Benedykt XVI

Pielgrzymka do Bawarii

Spread the love

Po pielgrzymce do Bawarii

Tomasz Ponikło

Tylko/aż sześć dni. Szkoda, że tak niewielu obserwowało pielgrzymkę od początku do końca. Wizyta miała strukturę, wewnętrzną ciągłość – wyraźną wskazówkę dla chrześcijan. A ludziom spoza Kościoła obrazowała drogę, jaką wierzący powinien przebyć by stać się świadomym i odpowiedzialnym mieszkańcem świata. Czy to dostrzegliśmy?

Niestety. Kontrowersje wokół wystąpienie na uniwersytecie w Ratyzbonie odwróciły uwagę od sensu podróży. Szkoda tym większa, że cała sytuacja – kto jeszcze o tym pamięta? – wzięła początek z niepotrzebnego komentarza Vittorio Messoriego. To było „samospełniające się proroctwo” –  watykanista, jeszcze przed jakąkolwiek reakcją świata islamu, zaczął roztrząsać możliwość obłożenia Benedykta XVI fatwą. W sukurs poszedł mu Marco Politi, interpretując dalej Papieskie słowa jako przyczynek do konfliktu. Tymczasem obracanie się w kręgu komentarzy i znajomość małych fragmentów wystąpienia Benedykta, może prowadzić tylko do dalszych nieporozumień. Rzeczywiście, przeczytajmy wystąpienie Papieża samodzielnie i miejmy własne zdanie. Ale zróbmy też coś więcej: zastanówmy się – korzystając z słów samego Benedykta – nad sensem bawarskiej pielgrzymki. Chcę zaproponować pewne „całościowe” i „rozwojowe” ujęcie dni, które przebiegały pod hasłem: kto wierzy, nie jest sam!

Wiara

Trzeba zacząć od podstaw. „Wierzymy w Boga – w Boga – początek i cel ludzkiego życia. W Boga, który wchodzi w nas, ludzi – od którego pochodzimy i który jest naszą przyszłością”. Te słowa zakreślają horyzont: Benedykt zaprasza w przestrzeń spotkania. Przypomina: „wyznanie wiary nie jest zbiorem zdań, nie jest teorią. Jest zakorzenione w wydarzeniu chrztu – wydarzeniu spotkania Boga i człowieka”. Takie spotkanie tworzy więź (religio), osobową więź człowieka z Bogiem, o której Papież opowiadał w Polsce. Jej zawiązanie domaga się dalszej pielęgnacji. Mówiąc o pierwszym sakramencie, nie można pominąć kolejnego: „powinniśmy przyjmować Komunię świętą jako spotkanie z Jezusem, jako spotkanie z samym Bogiem, który prowadzi nas do źródeł prawdziwego życia”. Życia teraz i tu, w danym nam świecie i określonej rzeczywistości, nie da się oderwać od myślenia o przyszłości. Wiara biorąc swój początek w przeszłości, przechodzi przez nas teraz, żeby jakoś zaistnieć później i dalej. „W wierze jestem pewien, że w Nim, w Jego słowie, można znaleźć drogę do odnalezienia nie tylko wiecznej szczęśliwości, ale do tego, by już na Ziemi budować przyszłość godną człowieka”. Nasza wiara musi być wiarą współczesną. „Wiara nie chce nas straszyć, ale wzywa do odpowiedzialności. Nie wolno nam szastać swoim życiem, nie wolno go nadużywać, nie wolno brać tylko dla siebie: nie wolno nam być obojętnymi na krzywdę, nie możemy się jej biernie przyglądać, a tym bardziej być jej współsprawcą”.

Wzór stanowi Maryja. „Całe Twoje życie było służbą” – modlił się Papież. Kontynuował: „Naucz nas, tych wielkich i tych małych, panujących i służących, w taki sposób żyć i w taki sposób wypełniać swoją odpowiedzialność. Pomóż nam odnaleźć moc pojednania i przebaczenia. Pomóż nam być cierpliwymi i pokornymi, pomóż też być tak wolnymi i silnymi, jaką Ty byłaś w godzinie Krzyża”. Wyraźną wymowę ma nie tylko postawa Marii w tej tragicznej dla niej jako matki chwili. Papież analizuje w homilii scenę zachowania Marii podczas wesela w Kanie Galilejskiej: „Ona tylko mówi nie mają już wina”. Papież podkreśla: „Nie mówi, co On ma zrobić. Nie prosi o nic określonego, a już zupełnie nie o to, aby sprawił cud, przez który produkowałby wino”. Co to znaczy? I jak odpowiada Jej Chrystus? Czy to ich sprawa? Czy już nadeszła Jego godzina? Oboje – Jezus i Maria – są złączenie odpowiedzią daną Bogu: „Tak Syna – oto idę abym spełnił wolę Twoją, i tak Maryi – niech mi się stanie według Twego słowa – to podwójne tak staję się jednym tak  i w ten sposób słowo staje się ciałem w Maryi”. Oboje służą – nie oczekują. Postawa służby czerpie swoją siłą ze spotkania, z modlitwy, w której Bogu odpowiadamy „tak”. W ten sposób otwieramy się jak Maria: „wielbi dusza moja Pana. Wielbić Boga oznacza: dać mu miejsce w świecie, w swoim życiu, pozwolić Mu wejść w nasze czasy i nasze działania – to jest najgłębsza istota prawdziwej modlitwy. Tam, gdzie Bóg jest wielbiony, człowiek nigdy nie będzie mały, będzie natomiast wielki, a przez to świat będzie jaśniejszy”.

Kościół

Najważniejsze o Kościele powiedzieliśmy w pierwszym punkcie. Kościół ma stanowić niejako przedłużenie spotkania człowieka i Boga. Nie chodzi o przestrzeń dosłowną. Chodzi o przestrzeń, jaką Kościół stwarza poprzez udzielanie sakramentów. To sakramenty są właściwym miejscem spotkania z Bogiem: „Możemy zobaczyć, że przez Eucharystię, przez sakrament komunii, tworzy się wspólnota wykraczająca poza wszelkie granice i języki – Kościół powszechny, w którym Bóg z nami rozmawia i z nami żyje”. Zwróćmy uwagę: „On jest miłością. On ma twarz. Bóg nie pozwala nam iść po omacku w ciemnościach. Pokazał się nam jako człowiek. On jest tak wielki, że może sobie pozwolić na to, żeby być małym”.

Powstają pytania: „Chcemy cieszyć się życiem, pragniemy, by – jak powiedział Jezus – mieć życie w obfitości. Ale czy słuchamy tego, który widział Objawienie? O czym on mówi? Mówi o świecie pojednanym, o świecie, w którym ludzi wszystkich narodów i szczepów, ludów i języków jednoczy wspólna radość. Jak się do tego dochodzi? Jaka jest droga? Pierwszą i najważniejszą sprawą jest, że ci ludzie żyją z Bogiem”. A co to oznacza? Że „możemy zwracać się do Niego Ty, rozmawiać z Nim. On nas słucha i jeśli będziemy uważni, również usłyszymy, że udziela odpowiedzi”. Bo został przez Pana rozbity nad nami namiot. „W Jezusie Bóg ma namiot wśród nas. I raz jeszcze: gdzie to jest?”. W chrzcie i w Miłości, która doprowadziła do Krzyża. 

Społeczeństwo

„Z tematem Boga związany jest też temat społeczny, nasza odpowiedzialność za siebie nawzajem, za panowanie sprawiedliwości i miłości na świecie” – mówił Papież. Tłumaczył: „Tak, kto wierzy, nigdy nie jest sam. Bóg przychodzi do nas. Idźmy i my do Boga i idźmy do siebie nawzajem”. Bo przecież: „Miłość bliźniego, która w pierwszym rzędzie jest troską o sprawiedliwość, jest probierzem wiary i miłości Boga. Jakub nazywa to królewskim Prawem. Pozwala w tym dostrzec ulubione słowa Jezusa: Królestwo Boże, panowanie Boga. Jest tu mowa nie o jakimś królestwie, które może kiedyś nadejdzie, lecz o tym, że Bóg musi być tym, kto będzie decydował o naszym życiu i działaniu. O to prosimy mówiąc: przyjdź Królestwo Twoje; nie prosimy o coś odległego, czego sami nie chcielibyśmy przeżyć. Modlimy się raczej o to, aby teraz wola Boża określała naszą wolę i żeby w ten sposób Bóg panował nad światem; a więc o to, aby prawo i miłość były decydującymi wyznacznikami w porządku świata”.

Tymczasem nasze zaangażowanie społeczne jest zbyt małe. Ale „to nie tylko fizyczna głuchota w znacznym stopniu oddziela ludzi od życia społecznego. To brak wsłuchania w Boga, na jaki cierpimy w naszych czasach. Po prostu nie potrafimy Go już słuchać – mamy zbyt dużo innych częstotliwości w swoich uszach. To, co się o Nim mówi, wydaje się być przestarzałą wiedzą, nie pasującą do naszych czasów. Z niedosłyszeniem, lub wręcz z głuchotą wobec Boga zanika również nasza zdolność rozmowy z Nim i do Niego. W ten sposób braknie nam decydującej percepcji. Nasze wewnętrzne zmysły grożą obumarciem. Wraz z tą utratą percepcji w drastyczny i groźny sposób zostanie zredukowany kąt naszego stosunku do rzeczywistości. W groźny sposób będzie zredukowana przestrzeń naszego życia”.

To samo dotyczy spotkania całych społeczeństw. Szczególnie, kiedy Zachód wysuwa się przed szereg: „Ludy Afryki i Azji podziwiają wprawdzie nasze osiągnięcia techniczne i naszą naukę, a jednocześnie przestrasza ich taki rodzaj rozumności, który całkowicie wyklucza Boga z pola widzenia człowieka i uważa to za najbardziej rozsądne chcąc przenieść to również na ich kultury. Realnego zagrożenia dla swojej tożsamości nie upatrują w wierze chrześcijańskiej, lecz w pogardzie dla Boga i w cynizmie, który za prawo wolności uważa szydzenie ze świętości, a za najwyższą miarę etyczną uważa korzyści płynące z przyszłych badań naukowych”. „Ten cynizm nie jest rodzajem tolerancji i otwartości na kultury, na którą te ludy oczekują i której wszyscy pragniemy”. Benedykt apeluje: „Samo tylko wnoszenie przez ludzi wiedzy, biegłości, znajomości techniki i aparatury oznacza, że wnosimy za mało”. Musimy mieć odwagę bycia sobą, stanięcia wobec siebie i wobec ludzi we własnej prawdzie.

Rodzina, kapłaństwo

Szczególny był „prywatny” dzień Papieża. Spotkanie z bratem, modlitwa na grobie rodziców. „Modlitwa nie tylko prowadzi nas do Boga, lecz również do siebie nawzajem. Jest w niej siła pokoju i radości. Życie w rodzinie będzie silniejsze piękniejsze i lepsze, jeśli będzie przy nim Bóg, a jego bliskość będzie przeżywana w modlitwie” – proponuje Benedykt.

Miejsce każdego chrześcijanina wśród ludzi i w świecie, Papież podkreślił słowami: „uwolnienie się od siebie samego i całkowita zgoda z Jego wolą. Nie jest to łatwe przedsięwzięcie, gdyż kieruje się przeciwko właściwej naszej istocie sile ciężkości, ciążącej w kierunku naszego własnego ego. Przezwyciężymy to tylko wówczas, gdy wkroczymy na wielkanocną drogę umierania i zmartwychwstania. Tą drogą Chrystus nie tylko poszedł przed nami, ale towarzyszy nam na niej, a nawet wychodzi naprzeciw tak, jak wyszedł naprzeciw Szymonowi Piotrowi, który chciał pójść do Niego po wodzie i zaczął tonąć (por. Mt 14,28-31)”.

Papież przypomniał kapłanom, że „słusznie czas bezpośredniego spotkania z Bogiem w modlitwie należałoby określić duszpasterskim priorytetem: jest to nabieranie oddechu dla duszy, bez czego kapłan traci oddech, brakuje mu tlenu optymizmu i radości, potrzebnych mu, by dzień po dniu być posłanym jako robotnik na żniwa Pana”. Jak stwierdza Benedykt, praktyka pokazała, że nawet najszlachetniejsza w swoich pobudkach praca księdza, staje się tylko „pustym aktywizmem”, jeżeli duchowny wciąż ogranicza swoje spotkania, „bycie u Pana”. Dlatego „musimy ciągle w duchu czytać i rozważać Pismo Święte: nie tylko interpretować słowa z przeszłości, ale poszukiwać, jak obecnie przemawia Pan do mnie”.

Rozum

Kwestia relacji religii i nauki, wiary i rozumu, znalazła wiele miejsca w Papieskich wystąpieniach i homiliach. Kluczem do zrozumienia intencji Benedykta, zdają się jedne z pierwszych słów, które padły na ten temat w Bawarii: „W jaki sposób byśmy nie podchodzili do tej sprawy, zawsze staje nam na drodze następująca alternatywa: A co było na początku: kreatywny umysł i duch, który działa i rozwija się czy to, co jest nierozumne i tylko przypadkiem wydaje z siebie matematycznie uporządkowany kosmos, łącznie z człowiekiem i jego umysłem. Ale wtedy ten umysł byłby tylko przypadkiem ewolucji i jako taki w końcu także byłby czymś nierozumnym. My, chrześcijanie, mówimy: wierzę w Boga, stworzyciela nieba i ziemi – w Ducha stworzyciela. Wierzymy, że na początku jest wieczne Słowo, rozum, a nie brak rozumu”.

Rozum stanowi przecież wspaniałą płaszczyznę do komunikowania się. Logos – rozum i słowo. Próbuje ogarnąć działania, jakie ludzie podejmują na całym świecie, próbuje znaleźć porozumienie dla spraw podejmowanych w oderwaniu od siebie. Również dla poszukiwania Boga, którego można spotkać właśnie tu. Wiara nie leży poza dziedziną rozumu. „W przeciwieństwie do tego wiara Kościoła opierała się zawsze na przekonaniu, że między Bogiem a nami, między Jego wiecznym Duchem Stworzycielem a naszym rozumem stworzonym istnieje prawdziwa analogia, w której – jak naucza Sobór Laterański IV z roku 1215 – z pewnością jest nieskończenie więcej różnic niż podobieństw, ale nie do tego stopnia, aby uchylić analogię i jej język. Bóg nie staje się bardziej Boski poprzez to, że Go spychamy daleko od nas w czysty i nieprzenikniony woluntaryzm, ale Bogiem naprawdę Boskim jest ten Bóg, który objawił się jako Logos i który jako Logos działał i działa pełen miłości dla nas”.

I tu też natrafiamy na współczesne zagrożenie, bo – jak mówił Papież: „Od dawna Zachód jest zagrożony tą niechęcią do stawiania sobie fundamentalnych pytań przez rozum. W ten sposób mógłby doznać jedynie wielkiej szkody. Odwaga otwierania się na wielkość rozumu, a nie odrzucenie jego wielkości – to właśnie stanowi program, poprzez który teologia podejmująca refleksję nad wiarą biblijną wchodzi w dialog z obecnymi czasami”.

Ekumenizm i dialog

Benedykt XVI: „Nie naruszymy poszanowania wobec innych religii i kultur, szacunku dla ich wiary, jeśli głośno i jednoznacznie przyznajemy się do Boga, który swoje cierpienie przeciwstawił przemocy, który złu i jego potędze jako granicę i pokonanie postawił swoje ubóstwo. Prosimy Go, żeby był wśród nas i żeby pomógł nam być Jego wiarygodnymi świadkami”. Żeby być chrześcijanami. Dawać świadectwo. Wspólne, wyraźne świadectwo – takie, „Aby świat uwierzył”. Do tego „musimy stanowić jedność: powaga tej misji musi ożywiać nasz dialog”. Papież przed wypowiedzeniem tych słów, wspomniał dwóch archimandrytów, późniejszych metropolitów Stylianosa Harkianakisa i Damaskinosa Papandreou, z którymi zaprzyjaźnił się w Bonn. W ich osobach, jak powiedział, „mógł osobiście poznać i pokochać Kościół prawosławny”. Chrześcijanom Benedykt przypomina o centralnej roli Jezusa: „Czasy spotkań wielu religii łatwo mogą nas skłonić do pewnego osłabienia tego centralnego wyznania, a może do jego ukrycia. W ten sposób jednak nie służymy spotkaniu i nie służymy dialogowi. W ten sposób czynimy Boga bardziej niedostępnym, zarówno dla innych jak i dla nas samych. Jest rzeczą ważną, abyśmy ukazywali cały obraz Boga, a nie tylko jego fragmenty. Abyśmy to potrafili czynić, musi wzrastać i stale się pogłębiać nasza własna wspólnota z Chrystusem”.

Pozostaje jeszcze kwestia dialogu z innymi religiami. Podejmując go, musimy mieć określoną własną tożsamość i priorytety. Nie możemy też zrezygnować z odpowiedniej płaszczyzny wzajemnej wymiany myśli i dziedzictwa. Jak powiedzieliśmy wcześniej, taką przestrzeń stanowi rozum. „Nie jest moim celem ucieczka ani negatywna krytyka. Chodzi natomiast o pogłębienie naszej koncepcji rozumu i korzystania z niego. Ponieważ obok radości wobec możliwości każdego człowieka dostrzegamy również zagrożenia wynikające z tych możliwości i powinniśmy się zastanowić, jak możemy je opanować. Osiągniemy cel dopiero wtedy, gdy rozum i wiara zostaną zjednoczone w nowy sposób; gdy przekroczymy ograniczenie ustanowione przez sam rozum wobec tego, co da się sprawdzić poprzez doświadczenie, i ukażemy mu na nowo całą jego wielkość”. Na koniec Papież mówi wprost: „zapraszamy naszych współrozmówców w dialogu kultur do tego wielkiego Logos, do tej wielkości rozumu”.

*

Pielgrzymka była równocześnie podróżą do ojczyzny. Już podczas powitania na lotnisku, Benedykt zapewniał: „Mając świadomość tego wszystkiego, co otrzymałem, jestem tu przede wszystkim dlatego, by wyrazić moją głęboką wdzięczność, jaką czuję wobec wszystkich, którzy przyczynili się do ukształtowania mojej osobowości”. Oczywiście to jeden wymiar obecności. Jest też drugi, istotniejszy: „Pragnę, aby wszyscy moi rodacy w Bawarii i w Niemczech wspólnie i aktywnie uczestniczyli w przekazywaniu podstawowych wartości wiary chrześcijańskiej przyszłym obywatelom”. Słowa, ich kolejność, dopełnianie się – to wskazówka, jakiej udzielił Papież, żeby pomóc chrześcijaninowi nie zagubić się w świecie. Żeby móc w nim odpowiedzialnie uczestniczyć, najpierw trzeba odnaleźć samego siebie.

Benedykt, nawiązując do lokalnej legendy o św. Korbianie, arcybiskupie Monachium i Fryzyngi, opisał własne doświadczenie sprzed lat, nadal aktualne. Korbianowi w drodze do Rzymu, niedźwiedź pożarł konia. Za karę, bagaże niesione dotychczas przez konia, święty przełożył na niedźwiedzia. Zwierzę zwolnił dopiero po dotarciu do celu. W 1977 roku Ratzinger, po wielu rozterkach, został następcą Korbiana. Przypomniał sobie wówczas słowa św. Augustyna interpretującego Psalm 77: „Byłem przed Tobą jak juczne zwierzę. Lecz ja zawsze będę z Tobą”. Benedykt XVI wyjaśnił: „niedźwiedź ciągle na nowo zachęca mnie do tego, abym pełnił swoją posługę z radością i ufnością – tak przed 30 laty, jak i obecnie, gdy mam nowe zadania – i abym dzień po dniu mógł mówić moje tak Bogu: Zwierzęciem pociągowym jestem przed Tobą, dla Ciebie i właśnie w taki sposób jestem przy Tobie”. Przypominają się słowa otwierające pontyfikat: o skromnym pracowniku winnicy Pańskiej. Niech taka postawa tym mocniej nas motywuje do rozumnego słuchania słów Papieża…

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code