Rekolekcje Wielkopostne 2007

25 marca, niedziela

Spread the love

25 marca 2007

Niedziela V tygodnia Wielkiego Postu

Dzisiejsze czytania

Poznanie Jezusa Chrystusa

Elżbieta Krzewińska

Całe moje życie duchowe na tym właśnie winno się koncentrować – na poznawaniu Jezusa Chrystusa.

Paweł pisze, że poznanie Jezusa Chrystusa jest dla niego najwyższą wartością w życiu. Wszystko inne to śmieci. Czy ja też mogę tak powiedzieć? Jak wiele „śmieci” przedkładam nad trud poznawania Boga? Jak łatwo mnie odwieść od modlitwy, od czytania religijnej książki? Jak wielkim trudem jest dłuższa obecność przed Bogiem, oddanie mego czasu (np. godziny) tylko Jemu?

Czym jest to poznawanie Jezusa? Podpowiedzią może być Jego życie, cale skupione na pełnieniu woli Ojca. Jeżeli nie szukam siebie, jeżeli w centrum mych myśli, działań, zamierzeń stawiam Boga, to On powoli pozwala się poznać. Prowadzi na głębię wiary i życia, przemienia moje patrzenie na siebie, na świat, na drugiego człowieka.

Wtedy aktualne w moim życiu stają się słowa z czytań:
„Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?” (Iz 43,18-19a)
„Bracia, ja nie sądzę o sobie samym, że już pochwyciłem, ale to jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie, ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie.” (Flp 3,13-14)
„Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8,11)

Moje grzechy nie są wtedy kamieniem u nogi, nie koncentruję się na przeżywaniu starych upadków, nie roztrząsam po raz kolejny starych sytuacji, które do grzechu doprowadziły. Nie zapominam o moich grzechach i słabościach, ale nie skupiam już na nich mojej uwagi. Bo, jak mówi Izajasz, Bóg otworzył drogę przez morze i ścieżkę przez potężne wody moich zranień; sprawił, że moje grzechy i słabości upadły, zgasły i już nie powstaną. On stwarza mnie wciąż na nowo w sakramencie pokuty i pojednania i dzięki Jego mocy mam odwagę zaakceptować własną słabość, pogodzić się z własną małością i marnością. Wtedy mogę wszystkie siły skierować w przyszłość, by opowiadać Bożą chwałę, by ukazywać innym, jak wielkie rzeczy Pan czyni dla mnie każdego dnia, jak odmienia mój los – czasem oślepiająco i nagle, ale najczęściej niezauważalnie i po cichu mówiąc: „Ja ciebie nie potępiam”.

Boży brak potępienia dla słabego i grzesznego człowieka ma moc stwarzania go wciąż na nowo. Ludzki brak potępienia dla słabego i grzesznego bliźniego ma podobną moc. Nie oznacza to braku potępienia zła czy grzechu. Trudno jest jednak tak mówić i czynić, by odrzucając zło, odrzucając grzech nie odrzucić człowieka. Każdy z nas jest bowiem odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i za każdego człowieka, którego Pan postawił mu dzisiaj na drodze. Dlatego poznając Pana trzeba szukać w Piśmie świętym odpowiedzi na to, co i jak mówić, jak się zachować.

W Ewangelii stoi dzisiaj przede mną cudzołożnica. A może to obraz mnie samej w sytuacji, gdy zgrzeszyłam, gdy wystawiona na osąd ludzki nie wiem, co robić, jak się zachować. Ileż razy wtedy się „rzucam”, sama atakuję i staram się wyciągnąć na jaw znane mi grzeszki i słabość innych, by skierować uwagę na nich, a nie na moje słabości i grzechy? Czy jest we mnie zgoda na ludzki osąd? Czy jest we mnie pewność, że On mnie nie potępia i dlatego mam siłę, by bliźniego nie atakować?

A może jestem gorliwa w tępieniu zła i grzeszności – u innych? Czy nie ma we mnie dość poczucia własnej małości i grzeszności, że z łatwością wydaję wyroki o karze, o tym, kto jest dobry, a kto zły? Ja przecież znam doskonale Prawo i zasady ludzkiej przyzwoitości i wiem, kto na co zasłużył.

Być może znajduję wielką radość w tym, że sama, stojąc bezpiecznie w tłumie, oceniam innych – oczywiście jak najsurowiej? Im mniej lubiana osoba, im większe stanowi dla mnie zagrożenie (realne lub nie), tym surowszy wydaję wyrok. Ile w moich ocenach i wyrokach pychy, zazdrości, małości, a ile sprawiedliwości Bożej?

A może chodzę za Jezusem tylko po to, by Go oskarżać? Nie interesuje mnie, czy On jest Synem Bożym i co to mogłoby oznaczać dla mojego życia. Gdy wszystko układa się pomyślnie, łaskawie posłucham Jego słów, te ostrzejsze kierując ku mym wrogom. Gdy jednak napotykam coś, co mnie niepokoi, zmusza do zmiany patrzenia na świat, wprowadza niepokój i burzy poczucie bezpieczeństwa, to idę do Niego, by oskarżać, by zrzucić Mu, że On nie jest taki, jakim ja chciałabym, by był.

Bóg wzywa nas w górę. Ta droga wiedzie przez Jezusa Chrystusa. Starajmy się poznać usilnie Pana, Jego łaskawość i miłosierdzie dla wszystkich, dla naszych wrogów również…

Jeśli pragniesz poświęcić chwilę czasu na modlitwę nad Słowem Bożym i proponowaną refleksją

Kliknij tutaj

Chcesz dowiedzieć się czegoś o autorze powyższego tekstu

Kliknij tutaj

______

Zobacz także:

Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa w różnych tradycjach chrześcijaństwa

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code