Publicystyka

Miasto Boga?

Spread the love

Miasto Boga?

Szymon Gurbin

Najpierw robił pizzę. Chyba dosyć smaczną, bo ostatecznie dorobił się na niej setek milionów dolarów. Pierwszą restaurację kupił, kiedy miał 23 lata. Dziś sieć Domino’s Pizza” ma w kilku krajach ponad 3,5 tysiąca swoich pizzerii, zatrudnia grubo ponad 100.000 pracowników i rocznie przynosi wpływy rzędu 2 mld. dolarów. Ale nie samą pizzą żyje człowiek – powiedział sobie Thomas S. Monaghan – założyciel tego imperium. Sprzedał swoje udziały i zabrał się na Florydzie za budowę… katolickiego miasta.

Inwestować w wiarę

Przez ostatnie 40 lat w ogromnych Stanach Zjednoczonych nie powstał ani jeden katolicki uniwersytet. Jednak założyciel miasta noszącego nazwę Ave Maria pomyślał również i o tym. Zresztą miasto to ma tętnić wydarzeniami kulturalnymi, bowiem oprócz nowoczesnego ośrodka akademickiego będą tam teatry, sale koncertowe, konferencyjne… Będzie też imponujący kościół, ale katolickie miasto, jak deklarują jego założyciele, nie będzie przeznaczone wyłącznie dla katolików, lecz dla wszystkich ludzi, którzy chcą przestrzegać bożych praw. W związku z tym prawa boże staną się w tym miejscu prawami publicznymi. Raj na ziemi?

Pod szyldem „Ave Maria” Thomas S. Monaghan otworzył już w Stanach Zjednoczonych szkołę prawniczą oraz radio. Z kolei siostry zakonne prowadzą ufundowane przez niego szkoły podstawowe „Spiritus Sanctus”. Kolejnym zrealizowanym pomysłem Monaghana jest „Legatus” – organizacja skupiająca elitę katolickich przedsiębiorców. Ich firmy muszą być warte co najmniej 100 milionów dolarów i przynosić rocznie nie mniej niż 10 milionów dolarów dochodu. Jak twierdzi sam założyciel „Legatusa”, jego członkowie mają pogłębiać, wcielać w życie i propagować zasady wiary katolickiej w swoich firmach. Można się tu jednak zastanowić, skąd w katolickim biznesmenie ów elitaryzm i dlaczego do owej śmietanki wierzących w Boga przedsiębiorców nie może należeć ktoś z mniejszym potencjałem gospodarczym?

Multimilioner, wraz ze swoim bratem, sam doświadczył skromnego życia i wychowania przez zakonnice w sierocińcu, do którego trafił po śmierci ojca. Jak wspomina w jednym z wywiadów, duży wpływ miała na niego pracująca tam siostra Berarda – zakonnica o polskich korzeniach. „Jej postawa, z której promieniowała dobroć i ciepło matczynej miłości, była decydująca w kształtowaniu się mojej wiary w okresie dzieciństwa” – opowiadał z sentymentem dziennikarzowi.

Naokoło, do powołania

Jednak zanim otworzył swoją pierwszą restaurację, Thomas S. Monaghan chciał zostać księdzem. „Mam wielki szacunek do kapłaństwa. Nowo wyświęcony kapłan jest o wiele bardziej ważny, aniżeli prezydenci, premierzy, królowie, najwięksi biznesmeni oraz wszyscy wielcy tego świata, ponieważ to przez dar kapłaństwa Jezus Chrystus przebacza nam grzechy w sakramencie pokuty i uobecnia swoje zbawienie w tajemnicy Eucharystii, dzieląc się z nami swoim zmartwychwstałym życiem” – mówił wiele lat później, już jako biznesmen. Biznesmen, nie ksiądz, bowiem po roku spędzonym w seminarium Monaghanowi zakomunikowano, że kapłaństwo nie jest jego powołaniem.

W jego religijności są jednak niespożyte pokłady determinacji. Chyba tylko tym można tłumaczyć fakt, że okrężną drogą, chciałoby się powiedzieć: dookoła pizzy, Monaghan, choć nie został duchownym, to i tak stał się człowiekiem torującym drogę katolickiemu Kościołowi. Jednak jego sposób głoszenia Ewangelii zdaje się przypominać właśnie pomysł na sieć barów szybkiej obsługi, w których ludzi karmi się religijnością.

Pewien sposób postrzegania rzeczywistości przez tego, niewątpliwie pełnego talentów organizatorskich , człowieka obrazuje jego wypowiedź na temat fundowanej z jego kieszeni katolickiej uczelni. „Ten uniwersytet będzie oparty na trzech fundamentach. Najważniejszy z nich to wymiar duchowy, a dopiero później naukowy i właściwa organizacja życia studentów. Zostali dobrani najlepsi wykładowcy teologii i filozofii, którzy są zobowiązani złożyć przysięgę wierności Magisterium Kościoła i miejscowemu biskupowi.” Zatem można domniemywać, że kryteria naukowe będą na najnowszym katolickim uniwersytecie w USA wprzęgnięte w zapisaną na papierze lojalność wobec katolickich hierarchów. Teoretycznie to całkiem logiczne, ale na tej zasadzie Kopernik ze swoją wiedzą nie miałby czego szukać na Uniwersytecie „Ave Maria”, bowiem w czasach tamtego astronoma Słońce kręciło się wokół Magisterium Kościoła, a nie odwrotnie…

Kolejną znamienną cechą fundatora ogromnego projektu „Ave Maria” jest jego przywiązanie do objawień w Medjugorje, których, jak twierdzi, sam był świadkiem w latach 80.

Menu getta

Czy projekt „Ave Maria” to przedsięwzięcie chrześcijańskie? Czy tego typu działalność może być odpowiedzią na głód Ewangelii? Powstaniu miasta na zasadach określonych przez jego pomysłodawców sprzeciwia się Amerykańska Cywilna Unia Wolności (ACLU). Jej przedstawiciel powiedział mediom, że działania ACLU nie są wymierzone przeciwko katolicyzmowi, ale ogólnie przeciw jakimkolwiek grupom religijnym „trzymającym władzę” w mieście. Według niego należy rozróżnić zachęcanie ludzi o podobnych poglądach do zamieszkania w jednym miejscu od tworzenia miasta opartego na religijnych zasadach i rządzonego przez konkretne religijne ugrupowanie.

Sam Kościół Katolicki coraz częściej daje wyraz poglądowi, że wszelkie zakusy, by organizować państwo wyznaniowe, są niedopuszczalne. Miasto – to ostatecznie też organizm publiczny, tylko na mniejszą skalę. Czym innym jest bowiem aktywność ludzi wierzących na wszystkich płaszczyznach życia publicznego: od sztuki poczynając na polityce kończąc, a czym innym tworzenie w świeckiej rzeczywistości religijnych enklaw, w których człowiek, powołując się na wolę Boga ustanawia, koniec końców, religijne prawo do regulowania świeckiego życia.

Thomas S. Monaghan zapowiada, że chce tworzyć elity. I być może jego pomysł rzeczywiście będzie sprzyjał temu celowi. Ale będą to elity skrojone na miarę mentalności człowieka, który stworzył sieć pizzerii. Będą to elity wyprodukowane w intelektualnym fastfoodzie przyprawionym sporą dawką religijnego sosu. Będą to elity wychowane w pewnego rodzaju getcie, a tym samym zaniosą w świat ideę getta, która ideą Ewangelii wcale nie jest. Chrześcijanie nie tworzą sobie raju na ziemi, ale pomni Pawłowego zawołania idą w świat. Chrześcijanin jest człowiekiem drogi. Drogi, w której napotyka różnych ludzi. Dla tych ludzi ma być listem od Boga. A kto przyjedzie do miasta „Ave Maria”, żeby wybrać sobie jakiś produkt z tamtejszego menu?

Być może wydana przed laty decyzja przełożonych jednego z katolickich seminariów gdzieś w Stanach Zjednoczonych była wynikiem umiejętności wejrzenia w głąb człowieka. W końcu można mieć powołanie do robienia pizzy i nie ma w tym nic złego.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code