…w końcu trafiłam do rodzinnego domu
Gdy byłam mała zabrano mnie do Domu Dziecka. Byłam zbyt mała, żeby zrozumieć co się działo i dlaczego matka mnie zostawiła.
Tak bardzo jej potrzebowałam, chciałam się do niej przytulić i czuć przy niej bezpieczeństwo, ale nie było to możliwe.
Widziałam jak moje koleżanki miały rodziców, a ja byłam sama.
Bardzo mocno to mnie bolało. Chciałam , aby się trochę mną zainteresowano i żeby była przy mnie, ale co ja mogłam?
Zaczęłam mieć do niej ogromny żal…który przerodził się z czasem w ogromna nienawiść.
Najgorzej cierpiałam z powodu tego, że rodzice nie interesowali się tym, co dzieje się ze mną. Po wielu latach zrozumiałam, że matka była chora i miała trzeci stopień upośledzenia umysłowego, na dodatek wpadła w alkoholizm, co bardzo ja rozbiło. Na swój sposób ją kocham, ale było też we mnie do niej dużo nienawiści.
O ojcu nie mogę powiedzieć nic, ponieważ go poznałam, gdy miałam 12 lat. Do tego czasu nic o nim nie wiedziałam. Po kilkunastu miesiącach od poznania zmarł.
Miałam wiele okazji mieć nowe rodziny i zacząć wszystko od nowa. Miałam okazję w sumie cztery razy wyjechać do rodzin zastępczych, ale nie udawało się, ponieważ czułam się tak jakbym była dla nich zabawką, która miała wypełniać ich potrzeby i robić to, co im się podoba.
Nie byli na tyle dojrzali, aby wziąć dziecko i go kochać i starać się go zrozumieć.
Myślę że po to brali dziecko, aby sobie i innym pokazać, jacy to oni są dobrzy ludzie, ponieważ wzięli dziecko z domu dziecka.
Kiedyś mi brat powiedział: Bercia, nie leć na kasę i drogie prezenty, ale patrz , co maja w środku.
W końcu trafiłam do Rodzinnego Domu Dziecka, gdy miałam już15 lat. Po tych wszystkich przejściach zdecydowałam się tylko dlatego, że w nazwie było , że jest to jednak dom dziecka. Myślałam, że w razie czego łatwo przeniosę się do bidula .
Tam poznałam bardzo dobrych ludzi, których bym nie zamieniła za żadne skarby świata.
Po prostu są wspaniali.
Pierwszy rok był dla nas okropny, ponieważ byłam zbyt głośna, chamska i miałam w sobie dużo nienawiści. To była największa próba dla mnie i dla nich.
Ciocia była bardzo dobra i nadal jest. Nauczyła mnie szacunku do ludzi, pomogła zrozumieć matkę, która była chora i jej przebaczyłam.
Jestem cioci za to bardzo wdzięczna.
Po prostu zastąpiła mi matkę, której tak naprawdę nigdy nie miałam.
Wujek tak samo był i jest na mnie bardzo otwarty, mogę z nim o wszystkim rozmawiać. Był cierpliwy i wyrozumiały, ale czasem wybuchał złością.
Gdy trafiłam do Rodzinnego Domu Dziecka, tam przeszłam naprawdę ciężki okres. Chciałam nawet wrócić z powrotem, bo za bardzo bałam się że się do nich przywiążę, a jak mnie zostawią, to wtedy nie wytrzymam.
Ciocia mnie nauczyła otwierania się na ludzi, wyrażania własnych uczuć, mówienia o swoich problemach, co bardzo mi pomaga.
W domu dziecka wszystkie swoje uczucia dusiłam w sobie.
Musiałam być osobą silną psychicznie, aby się nie załamać i wytrzymać, co było jednak wielką głupotą.
Myślałam, że jestem silna, że nikt nie może mnie zranić i miałam wszystko gdzieś.
Ale okazało się też, co mi ukazała ciocia, że jestem osobą bardzo wrażliwą.
Strasznie byłam rozbita przez ten dom dziecka. Mam przez to problemy ze zdrowiem, a konkretnie tracę głos, gdy się zdenerwuję.
Ciężko jest na prawdę, ale staram, się nie poddawać i iść do przodu, choć czasem zbyt drogo mnie to kosztuje.
Czasem mam tego wszystkiego dość i chciałabym żeby to życie już mnie tak nie męczyło.
Ale wiem że stoi na moje drodze Bóg, który mnie pomoże przez to wszystko przejść, nie mogę więc się poddawać.