Rekolekcje Adwentowe 2006

20 grudnia, środa

Spread the love

20 grudnia 2006

Środa III tygodnia Adwentu

Dzisiejsze czytania

Kiedy niemożliwe staje się możliwe

Beata Bogdanowicz

Adwent (łac. adventus – przyjście) – czas oczekiwania, prostowania ścieżek, a może przede wszystkim czas szczególnego próbowania powiedzenia Bogu – tak.
To najwspanialsza rzecz w życiu człowieka – móc powiedzieć Bogu: tak. Czy jest to łatwe? Bardzo trudne – mniej więcej tak jak przejście wielbłąda przez ucho igielne…

Dziś jeszcze nie potrafię powiedzieć: tak. Dlatego mówię: chcę Ci powiedzieć tak Panie, niech mi się stanie jak postanowisz. Wiem, że są w moim sercu miejsca, które świadomie czy podświadomie bronią się przed powiedzeniem Bogu tak, ale moja wola jest już na tyle uleczona, że mogę bez większych oporów próbować mówić: tak.

Jeżeli zechcemy przyjąć codzienne sprawy poprzez pryzmat wiary, duchowości, to zbliżamy się do Boga, zaczynamy rozumieć logikę Królestwa Bożego, która jest inna niż logika otaczającego nas świata.

Adwent może być szczególnym czasem do odrzucania wszystkiego, co nie pozwala przejść przez owo „ucho igielne”. A co się stanie, kiedy przejdziemy przez owo ucho? Będziemy pełni łaski, czystego serca.

Może to nie jest jedno ucho, ale wiele uszu? Coraz mniejsze, pozwalające coraz mniej ze sobą przenieść. Taka idea bardziej mi się podoba, bo jest dostosowana do moich możliwości. Na początek mam całkiem spore ucho i aby pójść dalej muszę zostawić jeden z obciążników, które dźwigam ze sobą. Który? Może ten z przekonaniem, że wiem lepiej, które przykazania są życiowe, realne, a które nie. Może ten, w którym trzymam zamartwianie się nad sprawami, na które nie mam wpływu. Może przekonanie, że ja właściwie jestem porządnym człowiekiem i nie widzę, co jeszcze miałabym poprawić. Może jakiś inny.

Łatwo powiedzieć – zostawić. Obciążniki są tak mocno wrośnięte, wprasowane w psychikę, świadomość, podświadomość, że czasami mam takie wrażenie – odrzucenie ich przypomina odcięcie części siebie. Trzymają się kurczowo i nawet jak chcę to nie bardzo umiem je odrzucić. To jedna z kategorii rzeczy niemożliwych: odrzucenie egoizmu.
Może moje: chcę Ci powiedzieć tak Panie jest sposobem na to, aby niemożliwe stało się możliwe.

Kiedy niemożliwe staje się możliwe?
Gdy po ludzku jestem bez szans, kiedy logika tego świata zatrzasnęła przede mną już wszystkie drzwi. Gdy zdam sobie z tego sprawę, że ja już nic nie mogę i złożę swoją niemożność w ręce Jezusa. On może sprawić, że niemożliwe stanie się możliwe. I jeszcze jedna ważna rzecz: złożyć w ręce Boga swoją sprawę to znaczy zaakceptować Jego wolę. Wyrazić zgodę zarówno na powodzenie jak i niepowodzenie moich planów.

Jeżeli bardzo czegoś pragniemy, wszystko nas ciągnie w tym kierunku: rozum, wola, zmysły. Robimy wszystko, aby to osiągnąć. Próbujemy i próbujemy, odbijamy się od ściany, zbieramy siły i znowu próbujemy – człowiek jest uparty – wiem coś o tym.

I kiedy tak się poobijamy, że odechciewa nam się próbować, wtedy dopiero gotowi jesteśmy oddać naszą sprawę Bogu: Panie ja już nic nie mogę, próbowałam wszystkiego, nie mam już sił, jestem jak ziarnko piasku na pustyni niesione wiatrem, niech się dzieje co chce. Jeżeli zechcesz możesz mnie wysłuchać, ale jeżeli masz inne plany wobec mnie, to ja się zgadzam, bo już nie mam sił walczyć dalej. Zgadzam się na wszystko tylko bądź ze mną, obdarz mnie Swoją łaską.

Może właśnie poprzez powierzanie takich niemożliwych po ludzku spraw Bogu, uczymy się akceptować Jego wolę. A potem akceptować jego plany względem nas…

Jeśli pragniesz poświęcić chwilę czasu na modlitwę nad Słowem Bożym i proponowaną refleksją

Kliknij tutaj

Chcesz dowiedzieć się czegoś o autorze powyższego tekstu

Kliknij tutaj

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code