Jan Paweł II

JPII – ja

Spread the love

JP2-ja

Papieski efekt „mówienia do każdego z osobna”

Tomasz Ponikło

Rok temu wyostrzył się nam słuch. Niemal bez wyjątku deklarowaliśmy: choć nie znałem Papieża osobiście, to mam wrażenie, że kiedy mówił, zwracał się konkretnie do mnie. Skąd może pochodzić ta niezwykła zdolność Papieża?

<img src="https://portal.tezeusz.pl/wp-content/uploads/2015/10/mozaika.jpg"

Mozaika przy ul. Szlak w Krakowie

„Chciałbym móc mówić z każdym z was, mówić długo” – zapewniał Papież. „Pragnąłbym przede wszystkim usłyszeć to, co każdy z was chciałby mi powiedzieć o swojej historii (…). Niestety, takie spotkanie w cztery oczy jest niemożliwe. Mówię zatem do wszystkich, ale chciałbym, aby każdy słuchał mnie tak, jak gdyby moje słowa były zwrócone tylko do niego”. Takie podejście mogłoby się wydawać naiwnością. Tymczasem stało się jednym ze znaków tego pontyfikatu. „Jak gdyby moje słowa były zwrócone konkretnie do każdego z was”. Papieska propozycja nie była chwytem retorycznym, tylko werbalnym wyrażeniem życiowej postawy Wojtyły. Jan Paweł II był nakierowany na drugiego człowieka, na konkretną osobę. Na to, żeby wprowadzić poprzez tę „bezpośrednią relację” dobro. Takie podejście zawarł też w otwierającym pontyfikat „Redemptor hominis” pisząc, że „Człowiek nie może żyć bez miłości” – ponieważ wtedy – „pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą”. W ludzkim wymiarze Tajemnicy Odkupienia „człowiek odnajduje swoją wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa”. Wtedy budzi się w każdym z nas zdumienie (to samo zdumienie, które towarzyszyło Papieżowi przez całe życie i które opisuje w „Tryptyku rzymskim”). „Właśnie owo głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka nazywa się Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną”.

Zanim spróbujemy sobie odpowiedzieć na pytanie: jak to możliwe, że Jan Paweł II uzyskał efekt „mówienia do każdego z osobna”, prześledźmy trzy istotne wymiary jego życia.

Obecność

„Wojtyła czuł, że świat ludzi jest niezwykłym bogactwem i dlatego w bardzo wielu punktach tego świata chciał być obecny, czerpać z niego swą wiedzę, ale i kształtować ją w duchu chrześcijaństwa” – opowiadał jego przyjaciel, prof. Karol Tarnowski.

Życie Karola Wojtyły – podobnie jak każdego z nas – było wypełnione momentami, w których człowiek objawia się jako „ja” wobec innych osób. Lolek dorastał w sytuacji, kiedy musiał się zmierzyć nie tylko z obecnością wśród ludzi i wobec ludzi, ale także z sytuacją braku ludzi; szczególnie najbliższych. Jako dziecko stracił matkę. W parę lat później zmarł jego brat. W latach okupacji stracił ojca. Karol stał się sierotą w wieku dwudziestu jeden lat. Został sam w drastycznych realiach II wojny światowej, której okrucieństwa dały liczne argumenty za postawą zwątpienia w człowieka jako istotę dobrą.

Z życia młodego Wojtyły łatwo wybrać kilka symbolicznych scen, które dobrze ilustrują jego sposób bycia wśród ludzi i wobec ludzi. Przytoczę dwie historie, które ze względu na obecność w nich podziału religijnego, wydają się szczególnie adekwatne do naszego tematu. Jedna opowieść ukazuje Lolka, który jako bramkarz w podwórkowej drużynie piłkarskiej chłopców katolickich, nie miał żadnych oporów, żeby czasem przechodzić do drużyny żydowskiej, która była mniej liczna i zdarzało się, że brakowało w niej graczy. Druga sytuacja przenosi nas do wadowickiego kościoła, do którego wszedł żydowski kolega Lolka, a obecna w świątyni kobieta zareagowała na tę obecność oburzeniem. Wtedy mały Wojtyła powiedział do przyjaciela: nie przejmuj się, przecież wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga.

Jako młodzieniec Wojtyła był osobą zdolną i szukającą swojego miejsca. Aktorstwo, poezja i dramat, tajne studia polonistyczne, wreszcie kapłaństwo. Ostateczny wybór, jak się okazało, nie musiał oznaczać porzucenia wcześniejszych zainteresowań. Jako kapłan Wojtyła nadal tworzył utwory literackie i – w szczególności jako papież – potrafił wykorzystywać słowa, gesty i symbole do wzmacniania swego przekazu. Legendą obrosło zamiłowanie Wojtyły do sportu, głównie jazdy na nartach, górskich wypraw i spływów kajakowych, które (poza ostatnim) uprawiał również jako papież.

We wszystkich wymiarach życia Wojtyła był specyficznie obecny wśród ludzi. Nawet na Stolicy Piotrowej, kiedy uczynił słynny gest dźwignięcia klękającego Wyszyńskiego, czy publikując wspomnieniowe książki: „Dar i Tajemnica” i „Wstańcie! Chodźmy!”, wyrażał swoją wdzięczność wobec ludzi. Spore zaskoczenie wywołało pierwzse wyjście Wojtyły za mury Watykanu: były to odwiedziny leżącego w szpitalu znajomego ks. Deskura. Jan Paweł II zwracał uwagę na to, że nie tylko on wpływa na innych, ale tak samo ludzie wpływają na niego, bo wszystko czego się człowiek w życiu podejmuje, jest uczynione wobec innych osób.

Rozumienie

Po latach zadumy nad światem, nad człowiekiem, nad osobą, przyszedł czas ogarnięcia tego niezwykłego doświadczenia spotykania ludzi. W ten sposób zrodziła się myśl filozoficzna Wojtyły, której głównym dziełem jest „Osoba i czyn”, ale także liczne studia – z „Miłością i odpowiedzialnością” na czele – poświęcone człowiekowi i miłości, seksualności oraz płciowości.

W swoim studium antropologicznym Wojtyła zwraca uwagę, że jako człowiek doświadczam drugiego człowieka we wzajemnych relacjach, w różnych kontekstach, ale też w sobie samym. Jest to możliwe dzięki aktywności, działaniu. Actus humanus to świadomie podejmowane czyny, które wpływają nie tylko na moje otoczenie i ludzi w nim się znajdujących, ale oddziałują na mnie samego. Człowiek to osoba działająca. W ten sposób tworzy się moje specyficzne „ja”.

„Jeżeli utrzymuje się czasem, że ja zostaje niejako ukonstytuowane przez ty, to ten kapitalny skrót myślowy oczywiście domaga się rozwinięcia i rozbudowania” – pisał Wojtyła w esejach uzupełniających „Osobę i czyn” – „Ty jest zawsze tak samo jak ja kimś, czyli jakimś drugim ja. Przez to samo w punkcie wyjścia relacji: ja-ty znajduje się pewna wielość podmiotów osobowych; jest to wielość minimalna (jeden + jeden), niemniej istotną dla pojęcia wspólnoty analizę jedności musimy oprzeć na stwierdzeniu tej wielości.

Ty jest drugim, innym ode mnie ja. Mówiąc i myśląc ty, wyrażam zarazem relację, która niejako wybiega poza mnie, ale równocześnie też do mnie powraca. Ty nie jest tylko wyrazem oddzielenia, ale także wyrazem nawiązania. (…) Mówiąc i myśląc ty zawsze mam jakąś świadomość, że ten konkretny człowiek, w ten sposób przeze mnie określany, jest jednym z wielu, których mogę określić w ten sposób, że różnych innych ludzi również – w innych momentach czy sytuacjach – określam (i przeżywam) w ten sam sposób, a mógłbym w ten sposób określić każdego. Potencjalnie więc relacja ja-ty jest skierowana ode mnie do wszystkich ludzi, aktualnie natomiast zawsze wiąże mnie z jednym.

Jeżeli relacja skierowana od ja do ty wraca do tego ja, od którego wyszła, to w tej zwrotności relacji (niekoniecznie jeszcze we wzajemności, czyli także w przeciw-relacji ty-ja) zawiera się moment specyficznego konstytuowania się ludzkiego ja poprzez relację do ty” – stwierdzał Wojtyła-filozof.

Świadectwo

„Człowiek nie jest wielki przez to, co posiada, lecz przez to kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi” – podkreślał Wojtyła pełniąc urząd papieski. Uzupełnijmy tę myśl o inne, znamienne słowa Papieża: „Nie lękajcie się! Nie lękajcie się tajemnicy Boga, nie lękajcie się Jego miłości i nie lękajcie się słabości człowieka, ani też jego wielkości! Człowiek nie przestaje być wielkim nawet w swojej słabości”.

Sposób pełnienia urzędu papieskiego przez Wojtyłę jest zatem oczywistą konsekwencją wcześniejszych doświadczeń i dokładnych przemyśleń. Dlatego Jan Paweł II miał nie tylko siłę i odwagę wychodzić do innych ludzi, innych ludzi podejmować, ale miał również do tego… chęć. Poruszające gesty wykonane przez Papieża miały głębokie wewnętrzne uzasadnienie. Przecież nadal w pewien sposób szokujące są wspomnienia z wizyt Jana Pawła II w Afryce, gdzie tulił osoby chore na trąd i AIDS, albo obiady dla bezdomnych, przy których posługiwał sam Papież. Z innego punktu widzenia, ryzykowne były spotkania głowy Kościoła z osobami budzącymi moralny sprzeciw, w tym, np. z autokratycznymi przywódcami państw. Warto też wspomnieć bezkompromisową wizytę na Sycylii, kiedy Jan Paweł II apelował w samym centrum mafijnego świata o miłość międzyludzką i nawrócenie oraz kategorycznie potępiał przemoc.

Audiencje generalne i niedzielne modlitwy na Anioł Pański prowadzone przez Jana Pawła II do samego końca realizowały myśl pierwszej encykliki, że drogą Kościoła jest człowiek. Papież nieustannie upominał się o prawo godnego życia dla wszystkich tych, którym było ono odmawiane. Sto cztery odbyte przez Jana Pawła II pielgrzymki (niektóre spisywane z góry na klęskę), udowodniły światu, że w każdym zakątku naszej planety żyją ludzie i każdy z nich jest osobą, każdy działa, funkcjonuje w odmiennej kulturze. Istnieje jednak pewien fundament, specyficzna wartość człowieczeństwa, godność nadana nam przez sam fakt naszego życia, która łączy wszystkich. Dlatego można się spotykać z drugim człowiekiem nawet w sytuacji, gdy wydaje się on być absolutnie różny od nas i w pewien sposób niezrozumiały, można się z nim spotkać, a relacja która wtedy powstanie ma szanse nas wewnętrznie wzbogacić i ukształtować, dookreślić własną tożsamość.

Suplement

Karol Wojtyła był dla nas pełnowymiarowym człowiekiem, tzn. był gotów na spotkanie z drugą osobą w każdej chwili. Najpełniej objawiło się to w jego śmierci. Popularne określenie na ostatni okres życia Papieża „Ewangelia cierpienia” nabiera głębokiego znaczenia, kiedy akcent postawimy na pierwszą część tego zwrotu, bo wtedy widzimy „właśnie owo głębokie zdumienie wobec wartości i godności człowieka”, widzimy Dobrą Nowinę, która dociera do nas nawet poprzez cierpienie. Śmierć Jana Pawła II okazała się być poruszającym spotkaniem.

<img src=""

Graffiti przy ul. Czarnowiejskiej w Krakowie

Skąd Wojtyła miał tyle siły? Jak mógł żyć tak intensywnie i poświęcając swoją pracę każdemu człowiekowi z osobna? Wróćmy tutaj do jego filozoficznej refleksji. W miejsce ty podstawmy Boga. Wtedy okazuje się, że Bóg rzeczywiście objawia się nam w każdym człowieku w ogóle i konkretnie w tym, z którym akurat jesteśmy. Bóg okazuje się wszechobecny, a utrzymywanie relacji z Nim i ciągłe spotykanie Go, daje siłę, żeby niestrudzenie dążyć do rzeczy najważniejszych poprzez życie wśród ludzi, wobec ludzi i dla ludzi.

***

„Chciałbym, aby każdy słuchał mnie tak, jak gdyby moje słowa były zwrócone tylko do niego”. Udało się. Bardzo wiele osób właśnie w ten sposób traktuje myśli Jana Pawła II. Na pewno fundamentem dla możliwości zajścia takiego procesu, była głęboka autentyczność Papieża jako osoby. Swoim życiem (rozumianym jak to, co zostało mu „zadane”), myślą (szczególnie antropologiczną) oraz świadectwem (działaniami celowo podejmowanym) pokazywał nam wartość bycia z ludźmi, to bogactwo, z którego można czerpać bardzo wiele. Przez tę postawę Jan Paweł II nawiązywał z nami relację ja-ty.

Wojtyła z powodu sposobu swojej obecności wśród ludzi, specyfiki i mocy zawiązywanych relacji, był postacią niesamowitą. Świadczyć mogą o tym, ci którzy go znali osobiście, ci których on ukształtował, ale którzy też – jak sam Jan Paweł II podkreślał – wpływali na niego. Do tej refleksji zachęciła mnie współpraca z Medialnym Archiwum Jana Pawła II, które nagrywa obszerne wywiady filmowe z ludźmi znającymi Wojtyłę. Materiały Archiwum jeszcze lepiej uzmysławiają siłę ja Wojtyły. Dlatego z przyjemnością zapraszam na stronę internetową www.archiwumjp2.pl, gdzie o swoich latach spędzonych wspólnie z Wojtyłą, opowiadają ludzie mu bliscy.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code