W cieniu Dobra i Zła

Homoseksualizm a cywilizacja miłości

Spread the love

Homoseksualizm a cywilizacja miłości

Dariusz Kowalczyk SJ

Homoseksualizm prezentujący siebie jako alternatywę wobec społeczeństwa zbudowanego na rodzinie, w której rodzą się i wzrastają dzieci, jest w gruncie rzeczy propozycją samobójczą, opartą na ludzkich “zranieniach”, nieadekwatną do wyzwań, jakie stoją przed homo sapiens.

Wyobraźmy sobie, że dożyjemy czasów, w których w całej zjednoczonej Europie oraz w Ameryce Północnej dojdzie do całkowitego – nie tylko prawnego – zrównania pomiędzy parami heteroseksualnymi i homoseksualnymi. System edukacyjny oraz środki społecznego przekazu będą otwarte na propagowanie alternatywnej “kultury homoseksualnej”. Nauczyciele będą zachęcać dzieci i młodzież do rozeznania – m.in. poprzez zdobywanie różnych doświadczeń – swojej opcji seksualnej. Co więcej, z powodu rozpowszechniania praktyki adoptowania dzieci przez pary homoseksualne będzie można coraz częściej spotkać w przedszkolach i szkołach “pociechy”, które – zamiast mamusi i tatusia – miałyby dwóch tatusiów albo dwie mamusie. W czytankach dla pierwszoklasistów opcje hetero- i homoseksualne będą reprezentowane po równo, aby w zarodku zniszczyć jakąkolwiek dyskryminację pod tym względem. W nadążających za duchem czasu “otwartych” kościołach w sobotnie wieczory będzie można zobaczyć ślubujących sobie “wierność, miłość i uczciwość małżeńską” mężczyznę i kobietę, dwóch mężczyzn czy też dwie kobiety. Akcja większości hollywoodzkich filmów toczyć się będzie właśnie w “rodzinach” homoseksualnych. Z racji zaś istnienia osób biseksualnych coraz bardziej postępowi politycy będą proponować zalegalizowanie “małżeństw-komun” trzy- lub więcejosobowych.

To katastrofalna wizja upadku ludzkiej cywilizacji – powiedzą jedni. Wręcz przeciwnie – krzykną entuzjastycznie inni – to wspaniała perspektywa demokratycznego świata, w którym nareszcie nie będzie żadnej dyskryminacji seksualnej. W każdym razie wydaje się, że zorganizowane na powyższych zasadach społeczeństwo nie jest wyłącznie science fiction. Media, politycy i opinia publiczna dość spokojnie zareagowali na przyjęcie w Holandii prawa, które gwarantuje możliwość zawierania cywilnych małżeństw homoseksualnych zrównanych z małżeństwami heteroseksualnymi. Najbardziej spektakularnym przejawem tej równości jest przyznanie parom homoseksualnym prawa do adopcji dzieci. Nie brakowało komentarzy, które wskazywały na Holandię jako na kraj mały, ale przodujący w świecie pod względem tolerancji dla mniejszości seksualnych.

Przyspieszenie zmiany stosunku do homoseksualizmu jest dla jednych przerażające, a dla innych fascynujące. Do niedawna istniał pewien consensus społeczny dotyczący natury homoseksualizmu. Określano go jako zboczenie lub – delikatniej – zahamowanie w rozwoju psychoseksualnym człowieka. Dzisiaj to pierwsze określenie uznane zostało za przejaw nietolerancji, a nawet agresji, wokół drugiego trwa zaś dyskusja, przede wszystkim wśród psychologów. W 1993 roku Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła, że “orientacja seksualna [hetero- czy homoseksualna] nie może być rozpatrywana jako zaburzenie”. W konsekwencji wielu psychologów i psychiatrów w przypadku tzw. terapii homoseksualnej nie mówi już o “leczeniu zahamowania”, ale raczej o pomocy w pełnej akceptacji i rozwoju tej opcji seksualnej. A skoro tak, to wydaje się czymś oczywistym, że prawo demokratycznych państw powinno umożliwiać pozytywny proces recepcji homoseksualizmu.

Dzisiaj nie wystarczy ubolewać, że osoby homoseksualne są niekiedy przedmiotem złośliwych ataków. Nie wystarczy wzywać do – wynikającego z poszanowania osoby – tolerowania tego, co dorośli ludzie robią w swoich domach. Środowiska homoseksualne coraz wyraźniej bowiem domagają się akceptacji homoseksualizmu jako alternatywnego w stosunku do tradycyjnego, opartego na męsko-damskich związkach, sposobu organizowania społeczeństwa. W tej atmosferze wszelkie próby zwrócenia uwagi, że na przykład organizowanie “homoseksualnej parady miłości” w Rzymie, w Roku Jubileuszowym, i to w czasie narodowej pielgrzymki Polaków, nie było najlepszym pomysłem, spotykają się natychmiast z oskarżeniem o rasizm i dyskryminację. Bardzo ciekawe z tego punktu widzenia były reakcje włoskich środowisk homoseksualnych na wypowiedź – skądinąd lewicowego – burmistrza Rzymu, Francesco Rutellego, który odniósł się do kwestii uznania małżeństw homoseksualnych. “Chcę powiedzieć bardzo jasno – stwierdził Rutelli – że jestem za kulturą całkowicie szanującą wszystkie wybory i formy uczuciowego współżycia bez wykluczeń i dyskryminacji. Jednak działania priorytetowe – dotyczące mnie i nas – powinny orientować się na rodzinę. Trzeba, aby we Włoszech było więcej dzieci. Nie powinno być żadnej dyskryminacji wobec ludzi, którzy chcą żyć inaczej, ale kraj, w którym nie ma dzieci, wydaje się mieć małą wiarę w przyszłość. Trzeba zatem bronić praw chcących żyć inaczej, wiedząc jednak, że w najbliższych latach musimy skoncentrować się na rodzinie”. Wydawałoby się, że powyższa wypowiedź burmistrza Rzymu jest wyważona i w gruncie rzeczy bardzo przychylna homoseksualistom. Niestety, nie zabrakło ludzi, którzy uważali za stosowne surowo skrytykować tego rodzaju poglądy. Mauro Cioffari pisze: “chcemy wezwać homoseksualistów, transseksualistów i wszystkich, którzy wierzą w laickość państwa, aby w przyszłych wyborach nie głosowali na kandydatów podtrzymujących średniowieczne i obskuranckie stanowisko Rutellego”. Giulio Maria Corbelii oburza się natomiast, że priorytet nie dotyczy par homoseksualnych, po czym konkluduje: “Nie pozostaje nam nic innego, jak ufać, że naciski, jakie wspólnota homoseksualna może wywrzeć na lewicę, nakłonią Rutellego do zmiany opinii”.

Powyższa postawa jest charakterystyczna dla sporej części środowiska osób homoseksualnych. Z jednej strony kreują się one na męczenników ciemnoty i nietolerancji, z drugiej zaś grupa ta jest coraz bardziej agresywna, prowokacyjna i… wpływowa. Trzeba się jej mądrze przeciwstawiać w imię przyszłości społeczeństwa, które – gdyby wyglądało tak, jak to wcześniej przedstawiłem – byłoby społeczeństwem poważnie chorym. Homoseksualizm prezentujący siebie jako alternatywę wobec społeczeństwa zbudowanego na rodzinie, w której rodzą się i wzrastają dzieci, jest w gruncie rzeczy propozycją samobójczą, opartą na ludzkich “zranieniach”, nieadekwatną do wyzwań, jakie stoją przed homo sapiens. Ideologię, która domaga się coraz szerszych praw, a nawet przywilejów dla osób homoseksualnych, trzeba zwalczać, nie dlatego że jest się przeciwko komuś, ale dlatego że jest się za określoną koncepcją natury, rodziny, społeczeństwa czy też w ogóle ludzkiej cywilizacji. Analogicznie, trzeba sprzeciwiać się adopcji dzieci przez pary homoseksualne, nie dlatego że nie lubimy zachowań homoseksualnych, ale ze względu na dobro dzieci, które mają prawo do bycia z mamą i tatą. Zauważmy ponadto, że ideologiczny homoseksualizm chce zawładnąć znaczeniem tak fundamentalnych słów jak “małżeństwo”, “rodzina”. Tymczasem jest wiele innych neutralnych wyrażeń, którymi mogą się określić chcące żyć w trwałych związkach osoby homoseksualne. Ideologiczna rewolucja “semantyczna” zawsze wiąże się – co pokazuje Orwellowski Rok 1984 – z osłabieniem więzi społecznych.

Wydaje się jednak, że przeciwstawianie się ideologicznemu, agresywnemu homoseksualizmowi nie jest najważniejszym zadaniem dla kogoś, kto zajmuje się problemem homoseksualizmu w ogóle. Ma niewątpliwie rację ks. Józef Augustyn, kiedy wzywa do rozsądku i umiaru, “który pozwoli odróżnić małe grupki krzykliwych i obolałych »promotorów homoseksualnych« od wielu, wielu osób, które cierpią z powodu swojego homoseksualizmu i usiłują nierzadko z nim się uporać”. W tej perspektywie warto też zwrócić uwagę, że przed Kościołem stoi zadanie sformułowania odpowiedzi na pytanie: “Co ma czynić osoba homoseksualna (lub biseksualna), która usiłuje podążać za Chrystusem?”Są środowiska katolików-homoseksualistów, w tym księży, którzy na różne sposoby starają się pod tym względem pozbawić nauczanie Kościoła wyrazistości. Ocenę aktywności homoseksualnej pozostawiają subiektywnej ocenie samych zainteresowanych. Dostrzegając ten problem, Kongregacja Nauki Wiary wystosowała w 1986 roku list, w którym m.in. “zachęca biskupów, by w swoich diecezjach rozwijali duszpasterstwo osób homoseksualnych w pełnej zgodzie z nauczaniem Kościoła. Żaden autentyczny program duszpasterski nie może włączać organizacji, w których zrzeszają się osoby homoseksualne, jeżeli nie zostanie jasno powiedziane, że aktywność homoseksualna jest niemoralna” (List do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych). Co można zatem zaproponować katolikom-homoseksualistom? W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy: “Osoby homoseksualne są wezwane do czystości. Dzięki cnotom panowania nad sobą, które uczą wolności wewnętrznej, niekiedy dzięki wsparciu bezinteresownej przyjaźni, przez modlitwę i łaskę sakramentalną mogą i powinny przybliżać się one – stopniowo i zdecydowanie – do doskonałości chrześcijańskiej” (nr 2359). Powyższa perspektywa wiąże się niewątpliwie z osobistym usłyszeniem wezwania Chrystusa do dźwigania krzyża, jakim jest tendencja homoseksualna.

Istnieje jednak jeszcze inna możliwość, o której świadczą te osoby, które zostały – jak same twierdzą – uzdrowione z homoseksualizmu przez Jezusa. Jedną z takich osób jest Richard Cohen, psychoterapeuta i założyciel International Healing Foundation (www. gaytostraight.org), autor książki “Coming Out Straight: Understanding and Healing Homosexuality”, która właśnie tłumaczona jest na język polski. Cohen daje świadectwo swojego całkowitego uzdrowienia z homoseksualizmu, które w przypadku tego amerykańskiego Żyda łączyło się z nawróceniem i przyjęciem Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela i Boga. Obecnie jest on szczęśliwym mężem i ojcem trojga dzieci. A zatem cuda się zdarzają! Wymagają one jednak głębokiej wiary, a przede wszystkim przekonania, że homoseksualizm w ogóle jest czymś do uzdrowienia.Paweł Apostoł, podejmując temat “swobody obyczajów”, stwierdza: “Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść” (1 Kor 6, 12). W odniesieniu do naszej refleksji-diagnozy można by to zdanie sparafrazować następująco: wolno pozwalać środowiskom homoseksualnym na wszystko, ale nie wszystko, co robią i mogliby robić homoseksualiści, przynosi korzyść mnie, innym, społeczeństwu, a wreszcie samym osobom homoseksualnym.

Dyskusja na temat homoseksualizmu trwa, również w Kościele. Niestety, wydaje się, że w niektórych krajach z jednej złej skrajności popadnięto w drugą: od pogardy wobec homoseksualistów przechodzi się do ideologicznego zachwytu nad zachowaniami homoseksualnymi, co w dodatku znajduje odzwierciedlenie w porządku prawnym. Czy starczy nam z jednej strony otwartości i dobroci, a z drugiej – mądrości i “społecznego instynktu samozachowawczego”, aby spojrzeć na homoseksualizm we właściwy sposób?

Dodaj komentarz

Publikujemy za uprzejmą zgodą Autora

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code