Publicystyka

Rzeczywistość Krzyża wobec iluzji świata

Spread the love

Rzeczywistość Krzyża wobec iluzji świata

Szymon Gurbin

W Benedykcie XVI „siedzi” Joseph Ratzinger, ale papież musi robić rzeczy, od których kardynał był zupełnie wolny. Stanąć w obliczu niemal milionowego, rozkrzyczanego tłumu młodych ludzi, to duże wyzwanie dla człowieka lubiącego zaciszne biblioteki i towarzystwo doktorów Kościoła ukrytych w zakurzonych, opasłych tomach. W Kolonii oczywiście czuć było, gdzieś w pobliżu, obecność Jana Pawła II. Paradoksalnie czuć również było coś zupełnie przeciwnego – Jego brak. Zwłaszcza w tych momentach, kiedy chcąc nie chcąc, nasuwały się porównania dwóch osób o zupełnie innych temperamentach. Niemiecki teolog, przejmując rolę Piotra po polskim poecie, zaoferował jednak wkraczającym w dorosłość rzymskokatolickim chrześcijanom to samo, co jego poprzednik – Krzyż nie jest ani głupstwem, ani zgorszeniem. Rzeczywistość Krzyża jest jedyną odpowiedzią na cały szereg iluzji, którym ulegał, ulega i pewnie zawsze ulegać będzie świat.

Czas radości

Światowe Spotkania Młodych mają swój specyficzny charakter. Miejsce, w którym się odbywają, za każdym razem aż kipi życiem, energią, entuzjazmem. Oczywiście można pytać o to, ile w całym tym zgiełku znajdzie się przestrzeni dla głębszej refleksji? Może mniej, może więcej. Ale na pewno została młodym ludziom dana szansa zobaczenia tego, że Kościół to nie tylko wyniosłość urzędów i hierarchia. Papież nie jest sędziwym, dostojnym jegomościem, którego razem z całym Watykanem można potraktować jako muzealne eksponaty. Podczas spotkań takich jak to w Kolonii, następca św. Piotra stał w wielkim tłumie ludzi i mówił Kerygmat. Robił dokładnie to samo, co jego protoplasta sprzed 2000 lat. W takim momencie znika problem znajdywania płaszczyzny porozumienia między Kościołem a młodzieżą, bo ten tłum pełen marzeń, radości, mniej i bardziej naiwnego entuzjazmu, ten tłum właśnie czuł, że sam jest immanentną częścią Kościoła. „Umiłowany Papież Jan Paweł II, inicjator Światowych Dni Młodzieży, lubił mawiać, że w tego rodzaju pielgrzymce bohaterami są młodzi, Papież zaś, w jakimś sensie, idzie za nimi.

Ta żartobliwa uwaga zawiera głęboką prawdę: poszukując pełni życia, mimo swych słabości i braków, młodzi ludzie prowadzą Pasterzy, aby wysłuchali ich pytań i zrobili wszystko, aby jedyna prawdziwa odpowiedź, taka, której udziela Chrystus, była dla nich zrozumiała. Do nas więc należy zachowanie tego daru, jaki Bóg uczynił Kościołowi w Niemczech, podejmując jego wyzwanie i dowartościowując jego możliwości” – zachęcał niemieckich biskupów do pracy nad rozbudowywaniem różnych sposobów duszpasterstwa wśród młodych Benedykt XVI.

W homilii wygłoszonej podczas Mszy wieńczącej Międzynarodowe Spotkanie Młodych czuć było warsztat pracy teologa Ratzingera, ale jeszcze bardziej ducha pontyfikatu Benedykta XVI, który, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, jest kontynuacją drogi obranej przez Jana Pawła II. Odwołania do tego ostatniego były częste, zarówno ze strony młodych, jak i ze strony nowego papieża. Jednak w Kolonii pojawiło się niespodziewanie ciepło wiary jeszcze jednego człowieka, który nagle odszedł przed oblicze Zbawiciela. Śmierć brata Rogera była wielkim znakiem dla zebranych w Kolonii. W absurdalny sposób zginął człowiek dialogu, miłości i pokory – w całości oddany Chrystusowi ewangelicki duchowny. Krew takich świętych zazwyczaj wydaje niezwykły plon. Wspominając ostatnie wydarzenia w Kolonii nie można zapominać właśnie o gestach ekumenicznych, w które wpisała się śmierć założyciela wspólnoty z Taizé.

Ponadto po raz kolejny papież odwiedził synagogę. Tym razem gest ten był szczególny. Jan Paweł II był świadkiem Shoah, bo cała machina Zagłady została stworzona na terenie jego ojczystego kraju. W tej niewyobrażalnej dotąd rzezi ginęli ludzie z najbliższego otoczenia młodego wówczas Karola Wojtyły. Po kolei znikali ze świata brunatnych bogów. Z kolei Joseph Ratzinger sam wywodzi się z narodu, który zrodził bestie śmierci. Sam zresztą, jako dziecko, trafił do Hitlerjugend. „Wspólnie spędzone dni umożliwiły wielu młodym ludziom z całego świata lepsze poznanie Niemiec. Wszyscy wiemy, jakie zło wyszło w XX wieku z naszej ojczyzny i przyznajemy się do tego ze wstydem i smutkiem.
Ale w tych dniach – dzięki Bogu – stało się bardzo widoczne, że były i są inne Niemcy – kraj wyjątkowych wartości ludzkich, kulturalnych i duchowych. Moim życzeniem jest, aby dzięki obecnym wydarzeniom wartości te promieniowały na cały świat. Teraz młodzi ludzie z całego świata mogą powrócić do swoich krajów ubogaceni poprzez kontakty i doświadczenia dialogu i braterstwa, jakich doświadczyli w różnych częściach naszego kraju.”- powiedział Benedykt XVI podczas uroczystości pożegnania na lotnisku.

Wobec pogaństwa epoki krzemu

Jednak papież wypowiedział również do swoich rodaków gorzkie słowa odnośnie ich teraźniejszości, co zresztą można odnieść do coraz większej liczby innych krajów. „Wiemy, że na obliczu tego Kościoła nie brakuje niestety zmarszczek i cieni, które przesłaniają jego blask. Z miłości i z miłością o nich także musimy pamiętać w tym momencie radości i dziękczynienia. Nadal szerzą się sekularyzm i dechrystianizacja. Coraz słabszy jest wpływ etyki i moralności katolickiej. Sporo osób opuszcza Kościół, a jeśli w nim zostają, tylko w części przyjmują naukę katolicką. Niepokojąca pozostaje sytuacja religijna na Wschodzie, gdzie większość ludności jest nieochrzczona i nie ma żadnego kontaktu z Kościołem. W tej rzeczywistości widzimy wyzwania, a wy sami najlepiej zdajecie sobie z tego sprawę, jak wynika z waszego listu pasterskiego z 21 września 2004 roku, z okazji 1250. rocznicy męczeństwa św. Bonifacego. Cytując jezuitę księdza Alfreda Delpa stwierdzacie w nim: “Staliśmy się ziemią misyjną”. Pochodząc z tego kraju, który jest mi tak drogi, czuję się szczególnie zainteresowany jego problemami i dzisiaj pragnę wyrazić wam swoją miłość i solidarność, wraz z całym episkopatem, zachęcając was do wytrwania w jedności i ufności w waszym posłannictwie. Kościół w Niemczech musi stawać się coraz bardziej misyjny, angażując się w poszukiwanie dróg przekazywania wiary przyszłym pokoleniom.

Oto krajobraz, jaki otwiera przed nami Światowy Dzień Młodzieży: wzywa nas on, abyśmy spojrzeli w przyszłość. Dla Kościoła, a w szczególności dla duszpasterzy, rodziców i wychowawców, młodzi ludzie stanowią żywe wezwanie do wiary i nadziei.” Benedykt XVI daleki jest jednak od taniego sentymentalizmu i naiwnych uniesień wywołanych szczególną atmosferą wokół Światowych Dni Młodzieży. Nie proponuje ani duchownym, ani rodzicom łatwych rozwiązań. Nie próbuje również młodzieży zwabić do chrześcijaństwa oferując jakieś atrakcyjnie opakowane substytuty wiary. Ewangeliczny radykalizm to dla każdego jedyna droga rozwinięcia w pełni swojego człowieczeństwa. Kościół nie może trzymać przy sobie kogokolwiek za cenę ustępstw tam, gdzie duch Ewangelii oczekuje od człowieka czegoś więcej, niż tylko zaspokajanie potrzeb i pragnień. Niestety właśnie w obliczu takich niebezpieczeństw i pułapek stają episkopaty przede wszystkim krajów wysokorozwiniętych, w tym Niemiec. Kult konsumpcji i bogowie popkultury zbierają tutaj swoje żniwo, jednak zostawiają człowieka przeraźliwie samotnego w obliczu pytania o życie, o śmierć, o sens.

Rozwiązaniem więc nie może być zawieranie z nimi kompromisów, ani tym bardziej przyjaźni. „Oznacza to bycie Kościołem otwartym na przyszłość i jako taki bogatym w obietnice dla nowych pokoleń. Młodzi bowiem szukają Kościoła nie młodzieżowego, lecz młodego duchem; Kościoła przejrzystego dla Chrystusa, nowego Człowieka. To właśnie jest zadanie, które zamierzamy podjąć dzisiaj, w chwili rzeczywiście wyjątkowej, albowiem kończy wielkie wydarzenie młodzieżowe, które popycha nas do spojrzenia w dzień jutrzejszy Kościoła i społeczeństwa. W tym pozytywnym i brzemiennym w nadzieję świetle możemy także z ufnością podjąć najtrudniejsze nawet zagadnienia, stojące przed Wspólnotą kościelną w Niemczech. Raz jeszcze młodzież okazuje się dla nas, Pasterzy, zbawienną prowokacją, ponieważ żąda od nas, byśmy byli konsekwentni, zjednoczeni, odważni. My ze swej strony musimy nauczyć ją cierpliwości, rozsądku, zdrowego realizmu. Ale bez fałszywych kompromisów, bez rozwodnienia Ewangelii” – mówił papież do niemieckich biskupów, jednak te słowa mogą wziąć do serca również inne episkopaty. Cywilizacja Zachodu odchodzi bowiem od swoich chrześcijańskich korzeni i zwraca się ku atawizmom pogaństwa. Dlatego właśnie coraz częściej Kościół nie tyle ma za zadanie przeprowadzać misję nowej ewangelizacji, ile od podstaw głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie Zmartwychwstałym. Zaawansowany technologicznie świat potrafi wykorzystać krzem do budowy komputerów o niezwykłej mocy obliczeniowej, jednocześnie ten sam świat, moralnie cofa się do epoki kamienia łupanego. Jednocześnie spada liczba powołań zakonnych i kapłańskich. Zaczyna brakować tych, którzy gotowi są poświęcić się dla winnicy Pańskiej. Papież zaapelował o otwarcie na powstające wewnątrz Kościoła wspólnoty i ruchy, które w sposób naturalny stają się doskonałym środowiskiem, w którym dorastają świadkowie Ewangelii.

Spoiwo Kościoła

Oczywiście najważniejsze treści, jakie Benedykt XVI chciał przekazać w Kolonii, wypowiedział podczas homilii podczas niedzielnej mszy. Tych słów słuchało około miliona ludzi.

W centrum papieskiej homilii znalazła się Eucharystia. Dlaczego właśnie taki temat? Chrystus jest tym, co łączy. Chrystus jest centrum rzeczywistości Kościoła. Dla każdego człowieka z kolei, jeżeli nie jest najistotniejszym punktem odniesienia – pozostaje wielkim nieobecnym, a w to niewypełnione miejsce musi wejść poczucie niepokoju, niezaspokojenia, nawet rozpacz.
Dlatego właśnie papież odwołał się do wydarzeń sprzed 2000 lat, kiedy Jezus po raz ostatni usiadł do posiłku ze swoimi uczniami. Dla tych ostatnich zbliżało się kolejne Święto Paschy. Nie wiedzieli jeszcze, że właśnie nadchodzi moment, kiedy wszystko się skończy i kiedy wszystko zacznie się w zupełnie innym już wymiarze. „Wraz z celebrą eucharystyczną spotykamy się w owej “godzinie” Jezusa, o której mówi Ewangelia Jana. Przez Eucharystię ta Jego “godzina” staje się naszą godziną, Jego obecnością pośród nas. Wraz z uczniami celebrował On wieczerzę paschalną Izraela, pamiątkę wyzwalającej interwencji Boga, który poprowadził Izraela z niewoli do wolności. Jezus przestrzega obrzędów Izraela. Odmawia nad chlebem modlitwę wysławienia i błogosławieństwa. Potem jednak dzieje się coś nowego. Dziękuje On Bogu nie tylko za wielkie dzieła przeszłości; ale także dziękuje Mu za własne wyniesienie, które dokona się przez Krzyż i Zmartwychwstanie, zwracając się do uczniów również słowami zawierającymi summę Prawa i Proroków: “To jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane. To jest bowiem kielich Krwi mojej nowego i wiecznego przymierza”. W ten sposób rozdaje chleb i kielich, a jednocześnie pozostawia im zadanie powtarzania i czynienia na Jego pamiątkę tego, co mówi i czyni w tym momencie.”

Benedykt XVI zapraszając młodych pod Krzyż, przypomina jednocześnie, że wiążące się z nim cierpienie jest tylko etapem koniecznym do pokonania. Ukrzyżowany Chrystus Zmartwychwstał. Jego miłość, rozwieszona na drzewie Krzyża, ostatecznie jest życiem. Co więcej tylko ona jest życiem. Paradoksalnie właśnie niezrozumienie i odrzucenie miłości w wymiarze tego Krzyża prowadzi człowieka do destrukcji.

Eucharystia – ciało i krew Zbawiciela, to zaproszenie Boga ojca na najwspanialszą ucztę. Zaproszenie Boga, który sam kocha aż po Krzyż. „Czyniąc z chleba swoje Ciało i z wina swoją Krew uprzedza On swoją śmierć, przyjmuje ją w swym sercu i przemienia w działanie miłości. To, co z zewnątrz jest brutalną przemocą, od wewnątrz staje się gestem miłości, która oddaje się cała. Oto całkowite przeistoczenie, które dokonało się w wieczerniku i które miało pobudzić proces przemian, którego ostatecznym końcem jest przemiana świata aż do tego stanu, w którym Bóg będzie wszystkim we wszystkich (por. 1 Kor 15,28). W jakimś sensie wszyscy ludzie zawsze oczekują w swym sercu zmiany, przemiany świata. Oto główny akt tej przemiany, będącej w stanie prawdziwie odnowić świat: przemoc zamienia się w miłość, a zatem śmierć w życie” – zapewniał papież. „(…)Uważam za bardzo piękną aluzję do tego nowego kroku, którym Ostatnia Wieczerza obdarowała nas przez odmienne znaczenie, jakie słowo “adoracja” ma w grece i w łacinie. Po grecku brzmi ona proskynesis. Oznacza to gest poddania się, uznanie Boga za naszą jedyną prawdziwą miarę, której normy zgadzamy się przestrzegać.

Oznacza, że wolność to nie rozkoszowanie się życiem, uważanie się za całkowicie niezależnych, lecz kierowanie się miarą prawdy i dobra, aby w ten sposób samemu stać się prawdziwym i dobrym. Gest ten jest niezbędny, chociaż nasze pragnienie wolności sprzeciwia się w pierwszej chwili tej perspektywie. Osiągnięcie jej w pełni możliwe będzie jedynie przez drugi krok, jaki otwiera przed nami Ostatnia Wieczerza. Łacińskie słowo oznaczające adorację, to ad-oratio – kontakt usta-usta, pocałunek, uścisk, a więc miłość. Poddanie staje się jednością, ponieważ ten, któremu się podporządkowujemy, jest Miłością. Tak to poddanie się nabiera sensu, gdyż nie narzuca nam czegoś obcego, lecz wyzwala nas w związku z najgłębszą prawdą naszego bytu.”

Rozumienie Eucharystii pozwala na zrozumienie rzeczywistości, jaką żyje Kościół. Benedykt XVI zachęcał młodych do tego, by nie traktowali swojej religii w sposób bardzo selektywny, wybierając z niej to, co akurat wydaje się wygodne i chodzi tu zarówno o naukę, jak i liturgię. Z ust papieża padła również zachęta do sięgnięcia po Słowo, które jest źródłem. Biblia, tak samo jak niedziela – wolny czas poświęcony Bogu – pozwalają sprawić, by wszystkie rzeczy tego eklektycznego świata miały swoje miejsce. Jeśli Pan będzie miał miejsce pierwsze, ponad wszelkimi idolami, wszystko inne automatycznie niejako zostanie uporządkowane. „Jeśli myślimy i żyjemy na mocy łączności z Chrystusem, wtedy otwierają się nam oczy. Wtedy nie zgodzimy się dłużej wegetować, troszcząc się jedynie o siebie samych, lecz ujrzymy, gdzie i jak jesteśmy potrzebni. Tak patrząc i postępując, szybko przekonamy się, że znacznie piękniej jest być pożytecznym i być do dyspozycji innych, niż troszczyć się wyłącznie o proponowane nam wygody.

Wiem, że jako młodzi ludzie dążycie do rzeczy wielkich, że pragniecie się angażować na rzecz lepszego świata. Pokażcie to ludziom, pokażcie to światu, który czeka na takie właśnie świadectwo uczniów Jezusa Chrystusa i który, przede wszystkim dzięki waszej miłości, będzie mógł odkryć gwiazdę, za którą jako wierzący idziemy.
Idźmy za Chrystusem i przeżywajmy nasze życie jako prawdziwi czciciele Boga!”

Benedykt XVI odlatywał z Kolonii pełen radości. Dla Josepha Ratzingera ten czas też był katechezą.

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code