Jan Paweł II

Świadek Bożego Miłosierdzia

Spread the love

Świadek Bożego Miłosierdzia

Andrzej Miszk

Kontemplując dziś Twoje życie i śmierć, możemy powiedzieć: chrześcijanin XXI wieku albo będzie świadkiem Bożego Miłosierdzia, jak Ty nim byłeś, albo ta nazwa przestanie cokolwiek znaczyć.

Odszedł Ojciec.
Łzy. Smutek. Pustka. Niema modlitwa. Ból opuszczenia. Brak łatwych pocieszeń. Śmierć zawsze zostawia nas samych. Śmierć czyni samotnym odchodzącego. Nie trzeba zagłuszać bólu pobożną paplaniną. Trzeba pozwolić, by ból we mnie zamieszkał, by tej pustki Odejścia nic nie przesłoniło za wcześnie. Świat opustoszał. Wszystkie słońca na niebie zgasły. Omdlały dłonie rozmodlonego ludu. Z trudem oddychamy, brakuje powietrza, którym dla nas byłeś. Schrypiała nasza mowa, bo zabrakło Twoich słów, którymi nas karmiłeś. Bóg nawet się oddalił, bo zabrakło tego, który z taką mocą powtarzał Jego imię. Nie wiedziałem Ojcze, że byłeś tak blisko, nie wiedziałem, że byłeś tlenem mego duchowego życia, nie wiedziałem, że nieporadnie próbowałem powtarzać Twoje gesty, Twoje słowa, Twoją nadzieję. Nie wiedziałem, że cały Twój lud czynił podobnie. Nie wiedziałem, że tak wiele w nas dźwigałeś. Nie wiedziałem, że nawet poniewierka na obczyźnie była mniejsza, bo z miłości dla Ciebie inni wybaczali nam wiele. To głównie dzięki Tobie przestaliśmy się wstydzić naszego biednego, prowincjonalnego kraju, staliśmy się dumnymi obywatelami Europy i świata.

Nie wiedziałem kim jesteś, dopóki nie odszedłeś, choć myślałem, że tak wiele o Tobie wiem. Twoja pokorna, czuła miłość z jaką ogarniałeś każdego człowieka, zwłaszcza skrzywdzonego, słabego, cierpiącego. Każdy człowiek był dla Ciebie zupełnie jedyny i wyjątkowy. Byłeś zakochany w nas, rozpromieniony tą miłością, czułością, troską. Cieszyłeś się z nami, cierpiałeś z nami, smuciłeś się z nami. Przy Tobie każdy czuł się jakoś ocalony, większy. Dla Ciebie właśnie człowiek był drogą Kościoła. Kościół, któremu przewodziłeś budowałeś wpierw swą miłością do konkretnych ludzi.

Uwielbiałeś młodych i zawsze w nich wierzyłeś, choć dobrze znałeś ich słabości. Kochaliśmy Cię za to ufność w nas, rozbudzanie w nas marzeń, ideałów. Pamiętam jak jako niewierzący dwudziestoparolatek jechałem przez całą Polskę, by w 1987 uczestniczyć w Gdańsku we Mszy z Tobą, bo byłeś dla mnie Jedyną nadzieją, choć nie wierzyłem w Tego, którego głosiłeś. Przy Tobie każdy czuł się najukochańszym dzieckiem Boga. Nie potrafię kochać tak jak Ty, w porównaniu z Twoją miłością każdy mój gest wydaje się mały i samolubny, nietrafny. Ale to właśnie świadectwo Twojej miłości pozwala mi godzić się na moją małość, na mój brak miłości i prosić Boga o łaskę przemiany mego serca. Matki widziały, że Ty jesteś największym obrońcą ich nienarodzonych dzieci. Staruszkowie wiedzieli, że Ty jesteś największym ocaleniem ich życia, ocalasz sens ich cierpienia, gdy opuszczają ich nawet własne dzieci.

Twoje cierpienie. Największa tajemnica Twego życia. Tak wiele, drogi Ojcze, cierpiałeś: zamach, szpitale, liczne choroby, długie umieranie. Cierpienie niewinnego. Niewiarygodne. Przejmujące. Twoje schorowane ciało i twarz coraz bardziej stawały się ikona Boga, znakiem Twarzy Najwyższego. Tym cierpieniem wypraszałeś dla nas, to czego nie mogły uczynić Twe inne modlitwy, pielgrzymki, pisma. Cierpiałeś, a w końcu umierałeś dla nas i za nas.

Ty byłeś ostatnią nadzieją najuboższych, którzy nie mają nic poza wiarą w Boga i Orędownika Jego sprawiedliwości u możnych tego świata. Ty, Ojcze, byłeś głosem Miłosierdzia dla nas wszystkich przytłoczonych brzeminiem słabości, zwątpienia i grzechu. Twoje odejście w wigillę ustanowionego przez Ciebie święta Bożego miłosierdzia jest wielkim znakiem, być może symbolem istoty tego, co Pan Bóg chciał przez Ciebie całemu światu powiedzieć. Przebaczając swemu niedoszłemu zabójcy uczyłeś nas wybaczać ludziom, którzy nas skrzywdzili. Przekraczając próg rzymskiej synagogii uznałeś w Żydach naszych starszych braci, z którymi modlimy się do jednego Boga, i to my chrześcijanie winniśmy prosić ich o przebaczenie, za to, żeśmy ich nigdy nie kochali, tak jak pragnął tego Bóg.

Modlitwa była oddechem Twojego życia, więzią bliskości z Najwyższym, orężem duchowej walki, odkrywaniem prawdy, sekretem bezgranicznej ufności i mocy. Zawsze, gdy oddalam się od modlitwy widzę Ciebie rozmodlonego, pomagasz mi wracać, dzięki Tobie wiem, że ona jest pierwsza, niezastąpiona i ma stać się mym oddechem. Twoja celebracja Eucharystii czyni moje przyszłe kapłaństwo w najwyższym stopniu sensownym. To głównie dzięki odprawianym przez Ciebie Mszom świętym doświadczyłem, czym dla kapłana jest i powinna być Eucharystia. Dzięki Twojej miłości do Maryji stała się ona jeszcze bliższa każdemu i każdej z nas. Twoje kapłańskie naśladowanie Chrystusa porusza mnie głęboko. Całkowita wierność Bogu, bliskość z Chrystusem, służebna i ofiarna miłość wobec bliźnich są wielkim i dobrym wyzwaniem dla nas duchownych. Swoją postawą uczyniłeś z kapłaństwa najbardziej potrzebny “zawód”świata, i uczyniłeś to wtedy, gdy w wielu miejscach nie rozumie się powołania zakonnego czy duchownego, nie szanuje się go, odnosi do niego krytycznie. Powołanie zakonne i kapłańskie zawsze jest darem Boga, ale dla mnie to właśnie myśl o Twoim kapłaństwie pozwoliła mi lepiej odkryć swoje powołanie, pozostawać mu wiernym i rozwijać.

Jako jezuita staram się kochać Cię, jako mojego Najwyższego Zwierzchnika, miłością wierną i posłuszną, wiem, jak bardzo na nas polegasz i jak wiele oczekujesz. To właśnie Papieżowi składamy specjalny jezuicki ślub posłuszeństwa. To właśnie to posłuszeństwo stanowi o szczególnej godności jezuickiego powołania. Mamy z Tobą wmyślać się we wszystkie trudne sprawy i podejmować zadania kierując się dobrem i potrzebami całego Kościoła. Tak jak w sposób ułomny potrafiłem, byłem wierny Tobie jako mojemu Najwyższemu Przełożonemu i tę samą synowską wierność obiecuję każdemu Twemu następcy, chronić i szerzyć wiarę chrześcijańską w twórczym dialogu z każdym człowiekiem, religią i kulturą.

Głosiłeś z mocą i odważnie Ewangelię całemu światu i wszystkim ludziom. Nikt ze śmiertelnych nie uczynił tyle, by inni poznali i pokochali Jezusa. Po Tobie nie można już inaczej, chrześcijaństwo, które nie ma misyjnego ducha i rozmachu jest karykaturą Ewangelii. Nie możemy wstydzić się Jezusa, nie możemy zamykać się z nim we własnej prywatności. Jezus pragnie być odkrywany i głoszony wszędzie, i dzięki Tobie wiemy, że sensem chrześcijaństwa jest misja ewangelizacji. Twoje życie było nieustannym dialogiem z każdym człowiekiem, kulturą, narodem, innymi religiami. Dialog towarzyszył Twojemu głoszeniu Chrystusa. Głosiłeś wszystkim prawdę o Chrystusie, a jednocześnie otwierałeś się na Jego częstą niemą obecność w sercach i tradycjach innych ludzi. Dla mnie to była chyba największa sztuka jakiej dokonałeś i nas uczyłeś: głosić Ewangelię w duchu dialogu ze światem, bez zapierania się Chrystusa i pełni swej wiary, a jednocześnie z szacunkiem dla innych wiar i kultur.

Czytałem wiele Twoich pism. Byłem poruszony Twoim słowem i myślą, rozpalałeś we mnie duchowy ogień i zapał do myślenia, twórczości, działania, do modlitwy. To dzięki Tobie zrozumiałem i przyjąłem wielką godność powołania intelektualnego. Moje myślenie, filozofowanie w dużym stopniu żywić się będzie Twoją zachętą, inspiracją, natchnieniem, wskazówką. “Fides et ratio” jest dla mnie życiowym programem jako chrześcijańskiego filozofa, a “Veritatis splendor” pozwala bezpiecznie wejść w ogień współczesnych etycznych sporów. To dzięki Tobie najlepiej zrozumiałem że kluczem dla dobrego myślenia i mocnej wiary jest twórcza i dynamiczna syntaza obu “skrzydeł ludzkiego ducha”. Ty uczyniłeś przesłanie Soboru Watykańskiego II czymś żywym i wartym mojej największej uwagi. Twoja wizja Kościoła, którą współtworzyłeś w “Gaudium et spes”, a potem wcielałeś w życiu jako arcybiskup Krakowa i Papież, jest największym codziennym natchnieniem mojego myślenia o Kościele w świecie współczesnym, i mojej w nim roli jako duchownego.

Ty pierwszy z taką przenikliwości zrozumiałeś, że największym współczesnym wyzwaniem religii nie jest sekularyzm, ale pluralizm i dałeś najbardziej twórczy przykład wejścia w to napięcie, nie redukując pełni prawdy o Jezusie i Jego Ewangelii. To właśnie Ty znalazłeś dla Kościoła i chrześcijaństwa misję bycia pomostem między kulturami świeckimi a religijnymi, tak by tworzyć globalną wspólnotę wartości, które mogą być podzielane przez wszystkich ludzi dobrej woli. Głównie dzięki Tobie Kościół stał się największym orędownikiem ludzkiej godności i praw na skalę globalną. Ty, Ojcze głosiłeś z największą mocą swój sprzeciw wobec wojny i nie pozwoliłeś, by wojna w Iraki była postrzegana jako wojna między chrześcijaństwem a islamem. Nie byłeś jednak naiwnym pacyfistą, i gdy było trzeba prosiłeś o interwencj, by bronić albańskich mahometan przed przemocą chrześcijan. Nie obawiałeś się głosić prawdy Chrystusa nawet wówczas, gdy budziła ona sprzeciw nie tylko wśród nie-chrześcijan, ale wśród samych uczniów Chrystusa, również katolików. Zmagałeś się o wierność małżeńską, prawdę miłości i powagę sakramentu, zmagałeś się o wierność i celibat kapłański i powagę sakramentu kapłańskiego, byłeś wielkim orędownikiem kobiecego geniuszu i promotorem sprawiedliwości wobec kobiet, ale nie uznałeś ich prawa do kapłańskich święceń, a nawet dyskusji o tym. Jako pierwszy z Papieży przepraszałeś tak wyraźnie za głębokie i liczne grzechy Kościoła, ale nie dopuściłeś by stał się on jedną z wielu religijno-społecznych organizacji, sfederalizowaną demokracją partykularnych roszczeń, choć wielu oskarżało Cie o autorytaryzm i gaszenie oddolnego ducha wiernych.

Ty wyzwoliłeś moce Ducha, dzięki którym upadł komunizm, a narody po dziesięcioleciach odzyskały swą niepodległość, a ludzie osobistą wolność i godność. To dzięki Tobie Europa przestała definiować się w kluczu kilku zachodnich państw z przyległościami i znowu oddycha dwoma płucami: Zachodem i Wschodem, a wschodni Europejczycy coraz bardziej mogą być i czuć się na powrót częścią wielkiej europejskiej tradycji. Akceptowałeś wolny rynek i kapitalistyczną przedsiębiorczość, ale ganiłeś nieokiełznaną pogoń za zyskiem i materializm wielu Twoich współczesnych. Byłeś zafascynowany osiągnięciami współczesnej nauki, przepraszałeś za błędy Kościoła w tej dziedzinie w przeszłości, uznałeś ewolucję, a jednocześnie krytycznie odnosiłeś się do absolutystycznych i redukcjonistycznych roszczeń nauki, podkreślając transcendentne powołanie człowieka.

Nie pragnę łatwych pocieszeń w czas Twego odejścia. Nie będę zagłuszać bólu pobożną paplaniną. Nie chcę zasypywać tej ogromnej pustki, która jest we mnie. Nie chcę udawać, że tej pustki nie ma i nie będzie w sercach ludzi na całym świecie. Bo ona po prostu jest. I moje życie i życie całego świata już nigdy nie będzie jak przedtem. Twoja śmierć jest łaską i wyzwaniem. Trzeba pozwolić ujawnić się prawdzie tej łaski do końca, trzeba osobiście i wspólnotowo odczytać tę łaskę i podjąć niesione przez Twoją śmierć wyzwania. To musi spokojnie narastać i przyjść od środka. Pokój, nadzieje, radość to są owoce zmartwychwstania. Wpierw trzeba przeżyć śmierć i krzyż. Największą łaską Twego odejścia jest ta pustka i ból teraz. Wierzę, że to jest owoc Twojej miłości, ostatecznie Bożej miłości do nas. Zawsze myślałem o Tobie jako o Ojcu, ale dopiero teraz wiem, że naprawdę nim byłeś. Nie wiedziałem, że byłeś tak blisko, nie wiedziałem, jak bardzo dźwigałeś moje życie i powołanie. Dopiero ten ból Odejścia otwiera oczy na Twoją miłość. Ta bolesna pustka jest zaproszeniem dla błagania o Ducha Pocieszyciela, żeby przyszedł i pomógł zrozumieć Twoje papieskie przesłanie i dziedzictwo, i podjąć je z jeszcze większą gorliwością i mocą.

Ojcze, byłeś wielkim darem dla Kościoła za Twego życia. Po Twojej śmierci Kościół otrzyma jeszcze większy dar z Wysoka. Jestem pewien, że Twój Czas dopiero nadchodzi. Modlę się i dziękuję Bogu za Ciebie. Ty jesteś chwałą Najwyższego. Wstawiaj się za nami, byśmy ufali w Miłosierdzie i Jego mocą przemieniali nasze życie i całego świata. Ty jesteś prawdziwym Świadkiem Bożego Miłosierdzia. Twoim przesłaniem i dziedzictwem, które pozostawiasz jest uczynić chrześcijaństwo znakiem miłosierdzia dla świata. Właśnie w Tobie miłosierdzie Boże znalazło swoje nowe współczesne imię i wyraz. Kilkadziesiąt lat temu Karl Rahner powiedział, że chrześcijanin XXI wieku albo będzie mistykiem, albo go nie będzie. Dziś kontemplując Twoje życie i śmierć, możemy powiedzieć: chrześcijanin XXI wieku albo będzie świadkiem Bożego Miłosierdzia, jak Ty nim byłeś, albo ta nazwa przestanie cokolwiek znaczyć. Ty pokazałeś nowe oblicze chrześcijaństwa i świata. To Twoje życie i śmierć są największym proroctwem współczesności, która przeżyła holocaust, totalitaryzm, ciągłe widmo zagłady, zbrodnie,głębokie niesprawiedliwości, i która wciąż lęka się o przyszłość. Twoją opowiedzią na lęk świata i współczesnych ludzi jest błaganie o łaskę Bożego Miłosierdzia, i stanie się Jego aktywnym i twórczym świadkiem. Ty wciąż wołasz do nas: “Nie lękajcie się! Miłość niweczy lęk. Otwórzcie się na Boże Miłosierdzie i sami stańcie się miłosierni.”

Najdroższy Ojcze, dziękujemy za to przesłanie i dziedzictwo. Wstawiaj się za nami u Boga, byśmy byli mu wierni. Wierzę mocno, że radujesz się ze spotkania z naszym Panem, któremu tak gorliwie służyłeś, z Maryją, której cały się powierzałeś i całym Niebem, które oglądasz swym czystym sercem. I Ty sam jesteś wielką miłością Boga Trójjedynego, który obdarza Cię swoją najczulszą troską. W ciemnościach wiary zawierzyłeś do końca Życiu, które trwa na wieki.

3 kwietnia 2005, w Święto Bożego Miłosierdzia

 

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

code