Rekolekcje Wielkopostne 2006

28 marca, wtorek

Spread the love

28 marca 2006

wtorek

IV tygodnia Wielkiego Postu

Dzisiejsze czytania

O strumieniach świętości

Tomasz Ponikło

Świętość dotyczy człowieka i objawia się człowiekowi. Wyróżniony jest nie tylko ten, który swoim życiem niesie świętość, ale także ten, kto potrafi ją dostrzec.

Spotykamy w życiu osoby, których sama obecność budzi w nas radość. Zdarza się przecież, że w gruncie rzeczy nie znając kogoś, czujemy się w jego towarzystwie znakomicie. Niemal zupełnie instynktownie wyczuwamy w ludziach dobro, do którego chcielibyśmy przylgnąć, z którym chcielibyśmy mieć ciągły kontakt. Dobro tak bardzo rzeczywiste, bo po prostu w postaci drugiego człowieka, budzi w nas zachwyt i radość. Są osoby, które mają zdolność budzenia w innych potrzeby miłości, piękna i dobra samą swoją obecnością – nawet nie tyle działaniem, co właśnie „byciem”. Takie doświadczenie Kościół nazywa „świętych obcowaniem”.

Świętość roztacza wokół siebie niezwykłą aurę, która ma moc przemieniania tego, co znajdzie się w jej zasięgu. Jest jak strumień, który bierze swój początek gdzieś wysoko w górach, w miejscu, którego do końca nie znamy, ale które przecież zawsze jest obecne w naszym spotkaniu z tym strumieniem. Jan Paweł II medytuje w „Tryptyku rzymskim” w części znacząco zatytułowanej „Zdumienie”: „Strumieniu, leśny strumieniu/ odsłoń mi tajemnicę/ swego początku!”.

Cały czas czerpiąc z tego źródła strumień spływa w dół i drąży dla siebie koryto, wzdłuż którego ziemia nabiera nowej siły do życia. „Nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ woda dla nich przychodzi z przybytku” (Ez 47, 12). Ta starotestamentowa metafora znajduje swoje uzupełnienie w Apokalipsie, gdzie te drzewa, które swoimi korzeniami czerpały ze strumienia, są przedstawione jako drzewo życia, jako symbol powrotu do relacji Boga z człowiekiem sprzed wygnania z raju.

Takim strumieniem płyną święci, których spotykamy w swoim życiu. Musimy tylko mieć odwagę, żeby ich dostrzec. A wcale ich nie brakuje wokół nas. Przecież ci, którzy zostali uwiecznieni w kościelnych hagiografiach stanowią pewne – oczywiście nie odmawiając im całej chwały tytułu świętego – „typy idealne”. To, co stanowiło o ich wyjątkowości, dziś jest nadal realizowane przez innych ludzi. Kiedy ich spotykamy na swojej drodze nagle stajemy w zdumieniu: to dobro, które ze sobą niosą, faktycznie istnieje, mogą go dotknąć, jest na wyciągnięcie ręki, jest do zrealizowania. Często tę świętość możemy przeoczyć, bo wydaje się być takim drobiazgiem, jak choćby umiejętność wywoływania uśmiechu.

Bardzo dobrze rozwiniętą intuicję świętości miał bez wątpienia ks. Twardowski, którego zachwyt nad światem sprawiał, że zachwycali się też inni. Pokłady radości i prostego zdumienia, a przecież sięgającego odważnie do źródła strumienia, otwierały nam oczy na to, co gdzieś umyka. W tym sensie Twardowski też był takim strumieniem, który odnawiał ziemię, nawadniał ją, przynosił minerały.

Nie wystarczy jednak znaleźć się przy źródle. Nawet trwanie przy nim nie przyniesie dostatecznego efektu. Trzeba mieć odwagę. aby dać się porwać nurtowi strumienia. Tutaj znowu natrafiamy na radykalizm Ewangelii, która wymaga od nas rzeczy, które często stoją w niezgodzie z naszym doczesnym światem, ale musimy mieć na nie odwagę. „Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże i chodź! Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek” (J 5, 8). Mężczyzna był chory od 38 lat. Przybył nad sadzawkę Betesda z nadzieją uzdrowienia. Nadeszło ono jednak wraz z obecnością Chrystusa, który zażądał od chorego czynu łamiącego szabat. Mężczyzna nie znając Jezusa zdecydował się posłuchać Jego słów.

Właśnie tej siły nam co dzień potrzeba, żeby, po pierwsze, umieć dostrzec strumień świętości, a po drugie, żeby dać mu się porwać, a nie oglądać jak atrakcję turystyczną. Poza tym strumieni jest mnóstwo. Krzyżują się, wzajemnie przenikają, tworzą coraz silniejsze rzeki. Jednak swój początek biorą z tego samego Źródła, z wody, która pojawia się na świecie z nieba, potem paruje znów się unosząc w swoje poprzednie miejsce i niestrudzenie spada znowu do nas. Duchowy przewodnik tegorocznych rekolekcji, Jan Paweł II, nawoływał do bezkompromisowego realizowania „właściwego każdemu powołania do świętości”, które objawia się we wszystkim, co dotyka istoty człowieka. Świętość także dotyczy człowieka i objawia się wobec człowieka. Wyróżniony jest nie tylko ten, który swoim życiem niesie świętość, ale także ten, kto potrafi ją dostrzec.

Cóż… liczba strumieni na świecie musi być ogromna. Płyną od swego Źródła, aż wpadają w otaczające wszystkie ziemie na świecie oceany. A jak wiadomo wody na naszej planecie jest więcej niż lądów. Czy to nie powód do wielkiej radości? Czy to nie zaproszenie do odwagi „wypłynięcia na głębię”?

Jeśli pragniesz poświęcić chwilę czasu na modlitwę nad Słowem Bożym i proponowaną refleksją

Kliknij tutaj

Chcesz dowiedzieć się czegoś o autorze powyższego tekstu

Kliknij tutaj

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code