Rozważania niedzielne

31 Niedziela Zwykła, rok A

Spread the love

31 Niedziela Zwykła, rok A

Dzisiejsze czytania

My, faryzeusze

Martin Löwenstein SJ

Nie chodzi tutaj o faryzeuszy. W czasie, w którym Mateusz robił ostatnią redakcję Ewangelii, w jednym rozdziale z różnych przekazów o Jezusie zebrał te relacje, które traktowały o sporach z uczonymi w Piśmie. Za czasów Jezusa zarówno uczeni w Piśmie jak i saduceusze pozostawali niejako na drugim planie. Podobno – jak twierdzą niektórzy egzegeci – Jezus nie toczył aż tak zażartych sporów z faryzeuszami. Ale wspólnota chrześcijan, w której pisał Mateusz miała jednak z nimi wiele do czynienia. Mateusz aktualizuje więc słowa Jezusa: „Biada wam uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy!”

Spotykamy się tutaj z chrześcijanami. A ci, będąc za czasów ewangelisty w przeważającej części judeochrześcijanami, nie rozstali się jeszcze całkiem z synagogą, dlatego ciągle byli pod ostrzałem i musieli się bronić i usprawiedliwiać. Nie wyobrażajmy sobie jednak w związku z tym jakichś gorących debat teologicznych. Chodziło o objaśnianie Pisma Św. i o pytanie, czy Jezus był obiecanym Mesjaszem – Chrystusem. Dyskutowano też, jak człowiek powinien żyć w wierności Bogu Objawienia. Dzisiaj chętnie pozostawia się takie debaty specjalistom. Wówczas na takie tematy rozmawiało się przy stole. Każdy chrześcijanin, szczególnie judeochrześcijanin musiał jakoś uzasadnić swoje przekonania. Jako mniejszość w otaczającym ich świecie musieli się pytać, co decyduje o tym, że możemy zwać się chrześcijanami. W co wierzymy i jak żyjemy jako chrześcijanie?

Od pozostałych ludzi chrześcijanie chcieli się nieco zdystansować i oddalić. W ten sposób szli całkiem po linii Jezusa. Tylko że dla Jezusa było jasne, że poprzestawanie na rozmawianiu nie wystarczy. To czynią również inni. Nawet inne zachowanie nie jest wystarczające. Jeśli te rozmowy mają przypominać jedno wielkie show, niczym się to nie różni od obłudy. Mateusz cytuje bardzo obficie Jezusowe „biada” przeciwko obłudnikom w świątyni jerozolimskiej. Dodaje również: U was jednak powinno być inaczej. „Wy” powinniście inaczej myśleć, żyć, działać. Formalnie Ewangelia mówi o „faryzeuszach i uczonych w Piśmie”. Faktycznie chodzi jednak o to, czy w Kościele postępuje się inaczej, czy nie.

Nieprzezwyciężalne napięcie

W całym Nowym Testamencie można wyczuć swoiste napięcie. Z jednej strony mamy wyraźne słowa: „Jeden jest wasz Mistrz, wy zaś jesteście braćmi i siostrami”. Z drugiej strony mamy zadania, nawet urzędy, które według woli Jezusa są konieczne, aby dawać świadectwo wspólnoty  i Królestwa Bożego w świecie. Jezus powołuje więc Dwunastu na urząd sędziowski. Sam wybiera Apostołów, aby głosili Ewangelię i chrzcili. Dzieje Apostolskie i Listy Pawłowe dają nam bardzo zróżnicowany obraz tego, że w Kościele zawsze byli nauczyciele – uczeni w Piśmie (por. 1 Kor 12, 28 nn).

To, co szczególne w naśladowaniu Jezusa musi pozostać niezmienne. List, który Paweł pisze do wspólnoty w Tesalonikach, jest tego dobrym przykładem. Podstawowa jest miłość apostoła do swojej wspólnoty. Najpierw liczy się to, że apostoł „zachowywał się względem wierzących sprawiedliwie i nienagannie”. Dopiero później przechodzi do nauczania, do słów. Istotne jest to, żeby zawsze chodziło o Słowo Boże, przesłanie Chrystusa, a nie o jakiekolwiek zmyślone nauki (por. Rz 10, 17). Każda chrześcijańska nauka może być głoszona z jednym zastrzeżeniem: „tylko jeden jest wasz Nauczyciel, Chrystus”.

Napięcie pomiędzy tymi dwoma biegunami jest nie do uniknięcia. Jeśli w jakikolwiek sposób przechylimy się na jedną stronę, zgubimy coś istotnego. Jeśli nauczyciele, księża i teologowie postawią siebie w miejsce Chrystusa, jeśli staną ponad swoimi braćmi i siostrami, wówczas natychmiast „będą rozszerzać swoje filakterie i wydłużać frędzle u płaszczów”.

Wy wszyscy

Nie chodzi jednakże tylko o księży i uczonych w Piśmie. Krytyka Chrystusa skierowana jest do nas wszystkich i trzeba zająć wobec niej jakieś stanowisko. Każdemu chrześcijaninowi przypomina, że już nie możemy nauczać na podstawie własnego autorytetu i żyć według własnego planu, jeśli jesteśmy posłani przez Chrystusa. Każdy z nas musi nieprzerwanie poddawać siebie ocenie poprzez modlitwę i słuchanie Słowa Bożego.

Nie nazywać nikogo swoim Ojcem i nie pozwalać się nazywać nauczycielem – tak brzmi  radykalne wymaganie. „Ponieważ tylko jeden jest wasz Ojciec w niebie” i „tylko jeden jest wasz Nauczyciel, Chrystus”. W ten sposób w praktyce życia wszyscy ojcowie i nauczyciele są nieco zrelatywizowani.

Aktywnie: Nie powinniśmy nikogo nazywać naszym ojcem. To oznacza, że nie powinniśmy się totalnie wydawać w ręce jakiegokolwiek ziemskiego autorytetu: ojcom cielesnym, profesorom czy przełożonym, nawet „Ojcu Świętemu”, ponieważ papież, bardziej niż inni, jest głównie do tego powołany, aby odsyłać nas i prowadzić w Chrystusie do Ojca niebieskiego.

Biernie: Nie powinniśmy pozwalać, aby nazywano nas nauczycielami. W każdym czasie to jedno winno być czytelne i wyczuwalne, że każdy chrześcijanin, ksiądz szczególnie, powinien głosić jednego Chrystusa jako Nauczyciela. Jest to wciąż aktualne upomnienie wobec każdego, komu powierzone zostało takie zadanie w Kościele.

Chrześcijanie powinni się odróżniać. Jezus wypowiedział „biada” wobec obłudników. Powinienem zważać na to, czy ta mowa nie dotyczy także mnie samego. Kiedy Jezus zatrzymuje się, aby posłuchać, czego naucza się w świątyni na katedrze Mojżesza, podobnie przysłuchuje się temu, co głosi Kościół. Nie istnieje żaden powód do tego, aby słowo sprowadzić do poziomu działania. Istnieje wiele powodów, aby działanie podnieść do poziomu wiary. To, co zostało nam powierzone i podarowane, powinniśmy nieść dalej.  Nie pusta gadanina powinna głosić wiarę, lecz miłość wcielana w życie.

Notka biograficzna o autorze

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code