Publicystyka

Święto z posmakiem goryczy

Spread the love

Święto z posmakiem goryczy

Szymon Gurbin

Co myślał Jaroszewicz, kiedy 31 sierpnia 1980 roku podpisywał w imieniu rządu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej porozumienie z Solidarnością? Prawdopodobnie, tak jak reszta towarzyszy, zakładał że to tylko chwilowa słabość przewodniej siły narodu każe iść na kompromis z wichrzycielami socjalistycznego porządku. Jednak dzięki sierpniowi ludzie w Polsce uwierzyli, że mają prawo do zachowania swojej godności. Tej wiary nie były już w stanie zakrakać żadne WRON-y. Półtora roku później generał sięgnął po wypróbowane metody dydaktyczne, by przeciwstawić się, jak mówił, kontrrewolucji. Polacy jednak, po godności, zdążyli jeszcze uwierzyć w solidarność. W monolitycznym imperium pojawiła się rysa, która w krótkim czasie dotarła do Pragi, Budapesztu, wreszcie do samego Kremla…

Defraudacja mitu

To paradoks, że symbolem współczesnej, wolnej Europy stał się zburzony berliński mur, a nie brama gdańskiej Stoczni. To właśnie przez tę bramę wemknęła się nadzieja, bez której do dziś Brama Brandenburska byłaby granicą dwóch światów. Niestety historia płata przeróżne figle. W Polsce słowo “Solidarność” mniej kojarzy się z 1980 rokiem, bardziej natomiast przywodzi na myśl cały szereg nienajlepszych skojarzeń z ludźmi, którzy są odpowiedzialni za defraudację pokładanej w nich wiary. Kto mógł przypuszczać, że Polacy, odebrawszy komunistom władzę, dobrowolnie im ją oddadzą zaledwie kilka lat później? Wałęsa miał swoją “wojnę na górze” i chyba trochę cierpiał na przypadłość taką, że kiedy stał przed lustrem, widział Piłsudskiego… Z kolei ludzie tacy jak Adam Michnik, bojąc się nadmiaru wpływów środowisk katolickich i endeckich, woleli chyba obecność postkomunistów traktować jak swoisty bufor, na póki co pozbawionej lewicy polskiej scenie politycznej. Radykalna prawica wyrywała się do ubeckich teczek, Mazowiecki zapowiedział grubą kreskę… Ci, którzy byli do niedawna solidarni, teraz podzielili się na frakcje i frakcyjki. Lekcję solidarności za to doskonale sobie przyswoili towarzysze, którzy praktycznie nie dali się skłócić aż do 2005 roku. Na skutek tego wszystkiego Europa, nie pamięta już o “Solidarności”, za to zdradza pewne symptomy Putinofilii. Większym mężem stanu od byłego elektryka ze stoczni dla wielu jest były oficer KGB. Po raz kolejny polski wkład w historię kontynentu jest relatywizowany, choć pretensje Polacy mogą mieś tym razem jedynie sami do siebie. Gdzieś jednak duch sierpnia pozostał. Ostatecznie pozostała też po nim III Rzeczpospolita, która jaka by nie była, jest wolna. Na pewno już jednak nie solidarna…

Osoba a nie jednostka

Czy oglądając się wstecz na historię Polski, można w niej znaleźć coś piękniejszego, niż zrodzona w rzeczywistości PRL-u idea Solidarności, która tak doskonale wpisuje się w nauczanie społeczne Jana Pawła II? Zresztą Solidarności bez tego papieża by po prostu nie było. Nie byłoby jej bez całej chrześcijańskiej tradycji, z której de facto wyrosła. Co prawda sierpień 1980 roku ma wielu ojców i pośród nich znajdziemy też takich, którym bliższy jest Marks niż św. Augustyn, ale ostatecznie strajkujący stoczniowcy, a za nimi większość Polaków w swoim dopominaniu się o godność, prawdę, wolność ostatecznie odwołała się do Tego Który Jest, do najwyższego Prawodawcy. Broniący bastionów marksizmu-leninizmu generał miał okazję poczuć się jak faraon z Księgi Wyjścia, a czerwona otchłań ustąpiła miejsca zwykłym ludziom, którzy nie rozlali ani kropli krwi.

“Dla realizacji sprawiedliwości społecznej w różnych częściach świata, w różnych krajach i we wzajemnych pomiędzy nimi stosunkach, potrzebne są coraz to nowe fronty solidarności ludzi pracy, a także solidarności z ludźmi pracy. Solidarność taka wina występować stale tam, gdzie domaga się tego społeczna degradacja podmiotu pracy (…)” – pisał w wydanej w 1981 roku encyklice “Laborem Exercens” papież, którego rodacy doskonale wiedzieli, jaka jest różnica między byciem przedmiotowością, a podmiotowością człowieka w skomplikowanej społecznej machinie. Policzkiem dla socjalistycznych ideologów było to, że wychodząc z zupełnie innych przesłanek po ich cele sięgnęła katolicka nauka społeczna i że właśnie ta nauka miała swoje praktyczne przełożenie na wydarzenia w Polsce, w której pracujące masy socjalizmowi właśnie dowiodły indolencji przy próbie rozwiązania społecznych napięć. Socjalizm nie dał recepty na uleczenie kolektywnie zbitej masy jednostek. Chrześcijaństwo odpowiedziało na to solidarnością osób.

Dziś, w 25 rocznicę podpisania porozumień sierpniowych, Polacy stoją w obliczu zupełnie innej rzeczywistości i innych zagrożeń, od tych z czasów PRL-u. Korupcja, bezrobocie, bieda, brak elit, a także fala relatywizowania wszelkich wartości i utożsamianie wolności z brakiem konieczności przestrzegania moralno-etycznego fundamentu każdej kultury, która nie chce być kulturą śmierci – oto Polska, choć przecież nie tylko, rzeczywistość. Kiedy jednak przyjrzymy się wszystkim tym problemom uważnie, zobaczymy że zawsze dojdziemy wreszcie do kwestii relacji ludźmi między sobą, a także do pytania o samego Stwórcę. 25 lat temu strajkujący robotnicy odwołali się do Boga, a na siebie popatrzyli oczami braci. Przeciwnikowi zaproponowali dialog i wygrali. Solidarność leży u podstaw chęci uczynienia tego świata normalnym. Można to też nazwać miłością bliźniego.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code