bardzo ważna, bo Afryka coraz bardziej cierpi z powodu eksploatacji, która w moim przekonaniu jest gorsza niż w czasach kolonialnych. Dzisiaj zaangażowane są tam nie interesy państw, lecz potężnych międzynarodowych koncernów. To jest drapieżny kapitalizm, który po prostu bezlitośnie eksploatuje te tereny.

Z. Nosowski
W Kościele często mówiło się o wymianie duchowych darów między Europą wschodnią a zachodnią. A gdyby przenieść te kategorie na Europę i Afrykę? Jakie są te duchowe dary, które moglibyśmy przyjąć z Afryki? Czego moglibyśmy się nauczyć od Afrykańczyków, w sensie duchowym?

Abp H. Hoser
Dla Afrykańczyków życie niewidzialne jest bardziej realne niż widzialne; świat duchów jest bardziej rzeczywisty niż świat ciał. Oni w ten sposób interpretują wszystko, co dzieje się każdego dnia. U nas można to porównać z patrzeniem na świat w kategoriach opatrzności Bożej czy świętych obcowania. U nich jest to jednak spojrzenie dominujące, u nas marginalne.

Drugi nurt to – mimo tych rwandyjskich tragedii – cieszenie się darem życia, zarówno w takich formach, jak błogosławione skutki deszczu czy płodność natury, ale oczywiście także dar życia w postaci człowieka, dziecka. Dziecko jest nadzieją na przyszłość. Dziecko zawsze wiąże się w Afryce z nadzieją. Nigdy nie jest zapowiedzią katastrofy. Nie można powiedzieć, że jesteśmy za biedni na dziecko. Tego w Afryce pan nie spotka.

Z. Nosowski
A jak są traktowane dzieci niepełnosprawne, upośledzone?

Abp H. Hoser
Nie najlepiej, ale nie są też opuszczone. Ich rodziny są jednak zupełnie bezbronne wobec problemu. Gdy dziecko jest niewidome, to sami nie potrafią go niczego nauczyć, a nie ma szkół, nie ma specjalnych ośrodków. Teraz właśnie siostry franciszkanki służebnice krzyża z Lasek otwierają szkołę dla niewidomych w Kibeho w Rwandzie. Ocenia się, że w całym kraju jest tam dwadzieścia kilka tysięcy dzieci niewidomych, a dotychczas zajmowano się czterdziestoma… Podobnie jest z dziećmi niesłyszącymi czy dawniej z dziećmi okaleczonymi przez polio. Teraz tych ostatnich jest mniej, dzięki szczepieniom, ale bez chirurgii ortopedycznej niewiele można im pomóc.

Z. Nosowski
Czy w praktycznym życiu Kościoła też jest coś, czego moglibyśmy się jako Polacy nauczyć od Afrykańczyków? Pamiętam z moich kontaktów w Papieskiej Radzie ds. Świeckich, że miałem wrażenie, iż tamtejsi katolicy świeccy mocno przejmują się realizacją dokumentów kościelnych, nauczania Soboru. Gdy kiedyś wraz z Peruwiańczykiem narzekaliśmy, że u nas rady parafialne są często tylko papierowe, wstała oburzona przewodnicząca Nigeryjskiej Rady Katolików Świeckich, potężna kobieta, wzięła się pod boki, popatrzyła na nas i huknęła: ,,A co z Drugim Soborem Watykańskim? Co wy sobie myślicie?”

Abp H. Hoser
Udział świeckich w życiu Kościoła jest tam rzeczywiście bardzo silny. Nigdzie na świecie takiego nie widziałem. Księża mają swoją rolę, ale wszystko, co nie wymaga święceń kapłańskich, robią świeccy. Wkładają całych siebie zwłaszcza w liturgię. Msza w Afryce jest celebracją zmartwychwstania. Choć tyle tam cierpienia, to w liturgii nie ma doloryzmu, lecz radość zmartwychwstania.

Z. Nosowski
Czy w swojej praktyce misjonarza stosował Ksiądz w liturgii takie szerokie otwarcie na kulturę afrykańską?

Abp H. Hoser
Oczywiście. Myśmy tym żyli na co dzień. Dlatego celebracje liturgiczne są tam bardzo długie. Sama procesja z darami może trwać nawet 45 minut. W Europie kiedyś wielkie msze pisane przez kompozytorów, np. Mozarta, wydłużały celebrację, ale teraz już nie mamy czasu dla Boga…

Z. Nosowski
Mam jednak wrażenie, że przy Benedykcie XVI już Afrykańczycy nie mogliby tak zatańczyć w bazylice św. Piotra, jak przy Janie Pawle II…

Abp H. Hoser
Owszem, Benedykt XI ma dużo mniejsze doświadczenie kontaktu za światem afrykańskim. Jest natomiast pod wrażeniem desakralizacji liturgii w dzisiejszym świecie europejskim. Dlatego próbuje wprowadzać formy liturgiczne, które będą przypominały, że liturgia to i przestrzeń, i czas sakralny Bogu poświęcony.

Proszę jednak pamiętać, że w Afryce nie chodzi o eksperymenty liturgiczne w sensie zachodnioeuropejskim. Tam powstał nawet jeden oficjalnie zatwierdzony ryt zairski. Został on wprowadzony jeszcze za Pawła VI, a po wielu latach eksperymentów został zatwierdzony przez Jana Pawła II.

Z. Nosowski
Jaki najtrwalszy ślad pozostawiła Afryka w osobistej duchowości Księdza Arcybiskupa, w myśleniu o życiu, w przeżywaniu wiary?

Abp H. Hoser
Najtrwalszy jest chyba ślad Afryki jako cywilizacji relacji międzyludzkich. To było dla mnie niezwykle ważne – odkryć, że całe codzienne życie może być zorganizowane pod kątem relacji. Zauważono to już w refleksji misjologicznej. W Europie stworzyliśmy środowisko i kulturę produkcji – homo faber. Produkcja i działalność zawodowa jest najważniejsza. Na ołtarzu produkcji i rynku poświęca się wszystko, nawet największe ideały. W Afryce natomiast ludzie kultywują relacje. Jest rzeczą nieprzyzwoitą jechać autobusem czy taksówką (taką afrykańską taksówką, czyli po naszemu mikrobusem z nadkompletem pasażerów) i nie rozmawiać z sąsiadem. My jeździmy w milczeniu, bo niegrzecznie jest zaczepiać osobę nieznajomą. A tam niegrzecznie jest siedzieć cicho i nie rozmawiać.

Z. Nosowski
Tu możemy wrócić ponownie do Jana Pawła II, który był mistrzem relacji…

Abp H. Hoser
Tak, był mistrzem relacji, reagował spontanicznie i gestem, i słowem. To jeden z powodów, dla których był tak ceniony w Afryce.

Z. Nosowski
Mówi się, że świat zachodni nie rozumiał Jana Pawła II. Czy Afryka go rozumiała?

Abp H. Hoser
Afryka na pewno rozumiała go mniej intelektualnie – poza jakimiś wąskimi elitami, które wnikają w meandry antropologiczne i teologiczne myśli papieskiej – ale z pewnością przyjmowała bardzo spontanicznie i bez rezerwy słowa i gesty Jana Pawła II. Afryka bardzo żywo reagowała na wszystkie momenty chwały i momenty cierpienia jego pontyfikatu. Na przykład zamach na jego życie przyczynił się do pogłębienia identyfikacji z papieżem.

Trudniej mi natomiast wypowiadać się na temat Europy, którą mniej znam. W Europie istnieje tradycja sceptycyzmu poznawczego, która nakazuje do wszystkiego odnosić się z zastrzeżeniami. Polska ma oczywiście swoją specyfikę. U nas na pewno był kult osoby Jana Pawła II, a za mało uwagi poświęcało się i nadal poświęca jego nauczaniu. Zostawił nam przecież niesłychane wręcz dziedzictwo myśli, które musimy teraz twórczo rozwinąć.

Z. Nosowski
Które z wątków tego dziedzictwa są, zdaniem Księdza Arcybiskupa, najważniejsze do podjęcia?

Abp. H. Hoser
Niewątpliwie antropologia, zwłaszcza jego teologia ciała, którą Yves Semen określił mianem rewolucji kopernikańskiej. To był ogromny brak w teologii katolickiej – brak teologii małżeństwa, rodziny, ludzkiej miłości. Dla mnie w mojej pracy duszpasterskiej perłą w koronie nauczania Jana Pawła II jest adhortacja Familiaris consortio. To jest genialny dokument, w którym mamy i niezbędną refleksję teologiczną, i jednocześnie podręcznik pastoralny, niestety bardzo słabo stosowany w duszpasterstwie.

Z. Nosowski
W tym numerze WIĘZI pytamy też o relację między Janem Pawłem II a polską duszą. Jak to się stało, że człowiek tak głęboko polski potrafił być tak wspaniale uniwersalny?

Abp H. Hoser
Rzeczywiście, Jan Paweł II miał niezwykle silną tożsamość polską. Ale okazało się, że jest jakieś pokrewieństwo tej polskiej tożsamości z afrykańską. Przecież jeżeli on wywodzi pojęcie „ojczyzna” od ojca i społeczności narodowej, właśnie z tych więzi rodzinnych, z domu rodzinnego – podobieństwa same się narzucają. Papież-Polak nadawał na tej samej długości fal, na których znajduje się Afryka. Mówiąc o tym, czym sam żył, co sam uważał za wartość, odnajdywał podobne wartości w innych kulturach. Dlatego było mu tak łatwo trafić do serc w Afryce. Oczywiście jego tożsamość polska była wizją otwartą – Jan Paweł II nie krył, że czas jagielloński to najpiękniejsza karta naszej historii.

Rozmawiał Zbigniew Nosowski

Abp Henryk Hoser SAC – ur. 1942 w Warszawie. W 1966 r. ukończył Akademię Medyczną, gdzie później przez dwa lata pracował jako asystent. W roku 1968 wstąpił do Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego (księża pallotyni). W roku 1974 przyjął święcenie kapłańskie. W latach 1975-1996 pracował jako misjonarz w Rwandzie, pełniąc liczne funkcje duszpasterskie, kościelne, społeczne i medyczne. Założył w Kigali Ośrodek Medyczno-Socjalny, którym kierował przez 17 lat, oraz Centrum Formacji Rodzinnej. Kierował programem opieki psychomedycznej i socjalnej dla chorych na AIDS. Po wojnie domowej w 1994 r. w Rwandzie, na czas nieobecności nuncjusza apostolskiego, był wizytatorem apostolskim na Rwandę.

W latach 1996-2003 był przełożonym polskich pallotynów we Francji. W 2004 r. przeniósł się do Brukseli, gdzie m.in. podjął pracę duszpasterską przy Wspólnocie Europejskiej. W styczniu 2005 r. został mianowany arcybiskupem i sekretarzem pomocniczym watykańskiej Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów oraz przewodniczącym Papieskich Dzieł Misyjnych. Od czerwca 2008 – biskup warszawsko-praski.

Tekst pochodzi z miesięcznika „Więź&#8221 (październik, 2008)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code