Duchowość ignacjańska

Franciszek Ksawery

Spread the love

Franciszek Ksawery – misjonarz Wschodu

Hubert Ceslik SJ

Pracę pierwszych jezuitów w Japonii powinno się interpretować uwzględniając przynajmniej częściowo politykę i tradycję, jaką w tej dziedzinie działalności misjonarskiej wyznaczył święty Franciszek Ksawery. Ten święty misjonarz nie tylko przetarł szlak bezpośrednio analizując sytuację na miejscu, ale również poczynił pierwsze próby rozwiązywania napotkanych problemów. Ksawery na pewno jest pionierem i pomysłodawcą wielu inicjatyw w pracy misjonarskiej, które nie zostały przez jego następców należycie docenione i wykorzystane. Nie można jednak ogarnąć dokonań pierwszych misjonarzy Japonii bez przeglądu działalności podejmowanej przez Ksawerego.

Napisano wiele książek o samym Ksawerym i o innych pierwszych misjonarzach Japonii, stąd w moim artykule zostaną przemilczane lub ledwo zaznaczone fakty biograficzne dotyczące tych postaci. Zależy mi bardziej na zarysowaniu modelu strategii, którą opracował Ksawery, nie zapominając jednocześnie o świętości, którą należy traktować jako największy „kapitał” misjonarski.
Kiedy Ksawery udzielał sakramentu małżeństwa w Malakce, w grudniu 1547, zaraz po powrocie z wyprawy na Moluki, do kościoła wszedł kapitan Jorge Alvarez wraz z Andżiro, zbiegłym samurajem z Kagoszimy i dwoma innymi Japończykami. Święty Franciszek zaczął nazywać Andżiro „Macedończykiem”, przypomniawszy sobie sen św. Pawła, w którym jakiś Macedończyk prosił go o pomoc. W następnych miesiącach nasz święty nie szczędził wysiłków w gromadzeniu informacji dotyczących Japonii i coraz bardziej przekonywał się o wielkiej otwartości tego kraju na działalność apostolską. Na czele feudalnego społeczeństwa Japonii stał cesarz przebywający w Mijako. Wysoko rozwinięta kultura była skupiona wokół uniwersytetów. Takie i inne fakty tworzyły materiał, na podstawie którego Ksawery opracował swój wielki plan jednorazowego, śmiałego „uderzenia” i nawrócenia całego kraju. Jeśli uda mu się skłonić cesarza do przyjęcia chrześcijaństwa, feudalni panowie i całe środowisko intelektualne, a wreszcie całe społeczeństwo postąpi podobnie. Przez akcję zapoczątkowaną na uniwersytetach europejskich, a szczególnie paryskim, pragnął pozyskać ludzi, którzy byliby nieobojętni na nieświadomość tak wielu pogan i nie poprzestaliby na zdobywaniu wiedzy tylko dla samych siebie. Ksawery postanawia samemu poznać sytuację w Japonii. Po odpowiednim poinstruowaniu Andżiro i jego towarzyszy w kolegium w Goa, dopiero 15 kwietnia 1549 roku, szesnaście miesięcy po epizodzie w Malakce, Ksawery wraz z trzema Japończykami i dwoma jezuitami, ojcem Torresem i bratem Fernadezem, wypłynęli na wschód.

Przybywszy do Kagoszimy 15 sierpnia, zostali dobrze przyjęci przez krewnych i znajomych Andżiro, a również przez Szimazu Takahisa, daimjo Satsumy (książe, władca terytorium Satsumy), który pierwszy raz przyjął Ksawerego 29 września. Władcy zależało na dobrych stosunkach z kupcami portugalskimi, dlatego zezwolił jezuicie na nieograniczone apostołowanie w Satsumie.

Przed opuszczeniem Goa, Ksawery polecił Andżiro przetłumaczyć na japoński Ewangelię wg św. Mateusza, ale teraz potrzebował więcej chrześcijańskiej literatury. Andżiro był gotowy do rozpoczęcia nauczania w Kagoszimie, ale pozostali misjonarze nie znali jeszcze języka. Właśnie dla nich Andżiro przetłumaczył dwie książki napisane przez Ksawerego: Doutrina Crista i Declaraçao da Fe. Pierwsza z nich była dosłownym tłumaczeniem katechizmu Jana de Barrosa, wzbogaconym o modlitwy Ksawerego, a druga – w całości autorstwa Ksawerego – stanowiła objaśnienie wyznania wiary.
Japoński w tym czasie nie posiadał żadnego słownictwa chrześcijańskiego i dlatego Andżiro, próbując jak najlepiej oddać ducha katolickiej wiary, wiele zwrotów zapożyczył ze słownictwa sekty Szingon, której był dawnym członkiem. Takie tłumaczenie nie tylko zawierało błędy językowe, ale często nie zgadzało się z samą doktryną katolicką i musiało być z biegiem czasu poprawiane.

Ksawery zapisywał teksty kazań w tzw. Romadżi (alfabetem łacińskim) i tak przygotowany wygłaszał je w różnych miejscach publicznych, niewprawną wymową wzbudzając często powszechny śmiech. Mimo wszystko niektórzy nawrócili się – podczas pierwszego roku misji, dzięki ofiarnej pracy Andżiro i misjonarzy, liczba chrześcijan wzrosła do stu, nie licząc piętnastu nawróconych przez jednego starego sługę w zamku Icziku, oddalonym siedem mil od Kagoszimy. W swoich kazaniach Ksawery piętnował bonzów źle traktujących podwładnych. Bonzowie z kolei, obawiając się wzburzenia tłumów, wymogli na daimjo wydanie dekretu zabraniającego pod karą śmierci przechodzenia na chrześcijaństwo.

W czasie pierwszej audiencji u daimjo (29 września 1549), święty Franciszek uzyskał zezwolenie udania się do Mijako (Kioto), ale daimjo zwlekał z wypuszczeniem jezuitów przez sześć miesięcy, tłumacząc to trudnościami w podróżowaniu z powodu szalejących wiatrów. Jednak po wydaniu dekretu zabraniającego przyjmowania chrztu, daimjo nie tylko zezwolił misjonarzom na opuszczenie terytorium, ale również zapewnił im statek do Hirado. W takiej sytuacji dalsza praca w Kagoszimie była niemożliwa. Mimo tego niepowodzenia, święty z jeszcze gorętszym pragnieniem przystąpił do realizacji wielkiego planu nawrócenia narodu, począwszy od cesarza, który zezwoliłby misjonarzom na pracę w całej Japonii. Ksawery postawił Andżiro na czele chrześcijan w Kagoszimie, a ci z zamku Icziku zostali pod opieką wspomnianego już sługi. Ponadto święty zostawił im obraz Niepokalanej Dziewicy i kopie dwóch swoich książek w języku japońskim, a także sprecyzował zasady kierowania Kościołem i przestrzegania roku liturgicznego. Pod koniec października, w towarzystwie ojca Torresa, brata Fernadeza, trzech Japończyków: Jana, Antoniego i Bernarda, oraz Amadora, malabarskiego sługi z Indii, żegnany ze łzami, wypłynął w drogę do Hirado.

W Hirado, wśród rozlegającej się kanonady salw armatnich, Ksawery został uroczyście przyjęty przez Portugalczyków i samego daimjo, Matsuru Takanobu, któremu również zależało na dobrych stosunkach z kupcami. W tak sprzyjających okolicznościach święty Franciszek zaczął bezpośrednią pracę apostolską przez publiczne odczytywanie japońskiej wersji swoich książek, a brat Fernandez, który nabył podstawową umiejętność mówienia po japońsku, zaczął też głosić kazania. Liczba nawróconych szybko sięgnęła stu, a wśród nowoochrzczonych znalazł się gospodarz domu, w którym mieszkał Ksawery. Synem tego gospodarza nie był nikt inny, jak późniejszy jezuicki błogosławiony – Sebastian Kipura, pierwszy japoński ksiądz katolicki, który zginął jako męczennik.

Ksawery zostawił ojca Torresa i innych w Hirado, a sam wraz z bratem Fernadezem i Bernardem wyruszył pod koniec listopada do Kioto. Towarzysze pragnęli dostać się do stolicy, natrafili jednak na trudności w podróżowaniu przy silnym wietrze i w końcu przybyli do Jamaguczi, polityczno-kulturalnego centrum zachodniego Honsiu. Zanim jednak opuścili to miasto, zaczęli publicznie czytać książkę Ksawerego, a brat Fernandez objaśniał w kazaniach poruszane w niej treści. Ostro piętnował w nich bałwochwalstwo, sodomię i zabijanie dzieci, tak że po paru dniach w całym mieście rozmawiano tylko o naukach dwóch przybyszów. W końcu zaproszeni na audiencję do daimjo – Ouczi Joszitaki, znaleźli w nim cierpliwego słuchacza zainteresowanego nauką chrześcijańską. Władca przez godzinę słuchał, jak brat Fernandez czytał ciągle poprawianą książkę Ksawerego. Kiedy jednak brat przeszedł do fragmentu dotyczącego sodomii, w którym określano popełniającego ten grzech jako „ohydniejszego niż nierozumne zwierzę”, twarz władcy pociemniała, ale kontrolując swoje emocje wykonał jedynie delikatny ruch wskazując, że wizyta jest zakończona. Rozczarowani, ale nie zniechęceni misjonarze opuścili Jamaguczi i kontynuowali swoją drogę do Kioto. Podróżowali beztrosko, mimo powszechnie spotykanych piratów, nie mieli bowiem nic cennego – nawet naczynia liturgiczne zostawili w Hirado. W drodze do najbliższego portu, prawdopodobnie do Iwakuni, brnęli przez sięgający po kolana śnieg i często przekraczali w bród rzeki, w których woda sięgała aż po pas. W nocy nie dość, że stopy Ksawerego krwawiły, to jeszcze cierpieli z zimna, ponieważ mieli tylko jeden koc.

Odcinek drogi do Sakai przebyli statkiem, a list, który wcześniej otrzymali, zapewnił im przyjęcie w domu niejakiego Kudo, którego syn, Hibja Rjokei został ochrzczony w 1564 roku, a którego dom, stojący w centrum Sakai, stał się później kościołem. Kudo pozyskał również zezwolenie umożliwiające Ksaweremu podróżowanie do Kioto w orszaku jednego ze szlachetnie urodzonych Japończyków.

Mimo wielu cierpień, szczególnie w ciągu ostatniej drogi, Ksawery nie przestawał się cieszyć, często podskakując jak dziecko czy biegnąc i podrzucając jabłko. Ze łzami radości w oczach dziękował Bogu za zaszczyt głoszenia Imienia Jezus wśród doczesnych królów i książąt.

Utrata złudzeń

Bardzo bogata i potężna stolica cesarstwa, o której słyszał Ksawery, okazała się miastem targanym niezliczonymi wojnami domowymi. Sam cesarz, na którym opierała się nadzieja Ksawerego, okazał się jedynie marionetką w rękach walczących stron. Mnisi z sekty Tandei na górze Hiei, do których Ksawery udał się bezpośrednio po swoim przybyciu, odmówili widzenia się z nim, a jego ubogi wygląd uniemożliwił mu dotarcie na cesarski dwór. Wszystko wskazywało na to, że wielki plan nawrócenia Japonii – marzenie, które snuł od kilku lat, zostało pogrzebane. To było prawdopodobnie największe rozczarowanie w jego życiu!

Jeśli nawet Ksawery nie potrafił powstrzymać łez na myśl o porażce, to jednak ciągle był człowiekiem pełnym nadziei co do przyszłości. Zawiodła idea nawrócenia Japonii przez osobę cesarza, ale zostali jeszcze lokalni książęta. Z tymi drugimi związana została nowa perspektywa. Poganie nie rozumieli ubóstwa wysłannika Chrystusa. Po szybkim powrocie do Hirado, Ksawery zjawił się zatem po raz kolejny w Jamaguczi stojąc na czele karawany, odziany w piękny strój i wiozący bogate dary. Przybywał jako ambasador wicekróla Indii.
Wspomniane dary były początkowo przeznaczone dla cesarza, ale zachwycony nimi Ouczi Joszitaka, daimjo Jamaguczi, zagwarantował Ksaweremu swobodne głoszenie nauki chrześcijańskiej. Dom, w którym zatrzymał się Ksawery, oblegany był odtąd gośćmi zdumionymi rozległością wiedzy posiadanej przez przybysza. Franciszek Ksawery tłumaczył wszystko w prosty i jasny sposób, próbując jak najlepiej przybliżyć im naturę Boga.

Przez dwa miesiące nie było żadnych owoców nauczania, aż do dnia, w którym jeden z Japończyków splunął w twarz bratu Fernandezowi. Brat, wykazując się najwyższym stopniem opanowania, wytarł ślinę i spokojnie kontynuował kazanie. To zdarzenie wywołało wiele nawróceń. Wśród nowych katolików ochrzczonych przez Ksawerego znajdował się Lourenco, ślepy minstrel, a później pierwszy japoński jezuita, który wniósł ogromny wkład w rozwój Kościoła w swoim kraju.

Dainiczi

Jedną z rzeczy, która zaskoczyła Ksawerego w Jamaguczi, była serdeczność, z jaką traktowali go bonzowie z sekty Szingon. Między Szingon a chrześcijaństwem istniało wiele podobieństw, szczególnie w czynnościach liturgicznych, tak że niektórzy znawcy podejrzewali, iż sekta przejęła niektóre praktyki od nestorian z Chin. Ksawery, zaproszony przez bonzów, zaczął domniemywać, że wspomniane podobieństwa mogą wywodzić się jeszcze z działalności św. Tomasza Apostoła w Indiach. Dalsze studia jednak przekonały go o istotnych różnicach między katolicyzmem a Szingonem. Bóstwo Dainiczi, które Andżiro utożsamił z Bogiem chrześcijan, nie było dla Japończyków stwórcą świata – uchodziło raczej za złośliwą istotę.

Ksawery zareagował szybko i stanowczo. Jeśli dotychczas przemierzając ulice wołał : „Módl się do Dainiczi”, teraz krzyczał: „Nie módl się do Dainiczi, ale módl się do Deus”. W ten sposób święty wprowadził praktykę używania łacińskich słów do określenia chrześcijańskich pojęć.
Atak skierowany przeciwko modlitwie do „Dainiczi” oraz otwarta krytyka niemoralnego stylu życia bonzów, doprowadziła do konfliktu między Ksawerym a sektą. Z drugiej strony bonzowie zaczęli oskarżać chrześcijan o spożywanie ludzkich ciał i rzucanie czarów na ludzi. Dodawali przy tym, że Bóg chrześcijan nazywa się „Daiuso” (wielkie kłamstwo) a samo chrześcijaństwo oznacza upadek Japonii. Wbrew przybierającemu na sile sporowi liczba konwertytów wzrastała i w przeciągu dwóch miesięcy ochrzczono około 500 osób, głownie samurajów i ludzi z dworu daimjo.

Funai (Oita)

W sierpniu 1551 roku Ksawery usłyszał, że portugalski statek wpłynął do Bungo. Każdy list, który mogli przywieźć Portugalczycy, był dla niego ważny – sprawował przecież funkcję prowincjała całej dalekowschodniej misji Towarzystwa, włącznie z Indiami. Jednocześnie otrzymał zaproszenie do Bungo od daimjo Funai (Oita) – Otomo Josziszige. Wezwał zatem ojca Cosme de Torres z Hirado, aby zastąpił go w Jamaguczi. We wrześniu Ksawery przybył do Funai, witany przez Portugalczyków uroczystą procesją i salwami. Takie przyjęcie, a przede wszystkim osobowość świętego, wywarły wielkie wrażenie na daimjo, dwudziestodwuletnim Otomo, który dwadzieścia siedem lat później przyjął chrzest obierając imię Franciszek, na cześć pierwszego spotkanego przez siebie misjonarza. Święty, rozczarowany faktem, iż Portugalczycy nie przywieźli żadnych listów i świadomy, że na nim spoczywa odpowiedzialność za sprawy prowincji dalekowschodniej Towarzystwa Jezusowego, postanawia wrócić do Indii i tam pozyskać nowych kapłanów do pracy w Japonii. Sam już nigdy nie wróci do Kraju Kwitnącej Wiśni, ale umrze próbując otworzyć Chiny na naukę Chrystusa.

Retrospekcja

Doświadczenie dwuipółletniej pracy w Japonii, niemal Herkulesowe wysiłki w głoszeniu Chrystusa i towarzyszące temu trudności i rozczarowania, przyprawiły Franciszka o siwe włosy. Mimo to święty powrócił z poczuciem satysfakcji, że mógł pracować wśród tak inteligentnych ludzi, otwartych na Słowo Boże. Nawrócił wprawdzie mniej ludzi niż w Indiach (w Japonii około tysiąca), ale zdawał sobie sprawę z wagi misji japońskiej. Był przekonany, że Japończycy, o ile tylko dotrze do nich przesłanie Ewangelii, sami zaczną rozszerzać wiarę w Chrystusa. Ksawery nie przestawał w listach prosić świętego Ignacego o przysyłanie ludzi o dużych zdolnościach intelektualnych, którzy mogliby nauczać świeckich i bonzów.

Znaczenie dokonań Ksawerego nie leży w jego bezpośrednim apostołowaniu, ale raczej trzeba na niego spojrzeć jako na pioniera, który przetarł innym szlak dla dalszej działalności misyjnej na Dalekim Wschodzie. Człowieka spostrzegawczego i ze zdrowym osądem, entuzjastę nie tracącego kontaktu z rzeczywistością. Człowieka, który zdawał sobie sprawę z możliwości i do nich dostosowywał odpowiednią strategię.

Ksawery, poznając strukturę feudalnego społeczeństwa Japonii i pragnąc je przeciągnąć na stronę wiary, zwrócił swoje wysiłki ku pozyskaniu osób wpływowych. Miał na myśli osoby nie tylko działające na arenie politycznej, ale także intelektualistów. Jego kampania w pozyskiwaniu wykształconych ludzi do pracy na misjach była początkiem zakładania szkół chrześcijańskich i wydawania prasy. Opracowanie własnego katechizmu, przetłumaczonego na japoński, było podstawą do tworzenia chrześcijańskiej literatury i rozwijania różnych metod w pracy misyjnej w Japonii.

Po nieudanej próbie dotarcia do cesarza i przekonaniu się, że realną władzę w państwie sprawują feudalni książęta, na nich skupił swoje wysiłki. Polityka, którą zajmował się święty, stała się również polem działania dla jego następców. Jeden z nich, ojciec Frois, tak pisał:

“(…)aby skutecznie pozyskiwać dusze, jednym z najskuteczniejszych środków – ludzkich środków, koniecznych obok łaski Bożej – jest pozyskać królów i książąt, którzy sprawują władzę, aby zwykli ludzie zobaczyli z jaką miłością, szacunkiem i poważaniem są przez władców traktowani misjonarze. Bez takiej pomocy nasza praca, po ludzku mówiąc, przyniesie nikłe albo żadne rezultaty. Jeżeli nie pozyskamy przychylności książąt, bonzowie i inni nasi przeciwnicy w krótkim czasie zniszczą to, co budowaliśmy przez lata w duszach chrześcijan. ”

Ksawery bardzo kochał Japończyków i szanował ich kulturę, tak że zawsze był przeciwnikiem narzucania zwyczajów europejskich. Upierał się, aby to misjonarze jak najszybciej zaadaptowali się w japońskiej kulturze. Wydaje się najlepszym, pisał święty, niczego nie poprawiać, co nie jest obraźliwe Bogu, chyba, że zmiana będzie bardziej sprzyjająca służbie Bożej. To nie jest tylko pusta teoria przedstawiana przez świętego, on rzeczywiście usiłował żyć, a nawet jeść tak, jak robili to Japończycy.

W takim krótkim zarysie, z uwzględnieniem sposobu myślenia Franciszka Ksawerego, przedstawiliśmy ogólną charakterystykę strategii jego pracy misyjnej. Wielu tych, którzy podążali do Japonii śladami świętego Franciszka Ksawerego, nie pojmowało jego wizji, ale trzydzieści lat później pojawił się godny następca, nowy przełożony misji dalekowschodniej, członek Towarzystwa Jezusowego, Alessandro Valignano.

Z angielskiego przetłumaczył Mateusz Janyga S.J. (2005 r.)

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code