Rekolekcje Adwentowe 2006

10 grudnia, II Niedziela Adwentu

Spread the love

10 grudnia 2006

II Niedziela Adwentu

Dzisiejsze czytania

O niebezpieczeństwach przeżywania Adwentu

Tomasz Terlikowski

Nie ma nic trudniejszego niż być tu i teraz. Przeszłość jest przecież o wiele bardziej pełna blasku, a przyszłość, na którą czekamy ma tyle innych zalet. Teraźniejszość natomiast nie tylko błyskawicznie przemija, ale też w jakimś sensie jest o wiele bardziej szara. Nie ma w sobie niezmienności przeszłości, ani braku determinacji przyszłości, a wymaga decyzji. I pewnie dlatego teraźniejszość nie tylko wciąż nam umyka, ale i my nieustannie przed nią uciekamy. Zamiast pić herbatę, być z dzieckiem, rozmawiać z żoną – wolimy pogrążać się w nostalgii albo planować co zrobimy, kiedy już czas zabawy z dzieckiem czy picia kawy minie. Bo przecież tamta przyszłość jest o wiele ciekawsza niż teraźniejszość. Tyle, że w ten sposób ucieka nam smak codzienności, smak teraz, umyka nam jedyna chwila, która rzeczywiście istnieje.

I właśnie o tym w pewnym sensie opowiada dzisiejsza Ewangelia. Rozpoczyna się ona od bardzo konkretnego określenia czasu, od ukazania kontekstu teraźniejszości. „Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni” (Łk. 3, 1-2) – głosi Ewangelia Łukasza. To określenia ma nie tyle wskazywać kontekst historyczny, nie tylko wskazywać na historię, ale o wiele mocniej pokazać, że głoszenie i przyjmowanie Słowa Bożego dokonuje się w konkretnym teraz. Nie kiedyś w przeszłości, i nie kiedyś w przyszłości, ale teraz. To teraz, w tym momencie, w tej konkretnej sytuacji, z dzieckiem albo bez niego, podczas picia herbaty czy spaceru dokonuje się prostowanie ścieżek Panu.

Akcent na teraźniejszość zbawienia, teraz przyjmowania Słowa Bożego uświadamia nam także pewne niebezpieczeństwo związane z przeżywaniem Adwentu. Zbyt często obchodzimy je bowiem (ja je obchodzę) jako oczekiwanie na coś, co przyjdzie. Widzę w nich tylko drogę. A przecież ta droga jest jednocześnie celem. To nie tak, że teraz tylko czekamy, a w przyszłości (za trzy tygodnie) coś się wydarzy. Jeśli Bóg nie rodzi się we mnie teraz, jeśli nie przyjmuje go w tej chwili – to nie przyjmę Go i potem. Jeśli Chrystus nie rodzi się we mnie codziennie, to nie narodzi się i w Boże Narodzenie. Jeśli nie potrafię dostrzec Boga w drugim, to nie dostrzegę Go i w rzeczywistości sakralnej. Dlatego nie oczekujmy tylko i nie medytujmy przeszłości, ale teraz i tutaj przyjmujmy Chrystusa, tak by mógł się On narodzić. Adwent więc choć pozostaje czasem oczekiwania, powinien być również czasem przyjmowania. Przyjmowania Boga w Drugim Człowieku.

Jeśli pragniesz poświęcić chwilę czasu na modlitwę nad Słowem Bożym i proponowaną refleksją

Kliknij tutaj

Chcesz dowiedzieć się czegoś o autorze powyższego tekstu

Kliknij tutaj

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code