Benedykt XVI

Eksperci Ducha

Spread the love

Trwajcie mocni w wierze cz.1

Eksperci Ducha

Szymon Gurbin

Kiedy wraca się do słów, które Benedykt XVI wypowiedział podczas swojej pielgrzymki do Polski, można zastanawiać się, które z nich są najważniejsze. Które najbardziej oddają ducha tych 4, niewątpliwie bardzo ważnych dla polskiego Kościoła katolickiego, dni. Podejmując się próby takiego wartościowania, chciałbym wskazać na cztery teksty będące istotą wydarzeń, z których dwa wybiegają ponad rzymskokatolicką rzeczywistość: modlitewne, ekumeniczne spotkanie w augsbursko-ewangelickim kościele św. Trójcy w Warszawie oraz jeszcze trudniejsze, choć również modlitewne spotkanie papieża z ofiarami nazizmu i Holocaustu na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau, gdzie zarówno Żydzi, jak i chrześcijanie stanęli przed tym samym Bogiem z porażającym pytaniem… Nie można też pominąć niezapomnianego wieczoru, podczas którego około 700 tys. młodych ludzi słuchało na krakowskich Błoniach trudnych słów Piotra naszych czasów. Zanim jednak doszło do tych wydarzeń, Benedykt XVI, tuż po przylocie stanął przed przedstawicielami polskiego duchowieństwa. I łatwo zauważyć, że właśnie to, co zostało wypowiedziane w katedrze św. Jana, stanowi punkt wyjścia dla wszystkiego, co usłyszeliśmy później.

Tło

Z całą pewnością to nie przypadek, że pierwsza oficjalna pielgrzymka Benedykta XVI to podróż do kraju, z którego pochodził Jan Paweł II. Ale żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, już na lotnisku, zaraz po przylocie, papież podkreślił, że nie jest to „tylko podróż sentymentalna, choć i to ma swoje znaczenie, ale wędrówka wiary wpisana w misję, jaką powierzył mi Pan w osobie Piotra apostoła, który został powołany, aby utwierdzić braci w wierze. Ja również pragnę zaczerpnąć z obfitego źródła waszej wiary, które bije nieprzerwanie od ponad tysiąca lat.”

Duch kardynała Sapiehy, atmosfera Krakowa, poezja Norwida – jest tak wiele rzeczy, które poprzedni pontyfikat uczyniły wyjątkowym dla Polaków, ale nie tylko dla nich. Papież z dalekiego kraju, który powiedział: Nie lękajcie się, zmienił Kościół i naznaczył go siłą swojej osobowości. A trzeba być naprawdę kimś wyjątkowym, żeby swoim życiem tak wyraźnie odznaczyć się na katolickim Kościele po 2 tysiącach lat jego istnienia. Benedykt XVI, przywołując słowa Goethego, powiedział, że chcąc zrozumieć poetę, trzeba pojechać do jego kraju. Polska nie jest jednak dla Benedykta tylko miejscem, które swoją kulturą wpłynęło na poprzedni pontyfikat. Polska jest w oczach obecnego papieża krajem, w którym tkwi potencjał niezwykle istotny dla kościoła rzymskokatolickiego. Na tle Europy, przynajmniej statystycznie, polski katolicyzm, to ciągle jeszcze Kościół masowy, gdy na Zachodzie spada liczba wiernych oraz powołań kapłańskich. Trudno jednak podejrzewać Benedykta XVI, jednego z najlepszych współczesnych katolickich teologów, by patrząc z nadzieją w stroną Wisły, nie zdawał sobie równocześnie sprawy z całego szeregu słabości charakterystycznych właśnie dla polskiego katolicyzmu. Dlatego właśnie wizyta w katedrze św. Jana może być traktowana jako klucz do tego wszystkiego, co nastąpiło później.

Kościół w Polsce może być co najwyżej, i to tylko przez chwilę, olbrzymem na glinianych nogach, chyba że kapłani, idąc za nauczaniem Jana Pawła II i Benedykta XVI, nie będą budzili zastrzeżeń swoją duchową i intelektualną formacją. Świat nie jest zagrożeniem, ale wyzwaniem dla Kościoła. Żeby jednak temu wyzwaniu stawić czoła, ludzie identyfikujący się z Kościołem muszą „trwać mocni w wierze”. Dlatego papież przyjechał do Kościoła, który nie może sobie poradzić z problemem Radia Maryja i rozpolitykowaniem wielu księży i biskupów oraz gdzie teraz, po obyczajowym skandalu z bp. Paetzem, czy finansowym z katolickim wydawnictwem w diecezji gdańskiej, przyszła porażająca fala lustracyjnych rozliczeń odbierających wielu zwykłym ludziom resztę wiary w autorytet, jakim jeszcze cieszyło się polskie duchowieństwo.

Kościół w Polsce, statystycznie, jeszcze jest mocny. Kościół w Polsce jest przebogaty w tradycję i ciągle cieszy się tłumami wiernych, w dużej mierze ludzi młodych. Jednak ani cyfry, ani sama tradycja nie czynią tego Kościoła silnym. Nie czyni go również nieustanne wspominanie Jana Pawła II, którego większość Polaków kochała, niewiele rozumiejąc z jego nauki. Niemniej właśnie w tym olbrzymie na glinianych nogach Benedykt XVI dostrzega nadzieję i zwracając się do polskich duchownych mówi słowami apostoła Pawła z Listu do Rzymian: „na samym początku składam dzięki Bogu mojemu przez Jezusa Chrystusa za was wszystkich… Gorąco bowiem pragnąłbym was zobaczyć, aby wam użyczyć nieco daru duchowego dla waszego umocnienia, to jest abyśmy się u was pokrzepili wspólną wiarą – waszą i moją (Rz 1, 8-12).

Może przerażać

Benedykt XVI zdaje się przygotowywać Kościół do opozycji wobec zsekularyzowanej rzeczywistości. Bynajmniej nie robi tego w stylu uprawianym przez toruńskiego redemptorystę na falach radiowych. Wręcz przeciwnie. Papież dostrzega potrzebę konfrontacji chrześcijańskiej wiary w Boga, który jest miłością, ze światem relatywizującym każdą prawdę i mającym tendencję do przesadnej tolerancji dla zachowań społecznych, które znacznie odbiegają od norm do niedawna uchodzących jeszcze za oczywiste. Ta konfrontacja nie może jednak przerodzić się w lęk przed światem i zamknięcie się przed nim w hermetycznej skorupie religijności, która daje zarówno iluzję bezpieczeństwa, jak i iluzję Boga. Kościół potrzebuje świadków Ewangelii, a nie dezerterów z rzeczywistości. Świadkowie ci jednak potrzebują pasterzy. I do tych pasterzy właśnie Benedykt XVI wypowiedział w warszawskiej katedrze św. Jana słowa przepiękne: „Spotykam się dziś z wami, kapłanami, których Chrystus powołał, abyście Mu służyli w nowym tysiącleciu. Zostaliście z ludzi wzięci, ustanowieni w sprawach odnoszących się do Boga, abyście składali dary i ofiary za grzechy (por. Hbr 5, 1). Wierzcie w moc waszego kapłaństwa! Na mocy przyjętego sakramentu otrzymaliście wszystko to, czym jesteście. Gdy wypowiadacie słowo “ja” czy “moje” (“Ja ci odpuszczam… To jest bowiem ciało moje…), czynicie to nie w swoim imieniu, ale w imieniu Chrystusa (in persona Christi), który zapragnął posłużyć się waszymi ustami i rękami, waszą ofiarnością i talentem. Poprzez liturgiczny znak nałożenia rąk w obrzędzie święceń, Chrystus wziął was w swoją szczególną opiekę. Jesteście ukryci w Jego dłoniach i w Jego Sercu. Zanurzcie się w Jego miłość i oddajcie Mu waszą! A odkąd wasze ręce zostały namaszczone olejem, znakiem Ducha Świętego, zostały przeznaczone na służbę Pana jako Jego ręce w dzisiejszym świecie. Nie mogą już służyć egoizmowi, ale powinny nieść światu świadectwo o miłości samego Boga.”

Benedykt XVI nie mówi, że chrześcijaństwo jest łatwym sposobem na życie, a tym bardziej łatwą nie może być droga zupełnego oddania swojego życia Bogu. „Wielkość Chrystusowego kapłaństwa może przerażać” – powiedział papież, przypomniał jednak, że w swojej logice Pan nie posługuje się ludźmi nieskazitelnymi, herosami, którzy nie upadają i nie mają wad. Wręcz przeciwnie. „Jak św. Piotr możemy wołać: “Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5, 8), bo z trudem przychodzi nam uwierzyć, że to właśnie nas Chrystus powołał. Czy nie mógł On wybrać kogoś innego, bardziej zdolnego, bardziej świętego? A właśnie na każdego z nas padło pełne miłości spojrzenie Jezusa, i temu Jego spojrzeniu trzeba zaufać.”

Po trudnych doświadczeniach polskiej historii i ogromnej roli, jaką Kościół odegrał w najbardziej mrocznych dla Polaków momentach ich dziejów, dzisiaj duchowni muszą wykonać pracę nad sobą i z obrońców interesów narodowych zmienić się w pasterzy głoszących Dobrą Nowinę o Jezusie zmartwychwstałym. To jeszcze większe wyzwanie, jeszcze ważniejsze, choć dla wielu Polaków trudne. Wieloletnia trauma walki o narodową tożsamość, wymieszana z katolicyzmem, stworzyła w polskiej mentalności zarówno osób świeckich jak i duchownych, niebezpieczne alianse, w których polityka miesza się z religijną tradycją. Papież odpowiada na to zdecydowanym tonem: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego. Dlatego, gdy młody kapłan stawia swoje pierwsze kroki, potrzebuje u swego boku poważnego mistrza, który mu pomoże, by nie zagubił się pośród propozycji kultury chwili. Aby przeciwstawić się pokusom relatywizmu i permisywizmu nie jest wcale konieczne, aby kapłan był zorientowany we wszystkich aktualnych, zmiennych trendach; wierni oczekują od niego, że będzie raczej świadkiem odwiecznej mądrości, płynącej z objawionego Słowa. (…)Chrystus potrzebuje kapłanów, którzy będą dojrzali, męscy, zdolni do praktykowania duchowego ojcostwa. Aby to nastąpiło, trzeba rzetelności wobec siebie, otwartości wobec kierownika duchowego i ufności w miłosierdzie Boże.”

Szyderczy chichot

Czy jest to przypadek, czy nie, trudno powiedzieć, jednak właśnie w tle pielgrzymki Benedykta XVI, w Polsce rozpętała się gigantyczna afera w związku z ujawnianiem teczek z nazwiskami księży, którzy rzekomo byli tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa. Osoby cieszące się olbrzymim szacunkiem, z dnia na dzień otrzymały piętno agentów i donosicieli. W całym zamieszaniu, które nosi przede wszystkim znamiona brudnej politycznej gry, trudno odróżnić prawdę od fałszu, dobro od zła. Na pewno jednak można przy odrobinie uwagi usłyszeć szyderczy chichot duchów PRL-u, które odnoszą swój kolejny sukces. Znów, jak przed laty napisał J. Czech „Te same postacie odkopią spod ziemi/ I znowu zobaczę, co nieraz widziałem/ Że mędrcy przyznali znów laur akademii/ Za dowód niezbity, że czarne jest białe/ Złoczyńca przed sądem oskarży ofiarę/ I znów od wyroku umywa ktoś ręce”… Duchy PRL-u mają zresztą dość cielesną materię – dysponują pieniędzmi, zasiadają w zarządach spółek, jest ich pełno w polskiej policji, służbach specjalnych. Duchy PRL-u dalej mogą pociągać za sznurki szantażu i dyrygować raz już złamanymi ludźmi w czasach mrocznych zmienionych w marionetki. Ks. Isakowicz – Zaleski, który w diecezji krakowskiej domagał się przeprowadzenia lustracji wśród duchowieństwa dostał od kard. Dziwisza zakaz ujawniania dokumentów, w których posiadanie wszedł badając archiwa IPN. Nie chodzi tu o ukrywanie prawdy, ale o rozważne zbadanie sprawy w takim duchu, jaki wskazał Benedykt XVI: „Podczas Wielkiego Jubileuszu Jan Paweł II wielokrotnie wzywał wiernych do pokuty za przeszłe niewierności. Wierzymy, że Kościół jest święty, ale są w nim ludzie grzeszni. Trzeba odrzucić chęć utożsamiania się jedynie z bezgrzesznymi. Jak mógłby Kościół wykluczyć ze swojej wspólnoty ludzi grzesznych? To dla ich zbawienia Chrystus wcielił się, umarł i zmartwychwstał. Trzeba więc uczyć się szczerze przeżywać chrześcijańską pokutę. Praktykując ją, wyznajemy własne indywidualne grzechy w łączności z innymi, wobec nich i wobec Boga. Trzeba unikać aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń, które żyły w innych czasach i w innych okolicznościach. Potrzeba pokornej szczerości, by nie negować grzechów przeszłości, ale też nie rzucać lekkomyślnie oskarżeń bez rzeczywistych dowodów, nie biorąc pod uwagę różnych ówczesnych uwarunkowań. Ponadto wyznaniu grzechu – confessio peccati, aby użyć określenia św. Augustyna, winno zawsze towarzyszyć też confessio laudis – wyznanie chwały. Prosząc o przebaczenie zła popełnionego w przeszłości, powinniśmy również pamiętać o dobru, które spełniło się z pomocą łaski Bożej, która choć złożona w glinianych naczyniach, przynosiła błogosławione owoce.”

Nadzieja

„Trwajcie mocni w wierze” – to recepta, którą papież przywiózł polskim duchownym, ale nie tylko im. Odniesienie do Chrystusa właśnie w czasie, kiedy tak wiele spraw wydaje się mętnych, pozwala mieć nadzieję. Dla człowieka wiary polityka, kultura, tradycja, nawet ojczyzna – to wszystko rzeczy wtórne, choć do jakiegoś stopnia ważne. Sprawy te jednak odnajdują swoje miejsce w naturalny sposób dopiero wtedy, kiedy Bóg rzeczywiście jest na pierwszym miejscu. Również kapłani, jak każdy inny człowiek, mogą ulec pokusie zmiany tej hierarchii, dlatego papież właśnie do nich powiedział: „Trwajcie mocni w wierze! Również wam powierzam to motto mojej pielgrzymki. Bądźcie autentyczni w waszym życiu i posłudze. Wpatrzeni w Chrystusa, żyjcie życiem skromnym, solidarni z wiernymi, do których jesteście posłani. Służcie wszystkim, czekajcie na nich w parafiach i w konfesjonałach, towarzyszcie nowym ruchom i wspólnotom, wspierajcie rodziny, nie traćcie więzi z młodzieżą, pamiętajcie o ubogich i opuszczonych. Gdy będziecie żyli wiarą, Duch Święty wam podpowie, co macie mówić, jak macie służyć. Będziecie mogli zawsze liczyć na pomoc Tej, która przewodzi Kościołowi w wierze. Zachęcam was, abyście zawsze wzywali Ją słowami, które dobrze znacie: ‘Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam’.”

Rozmowa o pielgrzymce na forum. Dodaj swój komentarz

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code